|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 15 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
elefant
Dołączył(a): Cz kwi 07, 2011 12:48 Posty: 1
|
 mieszkanie ze sobą
Przejdę od razu do problemu, choć zdaję sobie sprawę, że materia sprawy będzie się powtarzała. Sporo przeczytałem, ale nie rozjaśniło mi to do końca moich przemyśleń. W ramach wprowadzenia w sytuacje napiszę: Jakiś rok temu na studenckim mieszkaniu zacząłem mieszkać z bratem, kolegą i pewną dziewczyną. Życie układało się jak w książce pisze, do czasu. Co do tej dziewczyny, była bardzo wierząca, podobnie jak ja. Sprawy typu seks przedmałżeński w ogóle nie wchodziły w grę. Zaczęło być momentami dziwnie, pocałowała mnie, chciała trzymać za rękę, jak to kobieta, oburzała się lub robiła FOCH, gdy ja się temu sprzeciwiałem. Nie potrafiła uzasadnić dlaczego tak właściwie się dzieje. A ja... nie powiedziałem nie, miałem zbyt mało pary w ustach, żeby kategorycznie postawić jasno. Na tym się skończyło, mimo, że zarzekaliśmy się, że razem nie jesteśmy, do takich rzeczy dochodziło, było to głupie, jednak nie zbyt poważne, aby cokolwiek rozbudzić. Z perspektywy czasu widzę w tym jawne gówniarstwo po prostu, aż dziw pomyśleć. Traktowałem ja nadal jako lokatorkę i bliska osobę, takiego przyjaciela, pomagając jak człowiekowi, gdy taka była potrzeba. Pewnego razu, po swoich długich przemyśleniach w osobności (pobyt w szpitalu) doszła do wniosku, że ja nie jestem obojętny jej i czuje coś więcej. Ja po swojemu wiedziałem na czym stoję i wiedziałem, że miłość to nie jest. Nastąpił zgrzyt, gdyż byłem świadomy tego o czym wielogodzinne rozmawialiśmy i o czym zapewniała. Nie wiedziałem co zrobić, gdyż przestawała być zwykłą lokatorką. Postanowiłem, że będę z nią, licząc, że zmiana gruntu znajomości zmieni moje uczucia. Było to przed świętami Bożego Narodzenia 2010. Mówiąc to jej, byłem pewny i liczyłem się z tym, że będzie szukała nowego mieszkania, było to dla mnie jasne. Ja mieszkam we własnościowym (moich rodziców), więc kwestia mojego wyprowadzenia była ze względów finansowych nierozsądna. Czas był krótki, zaczęliśmy być ze sobą tydzień przed Świętami, wtedy zacząłem też myśleć o tej znajomości inaczej. Nigdy nie wspomniałem o tym, że mieszkałem z dziewczyną razem w konfesjonale, bo z tego faktu nie wynikało dla mnie ani współżycie, ani żadne zachowanie, które do tego prowadziło. W przeciągu czasu, w którym byłem z nią, nawet nie pamiętam, czy przystemplowałem do spowiedzi. Minął tydzień odkąd byliśmy razem, przyszły święta. Odbywało się to w atmosferze bardzo ciężkiej, jednej wielkiej kłótni i jak się okazało ten związek okazał się parciem przez kolejne kłody, bez wytchnienia. Rozstaliśmy się, skoro na wstępie nic nie przemawiało, że będzie dobrze. Po świętach nie byliśmy razem. Nadal jednak wynajmowała pokój, stosunki ułożyły się, rozmawialiśmy ze sobą przynajmniej, bez żadnych innych oznak. Obecnie już nawet nie mieszka w naszym mieszkaniu.
Mam 23 lata. Moje pytania są takie: czy sam fakt, że mieszkałem z nią był grzechem? Jak zaznaczyłem nie było żadnego współżycia, raczej świadoma decyzja, że go nie będzie. Poza wyrazami czułości, pocałunek, nie było nic więcej. Z reszta nasz 'związek' trwał tydzień, pomijając wcześniejsze mało poważne zachowania, które wprowadzały być może ludzi w błąd, że jesteśmy razem. Mieszkam w pokoju z bratem, mieszka także z nami moja znajoma z liceum. Cała sytuacja miała miejsce na przełomie tamtego i tego roku. Drugie moje pytanie odnośnie zgorszenia... Ludzie z mojego otoczenia, którzy o tym fakcie wiedzieli, znali nas i wiedzieli, że raczej dziwne będzie, że współżyjemy. Sami spotykaliśmy ich w kościele. W jakim stopniu mam odpowiadać, za zgorszenie innych? Czy samym faktem, że mieszkaliśmy ze sobą? Nie wspomniałem do tej pory o tym w konfesjonale, bo nie rozpatrywałem tego tak poważnie jak teraz, nie czytałem o tym tyle. Jak mam traktować w takim razie moje dotychczasowe spowiedzi i Komunie św.?
Za wyczerpującą odpowiedź dziękuję. Z Bogiem!
|
Cz kwi 07, 2011 13:44 |
|
|
|
 |
Metanoia/Freedom
Dołączył(a): Wt sie 11, 2009 12:34 Posty: 837 Lokalizacja: mazowsze
|
 Re: mieszkanie ze sobą
Mysle , że najlepiej porozmawiac o tym ze spowiednikiem w realu i przedstawic wszystko tak jak tutaj opisałeś . My tu nic nie pomożemy . Zasadniczo grzechem jest zamieszkiwanie kobiety i mężczyzny razem bez slubu .
_________________ 1 KOR 13
|
Cz kwi 07, 2011 15:51 |
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: mieszkanie ze sobą
Metanoia/Freedom napisał(a): Zasadniczo grzechem jest zamieszkiwanie kobiety i mężczyzny razem bez slubu . Bo zasadniczo "zamieszkanie" oznacza współżycie.
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Cz kwi 07, 2011 16:01 |
|
|
|
 |
BlueDraco
Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30 Posty: 295
|
 Re: mieszkanie ze sobą
elefant: Zasadniczo mieszkanie nie jest grzechem. Grzechem jest to, do czego wspólne mieszkanie często prowadzi.
Jeśli chodzi o zgorszenie, to istotnie, wielu Twoich znajomych może być zgorszonych faktem, że nie skorzystałeś z okazji, ale specjalnie bym się nimi nie przejmował.
Wyluzuj - nijak nie da się Twojego postępowania zakwalifikować jako grzechu.
|
Cz kwi 07, 2011 22:05 |
|
 |
BlankaA
Dołączył(a): Śr paź 06, 2010 16:30 Posty: 418
|
 Re: mieszkanie ze sobą
Elbrus napisał(a): Bo zasadniczo "zamieszkanie" oznacza współżycie. Taaaak? Owszem, domniemywa się współżycie, jeśli po ślubie małżonkowie zamieszkali razem (kan. 1061 § 2). Ale żeby tak zasadniczo każda para płci odmiennej...
|
Cz kwi 07, 2011 22:41 |
|
|
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: mieszkanie ze sobą
BlankaA napisał(a): Elbrus napisał(a): Bo zasadniczo "zamieszkanie" oznacza współżycie. Taaaak? Owszem, domniemywa się współżycie, jeśli po ślubie małżonkowie zamieszkali razem (kan. 1061 § 2). Ale żeby tak zasadniczo każda para płci odmiennej... Moje słowa miały sens tylko w połączeniu z innym cytatem: Elbrus napisał(a): Metanoia/Freedom napisał(a): Zasadniczo grzechem jest zamieszkiwanie kobiety i mężczyzny razem bez slubu . Bo zasadniczo "zamieszkanie" oznacza współżycie. Skoro zasadniczo grzechem jest zamieszkanie bez ślubu, to zamieszkanie dotyczy kobiety i mężczyzny jako kobiety i mężczyzny w rozumieniu ewangelicznym: On odpowiedział: Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną [γυναικὶ], i będą oboje jednym ciałem.(Mateusza 19:4-5) γυνή (guné): http://strongsnumbers.com/greek/1135.htmviewtopic.php?p=517578#p517578viewtopic.php?p=518256#p518256Zamieszkanie mężczyzny z jego kobietą bez ślubu jest zasadniczo grzechem, ponieważ mężczyzna zamieszkuje z kobietą, żeby robić to, co ze swoją kobietą się m.in. zasadniczo robi, gdy się z nią zamieszkuje. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki [γυναῖκα]; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło.(Mateusza 1:20) Józef wziął do siebie swoją kobietę, ale nie robił z nią tego, co zasadniczo robi mężczyzna ze swoją kobietą, bo tak zostało objawione w Ewangelii, ale nie jako coś zwyczajnego, tylko właśnie nadzwyczajnego, bo normalnie wzięcie swojej kobiety do domu oznaczałoby robienie tego, co własnie zasadniczo się ze swoją kobietą robi, a w przypadku braku ślubu określane byłoby (i jest) jako dopuszczanie się "grzechu zamieszkania razem".
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Cz kwi 07, 2011 23:31 |
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
 Re: mieszkanie ze sobą
Bez przesady. Samo to że wynajmowaliście pokoje w jednym mieszkaniu o niczym nie świadczy, mieszkaliście jak brat z siostrą. Poza tym chyba nie w jednym pokoju jak się domyślam. Jeżeli masz czyste sumienie bo niczego między wami nie było to nie masz się z czego spowiadać, naparwdę. Moim zdaniem twoim błedem była próba związku z nią jeżeli wiedziałeś że nie czujesz do niej nic poza koleżeństwem, i pewnie dobrze że ten związek trwał krótko.
_________________ Ania
|
Pt kwi 08, 2011 7:28 |
|
 |
Metanoia/Freedom
Dołączył(a): Wt sie 11, 2009 12:34 Posty: 837 Lokalizacja: mazowsze
|
 Re: mieszkanie ze sobą
To ja was oświece . Razem w jednym domu/mieszkaniu może mieszkać mąż i żona . Narzeczni katolicy sieją zgorszenie mieszkając razem bez ślubu i jest to grzech cięzki . Mieszkając razem bez ślubu łatwo może dojść do sexsu , ponieważ krew nie woda . Po za tym traci się energie na nie mysleniu o seksie z narzeczoną lub powstrzymywaniu się od seksu . Zdrowy facet i kobita jak są razem i na siebie patrzą , to mają od razu "chęć" . Ja bym sie wykończył psychicznie gdybym mieszkał z narzeczoną bez ślubu i musiał tłumić naturalne pragnienia . Kościół zaleca żeby chłopak i dziewczyna spotykali sie w szerszym gronie, bo jak są sami , to istnieje duże prawdopodobieństwo , że pójdą na całość .
_________________ 1 KOR 13
|
Pt kwi 08, 2011 8:09 |
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
 Re: mieszkanie ze sobą
ty przeczytaj jeszcze raz Metanoia post. Elefant wyraźnie napisał że mieszkał z koleżanką i nie w jednym pokoju i że nic miedzy nimi nie było (to nie była żadna jego narzeczona), że nic do niej nie czuł poza koleżeństwem, że ona była trochę zainteresowana i próbowali się spotykać, ale nic z tego związku nie wyszło. To może ty patrząc na każda swoją koleżankę masz od razu wyłącznie kosmate myśli, ale większośc ludzi nie ma. Grzechem cięzkim jest seks przed ślubem. W akademiku też faceci i dziewczyny mieszkają w sąsiednich pokojach tak samo jak w mieszkaniu i co? I nic z tego nie wynika. MOże ja jestem niezdrowa ale patrząc na moich kolegów nie myślę o seksie na ich widok 
_________________ Ania
|
Pt kwi 08, 2011 8:16 |
|
 |
BlankaA
Dołączył(a): Śr paź 06, 2010 16:30 Posty: 418
|
 Re: mieszkanie ze sobą
No wiec ja nie pojmuje tego uznawania za "swoją kobietę" (w rozumieniu ewangelicznym  ) osoby, z która "związek" trwał tydzień. To widocznie jakiś specyficznie męski sposób myślenia musi byc.
|
Pt kwi 08, 2011 8:32 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: mieszkanie ze sobą
Chłopie skoro masz wątpliwości i coś cie gnębi z tego powodu to jedyny kierunek to konfesjonał . Od tego jest. To Twoje sumienie decyduje czy powinieneś się z tego spowiadać czy nie . Głosowanie na forum tego nie zastąpi . Swoją drogą dość "szybki" ten związek
|
Pt kwi 08, 2011 9:57 |
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: mieszkanie ze sobą
BlankaA napisał(a): No wiec ja nie pojmuje tego uznawania za "swoją kobietę" (w rozumieniu ewangelicznym  ) osoby, z która "związek" trwał tydzień. A czy elefant napisał coś, co mogło sugerować, że uważał ją za "swoją"?
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Pt kwi 08, 2011 11:50 |
|
 |
BlankaA
Dołączył(a): Śr paź 06, 2010 16:30 Posty: 418
|
 Re: mieszkanie ze sobą
Według mnie nic takiego nie napisał, dlatego właśnie dziwię się w tym topicu zasadności wywodu o tym, że zamieszkanie oznacza współżycie....
|
Pt kwi 08, 2011 13:37 |
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: mieszkanie ze sobą
BlankaA napisał(a): Według mnie nic takiego nie napisał, dlatego właśnie dziwię się w tym topicu zasadności wywodu o tym, że zamieszkanie oznacza współżycie.... Mój wywód jest zasadny tylko w połączeniu z wywodem użytkownika Metanoia/Freedom wskazującym na grzech zamieszkania razem.
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Pt kwi 08, 2011 14:02 |
|
 |
Iron
Dołączył(a): N kwi 11, 2010 13:46 Posty: 7
|
 Re: mieszkanie ze sobą
Wiesz co, ja tutaj widzę, że bardziej masz problem z tym, że inni mogli na was patrzeć źle, niż to jakie było wasze postępowanie. Wiadomo krew nie woda i po części zgadzam się z przedmówcami, że takie rzeczy lepiej od siebie oddalać, ale w Waszej sytuacji nie żyliście ze sobą, tylko obok siebie, tak jak już ktoś to napisał "jak brat i siostra" więc z czym problem?
Jest wiele par, które nie kryją się z tym i nie wstydzą się tego, że współżyją. Dlaczego jako Chrześcijanie mielibyśmy wstydzić się tego, co jest naszą chlubą - że z miłości do swojego przyszłego małżonka (czy to będzie osoba z którą jesteś teraz, czy ktoś inny kto jest Tobie przeznaczony) nie uprawiamy seksu do ślubu. Z szacunku do tej drugiej osoby i z miłości. Więc dlaczego nie mówić o tym równie otwarcie jak inni mówią o swoim współżyciu?
Ktoś mi kiedyś bardzo mądrze powiedział, gdy miałem jeszcze 18 lat, że miłość do mojej żony zaczyna się już teraz, gdy wkraczam w dorosłość i zaczynam o tym myśleć. I już teraz trzeba się o to modlić, by umieć ją kochać i szanować.
|
Pt kwi 08, 2011 15:47 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 15 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|