Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 24, 2025 12:46



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 304 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 21  Następna strona
 NPR - Jak wam to wychodzi w praktyce? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
monika001 napisał(a):
Problem polega na tym, że gdy ja o tym mówię, to raczej sprawa kończy się na wysłuchaniu i udzieleniu rozgrzeszenia. Nie spotkałam się z jakimś specjalnym umoralnianiem lub wykładem na ten temat i mam wrażenie, że spowiednik nawet nie chce wnikania w zbytnie szczegóły.

A to ciekawa sprawa. Może jest zawstydzony, bo jesteś kobietą? A może po prostu takie przypadki spotkalaś. Myslę, ze to kwestia znalezienia odpowiedniego księdza, który będzie bardziej zaangażowany.


So lip 14, 2007 20:05
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
ania2609 napisał(a):
Ja jestem zdania, że grzech Onana był grzechem uniknięcie spełnienia obowiązku (spłodzenie potomstwa bratu), a nie wylewania NASIENIA (teraz dobrze?;)) . Ale co tam moje zdanie jest warte...

Nie mów "nic nie warte", bo każdy powinien czytać Pismo Święte i probować je interpretować, a nastepnie zderzać tę interpretację z interpretacją Kościoła, która to interpretacja jest wiążąca (co wynika z fragmentu Biblii, który podałem).


ania2609 napisał(a):
DLACZEGO funkcja przekazywania życia musi współistnieć nierozerwanie z funkcją okazywania miłości ZAWSZE - wskali jednostkowego aktu seksualnego? Wszak "otwarcie na życie" może byc rozumiane globalnie - jako całość życia małżonków i oczywiście gotowość przyjecia dziecka nieplanowanego. Tym bardziej, że mam wrażenie, że Pan Bóg przez naturę dał nam do zrozumienia, że te dwie funkcje współżycia NIE MUSZĄ ze sobą zawsze współistnieć (faza niepłodna kobiety).

Najpierw piszesz, że musi być zawsze ta dwoistość funkcji, a później podajesz przykład, że nie musi. Ja bym tutaj sprobować określić to bardziej jednoznacznie: nie zawsze celem (to chyba bardziej jednoznaczne pojęcie) współżycia jest poczęcie, ale zawsze jest otwartość na dziecko (w sposób zdefiniowany przeze mnie wcześniej, w skrócie: brak ubezplodnienia = czynienia aktu bezpłodnym niezależnie od tego czy jest czy nie). Bo słowo "funkcja" jest trochę niejednoznaczne.

Ale wracając do samego pytania w formie bardziej jednoznacznej: "dlaczego nie wolno ubezpłodniać zadnego stosunku?" nad tym można się zastanowić i rozważyć to.

ania2609 napisał(a):
W przeciwnym razie ludzie mieliby ochote na seks tylko w kontekście rozmnażania.


A kiedy kobiety maja ochotę na seks najbardziej? (a bywa, że w innym czasie mniej lub nawet nie mają) Hmm? W okresie płodnym, czyli wlaśnie w fazie, w ktorej zachodzi poczęcie :)

ania2609 napisał(a):
DLACZEGO orgazm musi byc połączony ze stosunkiem, a nie może być wynikiem pieszczot?
Nie znajduję odpowiedzi, niestety. A bardzo bym chciała.

Jeżeli to jest dla Ciebie takie ważne i bardzo byś chciała to polecam poczytanie KKK (części o seksie, współżyciu, małżeństwie itp), Encykliki papieży (szczególnie Paweł VI Encyklika Humanae Vitae, której fragment podaję poniżej) i inne teksty - nawet czytane kilka razy jeśli się już to czytało.

Być może pomoże Ci interpretacja (z encykliki Pawła VI, o której pisałem wcześniej) na ten temat:
Cytuj:
Wierność wobec planu Bożego
13. Słusznie zwraca się uwagę na to, że współżycie płciowe narzucone współmałżonkowi bez liczenia się z jego stanem oraz z jego uzasadnionymi życzeniami, nie jest prawdziwym aktem miłości i dlatego sprzeciwia się temu, czego słusznie domaga się ład moralny we wzajemnej więzi między małżonkami. Podobnie, jeżeli się sprawę dobrze rozważy, trzeba przyznać, że taki akt wzajemnej miłości dokonany z uszczerbkiem dla zdolności przekazywania życia którą Bóg-Stwórca wszechrzeczy związał z tym aktem specjalnymi prawami - pozostaje w sprzeczności zarówno z planem Bożym, według którego małżeństwo zostało ustanowione, jak i z Wolą Pierwszego Twórcy ludzkiego życia. Jeżeli więc ktoś korzysta z daru Bożego pozbawiając go, choćby tylko częściowo, właściwego znaczenia i celowości, działa wbrew naturze tak mężczyzny jak i kobiety, a także wbrew głębokiemu ich zespoleniu. I właśnie dlatego sprzeciwia się też planowi Boga i Jego świętej woli. Kto natomiast korzysta z daru miłości małżeńskiej z poszanowaniem praw przekazywania życia, ten uznaje, że nie jest panem źródeł życia, ale raczej sługą planu ustalonego przez Stwórcę. Jak bowiem człowiek, ogólnie biorąc, nie posiada nieograniczonej władzy nad swoim ciałem, tak również - i to w zgoła szczególniejszy sposób, nie ma on jej nad zdolnością rozrodczą, ponieważ z natury swojej odnosi się ona do przekazywania życia ludzkiego, którego początkiem jest sam Bóg. "Życie ludzkie - jak to przypomniał Nasz Poprzednik, śp. Jan XXIII - winni wszyscy uważać za rzecz świętą, ponieważ od samego początku zakłada ono działanie Boga-Stwórcy".

Jestem ciekaw co o tym tekście sądzisz? (i sadzicie wszyscy)


So lip 14, 2007 20:06
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
ania2609 napisał(a):
Właśnie o to mi chodziło :) kradzież zawsze pozostanie kradzieżą i jakiekolwiek mielibyśmy usprawiedliwienia, jakie trudności by nam sprawiało unikniecie tego grzechu, to nikt nie powie, że należy "wykreslić" ją z "listy grzechów". Może akurat to grzech,. który stosunkowo łatwo uniknąć przeciętnemu człowiekowi.

A zdziwiłabyś się jak często wiele osób (większość) popełnia kradzież i jak wiele osob uważa ją za nic złego - mam tu na myśli szeroko rozumiane piractwo.


So lip 14, 2007 20:11
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr lut 15, 2006 23:55
Posty: 120
Post 
jumik napisał(a):

ania2609 napisał(a):
DLACZEGO funkcja przekazywania życia musi współistnieć nierozerwanie z funkcją okazywania miłości ZAWSZE - wskali jednostkowego aktu seksualnego? Wszak "otwarcie na życie" może byc rozumiane globalnie - jako całość życia małżonków i oczywiście gotowość przyjecia dziecka nieplanowanego. Tym bardziej, że mam wrażenie, że Pan Bóg przez naturę dał nam do zrozumienia, że te dwie funkcje współżycia NIE MUSZĄ ze sobą zawsze współistnieć (faza niepłodna kobiety).


Najpierw piszesz, że musi być zawsze ta dwoistość funkcji, a później podajesz przykład, że nie musi. )


Wg nauki KK - musi,
wg tego, co mi rozum podpowiada, serce i dusza, co odczytuję z bilogicznego funkcjonowania kobiety-> nie musi....

_________________
Ania


So lip 14, 2007 21:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 15, 2006 23:55
Posty: 120
Post 
Jeśli chodzi o chęć współżycia kobiety tylko w okresie płodnym - nawet jeśli wtedy jest największa (co strony dotyczące npr często negują), to nie znaczy że w innych chwilach kobieta nie ma ochoty na seks.

Wg mnie Pan Bóg dał wyraźny znak:
także współżycie bez możliwości poczęcia dziecka (faza niepłodna)jest dobre (w małżeństwie), więc wydaje mi się, że logicznym następstwem takiego stanu rzeczy będzie decydowanie małżonków o tym kiedy ten akt ma być zdolny do przekazania życia a kiedy nie. Byleby przyjęli życie które się pocznie nawet przez przypadek. I nie zrezygnowali z posiadania dzieci z powodu egoizmu....

_________________
Ania


So lip 14, 2007 21:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 15, 2006 23:55
Posty: 120
Post 
Cytuj:
Być może pomoże Ci interpretacja (z encykliki Pawła VI, o której pisałem wcześniej) na ten temat:
Cytat:
Wierność wobec planu Bożego
13. Słusznie zwraca się uwagę na to, że współżycie płciowe narzucone współmałżonkowi bez liczenia się z jego stanem oraz z jego uzasadnionymi życzeniami, nie jest prawdziwym aktem miłości i dlatego sprzeciwia się temu, czego słusznie domaga się ład moralny we wzajemnej więzi między małżonkami. Podobnie, jeżeli się sprawę dobrze rozważy, trzeba przyznać, że taki akt wzajemnej miłości dokonany z uszczerbkiem dla zdolności przekazywania życia którą Bóg-Stwórca wszechrzeczy związał z tym aktem specjalnymi prawami - pozostaje w sprzeczności zarówno z planem Bożym, według którego małżeństwo zostało ustanowione, jak i z Wolą Pierwszego Twórcy ludzkiego życia. Jeżeli więc ktoś korzysta z daru Bożego pozbawiając go, choćby tylko częściowo, właściwego znaczenia i celowości, działa wbrew naturze tak mężczyzny jak i kobiety, a także wbrew głębokiemu ich zespoleniu. I właśnie dlatego sprzeciwia się też planowi Boga i Jego świętej woli. Kto natomiast korzysta z daru miłości małżeńskiej z poszanowaniem praw przekazywania życia, ten uznaje, że nie jest panem źródeł życia, ale raczej sługą planu ustalonego przez Stwórcę. Jak bowiem człowiek, ogólnie biorąc, nie posiada nieograniczonej władzy nad swoim ciałem, tak również - i to w zgoła szczególniejszy sposób, nie ma on jej nad zdolnością rozrodczą, ponieważ z natury swojej odnosi się ona do przekazywania życia ludzkiego, którego początkiem jest sam Bóg. "Życie ludzkie - jak to przypomniał Nasz Poprzednik, śp. Jan XXIII - winni wszyscy uważać za rzecz świętą, ponieważ od samego początku zakłada ono działanie Boga-Stwórcy".

Jestem ciekaw co o tym tekście sądzisz? (i sadzicie wszyscy)


Sądzę po pierwsze:
że planem Bożym jest to, ze stosunek małżeński może byc także pozbawiony funkcji przekazywania życia (co nam sam Bóg pokazał dając kobiecie dni niepłodne)
Po drugie:
jesli jednak ma rację papież a nie ja (co na pewno większość uzna za prawdziwe), to będąc konsekwentym należy także wykluczyć NPR.... -> ponieważ liczenie, wykresiki, badania śluzu i inne zabiegi są celowym działaniem człowiekadążącym do ubezpłodnienia aktu małżeński. Nie za pomocą mechanicznej barkerki jaką jest niepewna przeciez gumka, tylko za pomocą termometru rtęciowego i ludzkiego rozumu...

_________________
Ania


So lip 14, 2007 21:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 15, 2006 23:55
Posty: 120
Post 
To znowu ja :P
błagam, żeby Moderadorzy się nie ściekali, ale taka powolna analiza problemu jest łatwiejsza.

Link podany przez Monikę (http://www.opoka.org.pl/zycie_kosciola/ ... 1063196446) stawia sprawę jasno:

"Różnorakie formy miłości małżeńskiej” to brzmi bardzo ogólnie i dużo rzeczy można pod to podciągnąć. Ale najpierw: 1) miłość nie jest grzechem, 2) miłość małżeńska nie jest grzechem, 3) orgazm SAM W SOBIE nie jest grzechem, także jeśli jest przeżywany poza pełnym stosunkiem seksualnym, 4) relacje seksualne w małżeństwie nie muszą zawsze prowadzić do poczęcia wg nauki Kościoła.

Można by, zatem odpowiedzieć krótko: nie. Wszystko zależy jednak od ogólnej sytuacji małżeńskiej od tego, czemu służą te „różnorakie formy miłości małżeńskiej” i jakie mają skutki dla obojga małżonków i ich więzi. Oczywiście nie może chodzić o totalne zamknięcie się na życie. Ale ufam, że dominujące znaczenie ma słowo miłość w dobrym i głębokim rozumieniu. "

To, co wytłusciłam to wg mnie kwintesencja problemu!

_________________
Ania


So lip 14, 2007 21:43
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
sądzę po pierwsze:
że planem Bożym jest to, ze stosunek małżeński może byc także pozbawiony funkcji przekazywania życia (co nam sam Bóg pokazał dając kobiecie dni niepłodne)


Tylko, czy gdyby Bóg chcial, zebyśmy korzystali z dni niepłodnych i omijali płodne tak jak w NPR- to czy "odkrycie" mechanizmu cyklu nie byłoby prostsze?? Np. bezwzględnie 15 dni takich, 15 dni takich...czy do opracowania metody potrzeba by bylo tylu lat i wiedzy ginekologicznej a do jej stosowania takiego samozaparcia- gapienie się do kibelka i analizowanie sluzu, dotykanie szyjki, temperatura ...+ niespodzianki- sluz nie wiadomo skąd, skoki temeratury, krwawieniesródcylkiczne itp...

Inna rzecz, to, że niewiele osób mowi, ze papiez dopuscił NPR jedynie w sytuacji, gdy mamy jakis wazny powód, by odkładac poczęcie- ta częśc encykliki nie jest często cytowana, bo mogłaby doprowadzic do buntu wiernych :D którzy i tak juz kwestionują etykę seksualną KK...


So lip 14, 2007 22:29

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
ania2609 napisał(a):
Można by, zatem odpowiedzieć krótko: nie. Wszystko zależy jednak od ogólnej sytuacji małżeńskiej od tego, czemu służą te „różnorakie formy miłości małżeńskiej” i jakie mają skutki dla obojga małżonków i ich więzi. Oczywiście nie może chodzić o totalne zamknięcie się na życie. Ale ufam, że dominujące znaczenie ma słowo miłość w dobrym i głębokim rozumieniu. "
Zgadzam sie z tym. Pierwsza i najważniejsza jest miłośc między małżonkami. Jeśli coś jej służy (bez totalnego zamknięcia sie na życie) to jest to dla danego związku dobre.

jumik napisał(a):
czyli niemarnowaniem byłby właśnie seks? w takim razie marnowane jest co 1 cykl? Bardzo śmieszny pomysł i koncepcja. Kiepskie porównanie.
Masz prawo do swojej oceny tego porównania. Moim zdaniem jednak, skoro przypisujesz spermie takie znaczenie, to jajeczko powinno mieć je również. Celowe niewspółżycie w fazie płodnej (npr) to skazywanie jajeczka na śmierć. Ktoś w związku z tym malowniczo określał okres - jako płacz macicy, że znowu zostanie pusta...

jumik napisał(a):
Kościół naucza, że musi być ważny powód w odkładaniu poczęcia dziecka. Jeżeli masz ważny - dobrze, jeżeli nie - to źle z punktu widzenia nauczania Kościoła .
Czyli jednak stosując npr też można grzeszyć? No to o co w końcu chodzi? Piszesz, że intencja jest ważna - dlaczego zatem nie prezerwatywa? Że stosunek ubezpłodniony? W fazie III jest również niepłodny, z samej natury.

jumik napisał(a):
Chyba dalej nie rozumiesz. To nie jest tak, że otwartość na życie jest tylko jak uprawiam seks nastawiony na prokreację, na poczęcie dziecka. Otwartość na życie (tak jak to zdefiniowałem wcześniej) jest także, że odkładamy poczęcie z ważnych powodów i stosujemy (tylko) NPR.
Za Chiny Ludowe - nie rozumiem. Myślę o tym już dobrych kilka lat - i widoczne jestem za głupia, bo nie klei mi sie to w całość.
Po pierwsze - niczego nie odkładam. Nie planuję już dzieci i mam do tego prawo. Jednak, gdyby sie przytrafiło, to urodzę i wychowam, bez względu na to, czy będzie z NPRu, czy z gumki, czy z innych kombinacji.
Po drugie - ponieważ jednak chcę, by nasz seks był niepłodny, robię to, co mogę, by w ciążę nie zajść. Dlatego tylko faza III - "ubezpłodniona" przez samą naturę. Skrupulatnie mierzę temperaturę i obserwuję śluz. Badam szyjkę, wszystko starannie zaznaczam i uczciwie interpetuję.
Jakież to otwarcie na życie? Urodze i wychowam - bardziej "otwarta" już być nie mogę. W taki sam sposób może byc otwara osoba stosujaca gumki.


jumik napisał(a):
Brawo! niech sobie przeważa momentami, ale tamten tech niech będzie. A dokładniej to nie tyle cel, co otwartość na obydwa aspekty seksu
Momentami? To ponad 95% ! Momentami, to w małżeństwie pojawia sie cel drugi - prokreacja.

Moim zdaniem cała ta filozofia NPRu nie trzyma sie kupy. Bardziej spójne było stanowisko Piusa XI wyrażone w encyklice Casti Connubi: małżonkowie mają współżyć jeśli tylko chcą, w konsekwencji mają płodzić dzieci (wtedy - pierwszy cel seksu) - tyle, ile Bóg da, nie troszcząc sie o ich utrzymanie i wychowanie, bo opierając się na opiece Stwórcy. W wyjątkowych wypadkach wolno im zaprzestać rodzenia, ale tylko za cenę "hojnej ofiary z rozkoszy" i życia w zupełnej czystości.
Taraz mamy możliwość unikania rodzenia dzieci, całkiem bezkarną, bo kto jest w stanie określić, co jest ważnym powodem "odkładania" poczęcia, a co nie?


So lip 14, 2007 22:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
jumik napisał(a):
Właśnie to kwestia, że to nie sa (nie powinny) być jakieśtam ich zakazy, a drogowskazy przybliżajace nam to co dobre.
Rzecz w tym , że teoretycy widza owo dobro inaczej, niż praktycy...
A co do "drogowskazów" - KK daje ich tyle, że mapy spod nich nie widać ;-)
Dla mnie rozumienie omawianych aspektów VI przykazania (NIE CUDZOŁÓŻ) jest bardzo powierzchowne - mamy czepianie sie szczegółów, za to ignorowanie tego, co faktycznie dzieje sie między kochającymi sie małżonkami.


So lip 14, 2007 23:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
a z tego wnioskuję, że nie wolno jej inicjować współżycia. Wolno jej jedynie biernie poddawać sie działaniom współmałżonka.


Jeżeli tak by było, to musiałoby to być bardzo okrutne.

Też tak sądzę. To jest okrutne.

jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
Oczywiście, wolno jej (chyba) przeżyć orgazm, ale jakby przy okazji. No i ma mieć świadomość, że współżycie, którego dświadcza, jest "mniejszym złem".


Zdecydowanie nie chodzi o to, że przy okazji. Nie ma być bierna, mają się cieszyć tym seksem.
Jumik, a jak Ty sobie ową radość wyobrażasz w takiej sytuacji? Jak ona, ulegając mężowi, będąc świadoma, że jest to choćby przejściowe, ale "mniejsze zło" ma się cieszyć tym współżyciem? Mam dość wysoki poziom empatii i sporą wyobraźnie, ale przy Twoim pomyśle wysiadam...

jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
Na marginesie - nie wolno stosować środków "wczesnoporonnych"... wyobrażacie sobie pijanego męża, który siłą zmusza żoną do seksu, ale przedtem grzecznie zakłada prezerwatywę?


A co? lepiej zamordować dziecko? Nie sądzę...
Pytanie było inne - wyobrażasz sobie tego pijanego chłopa, który posłusznie zakłada prezerwatywę, zanim zgwałci żonę, czy nie?


So lip 14, 2007 23:22
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
[quote="Teresse"]...... gapienie się do kibelka i analizowanie sluzu, dotykanie szyjki, temperatura ...+ niespodzianki- sluz nie wiadomo skąd, skoki temeratury, krwawieniesródcylkiczne itp...

To, co piszesz może świadczyć o powierzchownej znajomości metody obj. termicznej i raczej słabej znajomości swojego organizmu w tym względzie, (bez obrazy - bo nie ona jest moim celem).
1. analiza śluzu nie polega na specjalnym chodzeniu do kibelka i sprawdzaniu jaki on jest. Robi się to raczej "przy okazji". Poza tym w I fazie początkowo nie ma go wcale lub zaczyna się pojawiać prawie od razu i wtedy dni z tzw. płodnym śluzem o ściśle określonych cechach (rozciągliwy, podobny do białka jaja kurzego) ciągną się aż do owulacji. Jeżeli w tej fazie zdarza się, że taki śluz zanika, to jest objaw tylko chwilowy. Faza i tak pozostaje wtedy płodna i nie ma tu żadnej dwuznaczności. Nie chcemy dziecka - odkładamy współżycie.
2. dotykanie szyjki - sprawa drugoplanowa. Ja np. nigdy tego nie stosowałam a NPR stosuję z powodzeniem od wielu lat.
3. temperatura - w I fazie zawsze niższa (wyjątki to infekcja, gorączka itp.) ale zawsze temperatura jest czynnikiem drugorzędnym -pierwsze miejsce ma obserwacja śluzu, a ten nawet w czasie infekcji itp nie zmienia swojej konsystencji w taki sposób, abyś nie mogła go prawidłowo rozpoznać - zatem naprawdę nie ma tu niespodzianek - przynajmniej ja nie miałam przez lat naście.
Tzw. niespodzianki, które miałaś na myśli mogą raczej wynikać z niedostatecznej znajomości i słabej obserwacji własnych cykli - aby poznać swoje ciało trzeba trochę tę metodę potestować.
Również nie jest trudno rozpoznać owulację - zawsze następuje zmiana śluzu płodnego w niepłodny (mętny, nierozciągliwy). Owulacja może nastąpić w tym dniu lub następnym po nim. Trzeci dzień dla pewności dodaje się na przeżycie jajeczka (żyje tylko ok. 24 h). Zatem okres bezwzględnej niepłodności następuje od 4 - tego dnia po owulacji. Dodatkowym potwierdzeniem jest tu pomiar temperatury. W czasie owulacji podnosi się przynajmniej o 0,2 st. i pozostaje już na wyższym poziomie. Ale pomiar temperatury jest tylko czynnikiem dodatkowym, potwierdzającym, że owulacja już nastąpiła. Nigdy nie należy traktować jej jako czynnik decydujący o podjęciu współżycia. Jeżeli po okresie śluzu płodnego nastąpiła jego zmaina w śluz o cechach wyrażnie niepłodnych )mętny, kłaczkowaty, nierozciągliwy) i potwierdziłaś to dodatkowo wzrostem temperatury - ten wzrost jest względnie stały i wyrażnie na wyższym poziomie niż w fazie płodnej - to tu już nie ma i nie będzie żadnych niespodzianek. Jest to czas bezwzględnej niepłodności. Pod koniec tej fazy śluz znów nabiera cech typu "płodnego" - dzieje się tak przed menstruacją.

A jeżeli chodzi o krwawienia śródcykliczne - nie chcę wyrokować - bo mogą być związane albo tylko z okresem owulacyjnym, albo wynikać z chorób kobiecych. Wtedy należy się skonsultować z ginekologiem - to wiadomo.

Ja stosując metodę objawowo - termiczną od lat nastu nie miałam żadnych niespodzianek a były infekcje, imprezy, zmęczenie, nocne wstawanie do dzieci... Jedyną trudność w stosowaniu i prawidłowym rozpoznaniu miałam po porodach. Ale to inny temat.


N lip 15, 2007 8:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
monika001 napisał(a):
...... Jedyną trudność w stosowaniu i prawidłowym rozpoznaniu miałam po porodach.


No i druga trudność, o której była mowa wyżej w tym wątku to ten petting oczywiście.......


N lip 15, 2007 12:08
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
ania2609 napisał(a):
Jeśli chodzi o chęć współżycia kobiety tylko w okresie płodnym - nawet jeśli wtedy jest największa (co strony dotyczące npr często negują), to nie znaczy że w innych chwilach kobieta nie ma ochoty na seks.


Z tego co ja wiem to bywa i tak, że kobieta nie ma w ogóle chęci wtedy. Ale to nie reguła.

ania2609 napisał(a):
[...]to będąc konsekwentym należy także wykluczyć NPR.... -> ponieważ liczenie, wykresiki, badania śluzu i inne zabiegi są celowym działaniem człowiekadążącym do ubezpłodnienia aktu małżeński.


Zdecydowanie nie prowadzi to do ubezpłodnieniaz stosunku. Błąd w definicji. Ubezpłodnienie to jest uczynienie niepłodnym niezależnie od tego czy jest plodny czy nie. Brak ubezpłodnienia to stosowanie się do naturalnych okresów niepłodności.


N lip 15, 2007 12:50
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
mateola napisał(a):
Masz prawo do swojej oceny tego porównania. Moim zdaniem jednak, skoro przypisujesz spermie takie znaczenie, to jajeczko powinno mieć je również. Celowe niewspółżycie w fazie płodnej (npr) to skazywanie jajeczka na śmierć. Ktoś w związku z tym malowniczo określał okres - jako płacz macicy, że znowu zostanie pusta...

Tu nie chodzi o ocenę porownania: nie podoba mi się. Tu chodzi o kompletny brak jego zasadności. Wydalanie jajeczka jest czymś naturalnym - to nie jest człowiek, że możemy je zabić. Tu chodzi o bezczeszczenie tego.

mateola napisał(a):
Czyli jednak stosując npr też można grzeszyć?


Moim zdaniem - jak najbardziej można - nieprawidłowym stosowaniem NPRu = niezgodnym z naukczaniem Kościolła (patrz: post Terresse, drugi akapit).

mateola napisał(a):
No to o co w końcu chodzi? Piszesz, że intencja jest ważna - dlaczego zatem nie prezerwatywa? Że stosunek ubezpłodniony? W fazie III jest również niepłodny, z samej natury.

Ale nie jest ubezpłodniony! Tu nie chodzi o to, że jest niepłodny, tylko ubezpłodniony. Definicje (która wskazuje na różnicę) podalem już, ale zrobięto po raz kolejny. Ubezpłodnienie to czynienie aktu seksualnego niepłodnym niezależnie od tego czy jest płodny czy nie. Jeszcze dokładniejsze: zamknięcie się na naturalną plodność i narzucenie jej własnej.

mateola napisał(a):
Dlatego tylko faza III - "ubezpłodniona" przez samą naturę.

Ona nie jest ubezpłodniona tylko niepłodna, wg podanej wyżej definicji.


mateola napisał(a):
Jakież to otwarcie na życie? Urodze i wychowam - bardziej "otwarta" już być nie mogę. W taki sam sposób może byc otwara osoba stosujaca gumki.


Zdecydowanie nie. Bo jest ubezpłodnienie. POwtarzam po raz n-ty. Dla mnie najważniejszym (ale nie jedynym) elementem otwartości na życie rozumiem jej nie zamykanie, czyli nic innego jak brak ubezpłodnienia.

Oczywiście jest to nie wszystko, ale moim zdaniem to główny element.


mateola napisał(a):
Moim zdaniem cała ta filozofia NPRu nie trzyma sie kupy. Bardziej spójne było stanowisko Piusa XI wyrażone w encyklice Casti Connubi: małżonkowie mają współżyć jeśli tylko chcą, w konsekwencji mają płodzić dzieci (wtedy - pierwszy cel seksu) - tyle, ile Bóg da, nie troszcząc sie o ich utrzymanie i wychowanie, bo opierając się na opiece Stwórcy. W wyjątkowych wypadkach wolno im zaprzestać rodzenia, ale tylko za cenę "hojnej ofiary z rozkoszy" i życia w zupełnej czystości.
Taraz mamy możliwość unikania rodzenia dzieci, całkiem bezkarną, bo kto jest w stanie określić, co jest ważnym powodem "odkładania" poczęcia, a co nie?


Nie trzyma się kupy, bo... to slowo jest... niejednoznaczne? Przecież to to samo co to co napisałaś, tylko lżejsza wersja - z dodatkiem: można, ale z ważnych powodów odkłądać. Myślę, ze gdyby tego "dodatku" nie było, to dopiero by wszyscy narzekali.

To, że to nie jest jednoznaczne to... bardzo dobrze! Dlaczego? Bo jakby były wymienione sytuacje jako lista, to mogłaby powstać jakaś nowa sytuacja, albo po prostu niektóre zależalyby od konkretnej pary i jej sytuacji! Kościół wbrew pozorom daje bardzo dużo wolności - możesz wybrać zło albo dobro, a często musisz SAM ocenić co jest dobre a co złe i podawane są tylko ramy, które to definiują, ale sam musisz ocenić swoim rozumem.

To, że to jest subiektywnie definiowane słowo "poważny powód" to jeszcze nie znaczy, że każdy, kto sobie to zdefiniuje będzie OK. Ja myślę, że tu chodzi o to, że Kościół tak to określil, żeby ludzie nie decydowali się po prostu na odłożenie poczęcia np. z wygodnictwa.


N lip 15, 2007 12:54
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 304 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 21  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL