Polecam to:
http://pl.soc.religia.narkive.com/Enflu ... jnowskiegoA w szczególności komentarz Huberta (który kilka komentarzy dalej będąc pod presją innych komentatorów zdecydował się ujawnić swoją tożsamość):
Może lepiej gdybym milczał, bo o zmarłych źle się nie mówi... ale moje
poczucie odpowiedzialności nakazuje mi powiedzieć kilka słów.
Z całym poszanowaniem dla osoby ś.p. pana Jerzego, którą ceniłem.
Otóż tak się składa, że pana Jerzego znałem osobiście, jak i jego żonę,
i dzieci - oczywiście głównie kilkoro dzieci czyli moich mniej więcej
rówieśników. Bywałem u nich niejednokrotnie i niejedno spostrzeżenie
uczyniłem (na własny użytek).
Cytuj:
Post by
O siostrze Faustynie (Helenie Kowalskiej, 1905-1938) wiem tyle, ile
wyczytałem z jej pamiętnika. Niemniej to, czego się dowiedziałem z lektury,
pozwala mi jako psychiatrze stwierdzić, iż autorka "Dzienniczka" była dotknięta
zaburzeniami psychicznymi. Najbardziej ewidentne objawy tych zaburzeń to omamy,
Z całym szacunkiem, ale pan Jerzy zdecydowanie nie powinien i mógł
wyciągać żadnych wiążących wniosków (a takie wyciągnął) na podstawie
tylko lektury wspomnianej lektury. Brakowało mu po prostu bezpośredniego
kontaktu z s. Faustyną. Pan Jerzy wyciągnął wnioski tylko na podstawie
"podręcznikowych" objawów chorób psychicznych, które dostrzegł w
"Dzienniczkach". Jako wieloletni psychiatra powinien z tego zdawać sobie
sprawę. Każdy zdrowo myślący psychiatra i psycholog przyzna mi rację.
Siostra Faustyna była badana psychiatrycznie w czasie swojego życia.
To badanie stwierdzało jej zdrowie psychiczne. Postęp w psychiatrii od
tamtych czasów nastąpił znaczny, ale zdecydowanie tylko w metodach
leczenia, a nie w diagnozie. Co najwyżej w analizie - wyodrębniono pewne
"nowe" jednostki chorobowe, choć do dzisiaj np. schizofrenia jest
chorobą bardzo złożoną i o niejednolitych objawach.
Cytuj:
Post by
Wartość religijna "posłannictwa siostry Faustyny - jak pisze siostra
Siepak - polega na przypomnieniu odwiecznie znanej, ale zapomnianej prawdy
wiary o miłości miłosiernego Boga do człowieka". Chciałbym na tym miejscu
To oczywiście lekka bzdurka. Ta prawda nigdy nie była zapomniana, choć
nie przeczę, że czynnik "lęku przed piekłem" był zapewne nadużywany
(a wcale nie jest pozbawiony sensu i dziś). Ale taki był styl
wychowywania kiedyś i taki niestety pozostał i dzisiaj w wielu domach.
Cytuj:
Post by
Mając do dyspozycji jedynie "Dzienniczek" i skąpe wypowiedzi osób, które
ją znały, psychiatra może jedynie snuć przypuszczenie, na jaką chorobę ta
pobożna zakonnica zapadła. Była to niewątpliwie choroba cykliczna, z fazami
Czyli diagnoza już została postawiona...
Cytuj:
Post by
Jeżeli uznać, że siostra Faustyna była psychicznie chora, to w jaki
sposób można traktować jej przekonania religijne?
No, tu już pan Jerzy jest ostrożniejszy. Jednakże diagnozę swoją
postawił wcześniej.
Cytuj:
Post by
zarówno z gruźlicy, jak i z zaburzeń psychicznych były znikome. Wyobraźmy
sobie, że zastosowanoby u niej dzisiejsze neuro- i tymoleptyki. Prawdopodobnie
pod wpływem takiego leczenia zniknęłyby jej wizje, a zmienny nastrój wahający
się od wzniosłości i błogostanu do przeżywania odrzucenia przez Boga, bezsensu
i udręczenia, uległby stabilizacji. Ale kim wtedy byłaby siostra Faustyna?
Jedną z licznych, nieznanych i niczym nie wyróżniających się zakonnic. Czy
takie "leczenie" miałoby sens?
Czyli diagnoza o chorobie psychicznej postawiona jest ponad wszelką
wątpliwość. Szkoda, że pan Jerzy nie zechciał zapoznać się z opiniami
biegłych psychiatrów, którzy niewątpliwie uczestniczyli w procesie
beatyfikacyjnym. Może byłby ostrożniejszy w swoich sądach.
Nie twierdzę wcale, że siostra Faustyna nie miała jakiś zaburzeń
psychicznych. W zasadzie jakieś tam prawie każdy może mieć. Lecz pan
Jerzy postawił diagnozę: siostra Faustyna była chora psychicznie, przez
co dyskredytuje jej mistyczność. Co więcej! W dzisiejszych czasach, po
aplikowaniu jej stosownych leków, choroba by znikła, a z nią i mistycyzm
siostry Faustyny.
Mam jednak nadzieję, że pan Jerzy spotka się w niebie z siostrą Faustyną
i sobie pewne rzeczy wyjaśni
Cytuj:
Post by
Prof. dr hab. Jerzy Strojnowski jest psychiatrą, emerytowanym pracownikiem
Był, bo zmarł już ładnych parę lat temu.
Pan Jerzy Strojnowski był również psychoterapeutą. Napisał m.in. książkę
"Psychoterapia". Niestety, muszę to tu powiedzieć: na podstawie tego
o co się sam otarłem i na podstawie tego co mi mówili znajomi
uczestniczący w jego zajęciach psychoterapeutycznych - był miernym
psychoterapeutą...
I na koniec coś o religijności pana Jerzego, na ile mogłem ją poznać:
religijność pana Jerzego plasowała się coś pomiędzy byciem krytycznym,
a raczej krytykującym katolikiem (kręgi Unii Demokratycznej czyli
Wolności), byciem katolikiem w stylu pana Turnau'a z Gazety Wyborczej,
a byciem agnostykiem.
Pokój Jego duszy.
PS. Wolałbym to pisać jako anonim, ale chciałem być wiarygodny.
pozdrawiam
Hubert