czemu stosowanie prezerwatyw jest grzechem ciężkim?
Autor |
Wiadomość |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Emil napisał(a): monika001 napisał(a): Ja nie widzę tu miejsca na Eucharystię, bez wcześniejszej spowiedzi oczywiście. A tak praktycznie, jak sobie wyobrażasz taką spowiedź? Ojcze, stosowałem prezerwatywy, ale nie czuję wyrzutów sumienia, nie widzę w tym żadnego zła, nie żałuj tego czynu i nie mogę obiecać poprawy, tak?
Zaraz, spokojnie.
Przede wszystkim spowiadają się ci, którzy widzą i uznają taką potrzebę.
Bo ci, którzy nie widzą grzechu, nie żałują i uważają, że to co robią jest dobre, pomimo iż postępuują wbrew nauce Kościoła - rozumiem, że nie mają po co korzystać z sakramentu pokuty. Taka postawa jaką zakładasz nie może stanowić podstawy do rozgrzeszenia.
Ponadto: dalej zgadzam się w zupełności z genowef. 
|
Pn gru 03, 2007 13:29 |
|
|
|
 |
genowef
Dołączył(a): Pt sie 04, 2006 7:25 Posty: 325
|
Mroczny Pasażer napisał(a): Cytuj: Jak na mój gust niedostrzeganie zła także jest grzechem. Jak coś z czego nie zdajesz sobie sprawy może być grzechem? Jak kogoś zabijam i nie widzę w tym grzechu to mam problem nieświadomości. Grzeszę podwójnie: zabijając i pychą. Ale to są rozważania chyba nie ten wątek...
|
Pn gru 03, 2007 14:26 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
genowef napisał(a): Mroczny Pasażer napisał(a): Cytuj: Jak na mój gust niedostrzeganie zła także jest grzechem. Jak coś z czego nie zdajesz sobie sprawy może być grzechem? Jak kogoś zabijam i nie widzę w tym grzechu to mam problem nieświadomości. Grzeszę podwójnie: zabijając i pychą. Ale to są rozważania chyba nie ten wątek...
W przypadku stosowania prezerwatywy należałoby chociaż (zachowując pokorę) dopuścić, że - choć mamy odmienne zdanie - możemy się mylić.
Niestety niektórzy z uporem twierdzą, że myli się w tej sprawie jedynie Kościół.
|
Pn gru 03, 2007 14:34 |
|
|
|
 |
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
monika001 napisał(a): Niestety niektórzy z uporem twierdzą, że myli się w tej sprawie jedynie Kościół.
Masz zapewne na myśli tych biskupów, którzy na II SW którzy głosowali za dopuszczeniem ak nieporonnej?
_________________ Broniąc rodziny Kościół zapomniał o małżonkach
|
Pn gru 03, 2007 15:54 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Emil napisał(a): monika001 napisał(a): Niestety niektórzy z uporem twierdzą, że myli się w tej sprawie jedynie Kościół. Masz zapewne na myśli tych biskupów, którzy na II SW którzy głosowali za dopuszczeniem ak nieporonnej?
Mam na myśli dokładnie tych, którzy uznają stosowanie prezerwatyw za brak grzechu, więcej - uważają, że wbrew nauce KK postępują w tym względzie właściwie, nie dopuszczając, że mogą się mylić w swoim rozumowaniu oraz, że sąd ich sumienia w tej materii może być błędny; tym samym próbują dowodzić, że nauczanie Kościoła w kwestii prezerwatyw jest błędne.
Nie bardzo wiadomo dlaczego ich sąd ma być dobry i pewny, bo nawet jeśli podpierają się swoim sumieniem - to czy taki sąd jest z pewnością pozbawiony błędu???
Reprezentując taką postawę i negując tym samym autorytet i nauczanie Kościoła przyjmują - moim zdaniem - na siebie ogromną odpowiedzialność przed Bogiem...... ale to już nie moja sprawa.
A propos Soboru Watykańskiego II: niezależnie od opinii niektórych biskupów Papież miał pełne prawo podjąć suwerenną decyzję, jaką uznał za dobrą i słuszną. I nie ma w tym przypadku znaczenia co uważali inni i jakie mieli zdanie. Kościół to nie demokracja. Gdyby Bóg chciał stworzyć z Kościoła instytucję demokratyczną, w której lud podejmuje strategiczne decyzje, z pewnością by to zrobił. Tymczasem nadał władzę i moc podejmowania decyzji papieżowi. I jego postawił nad swoim Kościołem. Nie ma podstaw zatem, aby uważać, że to co postanowił Kościół w osobie Papieża jest sprzeczne z wolą Chrystusa.
Z pewnością Ojciec Święty w swoich decyzjach jest wyrazicielem woli Chrystusa.
Być posłusznym Kościołowi, to jak - być posłusznym Bogu. I odwrotnie.
|
Pn gru 03, 2007 16:50 |
|
|
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
Cytuj: Mam na myśli dokładnie tych, którzy uznają stosowanie prezerwatyw za brak grzechu, więcej - uważają, że wbrew nauce KK postępują w tym względzie właściwie, nie dopuszczając, że mogą się mylić w swoim rozumowaniu oraz, że sąd ich sumienia w tej materii może być błędny; tym samym próbują dowodzić, że nauczanie Kościoła w kwestii prezerwatyw jest błędne.
Nie bardzo wiadomo dlaczego ich sąd ma być dobry i pewny, bo nawet jeśli podpierają się swoim sumieniem - to czy taki sąd jest z pewnością pozbawiony błędu?Pytajnik Reprezentując taką postawę i negując tym samym autorytet i nauczanie Kościoła przyjmują - moim zdaniem - na siebie ogromną odpowiedzialność przed Bogiem...... ale to już nie moja sprawa. Ale dlaczego nie dopuszczasz możliwości w drugą stronę? Że to przecież KK może się mylić tak jak zwykli śmiertelnicy. Może to sąd sumienia KK jest błędny? Podkreślam - może. Kościół też może się mylić, mylił się w swojej historii setki razy. Cytuj: Z pewnością Ojciec Święty w swoich decyzjach jest wyrazicielem woli Chrystusa.
Uważałbym mówiąc takie stwierdzenie.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
Pn gru 03, 2007 18:39 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
genowef napisał(a): To, że jesteś przekonany iż coś nie jest złem nie oznacza wcale, że tak tak właśnie jest. Zgadza się, ale to, że jestem przekonany, iż wybrałem ten właściwy Kościół też nie oznacza, że tak właśnie jest. Zresztą, co tu się dużo oszukiwać, w moim przypadku wybór KK nie był poprzedzony jakąś dogłębną analizą Biblii czy studiami teologicznymi: po prostu w tym Kościele zostałem ochrzczony i w nim się wychowałem. monika001 napisał(a): Mam na myśli dokładnie tych, którzy uznają stosowanie prezerwatyw za brak grzechu, więcej - uważają, że wbrew nauce KK postępują w tym względzie właściwie, nie dopuszczając, że mogą się mylić w swoim rozumowaniu oraz, że sąd ich sumienia w tej materii może być błędny; tym samym próbują dowodzić, że nauczanie Kościoła w kwestii prezerwatyw jest błędne. Jeśli o mnie chodzi, to jak najbardziej dopuszczam możliwość, że mylę się w tym względzie. monika001 napisał(a): Reprezentując taką postawę i negując tym samym autorytet i nauczanie Kościoła przyjmują - moim zdaniem - na siebie ogromną odpowiedzialność przed Bogiem...... ale to już nie moja sprawa.
Ano racja, tyle że nie uciekniesz całkowicie przed ryzykiem pomyłki. Co bowiem, gdy wybrałaś niewłaściwy Kościół, a rację mają np. ŚJ? Już o judaizmie czy islamie nie wspominając...
Dlatego wierzę, że w razie pomyłki Bóg weźmie pod uwagę okoliczności łagodzące, takie jak szczere poszukiwanie prawdy.
|
Pn gru 03, 2007 18:45 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Cytuj: Ale dlaczego nie dopuszczasz możliwości w drugą stronę? Że to przecież KK może się mylić tak jak zwykli śmiertelnicy. Może to sąd sumienia KK jest błędny? Podkreślam - może. Kościół też może się mylić, mylił się w swojej historii setki razy.
Dopuszczam. Ale wszystko jest na zasadzie może, ale nie musi się mylić. Dla mnie takie domniemywanie poniekąd słuszne? niesłuszne? Tego nie wiemy - to żaden punkt oparcia.
Oparciem natomiast niewątpliwym jest oficjalne stanowisko wyrażone wolą najwyższej władzy Kościoła. Władzy nie uzurpowanej. Władzy nadanej
z mocy Boga. Ja to stanowisko szanuję i przyjmuję.
|
Pn gru 03, 2007 18:58 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
monika001 napisał(a): W przypadku stosowania prezerwatywy należałoby chociaż (zachowując pokorę) dopuścić, że - choć mamy odmienne zdanie - możemy się mylić. A w przypadku pettingu w małżeństwie, zwanego malowniczo "wzajemnym onanizmem"? Ale zostawmy ten petting i wróćmy do prezerwatywy... czyli proponujesz każdorazowo uznawanie grzechu "na zapas", bo może sumienie - mające zdanie odmienne od stanowiska KK - myli się? Czy to nie doprowadzi do skrupulanctwa? A jeśli sumienie uzna, że użycie prezerwatywy (w konkretnym małżeństwie, w konkretnej sytuacji) jest grzechem lekkim i spowiadać się nie trzeba? monika001 napisał(a): Oparciem natomiast niewątpliwym jest oficjalne stanowisko wyrażone wolą najwyższej władzy Kościoła. Władzy nie uzurpowanej. Władzy nadanej z mocy Boga. Ja to stanowisko szanuję i przyjmuję. Ale to stanowisko nie jest bezwzględnie stałe... Choćby nie wiadomo jak interpretować, nie da sie nie zauważyć na przykład tego, że w ubiegłym stuleciu owo stanowisko przeszło od zakazu jakiejkolwiek kontroli urodzin do pełnej aprobaty npru...
|
Wt gru 04, 2007 7:51 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Zastanowiło mnie jeszcze to, co napisał Emil:
Cytuj: A tak praktycznie, jak sobie wyobrażasz taką spowiedź? Ojcze, stosowałem prezerwatywy, ale nie czuję wyrzutów sumienia, nie widzę w tym żadnego zła, nie żałuj tego czynu i nie mogę obiecać poprawy, tak? I w sumie tak właśnie wyobrażam sobie taką spowiedź - jako szczere przyznanie się do czynu, który jest na liście grzechów, ale w sumieniu nie jest rozpoznawane jako grzech.
Bo co właściwie zrobić?
Mamy być posłuszni swojemu sumieniu - czyli skoro nie rozpoznaje ono grzechu - to go nie ma. Chyba, że zgwałcimy sumienie i wmówimy mu - "Mylisz się, grzech jest. W ogóle na drugi raz się nie odzywaj, bo nie mogę ci ufać, skoro rozpoznajesz niezgodnie z nauką KK. Nie będe cię wiecej słuchać, lepiej oprzeć się na wykazie grzechów."
Nie rozpoznajemy czynu jako grzech, ale wiemy, że nauka KK twierdzi, że to jednak grzech i to ciężki... wiec nie chcemy popełnić świetokradztwa... idziemy zatem do spowiedzi i spowiadamy się z czegoś, co naszym zdaniem grzechem nie jest... "stosowałem, żałuję, postanawiam poprawę" - czyli kłamstwo podczas spowiedzi... paskudna sytuacja dla człowieka o wrażliwym sercu.
Tak źle i tak niedobrze...
Jedynym (moim zdaniem) uczciwym wyjściem jest szczere przyznanie się w konfesjonale do konfliktu wewnętrznego, w jakim się znaleźliśmy. Na przykład w słowach: "stosowałem prezerwatywy, ale nie czuję wyrzutów sumienia, nie widzę w tym żadnego zła, nie żałuję tego czynu i nie mogę obiecać poprawy. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że stan mojego sumienia nie zgadza się z tym, co twierdzi Kościół."
|
Wt gru 04, 2007 9:16 |
|
 |
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
mateola napisał(a): A jeśli sumienie uzna, że użycie prezerwatywy (w konkretnym małżeństwie, w konkretnej sytuacji) jest grzechem lekkim i spowiadać się nie trzeba?
Pytanie do Moniki, czy zastanawiałaś się, skąd się biorą tak poważne problemy? Dlaczego niektórzy ludzie są tak zdeterminowanie, że kwestionują to, czego zdawałoby się nie można kwestionować? Dlaczego biorą na siebie bolesne konsekwencje tych decyzji? Pomyślałaś, że oni być może stoją przed problemem wyboru mniejszego zła? Z jednej strony mają ostro postawione, choć słabo uzasadnione, wymagania KK, a z drugiej konkretną sytuację własnego małżeństwa. Z pewnością nie jest to wybór na zasadzie: na złość mamie - bo mi coś nakazuje - nie założę czapki i odmrożę sobie uszy.
_________________ Broniąc rodziny Kościół zapomniał o małżonkach
|
Wt gru 04, 2007 9:59 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
monika001 napisał(a): W przypadku stosowania prezerwatywy należałoby chociaż (zachowując pokorę) dopuścić, że - choć mamy odmienne zdanie - możemy się mylić. mateola napisał(a): A w przypadku pettingu w małżeństwie, zwanego malowniczo "wzajemnym onanizmem"? Ale zostawmy ten petting i wróćmy do prezerwatywy... czyli proponujesz każdorazowo uznawanie grzechu "na zapas", bo może sumienie - mające zdanie odmienne od stanowiska KK - myli się? Czy to nie doprowadzi do skrupulanctwa?
A jeśli sumienie uzna, że użycie prezerwatywy (w konkretnym małżeństwie, w konkretnej sytuacji) jest grzechem lekkim i spowiadać się nie trzeba? Stanąć w prawdzie i przyznać, że możemy się mylić to "uznanie grzechu na zapas"? Nie. To raczej pewna pokora wobec siebie. W tym przypadku istnieje konflikt pomiędzy sumieniem wiernego a nauką KK. Dla mnie taka sytuacja ewidentnie wymaga konsultacji ze spowiednikiem. Co wtedy? Nie wiem.. być może jakieś mądre kierownictwo duchowe?... Moje sumienie wyrzuca mi ten grzech. W sumienia innych nie próbuję wchodzić. mateola napisał(a): Ale to stanowisko nie jest bezwzględnie stałe... Choćby nie wiadomo jak interpretować, nie da sie nie zauważyć na przykład tego, że w ubiegłym stuleciu owo stanowisko przeszło od zakazu jakiejkolwiek kontroli urodzin do pełnej aprobaty npru...
Zmieniało się. Ale co to wnosi do sprawy?
Wówczas nie znano NPR-u. Nie wiedziano, że płodność da się regulować w jakikolwiek inny sposób niż sztucznie.
Prezerwatywa natomiast znana jest od tysięcy lat. Kościół jeszcze nigdy dotąd jej nie zaaprobował. A co będzie w przyszłości? Nie wiadomo.
Na czymś przyszłym i niepewnym nie należy opierać sądu swojego sumienia.
A teraźniejsze stanowisko KK odnośnie prezerwatyw dokładnie wiadomo jak interpretować. Przy czym nie odnoszę się tu do indywidualnych, różnych sytuacji - choć nie wiem czy i dla takowych istnieją w tej kwestii jakieś okoliczności łagodzące.
|
Wt gru 04, 2007 10:33 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
monika001 napisał(a): Wówczas nie znano NPR-u. Nie wiedziano, że płodność da się regulować w jakikolwiek inny sposób niż sztucznie...
Przyznam, że nie wiem jak wyglądała kiedyś kwestia tzw. kalendarzyka
i podejścia KK, ale nawet jeśli nie było aprobaty, a obecnie jest dla wszelkich metod NPr-u - to zmieniono to odgórnie. Wierni nie popełniają więc żadnej "samowolki".
|
Wt gru 04, 2007 10:41 |
|
 |
genowef
Dołączył(a): Pt sie 04, 2006 7:25 Posty: 325
|
Uznanie NPR przez Kościół jest dobrym przypadkiem tego, że Kościół po dokładnym rozpoznaniu zagadnienia jest w stanie zrewidować stanowisko. W przypadku NPR sprawa ma się jednak inaczej niż z prezerwatywą czy pigułkami. NPR jest obserwacją, wyciąganiem wniosków i świadomym podejmowaniem decyzji. Prezerwatywa czy pigułki to ingerencja w naturalny porządek rzeczy i myślę, że nie warto spodziewać się zmiany stanowiska Kościoła.
|
Wt gru 04, 2007 10:43 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Emil napisał(a): Pytanie do Moniki, czy zastanawiałaś się, skąd się biorą tak poważne problemy? Dlaczego niektórzy ludzie są tak zdeterminowanie, że kwestionują to, czego zdawałoby się nie można kwestionować? Dlaczego biorą na siebie bolesne konsekwencje tych decyzji? Pomyślałaś, że oni być może stoją przed problemem wyboru mniejszego zła? Z jednej strony mają ostro postawione, choć słabo uzasadnione, wymagania KK, a z drugiej konkretną sytuację własnego małżeństwa. Z pewnością nie jest to wybór na zasadzie: na złość mamie - bo mi coś nakazuje - nie założę czapki i odmrożę sobie uszy.
Już pisałam, że nie chcę odnosić się do konkretnych sytuacji ani ich oceniać, bo nie czuję się do tego uprawniona. Nie czuję się również uprawniona, aby dawać w tym względzie komuś jakiekolwiek rady.
Mogę tylko powiedzieć, że gdyby rzecz dotyczyła mnie i mojego małżeństwa, to drążyłabym temat, konsultowała z kierownikiem duchowym czy spowiednikiem i szukała odpowiedzi, co w danej sytuacji powinnam zrobić. Może w różnych konkretnych sytuacjach istnieją tzw. okoliczności łagodzące? Nie wiem.
|
Wt gru 04, 2007 10:55 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|