Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz sie 14, 2025 0:20



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Już nie mam siły 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Wt paź 21, 2008 19:35
Posty: 23
Post 
A ja napiszę tak: Pan Bóg ma różne drogi. Ja wierzę, że jest obecny w Sakramencie Pojednania i nie można wykluczyć, że właśnie w czasie takiego "niby-wymuszonego" (choć to okreslenie nie podoba mi się, bo przyjęcia Sakramentu nie można wymuszać) Sakramentu obdarzy Twojego męża łaską wiary. Jeżeli Ty jesteś osobą wierzącą, to wiesz, że Twoim podstawowym zadaniem w małżeństwie jest pomóc osiągnąć małżonkowi Zbawienie. I moim zdaniem słuszne jest to, by go poprosić o przystąpienie do spowiedzi i komunii. Może warto wybrać jakiś czas i porozmawiać z mężem o tym dlaczego jest to dla Ciebie tak ważne. Może warto pomyśleć o spowiedzi u mądrego kapłana (może mogłabyś kogoś konkretnego mężowi wskazać). Ja w każdym razie zrobiłabym w ten sposób. Jeżeli mąż podejmie inną decyzję, to należy ją uszanować, a rodzinie powiedzieć krótko, że taka była decyzja Twojego męża i jeżeli chcą znać jej przyczyny to niech sami z nim porozmawiają. A Tobie pozostaje wierna modlitwa o łaskę wiary dla męża. Ona może zdziałać cuda. Pozdrawiam ciepło.


Cz lip 09, 2009 22:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41
Posty: 1728
Post 
Misiowa kochana, rozumiem, że chcesz dobrze, ale nie rób ze swojego męża hipokryty. Dlaczego on ma się naginać i żyć w kłamstwie? Niewierzący też mają moralność i może go niesamowicie zaboleć tak przedmiotowe potraktowanie. Nie bój się prawdy, bo będziesz w końcu musiała i Ty kłamać przez całe życie. Twój mąż, nie jest przestępcą i nie robi niczego złego, żebyś musiała go kryć, wierzę, że gdyby to jego zapytano, doskonale by sobie poradził z odpowiedzią.

_________________
Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/


Cz lip 09, 2009 23:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41
Posty: 1728
Post 
Jeszcze jedna refleksja - chrześcijaństwo i krętactwo jakoś nie pasują do siebie, więc jesli jesteś chrzescijanką, nie bój się prawdy i nie kombinuj.

_________________
Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/


Cz lip 09, 2009 23:43
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 09, 2009 6:27
Posty: 8
Post 
Dziękuję za wszelkie słowa otuchy, również te krytykujące. Cóż, to prawda, nie mogę pogodzić się z brakiem wiary męża, zręcznie omijam tematy dot. ateizmu, ba! nie potrafię nawet szanować jego poglądu. A jakikolwiek przejaw choćby myśli u męża, zaznaczenie przez niego programu w tv dotyczącego ateizmu wzbudza we mnie ogromną agresję. I nie potrafię z tym radzić. Wczoraj, gdy układałam dziecko do snu, przyszedł mąż zapytać czy pomodliłam się wieczorem, przed zaśnięciem. To już nie pierwszy raz gdy mi o tym przypomina. Zajął się więc dzieckiem a ja mogłam się pomodlić. I niby zachowuje się na każdym kroku w taki sposób aby wręcz mnie jeszcze bardziej przybliżać do Boga nie potrafię tego docenić bo w uszach dźwięczy mi "przecież on nie wierzy". I tak jak ktos trafnie zauważył, na prawdę nie wiem, co na dzień dzisiejszy jest dla ważniejsze: mąż czy jego wiara... głupieję.
Wczoraj byłam u księdza ws chrztu synka. Powiedziałam o tym, że mąż stracił wiarę, że jest mi ciężko i nie potrafię tego zaakceptować i czy to będzie mocno źle jeśli nieprzyjmie komunii, niepójdzie do spowiedzi. Ksiądz mnie uspokoił, nie drążył. Powiedział tylko, żeby nie wymuszać, żeby dać mu wolny wybór.
Kre-sko, piszesz, że to nic złego wymuszenie sakramentu pojednania. Ja nwet nie wymuszam tego na męzu. Poporstu proszę go, idź do spowiedzi i on idzie. Robi to co sprawi, że będę szczęśliwa. Ale ja wiem, że ta spowiedź funta kłaków nie jest warta, bo jak można wyspowiadać się nie wierząc. Gdybym miała choć cień szansy, że jest spowiedź szczera to bym mu kazała iść a tak..
Wczoraj mama mi przypomniała, że oboje z mężem musimy iść do spowiedzi. I nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Mam już dość poruszania tego tematu, tłumaczenia. Chociażjuż słyszę te achy i ochy, że jak to mąż do spowiedzi nie pójdzie, przecież to niewybaczalne. I ja sama przeciwko tym pouczeniom, nawoływaniom i krytyce.


Pt lip 10, 2009 11:40
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 01, 2009 19:33
Posty: 624
Post 
Masz problem z matką, nie z mężem. W sumie wolałbym świat zamieszkany przez dobrych i uczciwych ateistów niż przez "przykładnych katolików" pilnujących czy codziennie się pomodliłem, poszedłem do Komunii i czy uzbierałem 9 pierwszych piątków miesiąca.


Pt lip 10, 2009 11:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
Rojza Genendel napisał(a):
Cóż, wypowiem się jako ta druga strona.
Moim zdaniem robisz rzecz niewybaczalną- zmuszasz człowiaka którego kochasz do najgorszej mozliwej hipokryzji. Do UDAWANIA uczuć religijnych.
Czy nie zastanawiasz się jak on się z tym czuje?
Myslisz że ateista nie ma sumienia?


Nie koniecznie musi to strasznie przeżywać, nie każdy jest radykałem. Jeśli np. uważa, że wychowanie w wierze jest korzystne dla dzieci, to odegranie "teatrzyku" nie będzie z jego strony jakąś hipokryzją.

Dla przykładu nie wierzę w św. Mikołaja (tego czerwonego, co rozdaje prezenty), ale mogę się przebrać i zrobić "teatrzyk" dla dzieci, jeśli uważam, że to dla ich dobra. Nie będzie to żadne straszne poświęcenie ani hipokryzja z mojej strony, jak trochę poudaje.

Co innego, gdybym uważał jakieś "szopki" za wysoce szkodliwe, ale dla świętego spokoju w nich uczestniczył. Np. gdybym ubrał się w mundur SS-mana i zamawiał piwo "salutem rzymskim", aby się nie narazić. Wówczas faktycznie byłbym hipokrytą.


Pt lip 10, 2009 12:26
Zobacz profil
Post 
Misiowa napisał(a):
Dziękuję za wszelkie słowa otuchy, również te krytykujące. Cóż, to prawda, nie mogę pogodzić się z brakiem wiary męża, zręcznie omijam tematy dot. ateizmu, ba! nie potrafię nawet szanować jego poglądu. A jakikolwiek przejaw choćby myśli u męża, zaznaczenie przez niego programu w tv dotyczącego ateizmu wzbudza we mnie ogromną agresję.

Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze agresje wzbudzaja we mnie te sprawy, ktore uderzaja w moj problem. Mysle, ze u ciebie jest pewien problem (nie wiem jaki), ktory posrednio zwiazany jest z ateizmem meza. Moze sama boisz sie o swoja wiare? Moze masz problem z pewnymi wymaganiami otoczenia, zwiazanymi z wiara a nie umiesz, badz nie chcesz sprecyzowac wlasnych pogladow i wejsc w konflikt z rodzina? Moze jeszcze cos innego. Ale to jest twoj problem, nie twojego meza. Z nim ma to tylko posrednio cos do czynienia

Misiowa napisał(a):
I tak jak ktos trafnie zauważył, na prawdę nie wiem, co na dzień dzisiejszy jest dla ważniejsze: mąż czy jego wiara... głupieję.


Uwierz mi, ze wazniejszy jest maz. Wiara chrzescijanska jest zwiazana z miloscia. Z tego co piszesz o mezu, jest naprawde po twojej stronie, pomaga ci w tym, co jest dla ciebie wazne, a jezeli nie potrafi wierzyc... coz wiara jest laska. Wierze, ze Bog kiedys do niego przemowi, tak, ze on bedzie mogl Go uslyszec. Najwazniejsza jest jednak milosc. Bez twojej milosci i akceptacji jego, jako osoby, zamykasz mu pewna droge dojscia do Boga. Jezus kocha wszystkich ludzi, takze tych, ktorzy w Niego nie wierza, i "wszystkim czynil dobrze".
Misiowa napisał(a):
Wczoraj byłam u księdza ws chrztu synka. Powiedziałam o tym, że mąż stracił wiarę, że jest mi ciężko i nie potrafię tego zaakceptować i czy to będzie mocno źle jeśli nieprzyjmie komunii, niepójdzie do spowiedzi. Ksiądz mnie uspokoił, nie drążył. Powiedział tylko, żeby nie wymuszać, żeby dać mu wolny wybór.


Swiete slowa. Jak widzisz, prawda jest najlepsza i ulatwia zycie. Sluchaj ksiedza :)
Misiowa napisał(a):
Kre-sko, piszesz, że to nic złego wymuszenie sakramentu pojednania. Ja nwet nie wymuszam tego na męzu. Poporstu proszę go, idź do spowiedzi i on idzie. Robi to co sprawi, że będę szczęśliwa. Ale ja wiem, że ta spowiedź funta kłaków nie jest warta, bo jak można wyspowiadać się nie wierząc. Gdybym miała choć cień szansy, że jest spowiedź szczera to bym mu kazała iść a tak..

Tu tez masz - moim zdaniem - racje. Tyle ze z tym "kazac" bylabym tez ostrozna. Chyba o s.s. karmelitanek bosych jest (byl?) zwyczaj spowiedzi co tydzien. Ale nie bylo przymusu. Jezeli jednak ktoras z siostr nie przystepowala do Komunii sw., to matka przelozona mogla co najwyzej zachecic ja do spowiedzi, ale nie wymagac, aby do niej przystapila.

Misiowa napisał(a):
Wczoraj mama mi przypomniała, że oboje z mężem musimy iść do spowiedzi. I nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Mam już dość poruszania tego tematu, tłumaczenia. Chociażjuż słyszę te achy i ochy, że jak to mąż do spowiedzi nie pójdzie, przecież to niewybaczalne. I ja sama przeciwko tym pouczeniom, nawoływaniom i krytyce.


No i to wg mnie jest jeden taki problem, ktory ty masz.
Twoja mama pilnuje twoich praktyk religijnych, jakbys miala 9 lat. Nie wiem, ile masz, ale domyslam sie, ze jestes dorosla, wiec mama moze co najwyzej radzic, ale o twoim zyciu decydujesz ty (no i troche teraz twoj maz), a szczegolnie o praktykach religijnych. Od tego powinnas sie wyzwolic, nawet jesli to bedzie bolesne. Spowiadasz sie, chodzisz do kosciola, na rekolekcje itp nie dla mamy i jej dobrego humoru, ale dla Pana Boga i siebie.
A mamie powiedz dokladnie to, co tobie powiedzial ksiadz. I - moim zdaniem - powinnas stanac po stronie meza, ktory przynajmniej nie chce zyc w obludzie (gdzies cos bylo o strzezeniu sie obludy). Teraz nie jestes juz (tylko) corka, a przede wszystkim zona i wasze malzenstwo powinno byc silniejsze niz humory mamy, rodziny i sasiadow.
Zycze wytrwalosci i sily na rozmowe z mama.


Pt lip 10, 2009 13:33

Dołączył(a): Cz lip 09, 2009 6:27
Posty: 8
Post 
Dziękuję Ci Kamalo za gruntowną psychoanalize tekstu :) Cóż mam 29 lat i to fakt ciągle się boję reakcji rodziców.
Pomimo wszystko to nie rodzice są problemem ale niemożność zaakceptowania podejścia męża.
Poza tym ciagle chodzi mi po głowie, że wówczas przy naszym ślubie poszedł do spowiedzi, do komunii. Nie chciałabym tego błędu popełnić po raz kolejny.
Swoją drogą zastanawiam się czy taki ślub był ważny :(
Jesteś mądrą osobą Kamalo, jestem zamknięta jak orzech kokosa a Ty mnie rozgryzasz.


Pt lip 10, 2009 14:05
Zobacz profil
Post 
Dlaczego myslisz, ze wasz slub jest niewazny?
Przeciez przysiegaliscie sobie wiernosc, milosc, uczciwosc malzenska, w obliczu Boga i ludzi.
Mysle, ze nie powinnas drazyc teraz problemu, czy twoj maz postapil wtedy godnie, czy niegodnie. Moze byl u spowiedzi i Komunii sw. tylko ze wzgledu na milosc do ciebie, moze takze ze wzgledu na Boga, choc mowi, ze nie wierzy. To sa sprawy sumienia i mysle, ze wymagaja duzej delikatnosci i dyskrecji. Nikt nie lubi, kiedy w tak osobistych sprawach jest wypytywany.

Zapytaj sie wiec siebie sama: dlaczego nie mozesz zaakceptowac podejscia meza? Co w tym jest najbardziej bolesnego/drazniacego, co tobie najbardziej przeszkadza? Bo to jest twoj problem, nie meza.
Moze liczylas na to, ze sie zmieni i "uwierzy" dla swietego spokoju?
Kiedys przeczytalam (troche zartobliwie), na czym polegaja najwieksze pomylki przy zawieraniu malzenstwa:
"Kobiety maja nadzieje, ze mezczyzni po slubie sie zmienia, a mezczyzni licza na to, ze kobiety po slubie sie nie zmienia"

No i przede wszystkim, czy kochasz go takiego, jakim jest jako czlowiek? Czy gdyby sie nigdy nie "nawrocil", ale pozostal taki, jakim jest w stosunku do ciebie i dzieci, to bylby dla ciebie ciagle tym, z ktorym chcesz spedzic zycie?


Jezeli juz sie odwazylas na rozmowe z ksiedzem, to moze znajdziesz tez ksiedza, z ktorym moglabys szerzej omowic twoj problem?


Pt lip 10, 2009 14:25

Dołączył(a): Wt paź 21, 2008 19:35
Posty: 23
Post 
Misiowa napisał(a):
Kre-sko, piszesz, że to nic złego wymuszenie sakramentu pojednania. Ja nwet nie wymuszam tego na męzu. Poporstu proszę go, idź do spowiedzi i on idzie. Robi to co sprawi, że będę szczęśliwa. Ale ja wiem, że ta spowiedź funta kłaków nie jest warta, bo jak można wyspowiadać się nie wierząc. Gdybym miała choć cień szansy, że jest spowiedź szczera to bym mu kazała iść a tak..

Oj, chyba niedokładnie przeczytałaś to co napisałam, bo napisałam wyraźnie, że "przyjęcia Sakramentu nie można wymuszać". Co więcej podkreśliłam słowo poprosić. A o prośbie napisałam dlatego, że z Twojego opisu wcale nie wynika, by mąż był naprawdę osobą niewierzącą. A to, co dziś napisałaś tylko mnie w tej opinii utwierdza. Ja go odbieram raczej jako poszukującego, a w takiej sytuacji poproszenie o pójście do spowiedzi może być tym impulsem, który da początek przemianie. A co do tego, że taka spowiedź jest "funta kłaków nie warta" - to po pierwsze - nie nam to oceniać, bo to co dzieje się w konfesjonale jest rzeczą świętą i tajemnicą znaną tylko Bogu i spowiadającemu się, a po drugie - powrócę do tej myśli, od której rozpoczęłam poprzedni post - Bóg ma różne drogi, być może wybrał sobie czas właśnie tego sakramentu aby objawić swoją chwałę. Może potrzebuje tylko tego, byś zachęciła męża aby do tych "kratek" podszedł. Nie mogę uwierzyć w to, że osoba dla której Bóg naprawdę nic nie znaczy jest w stanie ot tak, dla świętego spokoju albo zadowolenia innych iść do spowiedzi.


Pt lip 10, 2009 16:00
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
kre_ska napisał(a):
Nie mogę uwierzyć w to, że osoba dla której Bóg naprawdę nic nie znaczy jest w stanie ot tak, dla świętego spokoju albo zadowolenia innych iść do spowiedzi.


Dla świętego spokoju czy zadowolenia innych może nie, ale aby oszczędzić cierpienia osoby, którą się kocha?


Pt lip 10, 2009 16:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 09, 2009 6:27
Posty: 8
Post 
Dokładnie Kre-sko jest tak jak napisał Sweethild.. mąż może pójść do spowiedzi właśnie dlatego, żebym nie zamartwiała się, aby oszczędzić mi tego cierpienia. Może faktycznie z opisu męża nie wynika jednoznacznie, że nie wierzy ale niestety on nie wierzy całkowicie. A to jak się zachowuje wynika tylko z tego, że chce zrobić wszystko bylebym jak najmniej odczuła tą jego "niewiarę", nie zamartwiała się, nie płakała.
Kamalo, ja dokładnie wiedziałam za kogo wychodzę. Nie sądziłam poprostu, że to mnie aż tak przerośnie.. Mąż jest wspaniałym, dobrym człowiekiem i najchętniej spędziłabym z nim całą wieczność. Obawiam się jednak, że przez swoje podejście nie zostanie zbawiony. Przeraża mnie to. I najgorsze jest to, że pomimo całego dobra jakie w sobie ma, nie potrafię go kochać tak jak powinnam właśnie przez aspekt braku Boga w jego sercu.


Pt lip 10, 2009 17:17
Zobacz profil
Post 
Misiowa, strasznie nie doceniasz swojego Boga. Kompletnie Mu nie ufasz - właściwie można by to uznać za grzech. Patrzysz powierzchownie, płytko. Myślisz, że On taki głupi jest, że tylko po modlitwach i rytuałach ludzi ocenia, a nie po charakterze i zachowaniu? Jak faryzeusz jakiś? Że nie patrzy w serce?

Twój mąż, jeśli jest takim dobrym i pełnym poświęcenia człowiekiem, jak go opisujesz - nie ma możliwości, żeby nie został zbawiony przez Boga, który jest miłością.


Pt lip 10, 2009 17:38

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
Misiowa napisał(a):
Obawiam się jednak, że przez swoje podejście nie zostanie zbawiony.

Lepiej zajmij się własną postawą, której wiele można zarzucić. Twój mąż ma większe szanse na niebo niż Ty. Serio.


Pt lip 10, 2009 17:50
Zobacz profil

Dołączył(a): So lip 14, 2007 19:52
Posty: 103
Post 
misiowa... nie obraź się ale wydaje mi się że przesadzasz..to prawie tak jakby przeżywać to że mąż nie lubi róż tak jak ja bo on w ogole nie lubi kwiatów. Ja myślę że chyba masz za mało problemów na głowie i potrzebujesz znaleźc sobie coś co dostarczy Ci wrażeń (prawdą jest że istnieją osoby które ciągle potrzebują mieć problem). ja nie wiem.. co byś zrobiła jakby mąż powiedział że nie kocha Ciebie, dziecka i odchodzi?
To tylko kwestia wiary... Rozumiałabym Twój ból gdyby mąż przeszkadzał by Ci w wychowywaniu dzieci po katolicku bądź odciągałby Cię od wiary. Ale skoro tak nie jest to w czym, przepraszam jest problem? Małe dzieci wierzą w zębowe wróżki, dorośli wierzą w spadające gwiazdy, jednym słowem: każdy ma w głowie co innego, ale jeśli jest przy tym zachowany szacunek i nikt nie wchodzi sobie w paradę to jest OK!
Doceń swojego męża, bo myślę, że to mądry człowiek, i nie dołuj sie takimi rzeczami, życie jest piękne

a ja z punktu psychologii (może Cię to zmartwi) tutaj żadnego problemu nie widzę.

_________________
Jesteś cudem.


Pt lip 17, 2009 20:48
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL