Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 13, 2025 17:30



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 321 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 22  Następna strona
 czystość przed ślubem 
Autor Wiadomość
Post 
Rita, nie da rady ;)

Pewne osoby nie zrozumieją, że można mieć inne podejście niż katolickie i inaczej patrzeć na seks.
Dla nich najważniejsze to:
- czystość,
- ślub kościelny,
- seks prokreacyjny.

I najgorsze, że poza granicami ich rozumowania jest to, że ktoś może robić inaczej i być z tym szcześliwy. Ich włażenie z butami w cudze poglądy i życie oraz wpychanie wszystkim ich "złotego środka na miłość, wierność i szczęście" przypomina mi domokrążców z odkurzaczami. Oni też nie potrafią zrozumieć, że ktoś nie potrzebuje ich produktu, bo jest perfekcyjnie zadowolony z innego.


Crosis


Śr lip 30, 2008 13:28
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
mateola napisał(a):
Oczywiście, możesz nie odpisywać. Ale możesz również potraktować to jako ćwiczenie w cnocie "miłości nieprzyjaciół" ;) i odpisać mi merytorycznie 8)

A mogę ja? ;)

mateola napisał(a):
Ad 1.
Rita napisała, że z praktycznego punktu widzenia ma ślub, bo zadeklarowała chęć spędzenia życia ze swoim facetem - słowa "partner" nie używam ;)
Wypowiedziała zatem słowa na kształt formuły "Nie opuszczę cię aż do śmierci", choć ślubu formalnego (w żadnej postaci) nie mają.


Po pierwsze, nie jest z praktycznego punktu widzenia w małżeństwie. Nie ma ślubu - ani teoretycznie ani praktycznie. Takie zadeklarowanie spędzenia z partnerem reszty życia robią też z pewnością prawie wszystkie konkubinaty, a co z tego wychodzi...

Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała.

mateola napisał(a):
Ad 2.
Jeśli ślub zostanie zawarty na początku ciąży, to dziecko przyjdzie na świat w małżeństwie.


Ale wtedy to już sytuacja przymusiła do wzięcia ślubu nie w takim okresie jak chcieli. Inna sprawa, że oni nie muszą go wtedy wziąć albo w ogóle nie wziąć - to nie jest zasada, że by wzięli (wtedy/w ogóle) po poczęciu dziecka i tu się kryje ryzyko. Poza tym, ile mamy dzieci wychowywanych przez samą matkę? Po co są domy samotnej matki? Tylko po to, bo w rodzinach ojciec bije? Nie sądzę.

mateola napisał(a):
Ad 3.
Współżycie przez cały czas z jednym... człowiekiem - unikam nowomowy ;) oczywiście w relacji obustronnej - chroni przed zarażeniem sie HIV drogą płciową - bez względu na stan cywilny.

Znowu sprawa się rozbije o to, że ślub jest pewniejszym związkiem niż konkubinat.

_________________
Piotr Milewski


Śr lip 30, 2008 13:28
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Rita napisał(a):
Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może uważać za zło coś tak pięknego jak miłość.


Nie "miłość" tylko "seks". Prawdziwa miłość nie jest nigdy grzechem, seks może nim być.

Rita napisał(a):
Ten grzech jest chyba jedynym w Kościele Katolickim przykładem zła, które nie wynika z żadnych przesłanek oprócz ram czasowych. To jest bardzo dziwny przykład grzechu, bo pojęcie grzechu powinno mieć charakter absolutny, nie zależny od okoliczności. W tym przypadku tak nie jest.

A zabicie w samoobronie vs zabicie z zemsty? Nie zależy od okoliczności? Podawać przykłady dalej? Myślę, że Twoja teoria o tym, że grzech powinien mieć charakter absolutny i nie zależy od okoliczności jest obalona.

_________________
Piotr Milewski


Śr lip 30, 2008 13:35
Zobacz profil WWW
Post 
To Tobie jumiku odpowiem dla odmiany ja:
Cytuj:
Po pierwsze, nie jest z praktycznego punktu widzenia w małżeństwie. Nie ma ślubu - ani teoretycznie ani praktycznie. Takie zadeklarowanie spędzenia z partnerem reszty życia robią też z pewnością prawie wszystkie konkubinaty, a co z tego wychodzi...

Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała.


Widzisz, Ty zakładasz swój system wartości jak funkcjonujący dla wszystkich. Nie bierzesz pod uwagę, że może być inaczej.

Dla mnie, jeśli mówimy o ślubie - to tylko o cywilnym. Jako taki funkcjonuje dla mnie jako umowa cywilno-prawna pomiędzy dwojgiem ludzi mająca na celu ułatwić i uprościć kwestie rozliczeń i dziedziczenia. Poza tym nie jest dla mnie do niczego potrzebny.

Liczy się to, co deklarują sobie ludzie. Dla mnie nie jest ważne ani miejsce, ani przed kim się to robi - istona jest tylko dwójka ludzi oraz to, co do siebie czują.

Jeśli ktoś potrzebuje ślubu do scementowania tego, to uważam, że jest coś nie tak.

Cytuj:
Znowu sprawa się rozbije o to, że ślub jest pewniejszym związkiem niż konkubinat.


Ślub - to nie związek. To raz.

A dwa - małżeństwo od konkubinatu różni się tylko statusem prawnym - niczym więcej. Osobiście znam pary będące od lat w konkubinacie, bo nie chce im się brać ślubu - nie potrzebują go. Z prawnego punktu widzenia nie jest na razie dla nich aktrakcyjny, a kiedy będzie - wezmą.


Crosis


Śr lip 30, 2008 13:35

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
Rita napisał(a):
A to był taki spontaniczny wyraz mojej radości, że człowiek może w taki przyjemny i ładny sposób okazać komuś swoją miłość ;)


OK, to już wszystko jasne :)

Rita napisał(a):
Ten grzech jest chyba jedynym w Kościele Katolickim przykładem zła, które nie wynika z żadnych przesłanek oprócz ram czasowych. To jest bardzo dziwny przykład grzechu, bo pojęcie grzechu powinno mieć charakter absolutny, nie zależny od okoliczności. W tym przypadku tak nie jest.


Nie tyle ram czasowych, co granicy "przed/po" udzieleniu określonego sakramentu. Takich grzechów jest więcej, chociażby przyjęcie komunii przed spowiedzią jest grzechem ciężkim, a po spowiedzi wręcz przeciwnie. Analogiczna zasada obowiązuje w przypadku współżycia.


Śr lip 30, 2008 13:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Rita napisał(a):
Ten grzech jest chyba jedynym w Kościele Katolickim przykładem zła, które nie wynika z żadnych przesłanek oprócz ram czasowych. To jest bardzo dziwny przykład grzechu, bo pojęcie grzechu powinno mieć charakter absolutny, nie zależny od okoliczności. W tym przypadku tak nie jest.

Nie jedynym.
Opuszczenie mszy św. wtorkowej grzechem nie jest, a niedzielnej jest.
Jedzenie mięsa we wtorek grzechem nie jest a w piatek jest.
Uczestnictwo w zabawie hucznej w styczniu grzechem nie jest a w marcu czy kwietniu - jest.


Śr lip 30, 2008 13:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
Oczywiście, możesz nie odpisywać. Ale możesz również potraktować to jako ćwiczenie w cnocie "miłości nieprzyjaciół" ;) i odpisać mi merytorycznie 8)

A mogę ja? ;)

Jako merytorycznie, czy jako ćwiczenie w cnocie?
;)
Ad1.
Załóżmy, że są na bezludnej wyspie, wypowiadają te słowa - udzielają sobie ślubu w takim miejscu jakim dysponują - i żyją 20 lat, po czym przypływa statek i zabiera ich do cywilizacji. Kim byli przez 20 lat?
Ad2.
Oczywiście, że para nie musi brać ślubu. Ale zakładam, że chcą się pobrać, bo deklarują, że chcą ze sobą spędzić resztę życia, a chodziło o to, że dla dziecka jest lepiej, żeby urodziło sie w małżeństwie. Mogą to zrobić w ciąży.
Ad. 3.
Ja też tak uważam. Genowef jednak pisał dość ostro o "głupocie i nieodpowiedzialności". To, co odpowiedział moim zdaniem tego nie tłumaczy - dlatego pytam.
8)


Śr lip 30, 2008 13:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
jumik napisał(a):
Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała.


A Ty tak łatwo obiecujesz, że nie opuścisz? ;)
Ja np. nie mam co liczyć, bo takich deklaracji nie składałem. Czyli pisząc wprost w moim przypadku liczba związków, w których wspomniana deklaracja nic nie dała jest równa 0 (słownie zero).


Śr lip 30, 2008 13:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
SweetChild napisał(a):
A Ty tak łatwo obiecujesz, że nie opuścisz? ;)
Ja np. nie mam co liczyć, bo takich deklaracji nie składałem. Czyli pisząc wprost w moim przypadku liczba związków, w których wspomniana deklaracja nic nie dała jest równa 0 (słownie zero).

no to pięknie ;)

chodziło mi o wyobrażenie sobie jak to jest w związkach (w naszych, ale i innych) - no ale wiem, że takie "wyobrażenie sobie" nie ma wartości dowodzącej w sposób absolutny, nie mniej jednak może coś pokazywać (nie musi).

_________________
Piotr Milewski


Śr lip 30, 2008 13:51
Zobacz profil WWW
Post 
Cytuj:
Po pierwsze, nie jest z praktycznego punktu widzenia w małżeństwie. Nie ma ślubu - ani teoretycznie ani praktycznie. Takie zadeklarowanie spędzenia z partnerem reszty życia robią też z pewnością prawie wszystkie konkubinaty, a co z tego wychodzi...

Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała.

Mogę odpowiedzieć za siebie. W 1, słownie "JEDNYM". Czy zrobi różnicę, gdy te słowa wypowiem w jakimś konkretnym miejscu? Czy wtedy nabiorą one jakiejś magicznej mocy? Nie szastam takimi słowami na prawo i lewo, takie dziwne? Jak już mówię, jak decyduję się na powiedzenie tego, to robię to świadomie i z pełną odpowiedzialnością. Nigdy nie oszukałam nikogo mówiąc, że go kocham. Nigdy.

Cytuj:
Nie "miłość" tylko "seks". Prawdziwa miłość nie jest nigdy grzechem, seks może nim być.

Miałam na myśli seks z miłością.

Cytuj:
A zabicie w samoobronie vs zabicie z zemsty?

Różni się intencjami. Seks przed i po ma tą samą intencję i uczucia mu towarzyszące.

Cytuj:
Nie tyle ram czasowych, co granicy "przed/po" udzieleniu określonego sakramentu. Takich grzechów jest więcej, chociażby przyjęcie komunii przed spowiedzią jest grzechem ciężkim, a po spowiedzi wręcz przeciwnie.

Tu też mamy kwestię intencji. Osoba przystępująca do komunii bez spowiedzi grzeszy, bo wie, że ma nieczyste sumienie.


Śr lip 30, 2008 13:54
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 20, 2008 11:58
Posty: 105
Post 
Crosis napisał(a):
To Tobie jumiku odpowiem dla odmiany ja:
Cytuj:
Po pierwsze, nie jest z praktycznego punktu widzenia w małżeństwie. Nie ma ślubu - ani teoretycznie ani praktycznie. Takie zadeklarowanie spędzenia z partnerem reszty życia robią też z pewnością prawie wszystkie konkubinaty, a co z tego wychodzi...

Po drugie, ma znaczenie gdzie, jak i w jakich okolicznościach się to wypowiada. Założę się, że w większości związkach partnerzy mówią sobie, że siebie nie opuszczą. Pomyślcie w ilu związkach byliście (chodzi nie tylko o konkubinaty, ale o wszystkie związki) i policzcie w ilu związkach taka deklaracja nic nie dała.


Widzisz, Ty zakładasz swój system wartości jak funkcjonujący dla wszystkich. Nie bierzesz pod uwagę, że może być inaczej.

Dla mnie, jeśli mówimy o ślubie - to tylko o cywilnym. Jako taki funkcjonuje dla mnie jako umowa cywilno-prawna pomiędzy dwojgiem ludzi mająca na celu ułatwić i uprościć kwestie rozliczeń i dziedziczenia. Poza tym nie jest dla mnie do niczego potrzebny.

Liczy się to, co deklarują sobie ludzie. Dla mnie nie jest ważne ani miejsce, ani przed kim się to robi - istona jest tylko dwójka ludzi oraz to, co do siebie czują.

Jeśli ktoś potrzebuje ślubu do scementowania tego, to uważam, że jest coś nie tak.

Cytuj:
Znowu sprawa się rozbije o to, że ślub jest pewniejszym związkiem niż konkubinat.


Ślub - to nie związek. To raz.

A dwa - małżeństwo od konkubinatu różni się tylko statusem prawnym - niczym więcej. Osobiście znam pary będące od lat w konkubinacie, bo nie chce im się brać ślubu - nie potrzebują go. Z prawnego punktu widzenia nie jest na razie dla nich aktrakcyjny, a kiedy będzie - wezmą.


Crosis


Tak ale po ślubie jakimkolwiek, czy cywilnym czy kościelnym nie powiesz mój/moja konkubina/konkubent tylko mój/moja mąz/żona


Śr lip 30, 2008 14:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54
Posty: 3956
Post 
Ja tak na chwilę znów:

genowef napisał(a):
Dla dziecka lepiej jest przyjść na świat w małżeństwie, gdzie rodzice mieszkają ze sobą, mają wspólnotę majątkową


Aha. Tylko dlaczego jak jest mowa o współżyjących studentach mieszkających osobno to wszyscy doradzają - "a dlaczego ślubu nie bierzecie?", "weźcie ślub!". No zaiste, wtedy to sytuacja dla potencjalnego dziecka, które przecież ma prawo przyjść na świat i to już "legalnie" będzie wprost idealna.

Niektórzy tu po raz kolejny powielają schemat - jeśli chcecie się razem seksić - musi być ślub. Bez względu na wszystkie inne aspekty w życiu.

_________________
"Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln


Śr lip 30, 2008 20:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41
Posty: 4103
Post 
Mroczny Pasażer napisał(a):
Ja tak na chwilę znów:

genowef napisał(a):
Dla dziecka lepiej jest przyjść na świat w małżeństwie, gdzie rodzice mieszkają ze sobą, mają wspólnotę majątkową


Aha. Tylko dlaczego jak jest mowa o współżyjących studentach mieszkających osobno to wszyscy doradzają - "a dlaczego ślubu nie bierzecie?", "weźcie ślub!". No zaiste, wtedy to sytuacja dla potencjalnego dziecka, które przecież ma prawo przyjść na świat i to już "legalnie" będzie wprost idealna.

Niektórzy tu po raz kolejny powielają schemat - jeśli chcecie się razem seksić - musi być ślub. Bez względu na wszystkie inne aspekty w życiu.

Mroczny - możesz jaśniej - nie rozumiem ... o co Ci dokładnie chodzi?
Ty powielasz schemat seksić się bez ślubu, ktoś inny - seksić się kiedy on "jest" - w czym problem?

_________________
Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.


Śr lip 30, 2008 22:24
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
Tak ale po ślubie jakimkolwiek, czy cywilnym czy kościelnym nie powiesz mój/moja konkubina/konkubent tylko mój/moja mąz/żona


Powiem "moja kobieta". Powiem nawet "moja żona" jesli będę chciał, bo nikt tego nie sprawdzi. Nie liczy się słowa, tylko uczucie, choć po Twoich postach widać, że wiele rzeczy sprowadzasz do nazw.


Crosis


Cz lip 31, 2008 7:22
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 20, 2008 11:58
Posty: 105
Post 
Crosis napisał(a):
Cytuj:
Tak ale po ślubie jakimkolwiek, czy cywilnym czy kościelnym nie powiesz mój/moja konkubina/konkubent tylko mój/moja mąz/żona


Powiem "moja kobieta". Powiem nawet "moja żona" jesli będę chciał, bo nikt tego nie sprawdzi. Nie liczy się słowa, tylko uczucie, choć po Twoich postach widać, że wiele rzeczy sprowadzasz do nazw.


Crosis


Dla mnie te nazwy to nie puste słowa. One coś znaczą


Cz lip 31, 2008 7:33
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 321 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 22  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL