Dwie niepasujące (???) połówki ...
Autor |
Wiadomość |
qrczak7
Dołączył(a): Pt lis 26, 2004 23:12 Posty: 1036
|
Jałowa dyskusja. Na 100% rozpoznam kto jest katolikiem/czką i bede starał się nie wchodzić z tą osobą w związek. A nawet jeżeli mi się to zdarzy, to nie ulegnę. Jeżeli zaś moja małżonka nie będzie chciała wziąć rozwodu, to po prostu od niej odejdę (pisząć jej najpierw list, w ktorym wszystko wyjaśnię)
Jeszcze jakies pytania ?
Zdroofko
|
Wt sty 25, 2005 17:22 |
|
|
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Tak...
Próbowałeś te teorie swoje wcielać w życie ?
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Wt sty 25, 2005 17:25 |
|
 |
Luiza
Dołączył(a): So gru 25, 2004 15:34 Posty: 145
|
MDWilk napisał:
Cytuj: A gdyby już złośliwy los sprawił, że będzie katoliczką, to, no cóż.... Chyba musiałbym zaprzestać moich praktyk, ale nie stanąłbym po waszej stornie.
No cóż MDWilku, nie będę ukrywać, od dziś będę Go prosić o żonę katoliczkę dla Ciebie. Nie myśl, że chcę w ten sposób ratować KK. O nie. Po prostu to musiałaby być piękna Miłość, skoro stać byłoby Cię na taką ofiarę. Życzę Ci takiej Miłości  .
Pozdrawiam
ps.
"Wodzowie czy zawsze do tryumfu, czy klęski,
potrzebna wam piękna kobieta." J. Kaczmarski "Helena"
|
Wt sty 25, 2005 17:28 |
|
|
|
 |
qrczak7
Dołączył(a): Pt lis 26, 2004 23:12 Posty: 1036
|
Póki co mam jestshe sporo czasu.
A jest róznica pomiedzy miłością, a zakochaniem się. Myślę, że nie bede w stanie kochać kogoś, kto ciągle będzie mi nawijał głupoty o Bogu. Choc oczywiście moge sie mylić, czas pokaże.
"On całował w ręke, tylko kobiety piękne. Brzydkimi sie brzydził, on z brzydkich szydził."
K. Kowalska
Zdroofko
|
Wt sty 25, 2005 17:33 |
|
 |
Luiza
Dołączył(a): So gru 25, 2004 15:34 Posty: 145
|
Całe szczęście, że wyznajesz zasadę "nidgy nie mów nigdy"
Cytuj: Myślę, że nie bede w stanie kochać kogoś, kto ciągle będzie mi nawijał głupoty o Bogu. Choc oczywiście moge sie mylić, czas pokaże.
Czyli jest jakieś małe prawdopodobieństwo, które ja na własny użytek nazwę małą nadzieją  .
pa pa
ps.
"Jednego serca! tak mało mi trzeba,
a jednak widzę, że żądam zbyt wiele"
A. Asnyk
|
Wt sty 25, 2005 18:03 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Problem w tym, kurczaku, że to, co dla ciebie są "głupoty" to dla nas bardzo powazna sprawa.
Nie wygłupiaj sie zatem i nie traktuj "ateizmu" jako "jedynie słusznej racji " - bo strasznie się mylisz.
Droga bez Boga - to bardzo nieciekawa droga ...
|
Wt sty 25, 2005 21:28 |
|
 |
qrczak7
Dołączył(a): Pt lis 26, 2004 23:12 Posty: 1036
|
Cytuj: Problem w tym, kurczaku, że to, co dla ciebie są "głupoty" to dla nas bardzo powazna sprawa. Spójrz na temat. Mi chodzi tylko o to, by wiara nie była punktem konfliktów na osi ona-ja. nazwałem to głupotami tylko w tym kontekście, bowiem wobec miości Kościół czy Bog nie znaczą dla mnie nic. Cytuj: Nie wygłupiaj sie zatem i nie traktuj "ateizmu" jako "jedynie słusznej racji " - bo strasznie się mylisz. Jak zwykle dedusiu twoją wypowiedź cechuje porażająca moc argumentów. Cytuj: Droga bez Boga - to bardzo nieciekawa droga ... A i tak o niebo ciekawsza od tej z Bogiem Cytuj: Czyli jest jakieś małe prawdopodobieństwo, które ja na własny użytek nazwę małą nadzieją
Gulp! chyba nie chcesz zrobic ze mnie katolika  ?
Zdroofko
_________________ Jestem człowiekiem i jedyne czego mogę być pewny, to świadomość mojego istnienia. Jakakolwiek teza wygłoszona ponadto staje się dogmatem. Nie bądźmy niczego pewni, bo stworzymy kolejną religię.
|
Śr sty 26, 2005 0:13 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Qrczaku,
Ja rozumiem Twój punkt widzenia, całkiem jeszcze niedawno podobne miałem podejście do Twojego - z tą różnicą, że byłem mniej refleksyjny od Ciebie i w ogóle się nie zastanawiałem nad poważniejszymi problemami - w tym przypadku małżeństwem.
Jak sam piszesz masz sporo czasu na decyzje - i to jest pozytywna sprawa bo ja mam wrażenie już teraz, że go zbyt duzo zmarnowałem i teraz mi go szkoda i ucieka jak zwariowany.
Czy myślisz że byłbyś w stanie przemóc dla tej jednej jedynej ukochanej osoby swoje EGO, zostawić różne uprzedzenia, schematy, zapatrywania i tym opdobne ograniczniki...i oddać Jej całego siebie (no tak rozumiem miłość - w tym przypadku małżeńską, kochamy bliźniego - w tym przypadku współmałżonka a nie siebie)
Sam się zacząłem poważnie nad tym zastanawiać - i wcale nie jest to łatwe. Mogę sobie wmawiać to i owo, ale rzeczywistość przerasta wszelkie oczekiwania (chrześcijanin ma w ogóle trudną i ciężką drogę w życiu - drogę krzyża...polecam Ci tak dla ciekawostki "modlitw i czyn" M.Ouoist'a...zatem i małżeństwo to ciężki kawałek chleba).
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Śr sty 26, 2005 9:11 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
W jednym z tematów zamieściłem esencję tego, czym jest Bóg.
Bóg jest miłością
(...)
- Bóg jest sprawiedliwością
- Bóg jest duchem
(...)
(...)- Bóg jest sędzią
- Bóg jest Królem całej ziemi
-Bóg jest dla nas ucieczką i mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach.
- Bóg jest daleki od grzechu, Wszechmocny - od nieprawości.
Powiedz mi Kurczaku - co pozostaje po po odrzuceniu Boga z naszego życia
Co pozostaje po odrzuceniu Dekalogu ?
Ja zatem - odradzam wiązanie się z kimś, kto nie posiada dobrych, trwałych zasad moalnych - kogoś, kto swym postępowaniem bądź światopoglądem próbuje podważać zasdność Bożych nakazów.
A prawda jest taka - że na skutek nadmiernej tolerancji dla światopgądów poddających w wątpliwość zasdaność Bożych nakazów - dochodzi do "rozwodnienia" Wiary i zbaczanie z drogi Dobra.
|
Cz sty 27, 2005 16:51 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Mój tata też jest niewierzący, do naszego wychowania religijnego się nie wtrącał i nie przeszkadzał. A jednak nie chciałam powielać związku rodziców i postanowiłam sobie, że mój mąż będzie wierzący. Oczywiście życie szybko zweryfikowało szumne plany i postawiło przede mną człowieka niewierzącego (i odpornego na wszelkie - hipotetyczne głównie - próby nawrócenia). Boje o związek były długie i ciężkie, ale sprawa wiary jest sprawą podstawową i nic z tego nie wyszło. Mimo wszystko nawet teraz zaryzykowałabym porównanie do dwóch połówek owocu dowolnego. Niby połówki, a jednak nie połówki  . Tylko często powraca pytanie, czy na pewno tak miało być...
Postanowienie w każdym razie znów jest takie jak na starcie, ale tym razem poparte moim własnym doświadczeniem. Które mówi - żeby nie było wątpliwości - że zupełnie nie można powiedzieć, żeby ludzie niewierzący byli w jakikolwiek sposób gorsi; tylko ja będę w pełni szczęśliwa jedynie dzieląc wiarę ze współmałżonkiem.
|
Pn sty 31, 2005 1:22 |
|
 |
gosc12
Dołączył(a): So sty 08, 2005 18:22 Posty: 423
|
Angua -"powraca pytanie,czy tak mialo byc?"
Twoja wypowiedz jest bardzo szczera-powiedzialbym "az do bolu".
Wiele osob szuka swojej drogi cale zycie i tzw. metoda prob i bledow walcza o siebie i drugiego czlowieka.Kiedy tym czlowiekiem jest ktos z kim sie idzie przez zycie,wtedy to poszukiwanie nabiera innego wymiaru-jest sie odpowiedzialnym za wspolmalzonka.
Mysle,ze w Twoim przypadku moze przyniesc spodziewane owoce,tylko powinniscie szukac tego skarbu razem,bo wtedy bedzie wieksza radosc.
Mysle tez,ze powinniscie poszukac dobrego specjalisty,ktory Wam dopomoze,bo to dluga droga.
Jesli chodzi o Twoje ostatnie zdanie,ze niewierzacy sa gorsi,to wcale tak nie uwazam.Znam wiele osob,ktore mowia o sobie,ze sa niewierzacy a sa dobrymi ludzmi,z ktorych niejeden katolik moglby wziac przyklad.
Bede sie za Was modlil,abyscie wspolnie odnalezli Boga i Jego wielka milosc-Szczesc Wam Boze. 
_________________ "Szanuj kazdego czlowieka,bo Chrystus w nim zyje."
|
Pn sty 31, 2005 9:11 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Ja tak szybciutko, bo nie mam teraz czasu, ale zanim wybuchnie burza  - właśnie napisałam (no dobra, trochę niejasno  ), że NIE uważam niewierzących za gorszych. Zgadzam się z Tobą, że są to (ci, których znam, oczywiście) bardzo bardzo wartościowi ludzie, niejednokrotnie dużo wierniejsi swoim zasadom od wierzących.
Reszta później, bo muszę lecieć.
Pozdrawiam 
|
Pn sty 31, 2005 11:18 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Dzięki wielkie za modlitwę  .
Ale ja się nie modlę już za naszą wspólną drogę. Raczej o to, żeby było dobrze. Wiele razy w życiu wydawało mi się, że oto wszystko się wali, tupałam, płakałam, obrażałam się na cały świat włącznie z Panem Bogiem, tylko po to, żeby potem dojść do wniosku, że jednak to było potrzebne. Więc jak tylko mam siłę na "bądź wola Twoja", to się staram  . Teraz ruch należy nie do mnie - ja tylko czekam, co się wydarzy.
Pozdrawiam serdecznie 
|
Wt lut 01, 2005 0:06 |
|
 |
gosc12
Dołączył(a): So sty 08, 2005 18:22 Posty: 423
|
Angua-mysle,ze jestes blisko
Skoro stac Cie na "badz wola Twoja"-bedzie tez odwrotnie
A ruch zawsze nalezy do czlowieka 
_________________ "Szanuj kazdego czlowieka,bo Chrystus w nim zyje."
|
Śr lut 02, 2005 12:28 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
gosc12 napisał(a): A ruch zawsze nalezy do czlowieka 
Tu się nie zgodzę. Bóg nam daje sygnały i stwarza okazje - oczywiście od nas zależy, jak je wykorzystamy i czy w ogóle zauważymy. Jak wytłumaczysz na przykład to, że nagle zaczynasz spotykać jakąś osobę na każdym kroku? Dla mnie to ruch Boga  .
|
Śr lut 02, 2005 15:24 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|