|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 13 ] |
|
Częściowa odmowa zaakceptowania nauczania zwyczajnego KRK
Autor |
Wiadomość |
bsd_daemon
Dołączył(a): Pn lut 25, 2008 16:15 Posty: 3
|
 Częściowa odmowa zaakceptowania nauczania zwyczajnego KRK
Witam,
Pragnę zapytać, czy jest możliwe przystąpienie do sakramentu pojednania i otrzymanie rozgrzeszenia w ważny sposób udzielonego w obliczu choćby tylko nieznacznej rozbieżności między głosem własnego sumienia a nauczaniem Kościoła Katolickiego. Jestem praktykującym katolikiem, regularnie uczęszczającym na niedzielne Msze św., któremu należyta pokora nie pozwala na beztroskie, selektywne odrzucanie elementów doktryny Kościoła w imię opacznie pojętej wolności sumienia, z tytułu trudności towarzyszących próbom jej zrozumienia (które są zupełnie naturalną i nieuchronną konsekwencją stałego konfrontowania ze sobą nowych, wykluczających się wzajemnie stanowisk filozoficzno-teologicznych z racji wybranego kierunku studiów - choć zdecydowanie wolę pomodlić się do Ducha św. o łaskę zrozumienia anieżeli rozpocząć regularne publikowanie artykułów w serwisie Racjonalista.pl) ![Uśmiech krzywy ;]](./images/smilies/icon_krzywy.gif) bądź też ze stricte egoistycznych pobudek. Niemniej jednak, mimo jak najlepszej woli i intensywnego wysiłku intelektualnego, w żaden sposób nie jestem w stanie zaakceptować niektórych dyrektyw kościelnych związanych z oficjalną wykładnią szóstego przykazania - w szczególności chciałbym nadmienić tutaj o uporczywym forsowaniu tak zwanego "naturalnego planowania rodziny", które w świetle współczesnych osiągnięć nauk medycznych jawi mi się jako rodzaj nader szkodliwego, anachronicznego barbarzyństwa (jednakże dalsze rozwijanie argumentacji w obrębie niniejszego wątku wydaje się bezcelowe i nie rzutuje w sposób fundamentalny na kształt poruszanego przeze mnie problemu). Jednocześnie zaś muszę stanowczo podkreślić, że mój światopogląd najprecyzyjniej odzwierciedla predykat "katolicki integrysta", jestem bowiem daleki od bezrefleksyjnego, naiwnego progresizmu. Czy wobec powyższego wolno mi jeszcze przystępować do sakramentu pokuty bez jednoczesnego uchybienia - choćby implicite - pięciu warunkom dobrej spowiedzi?
Pozdrawiam,
bsd_daemon [wbrew pozorom nie jest to pseudonim 'satanistyczny' - niewtajemniczonych odsyłam na stronę systemu operacyjnego FreeBSD]
|
Pn lut 25, 2008 18:20 |
|
|
|
 |
hitman
Dołączył(a): Wt sty 29, 2008 9:47 Posty: 866
|
Ryzykujesz to, że pewien grzech nie zostanie Ci odpuszczony w imię zgodności postępowania z sumieniem. Zatem ryzyko jest duże. W zależności od tego jak głęboko doświadczasz skutków grzechu, może Cię to ruszać lub nie. Mnie rusza. Sam nie wszystko rozumiem w nauczaniu Kościoła, ale nie widzę sensu nie wyznać danego grzechu na spowiedzi jeśli takowy popełniam nawet jeśli sam nie rozumiem co w nim jest złego i grzesznego. No bo jeśli Kościół ma rację to zostanę rozgrzeszony a jeśli nie to najwyżej wyznam coś, co nie jest grzechem, więc nic złego się nie stanie. Stąd moja rada: bądź mądry i wyznaj grzech nawet jeśli sam w sumieniu go nie uznajesz za grzech. Jeśli to rzeczywiście grzech to dostaniesz rozgrzeszenie a jeśli nie to Jezus się nie obrazi, że to wyznałeś. W końcu co Ci szkodzi?
|
Pn lut 25, 2008 22:16 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Hitman ale czy wyznając grzech którego nie uważamy za grzech czy można wtedy mówić o żalu za grzech i obietnicy poprawy?
|
Pn lut 25, 2008 22:21 |
|
|
|
 |
hitman
Dołączył(a): Wt sty 29, 2008 9:47 Posty: 866
|
kacperek napisał(a): Hitman ale czy wyznając grzech którego nie uważamy za grzech czy można wtedy mówić o żalu za grzech i obietnicy poprawy?
Nie wiem. Trudne pytanie. Sam nie wiem jak na to odpowiedzieć.
|
Pn lut 25, 2008 22:35 |
|
 |
hitman
Dołączył(a): Wt sty 29, 2008 9:47 Posty: 866
|
Teraz wpadła mi taka myśl:
skoro już czepiamy się szczegółów: czy musi być żal za wszystkie grzechy? Może być żal za inne a ten można wymienić bez bitej śmietany ani wisienki 
|
Pn lut 25, 2008 22:40 |
|
|
|
 |
bsd_daemon
Dołączył(a): Pn lut 25, 2008 16:15 Posty: 3
|
Dziękuję Wam serdecznie za otrzymane odpowiedzi i zachęcam do dalszego kontynuowania dyskusji. Jeśli nie tylko ja nie pojmuję co poniektórych nakazów kościelnych, lecz niemal powszechnie (i bynajmniej nie tylko wśród relatywistów moralnych) uchodzą one za brzemienne w fatalne (a niekiedy wręcz tragiczne) skutki, to jak mógłbym żałować ich nieprzestrzegania, bądź w sposób czynny, bądź też w sposób bierny? Czy doprawdy mam spowiadać się z tego, iż nie godzę się na gwałtowne rozprzestrzenianie się epidemii groźnych chorób przenoszonych drogą płciową, zwłaszcza w krajach rozwijających się? A jeśli jakiś małolat decyduje się przedwcześnie na inicjację seksualną, to miałbym gorzko zapłakać w konfesjonale z tej racji, iż był na tyle rozsądny, by zastosować właściwe środki antykoncepcyjne i tym samym uchronić swą partnerkę przed niechcianą ciążą? Owszem, w tym przypadku nie byłaby to moja decyzja, lecz - zakładając, iż zna mnie i chciałby zasięgnąć u mnie rady - protestując zawczasu przeciwko jego "grzechowi" zostałbym obciążony głęboką winą moralną na wypadek niefortunnego finału interakcji tych dwojga. Moja odpowiedzialność nieznacznie tylko zmalałaby w sytuacji, gdybym publicznie opowiadał się za owymi "naturalnymi metodami planowania rodziny" - wprowadzałbym bowiem młodych ludzi w poważny błąd, jakkolwiek zaś by nie wartościować stosunków płciowych dokonujących się poza kontekstem małżeństwa, są one powszechnie praktykowane i w związku z tym (jeśli uznamy je za coś z istoty swej złego) nie wolno zaniechać działań potencjalnie uchylających wielokrotnie potężniejsze, tym razem już na sto procent rzeczywiste i obiektywne zło, którego występowanie nie byłoby już przez jakąkolwiek osobę wierzącą uznawane za problematyczne.
|
Pn lut 25, 2008 23:38 |
|
 |
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
Gdzieś kiedyś wyczytałem, że jeśli nie żałujemy za jakiś grzech (brak wyrzutów sumienia itd), to mimo wszystko powinniśmy wyznać go przy spowiedzi, a żalem byłby brak żalu. Czyli taka postawa pokory ("Boże, żałuję, że tego nie rozumiem, choć bardzo się staram").
Twój post, bsd_daemon, może już świadczyć o takim żalu, ale niekoniecznie, bo może też świadczyć o chęci usprawiedliwienia się. Zależy tylko, czy chcesz to zrozumieć, czy uwazasz, że już to rozumiesz.
Pozdrawiam.
_________________ arcarc
|
Wt lut 26, 2008 10:38 |
|
 |
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
I jeszcze coś.
bsd_daemon napisał(a): Czy doprawdy mam spowiadać się z tego, iż nie godzę się na gwałtowne rozprzestrzenianie się epidemii groźnych chorób przenoszonych drogą płciową, zwłaszcza w krajach rozwijających się? A kto się godzi? bsd_daemon napisał(a): A jeśli jakiś małolat decyduje się przedwcześnie na inicjację seksualną, to miałbym gorzko zapłakać w konfesjonale z tej racji, iż był na tyle rozsądny, by zastosować właściwe środki antykoncepcyjne i tym samym uchronić swą partnerkę przed niechcianą ciążą?
Myślisz, że małolat, który decyduje się złamać szóste przykazanie (seks przedmałżeński) będzie nagle przestrzegał reszty zasad i z wielką pobożnością nie zakupi prezerwatywy (która, jak wiadomo, niespecjalnie jest skuteczna), bo to grzech?
