Robiłem rachunek sumienia........ nie pamietałem wtedy o jezdzie samochodem, ze czasami zdarzalo mi się pojechać 10-30 km/h szybciej, gdy droga byla pusta (jak pojawialo sie jakieś zagrozenie - pieszy/zakret/samochód zna przeciwka - od razu zwalniałem),

Dopiero w drodze do kosciola coś mnie tkneło, ale... oddaliłem myslami tę kwestię, chyba uznałem, ze nie ma tu grzechu ciężkiego, bo staram sie jezdzic ostroznie, nawet za ostroznie i szczerze powiedziawszy boje sie jezdzic w godzinach szczytu po zatłoczonym miescie. Jedynie poruszam sie troche za miastem. Jezdze samochodem bardzo sporadycznie.
Jaka juz napisałem myśl chyba oddaliłem, albo tez z tego przejęcia przed spowiedzią wyleciała mi z głowy, bo wtrącić tę kwestie gdzies w ułożoną liste grzechów - bylo ich duzo - mialem je wynotowane na karteczce.

I co? Nastepnego dnia uswiadomilem sobie, ze chyba powinienem o tym wspomniec w konfesjonale. Ale teraz pytanie:
1) czy spowiedz jest ważna, nawet jesli mialem jakas tam "chwile wczesniej" swiadomość, że mogł to być grzech?
2) czy takie sporadyczne przekroczenie prędkości na miare bezpiecznym odcinku drogi jest już grzechem ciężkim?

Dziękuję.

Nikt się nie kwapi z odpowiedzią, więc może ja . Wejdź tutaj http://zapytaj.wiara.pl/, wpisz w szukajkę np. prędkość i coś tam wyskoczy. Znajdziesz też wiele odpowiedzi na inne pytania.
A co do przekraczania prędkości, to chyba mamy ten sam problem.
Pozdrawiam.