Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 12, 2025 5:06



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13 ... 25  Następna strona
 Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
zaba_szponiasta napisał(a):
Nieprzekraczanie granicy szacunku dla wiary Twoich rodziców polega na tym, że Twój mąż stoi cicho z szacunkiem podczas gdy Ty z rodzicami się modlicie. Nic więcej nie może zrobić. Jeżeli jest to odbierane jako "świecenie w oczy" ateizmem to jest to problem nie do przeskoczenia.


No właśnie o takim problemie nie do przeskoczenia rozmawiamy...
Może on ma trochę racji w tym, że moja rodzina czeka, aż jego to małżeństwo nawróci. I wszelkie objawy, że tak nie jest, są odbierane jako jakaś demonstrancja.

Cytuj:
To, że jeszcze tego nie zrobiłaś raczej sugeruje mi, że nie zależy Ci na tym tak jak mówisz albo boisz się księdzu przyznać, że Twój mąż jest ateistą.


Może trochę to drugie. Mnie ten fakt nieco krempoje. Pewnie to wpływ rodziny, niewiem. Prawda jest taka, że w okresie narzeczeństwa dawkowałam im te wiedze o jego aietiźmie, żeby nie prokowować jakiś dziwnych reakcji. Nauczyłam się nie zauważać ateistycznych zachowań jego rodziny, żeby mnie to nie kuło w oczy.

Pewnie uznacie, że głupoty piszę, ale mi już ze trzy piwa szumią w głowie i stąd może większa szczerość. Pewnie i tak się już na tym forum skompromitowałam, to wszystko jedno. Chciałam wam tylko napisać, jak jest. Nie mam już pomysłów, jak wybrnąć z tej sytuacji. Jestem chyba trochę tak między nim a moją rodziną. Może oni myślą, że skoro on się jeszcze nie przekonał do Jezusa, to ze mną jest coś nie tak jako żoną. Albo teraz wymyślam. Hehe no w końcu praktycznie zaczęło się od tego, że sobie wymyśliłam problemy z patserką, kolendą itd. Jest mi ciężko, bo czuję presję z obu stron: on jest już przewrarzliwiony na punktcie haseł "Bóg", "religia", "ksiądz", "modlitwa" itak dalej. A moja rodzina jest przewrażliwiona, jak on rąk do modlitwy nie złorzy. A mnie już denerwują te naciski z obu stron. On czeka, aż przestanę go naciskać. Oni czekają, aż go w końcu przycisnę czy w jakiś inny sposób przekonam. Nie mam już siły :(

Cytuj:
Przykro mi ale tak tą sprawę odbieram i uważam, że powiedzenie Ci tego szczerze jest najlepszym wyjściem.


Pewnie to głupio zabrzmi teraz, ale ja Wam naprawdę dziękuję za te wszystkie miłe i niemiłe słowa. Macie wszyscy dużo racji, chociarz w różnym stopniu. Tylko ja się przed tym bronię, bo mi nieprzyjemnie. To moja wina, że jest taka chora sytuacja :( I niczyja inna. To pewnie ostatni post, bo jutro pewnie nie będe mieć odwagi nic tu napisać. Ale trudno. Te pare słów prawdy wam sie należy, bo chcieliscie mi pomóc. Bardzo to doceniam. jesteście fajnym forum i dużo tu mądrych ludzi. Szkoda, że ja dopiero teraz zaczynam rozumeić.


Pt lut 04, 2011 18:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella, gdyby nie Twoja wzmianka o tych 3 piwach to bym sie wcale nie zorientowala ze piszesz inaczej niz do tej pory ;) zadnej kompromitacji nie ma w tym co piszesz. niewiem co pisali Ci ludzie na poprzednich stronach bo za duzo tego jest. po ostatnim twoim poscie przychodzi mi do glowy jeszcze jedna rzecz- Twoja najlbizsza rodzina jest teraz Twoj maz a nie rodzice. a jego ateizm i wogole wszystkie wasze wspolne sprawy to tylko WASZE sprawy a nie Twoje i rodzicow. oni maja prawo powierzchownie wiedziec co sie u Was dzieje ale nie maja prawa ingerowac w wasze zycie a Ty nie mmozesz przejmowac sie kazdym ich slowem, ich niezadowoleniem z powodu niewierzacego ziecia i probowac im dogodzic naklaniajac meza do wiary, bo tak podobaloby sie rodzicom.
istnieje naprawde wiele zwiazkow ktore rozpadly sie z powodu tego, ze maz lub zona biorac slub nie potrafili "rozwiesc" sie z rodzicami. musisz postepowac dojrzale i brac strone czlowieka ktoremu slubowalas milosc przed Bogiem zamiast spiskowac przeciw niemu z Twoimi rodzicami bo tak to niestety wyglada.
oddaj sprawe Bogu dziewczyno i kochaj Twojego meza takiego jakim jest. wczesniej czy pozniej dostanie laske wiary o ktora prosisz. nie popsuj swoim postepowaniem tego co laczy Cie z mezem bo nawet jesli w waszym malzenstwie brak wspolnoty wiary, to jest to w dalszym ciagu zwiazek sakramentalny

_________________
born to be wife


Pt lut 04, 2011 23:01
Zobacz profil

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
Jest mi ciężko, bo czuję presję z obu stron: on jest już przewrarzliwiony na punktcie haseł "Bóg", "religia", "ksiądz", "modlitwa" itak dalej. A moja rodzina jest przewrażliwiona, jak on rąk do modlitwy nie złorzy. A mnie już denerwują te naciski z obu stron. On czeka, aż przestanę go naciskać. Oni czekają, aż go w końcu przycisnę czy w jakiś inny sposób przekonam. Nie mam już siły


Najważniejsze abyś stwierdziła co jest tak naprawdę problemem, bo tego nikt Ci na forum nie powie, bo nikt nie zna ani Ciebie ani całej sytuacji. Jeżeli problem stanowi fakt, że z jednej strony masz męża, którego kochasz i który chce, abyś uszanowała jego ateizm a z drugiej rodziców, których również kochasz i którzy chcą abyś wymogła na Twoim mężu aby się nawrócił to z całego serca radzę Ci poszukać pomocy specjalisty (ksiądz, poradnia małżeńska, psycholog, grupy zrzeszające małżeństwa różnowyznaniowe). Z tego co piszesz sama nie będziesz w stanie zdecydowanie opowiedzieć się za którąś ze stron a będziesz musiała w końcu to zrobić (albo powiedzieć rodzicom, że mąż nie ma zamiaru się zmienić albo powiedzieć mężowi, że nie możesz sobie poradzić z tym, że Twoi rodzice nie akceptują związku z ateistą).

Obecnie wydaje mi się, że bardzo się miotasz próbując jednocześnie zadowolić rodziców, sprawiać na zewnątrz wrażenie dobrego katolickiego małżeństwa i zaakceptować męża ateistę. Na zmianę przyjmujesz argumenty swoich rodziców, to co mówi Ci mąż i to co sama uważasz. Sądzę, że Twój mąż jest również zupełnie zagubiony w tym, czego od niego oczekujesz i jak ma się zachowywać.

Osobiście uważam, że dużym błędem było, że nikt od was nie wymagał kursu przedmałżeńskiego ani nie porozmawiał z wami na temat waszego przyszłego wspólnego życia i obowiązków wobec siebie nawzajem (żony wobec męża oraz męża wobec żony). Ale to nie jest nic straconego. Wystarczy się zdobyć na odwagę i porozmawiać z księdzem chociażby podczas spowiedzi (wtedy po pierwsze będzie on związany tajemnicą spowiedzi a po drugie może będzie Ci łatwiej niż twarzą w twarz).

Jednak, jeżeli się mylę i znasz swoje obowiązki jako żony (dobro męża powinno być przed życzeniami rodziców, o ile on faktycznie zachowuje się z szacunkiem a rodzice nie zaakceptują nic poza wspólną modlitwą) to nic co napiszemy na tym forum nie pomoże.

Pozdrawiam Cie serdecznie.
Z Bogiem


Pt lut 04, 2011 23:14
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 26, 2011 12:48
Posty: 208
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aquarella, a co powiesz Bogu jak kiedys przed nim staniesz i On Ci powie: "sam bym do niego dotarl, jakbys sie nie wchrzaniala i wszystkiego nie popsula"...
???


So lut 05, 2011 11:50
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Australijczyk, no nie można przecież twierdzić, że ja jestem główną przyczyną jego ateizmu... bo był ateistą zanim mnie poznał. prawda?

Cytuj:
Jeżeli problem stanowi fakt, że z jednej strony masz męża, którego kochasz i który chce, abyś uszanowała jego ateizm a z drugiej rodziców, których również kochasz i którzy chcą abyś wymogła na Twoim mężu aby się nawrócił to z całego serca radzę Ci poszukać pomocy specjalisty (ksiądz, poradnia małżeńska, psycholog, grupy zrzeszające małżeństwa różnowyznaniowe).


Tak, chyba na tym polega problem. Musicie zrozumieć, że trudno mi się "rozwieść z rodzicami", bo dzięki nim czuję łączność z moją wiarą, duchowe wsparcie, to, czego mąż mi nigdy nie będzie mógł dać. Z drugiej strony, coś za coś - bo jest ten subtelny nacisk, to oczekiwanie, aż on będzie tak jak oni, aż będzie pasował do rodziny. Może macie rację, że w swoim domu powinniśmy stworzyć nową jakość, ale... dla mojej rodziny ta nowa jakość będzie krokiem w dół, bo to będzie dom, w którym brakuje Boga.

Cytuj:
Obecnie wydaje mi się, że bardzo się miotasz próbując jednocześnie zadowolić rodziców, sprawiać na zewnątrz wrażenie dobrego katolickiego małżeństwa i zaakceptować męża ateistę. Na zmianę przyjmujesz argumenty swoich rodziców, to co mówi Ci mąż i to co sama uważasz. Sądzę, że Twój mąż jest również zupełnie zagubiony w tym, czego od niego oczekujesz i jak ma się zachowywać.


Masz 100% racji, niestety :(

Cytuj:
dobro męża powinno być przed życzeniami rodziców, o ile on faktycznie zachowuje się z szacunkiem a rodzice nie zaakceptują nic poza wspólną modlitwą


Przy słowie "szacunek" mamy problem, bo to, co oni odbierają jako brak szacunku niekoniecznie nim jest, jak widać po reakcjach "z boku", wy tego nie odebraliście jako demonstrancji i prowokacji, a moi rodzice tak.

Cytuj:
musisz postepowac dojrzale i brac strone czlowieka ktoremu slubowalas milosc przed Bogiem zamiast spiskowac przeciw niemu z Twoimi rodzicami bo tak to niestety wyglada.


A co z czcij ojca swego i matkę swoją... ja i tak biorę jego stronę w kłótniach z nimi, jak wypowiadam poglądy, z którymi się nie zgadzają, to zaraz słyszę, że to jego zły wpływ. Jak nie pójdę na mszę św., to zaraz, że on mi pewnie zabronił. To moi rodzice, nie chcę z nimi się roztać tylko dlatego, że wyszłam za mąż. A co będzie z dziećmi, mam im zabronić widywania z dziadkami, bo oni tatusia nie lubią?

Cytuj:
Z tego co piszesz sama nie będziesz w stanie zdecydowanie opowiedzieć się za którąś ze stron a będziesz musiała w końcu to zrobić (albo powiedzieć rodzicom, że mąż nie ma zamiaru się zmienić albo powiedzieć mężowi, że nie możesz sobie poradzić z tym, że Twoi rodzice nie akceptują związku z ateistą).


No właśnie ja nie chcę wybierać strony ktoś przeciw komuś. Nie tak pojmuję małżeństwo, że jest stanięciem przeciwko rodzicom, zupełną zmianą frontu. Przecierz mam z nimi wiele wspólnego. Cieszą mnie wizyty u nich, bo mogę porozmawiać o tym, co mojego męża nie interesuje albo właśnie iść z nimi na mszę w niedzielę. Jest mi raźniej i milej niż samej w domu jak chodzę. Wiem, pewnie to naiwne argumenty, ale nie chcę się z nimi skłócić.


So lut 05, 2011 21:48
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aquarelle
Napiszę Ci co sądzę o tej sytuacji, żebyś sobie przemyślała na spokojnie.
Napisałaś, że rodzice są dla Ciebie duchowym wsparciem. Jako ludzie wierzący powinni wiedzieć, że teraz pierwszy po Bogu jest TWÓJ MĄŻ, a nie oni.
Opieranie swojej wiary na rodzicach jest bardzo ryzykowne, bo przecież oni też mogą się mylić! To tak jak z ludźmi, którzy odwracają się od Kościoła, bo ksiądz ma kochankę i jest pazerny. Twoim fundamentem powinien być wyłącznie Chrystus.
Twoi rodzice próbując dopasować go do swojej rodziny łamią prawo dane przez Boga każdemu człowiekowi - prawo do wolności. Chrystus nikogo nie zmuszał, aby w niego uwierzył. Nie próbujmy być lepszymi od Boga.
Cytuj:
jak wypowiadam poglądy, z którymi się nie zgadzają, to zaraz słyszę, że to jego zły wpływ.

Ta sytuacja nie ma nic wspólnego z szacunkiem do rodziców. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że Twoi rodzice chcą Cię zwyczajnie kontrolować jakbyś była niemowlakiem. Jesteś przecież dorosłą osobą
Cytuj:
No właśnie ja nie chcę wybierać strony ktoś przeciw komuś. Nie tak pojmuję małżeństwo, że jest stanięciem przeciwko rodzicom, zupełną zmianą frontu. Przecierz mam z nimi wiele wspólnego. Cieszą mnie wizyty u nich, bo mogę porozmawiać o tym, co mojego męża nie interesuje albo właśnie iść z nimi na mszę w niedzielę. Jest mi raźniej i milej niż samej w domu jak chodzę. Wiem, pewnie to naiwne argumenty, ale nie chcę się z nimi skłócić.

Z tego co czytam, to Ty nie chcesz się z nimi kłócić, ale właśnie to TWOI RODZICE zupełnie niepotrzebnie zaostrzają sytuację. No ale jeśli stawiasz wyżej rodziców od sakramentalnego związku, to wolę nie myśleć jak to się może skończyć. Bóg na pewno z takiej sytuacji nie byłby zadowolony.
Cytuj:
bo oni tatusia nie lubią?

Powtórzę się: to osobista sprawa Twoich rodziców. To Ty jesteś żoną i Ty ślubowałaś temu człowiekowi miłość.


So lut 05, 2011 23:33

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Zgadzam się w pełni z wypowiedzią Fuchs. Od siebie chciałabym dodać tylko jedno:

Cytuj:
Cytuj:
Z tego co piszesz sama nie będziesz w stanie zdecydowanie opowiedzieć się za którąś ze stron a będziesz musiała w końcu to zrobić (albo powiedzieć rodzicom, że mąż nie ma zamiaru się zmienić albo powiedzieć mężowi, że nie możesz sobie poradzić z tym, że Twoi rodzice nie akceptują związku z ateistą).


No właśnie ja nie chcę wybierać strony ktoś przeciw komuś. Nie tak pojmuję małżeństwo, że jest stanięciem przeciwko rodzicom, zupełną zmianą frontu. Przecierz mam z nimi wiele wspólnego. Cieszą mnie wizyty u nich, bo mogę porozmawiać o tym, co mojego męża nie interesuje albo właśnie iść z nimi na mszę w niedzielę. Jest mi raźniej i milej niż samej w domu jak chodzę. Wiem, pewnie to naiwne argumenty, ale nie chcę się z nimi skłócić.


Nikt Ci nie każe stanąć przeciw rodzicom, zmienić front czy w ogóle odciąć się od nich, bo nie lubią Twojego męża. Ja miałam na myśli to, że nie możesz przy rodzicach starać się nawrócić swojego męża a jemu w cztery oczy mówić, że nie przeszkadza Ci jego ateizm bo w końcu obie strony będą miały tego dość i zostaniesz sama (no nie do końca, bo pewnie po drodze nabawisz się depresji i rozstroju nerwowego). Opowiedzenie się za którąś ze stron oznacza:
a) Wybierasz, że zgadzasz się z rodzicami, więc mówisz mężowi:
"Kocham Cię, ale nie mogę zaakceptować Twojego ateizmu ponieważ nie zgadza się on z tym jak żyje moja rodzina i jak ja wyobrażam sobie wspólne życie. Więc jeżeli nie chcesz się nawrócić to powinniśmy wystąpić o unieważnienie tego małżeństwa ponieważ nie będę potrafiła stworzyć z Tobą rodziny jaką bym chciała." Brutalne ale przynajmniej uczciwe

b) Wybierasz opcje, że kochasz i akceptujesz swojego męża takiego jakim jest. Będziesz modlić się o jego nawrócenie ale nie będziesz go zmuszać do niczego, więc rozmawiasz szczerze z rodzicami:
"Kochani Rodzice, kocham was, szanuje i jestem wdzięczna za to co dla mnie zrobiliście. Teraz razem z mężem tworzymy osobną rodzinę i ślubowałam Bogu, że będę go kochać i szanować. Jak wiecie jest on ateistą i nie chce tego zmieniać. Modlę się aby kiedyś odnalazł Boga ale nie mogę go do tego zmuszać i liczę, że wy to również zrozumiecie i uszanujecie. Będziemy z mężem starali się aby jego zachowanie przy was było oparte na szacunku dla wiary ale nie wymagajcie, aby on się do tej wiary na siłę przystosował. Kochajcie go jako osobę, która czyni waszą córkę szczęśliwą i szanujcie jako dobrego człowieka, którym jest."

Jakoś nie widzę w żadnej z tych opcji stawania przeciw komukolwiek. Każda z nich wymaga od Ciebie jedynie (a może aż) szczerości względem siebie i Twoich najbliższych oraz odwagi i stanowczości w dążeniu do celu (jak podejmiesz już decyzje to się jej trzymaj). Chowaniem głowy w piasek i nie zauważaniem problemów, czy spychaniem ich na bok osiągniesz tylko to, że w końcu problemy, żale i pretensje nawarstwią się w ogromny stos że jedna mała iskra spowoduje, że całość runie.

Tyle z mojej strony
Pozdrawiam Cie
Z Bogiem


N lut 06, 2011 12:46
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella, opcja zaby_szponiastej z tym uniewaznieniem malzenstwa, to dla mnie:
a) tchorzostwo
b) raczej nierealne.

Nie sadze, zebys dostala uniewaznienie, jezeli juz przed slubem wiedzialas, ze maz jest niewierzacy. To sa wlasnie powodoy dla ktorych Watykan chce zaostrzenia kryteriow dla narzeczonych, zeby po slubie nie wpadali na pomysl, ze tak naprawde to nie wiedzieli co robia..

A dlaczego tchorzostwo? No coz. W historii swietych jest wiele zon wydanych za maz z powodow polityczno-spolecznych za praktycznych ateistow, ktore swoja modlitwa i przykladem zycia nawrocily mezow. One nie mialy zadnego wyboru, wychodzac za maz (no, moze jakby sie bardzo uparly to klasztor, ale pewnie i tak nie wszystkie), a ty wyszlas za maz bez przymusu i wrecz wbrew woli rodzicow. Mialas moze falszywe nadzieje, ze wszystko "samo sie ulozy" - po twojej mysli oczywiscie - ale to twoj problem. Kiedy przyjda na swiat dzieci jeszcze wiecej twoich oczekiwan bedziesz musiala zweryfikowac. Im predzej zaczniesz tym lepiej.
I teraz, jako osoba dorosla, powinnas jednak wziasc odpowiedzialnosc za swoja decyzje, a nie chowac glowe w piasek i uciekac do mamusi.
Mamusia i tatus nie sa wieczni, Pismo sw jasno mowi, jakie obowiazki ma czlowiek dorosly (opusci ojca swego i matke swoja ...) i niestety, uciekanie przed odpowiedzialnoscia zwykle problemow nie rozwiazuje, a raczej je powieksza.


N lut 06, 2011 15:51

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Kamala obawiam się, że mnie nie zrozumiałaś. Tchórzostwem jest trwanie w takiej sytuacji gdzie chce się zadowolić obie strony, które chcą czegoś innego. Co do nierealności wyjść, nie rozumiem, w którym miejscu wyjaśnienie rodzicom, że powinni szanować męża swojej córki jest nierealne.

Co do unieważnienia małżeństwa to nie jestem specjalistą od prawa kanonicznego ale pewnie dałoby się udowodnić, że Aquarella nie była świadoma tego co robi wychodząc za ateistę (nie miała kursu przedmałżeńskiego), że rodzice byli przeciwni temu małżeństwu (co oznacza oświadczenie nieprawdy w protokole przedmałżeńskim) oraz pewnie kilka innych cech mogących świadczyć o uznaniu małżeństwa za nieważne. Dla chcącego nic trudnego. Ja osobiście nie polecałabym tej opcji i jestem za wytłumaczeniem rodzicom sytuacji i przekonaniem ich, że mąż ateista nie jest samym złem. Pisałam o drugim wyjściu, ponieważ uważam, że człowiek zawsze ma wybór a we wszystkich postach forumowicze stawiają sprawę jednostronnie: "złożyłaś przysięgę małżeńską to utknęłaś na amen".

Pozdrawiam Cie serdecznie
Z Bogiem


N lut 06, 2011 16:36
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Dla mnie nierealne jest liczenie na wariant uniewaznienia malzenstwa.
Wyjasnianie rodzicom, to moim zdaniem, jedyne wyjscie, ktore jest i rozsadne i godne osoby doroslej, ktora przejela odpowiedzialnosc za swoje zycie i decyzje.

Kiedy czytam jakie masz pomysly na przekonanie Sadu biskupiego, ze aquarella byla niepoczytalna w momencie zawierania malzenstwa, to zastanawiam sie, czy ty na powaznie, czy wierzysz w to, ze sad biskupi tylko papierki sprawdza?
Mi by bylo wstyd takie glupoty opowiadac i spychac wine na ksiedza, ktory tego kursu nie wymagal. U mnie tez nikt kursu nie wymagal (za granica) a ja i tak z moim jeszcze-nie-mezem na takim bylam. I bardzo nam sie podobal.
A skad wiesz, ze aquarella nie powiedziala, ze rodzice sa przeciwni?
Pierwsze slysze, ze zgoda rodzicow jest niezbedna przy slubie koscielnym. Nawet przy wstepowaniu do klasztoru wielu rodzicow jest przeciwnych, a sluby zakonne sa mimo to wazne.


N lut 06, 2011 16:54

Dołączył(a): N lut 06, 2011 19:28
Posty: 3
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
No, to jeszcze ja się wtrącę.

Po pierwsze, Aquarella, faktycznie musisz "opuścić matkę swoją". Masz z własnej, nieprzymuszonej woli, męża-ateistę i musisz się w tej sytuacji odnaleźć. Jest to możliwe-choć trudne. Przede wszystkim musisz założyć, że problem Twojej mamy z zaakceptowaniem zięcia-ateisty jest jej problemem i ona SAMA musi sobie z nim poradzić. Jak już wielu pisało - czlowiek ma wolną wolę i nawet Stwórca to szanuje.

Po drugie, fakt, że po kilkuletnim wolnym związku z kobietą, gdzie antykoncepcja była normą, Twój mąż wybiera ślub! z katoliczką, na którą do tego ślubu musi czekać a po nim godzi się na NPR, świadczy, że Duch Św. działa (przeciez coś go do ciebie pociągnęło, coś, czego nie znalazł w poprzednich związkach-można założyć, że wartości, jakie wyznajesz) i moim zdaniem jest to pierwszy krok do nawrócenia. Nie zmarnuj go podejściem typu "Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki nawracać chcę". Naucz sie czekać! Naucz się milczeć i robić swoje, tzn żyć po chrześcijańsku. No łatwe to nie jest ;)

Po trzecie, w Twoich postach widzę trochę samą siebie sprzed 10 lat. Mi pomógł czas i między innymi kazania i audycje ks. Piotra Pawlukiewicza (wszystko do znalezienia w Necie). Z perspektywy czasu, zgodzę się z którymś z przedmówców - ty także potrzebujesz nawrócenia i kwestionowanie wiary, przez Twojego męża jest doskonałym punktem wyjścia do tego by się zastanowić nad soba i nad tym co to naprawdę znaczy być chrześcijaninem.

I po czwarte, żeby Ci było lżej, moje doświadczenia. Niedługo minie 10 lat odkąd jestem żoną tzw. katolika niepraktykującego, choć mojego męża lepiej chyba opisuje słowo "deista". Wg. niego Bóg może i jest ale niekoniecznie się nami interesuje, natomiast "Kosciół nie ma mu nic do zaoferowania". Trudno mi zresztą jego stosunek opisać, bo nie zwierza się za często. Ja dyskusji nie prowokuję, bo doświadczenie nauczyło mnie, że im bardziej próbowałam go przekonywac i nawracać, tym bardziej on stawał okoniem. Tak więc milczę, staram się przestrzegac przykazań, być chrzescijanką, modlę się za niego i czekam na łaskę Bożą ;) i jeszcze sama dużo czytam i słucham o tym jak tym dobrym chrześcijaniniem być.
Kiedyś szalałam, nawracałam, dyskutowałam, próbowałam udowodnić że się myli-czasowo osiągałam małe "sukcesy" (?) w postaci towarzyszenia mi w niedzielę na mszy. Ale byle kłótnia potrafiła ten stan rzeczy zmienić. Pokłócił się ze mną, więc nie miał powodu, żeby iść ze mna do kościoła. A motywacji z wiary nie miał. Przyznaję, wolę sytuację, która jest teraz. On nie praktykuje. W ogóle. Tak jak Twój mąż uczęszcza na wesela, chrzciny i pogrzeby. A ja nie męczę się pytaniami - uda się, czy nie wyciagnąć go na mszę? a co będzię, jak się nie daj Boże o coś pokłócimy? (a o to w małżeństwie dwójki choleryków nietrudno ;)) Paradoksalnie, ta jasna sytuacja jakoś otworzyła nas na siebie. On docenia to, że szanuję jego decyzję i czasami nawet sam prowokuje rozmowy na "te" tematy. Albo prowokuje je życie. Są teraz jednak zdecydowanie bardziej owocne, szczere i odbywają się z poszanowaniem wolnej woli obu stron.

Z rodzicami mam trochę łatwiej niz ty, bo stosują tę samą metodę co, ja. Z teściami sprawa tez nie jest az tak skomplikowana, bo są katolikami, ale ten katolicyzm jest raczej taki powierzchowny i bardziej sprowadza się do rytuałów (msza w niedzielę, święta po "tradycyjnemu katolicku")

I jeszcze kwestia dzieci. Mamy córkę. Lat prawie 7. Chodzimy do kościoła i modlimy się we dwie. Tata nie. Był czas że modlilismy się razem i do kościoła też chodzilismy razem ze względu na małą (wspólny front, żeby dziecku nie mieszać w głowie itd). Wystarczył jednak pretekst w postaci kryzysu małżeńskiego, żeby mąż odmówił współdziałania. Mała pamięta wspólne praktyki i czasami pyta go dlaczego nie chodzi (z pewnym zadowoleniem obserwuję wtedy jak unika odpowiedzi ;)) Nie ma jednak takiej sytuacji, żeby zakwestionowała to, że modlimy się i uczęszczamy na eucharystię. Po prostu przyjęła do wiadomości, że tata nie chodzi. Że tak czasem jest i że za tatę trzeba się modlić. No to się modlimy! ;) Ważne chyba jest to, że staram się jak moge podkreślać wszystkie dobre cechy taty, a faktu niechodzenia do koscioła i niemodlenia się nie podnosić bez potrzeby. Ważne też, jest to, że pod moją nieobecność mąż pilnuje modlitwy i uczestnictwa we mszy. Ale to musicie ustalić między sobą-my zrobiliśmy to w czasie "dialogów narzeczeńskich". I na koniec: nie zamartwiaj się na zapas wychowaniem dziecka. Bóg ma własne ścieżki i chyba najlepiej podsumował to Austalijczyk - masz mu nie przeszkadzać ;)


N lut 06, 2011 21:31
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
zaba,
w Twojej "propozycji" dla aquarelli jest wiecej kombinowania po ludzku niz rzeczywistego pojscia z Bogiem. "uniewaznienie malzenstwa" to co innego niz "stwierdzenie niewaznosci". tego pierwszego nie praktykuje sie w Kosciele Katolickim bo zawarty waznie sakrament jest NIEODWOLALNY. i nawet jesli po slubie malzonkom sie "nie uklada", sakrament trwa niezaleznie od wszelkich ludzkich problemow.
aby "stwierdzic niewaznosc malzenstwa", potrzeba przede wszystkim miec dowod na to, ze sakrament nie zaistnial. a w przypadku malzenstwa aquarelli takich dowodow poprostu nie ma. nie stanowi go fakt ze maz jest niewierzacy, ani to ze rodzinie sie to nie podoba,ani to ze sa teraz miedzy nimi z tego powodu nieporozumienia. i wbrew temu co piszesz, caly proces stwierdzania niewaznosci nie polega na tym zeby na sile doszukac sie argumentow przeciw, bo tu chodzi o rzeczywistosc boska ktora rzadzi sie swoimi prawami, znacznie przewyzszajacymi nasza ludzka pokretna logike. dlatego proponowanie aquarelli kombinowania zeby ja wyplatac z niewygodnej sytuacji jest nie tylko niestosowne- jest poprostu niechrzescijanskie.
aquarella, bede sie powtarzac ale zgodze sie przedmowcami: musisz ustalic na nowo hierarchie wartosci w swoim zyciu, gdzie po Panu Bogu powinien byc maz a za nim dopiero rodzice. Nie chodzi o to bys sie od nich oddalila ale bys miala swiadomosc zmian jakie nastapily nieodwolalnie w Twoim zyciu odkad stalas sie zona oraz abys potrafila sie odnalezc w nowych rolach.
Tez jestem za szczera rozmowa z mezem i z rodzicami. powiedz im jasno jak trudna dla Ciebie jest obecna sytuacja, ze kochasz meza i jego ateizm jest dla Ciebie krzyzem ale nie chcesz i nie mozesz wymuszac na nim wiary, bo bedzie to postawa zaklamania a nie szczerego nawrocenia. ze prosisz ich o modlitwe za niego bo sam Bóg jest w stanie dzialac tutaj wiecej niz Ty czy oni swoja presja i niechecia. powiedz jak bliskim jest dla Ciebie czlowiekiem, jak wiele ma dobrych cech, warto bys podkreslila wspomniany powyzej fakt ze czekal na Ciebie do slubu zgadzajac sie na czystosc i odrzucenie antykoncepcji mimo ze osobiscie nie ma to dla niego znaczenia. popros by nie zmuszali go do wiary i starali sie nie naciskac bo wiesz, ze przyniesie to odwrotny skutek i obroci sie takze przeciwko Tobie, gdy po wizycie u nich wrocisz z nim w domu. ale badz takze stanowcza i nie wahaj sie ingerowac jesli Twoi rodzice nie dostosuja sie do tych prosb i nadal beda "dyskryminowac" meza jako niewierzacego. powinnas umiec go obronic nie tylko slowem ale nawet zdobywajac sie na ograniczenie kontaktow z rodzicami jesli beda nadal na niego naciskac.
Porozmawiaj tez z mezem, powiedz mu to wszystko co cie dreczy tak jak piszesz to nam. ze bardzo pragniesz by byl wierzacy bo sama kochasz Boga i dzieki temu twoje zycie jest szczesliwe- i tego szczescia chcesz takze dla niego. ze z jednej strony chcesz jego nawrocenia dlatego tak go meczysz probami nawracania a z drugiej widzisz jaki to odnosi mizerny skutek bo jest jeszcze bardziej uprzedzony do wiary. ze chcialabys uslyszec jak on chcialby byc w tym temacie przez ciebie traktowany. no i przedstaw mu tez swoje prosby- musisz sie zastanowic nad swoimi oczekiwaniami ktore sa realne do wykonania przez niego. chocby to ze nie bedzie prowokowal swoja postawa twoich rodzicow- o ile faktycznie jest to prowokacja- tylko w milczeniu "przelknie" ich chrzescijanskie rytualy nawet jesli sie z nimi nie zgadza. krotko mowiac- wypracowanie wzajemnego szacunku i pewnych kompromisow.
generalnie to niewiele nam napisalas na temat swojego malzenstwa, jakie ono jest poza wiara (a moze pisalas a gdzies przeoczylam). czy jestescie sobie bliscy, czy macie jakies wspolne zainteresowania, czy sie przyjaznicie, wspieracie, czy staracie sie razem gdzies wychodzic aby wspolnie spedzic czas, czy staracie sie sprawiac sobie nawzajem niespodzianki lub drobne przyjemnosci na codzien, czy rozmawiacie o pracy czy innych waznych dla was rzeczach? bo malzenstwo buduje sie nie tylko na wspolnocie wiary ale tez na tysiacach drobiazgow kazdego dnia. jak wyzej czytalas, wierzace forumowiczki maja niewieracych mezow ktorzy mimo wszyscy sa im bliscy i zyja z nimi w wielkiej zazylosci. wazne abys o ta zazylosc bardzo dbala mimo ateizmu meza. bo czesto bywa tak ze jesli na jakims waznym dla nas polu nasze malzenstwo utyka, to od razu rzutuje to rowniez na inne sfery naszego wspolnego zycia i zamykamy sie na meza takze na innych polach nie tylko na sferze wiary. a tak nie powinno byc

_________________
born to be wife


N lut 06, 2011 22:34
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Dziękuję wam wszystkim jeszcze raz.
Tak, rodzice chcą mnie kontrolować, ale mi się wydaje, że to wynika z troski o mnie. Oni chyba myślą, że ja się przy nim od Boga odwrócę. Staram się ich uspokoić, ale w tym celu musiałabym być nieskazitelna, bo oni każdy wybryk, każdy grzeszek traktują jako "jego wpływ'.

Nie chcę unieważniać małżeństwa. Nie będę rozpisywać tutaj o tym, jak żyjemy na co dzień, bo to nie o tmy temat. Generalnie się dogadujemy. Ja kończę studia, on właściwie utrzymuje nas oboje (ja mam stypendium i trochę dochodów ze zleceń, ale nieregularnie - po obronie chcę podjąć stałą pracę). Bardzo się wspieramy, bo teraz nie jest łatwo z jedną pensją, dzielimy się pracą w domu, żebym ja mogła pisać pracę itd. Zdecydowałam się na małżeństwo z nim, bo jest bardzo dojrzały, ma poukładane plany na życie, to nie jest typ, który musi się wyszaleć, jest już gotowy na dzieci, wspólny dom - zresztą pisałam już, że z jedną dziewczyną mieszkał, byli narzeczeństwem. To powarzny człowiek, mądry, ma dużą wiedze. Właściwie poza kwestią wyznaniową nie ma między nami jakichś dużych konfliktów. Znam związki, gdzie ludzie się kłócą o alkohol, bezrobocie, skąpstwo, niechęć do dzieci albo zazdrość. U nas tak nie ma. Zamiast tego my się kłócimy o wiarę :(

Cytuj:
No ale jeśli stawiasz wyżej rodziców od sakramentalnego związku, to wolę nie myśleć jak to się może skończyć.


Staram się tego nie robić. Wkońcu już wzięłam ślub mimo ich sprzeciwu. Ale czasem po prosu myślę, że oni mają troche racji, bo coś w tym musi być, że wiecznie jest problem na Jego punkcie. Na przykład tak jest z apostazją - moim zdaniem niepotrzebny gest tylko po to, żeby wkurzyć teściów, pokazać coś.

Cytuj:
Przede wszystkim musisz założyć, że problem Twojej mamy z zaakceptowaniem zięcia-ateisty jest jej problemem i ona SAMA musi sobie z nim poradzić.


Tyle że to się odbija na mnie :(

Cytuj:
Po drugie, fakt, że po kilkuletnim wolnym związku z kobietą, gdzie antykoncepcja była normą, Twój mąż wybiera ślub! z katoliczką, na którą do tego ślubu musi czekać a po nim godzi się na NPR, świadczy, że Duch Św. działa (przeciez coś go do ciebie pociągnęło, coś, czego nie znalazł w poprzednich związkach-można założyć, że wartości, jakie wyznajesz) i moim zdaniem jest to pierwszy krok do nawrócenia.


Miło było by tak myśleć, ale tak fajnie raczej nie jest. Gdyby tak go przyciągały wartości chrześcijańskie, toby nie stawał okoniem i nie gadał o apostazji.

Cytuj:
Kiedyś szalałam, nawracałam, dyskutowałam, próbowałam udowodnić że się myli-czasowo osiągałam małe "sukcesy" (?) w postaci towarzyszenia mi w niedzielę na mszy. Ale byle kłótnia potrafiła ten stan rzeczy zmienić. Pokłócił się ze mną, więc nie miał powodu, żeby iść ze mna do kościoła. A motywacji z wiary nie miał.


Jest tak jak piszesz. Jak jest miło, to słyszę czasem "może kiedyś pójdę", ale to też chyba tylko tak, żebym mu dała spokój. Jak jest nerwowo, to on się spina i wtedy jest stanowcze nie, nigdy, przestań mnie męczyć, zapamiętaj sobie, że nie chcę. Nawet słuchać o tym nie chce. Czasem rozmawiamy o kwestiach wiary, ale to delikatna materia, bo łatwo się pokłócić.

Cytuj:
Chodzimy do kościoła i modlimy się we dwie. Tata nie. Był czas że modlilismy się razem i do kościoła też chodzilismy razem ze względu na małą (wspólny front, żeby dziecku nie mieszać w głowie itd).


Cytuj:
Mała pamięta wspólne praktyki i czasami pyta go dlaczego nie chodzi (z pewnym zadowoleniem obserwuję wtedy jak unika odpowiedzi )


Jak znam mojego Kamila, to nie dość, żeby nigdy nie przystał na chodzenie dla dobra dzieci, to zapytany o powód udzielił by długiej i dosadnej odpowiedzi :(

A wtedy już widzę reakcję moich rodziców... wtedy może być prawdziwa wojna, że zięć dziecko wychowuje w bezbozności i zły przykład daje. Moja mama już teraz mnie zagaduje, że "niech on sobie robi co chce, ale dzieci to chyba ochrzci?". Nie wiem, co jej odpowiedzieć. Jak go pytam,, to on reaguje tak, że po co teraz o tym rozmawiamy, już się jeży, że chcę go znowu nawracać. Może tż nie chce prowokować awantury. Po pierwsze jeszcze nie ma żadnych dzieci, więc może nie ma co teraz się spierać o to, jak Bóg da, to omówimy to na spokojnie?

Cytuj:
powinnas umiec go obronic nie tylko slowem ale nawet zdobywajac sie na ograniczenie kontaktow z rodzicami jesli beda nadal na niego naciskac.


oni tego tak niezrozumieją, będą mieli dowód, że to wszystko jego wina i że on mi zabrania, tylko ja jestem zastraszona i boję się przyznać (już taki argument raz padł!!!).


Pn lut 07, 2011 15:36
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Na razie, jak dla mnie, to ty jestes zastraszona przez rodzicow.

Nie ma tez pewnosci, ze przy innym mezu nie popelnialabys zadnych "bledow" w rozumieniu rodzicow. Czy ty moze jestes jedynaczka?


Pn lut 07, 2011 16:11
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46
Posty: 2030
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella,
ty od 10 stron tego tematu cały czas piszesz to samo. Naprawdę nie wiem, czy warto dalej ciągnąć takie dyskusje, bo chyba nie ja jedna mam wrażenie mówienia do ściany.
Moim zdaniem to wstyd, żeby dorosła kobieta rozważając swój związek cały czas odnosiła się do opinii swoich rodziców! To jest niedojrzałość do małżeństwa.

_________________
Jestem panteistką.
"Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."
(Carl Sagan)


Pn lut 07, 2011 16:13
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13 ... 25  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL