
Ode mnie.. Troche dlugo ;D
Mnie mozecie uznac za osobe niedojrzala, mam w koncu tylko 18 lat, ale jestem w pelni swiadoma mojej niewiary. To nie jest tak, ze to prawa wieku dojrzewania, jakis glupi bunt, cos takiego. Nie..nie.. i jeszcze raz nie. Moja babcia jest bardzo wierzaca, mieszka z nami.. jak bylam mala (jakies 6 latek i wczesniej) chodzilam z nia do kosciola, ale ja nigdy nie przezywalam tego jakos gleboko, duchowo. Przeszlam 1sza komunie swieta, w 5-6 klasie byly naciski na rodzicow, zeby wypisali mnie z religii. Nie chcieli, no trudno. Pozniej w gimnazjum tez nie chcialam chodzic, bo nie widzialam w tym nic. "Zaliczylam" bierzmowanie w 3ciej klasie (przymuszenie rodzicow

.. bo moze bede chciala wziac kiedys slub koscielny.. blaa blaa blaa...) I w zasadzie od LO nie chodze na religie, bo do kosciola to nie chodze od dziecinstwa, chodzilam rok w 3 gim jeszcze, bo musialam miec bierzmowanie. Mowilam mamie ze nie chce, nie potrzebuje go etc etc. no ale sie uparli, to jakos przezylam. W zasadziee to... Jestem w 100% pewna ze nic mnie nie nawroci, rozwazam wypisanie sie z KK (dlaczego nie?) slubu koscielnego na 100% brala nie bede, bo nie jest mi potrzebny do niczego. Zreszta nie wierze, to bylaby jakas szopka. Totalnie niepotrzebna.
Mozecie mnie obsmiac, pojechac po mnie, ale jestem ateistka. Co nie znaczy ze jestem jakims zlem wcielonym, i lamie przykazania boskie jak tylko sie da. Niektore z nich (te ktore nie odnosza sie TYLKO do boga) sa calkiem uniwersalne- np. nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzoloz.. to sa podstawy. Podstawy bycia DOBRYM czlowiekiem! nie koniecznie katolikiem. Moze i nie uznaje boga, ale wiem jak nalezy postepowac by nie krzywdzic innych i siebie.. Dlatego uwazam, ze dzieci nalezy uczyc przede wszystkim wlasciwych postaw zyciowych. Szacunku do innych, do siebie(tego brak wspolczesnej mlodziezy..). Byc dla nich wzorem. Niekoniecznie chodzi o to, zeby chodzic cala rodzina do kosciola. Chodzi tez o to, zeby rodzina byla caloscia ZAWSZE.. wspolne wakacje, wypady, nawet banalna rzecz: robienie porzadkow. Chodzi o to, by dzieciaki widzialy ze np. ojciec szanuje mame, pomaga jej, wtedy taki chlopak bedzie szanowal przyszla zone i wlaczal sie w zycie rodzinne, a nie traktowal ja jak kawalek scierki. Nalezy dzieciom mowic co jest dobre, a co zle. Niekoniecznie wodzic za raczke do kosciola, na sile wpychac do przedszkola katolickiego, podstawowki, a pozniej gimnazjum. Ich trzeba wychowywac na przyzwoitych obywateli. Indoktrynacja jest niepotrzebna, bo dzieciak podrosnie, oslucha sie z tym i owym i dokona wyboru tej, lub innej religii, albo moze byc i tak, ze zostanie w KK z przyzwyczajenia. Tak jak wiekszosc (naprawde bez urazy dla osob powaznie traktujacych wiare). Wiekszosc jest PRZYZWYCZAJONA. Oni nie mysla w co wierza, dlaczego wierza, o co chodzi. Oni nie zastanawiaja sie, czy postepuja dobrze, czy zle czy z nauka chrystusa, ida do kosciola bo sasiadka idzie, bo tak wypada, obchodza boze narodzenie- bo kazdy obchodzi, swieca jajka na wielkanosc- bo kazdy swieci. Czy o taka wiare chodzi?.. Mi sie wydaje ze to bezsens, ze powinno to byc przezycie duchowe. A dla wiekszosci nie jest. Nawet panstwo mlodzi, ich slub. To wszystko mnie, mnie ateistke przeraza. Po co jedna z 2ga bierze slub?.. zeby pokazac sie w pieknej bialej sukni. To chyba nie jest idea, to chyba nie kreacja jest najwazniejsza, to powinno dac do myslenia. Jezeli juz wierzymy nasza wiara powinna byc mocna, prawdziwa. A nie bylejaka. Tyle ode mnie.. Ahaa.. i dajcie dziecku wybor

Spokojnie, niech sobie przemysli i zdecyduje

.. Wtedy to bedzie wiecej warte niz zmuszanie go do czegokolwiek. A jesli wychowacie go na DOBREGO czlowieka to zaprocentuje w ich przyszlych rodzinach, naaawet jak odsuna sie od kosciola. Wiara to sprawa baaardzo indywidualna. Wbrew pozorom.