Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 18, 2025 9:18



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 304 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15 ... 21  Następna strona
 NPR - Jak wam to wychodzi w praktyce? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
mateola napisał(a):
jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
a z tego wnioskuję, że nie wolno jej inicjować współżycia. Wolno jej jedynie biernie poddawać sie działaniom współmałżonka.


Jeżeli tak by było, to musiałoby to być bardzo okrutne.

Też tak sądzę. To jest okrutne.


To byłoby okrutne, ale na szczęście nie jest.

mateola napisał(a):
jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
Oczywiście, wolno jej (chyba) przeżyć orgazm, ale jakby przy okazji. No i ma mieć świadomość, że współżycie, którego dświadcza, jest "mniejszym złem".


Zdecydowanie nie chodzi o to, że przy okazji. Nie ma być bierna, mają się cieszyć tym seksem.
Jumik, a jak Ty sobie ową radość wyobrażasz w takiej sytuacji? Jak ona, ulegając mężowi, będąc świadoma, że jest to choćby przejściowe, ale "mniejsze zło" ma się cieszyć tym współżyciem? Mam dość wysoki poziom empatii i sporą wyobraźnie, ale przy Twoim pomyśle wysiadam...

Ja tak to zinterpretowałem.

Ma się cieszyć tym współżyciem bo jest to dar Boga, bo taki jest też jeden z jego celów itd itp. jednym słowem - ma się nim cieszyć jak normalnym, niegrzesznym seksem. Po prostu dążyć do zmiany. Ja nie mówię, że to jest proste. Nie mów mi (na razie oczywiście nie mowisz - żeby nie było, że coś wmawiam), że "każdy powinien mieć prawo do rownego szczęścia na Ziemi" (to mi przypomina hasła gospodarcze "państwa opiekuńczego"). Owszem, idealnie by było, gdyby każdy był sczęśliwy, ale to szczęście jest w wielu przypadkach... przypadkiem. I nie można powiedzieć, że każdy musi mieć przynajmniej jakiś poziom szczęścia w rodzinie (np. kosztem dobra) - bo nie każemu sięto udaje (chciałbym, żeby się udawalo być szczęśliwym).

mateola napisał(a):
Pytanie było inne - wyobrażasz sobie tego pijanego chłopa, który posłusznie zakłada prezerwatywę, zanim zgwałci żonę, czy nie?

Jeżeli jest to pijak (tak jak my widzimy obraz pijaka) to oczywiście nie. Ale to nie znaczy, że ma stosować środki wczesnoporonne.

A tak w ogóle to ten artykuł chyba nie dotyczy rodzin tego typu (w sensie: nie na nich jest nacisk kładziony) - on rozwiązuje problemy zwykłych rodzin, w ktorych jest ten problem. Ale mogę się mylić, bo dawno tego nie czytałem.


N lip 15, 2007 12:56
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
rozalka napisał(a):
Kurczę, może ja jestem jakaś lewa (;)), ale zastanawiam się czy każda pieszczota prowadzi u Was do nie wiadomo jakiego podniecenia? Jak kładziecie się do łóżka z mężem/żoną i czujecie ciepło jego/jej ciała, to od razu włącza się u Was chęć współżycia? A co z gestami czułości, których przecież jest cała paleta? Mam wrażenie, że zostały zapomniane...

No nie wiem. Naprawdę kiedy po dziesięciu czy dwunastu dniach wstrzemięźliwości kładziesz się do łóżka z mężem i czujesz ciepło jego ciała, przytulasz się, to nie masz chęci na nic więcej? I czy w takiej sytuacji pieszczota nie prowadzi do podniecenia? No to masz inaczej. Bez urazy :-).


Pn lip 16, 2007 7:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
rozalka napisał(a):
Kurczę, może ja jestem jakaś lewa (;)), ale zastanawiam się czy każda pieszczota prowadzi u Was do nie wiadomo jakiego podniecenia? Jak kładziecie się do łóżka z mężem/żoną i czujecie ciepło jego/jej ciała, to od razu włącza się u Was chęć współżycia? A co z gestami czułości, których przecież jest cała paleta? Mam wrażenie, że zostały zapomniane...

No nie wiem. Naprawdę kiedy po dziesięciu czy dwunastu dniach wstrzemięźliwości kładziesz się do łóżka z mężem i czujesz ciepło jego ciała, przytulasz się, to nie masz chęci na nic więcej? I czy w takiej sytuacji pieszczota nie prowadzi do podniecenia? No to masz inaczej. Bez urazy :-).

Krzysztofie, popieram twoje słowa w całej rozciągłości. :-)


Pn lip 16, 2007 7:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
jumik napisał(a):
...(jak będę w narzecześtwie lub po ślubie) ...

To wiele tłumaczy.
Polecam się również wówczas do rozmowy na poruszone tu tematy (ze wskazaniem na "po ślubie i to jakieś 10-20 lat).


Pn lip 16, 2007 8:08
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24
Posty: 3644
Post 
Po tylu dniach może i czuję ;), ale da się tym pokierować.

_________________
Co dalej za zakrętem jest?
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪


Pn lip 16, 2007 9:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
rozalka napisał(a):
Po tylu dniach może i czuję ;), ale da się tym pokierować.


Pewnie. Jednak widze pewnią niespójność między "pokierowaniem" (=wytłumieniem jak na mój gust) a mającymi miejsce w łóżku "gestami czułości, których przecież jest cała paleta".


Pn lip 16, 2007 9:52
Zobacz profil
Post 
rozalka napisał(a):
Po tylu dniach może i czuję ;), ale da się tym pokierować.



Mozesz mi wytlumaczyc roznice miedzy "kierowaniem" a przytlumieniem?
Wiem ze to wszystko brzmi pieknie itd ale po co masz "kierowac" swoim popedem? Przeciesz po to sa gumki czy oral czy tysiace roznych metod na zaspakajanie/zblizenie sie do partnera.
Moje pytanie brzmi, po co to tlumienie?
Czy to hamowanie rzeczywiscie zbliza partnerow do siebie bo ja jakos watpie.


Pn lip 16, 2007 14:25

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
jumik napisał(a):
Zdecydowanie nie. Bo jest ubezpłodnienie. POwtarzam po raz n-ty. Dla mnie najważniejszym (ale nie jedynym) elementem otwartości na życie rozumiem jej nie zamykanie, czyli nic innego jak brak ubezpłodnienia.

Oczywiście jest to nie wszystko, ale moim zdaniem to główny element.


Zgadzam się, to jest sedno sprawy. Albo inaczej, na ile w naturalnym cyklu płodności przejawia się wola Boża. Bo jeśli cykl jest wyrazem woli Bożej, to zaniechanie ingerencji w tę wolę czy przeciwstawiania się jej staje się logiczną konsekwencją.


Pn lip 16, 2007 14:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
Zlemijest1 napisał(a):
Czy to hamowanie rzeczywiscie zbliza partnerow do siebie bo ja jakos watpie.


Są różni ludzie i rózne temperamenty. Dla jednych to hamowanie i opanowanie jest łatwiejsze, innym czasem wystarczy czuły dotyk......
Mogę powiedzieć, że w moim przypadku zbytnie oddalenie w tym względzie autentycznie unieszczęśliwiało mojego małżonka. I zupełnie było jakby wbrew mnie samej. Dlatego nie rozumiem i już pewnie nie zrozumiem ściśle radykalnych poglądów w tym względzie. W różnych małżeństwach jest inaczej. To, co w jednych jest normalne, akceptowalne i "do wytrzymania", inne może frustrować i prowadzić do nieporozumień i .... w rezultacie niszczyć. Dlatego uważam, że nie można do każdego małżeństwa podchodzić w taki sam sposób, ale zawsze naukę Kościoła rozpatrywać w kontekście dobra i rozwoju więzi w konkretnym związku - a nie we wszystkich jednakowo.


Pn lip 16, 2007 16:16
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
No nie wiem. Naprawdę kiedy po dziesięciu czy dwunastu dniach wstrzemięźliwości kładziesz się do łóżka z mężem i czujesz ciepło jego ciała, przytulasz się, to nie masz chęci na nic więcej? I czy w takiej sytuacji pieszczota nie prowadzi do podniecenia? No to masz inaczej. Bez urazy


Tworzysz sztuczne problemy...Jak ktos nie moze się opanowac, to po co się przytula?? Nie moze isc spac np. jak wspołmalżónek zasnie??

Albo wprowadzic zwyczaje angielskie- osobne lózka...W Anglii nawet w hotelach zazwyczaj trudno o pokój z podwojnym lózkiem...

Inna sprawa to uwazam, że więź moze rozwijac to, co jest trudne- np. razem opiekujemy się chorym dzieckiem...Przyjemność z seksu, dotyku itp. to przyjmność wywolana chemicznie w mózgu...Nie wiem jak moze więc rozwijac więź...


Pn lip 16, 2007 17:56
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 08, 2007 19:55
Posty: 452
Post 
Oto post z prawidłowym układem cytatów. Moderację proszę o skasowanie poprzedniego, gdzie się coś pomieszało...

Teresse napisał(a):
Tworzysz sztuczne problemy...Jak ktos nie moze się opanowac, to po co się przytula?? Nie moze isc spac np. jak wspołmalżónek zasnie??

Albo wprowadzic zwyczaje angielskie- osobne lózka...W Anglii nawet w hotelach zazwyczaj trudno o pokój z podwojnym lózkiem...


Tak, małżonkowie czekali do ślubu, aż wreszcie będą mogli być fizycznie blisko siebie, i kochają się, to najlepiej niech nie sypiają razem ,albo niech się zawijają kołdrami! A najlepiej w ogóle w dwóch osobnych łóżkach... Co tam, że miłość ich łączy, nie ma sobie co truć głowy takimi szczegółami...

Teresse napisał(a):
Inna sprawa to uwazam, że więź moze rozwijac to, co jest trudne- np. razem opiekujemy się chorym dzieckiem...Przyjemność z seksu, dotyku itp. to przyjmność wywolana chemicznie w mózgu...Nie wiem jak moze więc rozwijac więź...


Tak, seks, nie rozwija więzi!! mimo tego, że miłość fizyczna, to jeden z głównych filarów miłości... Miłość małżeńska jest pełna w dwóch wymiarach... Masz złe wyobrażenie o seksie, uważasz, że jest po to, żeby się zaspokoić... A mąż to uprawia seks, żeby żonę za przeproszeniem "przelecieć" dla własnej satysfakcji i zadowolenia... Gdzie tam jakaś miłość, czułość...

Jak czytam Twoje posty, to przerażenie mnie ogarnia...

_________________
Respexit orationem humilium, non sprevit preces eorum...


Pn lip 16, 2007 18:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
Masz prawo do swojej oceny tego porównania. Moim zdaniem jednak, skoro przypisujesz spermie takie znaczenie, to jajeczko powinno mieć je również. Celowe niewspółżycie w fazie płodnej (npr) to skazywanie jajeczka na śmierć. Ktoś w związku z tym malowniczo określał okres - jako płacz macicy, że znowu zostanie pusta...

Tu nie chodzi o ocenę porownania: nie podoba mi się. Tu chodzi o kompletny brak jego zasadności. Wydalanie jajeczka jest czymś naturalnym - to nie jest człowiek, że możemy je zabić. Tu chodzi o bezczeszczenie tego.
masz oczywiście, prawo do swojej interpretacji. Czy jednak podobnym "bezczeszczeniem" jak w przypadku wydalanej podczas "antykoncepcyjnego" pettingu spermy nie jest rozmyślne skazywanie jajeczka na śmierć w każdym cyklu, przez x lat?

jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
Czyli jednak stosując npr też można grzeszyć?


Moim zdaniem - jak najbardziej można - nieprawidłowym stosowaniem NPRu = niezgodnym z naukczaniem Kościolła (patrz: post Terresse, drugi akapit).
Więc jednak intencja się liczy. Czy para, która stosuje przezerwatywy, ale świadomie decyduje sie urodzić i wychować 4 dzieci nie jest bardziej prolife niż para, która na npr rodzi zaledwie dwoje?

jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
No to o co w końcu chodzi? Piszesz, że intencja jest ważna - dlaczego zatem nie prezerwatywa? Że stosunek ubezpłodniony? W fazie III jest również niepłodny, z samej natury.

Ale nie jest ubezpłodniony! Tu nie chodzi o to, że jest niepłodny, tylko ubezpłodniony. Definicje (która wskazuje na różnicę) podalem już, ale zrobięto po raz kolejny. Ubezpłodnienie to czynienie aktu seksualnego niepłodnym niezależnie od tego czy jest płodny czy nie. Jeszcze dokładniejsze: zamknięcie się na naturalną plodność i narzucenie jej własnej.
Ja to widzę o wiele szerzej. W przypadku gumki to bariera mechaniczna działa przeciwpoczęciowo. W przypadku pettingu - różnica miejsca. A w przypadku npru - różnica czasu: albo skazujesz na śmierć swioje plemniki, albo z rozmysłem czekasz, aż obumrze jajeczko. Oczywście, przebieg aktu jest "nienaruszony", ale co z tego? Dziecka miało nie być i nie ma.

jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
Jakież to otwarcie na życie? Urodze i wychowam - bardziej "otwarta" już być nie mogę. W taki sam sposób może byc otwara osoba stosujaca gumki.


Zdecydowanie nie. Bo jest ubezpłodnienie. POwtarzam po raz n-ty. Dla mnie najważniejszym (ale nie jedynym) elementem otwartości na życie rozumiem jej nie zamykanie, czyli nic innego jak brak ubezpłodnienia.
Masz prawo do swojego zdania, (nie popartego praktyką?). Możesz je powrtórzyć po raz n-ty +1 - moim zdaniem racji nie masz.

jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
Moim zdaniem cała ta filozofia NPRu nie trzyma sie kupy. Bardziej spójne było stanowisko Piusa XI wyrażone w encyklice Casti Connubi: małżonkowie mają współżyć jeśli tylko chcą, w konsekwencji mają płodzić dzieci (wtedy - pierwszy cel seksu) - tyle, ile Bóg da, nie troszcząc sie o ich utrzymanie i wychowanie, bo opierając się na opiece Stwórcy. W wyjątkowych wypadkach wolno im zaprzestać rodzenia, ale tylko za cenę "hojnej ofiary z rozkoszy" i życia w zupełnej czystości.
Taraz mamy możliwość unikania rodzenia dzieci, całkiem bezkarną, bo kto jest w stanie określić, co jest ważnym powodem "odkładania" poczęcia, a co nie?


Nie trzyma się kupy, bo... to slowo jest... niejednoznaczne? Przecież to to samo co to co napisałaś, tylko lżejsza wersja - z dodatkiem: można, ale z ważnych powodów odkłądać. Myślę, ze gdyby tego "dodatku" nie było, to dopiero by wszyscy narzekali.
No - znacznie lżejsza. Tam warunkiem nierodzenia więcej dzieci była całkowita rezygnacja ze współżycia. Albo rybki, albo akwarium. Teraz mamy lawirowanie, śledzenie cyklu, świadome wybieranie okresów niepłodnych i to wszystko nazywa sie szumnie "otwartością na życie"...


Pn lip 16, 2007 19:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Teresse napisał(a):
Cytuj:
No nie wiem. Naprawdę kiedy po dziesięciu czy dwunastu dniach wstrzemięźliwości kładziesz się do łóżka z mężem i czujesz ciepło jego ciała, przytulasz się, to nie masz chęci na nic więcej? I czy w takiej sytuacji pieszczota nie prowadzi do podniecenia? No to masz inaczej. Bez urazy


Tworzysz sztuczne problemy...Jak ktos nie moze się opanowac, to po co się przytula?? Nie moze isc spac np. jak wspołmalżónek zasnie??
Przytula się z miłości, z pragnienia akceptacji, bliskości; czasem dla pocieszenia, czasem, by przeprosić... Zakładam oczywiście, że para małżeńska to ludzie bliscy sobie, kochający się, wspierający, wspólpracujący, lubiący swoje towarzystwo, szanujący się wzajemnie, lubiący dotyk swoich ciał, ich ciepło, oddech, objęcie ramionami ukochanego człowieka, itd., itd.
Znałam jednak pewną żonę, która tak długo robiła na drutach, aż mąż zasnął. Dopiero potem, cichutko, wsuwała sie pod kołdrę. Ale ona uważała seks za zło konieczne... mówiła, że liczy w myślach, kiedy on skończy.

Teresse napisał(a):
Albo wprowadzic zwyczaje angielskie- osobne lózka...W Anglii nawet w hotelach zazwyczaj trudno o pokój z podwojnym lózkiem...
No, fajnie... pokaż mi np. mieszkanie w bloku, gdzie wejdą dwa łóżka... ;-)

Teresse napisał(a):
Inna sprawa to uwazam, że więź moze rozwijac to, co jest trudne- np. razem opiekujemy się chorym dzieckiem...Przyjemność z seksu, dotyku itp. to przyjmność wywolana chemicznie w mózgu...Nie wiem jak moze więc rozwijac więź...
No a skąd masz wiedzieć? Nie masz męża, raczej nie planujesz, małżeństwo źle Ci się kojarzy... Zapewniam jednak, że może rozwijać :-) Rozwija i umacnia, i powiem Ci to nawet po tylu latach, ile my mamy za sobą.
Uważam wręcz, że bez seksu małżeństwo więdnie.


Pn lip 16, 2007 19:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
jumik napisał(a):
Ma się cieszyć tym współżyciem bo jest to dar Boga, bo taki jest też jeden z jego celów itd itp. jednym słowem - ma się nim cieszyć jak normalnym, niegrzesznym seksem.
Jumik... pała z psychologii. Wszystko na ten temat.


Pn lip 16, 2007 19:48
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
Zlemijest1 napisał(a):
Mozesz mi wytlumaczyc roznice miedzy "kierowaniem" a przytlumieniem?
Wiem ze to wszystko brzmi pieknie itd ale po co masz "kierowac" swoim popedem? Przeciesz po to sa gumki czy oral czy tysiace roznych metod na zaspakajanie/zblizenie sie do partnera.
Moje pytanie brzmi, po co to tlumienie?
Czy to hamowanie rzeczywiscie zbliza partnerow do siebie bo ja jakos watpie.


Różnicy między kierowaniem, a przytłumieniem ci nie wytłumaczę, bo owe kierowanie właśnie zmierza do wytłumienia w okresie płodnym gdy brak zamiarów prokreacyjnych.
Popędem swoim kierujemy, bo nie jesteśmy zwierzętami, bo we wzajemnych relacjach musimy brać pod uwagę nie tylko swoje ego,
bo nie możemy partnera "używać" dla własnego zaspokojenia - ale wierzę i to głęboko, że w małżeństwach, w których istnieje prawdziwa miłość tak się nie dzieje.
Dalej - gumki wg KK to grzech - to już było mówione, a co do innych metod współżycia i zbliżenia się do partnera - to właśnie roztrząsamy ich zgodność z nauką KK i jak widzisz nie możemy dojść do porozumienia.


Wt lip 17, 2007 4:56
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 304 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15 ... 21  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL