czemu stosowanie prezerwatyw jest grzechem ciężkim?
| Autor |
Wiadomość |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
monika001 napisał(a): mateola napisał(a): Skoro zgadzasz sie, że nie należy wymuszac na swoim sumieniu osądu sprzecznego z jego rozeznaniem, to jak proponujesz formować błędnie ukształtowane sumienie, by zaczęło rozpoznawać zgodnie z KKK? Ja w takiej sytuacji modliłabym się o większą wiarę (ona nigdy nie jest zbyt duża) i o światło poznania do Ducha Św. Taka modlitwa szczera i ufna musi przynieść dobre owoce. Z czasem przyjdzie i prawidłowe rozeznanie sumienia. Bóg sam się o to zatroszczy. mateola napisał(a): I pytanie nr 2 - co ze spowiedzią, skoro nie czujesz, że popełniłaś grzech, a jest on w "spisie grzechów" i nie potrafisz obok tego przejść obojętnie? Nie spowiadałabym się wbrew sobie i sądowi swojego sumienia. Ewentualnie powiedziałabym prawdę - tak jak sugerowałaś - na spowiedzi lub w zwyczajnej rozmowie. Nawet jeśli odeszłabym bez rozgrzeszenia - taka rozmowa mogłaby posłużyć jako pomoc w pracy nad sumieniem. Nic na siłę. Ponadto, a może przede wszystkim modliłabym się o prawidłowe rozeznanie i o dobrą spowiedź. Bóg nigdy nie odmawia człowiekowi, który szczerze prosi o łaskę dobrej spowiedzi. 
Czyli generalnie nie odrzucasz możliwości, że konkretny człowiek, znalazłszy się w konkretnej sytuacji życiowej może w swoim sumieniu odczytać konkretny czyn w sposób nie pokrywający się z interpretacją KKK... czyli: może nie postrzegać tego konkretnego czynu jako grzech, mając jednocześnie świadomość, że dla nauki KK jest to grzech...
... i rozumiesz, że chcąc postąpić uczciwie, nie może powiedzieć: "zgrzeszyłem i żałuję", skoro tego w swoim sumieniu nie odbiera jako grzech?
Ciśnie mi się w tym miejscu ksiądz Pierzchalski i jego interpretacja pettingu, np. tu
Ponieważ jednak wątek nie jest o pettingu (który często przez sumienia bywa nie identyfikowany jako grzech, a poznanie stanowiska Kościoła na ten temat budzi konsternację), ale o prezerwatywach - wróćmy do tematu wątku, który brzmi: "czemu stosowanie przezerwatyw jest grzechem ciężkim", proponuję, tym razem z naciskiem na to ostatnie słowo.
|
| Pt gru 07, 2007 8:15 |
|
|
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
monika001 napisał(a): SweetChild napisał(a): A konkretnie? Te parę wersów z Biblii dotyczących sukcesji apostolskiej i trochę wiedzy historycznej pozwala Ci myśleć w kategoriach pewności? A jaki cudem potrafisz nieomylnie zrozumieć ten fragment Pisma, skoro Pismo w zasadzie nie jest do prywatnej interpretacji?
Nie opieram się na prywatnej interpretacji. Wynika to z nauki Kościoła. Dla przypomnienia, moje pytanie brzmiało: Powiedz mi więc, jak miałbym dokonać wyboru Kościoła Chrystusowego, jeżeli nie mam niezbitej pewności, że to ten właściwy?Na co najpierw otrzymałem unik "Odpowiedź zawarta jest w pytaniu: który Kościół założył Chrystus?", a po tym powyższe: 'Nie opieram się na prywatnej interpretacji. Wynika to z nauki Kościoła."Dostrzegasz samowywrotność tej metodologii? To tak jakbym zmierzył długość linijki za pomocą niej samej i twierdził, że na pewno wynosi ona N cm, bo przecież linijka tak pokazuje. monika001 napisał(a): SweetChild napisał(a): Właśnie. Nie przypominam sobie natomiast, abym wypowiadał słowa typu "przyrzekam bezwzględne posłuszeństwo Kościołowi". Skoro to takie istotne, to dlaczego nie zostało ujęte w wyznaniu wiary? Już pisałam. Wierzyć, to wierzyć całkowicie, a nie wybierać co się "uznało za słuszne". W ogóle co to za rozróżnienie? W tym nauka KK jest dobra, a w tym nie, to to mogę odrzucić. Co to za wiara? Ja wiem, że już o tym pisałaś i przyjąłem do wiadomości, że takie jest Twoje zdanie. Zauważam jednak, że nie znajduje ono jednoznacznego potwierdzenia w oficjalnym stanowisku Kościoła katolickiego, za to jest mocno zbieżne z punktem widzenia sedewakantystów. Za takie jednoznaczne potwierdzenie uznałbym np. słowa "przyrzekam bezwzględne posłuszeństwo Kościołowi" w wyznaniu wiary. Zamiast tego czytam "KKK 1800: Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swego sumienia". monika001 napisał(a): To wywyższenie swojego autorytetu ponad autorytet Kościoła Świętego, podparte pychą. Ciężkie oskarżenia, mam nadzieję, że nie będziesz ławnikiem na Sądzie Ostatecznym A na podobny zarzut odpowiadałem w poście do genowefa (podając przykład ucznia, który wedle swojej najlepszej wiedzy zauważył pomyłkę nauczyciela i ośmiela się ją zgłosić), więc nie będę się powtarzał. monika001 napisał(a): SweetChild napisał(a): W moim rozumieniu wierzyć nie oznacza bezkrytycznego czy bezwzględnego posłuszeństwa. To właśnie dzięki odwołanie do sumienia w nauczaniu KK dostrzegam podstawową różnicę między Kościołem a sektami. Obawiam się, że każdy członek sekty oburzyłby się czytając te słowa. Skąd pewność, że oni nie odwołują się do swoich sumień? Pewnie uważają swoje sumienia za zupełnie prawidłowe. Może się mylę, ale w uproszczeniu tak sobie wyobrażam sektę, że mają swojego guru, któremu są bezwzględnie posłuszni i za którym bezkrytycznie podążają. monika001 napisał(a): Gdy brak autorytetu w nauczaniu Kościoła, to kto może być tym autorytetem? Ty sam?
Mylisz autorytet i relację "uczeń-nauczyciel" ze ślepym posłuszeństwem i relacją "urządzenie-operator". Opinia autorytetu to opinia z którą się liczę, której nadaję szczególną wagę, ale nie taka, którą zawsze uznam za słuszną i przyjmę jako swoją.
|
| Pt gru 07, 2007 11:08 |
|
 |
|
Color
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 10:25 Posty: 254
|
Właśnie to samo mniej więcej chciałem napisać co Sweet.
Z braku czasu niestety nie mogę włączyć się w dyskusję.
Mam wrażenie (a nawet pewność), że Moniko tworzysz właśnie na naszych oczach nową teologię. Twoja obrona nauki Kościoła jest godna uznania, pod warunkiem jednak, że nie mija się z pradwą. A tu niestety to zachodzi.
Pierwsze pytanie do Ciebie: wskaż proszę jakiś fragment dokumentu Kościoła, w którym mowa jest o tym, że rozgrzeszenie spowiednika udzielone penitentowi (np. spowiadającemu się z używania prezerwatyw) jest nieważne.
I jeszcze tylko jedno: jakbyś mogła krótko napisać jak pojmujesz sumienie i do czego jest nam ono potrzebne.
Z góry dziękuję za odpowiedź
|
| Pt gru 07, 2007 14:56 |
|
|
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
SweetChild napisał(a): Dla przypomnienia, moje pytanie brzmiało: Powiedz mi więc, jak miałbym dokonać wyboru Kościoła Chrystusowego, jeżeli nie mam niezbitej pewności, że to ten właściwy?
Na co najpierw otrzymałem unik "Odpowiedź zawarta jest w pytaniu: który Kościół założył Chrystus?", a po tym powyższe: 'Nie opieram się na prywatnej interpretacji. Wynika to z nauki Kościoła."
Dostrzegasz samowywrotność tej metodologii? To tak jakbym zmierzył długość linijki za pomocą niej samej i twierdził, że na pewno wynosi ona N cm, bo przecież linijka tak pokazuje. Jest to kwestią wiary, a nie przeprowadzenia dowodu empirycznego. Wg własnej metodologii wybierz sobie Kościół, jaki chcesz. SweetChild napisał(a): Ja wiem, że już o tym pisałaś i przyjąłem do wiadomości, że takie jest Twoje zdanie. Zauważam jednak, że nie znajduje ono jednoznacznego potwierdzenia w oficjalnym stanowisku Kościoła katolickiego, za to jest mocno zbieżne z punktem widzenia sedewakantystów. Za takie jednoznaczne potwierdzenie uznałbym np. słowa "przyrzekam bezwzględne posłuszeństwo Kościołowi" w wyznaniu wiary. Zamiast tego czytam "KKK 1800: Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swego sumienia". Jest zbieżne? Niezupełnie. Poczytaj o sedewakantystach. Mają też takie poglądy, z którymi w żadnej mierze się nie identyfikuję. Zresztą do wklejonego wcześniej fragmentu już się odniosłam. Co do wyznania wiary - inaczej je rozumiemy. Inaczej też widocznie pojmujemy kwestię wiary, oraz kwestię sądu sumienia. Ja nie dopuszczam, że moje sumienie może być w sprzeczności z nauką Kościoła, tym bardziej gdy sprawa dotyczy materii ciężkiej; i tym bardziej gdy wiara nie opiera się tylko na tzw. chodzeniu do Kościoła, ale przede wszystkim na czynnym uczestnictwie w Sakramentach. W uznaniu stosowania antykoncepcji - jako wyboru życiowego - bo tu nie chodzi przecież o "potknięcie" i jednorazową słabość, ale o pewien wybór życiowy. Zatem przy takim wyborze i braku uznania tego za grzech, gdy wg nauczania KK jest to grzechem ciężkim - już pisałam - nie widzę miejsca na życie sakramentalne. W takim przypadku miejsca na uczestnictwo w Eucharystii - nie widzi również Kościół. Jest to ewidentnie grzech ciężki. I w tym tkwi sedno sprawy. monika001 napisał(a): To wywyższenie swojego autorytetu ponad autorytet Kościoła Świętego, podparte pychą. SweetChild napisał(a): Ciężkie oskarżenia, mam nadzieję, że nie będziesz ławnikiem na Sądzie Ostatecznym Oskarżenie dotyczy pewnej postawy, nie człowieka. SweetChild napisał(a): Może się mylę, ale w uproszczeniu tak sobie wyobrażam sektę, że mają swojego guru, któremu są bezwzględnie posłuszni i za którym bezkrytycznie podążają. Jeżeli podążają, to są raczej zniewoleni psychicznie i poddani silnej manipulacji. Kościół nikogo nie zniewala. SweetChild napisał(a): Mylisz autorytet i relację "uczeń-nauczyciel" ze ślepym posłuszeństwem i relacją "urządzenie-operator". Opinia autorytetu to opinia z którą się liczę, której nadaję szczególną wagę, ale nie taka, którą zawsze uznam za słuszną i przyjmę jako swoją.
Kościół to nie tylko autorytet. To nauczanie Chrystusa, które należałoby przyjąć (lub oczywiście odrzucić).
Odniosę to znów do życia sakramentalnego, bo ono stanowi istotę wiary.
Nauczanie Kościoła potwierdza w antykoncepcji grzech ciężki. Wierny nie może tym samym w sumieniu uznawać inaczej i przystępować do Eucharystii. Już o tym było.
Możesz nie uznać autorytetu, możesz mieć swoją opinię, ale tym samym w opisanym wyżej przypadku, bez uznania grzechu nie możesz uczestniczyć w zyciu sakramentalnym Kościoła. Tak to widzę.
|
| So gru 08, 2007 8:37 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Color napisał(a): Właśnie to samo mniej więcej chciałem napisać co Sweet. Z braku czasu niestety nie mogę włączyć się w dyskusję. Mam wrażenie (a nawet pewność), że Moniko tworzysz właśnie na naszych oczach nową teologię. Twoja obrona nauki Kościoła jest godna uznania, pod warunkiem jednak, że nie mija się z pradwą. A tu niestety to zachodzi. Pierwsze pytanie do Ciebie: wskaż proszę jakiś fragment dokumentu Kościoła, w którym mowa jest o tym, że rozgrzeszenie spowiednika udzielone penitentowi (np. spowiadającemu się z używania prezerwatyw) jest nieważne. I jeszcze tylko jedno: jakbyś mogła krótko napisać jak pojmujesz sumienie i do czego jest nam ono potrzebne.
Z góry dziękuję za odpowiedź Po kolei> Nie wiem, czy zapoznałeś się dokładnie z tym, co pisałam wcześnie nt. rozgrzeszenia. Wydaje mi się, że nie i dlatego błędnie wnioskujesz, że tworze swoje własne interpretacje. Na początek o warunkach Sakramentu Pokuty: Cytuj: Warunki sakramentu pokuty i pojednania
Owocne przeżycie sakramentu pokuty i pojednania wymaga spełnienia konkretnych warunków. Pierwszym z tych warunków jest uczciwe przeprowadzenie rachunku sumienia, a zatem odważny wysiłek pójścia w głąb prawdy o sobie. Chodzi tu nie tylko o dokonanie spisu win, ale też o odkrycie motywów własnego postępowania, żeby eliminować przyczyny, a nie tylko przejawy własnej słabości i grzeszności. Rachunku sumienia przed sakramentem pokuty warto dokonać w świetle Pisma Świętego, zwłaszcza w świetle wybranego fragmentu z Ewangelii czy z Listów Apostolskich. Oczywiście zawsze głównym odniesieniem do rachunku sumienia jest konfrontowanie własnego postępowania ze słowami i czynami Jezusa.
Drugi warunek owocnego przeżycia sakramentu pokuty i pojednania to szczery i dojrzały żal za grzechy. Taki żal nie wynika ze strachu przed karą czy z lęku o reakcję Boga na moje złe czyny. Lęk prowadzi bowiem nie do żalu, lecz — podobnie jak w przypadku Adama — do ukrywania się przed Bogiem i do ucieczki od Boga. Dojrzały żal nie wynika też z tego, że zło, które popełniłem, przyniosło mi bolesne konsekwencje. Nie wszystkie przecież grzeszne czyny powodują natychmiast odczuwalne negatywne skutki. Dla przykładu obżarstwo, grzech seksualny czy sięganie po narkotyk może początkowo wiązać się nawet z chwilowym doświadczeniem przyjemności czy emocjonalnej ulgi. Żal dojrzały to zatem coś znacznie więcej niż strach przed karą czy efekt bolesnego cierpienia, które dotyka nas na skutek popełnionych grzechów. Prawdziwy żal za grzechy to owoc świadomości, że wtedy, gdy krzywdzę siebie samego lub kogoś innego, to największy ból zadaję samemu Bogu. Wiem przecież, że Bóg kocha mnie nad życie i że mój los leży Mu na sercu bardziej niż najwspanialszym nawet rodzicom leży na sercu los ich dzieci. Głęboki i owocny żal za grzechy nie polega na tym, by włożyć na siebie wór pokutny, czy zrobić smętną minę, lecz na tym, że kruszeje moje serce, które Bóg widzi, ze staje się ono sercem, które jest zdumione i zachwycone Bożą miłością.
Trzeci warunek owocnego przystąpienia do sakramentu pokuty i nawrócenia jest szczere wyznanie grzechów. Szczerość ta powinna obejmować nie tylko uczciwe wyznanie grzechów, ale też równie otwarte wyjawienie ich ostatecznych motywów. Wyznanie własnych win zawsze boli i niepokoi. Nie jest — i nie powinno być! - mówić o własnych słabościach i grzechach w sposób łatwy i bez bólu. Im dojrzalszy jest człowiek, tym bardziej jest świadomy miłości, jaką otrzymuje od Boga i niektórych ludzi i tym bardziej boleśnie przeżywa to, że rozczarował samego siebie i zadał ból tym, którzy go kochają. Szczere wyznanie grzechów powinno boleć. Powinno być szczerością aż do bólu. Właśnie dlatego niepokojącym znakiem jest sytuacja, gdy ktoś bez cierpienia, zawstydzenia i rozgoryczenia samym sobą mówi o swoich grzechach. Nawet wtedy, jeśli są to „tylko” grzechy powszednie. „Bezstresowe” wyznawanie grzechów to zwykle przejaw chorej pokory, albo braku elementarnej dojrzałości psychicznej. Tego typu niedojrzałość sprawia, że niektórzy ludzie obnoszą się publicznie ze swoimi grzechami czy zaburzeniami i „spowiadają się” z nich przed kamerami telewizji.
Spowiedź to nie magiczna „pralnia” grzechów, lecz pojednanie z Bogiem - Miłością po to, żebym mógł pojednać się z samym sobą i z bliźnimi. Człowiek dojrzały rozumie, że sensem wyznania grzechów nie jest uniżenie siebie, lecz przemiana samego siebie poprzez spotkanie z Bogiem, który jest miłością i któremu mam odwagę powiedzieć więcej niż sobie, bo On kocha mnie nieskończenie bardziej niż ja potrafię pokochać samego siebie. Ból szczerego wyznania grzechów wiąże się z doświadczeniem niezasłużonej miłości, a nie z zawstydzeniem w obliczu samego siebie, spowiednika czy Boga. Tego typu zawstydzenie czy ból byłby wyrazem skupiania się na sobie, a nie na spotkaniu z Bogiem, który w sakramencie pokuty i pojednania zaskakuje mnie swoją miłością, tak jak ojciec z przypowieści Jezusa zaskakuje miłością powracającego syna.
Czwartym warunkiem owocnego przeżycia sakramentu pokuty i pojednania jest stanowcze postanowienie poprawy, czyli szczera decyzja o zmianie na lepsze własnego sposobu życia i postępowania. Spowiedź to nie analogia do detoksykacji, której poddają się niektórzy ludzie po nadużyciu alkoholu po to, by znowu mieć komfort picia. Sakrament pokuty i pojednania jest nie po to, by - popełniając kolejne grzechy - pocieszać samego siebie tym, że przecież znowu mogę się wyspowiadać i dlatego nie muszę zbytnio czuwać nad moim postępowaniem. Przeciwnie, sakrament ten jest doświadczeniem zdumiewającej i miłosiernej Miłości, która mnie zachwyca i mobilizuje do życia w świętości dzieci Bożych. Odpuszczenie grzechów w sakramencie pojednania zamyka przeszłość co do win, ale nie co do naturalnych skutków tychże win. Odpuszczone grzechy nie ciążą już na sumieniu, ale człowiek ponosi konkretne, nieraz bardzo dotkliwe konsekwencje ich popełnienia. Przykładem mogą być takie grzechy, które prowadzą do uzależnień, na przykład do alkoholizmu, narkomanii czy erotomanii.
Człowiek dojrzały rozumie, że odpuszczenie grzechów, którego doświadczył w sakramencie pokuty, byłoby straconą łaską i straconą szansą, gdyby nie wiązało się z postanowieniem poprawy i z podjęciem konkretnych działań w tym celu, by to postanowienie rzeczywiście wypełnić. Na szczęście w życiu doczesnym nie ma decyzji czy sytuacji nieodwracalnych i dlatego poprawa życia jest możliwa dla każdego człowieka. Potwierdza to historia syna marnotrawnego, który bardzo daleko odszedł od ojca i od własnych aspiracji. Postanowienie poprawy powinno obejmować nie tylko zmianę poszczególnych zachowań, ale również dążenie do doskonalenia — według kryteriów Ewangelii - naszych więzi, wartości, ideałów, marzeń i aspiracji. Jeśli jakiś penitent odkrywa, że na skutek swoich słabości i grzechów popadł w uzależnienia, to powinien uznać oczywisty fakt, że samo postanowienia poprawy już nie wystarczy do zmiany życia właśnie dlatego, że postępowanie tego człowieka wymknęło się spod kontroli jego świadomości i wolności. Obowiązkiem moralnym w takiej sytuacji jest szukanie pomocy u specjalistów w danej dziedzinie, podjęcie stosownej terapii lub włączenie się w odpowiednie ruchy samopomocy (na przykład grupy Anonimowych Alkoholików, Erotomanów czy Hazardzistów).
Piątym warunkiem owocnego przeżycia sakramentu pokuty i pojednania jest zadośćuczynienie. Popełnione grzechy są zawsze krzywdą wyrządzoną samemu sobie, a często także innym ludziom (krzywdząc innych ludzi, krzywdzę też samego siebie, bo oddalam się od miłości i radości!). Rozgrzeszenie nie tylko nie uwalnia od naturalnych konsekwencji danego grzechu, ale też nie zwalnia z obowiązku wynagrodzenia za popełnione krzywdy. Bóg przebacza mi grzechy, bo żałuję za nie szczerze i postanawiam się poprawić. Ale jednocześnie Bóg odsyła mnie do bliźniego z obowiązkiem uczciwego zadośćuczynienia za wszystkie krzywdy, które wyrządziłem innym ludziom. Bóg przebacza mi w swoim własnym imieniu ból, który Jemu zadałem. Nie przebacza mi natomiast w imieniu skrzywdzonego przeze mnie człowieka. To ja mam obowiązek poprosić tego człowieka o przebaczenia, ale właśnie pod warunkiem, że naprawiam wyrządzoną mu krzywdę.
Jeżeli powyższe warunki są spełnione, spowiedź jest ważna.
Jeżeli natomiast nie, brak żalu, brak postanowienia poprawy - spowiednik nie może udzielić rozgrzeszenia z mocy KK. ( O tej sytuacji pisałam wcześniej).
Jeżeli nawet zdarzy się, że jakiś ksiądz udzieli rozgrzeszenia bez spełnienia przez penitenta wymaganych warunków, tym samym bez jego odpowiedniej postawy - wtedy rozgrzeszenie takie jest nieważne. Nie jest to moja interpretacja. Ważnośc Sakramentu determinują powyższe, ściśle określone warunki.
Co do sumienia - jest głosem wewnętrznym, głosem Boga: umożliwia nam rozpoznanie dobra i zła.
Człowiek może ten głos tłumić i fałszować usprawiedliwiając swoje czyny i ma do tego wyjątkową skłonność. Może je nawet całkiem zniszczyć. Dlatego sumienie winno być właściwie kształtowane. Dla katolika oczywistym powinno być, że nie można w tym kształtowaniu pomijać nauki Kościoła.
|
| So gru 08, 2007 9:08 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
monika001 napisał(a): W uznaniu stosowania antykoncepcji - jako wyboru życiowego - bo tu nie chodzi przecież o "potknięcie" i jednorazową słabość, ale o pewien wybór życiowy.
Tytuł wątku brzmi: "czemu stosowanie prezerwatyw jest grzechem ciężkim?" - i bynajmniej nie ma w nim nic na temat wyboru życiowego. Wobec tego w dyskusji możemy rozpatrywać także sporadyczne użycie prezerwatywy np. w sytuacjach wyjątkowych typu: mąż po 3 miesiącach pracy za granicą wraca do domu, a tu faza płodna; albo: żona w połogu, nieczytelne objawy i narastajaca frustracja obojga.
|
| So gru 08, 2007 10:10 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
mateola napisał(a): monika001 napisał(a): W uznaniu stosowania antykoncepcji - jako wyboru życiowego - bo tu nie chodzi przecież o "potknięcie" i jednorazową słabość, ale o pewien wybór życiowy. Tytuł wątku brzmi: "czemu stosowanie prezerwatyw jest grzechem ciężkim?" - i bynajmniej nie ma w nim nic na temat wyboru życiowego. Wobec tego w dyskusji możemy rozpatrywać także sporadyczne użycie prezerwatywy np. w sytuacjach wyjątkowych typu: mąż po 3 miesiącach pracy za granicą wraca do domu, a tu faza płodna; albo: żona w połogu, nieczytelne objawy i narastajaca frustracja obojga.
Oczywiście, że tak. Ale zawsze jest to jakaś słabość. Jeżeli stanowi świadomy, dobrowolny i wolny wybór, to wymaga wyznania w konfesjonale.
A co jeśli ktoś tego nie czuje? O tym było wyżej.
|
| So gru 08, 2007 10:43 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
monika001 napisał(a): Oczywiście, że tak. Ale zawsze jest to jakaś słabość. Jeżeli stanowi świadomy, dobrowolny i wolny wybór, to wymaga wyznania w konfesjonale. Jeśli stanowi. A o tym, że nie zawsze stanowi, a zatem, że nie każdy grzech przeciwko VI przykazaniu jest ciężki i nie zawsze wymaga każdorazowego wyznania w konfesjonale pisze o. Knotz w Szansie spotkania, w dziale "Grzech śmiertelny i powszedni - ocena stopnia ciężkości grzechów seksualnych". Mimo, że wg Tradycji materia grzechów seksualnych jest zawsze ciężka (PH) - jeden z podtytułów brzmi: "Kiedy grzechy seksualne są śmiertelnymi?" - i już tylko to sformułowanie sugeruje, że grzechy seksualne mogą mieć także inną wagę, o czym jest dalej szczegółowo. I sumienie może to właśnie tak odczytać - "moja konkretna sytuacja, moje konkretne małżeństwo, mój konkretny czyn - nie jest to grzech ciężki, mimo, że wg KKK jest"(żeby nie było nieporozumień  - 1. os. lp. w powyższym zdaniu to zabieg stylistyczny). O. Knotz dopuszcza nawet możliwość, by w takich sytuacjach brać pod uwagę przystępowanie do Komunii Św bez każdorazowej Spowiedzi. monika001 napisał(a): A co jeśli ktoś tego nie czuje? O tym było wyżej. Ale co? Bo było bardzo różnie...
|
| So gru 08, 2007 11:27 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
monika001 napisał(a): Oczywiście, że tak. Ale zawsze jest to jakaś słabość. Jeżeli stanowi świadomy, dobrowolny i wolny wybór, to wymaga wyznania w konfesjonale. mateola napisał(a): Jeśli stanowi. A o tym, że nie zawsze stanowi, a zatem, że nie każdy grzech przeciwko VI przykazaniu jest ciężki i nie zawsze wymaga każdorazowego wyznania w konfesjonale pisze o. Knotz w Szansie spotkania, w dziale "Grzech śmiertelny i powszedni - ocena stopnia ciężkości grzechów seksualnych". Mimo, że wg Tradycji materia grzechów seksualnych jest zawsze ciężka (PH) - jeden z podtytułów brzmi: "Kiedy grzechy seksualne są śmiertelnymi?" - i już tylko to sformułowanie sugeruje, że grzechy seksualne mogą mieć także inną wagę, o czym jest dalej szczegółowo. I sumienie może to właśnie tak odczytać - "moja konkretna sytuacja, moje konkretne małżeństwo, mój konkretny czyn - nie jest to grzech ciężki, mimo, że wg KKK jest"(żeby nie było nieporozumień  - 1. os. lp. w powyższym zdaniu to zabieg stylistyczny). O. Knotz dopuszcza nawet możliwość, by w takich sytuacjach brać pod uwagę przystępowanie do Komunii Św bez każdorazowej Spowiedzi. O. Knotz jest zgodny z nauczaniem Kościoła. Ale O. Kontz mówi, że stosowanie prezerwatywy może nie być grzechem tylko w przypadku uczestnictwa (nie w pełni dobrowolnego) w grzechu współmałżonka i tylko przy spełnieniu konkretnych trzech warunków - z tego, co pamiętam. Skoro uczestnictwo w grzechu nie jest dobrowolne, nie stanowi wolnego i świadomego wyboru, a stanowi niejako pewien przymus - to jest jasne, że nie ma w tym przypadku grzechu ciężkiego. monika001 napisał(a): A co jeśli ktoś tego nie czuje? O tym było wyżej. Ale co? Bo było bardzo różnie...[/quote]
Mateola, ja już pisałam. Nic innego nie wymyślę.
Każdy musi sam zdecydować, co w takiej sytuacji powinien zrobić.
|
| So gru 08, 2007 12:46 |
|
 |
|
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
monika001 napisał(a): Ja nie dopuszczam, że moje sumienie może być w sprzeczności z nauką Kościoła
Wiesz co Moniko, 10 lat temu też tak myślałem. Byłem pewny swojej wiary i w 100% ufałem KK. Ale życie potoczyło się swoją drogą i nauczyło mnie pokory. Wiesz co to jest życie? Wiesz w jakim stopniu nad nim panujesz? Uważaj, bo za parę lat możesz gorzko się rozczarować - sobą
Lajf is brutal, end ful of zasadzkas, end samtajms kopas w [...]
/mateola/
_________________ Broniąc rodziny Kościół zapomniał o małżonkach
|
| So gru 08, 2007 17:34 |
|
 |
|
Color
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 10:25 Posty: 254
|
Święte słowa Emilu!
A propos o. Knotza - nie we wszystkim jest zgodny. Istnieje rozdział na jego stronie, gdzie istnieje spora rozbnieżność. Więcej nie napiszę (znowu brak czasu)
Szukajcie a znajdziecie, jak mówi Pismo 
|
| So gru 08, 2007 19:35 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Emil napisał(a): monika001 napisał(a): Ja nie dopuszczam, że moje sumienie może być w sprzeczności z nauką Kościoła Wiesz co Moniko, 10 lat temu też tak myślałem. Byłem pewny swojej wiary i w 100% ufałem KK. Ale życie potoczyło się swoją drogą i nauczyło mnie pokory. Wiesz co to jest życie? Wiesz w jakim stopniu nad nim panujesz? Uważaj, bo za parę lat możesz gorzko się rozczarować - sobą  Lajf is brutal, end ful of zasadzkas, end samtajms kopas w [...] 
Po pierwsze proszę byś przytaczał obszerniejszy kontekst mojej wypowiedzi, a nie wyrwane zdania.
Po drugie: Skąd wnioski, że nie znam życia i mnie nie doświadczyło?
Czy ty znasz mnie, moje życie? Czy wiesz co się w nim działo? NIE.
Więc sfolguj z ocenami. Oceniać możesz swoje życie, nie moje.
Różnica między nami polega między innymi na tym, że mnie trudne doświadczenia wzmocniły, a nie doprowadziły do utraty wiary.
Nie ufam sobie. Na wiele rzeczy w życiu nie mam wpływu. Ale ufam Bogu. We wszystkim. I jeszcze nigdy się nie zawiodłam!
|
| So gru 08, 2007 20:29 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Color napisał(a): A propos o. Knotza - nie we wszystkim jest zgodny. Istnieje rozdział na jego stronie, gdzie istnieje spora rozbnieżność. Więcej nie napiszę (znowu brak czasu) Szukajcie a znajdziecie, jak mówi Pismo 
A to ciekawe, mógłbyś określić który?
Chciałabym sprawdzić.
|
| So gru 08, 2007 20:42 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
monika001 napisał(a): (..) Różnica między nami polega między innymi na tym, że mnie trudne doświadczenia wzmocniły, a nie doprowadziły do utraty wiary.
Do Emila:
utraty wiary to może zbyt mocne słowo..... nieprzemyślane, więc zastąp je sobie jakim chcesz.
A moderację proszę o usunięcie podwójnego posta powyżej.
Dzięki.
ok, wycięty - mateola
|
| So gru 08, 2007 21:15 |
|
 |
|
genowef
Dołączył(a): Pt sie 04, 2006 7:25 Posty: 325
|
Emil napisał(a): monika001 napisał(a): Ja nie dopuszczam, że moje sumienie może być w sprzeczności z nauką Kościoła Wiesz co Moniko, 10 lat temu też tak myślałem. Byłem pewny swojej wiary i w 100% ufałem KK. Ale życie potoczyło się swoją drogą i nauczyło mnie pokory. Wiesz co to jest życie? Wiesz w jakim stopniu nad nim panujesz? Uważaj, bo za parę lat możesz gorzko się rozczarować - sobą  Lajf is brutal, end ful of zasadzkas, end samtajms kopas w [...] 
Jestem przekonany, że więcej rozczarowań przynosi życie sprzeczne z nauczaniem Kościoła, niż życie "ortodoksyjne". I jeśli przeżyłem gorzkie rozczarowania, to wiązały się one pośrednio lub bezpośrednio z odchodzeniem do tego, czego Kościół naucza. Stąd też czerpię część swojego zaufania do Kościoła.
|
| So gru 08, 2007 22:11 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|