Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz sie 14, 2025 22:37



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 47 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 czy 'sztuczna' rodzina ma sens? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18
Posty: 22
Post 
Teresse na poczatek chciałam Ci podziękować ze linka do audycji Jacka Pulikowskiego . Zetknełam się wcześniej z jego książkami-nawet jedną z nich podarowałm kiedyś mamie na urodziny ("Jak wygrać szczęście-Instrukcja obsługi").
Przesłuchałam sobie kilka audycji- m.in o Ojcostwie. Chciałam zrozumieć Adama...i to czego może on nie rozumie.

Bardzo dużo modlę się teraz- i czuję wewnętrzy spokój- wiem, że Bóg pokieruje życiem zarówna Adama jak i moim tak, abyśmy byli szczęsliwi-razem czy oddzielnie. Nie 'narzucam' rozwiązań.

Poruszyłaś temat miłości. W moim przypadku musiałabym zostać poddana zapewne wnikliwej analizie od strony psychologii. Na miłość i zakochanie składa się wiele czynników, w moim przypadku dochodzą jeszcze inne, które nie towarzyszą każdemu.
W swoim życiu kochałam tylko raz. Z tymże teraz patrząc z perspektywy czasu myślę, że to nie była miłość. Przy tamtym mężczyxnie nie czułam, że chciałbym mieć rodzinę. Może bardziej potrzebowąłam kogoś, kto będzie mnie kochał, kto będzie się o mnie troszczył- miałam wtedy 21 lat.
Na koniec on bardzo mnie zranił i gdybym z nim została-straciłabym szacunek do siebie samej. Dlatego odeszłam.

Napisałam o tych dodatkowych czynnikach...otóż jestem DDA. Wychowałam się w domu, w którym Ojciec pił, a widok zakrwawionej Mamy był na porządku dziennym. Nie będę pisac co przeżyłam-ucieczki z domu, wyzwiska itd. W każdym razie miałam typowe cechy DDA- obwiniałam się o wsyztsko i do 19 roku życia żyłłam tylko problemami rodzinnymi. Dopiero, jak postanowiłam wyjechac 400 km od domu- sama, do dużego maista (po raz pierwszy w życiu), zaczęłam się zmeiniac..I prawda jest taka, że na to, aby uwierzyć w siebie, otworzyć się na ludzi- potrzebowłam dużo czasu...
Czytałam dużo książek psychologicznych- o wpływie dzieciństwa na dorosłość, o DDA. Robiłam to głównie w tym celu, aby świadomie kierować swoim zyciem, aby stworzyć 'zdrową' rodzinę, której nigdy nie miałam.
Wiele rzeczy sobie uswiadomiłam. M.in to, że może rzeczywisćie mój pierwszy związek to nie była miłość-tylko potrzeba zaopiekowania się, troski, przytulenia-bardziej troska ojcowska-czyli coś czego nigdy nie zaznałam w domu.

Wiem, że pewnych cech DDA nie wyeliminuje nigdy. Natomiast staram się ciągle pracować nad sobą i co najważniejsze jestem świadoma wielu swoich cech.

Co do Adama- poznaliśmy się w oryginalny, aczkolwiek coraz bardziej popularny sposób- przez internet. Od poczatku czułam, że to jest wyjatkowy mężczyzna. I po pierwszym spotkaniu byłam pewna, że chcę być z nim do końca- tak, jak i On. Wiem, że to brzmi 'bajecznie', sama nie wierzyłam w taką miłość-ale tak było.
Piszesz o ziemskich czynnikach- powiem Ci szczerze, że nigdy nie miało dla mnie znaczenia bogactwo, pieniądze, natomiast na pewno cenię w mężczyznach zaradność. Nie zwracałm tez uwagi na wyksztłacenie- sama mam wyższe, ale Adam ma średnie. Nie przeszkadza mi to. Ponieważ zawsze uważałam, że nie wykształcenie świadczy o inteligencji i mądrości zyciowej.
Co do wyglądu- może nie jest super przystojnym mężczyzną, ale dla mnie się podoba i jest najprzystojniejszy...

Wiem Teresse, że na pewno czynniki typowo ziemskie mają wpływ- gdzieś tam to tkwi w podświadomości. Jednak ja jestm pewna, że go kocham, i to kocham go dojrzałą miłością.
Nie potrafię powiedziec o nim złego słowa, nie potrafię mu źle życzyć...podobnie, jak tej kobiecie z którą jest.
Chcę jego szczęścia ze mną czy beze mnie...


Wiesz podsunęłaś mi pomysł, że moze powinnam wybrac sie do psychologa. Nigdy nie byłam-starałm się sama zmieniać, poznawać siebie, szukac źródła moich takich a nie innych zachowań, a także obserwować siebie.
Może jednak takie spotkanie pomogłby mi coś zrozumieć, coś czego nie wiem...
Sama nie wiem.
Co o tym myślicie?


Pn kwi 27, 2009 8:14
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
Wiesz podsunęłaś mi pomysł, że może powinnam wybrać się do psychologa. Nigdy nie byłam-starałam się sama zmieniać, poznawać siebie, szukać źródła moich takich a nie innych zachowań, a także obserwować siebie.
Może jednak takie spotkanie pomogłby mi coś zrozumieć, coś czego nie wiem...
Sama nie wiem.
Co o tym myślicie?


Może profesjonalista faktycznie dostrzegłby jeszcze jakiś element tej sprawy, który nam a może i Tobie w tym wszystkich umknął...

Iść by ulepszyć/zrozumieć swoja osobowość- to chyba warto, ale czy wizyta nie przekształci się w analizę tej historii ? Czy nie spowoduje rozdrapanie świeżych ran ?

Sama nie wiem...

Najlepiej zapytać Boga- dużo się modlisz, wiec na pewno macie dobry kontakt... :)


Pn kwi 27, 2009 13:05

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18
Posty: 22
Post 
Ten pomysł z psychologiem- był bardzo spontaniczny. Zobaczymy, może z czasem się wybiorę..
Póki co jestem szczęśliwa, że coraz więcej we mnie wewnętrznego spokoju, harmonii. Nie rozważam już tego co sie wydarzyło, nie staram się odpowiadac na pytania na które nie znam odpowiedzi- to tylko powoduje zadręczanie. 'Odpłynełam' w modlitwę i poczułam pogodną radność w sobie. Otaczam modlitwą Adama. I mam wewnętrzną pewność, że Bóg wskaże nam właściwe drogi- oddzielne, lub jedną wspólną.

Bardzo sobie cenię ten wewnętrzny spokój- ponieważ daje on mi siłę, aby zyć z radością, aby nie odczuwać do nikogo negatywnych uczuć.
Muszę dbac o to, aby ta harmonia cały czas trwała we mnie...
I wiem, że rozwiązanie nadejdzie...


Wt kwi 28, 2009 7:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10
Posty: 1239
Post 
Cytuj:
uważam, że wówczas bardziej uczestniczyłby w wychowaniu , aniżeli teraz, gdy mieszka z kobieta, której nie kocha. Pracuje długo, aby nie wracać do domu, w ogóle ze sobą nie rozmawiają...
-,ż e tak zapytam cynicznie,, a sypiaja razem"?czasem mężczyzna gada takie rzeczy a naiwne kobiety biorą to z a dobra monetę.


Wt kwi 28, 2009 14:40
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18
Posty: 22
Post 
Awa masz prawo myślec o mnie, jako naiwnej kobiecie. I powiem szczerze, że gdyby ktoś opowiedział mi taką historie, jaka mnie spotkała- myśle, że także mogłabym stwierdzić, że Adam ją oszukuje, a ona naiwnie wierzy.

Ja jednak wiem, że On mnie kocha i wiem, że z nią nie sypia-jestem tego pewna.


Śr kwi 29, 2009 8:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2008 15:39
Posty: 81
Post 
Gruszka,

To piękne co piszesz, że w bliskości Boga odnalazłaś pokój.

Nie wiem, czy to co teraz napiszę będzie "na temat', albo w jakikolwiek sposób Tobie potrzebne. Mam jednak wewnętrzne przekonanie, ze napisać powinnam :)

To co piszesz o swojej rodzinie, to co piszesz o Adamie. Ale także to, co piszesz o miłości. To wszystko w jakiś sposób bardzo rzutowało i rzutuje na Twoje życie. Czy zastanawiałaś się kiedyś nad granicami, które trzeba postawić samej sobie, żeby znaleźć odpowiedź na pytanie kim jestem?
Żeby nauczyć się tak kochać, by nie ranić siebie i innych?

Mi w pewnym momencie pomogła książka http://www.tolle.pl/pozycja/granice-w-r ... ich?pp=485


Śr kwi 29, 2009 9:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2008 15:39
Posty: 81
Post 
Dziewczyny,
Dlaczego nie wstawia mi linka??

Poprawiłam :) - rozalka


Śr kwi 29, 2009 9:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18
Posty: 22
Post 
Link się nie wkleił, ale odnalazłam tę książkę. Z tego o przeczytałam o niej -mówi ona o pewnego rodzaju asertywności w małżeństwie.
Dziękuję Ci za te pozycje-na pewno po nią sięgnę!

Dezydrio poruszyłas kwestię bardzo ważną- wyznaczania granic / lub braku tej umiejętności , a co się z tym wiąże poświęcania się dla kogoś, poczucia winy itd. To jest typowa cecha DDA - osoby DDA czesto czują sie winne, gdy stają w obronie swoich potrzeb, racji- i najczesciej wycofuja się...., odczuwają także potrzebę opieki nad inna osobą- która z czasem może stac się poświęceniem sprawiającym ból jej samej. Zapominają o sobie...

Zanm to z autopsji. Jestem świadoma, że często sama się tak zachowuje. Pracuje nad tym i sporo udało mi się zmeinić..., ale to nie jest takie proste. I pewnie zawsze gdzies to będzie we mnie tkwiło.
Czytałam także sporo ksiażek na ten temat. Z pewnoscią każda z nich coś mi uświadomiła, pozwoliła dostrzec, wdrożyć w zycie.

Dziękuję Ci za tę książkę-myśle, że na pewno może ona pomóc -szczególnie dla mnie- we wskazaniu przybrania właściwej poycji w małżeństwie. I lepiej zapoznac się z tą lekturą juz teraz....


Śr kwi 29, 2009 10:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18
Posty: 22
Post 
WIesz Dezyderio -super, że 'coś' w Twoim wnętrzu podpowiadało, aby wspomnieć o tej książce. Pomimo, że rzeczywiście nie ma ona bezpośredniego zwiazaku z tematem.
W moim życiu wszystkie książki , na które trafiam przypadkowo, czy też z polecenia- tak naprawde nie są przypadkiem. Podobnie myślę, że jest i teraz :)
Z resztą te 'przypadki' odnoszą sie także do spotkanych osób, i choćby do tego, że po raz pierwszy 'coś' mnie 'tknęło' , abym poruszyła swój osobisty problem na forum . Kazde słowo i każda osoba coś wnosi w ten mój życiorys...i coś zmienia. Jestem Wam za to wdzięczna.

Wszystko ostatecznie zawsze składa sie w całość :)


Śr kwi 29, 2009 12:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2008 15:39
Posty: 81
Post 
Cieszę się, ze mogłam jakkolwiek pomóc.

Naprawdę mam nadzieję, że za kilka lat spojrzysz na to wydarzenie i uznasz, że Pan Bóg Cię przez nie bezpiecznie przeprowadził. I że jesteś szczęśliwą żoną i mamą :)

Jesteś dla mnie pięknym przykładem zaufania i powierzenia siebie Bogu. Podziwiam takich ludzi jak Ty! :)


Śr kwi 29, 2009 12:39
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18
Posty: 22
Post 
A ja się cieszę, że mam ogormne szczęście do ludzi :)

Także w to wierzę Dezyderio. Na pewno Bóg ma wobec mnie Wielki Plan :) Chciałabym, aby była nim szczęśliwa rodzina.

Dezyderio-jeżeli to nazbyt osobiste pytanie-to nie odpowiadaj-ale pewnie już jesteś szczęśliwą żoną i matką ?:)
Jeśli tak - czy o tym meżczyźnie 'zakazanym' udało Ci się zupełnie zapomnieć ?


Śr kwi 29, 2009 13:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2008 15:39
Posty: 81
Post 
Gruszko droga,

Niestety jeszcze nie jestem żoną i mamą. Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. Póki co takie są plany ;)

Natomiast ja o nim nie zamierzam zapomnieć, bo wiele wniósł w moje życie. Bardzo wiele się z tamtej relacji nauczyłam i generalnie jestem szczęśliwa, że przeżyłam to, co przeżyłam. To ma naprawdę wiele słonecznych stron:
- nauczyłam się nie oceniać innych
- nauczyłam się łatwiej rozumieć, gdy ktoś nie potrafi zapanować nad uczuciami
- ciągle uczę się cierpliwości, a to była mocna lekcja
- wiem, ze nie mogę ufać moim emocjom, ale też wiem, że nie one mną kierują
- jeszcze raz przewartościowałam mój świat i postawiłam Pana Boga na pierwszym miejscu, co zaowocowało nawróceniem tego, z którym chcę się związać :)

Teraz dopiero nauczyłam się być przyjacielem, ale też być CAŁKOWICIE lojalną wobec tego, którego wybieram. Oczywiście, że będą kolejne trudności, które znów będą weryfikować moje poglądy... ale kilka lekcji mam już za sobą :)

I wiesz co jest piękne, Gruszko? To, że pomimo bólu widzę, że był on twórczy. Jak ból rodzącej. :) Warto było, żeby być znów o krok bardziej dojrzałą :)


Cz kwi 30, 2009 9:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2009 9:18
Posty: 22
Post 
Dezyderio- to wspaniale, że już masz/macie plany założenia rodziny. To musi być mistyczne uczucie! I życzę Ci całym sercem, aby te plany pieknie się realizowały- nie piszę szybko, bo czasami nie warto przyspieszać...a na wartościowe i piękne rzeczy, relacje najczęściej się czeka, a one przychodzą powoli :)

Ze swojego poprzedniego 'związku' nauczyłaś się dużo. Posiadasz bardzo cenna umiejętność- wyciągania wniosków z tego co Ci się przydarzyło. Z resztą nie tylko wniosków, ale i nauk na przyszłość.
Spodobało mi się Twoje porównanie bólu-do bólu rodzącej. Każde cierpienie rodzi pewnego rodzaju piękno- które zauważamy dopiero po jakimś czasie, ale zawsze ono jest-kwestia tylko odpowiedniego spojrzenia i chęci, aby je dostrzec.
Zawsze uważałam, że każde cierpienie ma sens ....Nie mam pretensji do Boga, że cierpię po raz kolejny. Bóg ma wobec mnie swoje plany..pozwalam Jemu je realizować, choć nie ukrywam nie zawsze jest łatwo...

Kiedyś, gdy miałam 15-16 lat będąc na rekolekcjach wylosowałam cytat Joz 1,9 "Bądź mężny i mocny. Nie bój się i nie lękaj się, ponieważ z Toba jest Pan Bóg twój, wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz" .Od tamtej pory ten cytat-jest moim tekstem przewodnim. Cokolwiek by się nie działo..., gdy zaczynam odczuwać smutek, bezradnosc...zawsze głośno wymawiam te słowa. Mają one ogromną moc! I wiem, że są zaadresowane do mnie :)
Jako że moją pasją jest malarstwo- nawet filiżankę , z której pije codziennie kawę - przyozdobiłam tym cytatem. Codziennie te słowa wzmacniają mnie i karmią moją duszę :)

Bardzo tęsknię za Adamem..., ale jest przy mnie Bóg...i wiem, czuję wewnątrz siebie..., że nie powinnam nic robić. Bóg działa. Ja muszę być cierpliwa.

Ps. Szukałam książki- nie ma jej w empiku, ani w innych księgarniach :/ , ale zamówię ją przez internet-wiem, że bardzo mi się przyda :)

Dezyderio, dziękuję Ci z całego serca za pomoc- i za opowiedzenie swojej historii. Jesteś wspaniałym przykładem na to, że warto przecierpieć...a przede wszystkim zaufać Bogu i zawsze stawiać Go na pierwszym miejscu.


Pt maja 01, 2009 20:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2008 15:39
Posty: 81
Post 
Gruszko,

Dziękuję za Twoje słowa.

Tak, Pan Bóg prowadzi nas często takimi drogami, których sami byśmy nigdy nie wybrali. A jednak pomimo, ze moje plany były inne, to wiem, że to wszystko, co przeżyłam było mi bardzo potrzebne. Wiem, że Pan Bóg mnie prowadził. I szczerze mówiąc wiele razy już tak bardzo ryzykowałam, zbliżałam się do krawędzi przepaści, że naprawdę tylko to, że z drugiej strony Jezus trzymał mnie za rękę uratowało mnie...

Czasem się zastanawiam dlaczego ja mam tak ciągle pod górkę. Inni mniej się Nim przejmują i żyją sobie spokojniej. Ale to chyba właśnie o to chodzi. Gdyby nie ta wspinaczka nadal pozostałabym na poprzednim poziomie. Było ciężko. Nadal czasem jest ciężko. Ale to ma sens.

Ciężko jest czekać. Strasznie tego nie lubię. Ale wiem, że Pan Bóg uczy mnie przez mojego "prawie narzeczonego" cierpliwości, która w późniejszym życiu rodzinnym będzie mi/ nam bardzo potrzebna. Uczy mnie pokory, bez której pewnie szybko bym się załamała.

Generalnie droga miłości jest trudna. Nie ma co ukrywać! Ale jest warta podjęcia jej. Byle trzymać się chociaż jedną ręką Boga ;)


Gruszko, dziękuję Ci za tą rozmowę (co nie znaczy że ją kończę :-D ). Dziękuję i życzę z całego serca, żebyś zawsze czuła ten pokój płynący z Jego obecności. I żeby tęsknota za Adamem też wniosła dobro w Twoje życie :) Dzięki, że jesteś!


Pt maja 08, 2009 8:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2008 15:39
Posty: 81
Post 
Aha, książkę możesz zamówić przez:
http://www.tolle.pl/pozycja/granice-w-relacjach-malzenskich

A wchodząc przez http://fronda.pl/sklepy możesz przy okazji nic nie dokładając z własnej kieszeni wesprzeć ten katolicki portal :)


Pt maja 08, 2009 8:46
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 47 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL