Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt sie 15, 2025 5:24



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 414 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 ... 28  Następna strona
 Współżycie po ślubie 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn kwi 10, 2006 19:27
Posty: 176
Post 
Moderator zasugerowala, aby pytania dotyczace wspolzycia w malzenstwie umieszczac tutaj. Wiec je umieszczam:

Czy mozna wspolzyc w czasie ciazy?
Z tego co przeczytalem juz wczesniej kazdy stosunek ma byc otwarty na zycie-w tym przypadku takiej otwartosci nie ma- dziecko zostalo poczete.
Czy wtedy stosunek jest dozwolony?
Jezeli tak, to czy dalej ma znaczenie, gdzie nasienie wyladuje? A jak czesto mozna- tez 3 razy w miesiacu?
A moze nie mozna- wszak jest to ubezplodnienie aktu- sam akt bedzie nieplodny, bo inny byc nie moze.
Z drugiej strony pewnie mozna, bo przeciez "prawidlowo korzysta sie z sil rozrodczych".
Jedno zaprzecza drugiemu- a moze cos pominalem? Wcale bym sie nie zdziwil, gdyby KK z pelna premedytacja nakazal roczna wstrzemiezliwosc- a dlaczego nie- skoro malzonkowie przez 9 miesiecy w roku poszcza (zakladajac, ze nie chca miec w danym roku potomstwa) to co tam dla nich rok.


Pn cze 05, 2006 11:56
Zobacz profil
Post Współżycie po ślubie
Nie można walczyć z pokusą, jeśli się NIEZBICIE nie wierzy, że ta pokusa jest ZŁEM!
Ja naprawdę nie mogę zrozumieć, dlaczego pożądanie własnej żony przez 2/3 cyklu jest ZŁE, a przez 1/3 nagle się robi DOBRE?!
Gdzie tu sens, a gdzie logika?
Może takie dinozaury jak np. Belizariusz czy ddv163 przymnożą mi wiary!


Pn cze 05, 2006 20:08
Post Współżycie po ślubie
Czy na tym forum są małżeństwa z pewnym stażem około 40 lat i trochę więcej, mające dzieci, starające się poważnie traktować Pana Boga oraz nauczanie KK i przeżywające trudności w sferze życia intymnego w momencie, kiedy w sposób niejako naturalny nie planują już powiększania rodziny? Właśnie my zbliżamy się powoli do tego momentu.
Z każdym rokiem wzrasta obawa o zdrowie, przede wszystkim małżonki, a także obawa, tak - OBAWA przed poczęciem. I jako człowiek obdarzony przez Boga wolną wolą mam do takiego faktu pełne prawo.
Inaczej podchodzi się do tego w wieku dwudziestukilku lat, a inaczej po 40-stce (trudniej już iść na tzw. żywioł). A przecież budowanie jedności małżeńskiej powinno trwać nadal, a tymczasem co mamy - kłopoty z dziećmi, ze zdrowiem, problemy dnia codziennego, coraz częściej cykle jednofazowe (bezowulacyjne) i to wszystko po prostu nas dołuje. Przecież nawet Paweł VI w Humanae Vitae pisał, że małżeństwo ma prawo do ABSOLUTNEJpewności, że dziecko się nie pocznie.


Wt cze 06, 2006 11:59

Dołączył(a): Wt maja 23, 2006 13:17
Posty: 19
Post 
Drogi Nieznany,
Myśle, że spełniam Twoje kryteria idealnie. Dwadzieścia kilka lat po ślubie, dwoje prawie dorosłych/ nastolatków w domu. Poważne traktowanie nauki KK - jak najbardziej.
Nie jestem do konca pewna, o co pytasz. Jesli dobrze Cię rozumiem, to o to, czy w "moim wieku" , tj przy nieregularnej "chemii" organizmu nadal czujemy zaufanie do zalecanych przez KK metod planowania rodziny?

Odpowiem Ci trochę nie wprost.

Fora internetowe posą pełne spanikowanej korespondencji od młodzieży płci obojga, która zabezpiecza się na kilku poziomach naraz - jest i prezerwatywa i pigułka i zresztą stosunek przerywany, - ale wszystko to na strach tez nie pomaga. Stały temat: j"uż 5 dni temu (lub 4.3.2 albo i wczoraj) powinnam dostać miesiączkę i nie dostałam, HELP! czy to może być ciąża."

A więc strach /zaufanie to nie jest NAPRAWDE I DO KONCA sprawa dopuszczenia

_________________
Przepaści nie da się przebyć dwoma skokami


Wt cze 06, 2006 12:59
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 23, 2006 13:17
Posty: 19
Post 
ooops, coś sie samo wysłało niechcący, (dobra ilustracja do tematu 8)
więc kontynuuję:

Więc nie wiem, czy "dopuszczenie" przez KK prezerwatywy albo pigułek naprawdę by Wam pomogło na ten lęk. Zwłaszcza, że każda forma antykoncepcji z jakims tam prawdopodobieństwem sie wiąże, index Pearla nie wynosi 0 dla żadnej metody.

Ale skoro juz mówisz o swoim prawie do maksymalnej pewności, że dziecko się nie pocznie, to NPR w postaci ścisłej (wyłącznie III faza i to jeszcze dla większej pewności okrojona) daje gwarancję równą albo i lepszą od pigułkowej.

Zachowywanie tej dyscypliny, pewnie niezbyt miłe samo w sobie, ma pewien pozytywny aspekt: zniknięcie tych wszystkich ograniczeń na późniejszym etapie życia jest jakąś osłodą starszego wieku, może się stać tym dojrzałym słodkim owocem długo pielęgnowanego związku.

_________________
Przepaści nie da się przebyć dwoma skokami


Wt cze 06, 2006 13:56
Zobacz profil
Post 
marynia2000 napisał(a):
Więc nie wiem, czy "dopuszczenie" przez KK prezerwatywy albo pigułek naprawdę by Wam pomogło na ten lęk. Zwłaszcza, że każda forma antykoncepcji z jakims tam prawdopodobieństwem sie wiąże, index Pearla nie wynosi 0 dla żadnej metody

Dzięki za słowa otuchy i pocieszenia ! Nam dopuszczenie przez KK środków antykoncepcyjnych może by i nie pomogło w wyeliminowaniu lęku przed poczęciem, ale ocaliłoby zastępy młodych par, które czują nieprzepartą chęć współżycia co przyznasz, jest zupełnie naturalne i nie do zrozumienia dla kudzi, którzy dobrowolnie wybrały celibat.Jest to tym bardziej zasadne, gdy te pary przestrzegały zachowania czystości przedmałżeńskiej. Przy okazji dygresja ogólniejsza - KK nakłada takie ciężary odnośnie seksu po katolicku, że normalny człowiek przestrzegając wszystkie te zakazy wpadłby z pewnością we fobie, frustracje i szereg innych skrzywień- a nie mówi zgoła nic (poza nauką pacierza) jak przekazać młodym przekazanie do miłości. Miłości nie tylko tej świadczonej w nocy przez parę małżeńską, ale przede wszystkim za dnia, miłości rodziców do dzieci i vice wersa, miłości bliźniego i miłości do naszych nieprzyjaciół. Poprawię Cię - nie każda forma antykoncepcji wiąże się z jakimś tam prawdopodobieństwem, tylko każda forma WSPÓŁŻYCIA./ Proponujesz nam zatem ASCEZĘ, bo przecież i NPR ma wsp. Pearla 0,02!!!
Zadam pytanie - co rozumiesz przez okrojoną III fazę ?
Czy w tym momencie nadal jesteśmy "jednym ciałem", czy następuje regres (rozdział z powrotem na dwa osobne ciała)?

Cytuj:
Ale skoro juz mówisz o swoim prawie do maksymalnej pewności, że dziecko się nie pocznie, to NPR w postaci ścisłej (wyłącznie III faza i to jeszcze dla większej pewności okrojona) daje gwarancję równą albo i lepszą od pigułkowej.

Zachowywanie tej dyscypliny, pewnie niezbyt miłe samo w sobie, ma pewien pozytywny aspekt: zniknięcie tych wszystkich ograniczeń na późniejszym etapie życia jest jakąś osłodą starszego wieku, może się stać tym dojrzałym słodkim owocem długo pielęgnowanego związku.

Tylko czy zaręczysz mi, że po menopauzie żony stan jej zdrowia lub mój albo co gorsza nas obojga POZWOLI nam obojgu cieszyć się jednością? Jeżeli mamy ponosić taką heroiczną ofiarę to musimy znać motywy, wiedzieć dlaczego?!
Przecież tę bajeczkę już słyszeliśmy za czasów budowania jedynie sprawiedliwego z ustrojów"teraz musi być wam źle, aby waszym dzieciom żyło się lepiej"; wzięte chyba z niemieckiego Wir haben das Buch gelesen, doslownie tę książkę już czytaliśmy.
Zapytam co ma KK do zaoferowania kobiecie w wieku 48 lat mającej 8 dzieci, która zawsze zdawała się na łaskę Bożą i NIGDY NIE PLANOWAŁA; jest sobota wieczór, a para staje przed iście Hamletowskim dylematem - współżyć czy nie współżyć oto jest pytanie ?!


Śr cze 07, 2006 11:26

Dołączył(a): Wt maja 23, 2006 13:17
Posty: 19
Post 
Rozumiem, że Twoje pytanie dotyczyło realnej możliwości stosowania się do nauki KK w zakresie etyki małżeńskiej przez długi czas, w świetle osobistego doświadczenia mężczyzny/kobiety po 40; ponieważ Ty masz poważne wątpliwości czy to w ogóle jest realne oraz czy czy nakładane na obie strony ciężary maja sens?

Czy dobrze rozumiem?

Nie myślę podważać żadnej z Twoich obiekcji, ani też udowadniać, że KK na pewno ma rację, a Ty i( Twoja żona) postępujecie źle. Napisze Ci natomiast, że w w moim małżeństwie wytrwanie w postawie wymaganej przez katolicką etykę malżeńską okazało się możliwe i jaką mieliśmy do tego motywację . Dodam od razu - moje małżeństwo jest niezwykle udane i szczęśliwe i trwa juz ponad dwadzieścia lat w szczęściu i harmonii,j o jakiej nie śmiałam marzyć przed ślubem; napisze Ci też że nie jestem przypadkiem od dzieciństwa zaindoktrynowanym przez KK; wręcz przeciwnie, stałam się chrześcijanką już jako dorosły i ukształtowany człowiek po wielu latach butu i programowego odrzucenia.

Proszę, nie odczytuj niczego co napisze jako pośredniego komentarza do Twojej czy raczej Waszej sytuacji, bo tak nie jest. Ostatecznym sędzią naszego postepowania na Ziemi jest nasze sumienie. Jesli mamy pełne przekonanie, że zrobilismy wszystko aby wyrobić sobie obiektywne i pełne spojrzenie na jakąś sprawe w świetle Ewangelii, że nie kieruje nami ukryta chęć "dogodzenia sobie" bez względu na rozumowo przyswojoną wiedzę ("sąd sądem a sprawiedliwośc musi być po naszej stronie" :) to nasze spokojne sumienie samo mówi, ze jesteśmy OK. Tylko Ty możesz wiedzieć, co Ci mówi Twoje sumienie i ani mi w głowie wtrącać się do jego głosu.

Przed laty wraz z mężem podjęliśmy decyzję, że przyjmujemy nauke KK o małżeństwie. Przyjęlismy ją, ponieważ chcieliśmy żyć Ewangelią radykalnie i naprawdę, a znajdowały się w niej słowa, które dla naszych uszu brzmiały jak powierzenie Kościołowi przez Jezusa prawa do stanowienia reguł rozróżniania dobra od zła (komu grzechy odpuścicie...są im odpuszczone, komu zatrzymacie itd). Tak odczytuję ich znaczenie do dzisiaj, zatem gdybym nawet chciała podważać teraz np prawo Pawła VI do napisania encykliki HV - musiałabym oszukiwać sama siebie.

Skoro więc zgodziliśmy się na pójście za nauka KK, to na przeżywane trudności (wiele ich było i dolegliwych) patrzyliśmy zawsze przez pryzmat tego upragnionego celu - a było nim, bagatela, sprawienie radości Panu Jezusowi, poprzez szacunek, który okażemy jego kapłanom i ich nauczaniu. NAWET jeśli by się miało okazać, że w rezultacie nasza satysfakcja z seksu nie będzie tak rewelacyjna, jak może i byłaby, gdybysmy te zasady złamali. Jezus mówił wielokrotnie, że każdy, kto utracił cokolwiek z wartości tego życia ze względu na Jego nauke, otrzyma w dwójnasób wszystko, z czego zrezygnował. Jezeli naprawdę wierze Jego nauce, to wierzę i w to, że tej straty nie trzeba się lękać. . (choć nie jestem masochistką i nie szukam wyrzeczeń dla nich samych, zapewniam :-D )

Czy nie w identyczny sposób zawodnik zgadza się, że trener będzie określał jak ma ćwiczyć, co jeść, o której chodzić spać, i jeszcze wiele innych, czasem bardzo szczegółowych i dolegliwych zaleceń. Ale zgadza sie na ich wypełnianie, jezeli wierzy, że trener naprawdę mu pomoze dojść do upragnionego celu.

Pisząc to, ani przez chwilę nie chcę umniejszać rozmiaru trudności pożycia małzeńskiego zgodnego z nauką KK . Przeciwnie, uważam, że większość "apostołów" NPR wręcz bagatelizuje typowe problemy, udaje że nie istnieją i nie chce podejmować poważnej dyskusji nad nimi, co moim zdaniem nie pomaga nikomu. (Inna rzecz że nie wiem, czy zagorzali przeciwnicy nauki KK chcieliby naprawdę wymiany poglądów? jakoś wątpię, na stronach www zwolenniczek pigułek i spiral panuje klimat agresji i kpiny wobec samej nawet ewentualności podejmowania okresowej abstynencji, co jest kwitowane jako urojenie moherów po klimakterium).

Katolicka etyka małżeńska jest -moim zdaniem- do wyobrażenia i akceptacji tylko jako konsekwencja silnej wiary, a nie jako wyjściowa przesłanka. Nie wyobrażam sobie jak mozna ją stosować bez takiej podbudowy; rozumiem dobrze że sie wtedy może objawiać jako ciężar nie do uniesienia i nie do pojęcia.

Miałabym jeszcze dużo do napisania, zwłaszcza o konkretach,które poruszyłeś w swoim poście, ale i tak juz za dużo sie rozpisałam, a poza tym nie jest moja intencją pouczanie bliźniego (brrrrrrrr :mad: ). Jednak jeżeli chciałbyś, to jeszcze wrócę do tych spraw :oops:

_________________
Przepaści nie da się przebyć dwoma skokami


Śr cze 07, 2006 14:23
Zobacz profil
Post Współżycie po ślubie
Dzięki pędziwiatrowi zainteresowałem się encykliką HV i oto kilka moich uwag. Dotarłem do źródeł, które twierdzą, że pracowała komisja złożona m. in. ze świeckich ginekologów, którzy dopuszczali niektóre nieporonne formy antykoncepcji stosowane przez pary nie z pobudek EGOISTYCZNYCH, ale końcowy rezultat był dla nich zaskoczeniem; można rzec, że zaszła mówiąc dzisiejszym językiem manipulacja i mamy to, co mamy.
Naukę o antykoncepcji sprecyzował Paweł VI w ogłoszonej 38 lat temu encyklice "Humanae vitae". Oparł ją o zasadę, głoszącą "nierozerwalny związek - którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać - między dwojakim znaczeniem tkwiącym w stosunku małżeńskim: między oznaczaniem jedności i oznaczaniem rodzicielstwa" (nr 12). Z zasady tej papież wyprowadził kryterium oceny stosunku seksualnego: "rzeczą konieczną jest, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego" (nr 11). Katechizm Kościoła Katolickiego powtórzy to kryterium w nieco innym sformułowaniu: "każdy akt małżeński powinien pozostać sam przez się otwarty na przekazywanie życia" (nr 2366). Zastosowanie tego kryterium do konkretnych przypadków doprowadziło papieża do wniosku, że "odrzucić należy wszelkie działanie, które - bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego" (nr 14).

Stanowisko Kościoła katolickiego wobec antykoncepcji jest jednoznaczne. Paweł VI określił je w słynnej encyklice "Humanae vitae", którą wedle zasad wykładni różnego typu nauczania papieskiego należy traktować jako autorytatywny wykład absolutnie wiążącej i nieodwołalnej ("HV" nr 25) nauki o normach moralnych. Papież podał w dokumencie szereg racji przemawiających za negatywną oceną antykoncepcji, lecz podkreślił: "Rozumiecie przecież, że takie posłuszeństwo (tj. szczere, wewnętrzne i zewnętrzne ) wiąże nas nie tyle ze względu na racje, któreśmy wyżej przytoczyli, ile raczej ze względu na światło Ducha Świętego, którym cieszą się szczególnie Pasterze Kościoła w nauczaniu prawdy" (nr 28). Na Ducha Świętego powołuje się Paweł VI jeszcze kilkakrotnie (np. numery 4, 6, 18, 29, 31). Naukę zawartą w Encyklice określa jako "niewzruszoną", której "Następca Piotra razem z braćmi w episkopacie katolickim jest wiernym stróżem i tłumaczem" (nr 31).

Od ogłoszenia encykliki (25 lipca 1968) jest ona przedmiotem coraz to nowych krytyk i polemik. Chociaż charakter papieskiego dokumentu i konsekwentne podtrzymywanie zawartej w nim doktryny przez Jana Pawła II stawia w delikatnej sytuacji teologów i w ogóle katolików, którym trudno tę naukę Kościoła przyjąć i jej bronić, dyskusja o moralnej ocenie działań antykoncepcyjnych trwa i z pewnością nie jest bezowocna. Powracanie do tej problematyki wydaje się konieczne, bo wciąż dla wielu wierzących trudność stanowią nie tyle same wymagania (wielu trudnych wymagań Kościoła nikt nie kwestionuje, nawet jeśli ich nie spełnia), co zrozumienie ich źródeł i znaczenia. Chodzi więc o lepsze zrozumienie doktryny Kościoła, której ani nie zamierzamy, ani nie mamy prawa kwestionować. Służy temu dialog z tymi, którym przy najlepszej woli, naprawdę trudno tę doktrynę zrozumieć i pojąć. Ja niestety do takich "niepokornych elementów antycyrkowych" należę.

[/b]


Śr cze 07, 2006 18:51

Dołączył(a): Pn kwi 10, 2006 19:27
Posty: 176
Post 
marynia2000 napisał(a):
Przed laty wraz z mężem podjęliśmy decyzję, że przyjmujemy nauke KK o małżeństwie. Przyjęlismy ją, ponieważ chcieliśmy żyć Ewangelią radykalnie i naprawdę, a znajdowały się w niej słowa, które dla naszych uszu brzmiały jak powierzenie Kościołowi przez Jezusa prawa do stanowienia reguł rozróżniania dobra od zła (komu grzechy odpuścicie...są im odpuszczone, komu zatrzymacie itd). Tak odczytuję ich znaczenie do dzisiaj, zatem gdybym nawet chciała podważać teraz np prawo Pawła VI do napisania encykliki HV - musiałabym oszukiwać sama siebie.

Gratuluje Maryniu silnej wiary! Ja niestety az takiej nie posiadam.
Napisalas, o podjetej wraz z mezem decyzji- nie chce umniejszac Twoich zaslug, ale tak naprawde nie mialas wyboru. Jako osoba wierzaca i praktykujaca musisz swoje zycie dostosowac do nauczania KK o malzenstwie- koniec i kropka. Nie ma zadnych ale i taryf ulgowych. Jest to nakaz, w dodatku niczym nie uzasadniony.
HV sama sobie zaprzecza, co juz wczesniej wykazalem, ale fanatycy NPR siedzieli jak mysz pod miotla- chodzilo mi o nr14, (o czym tez wspomina Nieznany23) "odrzucić należy wszelkie działanie, które - bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego"- co doskonale kwalifikuje NPR jako takie wlasnie dzialanie. Ale juz nieco dalej jest zezwolenie na korzystanie z tych metod.
Uwierzylabys ogrodnikowi, ktory by Ci powiedzial, ze zielone jablka sa trujace, po czym wytoczylby Ci caly referat o szkodliwosci tychze owocow, o chorobach i ich powiklaniach jakie powoduja itp. ale na sam koniec powiedzialby Ci, ze jak je bedziesz jesc przez 6 dni w tygodniu, to Ci nic nie bedzie? Mysle ze bym mu podziekowal za rade, bo mogloby sie okazac, ze owszem te jablka sa zielone- ale one nigdy nie beda czerwone (taka odmiana) i smakuja wysmienicie rowniez w innych dniach. Ten ogrodnik o tym nie mial zielonego (no wlasnie, zielonego :) ) pojecia o nich, bo nigdy ich nie skosztowal- on ich tylko dogladal, bo wlasciciel sadu zabronil mu je jesc.
Kolejna rzecza ktora mnie zastanawia, jest stanowisko KK do malzenstwa- niby tak im zalezy na milosci miedzy malzonkami, bardzo czesto powolujac sie na wyzsze i nadprzyrodzone wartosci, podczas gdy osoba ktora jest niezdolna (np.kalectwo, impotencja) do skonsumowania malzenstwa nie otrzyma go! To co jest wazniejsze dla Kosciola- milosc, czy seks?! Co ciekawsze- wszedzie z naciskiem mowi sie o malzenstwie jak o maszynce do rodzenia dzieci- ale jednoczesnie "skoro calkowite zaniechanie wspolzycia zostaje podjete przez malzonkow z najszlachetniejszych powodow milosc malzonkow nie tylko nie oslabnie, lecz poglebi sie i uduchowi. Czyli z jednej strony dwoje kochajacych sie ludzi nie otrzyma slubu, bo nie sa zdolni do wspolzycia, a z drugiej kolejna para slub otrzyma, mimo, ze nie zamierzaja ze soba wspolzyc. To jakas paranoja. Z drugiej strony, da sie zauwazyc asekuracyjne podejscie KK (jak wszedzie) - jezeli malzonkom owa asceza nie wyjdzie na zdrowie to rozwiazanie jest proste- widocznie ich powod nie byl najszlachetniejszy.
Takie paradoksy sa wspolczesnie- a jezeli przyjrzec sie historii? Szkoda mowic...
Co ciekawsze, ksiazka z ktorej wzialem powyzszy przyklad nic nie wspomina o tym, ze unikanie wspolzycia moze sie przyczynic do uniewaznienia malzenstwa. Na tym nie koniec- jezeli osoba ktora zostala zdradzona, moglaby otrzymac uniewaznienie- jezeli wczesniej odmawiala wspolzycia- nie otrzyma go. Czyli mamy nakaz wspolzycia i jego zakaz jednoczesnie.
Dlatego ja osobiscie jestem przekonany, ze Bog nie bedzie mial za zle malzonkom, ktorzy stosuja antykoncepcje w celu ZAPLANOWANIA rodziny a nie ZABOBIEGANIU ciazy. Najwieksza wada NPR jest czas, ktory on daje na wspolzycie- przecietnie jest to tydzien (przy wspolzycie jedynie w III fazie) a jezeli kobieta ma zespol dolegliwosci przedmiesiaczkowych (co wcale nie jest takie rzadkie) to sie okaze, ze zostaja 3 dni. Nie kazdy ma predyspozycje do bycia meczennikiem we wlasnym malzenstwie i moim zdaniem, jezeli maz i zona spia osobno (z tego powodu) to powinni isc do psychiatry. Moze kogos urazilem, ale uwazam, ze takie zachowanie jest conajmniej dziwne- a moze sie myle? Moze tego Bog oczekuje?
Przez pewien (krotki) czas religii uczyl nas ksiadz, ktory nie stawial dwojek za nieobecnosc na mszy- zawsze jednak nas przekonywal do przyjscia. Skutek byl zaskakujacy- w kosciele zaczeli sie pojawiac ci ktorym sie po prostu nie chcialo przyjsc, stwierdzili, ze te godzine jakos wytrzymaja, a moze czegos ciekawego sie dowiedza. I nie zawiedli sie- kazania sluchalo sie z uwaga. Nie bylo to gledzenie, ale mnostwo ciekawych opowiesci, w ktorych byla zawarta nauka Jezusa. Ilu znasz takich ksiezy?
Czy nie mozna by w ten sposob podejsc do tego tematu? Uswiadomic malzonkom zalety plynace ze stosowania NPR, ale nie skazywac ich na jego stosowanie!
Tymczasem KK swoje, a wierni swoje- tylko 15% z nich stosuje NPR- to co robi cala reszta? Pije wode ze szklanki? Wolne zarty... Wiec mamy 85% grzesznikow z przykazania VI "nie cudzoloz" - niezle jak na katolicki kraj. Ale najlepsze jest to, ze sa to malzenstwa.


Śr cze 07, 2006 23:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
KrzysiekFZ napisał(a):
Jako osoba wierzaca i praktykujaca musisz swoje zycie dostosowac do nauczania KK o malzenstwie- koniec i kropka.


W klasycznym podejściu pewnie tak. W relatywistycznym nie koniecznie ;-)

Wszystko zależy od wyboru punktu (punktów odniesienia). Jeśli założymy, że istnieje Bóg który jest Miłością i że naszym celem jest osiągnięcie zjednoczenia z Nim (zbawienia), to każdy środek prowadzący do tego celu będzie dobry. Reszta to kwestia nie tyle wiary w Boga, co zaufania do KK. Przy 100% ufności w pasterzy KK dochodzimy do Twojego wniosku pt. "koniec i kropka". Przy zerowym zaufaniu olewamy całość nauczania kościoła. Ale czy każdy wierzacy musi być ekstremistą?


Cz cze 08, 2006 9:22
Zobacz profil
Post 
KrzysiekFZ napisał(a):
marynia2000 napisał(a):

HV sama sobie zaprzecza, co juz wczesniej wykazalem, ale fanatycy NPR siedzieli jak mysz pod miotla- chodzilo mi o nr14, (o czym tez wspomina Nieznany23) "odrzucić należy wszelkie działanie, które - bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego"- co doskonale kwalifikuje NPR jako takie wlasnie dzialanie.

No i cóż apologeci NPR - wyszło szydło z worka! Jest to antykoncepcja naturalna i nie ma się co oburzać i rwać szat albo pysznić się i licytować kto jest gorszy, a kto lepszy. Jedziemy na jednym wózku, a łączy nas wspólny cel - jak tu sobie "podziubdziać" bez konsekwencji w postaci daru boskiego! (Agatkę i inne wrażliwe osoby przepraszam za mechanistyczne i łopatologiczne tłumaczenie, można tego nie czytać!). Inna sprawa, że nieco później jest przyzwolenie na stosowanie tych metod i dorobienie do tego bardzo pokrętnej argumentacji.


Cz cze 08, 2006 11:29

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
nieznany23 napisał(a):
Inna sprawa, że nieco później jest przyzwolenie na stosowanie tych metod i dorobienie do tego bardzo pokrętnej argumentacji.


Sam przecież napisałeś w poprzednim poście:

nieznany23 napisał(a):
Papież podał w dokumencie szereg racji przemawiających za negatywną oceną antykoncepcji, lecz podkreślił: "Rozumiecie przecież, że takie posłuszeństwo (tj. szczere, wewnętrzne i zewnętrzne ) wiąże nas nie tyle ze względu na racje, któreśmy wyżej przytoczyli, ile raczej ze względu na światło Ducha Świętego, którym cieszą się szczególnie Pasterze Kościoła w nauczaniu prawdy".


Trzeba przyznać, że papież zdobył się na szczere i uczciwe postawienie sprawy. Wykazywane nielogiczności nauki KK o antykoncepcji jest więc wyważaniem otwartych drzwi, bowiem Duch Święty nie jest ograniczony logiką.


Cz cze 08, 2006 12:35
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 10:25
Posty: 254
Post 
SweetChild napisał(a):
(...) bowiem Duch Święty nie jest ograniczony logiką.

Oczywiście, że nie jest, jednak Paweł VI w punkcie 12 encykliki HV napisał

Cytuj:
Sądzimy, że ludzie naszej epoki są szczególnie przygotowani do zrozumienia, jak bardzo ta nauka jest zgodna z ludzkim rozumem.

Wyraźnie więc powołuje się tutaj na rozum i logikę.


Cz cze 08, 2006 13:17
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 23, 2006 13:17
Posty: 19
Post 
Ale widzicie, ja nikogo nie agituję, żeby sie koniecznie stosował do tradycyjnej etyki małżeńskiej KK. Pytanie padło, czy jest ktoś kto zyjąc wiele lat w małżeństwie z czystym sumieniem może powiedziec, że 1) praktykuje ją, a 2) że go to nie unieszczęśliwiło. Ponieważ w obu wypadkach odpowiedź jest pozytywna, zabrałam głos.

Cytuj:
nie chce umniejszac Twoich zaslug, ale tak naprawde nie mialas wyboru. Jako osoba wierzaca i praktykujaca musisz swoje zycie dostosowac do nauczania KK o malzenstwie- koniec i kropka
.
Co do zasług to darujmy sobie; co do wyboru - wiele osób wierzących i praktykujących postanawia nie stosować się do nauczania KK o małżeństwie, i jakoś mogą się zdobyć na taką odwagę, (sam wymieniasz statystyki) więc ja na pewno tez bym się na to zdobyła, gdybym chciała. Ale nie chcę, a to dlatego, że jak już napisałam wcześniej co do mnie - wierze w to, że Chrystus powierzył swojemu Kosciołowi misję nauczycielską i ponadto wierzę, że okazując zaufanie do tej misji okazuję miłość i szacunek Chrystusowi samemu. Ale jak ktoś wierzy inaczej, cóz jego święte prawo wolności sumienia. Któż to wie, kto w ostatecznym wymiarze bardziej podoba się Jemu: ten, kto ufa, czy ten kto kwestionuje i szuka? Nie wiem, i nie będę udawać ze jest inaczej.

a teraz: czy oprócz posłuszeństwa Kościołowi MAM jakiekolwiek inne argumenty za słusznością stwierdzeń HV?Owszem, i to z całkiem róznych dziedzin życia. Po kolei:

1. Listy Apostolskie zawierają zagadkowy werset o tym, że intymne pożycie małżonków jest obrazem, figurą relacji Jezusa i KOścioła. Jakkolwiek chce się rozumieć taką "figurę" daje ona do myślenia co do oczekiwanej jakości takiej relacji. Skoro Chrystus nie "zabezpiecza" się przed nami, oddaje całkowicie nawet fizycznie, jak podczas KOmunii Św, to w kazdym razie dopuszczam do siebie wymóg, aby i moja relacja z mężem była podobnie całkowita, integralna i transparentna, nie umniejszona żadną zewnetrzną manipulacją.

2. Jako osoba wierząca uważam, że to Bóg jest dawcą życia, ale w pewnym sensie podzielił się z ludźmi, dając im dar rozumnego i świadomego sterowania swoją płodnością, dla "stwarzania się" nowych ludzi mogących doświadczać miłości Boga. Sztuczna antykoncepcja jest wręcz ostentacyjnym odrzuceniem tego daru, jest - tak to sobie ujmę - grubiaństwem wobec Boskiego daru. Natomiast niejest takim grubianstwem żadna z metod naturalnych, ponieważ nie przekreśla żadnej działającej funkcji organizmu. (Jednakowoż co do całej tej pokrętnej argumentacji jakoby NPR a antykoncepcja to były całkowicie dwa światy, i ze jedno jest otwarte na zycie, a drugie nie, to nigdy mnie te wywody nie przekonały. Ależ oczywiście, że NPR to zbiór zaleceń dla osób, które chcą współżyć seksualnie unikając jednak zapłodnienia! Tyle, że w tym celu nie atakują i nie obezwładniają swojej naturalnej płodności).

3. Nie daje się ukryć przed dorastającymi dziećmi swojego stosunku do spraw seksu i prokreacji. Jako rodzic ze stażem nie mam obecnie żadnych wątpliwości, ze gdy rodzice stosuja w swoim małzeństwie antykoncepcję, ich nastoletnie dzieci też zechcą ją stosować tyle że w swoich przelotnych związkach. Wprawdzie można by argumentować - i wielu tak uważa - że seks nastolatków nie jest problemem, gdy tylko są "zabezpieczone" przed ciążą, ale ponieważ ja uwazam inaczej, to przynajmniej staram sie nie autoryzować takiego postępowania własnym przykładem.

4. Sztuczna antykoncepcja rzeczywiście przygotowala i utrwaliła pewien odhumanizowany, przedmiotowy mechanicystyczny sposób podejścia do istot ludzkich. Widziałam jak się ten sposób myślenia rozwijał w ciągu lat, kóre minęły od czasu wydania HV i chcąc nie chcąc musze przyznać, że Paweł VI wykazał wielką intuicję. Po manipulacji hormonalnej związanej z pigułką czy wkładką domaciczną przyszła era manipulacji związanej z zapłodnieniem pozaustrojowym, i w efekcie pojawienie się jajeczek, plemników, embrionów w roli towaru stanowiącego przedmiot obrotu handlowego. Coraz bardziej zmienia się sposób w jaki sami patrzymy na dzieci - juz coraz częściej chcielibyśmy widzieć w nich produkt zaplanowanej technologii, o zadanych parametrach i kontrolowanych cechach, z mo zliwością likwidacji odpadów produkcyjnych. Uwazam taką perspektywe za przerażającą bo takie podejście zwiastuje nieodwołalne świat nie tolerujący słabych, brzydkich i gorszych - czyli świat jak z upiornej wizji Hitlera.


5. I wreszcie - mało rozpowszechnioną prawdą o sztucznej antykoncepcji jest to, że większość tych metod i tak nie nadaje sie do stałego stosowania w ciągu tych minimum trzydziestu lat jakie upływają od inicjacji seksualnej do menopauzy. Dosyć poczytać rozmaite fora użytkowniczek pigułek, implantów i spiral - długa lista żalów na fatalne samopoczucie, nieprawidłowe miesiączki, do zaniku włącznie, bardzo często- ironia losu- spadek libido do zera, a na sam koniec, kategoryczne polecenie lekarza, by przejść na "metody niehormonalne" . Czyli jakie, gdy spirala tez już np okazała się nie do wytrzymania? Sa jeszcze prezerwatywy, jakieś inne kapturki, globulki i diafragmy, ale te akurat są dosyć zawodne jako metoda antykoncepcji za to kłoptliwe i dla wielu osób mało estetyczne. Dlatego po latach stosowania tego i owego i tak może się okazać, że nawet bez żadnych inspiracji religijnych trzeba przejść na metody naturalne. Tyle, że oczywiście łatwiej jest je zaakceptować, wraz z ich ograniczeniami, nie mając za sobą innych doświadczeń.

I musi to być zjawisko nie tak rzadkie, bo niedawno znalazłam chyba na portalu GW (więc nie w Radiu Maryja :? ) liste dyskusyjną młodych kobiet totalnie zdegustowanych wszystkimi "metodami", wspierających się tam w swojej decyzji rezygnacji z pigułki na rzecz pomiaru temperatury. Bardzo pouczająca lektura - taka druga strona medalu tych "poprawnych politycznie" tekstów w których każda wyzwolona laska aż piszczy z ochoty.

Na sam koniec, ciekawa jestem jednej rzeczy. O ile moge zrozumieć moralistów, kórzy chcieliby nawrócić cały świat na swoją filozofię i ustrzec od piekielnych kar, to mniej pojmuję osoby wyzwolone z przesądów, które utyskują, że jeszcze nie caly swiat się do swobody przyłączył. Co Wam wszystkim przeszkadza czego uczy i wymaga KK; skoro sami mówicie, że nie macie zamiaru słuchać i stosować, i jesteście pewni, że Pan Bóg nie wymaga. No to jak jesteście pewni, że to tylko uroszczenie geriatryków z KK, to po co Wam jakaś ich "zgoda" na te prezerwatywy i inne cenne osiagnięcia?

_________________
Przepaści nie da się przebyć dwoma skokami


Cz cze 08, 2006 16:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
Color napisał(a):
SweetChild napisał(a):
(...) bowiem Duch Święty nie jest ograniczony logiką.

Oczywiście, że nie jest, jednak Paweł VI w punkcie 12 encykliki HV napisał

Cytuj:
Sądzimy, że ludzie naszej epoki są szczególnie przygotowani do zrozumienia, jak bardzo ta nauka jest zgodna z ludzkim rozumem.

Wyraźnie więc powołuje się tutaj na rozum i logikę.


To ja już nic z tego nie rozumiem... Ale może jestem z innej epoki ;-)


Cz cze 08, 2006 16:49
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 414 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 ... 28  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL