
Re: O co chodzi na tym malowidle?
Bardzo interesujący artykuł na ten temat wskazał mi jeden z forumowiczów. Na jego gorącą prośbę, zamieszczam poniżej. Dlaczego ów forumowicz, który prosił mnie o zachowanie anonimowości, sam tego tu nie wkleił? Odpowiedział rozbrajająco szczerze:
Anonimowy katolik forumowy napisał(a):
To by mi zrujnowało PR.
Namawiałem go do zrzucenia płaszcza hipokryzji (po cichu można o "takich rzeczach", ale głośno nie przystoi), ale nie chciał. Trudno.
„Jeśli ktokolwiek doświadczy duchowego pocałunku ust Chrystusa, już zawsze będzie pragnął otrzymywać go ponownie. Będzie się poniżał, by doznać łaski ucałowania jego stóp, aż stanie się godny złożenia pocałunku na jego dłoni” – nauczał święty Bernard z Clairvaux. Ten XII-wieczny mistyk, teolog i reformator zakonu cystersów wskazał inną drogę do raju. Według niego człowiek żyjący w celibacie mógł kochać, ale całą swoją namiętność powinien kierować wyłącznie ku Bogu.
Chociaż św. Bernard przestrzegał przed porównywaniem tej miłości do małżeńskiej, uczucia mistyków szybko zwróciły się w stronę Dziewicy Marii, a mistyczek do Jezusa. Sam zresztą dał przykład ujawniając, że w momentach głębokiej ekstazy, w jaką popadał klęcząc przed figurą Marii, widział jak z jej piersi tryska na niego… strumień mleka.
Opowieść przemówiła do wyobraźni i w klasztorach zaroiło się od mnichów „kontemplujących” piersi Dziewicy. Alanus de Rupe zapoczątkował zwyczaj porównywania ich do rzeczy najbardziej godnych zachwytu – jedna miała np. symbolizować Nowy Testament, druga Stary; jedna miłość do Boga, druga do bliźnich. Francuski kartuz Filip poszedł na całość i nazwał je po prostu „szeroko otwartą drogą do raju”. W dwuznacznych zachwytach pomagały ryciny i obrazy przedstawiające Madonnę z odsłoniętą piersią, prawdziwe arcydzieło tego gatunku – zakazanego ostatecznie w okresie kontrreformacji – stworzył Jean Fouquet.
Mimo że w Ewangeliach nie ma wzmianek na temat wyglądu Matki Jezusa, licytowano się w zachwytach nad jej urodą. Anzelm z Canterbury dowodził, że miała „czarne włosy, ciemne oczy, skórę delikatną o różowobiałym odcieniu”. Bernard z Clairvaux stwierdzał krótko: „była najpiękniejszą z kobiet”. Nic dziwnego, że wzbudzała pożądanie. Mnich Jean de Marie (Jan od Marii) wołał: „Chcę cię posiąść jako moją jedyną. Moją narzeczoną, moją najpiękniejszą. Bądź Panią mojego serca”. Fantazjowano nawet na temat jej łona, zachęcając by „otworzyła je i wydała na świat Zbawiciela”.
Niemiecki religioznawca Joachim Kahl określił te zachowania jako „przejaw infantylnej, pokaleczonej seksualności”. Po nocnych wizjach mnisi budzili się ze śladami „mleka z dziewiczych piersi na swoim ciele”.
Sprawa stała się na tyle poważna, że nocnymi polucjami zajął się sobór w Konstancji (1414–1418). Wśród teologów przeważył pogląd, że niekontrolowana ejakulacja jest zachowaniem naturalnym i korzystnym dla zdrowia. Tak efektywna i traktowana z wyrozumiałością metoda rozładowywania napięcia seksualnego była jednak wyłącznie przywilejem mężczyzn.
Źródła nie podaję gdyż są tam obrazoburcze obrazki, tudzież artykuł o orgazmie ilustrowany niewielkim obrazkiem nagiego popiersia kobiety (co niektórzy mogą uznać za obraźliwe, mimo iż rozmawiamy tu sobie o mleku z piersi Maryji). Można to bez trudu wyguglować (jak ktoś potrafi korzystać z wyszukiwarki).