Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 3:54



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 167 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 12  Następna strona
 bluźniercze Nativity Story 
Autor Wiadomość
Post 
Cytuj:
To wlasnie wielu swietych wzielo sobie za wzor Maryje, i dlatego zycie swietych mozna porownywac do zycia Maryi, a nie na odwrot.


:razz: Pozwól, że zostanę przy swoim porównaniu. (Toja "logika" mnie nie przekonuje- naprawdę, nie ma żadnego problemu w porównywaniu Sokratesa z Platonem, choć ten drugi brał sobie S. za wzór. Porównujemy kogoś do kogoś nie ze względu na JEGO widzimisie, ale w zależności od porzeby wykazania konkretnych różnic czy podobieństw)


Pn gru 11, 2006 18:21
Post 
Oto jakie zyczenia w swieto Maryi Niepokalenej do Matki Boga skierowal Św. Maksymilian Maria Kolbe.


"Życzę Ci, Niepokalana...

O Niepokalana Maryjo, życzę Ci – a wiesz sama, ze z serca – z całego biednego mego serca – życzę Ci wszystkiego, czego sobie sama życzysz; życzę Ci wszystkiego, czego Ci dzisiaj Twój Boski, lecz prawdziwy i nieskończenie Cię kochający Syn Twój Jezus życzy; życzę Ci tego czego Ci Twój Boski Dziewiczy Oblubieniec Duch Święty dzisiaj życzy; życzę Ci, czego Ojciec niebieski, czego cala Trójca Przenajświętsza Tobie życzy.
Cóż Ci wiecej jeszcze, o moja Mamo, o moja cala Nadziejo, mam życzyć?
Życzę Ci tego, na co tylko moje biedne serce przy Twej pomocy się zdobywa, zdobyć się może, lub mogłoby się zdobyć...
Czegóż Ci jeszcze życzyć, o Pani moja, Pani świata, nieba; o Matko samego Boga?
Maleńkie to, drobne, ale Tobie mile, co powiem:
Życzę Ci, byś jak najprędzej, jak najdoskonalej mnie posiadła – a ja Ciebie. Bym był jak najprędzej naprawdę bezgranicznie, bezwarunkowo, całkowicie, nieodwołalnie, wiecznie Twój, a Ty – moja.
I jeszcze Ci życzę, byś tak samo posiadła każde serce bijące na całej kuli ziemskiej, w całym wszechświecie i to jak najprędzej, jak najprędzej, jak najprędzej; byś tak samo posiadła serce wszystkich i każdego z osobna, którzy będą i to już od samego zarania ich życia i - na wieki.


Pn gru 11, 2006 18:44
Post 
Lucyno Droga,
czy to ma jakiś związek z naszymi rozważaniami?

Powiedz mi czy potrafisz porówanć oddanie za kogoś życia ze zgodą na macierzyństwo? Potrafisz?


Pn gru 11, 2006 18:49
Post 
Annariel, nie zapominaj o tym, ze Maryja byla bezgrzeszna dlatego tez zwykli ludzie, grzesznicy daza by byc do niej podobi w swoim dazeniu do swietosci.
By byc tak wiernymi, tak czystymi, tak pokornymi jak Ona.
Maryja, jako wzorzec do nasladowania jest doskonala gdyz Niepokalana.


Pn gru 11, 2006 18:56
Post 
Annariel, to wlasnie milosc do Maryi i do Jej Syna pozwolila sw. Maksymilianowi na taki akt odwagi, jakim bylo oddanie zycia za blizniego.
I nie ma co tu dokonywac porownan, ktore proponujesz.

Warto przypomniec pewne fakty z zycia sw. Maksymiliana.

Haslo sw. Maksymiliana brzmialo
"Zdobyć cały świat dla Chrystusa przez Niepokalaną".

"Kiedy miał 12 lat, objawiła mu się Najświętsza Maryja Panna, trzymająca w rękach dwie korony: białą i czerwoną. Zapytała chłopca, czy je chce otrzymać, a jednocześnie dała mu do zrozumienia, że korona biała oznacza czystość, a czerwona męczeństwo. "Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i znikła". Było to w kościele parafialnym w Pabianicach".


Pn gru 11, 2006 19:13
Post 
Dziękuję serdecznie za częstowanie mnie kolejnymi faktami z życia św. Maxa. Tak się składa, że jest mi dośc dobrze znany. Przykro mi, że nie zauważasz, że twoje uwagi nie wnoszą nic do dyskusji. Moje próby zakończenia tego przez Pw też sie nie powiodły. Dziękuję, że chcesz mnie nawracać, ale nie mogłabyś przez pw?


Pn gru 11, 2006 19:26
Post 
Sw. Maksymilian Maria Kolbe, został wyróżniony przez KK wyniesieniem na ołtarze...jednak nie był on jedynym który oddał życie za bliźniego. Takich jak on było wielu, wielu, kt.órych nie znamy z imienia i nazwiska. Nie każdy z nich robił to w imieniu Niepokalanej...wielu robiło to ze zwykłej ludzkiej miłości, bez nadnaturalnych podtekstów.
Tak więc Kolbe jest godny nasladowania, ale nie był on wyjątkiem i nie był jedynym!!
O innych sie nie wspomina, bo nie byli np. znanymi zakonnikami, księżmi itp. Nie zapominajmy o tym, ze Kościół długo nie potrafił docenić zwykłego szarego człowieka...zawsze jednak doceniał swoich "wyświęconych".
Czemu tu się jednak dziwić, skoro na ołtarze wynosza "wyświęceni" ?
Dopiero JPII to zmienił, oby to nadal było kontynuowane...


Pn gru 11, 2006 19:54
Post 
Annariel napisla
"Powiedz mi czy potrafisz porówanć oddanie za kogoś życia ze zgodą na macierzyństwo?"

W tym momencie nasuwa sie obraz bolejacej Maryi, ktora widzi jak maltretuja jej Syna, ktora widzi jak Jezus cierpi i umiera na krzyzu.
Pewnie sama wolalaby cierpiec i umrzec ale zarowno Maryja jak i Jezus oddaja sie calkowicie woli Boga Ojca. Wiedza doskonale co to cierpienie i ta smierc ma przyniesc swiatu.

I tu musze wkleic fragment objawienia Anny Katarzyny Emmerich, ktory ukazuje wspolcierpienie Maryi z Jezusem.
Fragment jest dlugi, dlatego prosze o wyrozumialosc (jezeli ktos nie ma ochoty, niech nie czyta).


Maryja koło domu Kajfasza

Najświętsza Panna, współ cierpiąc wciąż z Chrystusem, widziała i odczuwała wszystkie Jego męki; wraz też z Nim modliła się wciąż za Jego katów. Ale była przede wszystkim matką, więc macierzyńskie serce Jej wołało ustawicznie do Boga, by nie dopuścił, popełnienia tych grzechów, by raczył odwrócić te męki od jej Najśw. Syna. Zarazem parło Ją nieprzezwyciężone pragnienie być w pobliżu Swego biednego, udręczonego Syna. Właśnie nadszedł Jan, który zaraz po owym strasznym okrzyku: „Winien jest śmierci" wybiegł ze sądu. Ten z całą oględnością zdał Jej sprawę z okropnych mąk, jakie ponosił Jezus, i jako ostatecznie Go winnym śmierci uznano. Wprawdzie Maryja widziała duchem bezmiar tych cierpień, ale gdy teraz otrzymała z ust Jana potwierdzenie tego, nie mogła opanować dłużej Swej tęsknoty i zażądała, by zaprowadzono Ją w pobliże cierpiącego Jezusa; toż pragnienie objawiła Magdalena, odchodząca prawie od zmysłów z boleści, i kilka innych świętych niewiast. Jan, który tylko dlatego odszedł od swego Boskiego Mistrza, by pocieszyć tę, która po Jezusie była mu najbliższą, ofiarował się zaraz z gotowością zaprowadzenia ich. Zasłoniwszy twarze, wyszły w towarzystwie Jana na ulicę, zalaną światłem księżycowym. Magdalena szła obok innych chwiejnym krokiem, załamując ręce. Na ulicy ruch był dość znaczny, bo powracano właśnie z Syjonu od Kajfasza. Skupiona ta gromadka niewiast, wybuchająca od czasu do czasu lamentem, zwracała na siebie uwagę przechodniów. Domyśliwano się, kto to jest, więc wrogowie Jezusa, przechodząc mimo nich, umyślnie ich mijając, lżyli głośno Jezusa, powiększając i odnawiając boleść św. niewiast. Najśw. Panna najwięcej smutkiem strapiona, cierpiała wewnętrznie wraz z Jezusem, ale jak On milczała i ukrywała troskliwie boleść w Swym sercu. Szła teraz cicha, zbolała, podtrzymywana rękoma św. niewiast. Pod jedną z bram śródmieścia, którędy wiodła je droga, napotkały kilku życzliwych, którzy z narzekaniem wracali z sądu do domu. Zbliżywszy się do św. niewiast, poznali Matkę Jezusa, więc zatrzymali się na chwilę, witając ją z serdecznym współczuciem: „O najnieszczęśliwsza Matko! Matko najsmutniejsza! Boleściwa Matko Najświętszego z Izraela!" Wdzięcznym sercem przyjęła Maryja ich współczucie, lecz czas naglił, więc spiesznie poszły niewiasty dalej do celu swej smutnej pielgrzymki.
Idąc tą drogą, zbliżyły się do domu Kajfasza od tyłu, gdzie tylko jeden mur otaczał dom, podczas gdy z przodu przechodziło się przez dwa podwórza. Tu nowa boleść czekała Matkę Jezusa i Jej towarzyszki; musiały przechodzić obok podwyższonego placu, na którym przy świetle pochodni obrabiano pod lekkim namiotem krzyż dla Chrystusa. Wrogowie Jezusa kazali przygotować krzyż dla Niego zaraz po zdradzie Judasza, by w razie pojmania Jezusa, Piłat nie mógł się niczym wymówić od wydania wyroku. Umyślili bowiem zaraz raniutko zawieść mu Pana do osądzenia, nie spodziewając się, że to tak długo się przeciągnie. Krzyże dla obu łotrów mieli już Rzymianie gotowe, a dla Jezusa przygotowywano teraz krzyż z pośpiechem I na to musiała patrzeć Najśw. Panna. Każde uderzenie siekiery raniło Jej macierzyńskie serce, mieczem boleści przenikały Ją przekleństwa i szyderstwa robotników, złych, że muszą z powodu Jezusa pracować w nocy; mimo to modliła się Maryja za tych zaślepionych, którzy wśród przekleństw przygotowywali narzędzie śmierci męczeńskiej Jej Syna, będące zarazem narzędziem ich odkupienia.
Obszedłszy dom w koło, weszły niewiasty z Janem na zewnętrzne podwórze i stanęły w kątku pod bramą drugiego dziedzińca. Najśw. Panna, duszą będąca przy Jezusie, pragnęła i ciałem być bliżej Niego, a wiedziała, że On tam siedzi w więzieniu pod domem i że tylko ta brama oddziela Ją od Niego. Myślała, że może za pośrednictwem Jana otworzą im bramę i puszczą do środka. Wtem otwiera się brama, a z niej wypada przed innymi Piotr z zakrytą głową, płacząc rzewnie i zasłaniając twarz rękoma. Przy świetle księżyca i pochodni poznał zaraz Jana i Najśw. Pannę. Dopiero oto Syn Jej Swym spojrzeniem wzbudził w nim, wyrzuty sumienia, a teraz znów Ona stawała przed nim przypominając mu tym całą jego winę. Ach! Jakże boleśnie przenikały duszę biednego Piotra słowa Maryi: „Szymonie! jak stoi sprawa z Jezusem, Synem Moim?" Czując swą winę, nie mógł znieść Jej wzroku, nie mógł słowa przemówić, tylko odwrócił się, łamiąc ręce. Lecz Maryja najdobrotliwsza podeszła sama ku niemu i zapytała jeszcze raz boleściwie: „Szymonie, synu Kefasa, nic mi nie odpowiadasz?" A Piotr w poczuciu własnej nędzy, widział się niegodnym być w pobliżu Matki Jezusa i rozmawiać z Nią, więc głosem drżącym z bólu i rozpaczy, zawołał: „O Matko, nie mów nawet do mnie! Syn Twój cierpi nadludzkie męki. Nie mów do mnie, bom niegodzien tego! Oni skazali Syna Twego na śmierć, a ja trzykroć podle zaparłem się Go!" Jan jeszcze zbliżył się do niego i chciał z nim pomówić, ale Piotr, odchodząc od siebie ze smutku, wybiegł z dziedzińca i pobiegł za miasto do owej groty na Górze oliwnej, w której były na kamieniu odciski rąk modlącego się Jezusa; tu zaczął gorzko opłakiwać grzech swój. W tej samej grocie pokutował pierwszy nasz rodzic Adam, gdy po raz pierwszy zstąpił z raju na ziemię obciążoną przekleństwem.
Najśw. Panna równie z Jezusem odczuła boleśnie to nowe Jego cierpienie, że zaparł Go się ten sam uczeń, który najpierwszy uznał Go Synem Boga żywego. Usłyszawszy słowa Piotra, osunęła się przy filarze bramy na kamień, na którym zaraz odcisnęły się ślady Jej ręki, czy też nogi. Kamień ten istnieje w tym stanie dotychczas, widziałam go nawet, ale gdzie, nie przypominam już sobie. Wnet podniosła się Najśw. Panna, ujrzawszy, że bramy pozostawiono otwarte, nie spodziewając się już zbytniego natłoku po zamknięciu Jezusa w więzieniu. Na jej żądanie podprowadził Jan Matkę Bożą i niewiasty aż pod więzienie Jezusa. Wiedziała Maryja, że Jezus tam jest i cierpi, i Jezus przeczuwał jej bliskość, ale najwierniejsza ta matka chciała także zmysłami ciała swego słyszeć bolesne westchnienia Syna swego. Usłyszała je rzeczywiście, ale zarazem usłyszała naigrywania otaczających Go siepaczy. Nie mogły tu długo stać niewiasty bez zwrócenia na siebie uwagi. Magdalena nie była w stanie stłumić w sobie gwałtownej boleści; Najśw. Panna nawet w najwyższej boleści umiała zachować w swej świętej postaci umiarkowanie i spokój, biła z Niej nadziemska powaga i godność, ale mimo to Ją niezawodnie poznano, bo uszu Jej dochodziły bolesne dla Niej słowa: „Czy nie jest to Matka Galilejczyka? Jej Syn musi pójść na krzyż; ale zapewne nie przed Paschą, chyba że to już jest jaki ostatni złoczyńca." Wewnętrzną wskazówką kierowana, zwróciła się teraz Maryja do atrium, a za Nią Jej otoczenie. Podeszła do ogniska, przy którym kręciło się jeszcze kilku z pospólstwa. Rozglądnąwszy się po wstrętnym budynku, uprzytomniła Sobie, co się tu działo niedawno. Tu wyznał Jezus, że jest Synem Bożym, tu wołało nań plemię szatańskie: „Winien jest śmierci! Więc boleść owładnęła Nią tak dalece, że podobną była raczej do konającej, niż do żywej. Wnet jednak opamiętała się trochę i dała się prowadzić z powrotem do domu. Pospólstwo nikło i rozstępowało się, jakby olśnione Jej widokiem. Zdawało się, że to duch czysty, nieskalany, przechodzi przez czeluście piekielne.
Wracano tą samą drogą, więc znowu musiała Maryja przechodzić koło tego smutnego dla Niej miejsca, gdzie przygotowywano krzyż dla Jezusa. — Jak sędziowie z osądzeniem Jezusa, tak robotnicy nie mogli sobie dać rady ze sporządzeniem krzyża. Coraz to musieli znosić nowy materiał, bo ten lub ów kawałek popsuł im się lub złamał, aż wreszcie złożyli go z różnorakich kawałków drzewa, jakim miał być ze zrządzenia Bożego. Miałam co do tego różne widzenia, uważałam nawet, jakoby aniołowie przeszkadzali w robocie, dopóki nie wykończono krzyża według woli Bożej; ponieważ jednak nie przypominam sobie tego dokładnie, więc ograniczam się na tym, co już wspomniałam.


Maryja i święte niewiasty idą na Golgotę

Po nieskończenie bolesnym spotkaniu się przed domem Kajfasza ze Swym Boskim Synem, niosącym krzyż, poszła Matka bolejąca do domu Łazarza przy bramie narożnej, odprowadzona przez Jana, Joannę Chusa, Zuzannę i Salome. Tu zastała Magdalenę i Martę w otoczeniu innych świętych niewiast, rozpływające się we łzach i żałości; było i kilkoro dzieci. Nie bawiąc długo, poszły wszystkie razem - a było ich siedemnaście - na nowy obchód drogi krzyżowej. Nie troszcząc się o szyderstwa motłochu, szły poważne, skupione w sobie, samą postawą swą boleściwą nakazując szacunek. Najpierw udały się na forum i tu ucałowały miejsce, gdzie Jezus wziął krzyż na Siebie, Stąd szły dalej przez całą drogę krzyżową, oddając cześć miejscom, uświęconym męką Jezusa. Najświętsza Panna rozpoznawała prawie ślady, zostawione przez stopy Jezusa,: liczyła kroki Jego, pokazywała niewiastom każde uświęcone miejsce; Ona, wskazywała, gdzie się zatrzymać i kiedy iść dalej, a każda drobnostka zapisywała się głęboko w zbolałej jej duszy. Tak to pierwsze, rzewne nabożeństwo Kościoła, zapisało się w kochającym, macierzyńskim sercu Maryi mieczem boleści, przepowiedzianym przez Symeona. Ona wpoiła je w Swe otoczenie, współczujące z Nią, a tak przeszło to nabożeństwo do naszego Kościoła. Święty to dar, przekazany przez Boga sercu Matki, a przez Nią przechodzący z serca do serca Jej dzieci; tak trwa niezmiennie tradycja naszego Kościoła. A jeśli się przy tym widzi to na własne oczy, to dar taki wydaje się tym żywszy i świętszy. Żydzi z dawien dawna mieli zawsze w wielkim poszanowaniu wszystkie miejsca, będące świadkami wydarzeń świętych i bliskich sercu; nie zapominali o żadnym miejscu, uświęconym ważnymi zdarzeniami, stawiali kamienie pamiątkowe, odbywali tam wędrówki i odprawiali modły. Więc, też i pierwsi chrześcijanie -Żydzi nie zapomnieli o drodze, którą przebywał Jezus, niosąc krzyż. Tak powstała święta „Droga Krzyżowa", nie, jako późniejszy wymysł, lecz wynikła, z natury tych ludzi, z wyższej woli Opatrzności, wpojonej w serca swego ludu; powstała z najczulszej miłości macierzyńskiej, jakby pod stopami Jezusa, który pierwszy ją przebywał.
Doszedłszy do domu Weroniki, weszły niewiasty do środka, właśnie bowiem Piłat wracał od bramy z jeźdźcami i 200 pieszymi żołnierzami. Tu pokazała im Weronika cudowną chustę z odbitym obliczem Jezusa, więc znów zaczęły płakać rzewnie na myśl o cierpieniach Jezusa, wielbiąc zarazem Jego miłosierdzie, jakie okazał Swej wiernej przyjaciółce. Wzięły stad dzbanuszek z winem korzennym, którym nie dano było Weronice napoić Jezusa, i zabrawszy ze sobą Weronikę, poszły dalej za miasto aż na Golgotę. Po drodze przyłączali się do nich bogobojniejsi Żydzi; niektórych złych dotychczas nawracał sam widok tych świętych niewiast. Tak powiększał się coraz ten orszak, ciągnący w porządku i rzewnym nabożeństwie przez ulice; liczniejszy był nawet od orszaku, towarzyszącego Jezusowi, nie licząc naturalnie tłumów pospólstwa, które z ciekawości ciągnęło za Jezusem.
Niewypowiedziana boleść dręczyła, najsmętniejszą Matkę Jezusa na tej „Drodze Krzyżowej", przy wstępowaniu na Kalwarię, na widok placu tracenia. Dusza Maryi odczuwała, wszystkie, nawet fizyczne cierpienia Jezusa. Magdalena, rozstrojona, zupełnie, szła chwiejnie jakby rozmarzona boleścią i wtrącana z męki w mękę. To milczała jak głaz, to jęczała głośno, to szła jak martwa, statua, to łamała ręce gwałtownie, z narzekania wpadała nagle w groźby wieszcze. Wciąż musiano ją podpierać, ochraniać, uspokajać i kryć przed, ciekawym wzrokiem obcych.
Niewiasty weszły na Kalwarię od dostępniejszej strony zachodniej, i tu podzieliwszy się na trzy grupy, stanęły w trzech różnych miejscach. Tuż przy wale, otaczającym plac stracenia, stanęła Maryja, Jej siostrzenica Maria Kleofasowa, Salonie i Jan. Dalej, w pewnym odstępie, stanęły wkoło Magdaleny, nie mogącej się uspokoić, Marta, Maria Helego, Weronika, Joanna Chusa, Zuzanna i Maria, matka Marka. Za nimi znów w tyle stało siedem innych niewiast. W przerwach, oddzielających niewiasty, stanęli bogobojni ludzie, którzy przyszli z nimi. Ci teraz otrzymywali łączność między nimi i udzielali im wiadomości o różnych spostrzeżonych szczegółach. Konni Faryzeusze stali gromadkami wkoło wału w różnych punktach; pięciu wejść na plac strzegli rzymscy żołnierze.
Co za widok bolesny przedstawiał się oczom Maryi! Oto, miała przed Sobą plac męczeńskiej śmierci Jezusa, pagórek, na którym miał stać krzyż. Oto leżał straszny ten krzyż na ziemi, widać było młotki, powrozy i wielkie gwoździe. A wśród tych przyborów katowskich krzątali się oprawcy jak pijani, klnąc i lżąc Jej Syna. Krzyże dla łotrów jeszcze bez ramion poprzecznych stały już wbite w ziemię. Widać w nich było rzędem powbijane kołki, mające służyć do dostania się na wierzch. Nieobecność Jezusa powiększała i przedłużała boleść Matki Jego. Wiedziała, że żyje jeszcze, więc tak gorąco pragnęła Go widzieć, że aż drżała na całym ciele. A miała Go wkrótce zobaczyć w niewypowiedzianej męce i udręczeniu".


Pn gru 11, 2006 20:02
Post 
Już bez przeczytania mogę stwierdzić, że nie znajduję płaszczyzny porównania. Maryja nie cierpiała z wyboru, tak jak z własnego wyboru poszedł na śmierć Maksymilian. Jej wyborem było jedynie przyjęcie macierzyństwa.
Nie mylmy dwóch rzeczy.


Pn gru 11, 2006 20:06
Post 
Lucyno

Prosze nie osmieszaj się przed nasza odłączona siostrą bajkami bł. Emmerich. Które nie sa i nie beda oficjalna wykładnia Kościołą.
Tak wogóle to nie sa jej "objawienia" tylko poetyckie pisma jej "sekretarza" Klemensa Brentano.

Nie rób więc obciachu w dyskusji z niekatolikiem, powołując się na cos takiego...bo to nawet dla katolików jest mało wiarygodne, a co dopiero dla protestantów!!


Pn gru 11, 2006 20:17
Post 
Annariel, choc w to nie wierzysz, Maryja cierpi "z wyboru" caly czas. Wspolcierpi z ta rzesza wiernych, ktora przedstawia Jej swoje bole i rozterki.
Oreduje Ona za cierpiacymi do Swego Syna, prosi Go o to, o co, jest proszona w niezliczonych ludzkich blaganiach.

Ilez cudow uzdrowienia dokonalo sie poprzez oredownictwo Maryi, wystarczy pojechac do Lourdes by sie o tym przekonac, lub nawet nie jechac a o nich poczytac.
Zreszta uzdrowiena maja miejsca na calym swiecie, i w polskiej Czestochowie rowniez.


Pn gru 11, 2006 20:17

Dołączył(a): N sie 01, 2004 6:57
Posty: 2427
Post 
Nie ma, o ile mi wiadomo, żadnego orzeczenia Magisterium Kościoła na temat bólów porodowych u Maryi lub ich braku. To są tylko opinie, ale nie prawdy wiary. Z drugiej strony warto przecztać kilka artykułów z Naszego Dziennika, które zachwalają ten film.


http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1729


Pn gru 11, 2006 20:24
Zobacz profil
Post 
tolkien, dzięki za wsparcie. Nie wiem czy "odłączona" to dobre miano. Moim marzeniem jest jeden Kościół, a wiem, że pobożnośc maryjna przybiera czasem bardzo piękne formy (BTW)

Lucyno- myślałam, ze Objawienie zawarte w Biblii wystarczy, żeby prowadzić dyskurs na temat NiepokalanegoP. Proszę, nie powołuj się nie źródła niezwiązane z Biblią (ewentualnie Tradycją). "Każda religjia ma swoje cuda"- przekonałabyś się o tym mając więcej kontaktu z innowiercami.
Póki co zrozum, że najważniejszą sprawą w tej dyskusji jest odpowiedź na pytanie- czy Niepokalane poczęcie da się pogodzić z resztą Objawienia?
Wg mnie- nie. swoje argumenty zawarłam powyżej. Proszę- niech ta dyskusja przestanie już obejmować wątki poboczne, jak cuda itp.


Pn gru 11, 2006 20:26
Post 
Cytuj:
Nie wiem czy "odłączona" to dobre miano.


To miano neutralne :) Bo przecież nie będe cię nazywał heretyczką :D

Dobra dośyć żartów. Ja jestem katolikiem, ty nie. Dlatego tak cię nazwałem i nie jest to obraźliwa nazwa.
W wielu sprawach się z Toba nie zgadzam, ale podoba mi się Twoja argumentacja. Na razie przygotowuje sie na rozsądna ripostę (niestety mało czasu :( Koniec roku i ostry za..."ten tego" w pracy ;) ). Taka która nie bedzie atakiem, ale nawiązaniem dyskusji na poziomie :).
Na razie poczytam ...


Pn gru 11, 2006 20:32
Post 
tolkien, po pierwsze, bardzo Cie prosze swoje uwagi do mnie kieruj na pw.

Po drugie, kazdy ma prawo do swojej osobistej formy wypowiedzi.

Po trzecie, nie boje sie osmieszania ze strony czlowieka, a Bog wie czym sie kierowalam podajac przyklady z bl. Katarzyny Emmerich, i drugi raz postapilabym tak samo (pomimo Twojej krytycznej uwagi).


Mel Gibson krecac "Pasje" na podstawie objawien bl. Katarzyny Emmerich rowniez nie bal sie osmieszenia.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Ojciec Święty Jan Paweł II

O Słudze Bożej Katarzynie Emmerich

Przypomnę jednak tylko postacie siostry Anny Katarzyny Emmerich, która przez swoje szczególne powołanie mistyczne ukazywała wartość ofiary i współcierpienia z Ukrzyżowanym Panem.

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

Dobrzy i wierni słudzy Ewangelii

(fragmenty homilii Jana Pawła II wygloszonej podczas beatyfikacji )

„Verbum Domini manet in aeternum – Słowo Pana trwa na wieki“. Te słowa, śpiewane dziś przed Ewangelią, prowadzą nas do samych źródeł wiary. W obliczu przemijania czasu i nieustannych zwrotów dziejowych objawienie przekazane nam przez Boga w Chrystusie pozostaje zawsze niezmienne i na ziemskiej drodze otwiera przed nami perspektywę wieczności.
W sposób szczególny doświadczyło tego pięcioro nowych błogosławionych: Piotr Vigne, Józef Maria Cassant, Anna Katarzyna Emmerich, Maria Ludwika De Angelis oraz Karol Habsburg. Pozwolili się oni prowadzić słowu Bożemu, które niczym jaśniejąca i niezawodna latarnia nigdy nie przestawało oświetlać ich drogi. (...)
Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich kontemplowała „bolesną mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa“ i doświadczała jej w swoim ciele. Dziełem Bożej łaski jest to, że córka ubogich rolników, żarliwie szukająca bliskości Boga, stała się znaną „mistyczką z landu Münster“. Jej ubóstwo materialne stanowi kontrast z bogactwem życia wewnętrznego. Zdumiewa nas cierpliwość, z jaką znosiła dolegliwości fizyczne, a także wywiera na nas wrażenie siła charakteru nowej błogosławionej oraz jej wytrwałość w wierze.
Tę siłę czerpała ona z najświętszej Eucharystii. Jej przykład sprawił, że serca ubogich i bogatych, ludzi prostych i wykształconych otwierały się i z całą miłością oddawały Jezusowi Chrystusowi. Do dziś głosi wszystkim zbawcze orędzie: dzięki Chrystusowym ranom zostaliśmy uzdrowieni (por. 1 P 2,24). (...)
Wraz z całym Kościołem chwalimy Pana i dziękujemy Mu za Jego wielkie dzieła, których dokonał w tych dobrych i wiernych sługach Ewangelii. Niechaj Najświętsza Maryja Panna, do której w październiku zwracamy się w sposób szczególny w modlitwie różańcowej, pomoże nam stać się ofiarnymi i odważnymi apostołami Ewangelii. Amen.


Pn gru 11, 2006 20:40
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 167 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 12  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL