Autor |
Wiadomość |
zielona_mrowka
Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19 Posty: 5389
|
hmm... to że masz inne zdanie od Kościoła nie znaczy, ze nie popełniasz grzechu. A jeśli dopuszczasz się seksu przed ślubem to popełniasz cudzołóstwo i to, że ksiądz się o to spytał jest całkowicie naturalne.
A co do tych bajek nt seksu to może nie ciągnijmy tu a przeczytaj wątki w Rodzinie Chrześcijańskiej na tym forum.
Pozdrawiam.
_________________ Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...
Użytkownik rzadko obecny na forum.
|
Śr sie 13, 2008 11:50 |
|
|
|
 |
chester
Dołączył(a): So lut 26, 2005 22:56 Posty: 270
|
Nie chodzilo mi o wspolzycie ( o co zostalem zapytany i w tym momencie obrazony przez ksiedza) ale o wszystko inne nie prowadzace do "finalu". Ja sie z tym nie zgadzam a juz na pewno nie bede sie z tego tlumaczyl...
Czyli w tym momencie mam rozumiec, ze kosciol posiadl monopol na wiedze czym jest dobro i zlo. Wiec kiedy ja nie bede postepowal tak jak chce tego kosciol to grzesze?? Czyli ze wiem jak brzmi 10 przykazan i co jest napisane w Biblii ale musze podporzadkowac sie temu jak to zostalo przekazane przez kosciol?? Mam mozg ale nie moge go uzywac w zboznym celu?? To mi chcesz powiedziec??
I dla mnie nie jest naturalne ze obca osoba pyta mnie czy wspolzylem i inne takie. To jest moja i mojej narzeczonej sprawa wiec poczulem sie upokorzony...
|
Śr sie 13, 2008 12:09 |
|
 |
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
chester,
My z mężem braliśmy także ślub kościelny (mniejsza już o nasze pobudki, przyjmijmy że były głównie takie że chcieliśmy się ze sobą połączyć [z miłości] w kazdy możliwy dostępny sposób) co właściwie "zmusiło" nas do formalnego dopełnienia także pobocznych a niezbyt wygodnych warunków typu nauki przedmałżeńskie, czy spowiedź [też zreszta pierwsza od... hmm... chyba 12 lat], bez których niestety sito biurokracji kościelnej nie dopuściłoby do odbycia ceremonii. Ale żadne z nas nie spowiadało się ze współżycia przedmałżeńskiego, bo to nie grzech tylko przejaw miłości. Ba, w ogóle żadne z nas nie spowiadało się w parafii w której braliśmy ślub, ksiądz mimo że ogólnie w porządku, nam się po prostu w ogóle nie spodobał w roli spowiednika-rozmówcy.
Tak więc żadna sprawa nie jest tak do końca nie do przejścia  Mam nadzieję że Cię to pociesza chociaż trochę.
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
Śr sie 13, 2008 12:45 |
|
|
|
 |
chester
Dołączył(a): So lut 26, 2005 22:56 Posty: 270
|
No wlasnie mnie bezposrednio ksiadz o to zapytal - chyba najnormalniejszy to on nie byl.
Ja chce wziac slub z moja narzeczona przed Bogiem bo to jest najwazniejsze ale po tym wszystkim co przeszedlem w konfesjonale to nie wiem czy jeszcze jeden raz zdecyduje sie zeby pojsc...Chce byc szczesliwy, chce zeby moja narzeczona byla szczesliwa ale biurokracja i wypytywanie przez ksiezy nie czynia mnie jak na razie szczesliwym.
Hej czeresniowa ja na nauki przedmalzenskie chcialem isc choc te spotkania nic nie wnosily do naszej posiadanej juz wiedzy. No a teraz spowiedz - Stracilem duzo czasu i energi na przemyslenia zeby przezyc upokorzenie...
|
Śr sie 13, 2008 13:02 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
czeresniowa napisał(a): Ale żadne z nas nie spowiadało się ze współżycia przedmałżeńskiego, bo to nie grzech tylko przejaw miłości.
Oczywiście- wszysko "jest do przejścia" - starczy trochę przemilczeć- a że będzie nieważna? To co z tego ?

|
Śr sie 13, 2008 13:25 |
|
|
|
 |
chester
Dołączył(a): So lut 26, 2005 22:56 Posty: 270
|
Nie obraz sie baranku ale nie Ty bedziesz okreslala czy cos jest wazne czy nie. Bo idac dalej Twoim tropem stwierdzic mozna, ze malzenstwo ich jest niewazne. Zostaw to lepiej osobom, ktorych to dotyczy...
|
Śr sie 13, 2008 13:40 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Albo ktoś jest katolikiem, albo nie. Jeśli jest- przyjmuje naukę Kościoła. Kościól naucza, że:
- współżycie przedmałżeńskie jest grzechem
2. zatajenie grzechu ciężkiego powoduje, że spowiedź jest nieważna.
Katolik sam nie określa, co jest grzechem...
|
Śr sie 13, 2008 13:55 |
|
 |
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
chester,
Powiem tak...
To, że "w rozumieniu kościoła katolickiego" współżycie przedmałżeńskie (cały czas mowa jedynie o współżyciu z miłości, w patologie typu prostytucja czy skakanie z kwiatka na kwiatek nie podlegają w tym temacie dyskusji) jest grzechem to jedno. To, że my tego za grzech nie uważamy, to drugie. My - czyli mój Mąż i ja oraz Ty (lub Wy)... i jeszcze trochę innych ludzi. Czy w takim przypadku da się znaleźć jakiś kompromis?
Poniższe moje zwierzenie będzie już bardzo osobiste... po spowiedzi mieliśmy trochę czasu dla siebie, poszliśmy z Mężem "nad jeziorko, na kocyk", patrząc w chmurki w zasadzie w szczegółach opowiedzieliśmy sobie treść spowiedzi (nikt nie wypytywał, ale potrzeba podzielenia się tym jakoś samoistnie okazała się wzajemna). Popłakałam się ze szczęścia jak się dowiedziałam, że Mąż mimo ew. chęci szczerej spowiedzi nie był w stanie zaliczyć naszych kontaktów seksualnych do grzechów (nie podejrzewałam, ale liczyłam się z tym, że być może się z tego wyspowiada, a nie chciałam na niego bezpośrednio wpływać, cenzurować, mimo że mnie by to obrażało). Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i doszliśmy do pewnego wniosku, który, choć na pewno nie jest słuszny w rozumowaniu kościoła katolickiego, dla nas jest najwyższym wyrazem kompromisu na jaki jesteśmy w stanie się zdobyć jako katolicy, acz nie do końca akceptujący wszystkie zasady. Wniosek ten brzmiał mniej więcej tak, że " Żyjemy w świecie domniemania, że nauka KK ma rację. Nie do końca przekonani o słuszności tego domniemania, nie mieliśmy intencji 100% mu zaprzeczać tylko dla zasady. Zatem jeśli (a nie na pewno) faktycznie w rozumieniu Boga (a nie tylko KK) popełniliśmy czyn obrażający go, to żałujemy - ale nie tyle samego jego popełnienia, co tego, że komuś (Bogu) wyrządził on krzywdę w postaci jakiejś obrazy, czy czegoś w tym stylu, nie taka była intencja, bo i w życiu codziennym niezależnie od tego co czynimy, intencją nie jest obrażanie - nawet obcych ludzi. Ufamy ponadto w to, że Bóg, lepiej niż bezżenni panowie w sukienkach reprezentujący kościół katolicki, wie co znaczy kochać i wyrażać miłość na wiele możliwych sposobów. Potrafi też wybaczać, nawet jeśli skrucha nie dotyczy samego czynu, a tylko jego skutków w postaci (dla nas ciągle niezrozumiałej i bezpodstawnej) obrazy." I to tyle. Od tamtej pory moje przekonanie o tym, że seks przedmałżeński (pod warunkiem miłości najlepiej połączonej z odpowiedzialnością) nie jest grzechem jest jeszcze silniejsze i staram się je przekazać każdemu na kogo mam wpływ
P.S.1. Ostateczne oparcie się sugestiom, że nasz seks kiedykolwiek był grzechem było dla nas jednym z piękniejszych przeżyć jakiego doświadczyliśmy w ramach przygotowań przedślubnych.
P.S. 2. Mimo wszystko podziwiam Cię za to na jak wielkie wyrzeczenia się zdobywasz dla swojej narzeczonej. Szczęśliwa kobieta 
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
Śr sie 13, 2008 14:10 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
chester to po co szedłeś do tej spowiedzi? Masz pretensje jak widze do wszystkich tylko nie do siebie... Ksiądz Cie obraził? Sam tam poszedłeś, sam naraziłeś się na tą "wielką" obraże. Nie rozumiem naprawde Twojego zachowania. Idz swoją drogą, rób co chcesz, ale nie miej pretensji ani do Kościoła, ani księza ani nas, za Twoje dziwne zachowanie. Człowiek który nie uznaje spowiedzi do niej przystępuje? Bądzmy poważni...
|
Śr sie 13, 2008 14:11 |
|
 |
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
baranek napisał(a): Katolik sam nie określa, co jest grzechem...
A sumienie? 
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
Śr sie 13, 2008 14:12 |
|
 |
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
WIST napisał(a): Człowiek który nie uznaje spowiedzi do niej przystępuje? Bądzmy poważni...
Nie wszystko jest czarne lub białe. Człowiek może nie uznawać lub nie lubić pewnych rzeczy, ale nie zawsze jest tak w życiu, ze robimy tylko to co lubimy, chcemy i z czym się zgadzamy. Oczywiście do tego powinniśmy dażyć, ale nie ma takiej drogi życiowej która by zupełnie nie wymagała poświęceń. Chester właśnie na takie poświęcenie się zdobył, nie dla kościoła, a dla swojej narzeczonej. Temu wyborowi też należy się szacunek.
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
Śr sie 13, 2008 14:15 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
czeresniowa napisał(a): baranek napisał(a): Katolik sam nie określa, co jest grzechem... A sumienie? 
A sumienie trzeba kształtować  I może być błędne
|
Śr sie 13, 2008 14:25 |
|
 |
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
Jakiś jakieś źródło uczyło mnie, że "sumienie to wewnętrzny głos Boga w człowieku, który pozwala odróżniać dobro od zła", teraz też starałam się znaleźć regułkę odpowiadającą na pytanie: czym jest sumienie.
Skoro więc dostąpiłam [nie tylko ja] takiej łaski i wyróżnienia, że aż posiadam sumienie (w którym siedzi Bóg, bądź przez które się odzywa), to sorry, ale nie mam na tyle bezczelności w sobie, by temu Bogu mówić, ze ma cicho siedzieć i pilnie się uczyć bo teraz katechizm kościoła katolickiego przemawia 
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
Śr sie 13, 2008 14:32 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
czeresniowa napisał(a): Nie wszystko jest czarne lub białe. Człowiek może nie uznawać lub nie lubić pewnych rzeczy, ale nie zawsze jest tak w życiu, ze robimy tylko to co lubimy, chcemy i z czym się zgadzamy. Oczywiście do tego powinniśmy dażyć, ale nie ma takiej drogi życiowej która by zupełnie nie wymagała poświęceń. Chester właśnie na takie poświęcenie się zdobył, nie dla kościoła, a dla swojej narzeczonej. Temu wyborowi też należy się szacunek.
czeresniowa tylko że tutaj nie było ani konieczności, ani sensu, aby iść do tej spowiedzi. Ubolewam że nad tak (dla mnie oczywistymi rzeczami) nie możemy debatować jednym głosem. Szczerze mówiąc nie przekonuje mnie to co napisałaś bo tutaj nie było żadnego wielkiego życiowego dylematu, lub inaczej - nie powinno być. Co to za poświęcenie? Ona chciała aby poszedł, a on poszedł bo ona chciała... dla mnie to niepojęte aby robić coś zupełnie poza celami. Iśc do spowiedzi w zupełnie innym celu niż się do niej chodzi, podobnie nakłaniać kogoś do tego co duchowo przynosi więcej szkód niż pożytku. Czy było to liczenie na jakieś nagłe nawrócenie? A może jako zwieńczenie przygotowań, które od początku w taiej formie sensu nie miały? Można docenić poświęcenie, pomimo że jego efekty od początku nie mogły być na plus, tylko na minus. Sorry, ale właśnie przez takie rzeczy Kościół się rozmiękcza, bo chodzi do niego mnóstwo ludzi którzy nie powini tam być. Nigdy nie zrozumiem jak można iśc do Kościoła wbrew sobie, a potem na to narzekać.
|
Śr sie 13, 2008 14:40 |
|
 |
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
Wist, no masz trochę racji, ale jednak zrobił to z miłości, tak mi się przynajmniej wydaje. Dziewczyna... nie wiem, ale nie sądzę by dla samego tylko kaprysu chciała aby ich ślub miał do końca tradycyjny charakter (mogła nie nalegać, mogli się zgodzić na np. ślub w którym jedna strona występowałaby jako niewierząca - bo chyba takie śluby są możliwe)... zdecydowali się na tą najbardziej klasyczną formę (widocznie były jakieś powody, wydaje mi się że istotne) która z kolei niesie ze sobą pewne wymagania. Jedni (katolicy do końca zgodni z nauką swojego kościoła) przyjmują je w pełni, rutynowo niemalże i bez narzekania, dla innych jest to rodzaj ciezkiego poświęcenia.
A już zupełnie inna sprawa to to, że i wierzący, niewiadomo jak dobry w swej wierze katolik - czasem chodzi do spowiedzi - bo czasem względem swojej wiary grzeszy - często stety niestety są to grzechy dot. sfery seksualnej... Większość spowiedników jakoś daje radę w sposób rozsądny do tego podejść, ale nie powiesz mi, że niemożliwe jest by spowiednik potraktował penitenta w sposób niewłaściwy (osobiście znam jeden przykład nazwania szmatą) i że ów penitent nie ma wtedy prawa poskarżyć się w jakikolwiek sposób, czy wyrazić swojego niezadowolenia z formy spowiedzi.
A wypytywnie? Czy to już nadużycie? Czy ja wiem...? Skoro formuła spowiedzi zasadniczo jest taka, ze to penitent ma przyjść ze swoimi grzechami, spisanymi w pamięci, zdecydowany je wyznać, to znaczy że na tym etapie procedury w konfesjonale następuje monolog... (dobra, można uzupełnić odpowiadając na pytanie zdezorientowanego spowiednika, jesli naprawdę się coś powiedziało w sposób tak niezrozumiały że nie miał szansy sie domyślic o co chodzi, ale zasadniczo mówi się przecież jasno i o konkretach). Nie wyobrażam sobie żeby mi spowiednik zadawał pytania typu:
- "Masz jeszcze jakieś grzechy?"
- "Nie"
- "Na pewno jeszcze coś"
- "Nie, więcej nie pamiętam"
- "A szóste przykazanie? Nic nie powiedziałaś"
- "A do szóstego nie mam komentarza, no chyba że mam wliczać stronę porno która kiedyś mi się otworzyła w okienku pop-up (ksiądz w ogóle wie co to pop-up?), ale nie przeglądałam, to była sekunda, nie widzę w tym grzechu"
- "A do kościoła zawsze chodziłaś?"
- "Jak nie mówiłam, że nie chodziłam, to chyba istnieje logiczne domniemanie że chodziłam zawsze wtedy kiedy nakazane, nie?"
- "A może zdarzyło Ci się przypadkiem kogoś zabić?"
- "Nie."
- "A może jednak?"
- "Nie."
- "A może próbowałaś, ale Ci się nie udało?"
- "Hmm, nie"
- "Ale na pewno myślałaś o tym!"
- "Jeśli mam być szczera, w tej chwili mam takie myśli"
Śmieję się, ale naprawdę to nie mam tyle cierpliwości chyba w połowie takiego dialogu już bym nie wytrzymała i by mnie krew żylna i tętnicza zalała  Spowiedź przecież jest też oparta o wolę człowieka - przychodzi z tymi grzechami, takimi a takimi, żeby je wyznać póki pamięta i jakie pamięta i które samo sumienie mu za grzechy uznało, a tu jest przepytywany jeszcze w międzyczasie 
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
Śr sie 13, 2008 14:57 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|