Dla mnie największym przeżyciem była próba pierwszej spowiedzi , kiedy ksiądz poprosił, żebym się bardziej nachyliła. Posłuchałam ( jeszcze byłam grzeczną owieczką) i po chwili padłam na twarz razem z przenośnym konfesjonałem ( dosłownie )
I komuni niestety nie przeżyłam tak, jak powinnam. Nie rozumiałam, jak dużo daje mi Jezus .Wtedy bardziej interesowały mnie prezenty.
Do komuni wszyscy szliśmy w jednakowych albach, ale już drugiego dnia stroje były dowolne.
Prawdziwym przeżyciem była dla komunia po 2 latach przerwy. A także czas przed nią, kiedy nie potrafiłam się powstrzymać od płaczu widząc, jak inni przyjmują Jezusa. Wtedy zrozumiałam, co tracę.
Dzisiaj chyba niewiele się zmieniło. Rok temu zostałam chrzestną. Kiedy dzieliłam się swoją radością ze znajomymi , współczuli mi, że teraz będę miała spore wydatki i już powinnam odkładać na komunię, bo jak dziecko nie dostanie roweru lub komputera, to będzie gorsze od równieśników i mu wstyd zrobię
Wygląda na to, że jestem złą chrzestną. Miłosz ma 2 latka, komunia za 6 lat, a ja mu wciąż nie założyłam specjalnego konta.