czy 'sztuczna' rodzina ma sens?
Autor |
Wiadomość |
gruszka82
Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18 Posty: 22
|
Dziękuję bardzo za obiektywne spojrzenie na całą sytuację.
Rozalko dałam mu wolną rękę-ale powiedziałam co o tym myslę. Zapewniłam go, że nigdy nie będę utrudniała jego kontaktów z córką. Wiem co to znaczy wychowywać się bez ojca-bo ja wprawdzie go miałam, ale jest alkoholikiem także nie uczestniczył w wychowaniu...
Adam wiedział, że zaakceptuję te całą sytuację i dam mu czas, aby 'ochloną'.
Powiedziałam także, jakie jest moje zdanie-zmarnuje życie sobie, dziecku. Nie chcę osądzać tej kobiety-bo jej nie znam i nic o niej nie wiem. Wiem tylko na pewno, że jest materialistką-to wiem od Adama, bo kiedyś mi o tym mówił.
Więc mam powody, aby twierdzić, że chodzi jej tylko o pieniądze.
Chciałam, aby Adam znał moje zdanie, ale decyzje podjął sam, bo nie chciałabym, aby kiedyś miał do mnie żal, że ja go do czegoś nakłoniłam. Bałam się tego.
Jego szczęście jest dla mnie bardzo ważne...i chyba ważniejsze niż moje...
Umówiliśmy się na ostatnią rozmowę- ponieważ jak sami widzicie jest tyle niejasności. Winien mi jest bynajmniej dokladnego opowiedzenia o tej całej sytuacji.
Wiem , że to spotkanie nic nie zmieni. Chcę tylko znać dokładnie wszystko.
Po spotkaniu zrywamy definitywnie kontakty. Nie będę mieszać w jego zyciu. Wiem, że będzie mnie prosił,abyśmy mieli kontakt-ale ja chcę układać swoje życie ....a gdy będę miała z nim kontakt będę cały czas tkwiła w 'rozbiciu' . Poza tym będę się czuła jak 'zabawka'.
W dzieciństwie , gdy Ojciec nie szanował ani mojej mamy ani dzieci- obiecałam sobie, że choćbym nie wiem, jak kochała nigdy nie pozwolę na to, aby ktoś mną pogardzał i traktował z brakiem szacunku. I tego się trzymam.
Po spotkaniu napiszę wszystko...
Dziękuję Wam
|
Cz kwi 23, 2009 17:51 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: oczywiście, że nie wiemy. ale wcześniej jak nakłady były to jakoś nie troszczyła się o to, by dziecko mogło nawiązać relacje z rodzonym ojcem. bardzo paskudna sytuacja. z boku patrząc ofkors Z tego co wiem to dla malutkiego dziecka (teraz ma 3 lata) relacja z ojcem nie jest taka ważna...Małe dziecko przede wszystkim potrzebuje fizycznego kontaktu z matką i tak jego "psychika" nie jest w stanie nawiązać kontaktu z większą ilością osób... Cytuj: Nie wiem, gruszko, czemu dałaś wolną rękę Adamowi. Moim zdaniem to Wasza wspólna sprawa i wspólnie powinniście podjąć tę decyzję. A co miała chłopa przywiązać? On jest wolnym człowiekiem... Zauważcie że w sprawę wmieszani są także rodzice Adama...ich wolą jest by poślubił matkę dziecka... Niepokoi mnie także to, że "Adam" chciał utrzymać kontakt z gruszką mimo, iż zdecydował się na życie z tamtą... Chce mieć ciastko i zjeść ciastko... Cytuj: Umówiliśmy się na ostatnią rozmowę- ponieważ jak sami widzicie jest tyle niejasności. Winien mi jest bynajmniej dokładnego opowiedzenia o tej całej sytuacji. Wiem , że to spotkanie nic nie zmieni. Chcę tylko znać dokładnie wszystko.
Po spotkaniu zrywamy definitywnie kontakty. Z mojego doświadczenia - takie "ostatnie rozmowy" a- nie są ostatnimi b- nic nie wyjaśnią a postawią jeszcze więcej pytań c- rozbabrają Cię emocjonalnie ale twój wybór... Cytuj: Wiem tylko na pewno, że jest materialistką-to wiem od Adama, bo kiedyś mi o tym mówił.
To jego opinia...nawet jeśli szczera, to niekoniecznie prawdziwa...
Ja na Twoim miejscu umówiłabym się z tą dziewczyną- może dowiesz się ciekawych rzeczy i jej spojrzenia na to, co zaszło...
|
Cz kwi 23, 2009 20:50 |
|
 |
Ninurta
Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05 Posty: 295
|
Teresse napisał(a): Z tego co wiem to dla malutkiego dziecka (teraz ma 3 lata) relacja z ojcem nie jest taka ważna...Małe dziecko przede wszystkim potrzebuje fizycznego kontaktu z matką i tak jego "psychika" nie jest w stanie nawiązać kontaktu z większą ilością osób...
nie chcę tutaj OT robić, ale patrząc na znajome dzieci uważam, że kontakt jest bardzo ważny, chociażby moja półtoraroczna sąsiadka ze wszystkim lata do taty, nie do mamy. że już nie wspomnę o tym, że jest ważny dla samych ojców.
|
Cz kwi 23, 2009 21:02 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
To może nam wydzielą nowy wątek...
Muszę sobie przypomnieć do jakiego wieku dziecko potrzebuje tylko kontaktu z matką...to naukowo stwierdzone nie jakieś moje wymysły...
|
Cz kwi 23, 2009 21:05 |
|
 |
gruszka82
Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18 Posty: 22
|
Nie wiem , jakie sa wyniki badań-może masz rację Teresse.
W moim odczuciu Adam powinien zajmowac sie dzieckiem. Wiem jednak, że dałby córce wiecej miłości i opieki, gdyby sam był szczęśliwy, mógłby spędzać z nią wakacje, zabierac na kilka dni do siebie, po prostu regularnie spędzać z nią czas. I uważam, że wówczas bardziej uczestniczyłby w wychowaniu , aniżeli teraz, gdy mieszka z kobieta, której nie kocha. Pracuje długo, aby nie wracać do domu, w ogóle ze sobą nie rozmawiają...
Szczerze mówiąc trudno mi w to uwierzyć, że inteligentny mężczyzna nie widzi, jak ogromny błąd popełnia. Nie buduje rodziny- a jakieś dziwny 'twór'.
Życzę mu dobrze, ale prawda jest taka, że nie wierzę, że kiedykolwiek będą szczęśliwi. A wszystko może skończyć się tragicznie...dla nich wszystkich.
Dziękuje Wam, że aktywnie uczestniczycie w wątku, który poruszyłam. Powiem bardzo obiektywnie- gdybym spojrzała na to z boku stwierdziłabym, że Adam jest idiotą i, że tak naparwdę mnie nie kocha i nigdy nie kochał.
Ale ja jestem częścią zaistniałej sytuacji- i jestem pewna, że mnie kocha! On się po prostu zagubił- decyzje jakie podjął - na pewno podjął pod wpływem rodziny, on nawet nie miał kiedy przemyśleć tego! Aczkolwiek to go nie usprawiedliwia.
Macie rację, może już nie powinnam się z nim spotkać-jednak podjęłam decyzję, że spotkamy się. Lubię jasne sytuacje i zasługuguję an wyjeśnienia, których od niego nie otrzymałam. Jestem bardzo spokojną osobą i na pewno nie wyjdę z tego spotkania rozchwiana emocjonalnie- nauczyłam sie panowac nad emocjami. I wiem, że to będzie spokojna , szczera rozmowa.
Aczkolwiek rozmowa, która niczego już nie zmieni.
Nie ukrywam, że przeleciało mi przez głowę, aby twardo mu powiedzieć, że nie pozwolę mu zmarnować jego życia, aby otworzyć mu oczy na to co robi i nie być w tym 'dobrą i ciepłą', ale stanowczą! Nie musi być ze mną, ale niech nie marnuje swojego zycia i życia córki!
Myślicie , że powinnam z nim porozmawiać w ten sposób?
Czy to nie ma sensu? W końcu ma 32-lata, jest dorosły wieć czy aj moge mu twardo narzucać rozwiązania?
|
Pt kwi 24, 2009 7:56 |
|
|
|
 |
gruszka82
Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18 Posty: 22
|
A co do tej kobiety- racja nie mogę się o niej wypowiadać, i nie wiem, jaka jest- nigdy Adam o niej nie opwiadał. Nie rozmawialismy o swoich przeszłych związkach. Adam mi tylko powiedział, ze lata które z nią spędził były zmarnowane, ponieważ na koniec wyszło, że okłamywała go w wielu kwestiach, natomiast oczywiscie zawsze wina leży po obu stronach. Ona go okłamywała, a on był zapracowany i poświęcał jej zbyt mało czasu.
|
Pt kwi 24, 2009 8:00 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Z tego co piszesz wynika, ze Adam pochodzi z bogatej rodziny- moze też majątkiem na razie dysponują rodzice- jeśli tak jest to nie sprzeciwi im się w kwestii małżeństwa...
A dziadkom na pewno zależy żeby wnuczka miała pełna rodzinę...
plus- jeśli relacje między jego rodzicami nie są najlepsze lub w ogóle jej brak- to wtedy często matka wkłada całą swoja energie w życie syna...ich więź jest też bardzo mocna...ale syn w takiej sytuacji jest kompletnie niesamodzielny, nie umie podejmować decyzji, brać odpowiedzialności...nie wiem czy tak jest w tym przypadku- to hipoteza jedynie
Cytuj: aniżeli teraz, gdy mieszka z kobieta, której nie kocha. Pracuje długo, aby nie wracać do domu, w ogóle ze sobą nie rozmawiają...
Wcześniej też pracował długo- może on w ogóle jest pracoholikiem?
Efekt jest taki, że krzywdzi Ciebie, tą kobietę, dziecko...siebie może też
tak czy siak...
Nie rozwiążesz za niego jego problemów...
Choć na pewno jest pokusa żeby mu matkować- to pomyśl, czy chcesz wychowywać/wziąć na swoje braki duże dziecko i ewentualne mniejsze, które mogłyby się narodzić z tego związku...
Wykończysz sie psychicznie i fizycznie- tym bardziej, że duże dzieci są trudne do wychowania...
|
Pt kwi 24, 2009 11:24 |
|
 |
gruszka82
Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18 Posty: 22
|
Tak Adam jest stosunkowo zamóżny, ale jest niezależny od rodziców-ma swój dom, swoją firmę.
Z tymże coś jest na pewno w tym co piszesz o jego związku z Matką. Jest jedynym synem (ma tylko starszą o 8 lat siostrę), także jego i matkę łączą silne więzi.
Wiem Teresse, że nie rozwiąże Jego problemów. Jednak ja naprawdę nie wiem co zrobić..  Tak się zaplątałam w tym wszystkim...
Byłoby mi łatwiej gdyby mi powiedział, że nic dla niego nie znaczę...A tak, jak można zyc ze świadomością, że jest ktoś kto mnie kocha ze wzajemnością- a nie możemy być razem!
Czuję ogromną bezradność...
|
Pt kwi 24, 2009 11:59 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: A tak, jak można zyc ze świadomością, że jest ktoś kto mnie kocha ze wzajemnością- a nie możemy być razem! niestety w praktyce okazuje się, że to za mało... Cytuj: Z tymże coś jest na pewno w tym co piszesz o jego związku z Matką. Jest jedynym synem (ma tylko starszą o 8 lat siostrę), także jego i matkę łączą silne więzi.
oho- w takim razie małżeństwo w takiej konfiguracji może się okazać prawdziwym krzyżem...
Rozwiazanie jest takie- mało prawdobodobne:
1. Naprawienie małżeństwa teść- teściowa- by mogła skupić się na mężu -nie na synku
2. Przecięcie "pępowiny" przez Adama...
oczywiscie jeśli jedynym powodem tego zamieszkania z matka dziecka jest presja rodziców...
Posłuchaj sobie audycji na temat relacji z teściową dr Pulikowskiego, który jest znawcą tematu rodziny...
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=1495
to jest na stronie Radia Maryja- ale audycję dla małżonków prowadzą osoby świeckie... 
|
Pt kwi 24, 2009 12:19 |
|
 |
gruszka82
Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18 Posty: 22
|
Właśnie dostałam od niego informacje, że się nie spotkamy w czwartek, bo wyjeżdża. I myślę, że już nigdy się nie spotkamy  ((
Dlaczego tak to boli??? !
Dziękuję Ci bardzo Teresse za mądre i obiektywne rady .
W domu posłucham audycji, do której link mi dałaś.
Czuję oszukana. Chyba jestem zbyt naiwna- bo wierzyłam w miłosć i w szczęśliwą rodzinę właśnie z nim.
Nie mogę jednak się uzalać-jestem sama, mieszkam sama i nie czas na biedolenie.
Dziękuję bardzo jeszcze raz za wsparcie i rady. Wyzbyłam się poczucia winy, że to moze ja coś nie tak robiłam....
|
Pt kwi 24, 2009 12:37 |
|
 |
gruszka82
Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18 Posty: 22
|
Mimo wszystko..zyczę mu szczęścia...i mam nadzieję, że z czasem je znajdzie u boku kobiety, którą wybrał
|
Pt kwi 24, 2009 12:39 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Dziękuję Ci bardzo Teresse za mądre i obiektywne rady . W domu posłucham audycji, do której link mi dałaś.
Jak coś mądrego napisałam to zasługa właśnie pana dr Pulikowskiego, którego wykładów i konferencji lubię słuchać...
Powodzenia... 
|
Pt kwi 24, 2009 13:27 |
|
 |
Dezyderia
Dołączył(a): Pn lis 03, 2008 15:39 Posty: 81
|
Gruszka,
dziś dopiero zobaczyłam Twój wątek.
otaczam Cię modlitwą, bo z pewnością bardzo potrzebujesz wsparcia z Góry!
Jakoś bliska mi jest Twoja historia i naprawdę chciałabym Ci przekazać to, co ja już w sobie przerobiłam.
Sytuacja była nieco inna, ale również trudna i wydawałoby się bez dobrego wyjścia. On nieosiągalny, choć kochający - tak mówił.
Trwało to ponad 2 lata, w tym czasie już spotykałam się z kimś innym, bo założyłam sobie, ze skoro nie mogę być z tym kogo kocham, to chociaż chcę zbudować rodzinę. I że czasem nauczę się kochać tego drugiego.
Tak mijały miesiące. Czasem piękne, a czasem przepłakane. Ja byłam rozdarta, "ten drugi" zasypany oczekiwaniami, a on... sama nie wiem. Z pewnością w coraz większym kryzysie.
Nadszedł przełomowy moment. Musiałam wybrać. Wszystko odbywało się we mnie, w środku. Musiałam podjąć decyzję, czy ewentualnie wejść w zakazany związek z nim. Płakałam, ale podjęłam decyzję, że: NIE. Wiara była dla mnie ważniejsza, choć balansowałam na granicy.
Od tego momentu, po ponad 2 latach poczułam się wolna! Mogła kochać tego z kim byłam. Mogłam układać swoje życie bez żadnego poczucia winy.
A teraz pytanie: co mi pomogło?
1. Wiara, modlitwa, Bóg (także post w tej intencji)
2. odkrycie powołania - żyć w zdrowej, kochającej się rodzinie
3. jedna, radykalna decyzja i nierozpatrywanie jej więcej.
Przez chwilę bolało, ale od tego czasu jestem wolna. Od tego momentu zaczęłam prawdziwie kochać.
Gruszka: warto rzucić się na oślep w ramiona Boga! I zaufać już nie sobie, ale JEMU!
Powodzenia! Na pewno obie też się uda!
|
Pt kwi 24, 2009 13:51 |
|
 |
gruszka82
Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18 Posty: 22
|
Dezyderio dziękuję Ci za wsparcie, szczególnie te modlitwą. Potrzebuje tego bardzo..
Wspaniale, ze jesteś szczęśliwa, że masz kochającą rodzinę. Wyobrażam sobie co przeżywałas przez te dwa lata...z resztą nie muszę wyobrażać, bo ja to czuję
Na pewno nasze historie mają wiele wspólnego, ale sa tez i róznice-tak, jak sama wspomniałaś.
U mnie jest ten problem, którego jestem pewna-nie będę potrafiła związać się z mężczyzną, którego nie będę kochała. Moze być dobry, troskliwy, kochany, może chcieć zalożyć rodzinę tak, jak ja...., ale jeżeli nie będę kochala nie mogłabym z nim być, ani przez chwilę. Taka już jestem- nie potrafię być z kimś z rozsądku. Wiem, ze takie związki bywają udane.., ale ja mam inny charakter.
Bardzo pragnę mieć rodzinę, ale ja chcę kochac tego mężczyznę...
Widzisz miałaś to szczęście, że pokochałaś z czasem....ale co jeśli ja takiego szczęścia mieć nie będę? Mogę wówczas zmarnować życie sobie, a przede wszystkim temu męzczyźnie, który mnie kocha.
Nie znaczy to, że przekreślam siebie, że zakładam , że już nie pokocham. Może, kiedyś...
Jednak kocham Adama. I wiesz co najbardziej mnie boli? Ta świadomość, że mężczyzna najważniejszy dla mnie , i najbardziej wyjątkowy, którego tak bardzo kocham- że to On zmarnuje sobie zycie, i nie tylko sobie...Po prostu chciałabym na niego wylać kubel zimnej wody! On to robi dla córki, ale tak naprawdę jeśli nie będzie miłości między rodzicami, a on bedzie uciekał w pracę-to co to za szczęście dla dziecka???
Masz rację Dezyderio, powinnam oddać całkowicie losy Adama, moje w ręce Boga. I to też czynię od samego początku.
Wiesz, gdyby nie wiara nie pokonałabym wielu sytuacji w swoim życiu. Tylko Bóg mnie nigdy nie zawiódł. Kiedyś modliłam się o 'konkrety' , ale od lat powierzam wszystko Bogu i proszę, aby to On wybrał najlepsze rozwiązanie, ja mu mogę tylko sugerować swoje.
Prawda jest taka , ze tylko Bóg ma pogląd na całe nasze życie, a ja mam tylko na fragment... I może teraz wydaje mi się, że to co ja uważam za najlepsze rozwiazanie-jest nim rzeczywiście. Jednak moze się okazać, ze wcale nie....Bóg wie to najlepiej.
Dużo się modlę-szczególnie w intencji Adama. Bo bardzo pragnę jego szczęcia.
Bóg mnie wysłuchał , gdy Adam był chory....wiem, że pomoże mu także wkroczyć na właściwą ścieżkę życia. I może jednak wybrał tę własciwą. Może jednak jego wybór jest słuszny.
Czuję ogromny ból, ale wiem, że wszytsko w życiu ma swój sens....i to właśnie przeważnie cierpienie. Czas wiele wyjaśni, pokaże...
Na pewno nie odezwę się do niego, nie będę mieszała w jego życiu. Natomiast jeśli będzie chciał tej rozmowy, którą odwołał-to się zgodzę. Będę miała wówczas czystsze sumienie.
Natomiast pozostawiam to Bogu...-to czy dojdzie do spotkania,...wszystko powierzam...
Mieszkamy od siebie 150 km także nie jesteśmy narażeni na 'przypadkowe spotkania' . Poza tym możliwe , ze się przeprowadzę, bo i tak nie jestem zwiazana w żaden sposób z obecnym miejscem.
Dziękuję Wam za wszystko.
|
So kwi 25, 2009 16:19 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Jednak kocham Adama.
Musisz przeanalizować dlaczego...Jak poznasz Prawdę to zostaniesz wyzwolona...
wielu psychologów analizowało już temat atrakcyjności wzajemnej...stoją za tym bardziej przyziemne czynniki niż by się mogło wydawać...
ciekawy był rozdział na ten temat w którejś z cegieł Zimbardo...
z naszych naukowców to prof. Nęcki się tym zajmuje
|
N kwi 26, 2009 21:31 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|