Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt mar 29, 2024 0:31



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 48 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 Ciekawostki, cuda, różności z życia świętych... 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Z życia św. Teresy od Dzieciątka Jezus:

"Jest tylko jeden sposób zmuszenia Pana Boga, aby nas wcale nie sądził: stanąć przed Nim z pustymi rękoma". - Co to znaczy? "To jest całkiem proste: nie rób żadnych zapasów, rozdawaj swe dobra w miarę jak je otrzymujesz. Ja, gdybym żyła nawet 80 lat byłabym zawsze jednakowo uboga, nie umiem robić oszczędności - wszystko co mam, natychmiast rozdaję, by kupować za to dusze.Gdybym czekała z oddaniem mego skarbu aż do chwili śmierci, i gdybym dała go, by oceniono jego prawdziwą wartość, wtedy Zbawiciel odkryłby, że jest to stop metali i na pewno poszłabym do czyśćca. Czyż nie opowiadają, że wielcy święci przybywając przed tron Boży z rękami pełnymi zasług, idą nieraz do tego miejsca ekspiacji, ponieważ wszelka sprawiedliwość jest splamiona w oczach Pańskich"*? - Ale - spytałam - jeżeli Bóg nie będzie sądził naszych dobrych uczynków, to On osądza nasze złe i co będzie wtedy? "Co też mówisz? Zbawiciel jest samą Sprawiedliwością; jeżeli nie będzie sądził dobrych, nie będzie też sądził złych czynów. Zdaje mi się, że dla ofiar miłości nie będzie sądu; raczej Pan Bóg pospieszy się, by wiecznym szczęściem nagrodzić swą własną miłość, którą będzie widział gorejącą w ich sercu". - Jak myślisz - powiedziałam - czy dla dostąpienia tego przywileju wystarczy uczynić akt ofiarowania, który ułożyłaś? "O, nie! - odpowiedziała - same słowa nie wystarczą... By rzeczywiście być ofiarą miłości, trzeba się oddać całkowicie. Nie będzie się strawionym przez miłość, jeżeli się nie odda miłości". Widząc jedną z naszych Sióstr bardzo zmęczoną, powiedziałam , do Siostry Teresy od Dzieciątka Jezus: Nie lubię patrzeć, gdy ktoś cierpi, zwłaszcza dusze święte. Odpowiedziała mi żywo: "O, nie podzielam twego zdania! Święci, którzy cierpią, nie budzą we mnie litości! Wiem, że mają siłę do zniesienia swych cierpień i że tym sposobem oddają wielką chwałę Bogu; ale tych, którzy nie są świętymi, którzy nie umieją wyciągnąć korzyści ze swych cierpień, o! tych żałuję bardzo! Zrobiłabym wszystko, by ich pocieszyć i przynieść im ulgę..."

* - Iz 64, 5.

Rady i wspomnienia zebrane przez nowicjuszki św. Teresy od Dzieciątka Jezus

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


N cze 21, 2009 15:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Z życia św. Pawła od Krzyża:

Różaniec święty użyty został w dwóch różnych sytuacjach przez św. Pawła od Krzyża (1694 – 1775), żeby uwolnić żołnierzy od diabelskich tortur. W pierwszym przypadku, pewien żołnierz znajdował się w swej kwaterze, kiedy diabeł zaczął go ciągnąć dookoła. Święty, który usłyszał hałas i przybiegł sprawdzić, co się dzieje, natychmiast wyczuł diabła i rozkazał mu odejść, umieszczając różaniec święty na szyi żołnierza. Przerażony żołnierz tej samej nocy wyznał swe grzechy i był niezmiernie wdzięczny za wybawienie.
Jeszcze inny żołnierz był już w konfesjonale, kiedy nagle został chwycony i wyciągnięty przez niewidzialną siłę. Ponieważ mocno trzymał się konfesjonału, ten, z księdzem wciąż w nim siedzącym, omal nie został pociągnięty wraz z żołnierzem. Szybko powiadomiono św. Pawła, który pospieszył na miejsce, gdzie świadkowie, penitent i spowiednik, trzęśli się ze strachu. Po umieszczeniu różańca na szyi żołnierza i okryciu go własnym płaszczem, święty zabrał go do zakrystii, gdzie wysłuchał jego spowiedzi i uwolnił od grzechów.


źródło:
Joan Carroll Cruz „Aniołowie i diabły” WYDAWNICTWO EXTER

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Cz cze 25, 2009 16:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Do poprzedniego posta - o różańcu i św. Pawle od Krzyża - aby był lepiej zrozumiały dołączam świadectwo ks. egzorcysty na temat znaczenia różańca w walce duchowej:
Cytuj:
"Bardzo często odmawiam Różaniec w czasie egzorcyzmów. Choć rytuał nie przewiduje konieczności odmówienia tej modlitwy, egzorcysta może modlić się nią wedle swego uznania. Wybieram Różaniec, bo to bardzo skuteczna modlitwa. Kiedyś modliłem się długo nad zniewoloną kobietą. W pewnej chwili wyciągnąłem zwykły, drewniany różaniec i założyłem go na jej szyję. Tak jak korale. Reakcja złego ducha była natychmiastowa: – Ściągnij ten łańcuch – zaczął wrzeszczeć. – Parzy mnie, dusi! Błagał mnie o to przez kwadrans. Prawie wszystkie osoby zniewolone, które spotkałem, opowiadają, że mają ogromne problemy z modlitwą różańcową. Nie są w stanie jej odmawiać. Zaczynają kaszleć, odczuwać duszności. W pewnym małżeństwie, w którym zniewolona jest żona, można zaobserwować ciekawą sytuację. Siedzący w innym niż ona pokoju mąż dyskretnie zaczyna odmawiać Różaniec, a po chwili przybiega do niego żona z krzykiem: Co robisz? Zwariowałeś?

Dlaczego Pan Bóg posługuje się kawałkiem sznurka i zbieraniną drewnianych kuleczek? – To wielka tajemnica, którą opisuje Jan w 12 rozdziale swej Apokalipsy – opowiada ks. Międzybrodzki. – To opis potężnej duchowej walki między potomstwem Niewiasty a szatanem. Miałem kiedyś w czasie egzorcyzmów ciekawą sytuację. Zły duch przez osobę zniewoloną zaczął krzyczeć urywanymi zdaniami. Wrzeszczał, że sam nie wie, dlaczego boi się Maryi. Nie rozumie Jej. Nie jest w stanie pojąć tajemnicy Jej pokory. Myślę, że Pan Bóg ma prawo wywyższać, kogo chce i jak chce. Wybrał Miriam z Nazaretu, a równie dobrze mógł wybrać Rebekę z Jeruzalem. Obdarzył Ją nieprawdopodobną łaską i mocą. Na co dzień obserwuję, jak bardzo boi się Jej szatan. Ostatnio w czasie egzorcyzmów modliliśmy się z grupą modlitewną. Każdy trzymał w ręku różaniec. Osoba zniewolona zaczęła nagle krzyczeć: za dużo tych różańców! Duszę się! To ciekawe, że Zły zareagował nawet na różaniec jako przedmiot. Na poświęcony sznurek z paciorkami."

Z artykułu
Marcina Jakimowicza
Niezły kaliber
Gość Niedzielny
artykuł z numeru 40/2008 05-10-2008

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Cz cze 25, 2009 18:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Dzisiaj jest w liturgii wspomnienie NMP Nieustającej Pomocy - zobaczmy jak Matka Boża pomagała św. Janowi od Krzyża:

Zachowały się dwa opisy pomocy Matki Bożej z dzieciństwa i młodości Jana. Oba są podobne. Pewnego pięknego dnia Jan, wtedy pięcio- czy sześcio- letni, idzie się bawić z rówieśnikami nad brzeg bagnistego stawu, który znajduj się blisko domu. Była to zwykła i normalna zabawa dzieci tych okolic, gdzie dość często występują takie stawy i jeziorka. Możemy sobie wyobrazić jak wyglądała ta rozbawiona grupka urwisów: „uczepieni brzegu jeziorka, z całych sił rzucają patyki, tak, by pionowo zanurzały się w wodzie. Następnie, gdy patyk wypływa na powierzchnię, chwytają go. Mały Jan wychyla się, by złapać patyk, lecz jego małe ciało traci równowagę. Chłopiec wpada do wody i zanurza się aż do dna, jego ręce dotykają mułu. Potem wypływa ponownie na powierzchnię i znów tonie. Sam Jan, na widok tego rodzaju stanów, niejednokrotnie powracał do swej przygody z lat dziecięcych, wspominając, że właśnie wtedy, gdy szamotał się w wodzie, ujrzał „bardzo piękną panią, która wyciągając do niego rękę prosiła, aby podał jej swoją rączkę, lecz on wzdrygał się spełnić prośbę z obawy, że ubrudzi rękę pani. Gdy tak się wahał, nadszedł jakiś wieśniak i tyczką wyciągnął go z wody”. Jan opowiadał to zdarzenie wielokrotnie, podkreślając, że od tej pory „żywi dużą cześć i miłość do Matki Bożej”. Będąc młodzieńcem podczas pobytu w Kolegium w Medina del Campo i jednocześnie ministrantem w kościele św. Magdaleny przydarzyła się mu podobna przygoda. Na podwórku jednego ze szpitali znajdowała się głęboka studnia. Jan bawił się z innymi chłopcami wokół obramowania, które było bardzo niskie. Jeden z jego kolegów, znacznie wyższy przeskakuje studnię, natomiast Jan wpada do niej. Trzykrotnie zanurza się w głębinie, aż wreszcie udaje się mu się wypłynąć na powierzchnię. Jak to zazwyczaj bywa, część chłopców uciekła przerażona, niektórzy zaś wołają o pomoc. Przybywa kilku dorosłych. Pochylają się nad studnią i widzą zaskoczeni, że Jan się nie utopił. Z ciemnej głębiny studni słychać głos Jana, pływającego w wodzie. „Nie utopiłem się. Matka Boża mi pomogła. Rzućcie liną i wyciągnijcie mnie”. Spuszczono gruby sznur, którym przewiązał się pod pachami i wydobyto go bez żadnego uszczerbku, bardziej jeszcze wesołego niż przedtem”. Niektórzy świadkowie zeznawali w procesie beatyfikacyjnym, że słyszeli od niego, jak opowiadał, że nie zginął dzięki pomocy Matki Bożej
http://www.trutowo.karmelici.pl/
* * *
"Gdy zakładano klasztor, robotnicy burzyli jeden z murów, by móc budować kościół. Nagle mur przewrócił się i przywalił celę, w której znajdował się przybyły na fundację ojciec Jan od Krzyża. Nadbiegli zakonnicy i robotnicy, przekonani, że ojciec Jan nie żyje. Usunąwszy ziemię i kamienie odnaleźli ukrytego w kącie i uśmiechającego się Świętego. Nie doznał żadnej szkody i oświadczył, że Pani w bieli rozciągnęła nad nim swój płaszcz"(M. D. Poinsenet, Stromą ścieżką, tłum. I. Augustynowicz, Kraków 1991, s. 199).
* * *
„Następnej nocy ukazała się Matka Najśw. Swemu cierpiącemu Braciszkowi, tak piękna, w całym blasku niebiańskiej chwały, niezrównanie piękniejszą od bizantyjskiej Dziewicy z Sagrario, odzianej płaszczem królewskim, na którym jaśniało osiemdziesiąt tysięcy drogocennych pereł. I temu skazańcowi, który więcej niż ktokolwiek inny jest uosobieniem powołania karmelitańskiego: Żyć w ustawicznej służbie Pana i Boga naszego i Jego Matki, Panny Maryi – oznajmia: „Miej cierpliwość, synu, wkrótce skończą się twoje cierpienia, wyjdziesz z więzienia, odprawisz Mszę św. i będziesz pocieszony”. Br. Marcin od Wniebowzięcia słyszał o tym z ust samego o. Jana od Krzyża, gdy tenże chciał pobudzić brata do większego nabożeństwa ku Matce Bożej. Ona to wesprze go, gdy przeprawiać się będzie przez rzekę, nie wiedząc nawet, ze idzie pojednać z Bogiem nieszczęsnego mnicha-odstępcę(...)
„Kilka lat przed śmiercią, opowiadając Marcinowi historię cudownego wyratowania z sadzawki powiedział, iż tak wielkie i liczne były łaski, jakie otrzymał od Matki Bożej, że sam widok Jej obrazka napełniał go słodką pociechą i wlewał do duszy miłość i światło”.

Fragment książki:
o. Bruno Froissart OCD Święty Jan od Krzyża Wydawnictwo Karmelitów Bosych 1982

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


So cze 27, 2009 18:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
O modlitwie św. Dominika (+1221)

"Zbłąkani, którzy gubią swą duszę, byli szczególnym przedmiotem jego modlitewnej troski. Jego krzyk, który w środku nocy dobiegał nieraz aż do dormitorium, budził braci i "wzruszał niektórych do łez". "Panie - wołał - zmiłuj się nad swoim ludem! Cóż się stanie z grzesznikami!"

źródło:
M.-H. Vicaire OP, Dominik i jego bracia kaznodzieje,
W drodze, Poznań 1985.

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pn lip 06, 2009 18:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Powołanie Ojca Pio

Ojciec Pio tak opisuje swoje powołanie:
"W imię Jezusa. Amen
Wszystko, co zamierzam zrelacjonować w tym ubogim moim piśmie, jest wyłożone na mocy świętego posłuszeństwa. Pan Bóg sam może w pełni zrozumieć wielką odrazę, z jaką piszę o tych sprawach. Sam jest moim świadkiem, a gdyby mnie nie umacniał w szanowaniu autorytetu, zdecydowanie odmówiłbym, nawet buntując się, nigdy bym nie został nakłoniony, aby wyłożyć na piśmie to, co zamierzam napisać w pełni świadom mojej niegodziwości tej duszy, która była zaszczycona przez niebo tak znakomitymi łaskami. Pan Bóg niech będzie łaskaw mi pomóc i umocnić mego ducha, by umiał przemóc zażenowanie, jakiego doświadczam w ukazywaniu tego, co zamierzam napisać.

Oto pierwsze nadprzyrodzone wezwanie dla tej duszy, aby pozostawiła świat i drogę wiecznego potępienia i poświęciła się całkowicie służbie Pana Boga.

Ta dusza czuła silnie od najwcześniejszych lat powołanie do zakonnego stanu, lecz ponieważ dorastała, niestety zaczęła odczuwać wielki pociąg do pokus tego świata. W sercu tego biednego stworzenia potężna bitwa rozpoczęła się między wzrastającym silnym powołaniem, z jednej strony, a słodką, lecz fałszywą rozkoszą w urokach tego świata, z drugiej. Być może, albo raczej bez wątpienia, z mijającym czasem uczucia zatriumfowałyby nad duchem i zniszczyłyby dobre ziarno Bożego wezwania. Pan Bóg jednak pragnął tej duszy dla siebie, był łaskaw zaszczycić tę osobę wizją, którą opiszę.

Pewnego dnia podczas rozważania nad powołaniem, gdy zastanawiał się jak można zdecydować się, aby pożegnać świat, ażeby poświęcić się całkowicie Panu Bogu w świętym klasztorze, jego zmysły zostały nagle zawieszone i został zmuszony, aby uporczywie wpatrywać się oczami duszy w rzeczy całkiem odmienne od tych widzianych oczyma ciała.

Ujrzał przy swym boku majestatycznego mężczyznę rzadkiej piękności, promieniującego jak słońce. Ten wziął go za rękę i powiedział: "Pójdź ze mną, ponieważ stosowane jest, abyś walczył jako dzielny wojownik". Poprowadził go na rozległą równinę, gdzie była wielka rzesza ludzi podzielonych na dwie grupy. Po jednej stronie zobaczył ludzi pięknej fizjonomii, ubranych w śnieżnobiałą odzież, po drugiej ludzi czarno odzianych, o odrażającym wyglądzie, którzy wydawali się podobni do ciemnych cieni.

Między tymi dwiema grupami była szeroka przestrzeń, w której dusza została umieszczona przez przewodnika. Gdy wpatrywał się uważnie w te dwie grupy, nagle na środek tej przestrzeni, która je dzieliła, wysunął się naprzód mężczyzna tak wysoki, że czołem dotykał chmur, a jego fizjonomia miała wygląd jakby odrażającego czarnego potwora.

Na ten widok ta biedna dusza poczuta się całkowicie zmieszana i poczuła, że życie w niej zamarło. Ta straszna postać zbliżała się coraz bardziej do przodu, a przewodnik u boku duszy informował ją, że będzie musiała podjąć walkę z tym indywiduum. Na te słowa biedaczka zbladła, trzęsła się cała i prawie padła zemdlona na ziemię, tak wielkie było to przerażenie, którego doświadczyła. Przewodnik podtrzymał ją ramieniem, aż doszła biedaczka do siebie po tym przerażeniu, następnie zwróciła się do przewodnika i błagała go, aby chronił ją od wściekłości tego strasznego stworzenia, powiedział jej bowiem, że ten mężczyzna jest tak silny, że siła wszystkich ludzi złączona razem nie byłaby wystarczająca, aby go zwalić z nóg.

"Wszelki opór jest bezużyteczny, jest wskazane, żebyś go zwalczył. Nabierz otuchy, wkraczaj do walki z pełnym zaufaniem, idź do przodu odważnie, ponieważ będę blisko Ciebie. Będę ci pomagać i nie pozwolę, aby cię pokonał. W nagrodę za zwycięstwo nad nim dam ci wspaniałą koronę, aby zdobiła twoją głowę". Ta biedna dusza nabrała otuchy i wkroczyli do walki z tą straszną i tajemniczą postacią. Uderzenie było wspaniałe, ale z pomocą przewodnika, który nigdy nie opuszczał jego boku. Ostatecznie pokonał przeciwnika, rzucił go na ziemię i zmusił, aby uciekł.
Następnie przewodnik, wierny swej obietnicy, wziął z dołu swych sukien koronę wyjątkowej wspaniałości, niewysłowionego piękna, którą umieścił na jego głowie, lecz po chwili, zdjął koronę, mówiąc, że tak uczyni: "Będę miał dla ciebie nawet piękniejszą koronę, jeśli odniesiesz zwycięstwo w walce z tą osobą, z którą już walczyłeś. Ona będzie powracała nieustannie do ataku, aby odzyskać utracony honor. Walcz dzielnie i nie wątp w moją pomoc. Miej oczy szeroko otwarte, ponieważ ta tajemnicza postać będzie usiłowała wziąć cię przez zaskoczenie. Nie obawiaj się jej ataków czy strasznego wyglądu. Pamiętaj o tym, co ci obiecałem, że będę zawsze blisko ciebie i będę ci zawsze pomagał, zawsze uda ci się go pokonać". Kiedy ta tajemnicza postać została zwyciężona, cały niezliczony tłum odrażających osób rozpoczął walkę, wykrzykiwał i złorzeczył i wrzeszczał ogłuszająco, podczas gdy z drugiego tłumu dochodził głos aplauzu i pochwały dla wspaniałego mężczyzny bardziej promieniującego niż słońce, który pomagał tej biednej duszy tak wspaniale w srogiej walce. Tutaj wizja skończyła się".
Ta wizja napełniła tę biedną duszę tak wielką odwagą, że wydawało się jakby tysiąc lat wcześniej był w stanie porzucić świat na zawsze, aby poświęcić się całkowicie Bożej służbie w jakimś instytucie zakonnym.
Ta wizja była zrozumiała dla tej duszy, chociaż nie całkowicie jasna. Pan Bóg jednakże był łaskaw objawić znaczenie tej symbolicznej wizji następną wizją na kilka dni przed wstąpieniem Ojca Pio do zakonu. Mówię kilka dni, ponieważ on już wcześniej zwrócił się do przełożonego Prowincji o przyjęcie i otrzymał twierdzącą odpowiedź, kiedy Pan Bóg obdarzył go tą kolejną wizją, która była czysto zmysłowa. To przypadło w święto Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, pięć dni przed odjazdem z domu rodzinnego. Przyjął Komunię świętą i był zajęty osobistą rozmową z Panem Bogiem, kiedy jego dusza nagle została zalana nadprzyrodzonym światłem. Za pomocą tego najbardziej czystego światła zrozumiał błyskawicznie, że jego wstąpienie do zakonu na służbę Monarchy Niebieskiego oznaczało narażanie się na walkę z tajemniczą postacią z piekła, z którą walczył w poprzedniej wizji.

Zrozumiał wtedy i to było wystarczające, aby dodać mu otuchy, że chociaż demony będą obecne w jego walkach, aby wyśmiewać się z jego uchybień, to jednak nie należy się obawiać, ponieważ aniołowie będą również obecni, aby przyklasnąć jego zwycięstwom nad szatanem.

Obydwie były symbolizowane przez dwie grupy, które widział w poprzedniej wizji. Również zrozumiał, iż przeciwnik, z którym musi walczyć, był straszny, jednak nie ma powodu, by się obawiać, ponieważ Jezus Chrystus sam osobiście reprezentowany przez tę promieniującą osobę, która spełniała rolę jego przewodnika, będzie mu pomagać, będzie zawsze przy jego boku, aby mu pomóc i nagrodzić go w raju za zwycięstwa, pod warunkiem że będzie pokładał swoją ufność w Nim i walczył wspaniałomyślnie.

Ta wizja uczyniła tę duszę silną i wspaniałomyślną w rozkazie opuszczenia świata. Jednakże nie wolno wyobrażać sobie, że ona nie musiała niczego cierpieć w niższej części duszy, ponieważ opuszczał własną rodzinę, do której był silnie przywiązany. Odczuwała nawet miażdżenie kości, gdy rozstanie się zbliżało, a ten ból był tak silny, że prawie zemdlała.

Ponieważ dzień odjazdu zbliżał się, męka wzrosła. Nadeszła ostatnia noc, którą spędzał w rodzinie. Pan Bóg przyszedł, aby ją pocieszyć jeszcze inną wizją. Oto oglądała Pana Jezusa i Jego Matkę w całym ich majestacie. Oni dodawali odwagi i zapewniali o ich szczególnej miłości. Na koniec Pan Jezus położył mu rękę na głowie i to było wystarczające, aby umocnić wyższe części duszy, ażeby nie uroniła ani jednej łzy przy tym bolesnym rozstaniu, mimo że cierpiała bolesną mękę, która ją rozdzierała w duszy i ciele.

Powołanie Ojca Pio, proroczo nakreślone przez Pana Jezusa, rozwija się według zamierzeń Boga: pokorny, słaby, bezbronny zakonnik z Pietrelciny jest przeznaczony do wzniosłej misji "powołania do współpracy w dziele odkupienia" przez udział w bólach kochającego Ukrzyżowanego, który wybrał go jako żertwę ofiarną miłości i bólu. Dlatego całe życie tego niezwykłego syna Biedaczyny z Asyżu będzie nieprzerwaną, zawsze wściekłą i bezlitosną walką z szatanem, który często posunie się do krwawych rękoczynów. W każdej walce szatan będzie nieustannie poniżany, zdeptany i pokonany. Stygmatyk z Gargano, zawsze jednak odniesie olśniewające zwycięstwo nad wrogiem, dokonane wyłącznie mocą nieprzezwyciężonej Męki i Zmartwychwstania Pana Jezusa.

Krótko mówiąc: Jezus Chrystus jest Tym, który doprowadza szatana do stanu niemocy, bezustannie osłabiając go przez Ojca Pio.

źródło:
Tarcisio z Cervinara OFMCap
Szatan w życiu Ojca PioWydawnictwo Archidiecezji Łódzkiej, 2002

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


So lip 11, 2009 17:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Z życia św. Teresy od Dzieciątka Jezus:

Widząc mnie kiedyś płaczącą, Siostra Teresa od Dzieciątka Jezus upomniała mnie, bym nie miała zwyczaju okazywać zaraz na zewnątrz moich trosk, ponieważ nic tak nie zasępia życia Zgromadzenia jak nierówność usposobienia. - To prawda - odrzekłam - odtąd płakać będę tylko wobec Pana Boga. Odpowiedziała mi żywo: "Płakać wobec Boga! nie rób tego! Więcej niż wobec ludzi powinnaś przed Nim ukrywać swój smutek. Jakże! Ten dobry Mistrz ma tylko nasze klasztory, by rozweselić swe Serce; On przychodzi do nas, by odpocząć, by zapomnieć o bezustannych skargach swych przyjaciół ze świata - bo na ziemi, najczęściej zamiast uznawać wartość Krzyża, tylko się skarżą i płaczą - a ty miałabyś czynić jak ogół śmiertelników?... Po prostu, nie byłby to dowód bezinteresownej miłości. To my mamy pocieszać Jezusa, a nie Jezus nas. Wiem, że On ma tak dobre Serce, iż osuszy twe łzy, gdy będziesz płakać, ale potem odejdzie smutny, bo nie mógł na tobie złożyć swej Boskiej Głowy. Jezus kocha serca radosne, kocha dusze zawsze uśmiechnięte. Kiedyż nauczysz się ukrywać przed Nim swe smutki, albo mówić Mu śpiewając, że jesteś szczęśliwa cierpiąc dla Niego? Oblicze jest odbiciem duszy — dodała — powinnaś więc mieć zawsze twarz spokojną i pogodną, jak małe dziecko, które jest zawsze zadowolone. Kiedy jesteś sama, postępuj tak tym bardziej, ponieważ Aniołowie nieustannie patrzą na ciebie".

Rady i wspomnienia zebrane przez nowicjuszki św. Teresy od Dzieciątka Jezus

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


So lip 18, 2009 11:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Z życia bł. Bartłomieja Longo:

A. Mastrorillo zeznał w procesie beatyfikacyjnym, iz pewnego razu odmawiał z Bartłomiejem różaniec. Ten w pewnym momencie przerwał mówiąc: muszę wyjść na chwilę, bo czeka na mnie Pan Jezus. Gdy świadek wyjrzał na zewnątrz zobaczył, że Bartłomiej zaopatrywał jakąś rodzinę w żywność. Po wykonaniu zadania spokojnie wrócił i dokończyli różańca(...) Świadczy to niedwuznacznie, iż Barłomiej w każdym biednym widział Chrystusa ubogiego, cierpiącego, potrzebującego pomocy.


źródło:
ks. Henryk Misztal Doskonali w miłości. Świeccy święci i błogosławieni Wyd. KUL, Lublin 1992

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pt lip 24, 2009 16:48
Zobacz profil
zbanowana na stałe
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52
Posty: 2219
Lokalizacja: GG 304230
Post 
Kroniki Świętych Ojców wspominają o pewnym starym pustelniku, który mieszkał daleko od kościoła, jednakże codziennie odbywał tę drogę, byle nie stracić Mszy św. i Komunii św. Z czasem jednak, starzejąc się coraz bardziej, czuł, że siły mu nie dopisują, a droga do przebycia ciężyła mu bardzo, nie chcąc więc stracić Mszy św., postanowił przenieść swoją celę samotną bliżej kościoła.

Następnego dnia udał się do kościoła z zadowoleniem, że po raz ostatni przebywa tę długą drogę, lecz nagle, ku swemu zdziwieniu, usłyszał za sobą głos, który rachował jego kroki

"raz, dwa, trzy",
ogląda się, lecz nie widzi nikogo. Idzie dalej i słyszy znowu

"cztery, pięć, sześć".

Ogląda się po raz drugi, ale daremnie. Puszcza się trzeci raz w drogę, idzie, a głos jasny i wyraźny rachuje:
"siedem, osiem".

Wtenczas z natchnienia Bożego woła, obracając się nagle:

”Och! ktoś ty, co idziesz za mną?"

i widzi śliczne dzieciątko, uśmiechnięte, które odpowiada:

"Jestem twoim Aniołem Stróżem i z polecenia Bożego rachuję codziennie kroki, które czynisz, by iść do kościoła na Mszę św. i do Komunii św. Dziś jednak idę za tobą po raz ostatni i rachuję głośno, abyś i ty słyszał".

- Samotnik zrozumiał naukę i zamiast celę przenieść bliżej kościoła, przeniósł ją jeszcze dalej, by powiększyć zasługę uczęszczania na Mszę św. i do Komunii św.

O, tak! Uczęszczajmy na Mszę św. Na Mszy św. bogacz i ubogi spotykają się w tym samym domu, klękają przy tym samym ołtarzu, modlą się do tego samego Boga, otrzymują ten sam Chleb Anielski. Msza św. to miłość obopólna, to pokój dla serc, to dobro nieskończone. -
Uczęszczajmy chętnie na Mszę św., bo to największy skarb na ziemi, to klucz złoty do Nieba. Przystępujmy jak najczęściej do Komunii św., boć to największy dar Boży, Chleb żywota, zadatek pewny na Niebo.


Źródło
http://msza.net/m/i/om10_0.html


So sie 01, 2009 4:12
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Z życia św. Teresy od Dzieciątka Jezus:

Obrzucała kwiatami figurę św. Józefa w ogrodzie, mówiąc po dziecinnemu: „Masz, masz!”
Dlaczego rzucasz kwiaty św. Józefowi? Czy chcesz wyprosić jakąś łaskę?”


Ach, nie. Tylko dlatego, żeby mu zrobić przyjemność. Nie chcę dawać po to, aby coś otrzymywać w zamian.
-------------------------------------------------------------------------------------
Żółty zeszyt. Ostatnie rozmowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus zebrane przez matkę Agnieszkę od Jezusa”, Instytut Wydawniczy Pax 1975

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Śr sie 12, 2009 7:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
z życia św. o. Pio:

Zasypiał z różańcem w dłoni

Dyżurując w pobliżu Ojca Pio, czuwałem nad nim jak matka nad dzieckiem. Na krótkie chwile zasypiał: po takich przepełnionych trudem dniach miał do tego pełne prawo. Wiele razy próbowałem wyjąć z ręki śpiącego różaniec i zastąpić go innym. A choć to brzmi nieprawdopodobnie, nigdy mi się to nie udało: nawet podczas snu ten święty człowiek nie przestawał ściskać w palcach, które przez to nabawiły się nawet odcisków, swojej "broni", jak zwykle nazywał sznur różańcowych paciorków.

źródło:
Ukrzyżowany z Gargano. Święty Ojciec Pio

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


So sie 29, 2009 6:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Modlitwa różańcowa św. Bernadetty Soubirous (+1879):

"Paciorki koronki przesuwała całą resztę życia tak, jak w Lourdes. "Różaniec był jej modlitwą ulubioną" - powiedziała pewna przełożona generalna. Nieraz w infirmerii s. Gonzaga Champy odmawiała z nią na przemian zdrowaśki. (...)
"Wieczorem udając się na spoczynek - tak radziła jednej z towarzyszek - niech siostra weźmie różaniec i niech zasypia, odmawiając go. W ten sposób siostra będzie postępować tak, jak małe dzieci, które zasypiając powtarzają: mama, mama..."

Fragment książki ks. Francis Trochu "Święta Bernadetta Soubirous".

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pn wrz 07, 2009 17:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Kiedy św. Paweł od Krzyża (1694-1775) nadzorował budowę domu dla członków zakonu pasjonistów, pojawiło się wiele trudności. Jedną z nich była zła wola tych, którzy nie chcieli dopuścić do zakończenia prac. Najzuchwalsi z przeciwników budowy zaplanowali pewnej nocy podpalenie ukończonego już budynku. Podczas gdy skradali się, niosąc zapalone pochodnie, padł na nich wielki snop światła z wysokości, pośród którego stał anioł z mieczem w dłoni. Z postawy anioła wywnioskowali, że jest on strażnikiem nowej budowli, gotowym skrzywdzić każdego, kto się mu sprzeciwi. Natychmiast uciekli w popłochu. Nie pojawiły się więcej żadne trudności. Anioł, który objawił się przeciwnikom budowy, został zidentyfikowany jako Archanioł Michał, który ukazywał się czasami, by chronić nowe zgromadzenie i jego błogosławionego założyciela.

źródło:
Joan Carroll Cruz „Aniołowie i diabły” WYDAWNICTWO EXTER

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Wt wrz 22, 2009 17:34
Zobacz profil
Post 
Z życia sw. Gerarda Majelli, redemptorysty, jednego z największych cudotwórców w dziejach kościoła , patrona dobrej spowiedzi...

W roku 1745, w wieku 19 lat, wraca do Muro i otwiera zakład krawiecki, który dobrze funkcjonuje. Jednak Gerard za swoją pracę pobiera niewielkie wynagrodzenie i praktycznie prawie wszystko co posiada rozdaje. Odkłada tylko sumę konieczną na utrzymanie swojej matki i sióstr, a resztę rozdaje ubogim albo na msze św. za dusze w czyśćcu.

Pragnie całkowicie oddać się na służbę Bogu i prosi o przyjęcie do OO. Kapucynów, ale ci odmawiają spełnienia jego prośby. Mając 21 lat próbuje życia pustelniczego.

W roku 1749 grupa 15 misjonarzy redemptorystów przybywa do Muro, aby prowadzić misje w trzech parafiach tego miasteczka. Gerard bardzo gorliwie uczestniczy w misjach i odkrywa, że to jest właśnie droga dla niego. Prosi więc o przyjęcie do Redemptorystów, ale o. Cafaro, ze względu na słabe zdrowie kandydata, nie zgadza się na jego prośbę. Gerard do tego stopnia naprzykrza się misjonarzom, że w momencie opuszczania przez nich miasta, o. Cafaro poleca rodzinie zamknąć go w mieszkaniu.

Gerard stosuje pewien wybieg, dzięki któremu w przyszłości będzie znajdował szczególne zrozumienie w sercach młodzieży - wiąże ze sobą prześcieradła z łóżek i spuszcza się przez okno, aby dopędzić grupę misjonarzy. Przebiegł prawie 18 km zanim to osiągnął. „Zabierzcie mnie ze sobą, dajcie mi okazję spróbować; jeżeli próba nie wyjdzie możecie mnie wyrzucić na ulicę”, mówił Gerard. Wobec takiego uporu o. Cafaro nie pozostało nic innego, jak dać mu przynajmniej szansę. Posyła więc Gerarda do Deliceto, z listem, w którym pisze: „Przysyłam wam innego brata, który nie nadaje się do pracy….”

(...)

Neria Caggiano to jedna z tych dziewczyn, którym pomagał Gerard. Traci jednak pragnienie życia w klasztorze i po trzech tygodniach wraca do domu. Celem usprawiedliwienia swojej decyzji, Neria rozpowszechnia fałszywe wiadomości o zakonnicach w klasztorze. Kiedy jednak prosty lud nie wierzy w jej opowiadania o życiu w klasztorze poleconym jej przez Gerarda, postanawia w obronie swego dobrego imienia skompromitować swego dobrodzieja. Pisze więc list do św. Alfonsa, przełożonego Redemptorystów, w którym oskarża Gerarda o popełnienie grzechów nieczystych z młodą dziewczyną, córką rodziny, w której domu Gerard często zatrzymywał się podczas swoich misjonarskich podróży. Święty Alfons wezwał Gerarda, żeby się wytłumaczył z tych oskarżeń. Zamiast się bronić, Gerard, za wzorem swego Boskiego Mistrza, milczy. W tej sytuacji, św. Alfons nie miał nic innego do zrobienia, jak surowo ukarać młodego zakonnika. Zakazuje mu więc korzystania z przywileju przyjmowania Komunii Świętej i wszelkiego kontaktu ze światem zewnętrznym.

Nie było łatwo dla Gerarda zrezygnować z zapału o zbawienie drugich, nie da się jednak tego porównać z faktem zabronienia mu przyjmowania Komunii Świętej. Cierpi do tego stopnia, że prosi o pozbawienie go przywileju służenia do mszy św., ponieważ obawia się, że z powodu tak wielkiego pragnienia Komunii Świętej mógłby kapłanowi wyrwać z rąk konsekrowaną hostię.

Wkrótce potem Neria poważnie zachorowała i sama napisała do św. Alfonsa, że jej oskarżenia wobec Gerarda były fałszywe, że je sama wymyśliła i są oszczerstwem. Święty Alfons poczuł się bardzo szczęśliwy na wieść, że jego syn jest niewinny. Ale Gerard, który nie popadł w przygnębienie wskutek tej próby, nie przeżywa specjalnej radości, gdy został uniewinniony. W obydwu wypadkach czuł, że spełnia się Wola Boża i to mu wystarcza.

http://www.cssr.com/polski/saintsblessed/stmajella.shtml


Cz wrz 24, 2009 9:55
Post 
Trudne i pełne zranień życie św. Małgorzaty z Kortony:

Urodziła się w biednej toskańskiej rodzinie w Laviano (Włochy) w 1247 roku. Gdy Małgorzata miała zaledwie 7 lat, straciła swą bogobojną matkę, a macocha, którą ojciec wprowadził do domu po dwóch latach, traktowała ją surowo, nieustannie doszukując się winy w pogodnym i żądnym zabawy dziecku.

Pragnąc uczucia, którego pozbawiono ją jako dziecko, padła łatwo ofiarą młodego i zamożnego kawalera, który namówił ją, by z nim żyła, cały czas robiąc nadzieję na rychły ślub, ale nigdy nie przychylając się do błagań swojej kochanki.

Zakazany romans trwał dziewięć lat. Jego owocem było dziecko, syn, późniejszy franciszkanin. Przez ten czas Małgorzata była powodem wielkiego zgorszenia, żyjąc otwarcie jako kochanka rycerza, jeżdżąc konno po okolicy na pięknym koniu, ubrana w kosztowne stroje obnosząc swój grzech na oczach ludzkich. Któregoś dnia, gdy rycerz nie powrócił do domu, jego wierny pies zaprowadził przyszłą świętą do zalesionego miejsca, gdzie znalazła jego okaleczone ciało, przykryte liśćmi w płytkiej mogile. Widząc w tym wyrok Boski natychmiast oddała całe wspólne mienie rodzinie mężczyzny i opuściła Montepulciano ze swoim synkiem.


Odziana jak pokutnica, pojawiła się u ojca, ale ten, namówiony przez macochę, odmówił ich przyjęcia. Wówczas udała się do Cortony w poszukiwaniu pomocy u franciszkanów, którzy później zostali jej duchowymi przewodnikami. Ciągle młoda i atrakcyjna musiała walczyć z wciąż nękającymi ją pokusami.(...)


Pt wrz 25, 2009 9:34
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 48 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL