Jak żyć w zgodzie z teściami ... ??
| Autor |
Wiadomość |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Beli, ja mimo wszystko wolę żłobek niż nadopiekuńczych dziadków, którzy rozpuszczą dziecko, albo opiekunka do dziecka....
Pozdrawiam
|
| So wrz 18, 2004 18:17 |
|
|
|
 |
|
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Cytuj: ja mimo wszystko wolę żłobek niż nadopiekuńczych dziadków, którzy rozpuszczą dziecko, albo opiekunka do dziecka....
No, ja akurat bym się o to nie martwiła jesli chodzi o moich tesciów. Synów wychowywali dość surowo, choć - kto wie, podobno z wnukami trzyma się sztamę
Nie chciałabym mieć nadmiernego kontaktu z teściowymi, ani rodzicami ze względu na utratę "autonomii". Znalazłam kilka watków z innych for internetowych dla młodych mam i młodych mężatek:
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=567&w=15283567&v=2&s=0
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=12264&w=14061187&v=2&s=0
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=12264&w=14237696&v=2&s=0
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=12264&w=14308346&v=2&s=0
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=12264&w=14173423&v=2&s=0
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=12264&w=15009006&v=2&s=0
Itp., itd. Było tego jeszcze całe mnóstwo - konflikty związane ze wspólnym mieszkaniem, sposobami na wychowanie dzieci, naruszaniem prywatności, trzymaniem z jedną ze stron małżeńskiego konfliktu...
Po co to wszystko? W imię czego? Zakładają rodzinę ludzie dorośli, którzy wedle nakazu Boga mają opuscić swój dom i swoich rodziców, odciąć na dobre pępowinę. Dlatego po ślubie - rodzice w bezpiecznej odległości.
|
| So wrz 18, 2004 19:15 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Wanda napisał(a): Teściowa koleżanki doradziła jej kiedyś, by nad łóżeczkiem dziecka powiesiła karteczkę z napisem: "Najbardziej na świecie kocham swojego męża", bo ta zupełnie o swym ślubnym "zapomniała", gdy urodziło się maleństwo.
Muszę przyznać, że to dość ciekawy pomysł  - jednak dużo prawdy jest w takim podejściu  Wanda napisał(a): Były normą często bardzo toksyczną. Fakt, nie było rozwodów, bo istaniała inna mentalność - "wszyscy" tak żyli, "tak trzeba", wszystko zostawało w rodzinie jaka by ona nie była. Choćby ludzie byli poddawani domowemu terrorowi, czy też "mobbingowi", nie mieli odwagi z tego domu wyjść, bo nie znajdowali poparcia społecznego. Dzieci było więcej, bo: - nie znano antykoncepcji, - dzieci były dobrem (siłą robocza np. do pracy w polu). Zauważcie, że w miastach dzieci było już mniej niż na wsiach. - część dzieci umierała. - kobiety nie pracowały zawodowo
Tutaj się z Tobą nie zgodzę, Wando. Byliśmy wszyscy ( a przynajmniej większość z nas) wychowywani w tradycji chrześcijańskiej. A ta uznaje nierozerwalność małżeńską. Oraz całkowity zakaz antykoncepcji.  (O tym było już wiele pisane w innych tematach - proszę o nie rozmywanie tego wątku  )  Dla dobra Małżeństwa jak i dzieci - oraz Teściów/Rodziców, którymi należałoby się zaopiekować ... Pomoc w domu - niezależnie od tego, czy jest to praca w polu czy też "pomoc domowa" jest także sposobem wychowawczym. I to bardzo dobrym - bo przygotowuje bardzo dobrze do zaradności oraz uczy postępowania przyszłym dorosłym życiu. Wszystko jest OK - tak długo, jak długo ta praca nie jest ponad siły dziecka. Pojęcie "mobbingu" jest pojęciem stosunkowo nowym i dotyczy raczej znęcania się w miejscu pracy - proszę nie mylić pojęć. Teraz zmieniła się mentalność, sposób życia Cytuj: A ja Teściom swoich dzieci podrzucać nie będę, to do mnie należy wychowanie moich dzieci, nie do nich... Oni mają prawo w końcu odpocząć
Masz rację w dalszej częsci swojej wypowiedzi - jednak nie zapominaj o tym, że Teściom/Rodzicom należy się szacunek - za trud i wychowanie.
Dzięki za linki do wypowiedzi, Wando  - sądzę, że te wypowiedzi bardzo rzetelnie przedstawiają problematykę.

|
| N wrz 19, 2004 10:19 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Beli, Mufko, Wando
Sądzę, że dobrym rozwiazaniem tego problemu jest istniejące już rozwiazanie, istniejące na Śląsku Cieszyńskim - tzw. " wymowek".
Ogólnie - rzecz polega na tym, że rodzice przechodząc 'na emeryturę' przekazują "Młodym" swoje gospodarstwo na określonych warunkach.
Umawiają się z własnymi dziećmi jak przyszłe wspólne życie ma wyglądać.
Najczęsciej to wygląda w taki sposób, - w zamian za opiekę oraz pomoc Rodziców w gospodarowaniu - nie wtrącają się w gospodarowanie ( lub w życie małżeńskie Młodych) oraz w wychowywanie dzieci.
Takie rozwiązanie ma wiele zalet.
- służą radą gdy potrzeba,
- nie wtrącają się w życie rodzinne młodej rodziny gdy nie ma takiej potrzeby
- każdy z członków Rodziny wie "z góry" czego oczekiwać od pozostałych - tak, by rodziło się jak najmniej zbędnych konfliktów.
- zobowiązuje wszystkich do wzajemnych ustępstw - zgodnie z umową.
- zmusza młodych Małżonków do zastanowienia się nad tym, czego naprawdę oczekują od życia oraz od przyszłego Wspólmałżonka ...
Proszę jednak pamiętać o tym, że Rodzic ma prawo wkroczyć w Małżeństwo, gdy dzieje się naprawdę coś złego - np. grozi rozpad Rodziny lub też zaniedbywane są wnuki ...
Często "opi..prz" ze strony Rodziców daje o wiele bardziej pozytywny efekt od tysiąca 'nowoczesnych' poradników ...
Proszę pamietać o tym, że zarówno Górny jak i Cieszyński Śląsk był bardzo religijny.
I dlatego cała ta "Instytucja wymowku" oparta była na moralności chrześcijańskiej (na Śl.C. żyje dość dużo Protestantów).
I jest formą sprawdzoną.
Sądzę, że warto czerpać ze sprawdzonych wzorców z przeszłości - i dlatego tę formę życia w rodzinie serdecznie polecam
|
| N wrz 19, 2004 10:21 |
|
 |
|
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Cytuj: Byliśmy wszyscy ( a przynajmniej większość z nas) wychowywani w tradycji chrześcijańskiej. A ta uznaje nierozerwalność małżeńską Nierozerwalnośc - tak, ale separacja jest przez Kościół dopuszczalna. Nikt nie ma obowiązku znosić terroru i żyć w ciągłym napieciu psychicznym w imię złożonej przysięgi. Nie wolno jej złamać związując się z kimś innym, ale wolno się wyprowadzić, odejść. Dawnie dla kobiety było to niemal niemożliwe, bo: - nie pracowała zawodowo (nie mogła się sama utrzymać) - nie było przyzwolenia społecznego i krzywo patrzono nie tylko na rozwód, ale i na separację. Cytuj: Oraz całkowity zakaz antykoncepcji. (O tym było już wiele pisane w innych tematach - proszę o nie rozmywanie tego wątku ) Oj, DDV, nie zaprzeczysz, że dużą rolę w rewolucji seksualnej i "wyzwoleniu kobiet" odegrał rozwój antykoncepcji, a dokładnie wynalezienie pigułki hormonalnej. Cytuj: Wszystko jest OK - tak długo, jak długo ta praca nie jest ponad siły dziecka. Zmartwię Cię - do tej pory zdarza się, że czterolatki pracują w polu. Osobiście widziałam na oko 9 -10 letniego chłopca jezdżącego traktorem. Cytuj: Pojęcie "mobbingu" jest pojęciem stosunkowo nowym i dotyczy raczej znęcania się w miejscu pracy - proszę nie mylić pojęć.
Nie mylę pojęć. Nie ma odpowiednika dla "mobbingu" w domu, czyli znęcania się psychicznego, więc uzyłam tego pojęcia w tym kontekscie. Myślę, że każdy zrozumiał o co chodziło. To, że jakieś zjawisko nie ma nazwy, nie oznacza, że nie występuje.
Tzw. "wymowek", o którym piszesz byłby dobry dla osób, które:
- są dość "układowe", potrafią się dogadać i znaleźć kompromis. Niestety starsi ludzie mają swoje nawyki, przyzwyaczajenia. Kazda gospodyni ma swój porządek w kuchni i cięzko jej oddać władzę innej i zgodzić się na nowy układ.
- mieszkają w domkach, a nie w mieszkaniach w blokach, bez ogrodu (na kupie) Zwierzeta gdy jest im za ciasno, zagryzają się w klatkach, wśród ludzi rodzą się konflikty. Każdy chce mieć trochę prywatności. Zwłaszcza młode małżeństwo powinno być pozostawione same sobie by się "dotarło".
|
| N wrz 19, 2004 10:52 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
1.Separacja małżeńska nie upoważnia do zawarcia nowego związku - a przez to do krzywdzenia dzieci.
2.Emancypacja kobiet to pojęcie z XIX wieku - i w Polsce odbywała się równolegle i zgodnie z nauczaniem Koscioła - nie znam materiałów, które by temyu przeczyły.
3. Antykoncepcja i aborcja wyrządza wiele szkód - zarówno dla zdrowia fizycznego jak i psychicznego Małżonków (więcej dla kobiety niż dla mężczyzny).
Pocecam do analizy tematy:
viewtopic.php?t=638&postdays=0&postorder=asc&start=0
viewtopic.php?t=638&postdays=0&postorder=asc&start=45
viewtopic.php?t=638&postdays=0&postorder=asc&start=165
viewtopic.php?p=23864#23864
|
| N wrz 19, 2004 11:05 |
|
 |
|
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Cytuj: 1.Separacja małżeńska nie upoważnia do zawarcia nowego związku - a przez to do krzywdzenia dzieci.
Oj, a czy ja napisałam, że upoważnia?? Napisałam jedynie o róznicach między tym, co było kiedyś, a co jest teraz. Cytuj: 2.Emancypacja kobiet to pojęcie z XIX wieku - i w Polsce odbywała się równolegle i zgodnie z nauczaniem Koscioła - nie znam materiałów, które by temyu przeczyły.
Tak, zaczął się ten proces już wtedy, ale faktem jest, że pigułka doprowadziła do całkowitego uniezależnienia się kobiet od mężczyzn i wywarła ogromny wpływ na styl zycia wielu kobiet, wielu par. Czy pozytywnie, czy negatywnie - to temat na osobny wątek. Fakt jest faktem, że jej pojawienie się doprowadziło do poważnych zmian. Przyczyniała się do zmiany stylu życia, mentalności, wyglądu rodziny.
Wracając do teściów - w własciwie mieszkania z nimi pod jednym dachem. Jezeli nie ma wyboru - trzeba się nimi opiekować, bądź z przyczyn niezaleznych nie ma dość pieniędzy na mieszkanie osobno, wtedy wspólne zamieszkanie jest niemal oczywiste. Jednak moim zdaniem, ludzie zakładający nową rodzinę, powinni być niezależni finansowo i oddzieleni emocjonalnie od rodziców. Wtedy dopiero mogą powiedzieć o sobie, że są dorośli i zdolni do założenia rodziny. Przecież pobierając się, slubują sobie, a nie teściom czy szwagrom. mają obowiązek ich akceptowac i szanowac, ale nie kochać. Nie powinni mieć obowiązku z nimi mieszkać, czy stosować się do ich rad.
P.S. Coraz popularniejsze bywa wynajmowanie dla starych, schorowanych rodziców opiekunek, pielęgniarek. Trudno, aby pracujący ludzie, mający swoje dzieci sprawowali jeszcze całodobową opiekę nad rodzicami. Nie oznacza to bynajmniej całkowitego odcięcia się - po prostu trudno wymagać od czesto ciężko pracujących zawodowo małżonków (czesto na tzw. "dorobku"), mających dzieci, by sami opiekowali się rodzicami. Człowiek musi przecież spać i odpoczywać.
|
| N wrz 19, 2004 11:25 |
|
 |
|
sinus
Dołączył(a): Cz kwi 15, 2004 7:41 Posty: 21
|
A ja słyszałem kiedyś zdanie,
że umieszczenie starych rodziców w domu starców, to zapłata dzieci za żłobek.
I może coś w tym jest???
Zdaję sobie sprawę z wielu "zagrożeń" pozostawiania dzieci z dziadkami: rozpieszczanie, zaprzeczanie zdaniu rodziców, podburzanie przeciw rodzicom, możliwość pewnego uzależnienia się od swoich rodziców/tesciów, wynikające z tego pewne formy szantażu.
Jednak:
- nie można od razu zakładać, że wszystkie one będą miały miejsce;
- każdy z nas ludzi jest grzeszny, omylny, etc. i każdy ma prawo do wpadki, rownież oni.
- kto z was żle wspomina chwile spędzane z dziadkami? Dzieci potrzebują dziadków i są zazwyczaj bardzo szczęśliwe gdy z nimi przebywają.
- większość dziadków pragnie być z wnukami. Ćzęsto od lat o nich marzyło... Minimalizowanie kotaktów z wnukami musi być dla nich bardzo przykre. Ludzie lubią się czuć potrzebni. Bycie z wnukami jest związane z takim poczuciem. Nieraz - myślę, że zwłaszcza mężczyźni starają się dać wnukom to na co nie mieli czasu dla własnych dzieci.
Z drugiej jednak strony rozumiem wszystkich mających obawy związane ze wspolnym życiem. Im bliżej siebie się mieszka, tym trudniej. Ale tu również wiele zależy od kultury osobistej każdej ze stron. Choć kto wie?
Z moich obserwacji wynika, że trudnymi teściami/rodzicami bywają częściej osoby tradycynie wychowane, zwłaszcza te bardzo religijne. Także ludzie bardzo dobrze sytuaowani czy dobrze wykształceni - zwłaszcza, gdy synowa lub zięć nie pochodzą z tych samych środowisk.
Nie ma co tutaj idealizować dawnych czasów. Wtedy każdy człowiek żył pod silniejszą kontrolą społeczną. Nie było miejsca na bunt. A wychodzące z domu problemy rodzinne miał prawo rozwiązywać nawet nieproszony proboszcz. Oczywiście wiadomo czyją brał stronę.Trzeba było siedzieć cicho i słuchać starszych, póki majątek do nich należał. Póżniej sytuacja często się odwracała - i starsi musieli siedzieć cicho.
Pozdrawiam!
|
| N wrz 19, 2004 16:15 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Ło Matko!!!
Ludzie o czym wy gadacie??????
Nie macie zaufania do wlasnych rodzicow??
Moj syn do momentu az zaczal uczeszczac do przedszkola, zawsze do poludnia pozostawal pod opieka ktorejs z babc. Do teraz gdy wraca ze szkoly (ok 11, 12)....idzie do babci. Wraca do domu wtedy gdy my wracamy.
Przez tyle lat NIGDY sie nie zdarzylo by ktorakolwiek babcia lub dziadek podwazyli nasz rodzicielski autorytet!!!! Wrecz jest odwrotnie.......najwazniejsze jest to co powiedza mama i tata.....reszta dopiero za nimi.
Ja w dziecinstwie takze uwielbialem przebywac u babc (wiadomo..wieksza swoboda), ale nie przypominam sobie by wtedy ktorakolwiek z nich sprzeciwila sie zdaniu moich rodzicow.
Dlatego kompletnie nie rozumiem O CZYM wy gadacie?
No chyba, ze to tylko ksiazkowe teoretyzowanie.......pytam sie wiec. Gdzie zaufanie do wlasnych rodzicow? Jezeli wy go nie bedziecie mieli....to nie zadajcie by mialo go dziecko w stosunku DO WAS !
pozdrowka
|
| N wrz 19, 2004 16:36 |
|
 |
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Beli - ja nie mam. I też bym się zastanawiała nad oddaniem dziecka pod opiekę rodziców na cały dzień. Zaufanie to nie jest kwestia tylko czegoś we mnie - to również kwestia drugiej strony. I żeby nie było - nie zakładam złych intencji. Tylko znasz to "dobrymi chęciami..."?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
| N wrz 19, 2004 17:00 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Małżeństwo i własna rodzina... ojojoj, poważna sprawa Cytuj: Jednak trudności mocno narastają w momencie, gdy jesteśmy zmuszeni żyć pod jednym dachem razem z rodzicami - i głównie tą sprawą chciałbym się zająć w tym temacie. Rozwiązanie1: Wynajmujecie stancję (500 złotych na dwie osoby). Rozwiązanie2: Wynajmujecie mieszkanie (1000 złotych na dwie osoby). Cytuj: Nieodpowiednie zachowanie Rodziców (teściów) często powoduje wiele konfliktów między Współmałżonkami. Ja tam trzymam stronę Rodziców. Chcą z nami mieszkać, no to na naszych warunkach, bo to nasza chata  Cytuj: Konflikty te we współczesnych czasach dość często prowadzą nawet do rozbicia rodzin ... goto Rozwiązanie1; Cytuj: Ale bywa również i inaczej - to zachowanie "młodych" i okazywany brak szacunku i lekceważenie względem Rodziców powoduje wiele sytuacji kryzysowych ... goto Rozwiązanie1; Cytuj: Jak zatem znaleźć "złoty środek" by móc zgodnie żyć z własnymi rodzicami/ teściami Rozwiązanie3: ROZMAWIAĆ Cytuj: Okres narzeczeństwa nazwałbym "okresem przejściowym" pomiędzy życiem z Rodzicami a Małżeństwem. Jednak, zasadniczo "młodzi" podlegają jeszcze władzy Rodziców.
Nie chcę się mądrzyć, bo u mnie się na jakiś ślub nie zanosi, ale ja i tak bym nie mówił o "władzy", ale o "wpływie".
|
| N wrz 19, 2004 17:03 |
|
 |
|
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Sporadyczna pomoc dziadków - jak najbardziej. Bywają w życiu różne sytuacje, choroby, kryzysy - trzeba sobie wzajemnie pomagać... ale codziennie? Czy choćby co drugi, trzeci dzień!? To już przegięcie! Co to za małżonkowie, którzy decydując się na dziecko liczą na rodziców!? Dziadkowie swoje dzieci wychowali - nie widzę potrzeby by jeszcze zajmowali się czyimiś. Do dziadków mozna iść w Niedzielę na podwieczorek, przyjechać do nich/bądź zaprosić na świeta, odwiedzić w czasie imienin, urodzin, wyjechać z nimi na działkę, a nie podrzucać im dzieci na przechowanie, czy wychowanie!
Cytuj: Okres narzeczeństwa nazwałbym "okresem przejściowym" pomiędzy życiem z Rodzicami a Małżeństwem. Jednak, zasadniczo "młodzi" podlegają jeszcze władzy Rodziców. No, zależy jacy młodzi  Jesli owi młodzi sami się utrzymują i nie mieszkają już z rodzicami, to już takiego wielkiego wpływu rodzice na nich nie wywierają. Zanim wyszłam zamąż, mieszkałam jakiś czas sama - to świetne rozwiązanie. Człowiek się usamodzielnia, wiele się uczy w tym czasie (choćby gospodarowania pieniędzmi). Cytuj: Nie macie zaufania do wlasnych rodzicow??
Hmm... Rodzice mojego męza nigdy nie byli i nie będą moimi rodzicami. Tak na dobrą sprawę są dla mnie obcymi ludźmi. Nie za nich wychodziłam. Wazna jet też dla mnie prywatność i intymność. Nie wyobrazam sobie dzielenia się kuchnią, łazienką, z kimś "z dalszej rodziny" z wyboru (a nie z konieczności). Cytuj: Moj syn do momentu az zaczal uczeszczac do przedszkola, zawsze do poludnia pozostawal pod opieka ktorejs z babc. Dla mnie większym powodem do dumy byłoby, gdybym tej pomocy babć nie potrzebowała. Świadomość, ze potrafimy sobie radzić sami, bez pomocy innych jest bardzo budująca. Wzmacnia poczucie pewności, siły, odpowiedzialności, dorosłości. Cytuj: A ja słyszałem kiedyś zdanie, że umieszczenie starych rodziców w domu starców, to zapłata dzieci za żłobek.
No, nie zgodziłabym się. Raczej zmiana sposobu zycia. Dawniej zazwyczaj kobieta nie pracowała zawodowo. Opieka nad schorowanymi rodzicami spadała więc głównie na nią. Jak sobie wyobrażasz taką opiekę gdy oboje pracują zawodowo? Owszem - niekiedy umieszczenie rodzica w Domu opieki jest podyktowane jedynie wygodnictwem i egoizmem, ale czesciej jest to brak fizycznych możliwości opieki nad taką osobą.
|
| N wrz 19, 2004 17:32 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
A czyż każdy z nas pomocy i opieki rodziców nie potrzebował
Przecież Oni byli z nami w każdym trudniejszym momencie.
To właśnie oni opiekowali się nami w zdrowiu i przygotowywali do dorosłego życia.
Oni wysyłali nas do szkoły - choć czasem strasznie nam się nie chciało.
Oni pokazywali nam jak zorganizować sobie życie. - Jak utrzymać wokół siebie porządek. Jak wyprać, wyprasować, ugotować sobie obiad. Oni to uczyli nas tysiąca drobiazgów niezbędnych w dorosłym życiu ...
Jedni lepiej - inni gorzej. Ale każdy z nich robił to dla naszego przecież dobra. Na tyle, na ile potrafił ...
Czy bylibyśmy sobą, gdyby nie ich opieka w chwili słabości
przecież to Oni dbali o nas od małego. Oni przewijali nam pieluszki by było nam sucho i wygodnie ... Oni byli z nami podając nam lekarstwo i ciepłe łóżko w chorobie ...
Oni byli z nami w trudnych chwilach pomagając niejednokrotnie przełamać nasze zwątpienie i podtrzymując nas na duchu w trudnych chwilach ...
To właśnie oni łożyli na nas niejednokrotnie przepracowując się ponad siły ... I tracąc własne zdrowie - dla nas i po to, by nam było wygodnie...
Po to, byśmy mieli lepszy strart w życiu ...
Czyż nie należy Im się od nas za to wdzięczność i opieka - wtedy, gdy to Oni są słabi i chorzy
W imię czego mamy się ich zapierać
W imię jakich racji
W pogoni za pieniądzem
Za tym, żeby nam dalej było wygodnie
A może by tak - troszkę poszanowania dla starości  - z jednej strony.
oraz - możliwości samodzielnego działania z drugiej 
|
| N wrz 19, 2004 18:02 |
|
 |
|
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Cytuj: A czyż każdy z nas pomocy i opieki rodziców nie potrzebował Przecież Oni byli z nami w każdym trudniejszym momencie. To właśnie oni opiekowali się nami w zdrowiu i przygotowywali do dorosłego życia. Oni wysyłali nas do szkoły - choć czasem strasznie nam się nie chciało. Oni pokazywali nam jak zorganizować sobie życie. - Jak utrzymać wokół siebie porządek. Jak wyprać, wyprasować, ugotować sobie obiad. Oni to uczyli nas tysiąca drobiazgów niezbędnych w dorosłym życiu ... Jedni lepiej - inni gorzej. Ale każdy z nich robił to dla naszego przecież dobra. Na tyle, na ile potrafił ...
Tak, tak, tak. A teraz my mamy swoje dzieci dla których robimy to samo co oni dla nas w przeszłości. Nie znaczy to wcale, że rodzicom nic się od nas nie należy. Jednak nie można potepiać syna czy córki za to, że zamiast opiekowac się chorym rodzicem 24h/dobę, opłaca dla niego pielegniarkę, opiekunkę czy w skrajnych wypadkach oddaje do domu opieki, a zabiera do domu na weekendy! Nie można wymagać od dziecka by rezygnowało z pracy zawodowej lub zaharowywało się jak wół prowadzac dom, pracując, opiekując się dziećmi i schorowanym rodzicem! W życiu bym nie chciała by ktoś sie aż tak dla mnie poświęcał! Nie mam tu na mysli sytuacji, w której dziecko umieszcza rodzica w domu starców i przypomina sobie o nim po jego smierci przy odczytywaniu testamentu, bo to zakrawa na patologię!
Dlatego nie widzę nic złego w zatrudnianiu osób trzecich do opieki. Jest to nawet dobre rozwiązanie. Rodzic nie czuje się dla dziecka ciężarem Przeciez koszty opieki mogą być pokrywane z emerytury i najcześciej tak bywa), a jednoczesnie nie czuje się opuszczony przez dziecko. Na wszystko należy znaleźć złoty środek. Nie szukaj więc Ddv dramatu tam, gdzie go nie ma.
|
| N wrz 19, 2004 18:21 |
|
 |
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Oj ddv... Czasem mi się wydaje że nie widzisz lub nie chcesz widzieć życia...
Naprawdę myślisz, że jak ktoś oddaje rodzica do domu opieki, to robi to dla własnej wygody?
To pomyśl - samotna kobieta (a nawet z mężem i kilkorgiem dzieci) pracująca, bo musi, na opiekunkę jej nie stać - matka lub ojciec dostaje udaru i staje się osobą leżącą. Trzeba myć, poić, karmić, ubierać, przewijać, przekładać na boki, bo odleżyny... Kto ma to robić??? Zostawisz samą w domu na 8 godzin? Nie wolno...
Inny przykład - matka lub ojciec nawet chodzi. Co z tego, jak trzeba jego/jej pilnować 24 godziny na dobę, bo tak jak mój własny dziadek może wstać w nocy i pociąć nożem drzwi wyjściowe, bo ktoś go uwięził? Może mu się nagle wydać, że cała rodzina go chce wymordować - nie weźmie od nikogo jedzenia. Przepadło, nie przetłumaczysz. Może zacząć o balkoniku próbować schodzić po schodach, bo coś się uwidziało. Leki? Leki nie zawsze działają, pomijając już to że usypiają. A nawet jeśli - nie nie masz gwarancji że nagle coś nie odbije mimo leków.
Proszę - weź sytuację kogoś kto musi pracować i nie stać go na opiekunkę.
Albo zwyczajnie - boi się, że nie poradzi. Nie potrafi przewijać, myć, nie ma odwagi, nie ma nikogo, kto by powiedział, że da radę - i pomógł, nauczył...
Życie wbrew pozorom nie jest czarno-białe, a ja nie podaję przykładów ekstremalnych.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
| N wrz 19, 2004 18:23 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|