Tak, miałem na myśli to, co pisze Szarotka. Znam też ten fragment Katechizmu. A kontrowersji nie budzi ocena moralna czynu.


Myślę, że masz rację. Nie widzę powodu mówić o in vitro dzieciom zanim dorosną. To nie adopcja.

No cóż, w tej dyskusji nie ma mowy o kazaniach, więc nijak mi nie wyszło z Twojego posta, że to taki skrót myślowy i chodzi o kazania. Nic mi nie wiadomo, aby w kościołach nie mówiono o gwałtach, więc też nie powiązałam z tym Twojego posta.


Ale mogą się smucić, gdy dorosną i rodzice im wyjawią szczegóły poczęcia i się obrażą na cały KK, że w dzieciństwie słyszały różne niepochlebne komentarze na temat tej metody, one też się negatywnie nastawiały, a teraz okazało się, że one same są z in vitro, z tej złej metody, jak naucza KK. Dzieci/dorośli różnie reagują na informacje, które były wiele lat przed nimi zatajane, a ewentualne negatywne emocje mogą przelać nie tylko na rodziców, ale również na kościół, czy też na siebie poprzez robienie sobie krzywdy.
Mimo wszystko uważam, że rodzic powinien porozmawiać z dzieckiem, wyjaśnić mu co i jak i w momencie, gdy uzna za stosowne wyjawić mu tą "tajemnicę". Nie jestem taka pewna, czy "zamiatanie pod dywan" jest zawsze dobre ze względu na ewentualne konsekwencje

Nie rozumiem, co za problem z byciem z in vitro i jednocześnie byciem negatywnie nastawionym do tej metody. "In vitro jest dobre, bo JA jestem z in vitro" - czy to jest dojrzałe podejście, czy raczej dziecinne?

Nie rozumiesz, bo Ciebie to nie dotyczy.

To, że mnie to nie dotyczy, nie znaczy, że nie jest to dziecinne. Doskonale też rozumiem, że wielu ludzi nie jest w stanie spojrzeć na siebie z dystansem.

Ja mam swoje lata, a szczegółów mojego poczęcia nikt mi nie wyjawiał.
Po co wyjawiać je komukolwiek?
No chyba, że wszyscy wokół wiedzą. Wtedy faktycznie lepiej dziecku powiedzieć, niż żeby się miało dowiedzieć, np. od pijanego wujka na weselu.
Wśród moich znajomych wiem o 1 dziecku poczętym in vitro.
A czy inne tak się nie poczęły? Może, tylko nikt się z tym nie afiszuje.
Wiem też o jednej parze w mojej rodzinie, która się tak stara, ale póki co bezowocnie.
Wiem też, że poza nami nikomu z bliskich nie powiedzieli. Jeśli by im się udało, to śmiało mogą nie mówić dziecku nigdy (bo my też nie powiemy, a nikt inny nie wie).

Ja też swego czasu uważałam za dziecinne zachowanie koleżanki, która cierpiała na potworne migreny....kilka tabletek i po co się ona tak głupio męczy.
Póki migrena mnie nie dopadła, wtedy zrozumiałam czym jest zrozumienie innej osoby cierpiącej.

Nie wiem, co ma do tego migrena. Jeżeli ktoś twierdzi, że coś jest ok tylko dlatego, że to jego akurat dotyczy (małżeństwa gejowskie są ok, bo on jest gejem, seks przed ślubem jest ok, bo on go uprawia i nie ma ochoty przestać, zdrada małżeńska jest ok, bo on zdradził, in vitro jest ok, bo on jest z in vitro, kradzież jest ok, jak Kali ukraść krowę, aborcja jest ok, bo akurat ona potrzebuje "usunąć ciążę", bo "nie może sobie teraz pozwolić na dziecko" itp.), to jest to i zawsze było dziecinne. I tyle.

Johnny99 trafnie ujęte. Stara się nam zamknąć usta, bo nie możemy się wypowiadać w sprawach, które nas osobiście nie dotykają. Temat zamknięty. "Jak będziesz z in vitro to możesz wypowiadać się o tej metodzie." Głupota

Tradycyjna Twoja "odpowiedź" - brak odniesienia do meritum, a wejście w swoje klimaty.

To ty się nie odnosisz do meritum, pisząc o jakichś migrenach.

@ Alus

jak rozumiem, chcesz by Kościół nie głosił z ambony o niemoralności z in vitro, by nie obrazić dzieci tak poczętych...
Ciekawe...

Nie obrazić - spowodować cierpienie i kompleks dziecka "gorszego".

O gwałtach też na kazaniach nie mówią...
A jeśli ktoś ma wątpliwości dotyczące in vitro, to media dostatecznie wyraźnie akcentują stanowisko KK w tej sprawie, więc świadomość negatywnego podejścia KK jest, ale pragnienie jest widocznie silniejsze i tego niedzielne kazania nie zmienią.

publicysta tygodnika więź do kobiety chcącej dokonać apostacji.
wg. mnie nic dodać, nic ująć.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,1374 ... SlotII3img