a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
Autor |
Wiadomość |
madness
Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22 Posty: 158
|
gosian, czy chodzi Ci o to zeby wziac slub z tym czlowiekiem w Kosciele czy zeby Wasze malzenstwo oprocz tego bylo oparte na Bogu i Jego zasadach? bo to dwie rozne sprawy. slub "mieszany" odbywa sie w Kosciele. wierzaca strona wypowiada slowa przysiegi z odniesieniami do Boga i wiary, czyli "normalna" slubna przysiege, strona niewierzaca pomija w niej te odniesienia.
niewiem czy to robi wielka roznice jesli narzeczony nie podaje sie za niewierzacego, tak przynajmniej wynika z tego co piszesz. i tak bedzie musial stanac z Toba przed oltarzem wiec nie wydaje mi sie zeby zrobilo mu roznice czy przysiega "na Boga" czy nie. to chyba raczej lęk przed cala ceremonia, ktora ogolnie ma w swojej formie "cos nieodwolalnego".
piszesz ze chcesz stworzyc kochajaca rodzine i wychowac dziecko w wierze. tego akurat nie gwarantuje Ci fakt ze wezmiesz slub ze swoim narzeczonym w Kosciele jesli sie na niego zgodzi. takie malzenstwa niestety niosa pewne ryzyko dla strony wierzacej. jaka masz pewnosc ze w przyszlosci nie bedzi Ci przeszkadzal w przekazywaniu prawd wiary dziecku? albo ze nie bedzie Cie odciagal do Boga, w skutek czego zaszkodzi rowniez Twojej wierze? do tego dochadza tez kwestie takie jak antykoncepcja, wiernosc malzenska, pojmowanie wielu roznych aspektow wspolnego zycia ktore, jesli nie sa oparte na zasadach chrzescijanskich, prowadza do grzechu wierzacej strony. zastanow sie czy jestes na tyle silna,aby przeciwstawic sie Twojemu mezowi ktory byc moze bedzie stwarzal problemy w praktykowaniu przez Ciebie wiary w zwyklej codziennosci. bo tu nie chodzi tylko o to zeby puszczal cie co niedziela do Kosciola albo zeby nawet zgodzil sie Ci towarzyszyc. wiara to codziennosc, to nasze krzyze i zmagania.na tej drodze czesto mozecie sie rozmijac, maz nie bedzie sie za ciebie modlil, nie bedzie cie wspieral "po katolicku" gdy bedziesz podejmowac rozne decyzje. nawet jesli jest czlowiekiem wielkiego serca, nie zawsze bedziecie odbierac na tych samych falach.musisz to wszystko przemyslec.
nie odradzam Ci oczywiscie malzenstwa z nim, zawsze trzeba miec nadzieje ze dzieki Tobie i Twojej postawie oraz modlitwie kiedys i On powroci do Boga. ale tez trzeba realnie spojrzec na swoja wiare- czy nie jest ona zbyt slaba aby dodatkowo wchodzic w malzenstwo z kims, kto nie bedzie mi pomagal jej umacniac a moze nawet bedzie mnie od niej odciagal...
_________________ born to be wife
|
Śr paź 28, 2009 18:34 |
|
|
|
 |
Sheeta
Dołączył(a): Cz wrz 03, 2009 18:35 Posty: 645
|
madness, czy mamy to rozumieć, że łatwiej, lepiej i przyjemniej jest wychowywać dziecko samotnie?? Nie mówiąc już o dziecku, które będzie miało ojca od święta... Nawet jeżeli miałoby się to odbyć pójściem w jakimś zakresie na kompromis (np. antykoncepcja) to uważa, że jest to lepsze rozwiązanie niż rozbijanie rodziny... A człowiek niewierzący też może wspierać i prawdziwie kochać, może nawet lepiej niż Katolik, bo wie, że tylko na siebie mogą liczyć!
Jeżeli chłopak chce wziąć ślub cywilny, to znaczy raczej że nie ucieka od odpowiedzialności, bo to właśnie ślub cywilny wiąże się z namacalnymi konsekwencjami. Spłodzenie dziecka tym bardziej było nieodwołalne!
|
Śr paź 28, 2009 18:50 |
|
 |
gosian
Dołączył(a): Śr paź 28, 2009 10:27 Posty: 7
|
Mam wrażenie, że jego obawa bierze się stąd, że już "klamka zapadła". Bo skoro jest już ustalona data ślubu, to staje się on coraz bardziej realny. Dziś powiedział mi, że mam mu dać czas, bo musi się z tym oswoić. Nie mam naciskać, nie mam prosić. Poczekam więc, bo chyba nic innego mi nie pozostaje...
Cały czas myślę o tym, jak będzie wyglądało nasze życie. Czy faktycznie w przyszłości moja wiara a jego niewiara nie będzie kością niezgody. Ale tego nie jestem w stanie przewidzieć. Na chrzest i komunię dziecka teraz się godzi. Co do bierzmowania, uważa, że dziecko samo powinno wybrać. Nie wiem co będzie za kilka lat, gdy dziecko pójdzie do komunii, czy nadal będzie twierdził tak jak dziś.
Nigdy nie myślałam, że będę musiała mierzyć się z tak trudnymi kwestiami. Mam nadzieję, że miłość przezwycięży wszystko. Ja mam jeszcze wiarę, ona daje mi siłę mimo chwilowych zwątpień. Za niego mogę się tylko pomodlić.
|
Śr paź 28, 2009 20:40 |
|
|
|
 |
madness
Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22 Posty: 158
|
Sheeta napisał(a): madness, czy mamy to rozumieć, że łatwiej, lepiej i przyjemniej jest wychowywać dziecko samotnie?? ! nic takiego nie pisalam. napisalam jedynie ze ciaza nie jest powodem do tego, aby brac slub z czlowiekiem, z ktorym przyszlosci nie jestesmy pewni. Sheeta napisał(a): Nawet jeżeli miałoby się to odbyć pójściem w jakimś zakresie na kompromis (np. antykoncepcja) to uważa, że jest to lepsze rozwiązanie niż rozbijanie rodziny... czy Pan Jezus idac na krzyz za nasze grzechy tez szukal kompromisu zeby sie wykrecic albo zlagodzic Swoja ofiare? albo ktos wierzy w Boga i pelni Jego wole albo nie. w wierze nie ma czegos takiego jak kompromis bo to oznacza pojscie na uklad z grzechem. to wlasnie proponujesz mowiac o stosowaniu antykoncepcji dla dobra malzenstwa. bzdura. antykoncepcja ktora sama w sobie jest zlem, nie moze sluzyc dobrej sprawie. to po pierwsze. a po drugie pojscie na uklad ktory proponujesz doprowadzi do tego ze dziewczyna dobrowolnie skazuje sie na zycie w oderwaniu od sakramentow.wiesz co to oznacza dla osoby wierzacej? Jezus powiedzial ze kto chce isc za Nim,niech wezmie na siebie swoj krzyz i niech go nasladuje. jesli dylematy gosi wynikaja z jej podejscia do wiary, to slusznie ze rozwaza co dalej z jej zwiazkiem. mozna sobie poukladac zycie po ludzku, wziac jakis tam slub bo dziecko tego potrzebuje itd. ale zycie z Bogiem oznacza cos znacznie wazniejszego.nie trzeba rezygnowac z malzenstwa, nawet jesli narzeczony ma problem z wiara. chodzi tylko o to,aby osoba wierzaca trwala w wierze mimo trudnosci jakie pojawia sie ze strony wspolmalzonka a to jest naprawde trudne. czasem warto sie rozstac aby nie poniesc porazki na swoim zyciu duchowym. jak mowi Ewangelia, jesli twoja reka jest dla ciebie powodem do grzechu, odetnij ja i odrzuc od siebie. lepiej byc bez reki niz stracic swa dusze. Sheeta napisał(a): A człowiek niewierzący też może wspierać i prawdziwie kochać, może nawet lepiej niż Katolik, bo wie, że tylko na siebie mogą liczyć!!
caly czas mowisz o sprawach czysto doczesnych, materialnych. nie twierdze ze niewierzacy sa bez serca. wrecz przeciwnie. chodzi mi jedynie o to czy taki czlowiek jest w stanie wspierac swoja wierzaca zone. nie rozumiem dlaczego bagatelizujesz dylemat gosi dotyczacy wiary? jesli pisze o tym na forum to znaczy ze to dla niej wazne. dlaczego wiec probujesz ciagle przedkladac sprawy czysto techniczne nad sprawy ducha? jesli Bóg jest dla niej faktycznie wazny i chce w przyszlosci zyc zgodnie z wiara to nie wystarczy zapewnienie jej ze niewierzacy facet jest odpowiedzialny bo chce slubu cywilnego. nikt nie przeczy ze ludzie niewierzacy nie moga stworzyc udanego zwiazku. trudniej jest jednak gdy osoba wierzaca bierze slub z osoba letnia. probujesz zamydlac oczy twierdzac ze wiara i zycie ducha jest czyms mniej waznym niz zycie "normalne". moze dla ciebie wiara nie gra tak wielkiej roli i potrafisz nagiac jej zasady do swojej aktualnej sytuacji ale sa osoby dla ktorych Bóg jest najwazniejszy i chca w zgodzie z Nim ukladac swoje zycie. to najczesciej nie wyklucza ani szczescia malzenskiego ani rodzicielskiego,a wrecz je wspomaga. nie samym chlebem zyje czlowiek
_________________ born to be wife
|
Śr paź 28, 2009 21:01 |
|
 |
Sheeta
Dołączył(a): Cz wrz 03, 2009 18:35 Posty: 645
|
Gosiu, z tego co piszesz, wynika, że on nie jest w cale zachwycony ślubem (jakikolwiek by on nie był). Ja bym miała obawy co do miłości z jego strony... Miłość przede wszystkim polega na odpowiedzialności i trosce o drugą osobę. A tego coś za bardzo nie widać po Twoim partnerze 
|
Śr paź 28, 2009 21:01 |
|
|
|
 |
Sheeta
Dołączył(a): Cz wrz 03, 2009 18:35 Posty: 645
|
Cytuj: caly czas mowisz o sprawach czysto doczesnych, materialnych. nie twierdze ze niewierzacy sa bez serca. wrecz przeciwnie. chodzi mi jedynie o to czy taki czlowiek jest w stanie wspierac swoja wierzaca zone. nie rozumiem dlaczego bagatelizujesz dylemat gosi dotyczacy wiary?
Ależ nie bagatelizuję. Jednak uważam, że człowiek wierzący może stworzyć związek z człowiekiem niewierzącym. I to związek szczęśliwy. Ale wzięcie ślubu z osobą niewierzącą nie jest grzechem, nie rozumiem, dlaczego tak radykalnie zniechęcasz do tego wyjścia, które mi się w takiej sytuacji wydaje najlepsze. Wydaje mi się jednak że Gosia ma raczej problem z tym, że jej chłopak nie chce ślubu niż ze swoją wiarą.
Co do pójścia na kompromis, cóż, ja na to nie patrzę tak radykalnie jak Ty, ale szanuję Twoje zdanie. Po prostu wyrażam swoją opinię.
|
Śr paź 28, 2009 21:10 |
|
 |
gosian
Dołączył(a): Śr paź 28, 2009 10:27 Posty: 7
|
Mój problem to i ślub i wiara.
Dla mnie oczywiste jest, że jeśli kobieta i mężczyzna się kochają i chcą stworzyć rodzinę, to muszą być małżeństwem. Nie akceptuję życia w wolnym związku i smucą mnie słowa, że papierek nie jest do niczego potrzebny. Oczywiście nie o papierek tu chodzi. Chodzi raczej o przypieczętowanie miłości przed Bogiem.
Wiara wiąże się ze ślubem. Wolny związek czy ślub cywilny nie rozwiązują sprawy, bo chcę w pełni uczestniczyć życiu religijnym.
Oczywiście niezdecydowanie partnera daje mi dużo do myślenia. Zastanawiam się, czy jego wahanie nie bierze się stąd, że za mało mnie kocha, czy jest to obawa przed wygłoszeniem tekstu przysięgi, który dla mnie jest nieodwołalny.
|
Cz paź 29, 2009 14:53 |
|
 |
madness
Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22 Posty: 158
|
gosian, rozmawialas z nim o tym? pytalas skad biora sie jego watpliwosci?
kazdy ma prawo sie wahac. czy podloze jego leku jest blahe czy moze kryje sie za nim cos wiecej, jedno jest pewne ze nie mozna podejmowac waznych zyciowych decyzji bedac w jakimkolwiek kryzysie czy niepewnosci.
malzenstwo to decyzja na zawsze. nie bedzie dobrze jesli twoj narzeczony podejmie ja pod wplywem jakiegokolwiek nacisku, czy to z twojej strony czy kogokolwiek innego. nie chodzi tu tylko o to, ze bedac teraz niepewnym slubu, kiedys moze od ciebie odejsc. warto tez wiedziec ze taka sytuacja moze byc przeszkoda do waznego zawarcia malzenstwa. nawet jesli do slubu by doszlo, moze sie okazac ze nie spelniliscie wszystkich koniecznych warunkow aby malzenstwo faktycznie zaistnialo. jednym z nich jest obopolna zgoda wynikajaca z wlasnego przekonania a nie z jakiegokolwiek przymusu.
bedac na twoim miejscu powaznie bym z nim porozmawiala. niech wyjasni ci skad lek przed slubem w Kosciele. Ty powiedz mu jak wyobrazasz sobie wasze przyszle zycie, uwzgledniajac to ze chcesz aby bylo to zycie z wiary. moze potrzebujecie wiecej czasu aby rozeznac czy macie byc razem. warto dac sobie ten czas. i nie martw sie tym ze pozbawiasz dziecko rodziny. jesli wezmiesz slub z czlowiekiem ktory nie jest pewien czy chce byc z toba w malzenstwie, to pozbawisz takze siebie szczescia rodzinnego. dziecko bedzie mialo tate, bez wzgledu na to czy wy bedziecie malzenstwem. a dla ciebie lepiej byc wolna osoba ktora- jesli taka wola Boża- w przyszlosci wezmie slub z odpowiednim dla ciebie czlowiekiem niz rezygnowac z tego co dla Ciebie w zyciu wazne i podtrzymywac pozory szczesliwej rodziny bez Boga ktory powinien byc jej fundamentem. to niewatpliwie bedzie rzutowalo takze na dziecko.
zycze ci dobrej decyzji, duzo pokoju w sercu i spokojnej ciazy
_________________ born to be wife
|
Pt paź 30, 2009 14:48 |
|
 |
jenis
Dołączył(a): So lis 03, 2007 12:24 Posty: 20
|
 Re: a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
No cóż! Niedługo mija 10-ta rocznica mojego małżeństwa. Moja żona, przed ślubem miała dokładnie te same rozterki w stosunku do mnie co Ty. W tej chwili jest na etapie poszukiwania nowego partera, a mamy dwójkę dzieci. Tyle Ci mogę powiedziec.
|
Cz cze 03, 2010 6:23 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
Aylin napisał(a): takie słowa (jak w temacie) brzmią wspaniale, na pewno wiele osób to potwierdzi ale dla mnie mają trochę inny wydźwięk...
Jestem w związku prawie rok czasu, póki co jest to tylko tzw. chodzenie ze sobą, choć mój chłopak dość poważnie myśli o małżeństwie ze mną, co oczywiście jest dobre, jednak ja nie jestem przekonana o tym że jest to ten jedyny facet z którym chcę spędzić resztę życia.
W zasadzie cały problem polega na tym że raz wydaje mi się że choćby zaraz mogłabym za niego wyjść, a za chwile zdaję sobie sprawę że zupełnie nie wyobrażam sobie jakichś trudnych sytuacji z nim, a życie bywa jednak brutalne, i trzeba mieć przede wszystkim oparcie w tej drugiej osobie. Zastanawiam się co powinnam zrobić w tej sytuacji??? czy być z nim w nadziei że z czasem lepiej nauczymy się siebie, czy zakończyć ten związek żeby uniknąć kiedyś takiej sytuacji że on będzie przekonany że ja też chcę z nim być a ja odejdę, bo wiem jak to boli.
Każde wyjście z tej sytuacji będzie oznaczać cierpienie, ale zastanawiam się które będzie najlepsze. Wiem że jeśli teraz bysmy sie rozstali byłoby mi ciężko ponieważ już doświadczyłam rozstania z nim ale po kilku miesiaccah zuplnie bez przekonania odezwalm się do niego i po jakims czasie wrocilismy do siebie, jednak bedąc z nim widzę ze kiedy wszystko uklada się pomyslnie jest ok, ale kiedy przychodza trudnosci nie czuje ze moglabym zawsze na nim polegac, ze on da mi takie bezpieczenstwo ktorego kobieta oczekuje od mezczyzny. Wiem ze teraz bylby to juz definitywny koniec bo on nie potrafilby byc moim kolega, a ja caly czas mysle ze nie mam parwa go blokowac jezeli nie mam pewnosci ze kiedys bedziemy malzenstwem, fakt jestesmy jeszcze mlodzi, duzo moze sie zmienic, i my sami mozemy sie zmienic ale nie wyobrazm sobie ze kiedys musialbym mu powiedziec ze to nie to, ze nie on jest tym jednym mezczyzna dla mnie, nie chce go ranic!!!!
Dopiero bedać z nim w zwiazku zrozumialm jaki on jest naparwde dostrzegalm w nim juz uksztaltowanego czlowieka ktory ma jakies swoje pasje, przyzwyczajenia, czasem odnoszę wrazenie ze chociaz podobno przeciwienstwa sie przyciagaja my nie potrafimy znalesc wpolnego jezyka w niktorych kwestiach, on naprzyklad lubi wypady z kolegami na mecze na piwo, czasem na jakies imprezy, co oczywiscie jest normalne jednak choc przyznaje ze to ja jestem dla niego najwazniejsza rzeczywistosc odczuwam inaczej, tak jakbym nie byal dla niego kims wyjatkowym ale na rowni z kumplami itp
Naprwde nie wiem co zrobic, czy byc z nim i strac sie go zmienic czy zakkonczyc ten zwiazek aby kiedyś uniknąć bolesnych rozczarowań, czy powinnam akceptować go takim jakim jest????? Dla mnie to co napisałaś jest bardzo niepokojące. Szczególnie tytuł wywołuje we mnie ciarki. Po prostu mam wątpliwości czy taka osoba przyjmie ew. Twoje wycofanie się ze związku. Niestety są osoby, które mają trudności z odejściem partnera- nie wynika to z wielkiej miłości- tylko z problemów psychicznych. Ktoś opowiadał mi nie wiem na ile to było podkolorowane, że nieustępliwy wielbiciel zaczaił się na niego w śmietniku z bukietem kwiatów. Dla nas to zabawne, ale dla nękanej osoby to dramat. Z taką osobą trzeba być szczególnie nieustępliwym jeśli zdecydujesz się na rozstanie. Żadnego litowania się, łagodzenia swoich przekazów- może masz szansę itp. W Niemczech funkcjonuje juz cos takiego jak ban mail- czyli sądowy zakaz kontaktowania się- ale tu juz mówię o skrajnych przypadkach. W każdym razie nawet w skrajnych przypadkach stalkingu (nękania) to stanowczość a nie litowanie się doprowadziły do celu. Moim zdaniem mylisz miłość z litością i fakt, że zamierzasz zgwałcić swoje odczucia by kogoś nie zranić jest też alarmujący. Ja uważam, że to nie jest przypadek że przyciągamy takich a nie innych partnerów. Przyczyna leży w dzieciństwie albo w przeżyciach.
|
Pt cze 11, 2010 0:53 |
|
 |
BlueDraco
Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30 Posty: 295
|
 Re: a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
Gosia: Jako katolik zdecydowanie zgadzam się ze stwierdzeniem, że "papierek nie jest do niczego potrzebny". Jeśli papierek nie jest potrzebny do spłodzenia dziecka, to do wychowania też nie. Jako katolikowi jest mi natomiast potrzebny sakrament - i do spłodzenia i do wychowania dziecka. Sakrament małżeństwa oznacza zobowiązanie do miłości i wierności przez całe życie, również dla strony niekatolickiej. Nie można w kościele pobłogosławić związku, w którym strony niewierząca odrzuca te elementy małżeństwa. Z drugiej strony - jeśli nie odrzuca, to jaka tam ona niewierząca  . Problem w tym, że w praktyce małżeństwo z osobą niewierzącą zawarte w kościele jest zobowiązaniem sumienia tylko dla strony wierzącej. Jeśli więc ma to być lekarstwo na sumienie jednej strony, to może lepiej przeżywać ból bez lekarstwa, nie zamykając sobie życia na przyszłość, gdyby okazało się, że partner jednak nie ma intencji wytrwania w sakramentalnym związku. Ujmując rzecz dosadniej: ślub w kościele osoby niewierzącej nie zobowiązuje do niczego. Osoba niewierząca znajduje sobie później nowego partnera, z którym układa sobie życie, a strona katolicka zostaje pozbawiona takiego komfortu przez swoją uczciwość i naiwność. Czyli: ślub w tej sytuacji stronie katolickiej niemal nic nie daje, za to na pewno wiele odbiera.
|
Pt cze 11, 2010 10:34 |
|
 |
scooter2010
zbanowana na stałe
Dołączył(a): Pt lut 26, 2010 15:05 Posty: 69
|
 Re:
ikm napisał(a): Madness sorry ale prowadzenie prowadzenie podwójnego życia będąc w związku (zakochanie się w kimś innym będąc z chłopakiem) jest totalnie nieuczciwe i jest tym samym grzechem. To tak jakby mieć romans w małżeństwie (ot bo mi się mąż znudził). Trzeba sobie wtedy odpowiedzieć co ja czuję do obecnego chłopaka (i czy coś wogóle czuję) skoro się zakochałam w kimś innym???? To już lepiej - jak sama radzisz autorce postu - rozstać się na jakiś czas z chłopakiem i na chłodno przemyśleć co i jak z nami dalej - ale broń Boże prowadzić podwójne życie!!!! Madness może i byłaś w podobnej sytuacji jak autorka wątku ale przyznaj, że zamiast prowadzić podwójne życie powinnaś była wtedy rozstać się na jakiś czas a nie oszukiwać. Podwójne życie - brrrrr!!!!  Moim zdaniem człowiek nie jest stworzony do życia w monogamii seksualnej. Pod tym względem jest zwierzęciem. W małżeństwach powinno być przyzwolenie na seks z innym partnerem, partnerką, najlepiej w obecności żony/męża, po to aby szybko i w mechaniczny sposób załatwić sprawę, wykluczając emocjonalną zdradę. Rozumiem, że kobietom może się ta teoria nie podobać, co nie zmienia faktu, że w praktyce to działa. Z własnego doświadczenia wiem, że spotkania takie likwidują u kobiety potrzebę przeżywania romansów.
_________________ Wyjaśnimy Ci, jak prowadzić interakcję z kobietami, aby Twoje akcje ciągle rosły i uświadomimy dlaczego kobieta nie ma racji, gdy mówi "Mogłeś się domyśleć" odnośnie czegoś, o czym nie masz pojęcia.
|
N maja 15, 2011 15:07 |
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
 Re: a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
wracając do Aylin- daj sobie czas. Ja nie oceniam twoich wątpliwości tak radykalnie, ja też miałam wątpliwości a jestem odpukać szczęśliwą żoną dobrego męża od 12 lat! Zrób sobie taką "swoją" listę pytań o twojego chłopaka. -czego byś absolutnie nie akceptowała, nie tolerowała u męza ? (jeżeli choć jedną z tych cech ma to....) - zwróć uwagę na alkohol (z tego jest wiele tragedii), na jego stosunek do pracy, obowiązkowośc, oszczędność (małzeństwa najczęściej kłoca się o pieniądze), na jego stosunek do rodziny (mama, siostra, inne kobiety- jeśli ktoś nie szanuje matki napewno nie będzie szanował żony!) - jakie on ma poglądy w kwestii dzieci, wychowania ich, religii, w kwestii twojej pracy, twoich możliwości realizowania swoich planów itp.. to wszystko są bardzo wazne kwestie. Uczucie to jedno, a jedność i przyjaźń między małżonkami jest jedynym gwarantem trwałego związku. Popatrz na wszystko jeszcze raz, z dystansu. Poproś o rade bliską ci osobę której ufasz, która was zna i jest bezstronna.
Gosia, ja ci współczuję. Naprawdę. Ja rozumiem twoje rozterki i za nic nie chciałabym być na twoim miejscu. To było coś czego zawsze się bardzo bałam- żeby głównym powodem ślubu nie była ciąża..... my spokojnie zdecydowaliśmy o ślubie, dziecko urodziło się parę lat później...Ty podejmiesz sama decyzję, ale ja bym nie mogła żyć z mężem z którym bym się bardzo rózniła w stosunku do wiary..
_________________ Ania
|
Pn maja 16, 2011 13:39 |
|
 |
scooter2010
zbanowana na stałe
Dołączył(a): Pt lut 26, 2010 15:05 Posty: 69
|
 Re: a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
Sprawdź jeszcze czy macie podobne upodobania seksualne. Z tego też jest wiele tragedii.
_________________ Wyjaśnimy Ci, jak prowadzić interakcję z kobietami, aby Twoje akcje ciągle rosły i uświadomimy dlaczego kobieta nie ma racji, gdy mówi "Mogłeś się domyśleć" odnośnie czegoś, o czym nie masz pojęcia.
|
Pn maja 16, 2011 13:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
AYLIN z tego co piszesz wynika, że Ty WYRAŹNIE czujesz, że "że to nie jest TO i nie jest TEN" - więc daj sobie z nim spokój po prostu. Mam wrażenie, że Ty boisz się być sama i i dlatego tkwisz w tym związku. Z takich sytuacji są potem nieszczęśliwe małżeństwa, które szybko się rozpadają (kiedy jedna strona czuła że to nie to ale nie miała odwagi zerwać póki był czas). Sama piszesz, że bez przekonania się do niego kiedyś odezwałaś po rozstaniu - pytam PO CO i DLACZEGO? - nudziło Ci się? (bo raczej NIE tęskniłaś zanim) Nie bój się być sama teraz i POCZEKAJ na tego właściwego.
|
Wt maja 17, 2011 10:02 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|