.
Można. Mnie konserwatywność gorszy. Czasem potępienie bardziej niż sam grzech.

Cieszę się, że potrafisz obiektywnie na siebie spojrzeć.



Podałem prostą analogię, nie zrozumiałeś, nic na to nie poradzę. Prościej nie potrafię.

Musisz wiedzieć, że to wasze "sianie zgorszenia" nie działa tylko w jedną stronę.

Chyba trochę mylisz pojęcia. Ona nie sieje zgorszenia, tylko sama się gorszy. A czytający mogą co najwyżej podzielać jej poglądy albo nie. Ale każdy ma swój rozum, więc jej wersja tego co jest moralne a co nie nie jest obowiązująca.
Jeśli ktoś bardzo chce, to zgorszy się studentką i studentem mieszkającymi razem, a nawet parą trzymającą się publicznie za ręce. I niestety - swoimi odczuciami można masowo dzielić się na blogach za pomocą netu. Tutaj wolno wszystko i nikt nie kontroluje w jakim stopniu jej poglądy są rzeczywiście katolickie a w jakim świętoszkowate.


Właśnie o to chodzi, że ona nie potępia wprost. Ona "niepokoi się", "wyraża troskę", "doradza", "zwraca delikatnie uwagę", "ośmiela się zadać pytanie", itd. Wszytko w stylu dziewiętnastowiecznej nobliwej przyzwoitki

Hm... tak. Potępianie nie wprost gorszy mnie jeszcze bardziej. Trąci obłudą, hipokryzją i świętoje...szkowatością.

A, i mówię ogólnie. Dyskutowanego bloga nie chciało mi się przeczytać, odpadłem gdzieś w połowie drugiej notki.

Żałuj. Polecam wpisy o czystości łazienek polaków albo o kulturze podawania do stołu. Bardzo pouczające Albo niewinne pytanie "dlaczego ateiści bardziej kochają zwierzęta niż dzieci?". Wrażliwość godna najwyższej pochwały

Uhm... może i pouczające, ale ja i tak dużo czytam. Wydaje mi się że na swojej liście blogów mam parę ciekawszych pozycji. Chociaż... o tej łazience to mnie zagięłaś. Może i warto się podszkolić?

Wiesz, mnie może gorszyć takie jej głoszenie poglądów. Nie zabieram jej prawa do tego, ale gorszyć mnie to może bo zgorszenie to bardzo subiektywne odczucie. Dlatego uważam je za bezsensowne i wyolbrzymiane bardzo często (mieszkający razem ludzie bez ślubu, pocałunki publiczne itp.).

Podejrzewam, że gdybym ja pisał bloga o namawianiu do zupełnie przeciwnych rzeczy, które ona głosi to byłbym oskarżony o propagowanie gorszących rzeczy. Więc ja odwracam kota ogonem i twierdzę, że i jej blog może być gorszący.

A co ma do tego wiara danej osoby?
Niektórzy ateiści są przeciwni aborcji.
Czy reszta ma się czuć zgorszona i ich karcić, że nie dostali od nich "imprimatur" na pisania takich rzeczy?

Pewnie znaleźliby się i tacy, których to też gorszy.

Ja w ogóle nie rozumiem, czemu tamten blog ma służyć. Savoir vivre taki, z przymiotnikiem katolicki obowiązkowo w każdym zdaniu

Co może skutkować zaistnieniem przeświadczenia w nieświadomym odbiorcy - OMG, jak wszyscy katolicy są tacy, to szkoda gadać...

Autorka w profilu na fronda.pl ma link do http://malymodlitewnik.bloog.pl/ - który to blog, jak i poprzedni, ma tytuł nic nie mający wspólnego z treścią.

A według jakich kryteriów ocenia się stronę: po treści czy po tytule/liknu?

Jakiś czas temu były wyprzedawane stare domeny posłów, a
ludzie zamieszczali na nich oferty sprzedaży bielizny, wycieczek zagranicznych itd.
Internet nie jest dla ludzi bezkrytycznie przyjmujących wszystko i oceniających informacje po tagach/etykietkach.

Wiadomo, internet to wolna amerykanka,. Jest w nim pełno śmieci, więc trzeba umiejętnie wyławiać treści warte przeczytania.
Ale jeśli ktoś etykietkuje swoje strony hasłami "katolicki" czy "modlitewny", to powinien brać odpowiedzialność za to, co na nich zamieszcza. Ponieważ każdy taki blog przyczynia się do powstania obrazu polskiego katolicyzmu...


A mnie śmieszy i może odrobinę denerwuje to, co ona pisze. "Zgorszenie" to świętoszkowate oburzenie czyimś niemoralnym zachowaniem. Dokładnie taka postawa jaką ona prezentuje na blogu.
Dlatego zastanów się co naprawdę Cię "gorszy" i czy to jest odpowiednie słowo

Jest odpowiednie bo zgorszenie to subiektywne odczucie, nie da się jednoznacznie stwierdzić, że coś jest gorszące. Tak jak pisałem - mnie nie gorszy całująca się para, autorkę bloga owszem. Mnie gorszą jej wpisy i propagowane poglądy, jej czytelników już pewnie nie.

W takim razie w czym Twoje zgorszenie jest lepsze od jej zgorszenia? Dokładnie tak jak ona wyciągasz pewne zachowanie (jej bloga) na światło dzienne i poddajesz publicznej ocenie. Tylko nie wiem czy takie licytowanie się co kogo gorszy bardziej ma jakiś sens.
Tej pani zdecydowanie brakuje dystansu do tego, o czym pisze. Ty też nie masz go za wiele.

Ja tylko to wszystko podałem jako przykład do słów, któregoś z userów mówiącego: "Jak można oskarżać osobę za to że przedstawia konserwatywne poglądy o sianie zgorszenia?".

Po prostu chciałem pokazać, że można.