Nie przesadzajmy.
_________________ arcarc
|
Wt lut 26, 2008 10:48 |
|
 |
szumi
Moderator
Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22 Posty: 5619
|
bsd_daemon, ale o co Ci chodzi w ogóle? Bo to że nie akceptujesz jako czegoś dobrego NPR nie jest niczym złym. Ale czy to oznacza że stosujesz antykoncepcję? Nic o takich praktykach nie wspomniałeś, więc domyślam się że nie ma tego. A zatem po prostu- nie stosujesz NPR bo nie uważasz tego za słuszne rozwiązanie i otwierasz się w pełni na płodność daną od Pana. Wszystko jest w porządku 
_________________ Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)
|
Wt lut 26, 2008 14:44 |
|
 |
0bcy_astronom
Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40 Posty: 2603
|
bsd_daemon napisał(a): A jeśli jakiś małolat decyduje się przedwcześnie na inicjację seksualną, to miałbym gorzko zapłakać w konfesjonale z tej racji, iż był na tyle rozsądny, by zastosować właściwe środki antykoncepcyjne i tym samym uchronić swą partnerkę przed niechcianą ciążą?
Myślę, iż nie muszą żałować za to, że współżyli z sobą bo tego chcieli a raczej powinni żałować tego, iż w ten sposób "zranili" Boga.
A ja Ci powiem, że też wszystkiego nie rozumiem, ale stosuje się tych zasad i mi dobrze. I tak jest ze wszystkim.
NP.
Wiem dlaczego całka z X^0=x
wiem dlaczego całka z X^3=(1/3)X^4
wiem dlaczego całka z x^-2=-1/x
Ale za cholerę nie rozumiem dlaczego całka z x^-1=logarytm naturalny.
Jednak zakładam, że tak jest mimo, że tego kompletnie nie rozumiem to żyje z tym i dochodzę do właściwych rozwiązań.
Tak samo jest z wiarą.
Nie wszystko rozumiemy, ale załóżmy, że to co mówią Ci z góry jest prawdziwe, oni to rozumieją i lepiej ich słuchajmy.
Pozdrawiam.
_________________ I pomyśleć, że na początku był tylko chaos... i komu to przeszkadzało?...
Tomasz Olbratowski.
|
Wt lut 26, 2008 16:56 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Grzechy przeciw VI przykazaniu ( bo o tym wspominałeś mówiąc o braku akceptacji nauczania KK) mają ze swej natury materię ciężką. Zatem we własnym sumieniu katolik nie może uznać ich za brak winy, jeśli Kościół tę winę potwierdza i zalicza do grzechów ciężkich. Prawidłowo uformowane sumienie nie może orzekać przeciw nauce KK. Jeśli tak orzeka, tkwi w błędzie. Jako katolicy mamy obowiązek prawidłowo kształtować nasze sumienia. Dlatego antykoncepcja zawsze będzie grzechem ciężkim, gdy stosujemy ją dobrowolnie i w pełni świadomie.
Na marginesie: NPR ma swoje plusy i minusy, ale nie jest żadnym anachronizmem. Niektóre met. tzw. naturalne mają bardzo wysoki wskaźnik skuteczności (np. metoda objawowo-termiczna - wskaźnik pearla poniżej 1. Dane wg światowej Organizacji Zdrowia.)
Ja tę skuteczność po wieloletnim stosowaniu mogę tylko potwierdzić.
pzd.
|
Pt mar 14, 2008 18:11 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
 Re: Częściowa odmowa zaakceptowania nauczania zwyczajnego KR
bsd_daemon napisał(a): Witam,
(..)nie jestem w stanie zaakceptować niektórych dyrektyw kościelnych związanych z oficjalną wykładnią szóstego przykazania - w szczególności chciałbym nadmienić tutaj o uporczywym forsowaniu tak zwanego "naturalnego planowania rodziny", które w świetle współczesnych osiągnięć nauk medycznych jawi mi się jako rodzaj nader szkodliwego, anachronicznego barbarzyństwa (..)
Jeszcze jedno, jeśli wolno zapytać... proszę doprecyzuj, co jest takim osiągnięciem nauk medycznych, co jednocześnie stawia nowoczesne metody NPR (bo chyba nie myślimy tu o kalendarzyku) jako "nader szkodliwe anachroniczne barbarzyństwo"?
|
Pt mar 14, 2008 21:08 |
|
 |
Mieszek
Dołączył(a): Wt lut 22, 2005 23:45 Posty: 3638
|
Bsd_daemon Cytuj: bsd_daemon [wbrew pozorom nie jest to pseudonim 'satanistyczny' - niewtajemniczonych odsyłam na stronę systemu operacyjnego FreeBSD]
I tu leży właśnie problem twój.
Nie przyglądasz się treści i intencji ani nawet zamysłom osób które coś wprowadzają w życie. Można mieć taki nick, można też rozważać czy KK jest oszustwem, ale nie wolno skoro tylko widzi się, że jest coś dobrego tego niszczyć. Lub inaczej nie wolno propagować zła, jeśli widzi się je ukryte w czymś.
Balansujemy w życiu na granicy tylko dlatego, ze ulegamy wpływom konkretnych osób. I ich eksplozji konkretnych myśli , czynów.
Tak samo twój nick nie oznacza demona, ale osoby które współtworzyły uwolnione oprogramowanie lub inne systemy z zamkniętymi kodami mogły swoje trzy grosze niekoniecznie dobre dorzucić. Problem w tym na ile pozwolono im ingerować w jakąś inicjatywę. I czy nawet osoby zakładające ją [pomysłodawcy], aby nie mieli burzliwych intencji.
Całe nasze życie to walka cywilizacji, walka religijna, walka gospodarcza, walka o duchowa lub materialistycznie pojmowana supremację.
To, że odrzucasz część nauk KK, to nie przypadek. To wynik pociągnięcia ciebie w jedną z walczących ze sobą stron konfliktowych. Nie można być jak pisał Koneczny cywilizowanym na dwa sposoby. Taki człowiek będzie przeżywał wewnętrzne rozterki, aż upadnie, albo pochłonie go jedna ze stron całkowicie. Czyli nie masz wyboru. Jeśli chcesz być katolikiem musisz przyjąć wszystko co jest uważane przez Matkę - Kościół za moralne. Inaczej będziesz coraz bardziej oddalać się od Kościoła. To zwykła i prosta konsekwencja. Następuje aut pojęć. Niespójne pojęcia się wykluczają. Stan anormalny nie może długo trwać. Kończy sie tym co wyżej napisałem, a krótko mówiąc realnie jak widzimy w naszym życiu, w dalszej konsekwencji chorobami psychicznymi.
I to dotyczy każdej cywilizacji. Mieszanki pojęć są niebezpieczne.
Jeżeli religia nasza vel wiara zakłada, iż powinniśmy patrzeć na każda rzecz która tylko widzimy poprzez naszą etykę [co ty świadomie lub nie właśnie robisz, bo rozważasz problem który się pojawił], to nie możemy na przykład żyć jak inni żyją wyłączając etykę w pewnych momentach życia, nie stosując jej. Co przejawia się przeważnie powiedzeniem "cel uświęca środki". Jest to i chodzi przeważnie tutaj o wpływ niemiecki na politykę gdzie odrzucają etykę w polityce i panuje u nich zasada, że polityk ma być skuteczny a nie etyczny... To tylko mały przykład. A takich kwiatków jest o wiele więcej.
Z cała pewnością jednym z nich jest odrzucenie nauki KK poprzez uleganie prądom dzisiejszej mody na "wolne związki". Ten problem bynajmniej nie jest nowy, lecz stary jak świat. Biblia opisuje jak to było w cywilizacji babilońskiej pismami Żydów. A konkretnie posiłkuje się opisem wprost pochodzącym z cywilizacji żydowskiej.
Podobne problemy seksualne. I nie tylko wtedy, bo i słynny król Dawid jakbyśmy określili dzisiejszymi słowami był biseksualista.
To w jaki sposób żyjemy wpływa na to do jakiej nie tylko religii, ale nawet cywilizacji się zaliczamy. Czyli jaką metodę ustroju życia zbiorowego przyjmiemy. I tak gdy ktoś ciągnie w poligamie nie może jednocześnie uważać monogamii za coś doskonałego. Jak ktoś uważa, że dusza ma rządzić ciałem a nie ciało duszą to nie może oba te zdania podzielać jednocześnie. Jeżeli uważamy, ze z rabunku jest żyć niegodnie, to nie możemy wysyłać na wojnę żołnierzy po to by rabować czyjaś gospodarkę. I tu dodam, że mamy szczytniejsze cele niż "prestige", ale daleko więcej sięgamy w stronę budowy na ziemiach spacyfikowanych metody życia zbiorowego zgodnie z naszą cywilizacja, narzucając jednocześnie poglądy etyczne. Tak nie robią wszystkie cywilizacje. Nie żądają tak wiele. Przeważnie zatrzymują sie na łupieniu i prestiżu. Nas wojna wiele więcej kosztuje, bo używamy wojsk do budowy! infrastruktury gospodarczej! Mało tego zakładane są biskupstwa i następuje ewangelizacja.
Rozpisałem się? Nie.
Aby zrozumieć twój problem potrzeba o wiele, więcej niż iść do spowiedzi i powiedzieć żałuję. Nawet o wiele, więcej niż przymuszenie siebie do zasad które nam nie pasują. O wiele więcej..
Nie wystarcza, ze chcemy należeć tego życia zbiorowego. Mamy podołać nie tylko etyce, ale jednocześnie kształcić się i ciągnąc nasz wózek pod górkę wraz z etyka!
Czyli "ora et labora". To ciągle słowa na czasie.
. Zakładanie związków niesakramentalnych nie wykracza poza granicę naszej cywilizacji, ale poza granicę religijna w naszej cywilizacji. Jeśli chcesz jak piszesz być katolikiem, to nie możesz żyć po pogańsku lub ateistycznemu. Choć i np protestantyzm zawiera się [zdaniem Konecznego- nie moim] w tej cywilizacji i rozluźnia więzy z KK [moralne szczególnie] i pozwala z tego co wiem, na frywolność w łóżku. Zauważyć można pewien fenomen. Im bardziej ludzie chcą iść z "duchem postępu" [tak zwanego  ] tym szybciej opuszczają katolicyzm dla protestantyzmu. I wpadają w różne jego formy pastorskie ocierające się już nie o sekciarstwo czy herezję, ale zwykłe zboczenie. Brak religii, czyli ateizm łaciński ukierunkowywuje się w stronę aktu państwowego lub przynajmniej ogłoszenia publicznego związku dwóch osób.
Raczej nie ma u nas możliwości na to, by ktoś mógł "uprawiać seks" i myśleć o tym spokojnie, że należy jeszcze do kręgu naszej kultury polskiej i cywilizacji łacińskiej. Tak się zrewidowały poglądy w ciągu wieków, że powszechnie uważane jest uprawianie seksu za złe, a szukanie poprzez łóżko partnera życiowego za dopuszczalne pomyłki. Bynajmniej o takich osobach światlejsi mówią, że są głupi. Stąd pewno stare obyczaje swatania oraz kojarzenie dynastyczne. Jakoś przeżywamy bardzo trudno okres wyklarowania się jakiegoś konkretnego stanowiska poza monarchią. Widocznie wpływy na życie społeczne i zazębianie sie całego tego żywotnego układu społecznego jest dość ścisłe i wrażliwe na zmiany. już samo mówienie i pisanie wywołuje burze nie mniejsza niż narobienie komuś na wycieraczkę...
Konkludując, bo pewnie chcesz w końcu wiedzieć jakie moje jest zdanie?
Ponieważ nie widzę tego w jaki cudowny sposób poza klonowaniem i probówkami mogliby się ateiści, poganie dziś rozmnażać lub kiedyś przed 2 tysiącami lat poganie i niewierzący niegdysiejsi. Dopuszczam współegzystencję w naszym życiu zbiorowym małżeństw niesakramentalnych. Lecz gdy chodzi o katolików, to uważam ich w takim wypadku za... co najmniej niekonsekwentnych [ by nie obrazić inszymi słowami użytkowniczych uszu].
Ponadto wszelkie fizyczne zbliżenia jakich nie dopuszcza KK akceptuję, bo odpowiada mi wytłumaczenie logiczne posiłkowane doświadczeniem nie tylko katolickim, ale i pogańskim, ateistycznym o złych skutkach takich posunięć. Można nawet zapewne i nie tylko w moim otoczeniu, ale i w twoim, palcem pokazać konkretne osoby żyjące w zgodzie z tymi proponowanymi przez antypolskie media zasadami amoralnymi. A być może i nawet w twojej rodzinie znajdują sie rozkładające pożycie małżeńskie osoby, bo ktoś im naopowiadał, iż nie tylko przed sakramentem, ale i po można sobie robić co się chce.No, bo w sumie kto temu zaprzeczy, że nie można...
_________________ Niech żyje cywilizacja łacińska !!!
więc śpiewaj duszo ma... BÓG JEST MIŁOŚCIĄ...
|
So mar 15, 2008 3:56 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 13 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|