Mieszkanie z narzeczona przed slubem...
Autor |
Wiadomość |
krystianman
Dołączył(a): Pt mar 21, 2008 8:30 Posty: 409
|
"No jeśli teoretycznie chce żyć bez grzechu to nie może razem mieszkać."
oczywiscie ze moze, pod warunkiem ze nie popelnia grzechu.
|
So kwi 05, 2008 10:33 |
|
|
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
krystianman napisał(a): "No jeśli teoretycznie chce żyć bez grzechu to nie może razem mieszkać."
oczywiscie ze moze, pod warunkiem ze nie popelnia grzechu.
No racja w sumie.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
So kwi 05, 2008 11:16 |
|
 |
sysara
Dołączył(a): So wrz 09, 2006 1:00 Posty: 175
|
Mroczny Pasażer napisał(a): krystianman napisał(a): "No jeśli teoretycznie chce żyć bez grzechu to nie może razem mieszkać."
oczywiscie ze moze, pod warunkiem ze nie popelnia grzechu. No racja w sumie.
Racji w tym nie ma. Najwyżej logicznie jest zdanie poprawne.
_________________ "Eh! Gdyby tak skrzydła mieć, ogromne i tęczowe
Złotą aureolą otulić oślą głowę"
|
So kwi 05, 2008 11:46 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
no i się dyskusja na nowo rozwinęła...
czy ktoś (o stanowisku zgodnym z nauczaniem Kościoła w tym temacie) mógłby odnieść się do mojego poprzedniego posta?
|
So kwi 05, 2008 12:05 |
|
 |
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
Nie chce mi się bawić w pisanie "co można, a czego nie można?" lub "co jeśli para chce wyjechać razem na wakacje?".
Tak naprawdę, to nie wiem, w którym miejscu Kościół naucza, ża wspólne mieszkanie przed ślubem jest grzechem.
Po prostu, żeby o tym dyskutować, trzeba założyć, że współżycie przed ślubem jest grzechem ciężkim, a grzechów ciężkich powinniśmy z całych sił omijać.
Mroczny Pasażer nie widzi zła w seksie przedmałżeńskim, więc się nie dziwię, że z jego perspektywy ewentualny grzech wspólnego zamieszkania wydaje się absurdalny. Cóż, w zasadzie zawsze można sobie poteoretyzować - że przecież można wytrzymać; że jedno nie znaczy drugie itd.
Myślę, że jest to kwestia do rozważenia we własnym sumieniu.
real, osobiście nie czuję się kompetentny, by odpowiedzieć jednoznacznie na Twoje pytanie. 
_________________ arcarc
|
So kwi 05, 2008 12:25 |
|
|
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
sysara napisał(a): Mroczny Pasażer napisał(a): krystianman napisał(a): "No jeśli teoretycznie chce żyć bez grzechu to nie może razem mieszkać."
oczywiscie ze moze, pod warunkiem ze nie popelnia grzechu. No racja w sumie. Racji w tym nie ma. Najwyżej logicznie jest zdanie poprawne. Grzechem nie jest mieszkanie razem, grzechem jest seks przed ślubem. Czy to wam się podoba czy nie. Cytuj: Mroczny Pasażer nie widzi zła w seksie przedmałżeńskim, więc się nie dziwię, że z jego perspektywy ewentualny grzech wspólnego zamieszkania wydaje się absurdalny. Cóż, w zasadzie zawsze można sobie poteoretyzować - że przecież można wytrzymać; że jedno nie znaczy drugie itd.
Nie widzę, owszem, ale zakładając, że jest to grzech to nie można do tego dorabiać dodatkowych ideologii w postaci tego, że już samo mieszkanie razem jest grzechem bo może na ten grzech nas narażać. Bo, nie oszukujcie się, wszystko może was na ten grzech narazić, nawet wspólny seans filmowy samemu w pokoju. Absurd ten bardziej opisałem w jednym z poprzednich postów.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
So kwi 05, 2008 16:46 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: jego perspektywy ewentualny grzech wspólnego zamieszkania wydaje się absurdalny.
Glodnemu chleb na mysli.
Gdyby inni nie mieli blednych wyobrazen na temat tego co para mieszkajaca bez slubu wyprawia to i to "zagrozenie" nie byloby takie straszne w oczach wielu.
Reasumujac: kazdy sadzi wedlug siebie.
|
So kwi 05, 2008 19:06 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
real napisał(a): temat nie daje mi spokoju, mimo że rozumiem sensowność argumentów Kościoła. dolewając sobie oliwy do ognia zaczęłam się zastanawiać nad pewnym przypuszczalnym dylematem moralnym: odnajmuję mieszkanie parze młodych ludzi żyjących bez ślubu, nie wiem nawet czy są katolikami.
zastanawia mnie ocena moralna mojego czynu. postępuje niewłaściwie? jak (czy) ta ocena zmieniłaby się, gdyby wspomniana para była wierząca?
Jeśli mogę oprzeć się na wcześniejszej analogii, to powiedziałbym, że byłaby to sytuacja podobna do tej, w której dajesz kluczyki do swojego samochodu pijanemu kierowcy. Na moje oko, odpowiedzialność o rząd wielkości mniejsza od prowadzenia samemu pod wpływem alkoholu.
I dalej, gdyby szukać analogii w przypadku niekatolików, to można by powiedzieć, że dajesz kluczyki do swojego samochodu pijanemu kierowcy w kraju, w którym jazda po pijaku nie jest zabroniona. Ty jednak wiesz, z jakim ryzykiem się to wiąże.
Takie moje zdanie, dla katolika ważniejsze jest stanowisko Kościoła. Myślę też, że może to być tzw. "grzech cudzy", na zasadzie podobnej co sprzedawanie prezerwatyw czy środków antykoncepcyjnych. Jakiś czas temu papież postulował nawet wprowadzenie klauzuli sumienia dla aptekarzy.
|
So kwi 05, 2008 21:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
spodziewałam się takiej odpowiedzi, SweetChild, ale czemu akurat Ty...
żartuję oczywiście, dziękuję za Twoją opinię.
myślałam sporo o Twojej analogii i jest ona dla mnie jak najbardziej zrozumiała z punktu widzenia logiki tłumaczenia KK, jednak będę się upierać co do poprawki - i ona też dotyczyłaby obecnego wątku - daję kluczyki komuś, kto MOŻE być pijany (bo np. widziałam go wychodzącego z pubu), jest w potrzebie, ja samochodem dysponuję i teraz albo mu 'z zasady' odmawiam, albo sprawdzam zawartość alkoholu we krwi.
wiem, drugie moje albo z punktu widzenia KK jest niewłaściwe.
nie potrafię myśleć inaczej. nie potrafię patrzeć na ludzi jako pijaków.
sytuacja, o której pisałam jest prawdziwa i moja - czy mam źle ukształtowane sumienie nie zamierzając nawet (pomijam zupełnie kwestie finansowe) prosić tych ludzi o opuszczenie mojego mieszkania?
kurcze...
|
So kwi 05, 2008 22:19 |
|
 |
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
Mroczny napisał(a): Nie widzę, owszem, ale zakładając, że jest to grzech to nie można do tego dorabiać dodatkowych ideologii w postaci tego, że już samo mieszkanie razem jest grzechem bo może na ten grzech nas narażać. Bo, nie oszukujcie się, wszystko może was na ten grzech narazić, nawet wspólny seans filmowy samemu w pokoju. Absurd ten bardziej opisałem w jednym z poprzednich postów.
Ok, ja tam żadnych dodatkowych ideologi nie dorabiam. Wiadomo, że w zasadzie wszystko może doprowadzić do grzechu i można sobie tworzyć w nieskończoność różne absurdalne sytuacje. Ja tylko widzę różnicę pomiędzy wspólnym seansem filmowym, a mieszkaniem razem i ciągle razem. Różnica ta polega na znaczym zwiększeniu ryzyka. I myślę, że jest pewna granica, od której ryzyko wzrasta do takiego poziomu, aby jednak się nim przejmować. Choć jednak nie stawiam znaku równości pomiędzy mieszkaniem razem i grzechem.
_________________ arcarc
|
So kwi 05, 2008 22:55 |
|
 |
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
zuco napisał(a): Gdyby inni nie mieli blednych wyobrazen na temat tego co para mieszkajaca bez slubu wyprawia to i to "zagrozenie" nie byloby takie straszne w oczach wielu. Reasumujac: kazdy sadzi wedlug siebie.
I chyba masz rację. Może to dlatego, że ja mam słabą wolę i nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieszkać z dziewczyną i każdej nocy jakby nigdy nic kładłbym się grzecznie spać.
Co do zdania pierwszego, to... niebardzo rozumiem. Chyba jest już późno.
_________________ arcarc
|
So kwi 05, 2008 23:07 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
cofam swoje pytanie dot. mojego sumienia...
|
N kwi 06, 2008 12:40 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Ja tylko widzę różnicę pomiędzy wspólnym seansem filmowym, a mieszkaniem razem i ciągle razem.
Zaryzykuje stwierdzenie, ze o wiele gorzej "wytrzymac" widzac sie raz na jakis czas i ogladajac film, anizeli widzac sie ciagle oi bedac.
Jesli arc nie widzisz roznicy to sprrobuj, efekt moze zdziwic:)
pozdrawiam.
|
N kwi 06, 2008 13:56 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
real napisał(a): nie potrafię myśleć inaczej. nie potrafię patrzeć na ludzi jako pijaków.
Nie o to chodziło. Ale mam inną, chyba lepszą analogię
Przy założeniu, że współżycie przedmałżeńskie równa się współżyciu pozamałżeńskiemu (jedno i drugie jednakowo cudzołóstwo), można dla ułatwienia wyobrazić sobie, że wynajmujemy mieszkanie ludziom, którzy mają już męża/żonę/rodzinę, a chcą zamieszkać razem (np. są delegowani na jakiś czas do innego miasta). Przy tym wzajemnie się sobie podobają.
Moim zdaniem sedno problemu polega na tym, że większość ludzi widzi zdecydowaną różnicę między współżyciem przedmałżeńskim a pozamałżeńskim. Nawet jeśli uznamy dla "świętego spokoju" współżycie przedmałżeńskie za grzech ciężki, to w głębi duszy (czy też sumienia) nie podzielamy tego poglądu.
|
N kwi 06, 2008 21:18 |
|
 |
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
Dokładnie wiem o czym mówisz, zuco.
Często bywa, że jestem oddalony od swojej drugiej połówki przez tydzień, częściej dwa tygodnie, a bywało nawet i trzy 
_________________ arcarc
|
N kwi 06, 2008 21:34 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|