Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 16, 2025 1:10



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17 ... 25  Następna strona
 Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38
Posty: 473
Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Dla mnie stanowisko męża Aquarelli dość niezrozumiałe, konfrontacyjne. Ale kto sieje wiatr zbiera burzę :-(
Gdy mamy dwie strony o wprost przeciwstawnych celach, konfrontacja jest rzeczą wielce prawdopodobną. Poza tym, katecheta nie naucza. Katecheta podaje do przyjęcia doktrynę KrK. To się inaczej nazywa indoktrynacja. Jako ateista i antyklerykał rozumiem męża Aquarelli. On nie chce, by jego dzieci były indoktrynowane.

_________________
Obrazek


Cz lut 17, 2011 13:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Co to za indoktrynacja przez 2 godziny w tygodniu? Tym bardziej w otoczeniu, które do tej indoktrynacji jest nastawione dość krytycznie (np. poprzez rodzica-ateistę). W moim rozumieniu o indoktrynacji można mówić, jeśli dziecko nie ma możliwości konfrontacji danych treści z innymi. W tym wypadku odbieram to raczej jako próbę "ateistycznej cenzury" - nie pozwolę, aby jakiś katecheta mówił dziecku o Bogu.


Cz lut 17, 2011 14:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46
Posty: 2030
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Geonides napisał(a):
aquarella napisał(a):
Dla mnie stanowisko męża Aquarelli dość niezrozumiałe, konfrontacyjne. Ale kto sieje wiatr zbiera burzę :-(
Gdy mamy dwie strony o wprost przeciwstawnych celach, konfrontacja jest rzeczą wielce prawdopodobną. Poza tym, katecheta nie naucza. Katecheta podaje do przyjęcia doktrynę KrK. To się inaczej nazywa indoktrynacja. Jako ateista i antyklerykał rozumiem męża Aquarelli. On nie chce, by jego dzieci były indoktrynowane.

W większości przypadków szkolna katecheza odstręcza od Kościoła.
Podejrzewam że gdybym nie chodziła na religię, a była uczona w domu- do dzisiaj byłabym katoliczką. Nic mnie tak nie odrzuciło od religii jak nieporadni, niedouczeni katecheci, nie radzący sobie z odpowiedziami na najprostsze pytania.

_________________
Jestem panteistką.
"Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."
(Carl Sagan)


Cz lut 17, 2011 15:14
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38
Posty: 473
Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
SweetChild napisał(a):
Co to za indoktrynacja przez 2 godziny w tygodniu? Tym bardziej w otoczeniu, które do tej indoktrynacji jest nastawione dość krytycznie (np. poprzez rodzica-ateistę).
W takim razie, skoro ma być nieskuteczna, to po co ta indoktrynacja? Żeby zadowolić to otoczenie i rodziców Aquarelli? Skoro w założeniu ma nie przynosić skutków to lepiej z niej chyba zrezygnować.
SweetChild napisał(a):
W moim rozumieniu o indoktrynacji można mówić, jeśli dziecko nie ma możliwości konfrontacji danych treści z innymi.
Dlatego też z premedytacją użyłem tego słowa. Skłoniły mnie do tego kategoryczne i konfrontacyjne rady użytkownika monooke który twierdzi, że dzieci nie powinny mieć wyboru.
SweetChild napisał(a):
W tym wypadku odbieram to raczej jako próbę "ateistycznej cenzury" - nie pozwolę, aby jakiś katecheta mówił dziecku o Bogu.
Zgadza się, można domniemywać, że najczęściej katecheta jest po prostu "jakiś". Ja tu widzę próbę zaoszczędzenia dzieciom "oczywistego bezsensu" rozumianego w świetle tego o czym pisze wyżej Rojza.

_________________
Obrazek


Cz lut 17, 2011 15:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Geonides napisał(a):
W takim razie, skoro ma być nieskuteczna, to po co ta indoktrynacja? Żeby zadowolić to otoczenie i rodziców Aquarelli? Skoro w założeniu ma nie przynosić skutków to lepiej z niej chyba zrezygnować.


Jeśli katecheza koncentrowałaby się jedynie na indoktrynacji, to tak. Ale obok czynnika indoktrynującego jest też czynnik poznawczy, przygotowanie do przyjęcia sakramentów itp. Indoktrynację łatwo zneutralizować, więc nie stanowi ona poważnego zagrożenia, a reszta to pozytywy, przynajmniej z punktu widzenia rodzica-katolika. Po co więc utrudniać mu jego misję wychowania dzieci po katolicku?

Geonides napisał(a):
Zgadza się, można domniemywać, że najczęściej katecheta jest po prostu "jakiś". Ja tu widzę próbę zaoszczędzenia dzieciom "oczywistego bezsensu" rozumianego w świetle tego o czym pisze wyżej Rojza.


Ja miałem katechezę w czasach, kiedy była ona zupełnie dobrowolna i prowadzona poza szkołą. I od czasów, kiedy stawiałem pierwsze kroki na polu samodzielnego myślenia, miałem katechetę, którym był ksiądz z powołania. W dużej mierze dzięki niemu dziś nie jestem ateistą.

Pewnie tak jest, że każdy patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń.


Cz lut 17, 2011 16:04
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella, czy Ty masz juz moze te dzieci? Bo tak gadasz i sie goraczkujesz, jakby ich odciaganie od Kosciola przez tate wlasnie sie odbywalo. Zauwaz ze od zajscia w ciaze do wychowywania dzieci dzieli Cie jeszcze pewnie kilka lat. Wiec czemu robisz teraz z tego taka afere?
Slusznie radza Ci ludzie, wez zadbaj najpierw o swoje malzenstwo, poukladaj sprawy z mezem a potem martw sie o wychowanie dzieci jak juz bedziesz miala kogo wychowywac.
Patrzac z boku, to co sie miedzy Wami dzieje jest wbrew pozorom "zdrowym" objawem tego, ze zwiazek zyje i jakos sie rozwija. Maz zdal sobie sprawe ze Twoja wiara jest teraz czescia jego zycia bo zyjecie razem, wiec musi sie jakos w tej sytuacji odnalezc. Pewnie odnalazl by sie szybciej i mniej bolesnie gdyby nie krecia robota Twoich rodzicow i Twoja z nimi wspolpraca. Ale coz, stalo sie i teraz potrzeba czasu i cierpliwosci zeby to odkrecic.
CIERPLIWOSC- to jest to co jest Ci teraz bardzo potrzebne. Wasze rozmowy sa i beda burzliwe ale musza takie byc bo temat jest goracy a i duzo zlego juz sie miedzy Wami na tym polu wydarzylo. Mozesz byc jednak pewna ze jesli bedziecie otwarcie ze soba rozmawiac, nawet gdy beda to rozmowy bez dojscia konsensusu, to przyjdzie czas kiedy wypracujecie wspolna nowa jakosc i temat wiary nie bedzie juz Was nawzajem ranic. Na to jednak potrzeba czasu, cierpliwosci i uwaznego sluchania wspolmalzonka. Nie nastawiaj sie na natychmiastowy efekt, zle emocje tez musza znalezc ujscie i do konca sie wypalic ale jesli bedziecie na siebie otwarci i ze soba szczerzy, przyjdzie czas pojednania. Nie koniecznie od razu nawrocenia, bo na to moze przyjdzie Ci jeszcze bardzo dlugo poczekac, ale przynajmniej odzyskania jednosci i wspolnoty w Waszym malzenstwie co jest rowniez bardzo wazne.
Monooke, chyba nie czytales/ as wczesniejszych wpisow aquarelli. Doradzasz zaangazowanie do pomocy jej rodzicow ale wlasnie to oni sa glownymi sprawcami calego zamiesznia. A Twoje wykrzykiwanie zeby nie ustepowac sa tez srednio adekwatne do sytuacji. Warto sie z nia lepiej zapoznac zanim zaczniesz rzucac haslami

_________________
born to be wife


Pt lut 18, 2011 1:02
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38
Posty: 473
Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
SweetChild napisał(a):
Jeśli katecheza koncentrowałaby się jedynie na indoktrynacji, to tak. Ale obok czynnika indoktrynującego jest też czynnik poznawczy, przygotowanie do przyjęcia sakramentów itp. Indoktrynację łatwo zneutralizować, więc nie stanowi ona poważnego zagrożenia, a reszta to pozytywy, przynajmniej z punktu widzenia rodzica-katolika. Po co więc utrudniać mu jego misję wychowania dzieci po katolicku?

Trudno jest mi dostrzec elementy katechezy nie będące indoktynacją. Poza tym chciałbym by słowo to było postrzegane bez jego negatywnego wydźwięku. Po prostu podawanie nieracjonalnych (opartych na wierze) informacji jako obowiązującego pewnika jest indoktrynacją. Tym bardziej, że jest skierowana w sposób celowy do ludzi młodych, niedojrzałych, których łatwo formować, dla których każda osoba dorosła z definicji jest autorytetem.
I w których, co wcale nie jest najmniej ważne, łatwo wzbudzić strach.

Co rozumiesz przez "czynnik poznawczy"? Poznanie dot. prawd objawionych? Indoktrynacja.
Przygotowanie do przyjęcia sakramentów? Indoktrynacja.

Odwracam też ostatnie pytanie. Po co utrudniać rodzicowi niekatolikowi wychowanie dzieci w neutralnym światopoglądzie? Bo babcia by tego nie przeżyła?


SweetChild napisał(a):
Ja miałem katechezę w czasach, kiedy była ona zupełnie dobrowolna i prowadzona poza szkołą. I od czasów, kiedy stawiałem pierwsze kroki na polu samodzielnego myślenia, miałem katechetę, którym był ksiądz z powołania. W dużej mierze dzięki niemu dziś nie jestem ateistą.

Pewnie tak jest, że każdy patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń.
Skoro tak osobiście się zrobiło, to i ja się zwierzę. Początki katechezy w tym przygotowanie do I komunii, miałem w czasach gdy odbywała się poza szkołą. Wkrótce potem przeniesiona została do szkół. Mój ksiądz proboszcz był typem naukowca (doktorat z teologii) nie szkodzącego ludziom, o ogromnej wiedzy, ale nie potrafiący nawiązać kontaktu z prostymi parafianami. No za mądrze gadał, pisząc wprost. Jako, że moi rodzice od zawsze są katolikami niepraktykującymi, oszczędzone mi były coniedzielne msze, stąd nie wyrobił się we mnie nawyk regularnego uczestnictwa. Bojaźni Bożej, nabytej podczas katechezy wystarczyło mi do wieku dziesięciu lat mniej więcej. Potem jakoś samoistnie przestałem wierzyć w te bajki.
Także reasumując mój ateizm jest w sporej mierze zasługą moich rodziców, którzy sami będąc niepraktykującymi nigdy nie zmuszali mnie do praktyk religijnych. Czy ksiądz katecheta z powołania zmieniłby coś w moim przypadku? Trudno powiedzieć, ale jestem sceptyczny.

_________________
Obrazek


Pt lut 18, 2011 8:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Geonides, ograniczę się do odpowiedzi na pytania, bo są już wątki o katechezie w szkole i nie chciałbym rozwijać offtopa.

Geonides napisał(a):
Co rozumiesz przez "czynnik poznawczy"? Poznanie dot. prawd objawionych? Indoktrynacja.
Przygotowanie do przyjęcia sakramentów? Indoktrynacja.

Czynnik poznawczy to informacje, które byłyby/ są nauczane na religioznawstwie. Przygotowanie do przyjęcia sakramentów to także "sprawy techniczne", po prostu unika się w ten sposób wielu niepotrzebnych trudności. Po co sikać pod wiatr?

Geonides napisał(a):
Odwracam też ostatnie pytanie. Po co utrudniać rodzicowi niekatolikowi wychowanie dzieci w neutralnym światopoglądzie? Bo babcia by tego nie przeżyła?


Utrudnianie wychowania dzieci rodzicowi niekatolikowi miałoby miejsce, gdyby zabraniać mu przedstawiania swojego światopoglądu albo np. zabrania dzieci na odczyt Dawkinsa. Albo sprzeciwiać się zapisaniu dzieci na potencjalne zajęcia poświęcone książkom Dawkinsa w szkole.

Neutralność nie powinna oznaczać "braku wszystkiego", jak u Kononowicza.

Geonides napisał(a):
Także reasumując mój ateizm jest w sporej mierze zasługą moich rodziców, którzy sami będąc niepraktykującymi nigdy nie zmuszali mnie do praktyk religijnych. Czy ksiądz katecheta z powołania zmieniłby coś w moim przypadku? Trudno powiedzieć, ale jestem sceptyczny.


Ale dostałeś szansę, możliwość wyboru.


Pt lut 18, 2011 12:15
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38
Posty: 473
Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
SweetChild napisał(a):
Czynnik poznawczy to informacje, które byłyby/ są nauczane na religioznawstwie.
Z tym, katecheza katolicka w Polsce nie ma elementów religioznawstwa. Dzieci słyszą: Bóg jest nieskończenie taki a owaki. Masturbacja jest grzechem. Będziecie potępieni.
Zamiast: według doktryny katolickiej masturbacja jest grzechem. Natomiast w judaizmie zagadnienie to... W religiach dalekiego wschodu problem ten... To by było religioznawstwo.
To tak gwoli ścisłości dla niezorientowanych.

SweetChild napisał(a):
Przygotowanie do przyjęcia sakramentów to także "sprawy techniczne", po prostu unika się w ten sposób wielu niepotrzebnych trudności. Po co sikać pod wiatr?
I to jest dla mnie najpoważniejszy argument. Cała konformistyczna strona mojej natury musi się z nim zgodzić. Niestety w Polsce, w środowisku 7-12 latków dziecko nieochrzczone, bez pierwszej komunii spotka się z szykanami zarówno rówieśników jak i ich rodziców. Stopień nasilenia tego ostracyzmu będzie odwrotnie proporcjonalny do szeroko pojętego wykształcenia otoczenia.

SweetChild napisał(a):
Utrudnianie wychowania dzieci rodzicowi niekatolikowi miałoby miejsce, gdyby zabraniać mu przedstawiania swojego światopoglądu albo np. zabrania dzieci na odczyt Dawkinsa. Albo sprzeciwiać się zapisaniu dzieci na potencjalne zajęcia poświęcone książkom Dawkinsa w szkole.

Neutralność nie powinna oznaczać "braku wszystkiego", jak u Kononowicza.
Pełna zgoda. Pytanie: chrzcić czy nie? Odpowiedź: w Polsce dla wygody dziecka: tak.
W Czechach bym już nie chrzcił.

SweetChild napisał(a):
Ale dostałeś szansę, możliwość wyboru.
Ale zostałem ochrzczony. Potem taki szumi, będzie mi wyjeżdżał z paragrafami kodeksu prawa kanonicznego, że choćby nie wiadomo co, katolikiem i chrześcijaninem jestem i nic, nawet apostazja, tego nie zmieni. To denerwujące. Gdybym miał możliwość w życiu bym się z własnej woli nie ochrzcił.

_________________
Obrazek


Pt lut 18, 2011 19:48
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Widzę, że się ostra dyskusja wywiązała...

monooke napisał(a):
Slub koscielny zaklada wprowadzenie postaw katolickich do domu i nie powinnas sie uginac.


Z tym jest problem, bo nie uginanie się oznacza po prostu rozpad związku w takim tępie, jak ja to teraz widzę...

Cytuj:
Jezeli twojemu mezowi trudno bedzie milczec na temat swojego swiatopogladu to faktycznie nie mozna go zmuszac i niestety dzieci beda mialy niezly metlik w glowie z tego powodu.


Z tego powodu wielu ateistycznych rodziców zgadza się nie mieszać dzieciom w głowach. Szczerze mówiąc, ja też tak widziałam jego "nieprzeszkadzanie" - nie podważać autorytetu matki. Ktoś już pisał o tym, że tak jego rodzina funkcjonuje i jest OK. Dlaczego nasza nie może? Ano, przez jego głupi upór, żbey "zademonstrować" swój ateizm.

Cytuj:
Rozumiem cie aguarella. Dlatego tak wlasnie kosciol glosno odradza sluby mieszane. Bedzie tobie trudniej i dzieciom.


Wiem, ostrzegano mnie, ale wychodziłam z założenia - on jest spokojny człowiek, nie fanatyk. Nie przypuszczałam, że taki wojujący ateista z niego wyjdzie!

Cytuj:
Jezeli maz ostatecznie bedzie przedstawial swoje stanowisko na to nie wplyniesz ale sama trzymaj dzieci przy swojej wierze a maz ma nie przeszkadzac tyle.


Co to znaczy ma nie przeszkadzać? A co mu zrobię, jak zacznie przeszkadzać? Wszyscy piszecie, jakbym mogła zawołać policję, a oni by go zmusili do nieprzeszkadzania, bo nie tak stało w umowie.
Masz rację w jednym - nie wpłynę na jego stanowisko. I co dalej?

Cytuj:
Wedlug mnie powinnas powiedziec rodzinie o problemie ,nie boj sie popros niech sie modla o niego.Maja sie modlic a nie narzekac i gromic meza twojego.


To nie jest takie proste, oni się nigdy do modlitwy nie ograniczają.

Cytuj:
Polecam takze rozmowe z ksiedzem, to najpewniejsze zrodlo dobrych rad w tej sprawie. Bo tutaj co drugi post to ateista.


Zorientowałam się, po różnorodności odpowiedzi w tym wątku. mimo wszystko to jest ciekawe, bo część z odpowiadających podziela stanowisko mojego męża i dzięki temu można się przyjrzeć sprawie z różnych stron.

Cytuj:
Mąż ma prawo wtrącać się w wychowanie dzieci, bo to będą też jego dzieci.


Tu chyba leży cały problem... bo zdrowo rozsądkowo, masz 100% racji. To jest naturalna kolej rzeczy. Z drugiej strony, on się przed ołtarzem zobowiązał do czegoś wręcz przeciwnego - że nie będzie się wtrącał. Kościół opiera swoje prawo na naturalnym - a przecież każdemu natura podpowiada, że dzieci wychowuje oboje rodziców. Jak z tego paradoksu wybrnąć?


So lut 19, 2011 11:39
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Grrrr, zjadlo mi całego posta.
Napiszę w skrócie.
Cytuj:
tego powodu wielu ateistycznych rodziców zgadza się nie mieszać dzieciom w głowach. Szczerze mówiąc, ja też tak widziałam jego "nieprzeszkadzanie" - nie podważać autorytetu matki. Ktoś już pisał o tym, że tak jego rodzina funkcjonuje i jest OK.


Małżonkowie (czyli Twój mąż i Ty) nie powinni nawzajem podważać swojego autorytetu. Ale jest niemożliwe, żeby dzieci przez kilkanaście lat nie dowiedziały się o ateizmie swojego ojca!

Cytuj:
Dlaczego nasza nie może? Ano, przez jego głupi upór, żbey "zademonstrować" swój ateizm.

Napisałaś, że poczuł się zdominowany. Może tu tkwi przyczyna?

Cytuj:
Wiem, ostrzegano mnie, ale wychodziłam z założenia - on jest spokojny człowiek, nie fanatyk. Nie przypuszczałam, że taki wojujący ateista z niego wyjdzie!

Powtarzam się znowu: nie obraź się ale Twój mąż przy Twoich rodzicach to oaza spokoju i tolerancji. Z tego co czytam, to Twoi rodzice przyczynili się w znacznej mierze do zaostrzenia stanowiska Twojego męża. Chyba, że czegoś nie rozumiem.

Cytuj:
Masz rację w jednym - nie wpłynę na jego stanowisko. I co dalej?

Porozmawiaj z nim dlaczego ateizm przemawia do niego. I zadaj sobie samej też pytanie: co fascynuje mnie w chreścijaństwie? Dlaczego wierzę?

Cytuj:
Tu chyba leży cały problem... bo zdrowo rozsądkowo, masz 100% racji. To jest naturalna kolej rzeczy. Z drugiej strony, on się przed ołtarzem zobowiązał do czegoś wręcz przeciwnego - że nie będzie się wtrącał. Kościół opiera swoje prawo na naturalnym - a przecież każdemu natura podpowiada, że dzieci wychowuje oboje rodziców. Jak z tego paradoksu wybrnąć?

Na początek znajdźcie wspólne zasady dla chrzescijanstwa i ateizmu. Jest ich wiele na przyklad szacunek, milosc, wiernosc, itp. Dla dzieci bedziecie calym swiatem, dlatego nie mozecie zwalczac sie.


So lut 19, 2011 14:51

Dołączył(a): Śr kwi 01, 2009 19:33
Posty: 624
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Słabo to widzę. Związek niedojrzałej kobiety wierzącej naiwnym, tradycyjnym katolicyzmem i ateisty który stwierdził że ma już dość...

Może faktycznie powinnaś pomyśleć nad unieważnieniem małżeństwa. Przecież widać to jasno jak na dłoni że nie tylko w momencie zawierania ślubu, ale i teraz jesteś osobą niedojrzałą. Myślę że sąd biskupi zauważy okoliczności łagodzące - sprawa dotyczy tylko jednej owieczki - mąż jest osobą poza kościołem...


So lut 19, 2011 21:51
Zobacz profil

Dołączył(a): N lut 20, 2011 12:30
Posty: 1
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
To może kup swojemu mężowi książkę "Dzikie serce tęsknoty męskiej duszy" autor: John Eldredge ja mam z wyd. "w drodze". Nie mówię że twój mąż ma od razu być wierzącym ale może coś ruszy, rozjaśnią się pewne kwestie...

Swoją drogą to cięgi krzyż przed tobą w tym małżeństwie (tak mi się wydaje ale mam tylko 20 lat) no ale "Dzięki ci Boże mój za ten krzyż, Który Jezus cierpiał za mnie, Jezus cierpiał za mnie."


N lut 20, 2011 12:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 01, 2009 19:33
Posty: 624
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Goros napisał(a):
To może kup swojemu mężowi książkę "Dzikie serce tęsknoty męskiej duszy" autor: John Eldredge ja mam z wyd. "w drodze". Nie mówię że twój mąż ma od razu być wierzącym ale może coś ruszy, rozjaśnią się pewne kwestie...


Świetny pomysł, wpychanie wkurzonemu ateiście chrześcijańskiej książki.


N lut 20, 2011 12:58
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05
Posty: 295
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Dlaczego nasza nie może? Ano, przez jego głupi upór, żbey "zademonstrować" swój ateizm.


aquarella napisał(a):
Wiem, ostrzegano mnie, ale wychodziłam z założenia - on jest spokojny człowiek, nie fanatyk. Nie przypuszczałam, że taki wojujący ateista z niego wyjdzie!


to już jest smutne. Ty naprawdę nie rozumiesz skąd to się bierze?? nie umiesz domyślić się, że gdy ktoś w bardzo nachalny sposób próbuje cię do czegoś namówić, tym ostrzej reagujesz? a dlaczego? bo on wie, że jak się ugnie w jednej kwestii, to będzie musiał się uginać w każdej innej, bo inaczej Ty i Twoja rodzina nie dacie mu spokoju.
kobieto, Twój mąż po prostu chce Ci uświadomić, że NIE MA SZANS NA TO ŻEBY SIĘ NAWRÓCIŁ! do siebie miej pretensje, że nie pomyślałaś o tym przed ślubem. tylko do siebie.


N lut 20, 2011 15:28
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17 ... 25  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL