Faktycznie problem dotyczy tutaj również rodzin deklarujących się jako "wierzące". Zmiany społeczne spowodowały zaburzenie dotychczasowego systemu wartości. Często w tej sytuacji człowiek czuję się zagubiony, jeśli dodać brak oparcia w tym środowisku rodzinnym, szkole, pracy, to występuje duże prawdopodobieństwo negacji zastanej rzeczywiśtości. Wyzwalają się wówczas mechanizmy agresji, przemocy i zachowań dewiacyjnych.
Człowiekowi do życia jest potrzebny Bóg. Kierując się jego zasadami logiczne jest, że winniśmy wystrzegać się od tych patologicznych zachowań. Z drugiej strony czlowiek jest słaby, do istnienia i życia potrzebny jest mu jeszcze kontakt z innymi ludzmi. Jeśli zaś ten kontakt nie zapewni mu poczucia bezpieczeństwa, miłości, skrystalizowanego poglądu na życie cały mechanizm zaczyna szwankować, jest osłabiony i w konsekwencji coraz bardziej rozpada się nasze życie... Uciekamy w świat przemocy, agresji...
Ja nie jestem optymistką, nie da się wszystkiego odkręcić, nie da się zlikwidować bezrobocia, nie zapobiegniemy rozpadom rodzin, nie nakarminy wszystkich dzieci

To po prostu niewykonalne... Wiem jednak, ze próbować trzeba( i to jest chyba własnie ta nadzieja na poprawe o której pisała Asieńka). Może uratujemy chociaż jedno dziecko, jednego człowieka. Przecież to tak wiele!
Problem patologii w rodzinach dotyczy każdego z nas. W jaki sposób? Możemy mieć szczęsliwą i kochającą żonę, męza, uczące się i otwarte na świat dzieciaki...ale za ścianą dzieje się horror... Mąż notorycznie przychodzi piajany, wchodząc do domu terroryzuje żonę, dzieci ze strachu pochowaly się pod łożkami...na drugi dzień na stole leży butelka...bo Tato musi się napić, bo Tatę boli głowa... dzieci głodne biegną do szkoły, na 2 lekcji Marysia mdleje, jest osłabiona... Wszyscy im współczujemy, ale nie reagujemy, bo to ich życie...nie nasze...
Zyjemy razem, ale obok siebie... Czasem sami dajemy przyzwolenie na tę patologię
Nie klasyfikujmy ludzi na tych wierzących i niewierzących. Wszyscy do życia potrzebujemy chleba, miłości i bezpieczeństwa. Jeśli tego zabraknie... ech...