Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz sie 14, 2025 11:17



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 Jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Emil napisał(a):
Masz rację Mateola, tego fragmentu nie ma w HV, ale jego przesłanie doskonale pasuje do klimatu tej encykliki. :(
Tak czy inaczej, przerażające jest to, że błędne przesłanki stały się podstawą do uzasadnienia normy moralnej. :(
A ja po przeczytaniu historii HV mam wrażenie, że być może po prostu więcej nie dało się wtedy zrobić: przyznanie, że miłość małżonków jest także zmysłowa i umieszczenie tej cechy na pierwszym miejscu to i tak rewolucja w stosunku do tego, co myśleli na ten temat hierarchowie (i niektórzy forumowi rozmówcy ;-) ).
Zlemijest1 napisał(a):
Skoro masz takie wyrzuty co do tego co Ci wolno robic w malzneskiej sypialni, czemu to nadal robisz? Czemu zapraszasz wyrzuty sumienia do sypialni? Czy nie mozesz sobie wyrobic wlasnych norm w tej sferze swojego zycia i nadal zyc zgodnie z wlasnym sumieniem?

Ciekawe pytania. Spróbuję i ja:
Pierwsze - dlaczego nadal to robisz: wydaje sie proste - bo dobro mojego realnego małżeństwa stawiam wyżej, niż sztucznie utworzoną normę.

Kolejne: dlaczego masz z tego powodu wyrzuty sumienia: jest już trudniejsze. Może odzywa się we mnie małe dziecko, które uczono, że ma być posłuszne, że ma słuchac starszych, wykonywac polecenia i nie wolno mu się buntować ani zadawać zbędnych pytań... i potrzebuje przyzwolenia...

Może gdzieś głęboko tkwi we mnie potrzeba jakiegoś porządku, jakiejś stałości, niezmiennego punktu odniesienia...

Może bronię się przed etykietką grzesznika, nawet "lekkiego"?

Może szkoda mi tych wszystkich chwil w moim małżeństwie, kiedy zaciskaliśmy zęby... czyżby na próżno?

Może żal wyrzutów sumienia, które okazałyby się daremne?

A może akurat w tym zakazie tkwi jakieś ziarno prawdy, jakieś dobro, którego nie umiem dostrzec?

Gdybym nie miała żadnych wątpliwości, to by mnie nie było w tych dyskusjach...


Pn lip 30, 2007 7:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post Re: Jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego
Zlemijest1 napisał(a):
To wszystko pieknie brzmi Moniko.
Jest tylko jeden problem.
Co jesli mimo wszystkich tych gestow malzonka woli milosc dziecka od tej plynacej od meza?
Kto tutaj zawinia?
Czy maz w takiej relacji nie ma prawa czuc sie upokorzony i drugo rzedny?
Czy slub nie jest przysiega miedzy zona a mezem czy jednak dziecko jest zawsze na pierwszym planie?


Nie umiem odpowiedzieć na tak postawione pytania. Nie znam twojej małżonki, nie znam relacji, jakie są między wami, wreszcie - nie jestem psychologiem, ani psychoterapeutą. Masz prawo do różnych odczuć, ale to są sprawy, które dotyczą was i powinny być załatwiane tylko pomiędzy wami.
Choć to może głupio zabrzmi - polecam modlitwę. Mi pomogła w niejednej trudnej sytuacji. Czasem jest tak, że na efekty tej modlitwy trzeba czekać, nawet długo, ale warto. Bóg nigdy nie pozostaje głuchy, choć czasem i mi się wydawało, że nie słucha. Ale słuchał i wysłuchał, tylko z mojej strony wymagał zaufania i cierpliwości. Ta cierpliwość w modlitwie zawsze zostaje wynagrodzona.

Zlemijest1 napisał(a):
Zadam Ci jeszcze jedno pytanie.
Skoro masz takie wyrzuty co do tego co Ci wolno robic w malzneskiej sypialni, czemu to nadal robisz? Czemu zapraszasz wyrzuty sumienia do sypialni? Czy nie mozesz sobie wyrobic wlasnych norm w tej sferze swojego zycia i nadal zyc zgodnie z wlasnym sumieniem?
Czy nie slyszalas ze wszystko na co malzonkowie maja chec w lozku (jesli oboje na to zglosza zgode) jest dozwolone?


Czemu to robię? No właśnie tu tkwi cały ten problem, że kiedyś robiłam te rzeczy bez oporów, bo nie znałam treści dokumentów KK na ten temat. Norma nie jest osobistą normą. Chciałabym, żeby tak było, żeby to wszystko było tylko i wyłącznie zależne od głosu mojego sumienia, to znaczyłoby, że zniknął mój cholerny problem. Ale tak nie jest. Skoro normy są inne, to mam źle ukształtowane sumienie, a sumienie mamy obowiązek kształtować wg norm zgodnych z nauką KK. Wyznania nie zamierzam zmieniać, więc borykam się z tym wszystkim i z samą sobą.

Akt to dla nas też "te rzeczy", które oboje uwielbiamy i za którymi bardzo tęsknimy i które doprowadzają nas do zatarcia granic mego i jego ja - i chcemy, aby istniały, bo są częścią naszej miłości, zespoleniem nie tylko cielesnym, ale może przede wszystkim duchowym - dlatego je robię. Kocham szaleńczo i nie umiem, nie chcę oddzielać - to wolno, a tego nie. Dla mnie wolno to wszystko, na co oboje się zgadzamy. No widzisz i tu wracamy do punktu wyjścia. Wszystkiego wg KK nie wolno.


Pn lip 30, 2007 15:00
Zobacz profil
Post Re: Jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego
monika001 napisał(a):
Akt to dla nas też "te rzeczy", które oboje uwielbiamy i za którymi bardzo tęsknimy i które doprowadzają nas do zatarcia granic mego i jego ja - i chcemy, aby istniały, bo są częścią naszej miłości, zespoleniem nie tylko cielesnym, ale może przede wszystkim duchowym - dlatego je robię. Kocham szaleńczo i nie umiem, nie chcę oddzielać - to wolno, a tego nie. Dla mnie wolno to wszystko, na co oboje się zgadzamy. No widzisz i tu wracamy do punktu wyjścia. Wszystkiego wg KK nie wolno.


Jesli uwielbiacie "te rzeczy" to po co sie meczyc sumieniem?
Zycie jest zbyt krotkie zeby mieszac doktryny ludzi (bo to w koncu czlowiek wymyslij gdzie, co i jak sperma ma robic w malzenskiej sypialni a nie Bog!) do Waszej milosci.

Radze Wam tylko zeby Wasza milosc nie byla zagluszana stalymi zakazami bo mozesz sie tak tylko nerwicy najesc!


Wt lip 31, 2007 2:57

Dołączył(a): Wt sie 07, 2007 5:25
Posty: 36
Post od drugiej strony..
Uważam, że akt małżeński bardzo jednoczy meża i żonę.
Zauważam to po sobie. Mamy na tyle ciezkie warunki mieszkaniowe, ze z seks uprawiamy z mężem bardzo rzadko.
Ale mieliśmy juz taki okres - ze zdarzyło nam się czesciej (2-3 razy w tygodniu, przez ok 1,5 miesiaca) i zbliżyło nas to bardzo do siebie.
Niesetety - później rozstania są bardziej bolesne.


Cz sie 09, 2007 9:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr cze 13, 2007 12:14
Posty: 113
Post 
ja też uważam że wspólne "przytulanie" jest bardzo istotne zwłaszcza dla młodych małżeństw, my jesteśmy dla siebie o wieli milśi iwyluzowani kiedy nic nas nie ogranicza a i starania o dzidzię kiedy wie się że to jest czas kiedy może powstać są głębsze i czujemy się w ważnych rolach...
agatko co u ciebie?!


Cz sie 09, 2007 9:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt sie 07, 2007 5:25
Posty: 36
Post miło mi, że ktoś jeszcze jest ciekaw czy żyję...
Cześć!
Niestety - dobrze nie jest.
Jestem przekonana, ze mam depresję.
Zasypiam koło 22.00, za parę godzin budzę się w jakimś strasznym stresie i nie ma mowy zebym usnęła. I tak męczę się do rana. Często płaczę ( zwłaszcza nad ranem gdy mnie stres wybudza) i w pracy. Bardzo przykre jest że gdy końćzę pracęo 16.00 jestem mocno zestresowana że trzeba iśc nazewnatrz, do domu. A ja nie wiem gdzie - do rodziców czy do męża.
Jak jestem w gorszym stanie - od razu jadę do mieszkania rodziców - wole oszczędzićsobie spotkania z meżem - bo najboleśniejsze w tym wszystkim są rozstania :((
A tak tęsknię - że idąc ulicąnawet nie czujęjak mi łzy ciekną :(


Cz sie 09, 2007 9:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr cze 13, 2007 12:14
Posty: 113
Post 
wiem kochanie ja też miałam depresję jak mój m. stracił pracę wracałam do domu i spałam, albo płakałam, albo sie kłóciliśmy i byłu wyrzuty i złości i trzaskanie drzwiami w maju chodziłam na naborzeństwa i tylko siedziałam nie miałam siły się modlić, potem byłam zła na wszystko i nawet Boga i dopiero po roku jakoś się ułożyło...
jest tu wątek o św. Ricie i nowennwa jest i litania spróbójcie oboje - to patronka od spraw beznadziejnych
myślę o was i pamiętam w modlitwach czuję że skoro nam się jakoś ułożyło to i wam MUSI
a o pomocy psychologa myślałaś? choć uważam że najważniejsza jest stabilizacja mieszkaniowa dla was a co na to twój mąż? mój też miał okres załamania i w dodatku jak jemu coś dolega to się w sobie zamyka i nie mogę do niego dotrzeć... ale wziął się w garść!


Cz sie 09, 2007 10:18
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt sie 07, 2007 5:25
Posty: 36
Post 
Mój mąż - jest bardziej wytrzymały psychicznie - ale też widzę po nim że ciest mu ciężko. Zawsze był człowiekiem radosnym, niepoprawnym optymistą - teraz prawie się nie usmiecha i mało mówi. W dodatku ma słabe zdrowie, które mu się pogarsza - i to mnie tez martwi.
Tez stracił pracę- jakis rok temu -ale tym sięakurat tak bardzo nie przejmowaliśmy jak brakiem możliwości bycia razem (mimo wieloletniej walki o to) i dolegliwościami zdrowotnymi.
Nad pójściem do psychologa się zastanawiam - to fakt. Ale wydaje mi sie że jesli nie zostanie usunięta przyczyna mojej depresji i nerwicy - to same psychologiczne sztuczki nie pomogą zbyt wiele.
Pozdrawiam Cię.
Dziękuję za twoje wsakzówki.


Cz sie 09, 2007 10:27
Zobacz profil
Post 
agata27 napisał(a):
Nad pójściem do psychologa się zastanawiam - to fakt. Ale wydaje mi sie że jesli nie zostanie usunięta przyczyna mojej depresji i nerwicy - to same psychologiczne sztuczki nie pomogą zbyt wiele.
Pozdrawiam Cię.
Dziękuję za twoje wsakzówki.


Radze Ci zastanow sie zanim wezmiesz leki na depresje.
Jestem na bierzaco w tym temacie i wiem ze jesli jedna pigulka nie pomoze to druga zadziala lepiej. A jesli po drugiej nie bedziesz "weselsza" to mozesz sobie skakac od tabletki do tabletki.
Ale radze zrob jedno, znajdz dobrego psychologa.
Jak kazda choroba, depresja moze i musi byc leczona.


Cz sie 09, 2007 18:29
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL