Odkładany do ostatniej chwili, spychany w kąt - sakrament napawający wiele osób większym lękiem, niż spowiedź.
Strach będący wynikiem tradycji wzywania kapłana przed śmiercią. Często nazywany - wobec praktyki odwlekania przyjęcia go całkiem słusznie- ostatnim namaszczeniem.
W rzeczywistości , daleko mu do ostatniego. Nawet na liście sakramentów nie zajmuje ostatniego miejsca
Namaszczenie chorych jest sakramentem , który można przyjąć kilkakrotnie. Jego rolą jest nie tylko przygotowanie chorego na spotkanie z Jezusem, ale również- uzdrowienie ciała. Nie zawsze ktoś odzyskuje zdrowie , jednak błędem jest zamykaie się na ten dar.
Piękną lekcję umierania dał nam Jan Paweł II, samemu przed śmiercią przyjmując sakrament namaszczenia chorych.
Byłam raz na mszy z modlitwą za chorych. Nie podejrzewałam niczego szczególnego. Fakt, że do kościoła przyszli prawie sami starsi ludzie ( młodsza byłam tylko ja i druga dziewczyna) , też jeszcze nie wzbudził mojego zdziwienia - najwyżej ilość osób obecnych w dniu powszednim na Eucharystii. Dopiero, kiedy kapłan powiedział, że podczas Mszy będzie udzielany sakrament namaszczenia chorych, poczułam się .. nie na miejscu....
..... ksiądz najwidoczniej myślał tak samo, jak ja - bo zanim rozpoczął udzielanie sakramentu namaszczenia , wyjaśnił, że sakrament ten mogą przyjmować osoby starsze i chore.... niby normalne wyjaśnienie .. tyle tylko, że udzielając go, celebrans podszedł do mnie
-mimo, iż byłam w połowie kościoła. Dałam znak, że rozumiem aluzję , ale pomyślałam, że o ile nie spełniam pierwszego warunku, nikt nie stwierdzi, czy przypadkiem nie jestem chora ....
To drugi stereotyp- udzielanie sakramentu namaszczenia jest wiązane z ludźmi w podeszłym wieku.
Skąd się to bierze ? Jakie są źródła lęku przed przyjęciem tego sakramentu? Dlaczego sakrament namaszczenia chorych stanowi temat tabu , o którym nawet rozmawiać nie wypada