Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Rita, nie da rady
Pewne osoby nie zrozumieją, że można mieć inne podejście niż katolickie i inaczej patrzeć na seks.
Dla nich najważniejsze to:
- czystość,
- ślub kościelny,
- seks prokreacyjny.
I najgorsze, że poza granicami ich rozumowania jest to, że ktoś może robić inaczej i być z tym szcześliwy. Ich włażenie z butami w cudze poglądy i życie oraz wpychanie wszystkim ich "złotego środka na miłość, wierność i szczęście" przypomina mi domokrążców z odkurzaczami. Oni też nie potrafią zrozumieć, że ktoś nie potrzebuje ich produktu, bo jest perfekcyjnie zadowolony z innego.
Crosis
|
Śr lip 30, 2008 13:28 |
|
|
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
mateola napisał(a): Oczywiście, możesz nie odpisywać. Ale możesz również potraktować to jako ćwiczenie w cnocie "miłości nieprzyjaciół"  i odpisać mi merytorycznie  A mogę ja?  mateola napisał(a): Ad 1. Rita napisała, że z praktycznego punktu widzenia ma ślub, bo zadeklarowała chęć spędzenia życia ze swoim facetem - słowa "partner" nie używam  Wypowiedziała zatem słowa na kształt formuły "Nie opuszczę cię aż do śmierci", choć ślubu formalnego (w żadnej postaci) nie mają. Po pierwsze, nie jest z praktycznego punktu widzenia w małżeństwie. Nie ma ślubu - ani teoretycznie ani praktycznie. Takie zadeklarowanie spędzenia z partnerem reszty życia robią też z pewnością prawie wszystkie konkubinaty, a co z tego wychodzi... Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała. mateola napisał(a): Ad 2. Jeśli ślub zostanie zawarty na początku ciąży, to dziecko przyjdzie na świat w małżeństwie. Ale wtedy to już sytuacja przymusiła do wzięcia ślubu nie w takim okresie jak chcieli. Inna sprawa, że oni nie muszą go wtedy wziąć albo w ogóle nie wziąć - to nie jest zasada, że by wzięli (wtedy/w ogóle) po poczęciu dziecka i tu się kryje ryzyko. Poza tym, ile mamy dzieci wychowywanych przez samą matkę? Po co są domy samotnej matki? Tylko po to, bo w rodzinach ojciec bije? Nie sądzę. mateola napisał(a): Ad 3. Współżycie przez cały czas z jednym... człowiekiem - unikam nowomowy  oczywiście w relacji obustronnej - chroni przed zarażeniem sie HIV drogą płciową - bez względu na stan cywilny.
Znowu sprawa się rozbije o to, że ślub jest pewniejszym związkiem niż konkubinat.
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lip 30, 2008 13:28 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Rita napisał(a): Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może uważać za zło coś tak pięknego jak miłość. Nie "miłość" tylko "seks". Prawdziwa miłość nie jest nigdy grzechem, seks może nim być. Rita napisał(a): Ten grzech jest chyba jedynym w Kościele Katolickim przykładem zła, które nie wynika z żadnych przesłanek oprócz ram czasowych. To jest bardzo dziwny przykład grzechu, bo pojęcie grzechu powinno mieć charakter absolutny, nie zależny od okoliczności. W tym przypadku tak nie jest.
A zabicie w samoobronie vs zabicie z zemsty? Nie zależy od okoliczności? Podawać przykłady dalej? Myślę, że Twoja teoria o tym, że grzech powinien mieć charakter absolutny i nie zależy od okoliczności jest obalona.
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lip 30, 2008 13:35 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
To Tobie jumiku odpowiem dla odmiany ja:
Cytuj: Po pierwsze, nie jest z praktycznego punktu widzenia w małżeństwie. Nie ma ślubu - ani teoretycznie ani praktycznie. Takie zadeklarowanie spędzenia z partnerem reszty życia robią też z pewnością prawie wszystkie konkubinaty, a co z tego wychodzi...
Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała. Widzisz, Ty zakładasz swój system wartości jak funkcjonujący dla wszystkich. Nie bierzesz pod uwagę, że może być inaczej. Dla mnie, jeśli mówimy o ślubie - to tylko o cywilnym. Jako taki funkcjonuje dla mnie jako umowa cywilno-prawna pomiędzy dwojgiem ludzi mająca na celu ułatwić i uprościć kwestie rozliczeń i dziedziczenia. Poza tym nie jest dla mnie do niczego potrzebny. Liczy się to, co deklarują sobie ludzie. Dla mnie nie jest ważne ani miejsce, ani przed kim się to robi - istona jest tylko dwójka ludzi oraz to, co do siebie czują. Jeśli ktoś potrzebuje ślubu do scementowania tego, to uważam, że jest coś nie tak. Cytuj: Znowu sprawa się rozbije o to, że ślub jest pewniejszym związkiem niż konkubinat.
Ślub - to nie związek. To raz.
A dwa - małżeństwo od konkubinatu różni się tylko statusem prawnym - niczym więcej. Osobiście znam pary będące od lat w konkubinacie, bo nie chce im się brać ślubu - nie potrzebują go. Z prawnego punktu widzenia nie jest na razie dla nich aktrakcyjny, a kiedy będzie - wezmą.
Crosis
|
Śr lip 30, 2008 13:35 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Rita napisał(a): A to był taki spontaniczny wyraz mojej radości, że człowiek może w taki przyjemny i ładny sposób okazać komuś swoją miłość  OK, to już wszystko jasne  Rita napisał(a): Ten grzech jest chyba jedynym w Kościele Katolickim przykładem zła, które nie wynika z żadnych przesłanek oprócz ram czasowych. To jest bardzo dziwny przykład grzechu, bo pojęcie grzechu powinno mieć charakter absolutny, nie zależny od okoliczności. W tym przypadku tak nie jest.
Nie tyle ram czasowych, co granicy "przed/po" udzieleniu określonego sakramentu. Takich grzechów jest więcej, chociażby przyjęcie komunii przed spowiedzią jest grzechem ciężkim, a po spowiedzi wręcz przeciwnie. Analogiczna zasada obowiązuje w przypadku współżycia.
|
Śr lip 30, 2008 13:41 |
|
|
|
 |
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
Rita napisał(a): Ten grzech jest chyba jedynym w Kościele Katolickim przykładem zła, które nie wynika z żadnych przesłanek oprócz ram czasowych. To jest bardzo dziwny przykład grzechu, bo pojęcie grzechu powinno mieć charakter absolutny, nie zależny od okoliczności. W tym przypadku tak nie jest.
Nie jedynym.
Opuszczenie mszy św. wtorkowej grzechem nie jest, a niedzielnej jest.
Jedzenie mięsa we wtorek grzechem nie jest a w piatek jest.
Uczestnictwo w zabawie hucznej w styczniu grzechem nie jest a w marcu czy kwietniu - jest.
|
Śr lip 30, 2008 13:44 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
jumik napisał(a): mateola napisał(a): Oczywiście, możesz nie odpisywać. Ale możesz również potraktować to jako ćwiczenie w cnocie "miłości nieprzyjaciół"  i odpisać mi merytorycznie  A mogę ja? 
Jako merytorycznie, czy jako ćwiczenie w cnocie?
Ad1.
Załóżmy, że są na bezludnej wyspie, wypowiadają te słowa - udzielają sobie ślubu w takim miejscu jakim dysponują - i żyją 20 lat, po czym przypływa statek i zabiera ich do cywilizacji. Kim byli przez 20 lat?
Ad2.
Oczywiście, że para nie musi brać ślubu. Ale zakładam, że chcą się pobrać, bo deklarują, że chcą ze sobą spędzić resztę życia, a chodziło o to, że dla dziecka jest lepiej, żeby urodziło sie w małżeństwie. Mogą to zrobić w ciąży.
Ad. 3.
Ja też tak uważam. Genowef jednak pisał dość ostro o "głupocie i nieodpowiedzialności". To, co odpowiedział moim zdaniem tego nie tłumaczy - dlatego pytam.

|
Śr lip 30, 2008 13:46 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
jumik napisał(a): Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała.
A Ty tak łatwo obiecujesz, że nie opuścisz?
Ja np. nie mam co liczyć, bo takich deklaracji nie składałem. Czyli pisząc wprost w moim przypadku liczba związków, w których wspomniana deklaracja nic nie dała jest równa 0 (słownie zero).
|
Śr lip 30, 2008 13:46 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
SweetChild napisał(a): A Ty tak łatwo obiecujesz, że nie opuścisz? Ja np. nie mam co liczyć, bo takich deklaracji nie składałem. Czyli pisząc wprost w moim przypadku liczba związków, w których wspomniana deklaracja nic nie dała jest równa 0 (słownie zero).
no to pięknie
chodziło mi o wyobrażenie sobie jak to jest w związkach (w naszych, ale i innych) - no ale wiem, że takie "wyobrażenie sobie" nie ma wartości dowodzącej w sposób absolutny, nie mniej jednak może coś pokazywać (nie musi).
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lip 30, 2008 13:51 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Po pierwsze, nie jest z praktycznego punktu widzenia w małżeństwie. Nie ma ślubu - ani teoretycznie ani praktycznie. Takie zadeklarowanie spędzenia z partnerem reszty życia robią też z pewnością prawie wszystkie konkubinaty, a co z tego wychodzi...
Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała.
Mogę odpowiedzieć za siebie. W 1, słownie "JEDNYM". Czy zrobi różnicę, gdy te słowa wypowiem w jakimś konkretnym miejscu? Czy wtedy nabiorą one jakiejś magicznej mocy? Nie szastam takimi słowami na prawo i lewo, takie dziwne? Jak już mówię, jak decyduję się na powiedzenie tego, to robię to świadomie i z pełną odpowiedzialnością. Nigdy nie oszukałam nikogo mówiąc, że go kocham. Nigdy. Cytuj: Nie "miłość" tylko "seks". Prawdziwa miłość nie jest nigdy grzechem, seks może nim być. Miałam na myśli seks z miłością. Cytuj: A zabicie w samoobronie vs zabicie z zemsty? Różni się intencjami. Seks przed i po ma tą samą intencję i uczucia mu towarzyszące. Cytuj: Nie tyle ram czasowych, co granicy "przed/po" udzieleniu określonego sakramentu. Takich grzechów jest więcej, chociażby przyjęcie komunii przed spowiedzią jest grzechem ciężkim, a po spowiedzi wręcz przeciwnie.
Tu też mamy kwestię intencji. Osoba przystępująca do komunii bez spowiedzi grzeszy, bo wie, że ma nieczyste sumienie.
|
Śr lip 30, 2008 13:54 |
|
 |
Justyna25
Dołączył(a): Pt cze 20, 2008 11:58 Posty: 105
|
Crosis napisał(a): To Tobie jumiku odpowiem dla odmiany ja: Cytuj: Po pierwsze, nie jest z praktycznego punktu widzenia w małżeństwie. Nie ma ślubu - ani teoretycznie ani praktycznie. Takie zadeklarowanie spędzenia z partnerem reszty życia robią też z pewnością prawie wszystkie konkubinaty, a co z tego wychodzi...
Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała. Widzisz, Ty zakładasz swój system wartości jak funkcjonujący dla wszystkich. Nie bierzesz pod uwagę, że może być inaczej. Dla mnie, jeśli mówimy o ślubie - to tylko o cywilnym. Jako taki funkcjonuje dla mnie jako umowa cywilno-prawna pomiędzy dwojgiem ludzi mająca na celu ułatwić i uprościć kwestie rozliczeń i dziedziczenia. Poza tym nie jest dla mnie do niczego potrzebny. Liczy się to, co deklarują sobie ludzie. Dla mnie nie jest ważne ani miejsce, ani przed kim się to robi - istona jest tylko dwójka ludzi oraz to, co do siebie czują. Jeśli ktoś potrzebuje ślubu do scementowania tego, to uważam, że jest coś nie tak. Cytuj: Znowu sprawa się rozbije o to, że ślub jest pewniejszym związkiem niż konkubinat. Ślub - to nie związek. To raz. A dwa - małżeństwo od konkubinatu różni się tylko statusem prawnym - niczym więcej. Osobiście znam pary będące od lat w konkubinacie, bo nie chce im się brać ślubu - nie potrzebują go. Z prawnego punktu widzenia nie jest na razie dla nich aktrakcyjny, a kiedy będzie - wezmą. Crosis
Tak ale po ślubie jakimkolwiek, czy cywilnym czy kościelnym nie powiesz mój/moja konkubina/konkubent tylko mój/moja mąz/żona
|
Śr lip 30, 2008 14:26 |
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
Ja tak na chwilę znów:
genowef napisał(a): Dla dziecka lepiej jest przyjść na świat w małżeństwie, gdzie rodzice mieszkają ze sobą, mają wspólnotę majątkową
Aha. Tylko dlaczego jak jest mowa o współżyjących studentach mieszkających osobno to wszyscy doradzają - "a dlaczego ślubu nie bierzecie?", "weźcie ślub!". No zaiste, wtedy to sytuacja dla potencjalnego dziecka, które przecież ma prawo przyjść na świat i to już "legalnie" będzie wprost idealna.
Niektórzy tu po raz kolejny powielają schemat - jeśli chcecie się razem seksić - musi być ślub. Bez względu na wszystkie inne aspekty w życiu.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
Śr lip 30, 2008 20:53 |
|
 |
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4103
|
Mroczny Pasażer napisał(a): Ja tak na chwilę znów: genowef napisał(a): Dla dziecka lepiej jest przyjść na świat w małżeństwie, gdzie rodzice mieszkają ze sobą, mają wspólnotę majątkową Aha. Tylko dlaczego jak jest mowa o współżyjących studentach mieszkających osobno to wszyscy doradzają - "a dlaczego ślubu nie bierzecie?", "weźcie ślub!". No zaiste, wtedy to sytuacja dla potencjalnego dziecka, które przecież ma prawo przyjść na świat i to już "legalnie" będzie wprost idealna. Niektórzy tu po raz kolejny powielają schemat - jeśli chcecie się razem seksić - musi być ślub. Bez względu na wszystkie inne aspekty w życiu.
Mroczny - możesz jaśniej - nie rozumiem ... o co Ci dokładnie chodzi?
Ty powielasz schemat seksić się bez ślubu, ktoś inny - seksić się kiedy on "jest" - w czym problem?
_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Śr lip 30, 2008 22:24 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Tak ale po ślubie jakimkolwiek, czy cywilnym czy kościelnym nie powiesz mój/moja konkubina/konkubent tylko mój/moja mąz/żona
Powiem "moja kobieta". Powiem nawet "moja żona" jesli będę chciał, bo nikt tego nie sprawdzi. Nie liczy się słowa, tylko uczucie, choć po Twoich postach widać, że wiele rzeczy sprowadzasz do nazw.
Crosis
|
Cz lip 31, 2008 7:22 |
|
 |
Justyna25
Dołączył(a): Pt cze 20, 2008 11:58 Posty: 105
|
Crosis napisał(a): Cytuj: Tak ale po ślubie jakimkolwiek, czy cywilnym czy kościelnym nie powiesz mój/moja konkubina/konkubent tylko mój/moja mąz/żona Powiem "moja kobieta". Powiem nawet "moja żona" jesli będę chciał, bo nikt tego nie sprawdzi. Nie liczy się słowa, tylko uczucie, choć po Twoich postach widać, że wiele rzeczy sprowadzasz do nazw. Crosis
Dla mnie te nazwy to nie puste słowa. One coś znaczą
|
Cz lip 31, 2008 7:33 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|