Spowiedź - przkleństwa - bardzo proszę o pomoc
Witam! Mam problem który mnie nurtuje. Otóż może dodam na początku że nie wiem, czy wyolbrzymiam sytuacje czy cierpię po prostu na nadwrażliwe sumienie - chociaż wcale bym się nie zdziwiła jeżeli by tak było że przejmuję się "na zapas".
Ale do rzeczy. W dniu wczorajszym byłam u spowiedzi, bardzo cieszyłam się z tego faktu i moje postanowienie poprawy było na prawdę sile. Otóż jednym z grzechów było to że przeklinam. O ile wiem, że jeszcze nie raz zdarzy mi się przeklnąć (szczególnie w pracy) to baaardzo się pilnowałam żeby nie przeklinać a już na pewno nie kierować przekleństw do konkretnych osób, wtedy wiem że jest to grzech ciężki.
Ale niestety... Musiałam pojechać dzisiaj na zakupy, poświąteczne prezenty. MIałam bardzo mało czasu na zakup prezentu, szybko wjechałam więc do podziemnego parkingu galerii, nerwówka, szczególnie że nie cierpię takich parkingów, boję się tych stromych podjazdów. I jak wyjeżdżałam z parkingu, w przypływie mocnych nerwów (ale nie takich nerwów w sensie gniewu tylko nerwów w sensie strachu, mocnego stresu) przeklęłam na kierowce przede mną, który zatrzymał się na samym szczycie karząc mi się zatrzymać na samym środku naprawdę bardzo stromego podjazdu (jeszcze auto za mną stało). POwiedziałam to naprawdę w przypływie silnych emocji, bez kontroli i już zanim skończyłam mówić to żałowałam. Wiem że może to głupota ale jak już wyjechałam na górę ( z ręcznego, z moooocnym piskiem opon żeby nie stoczyć sie do tyłu
) normalnie z tej całej nerwówki, pędu, presji i pod wpływem tych słów rozpłakałam się. Tak bardzo chciałam się zmienić, nie przeklinać na innych kierowców, nei wyszło.
I teraz nie wiem - jest to grzech ciężki czy nie? Wewnętrznie czuję że nie, nie kontrolowałam tego, zrobiłam to w silnych emocjach, bardzo tego żałowałam ale nie wiem czy mam rację. Proszę o pomoc w tej, być może, błahej sprawie....