Autor |
Wiadomość |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Nie chciałbyś lub nie prosiłbyś jej, by ci przebaczyła? Tak po prostu pożegnałbys ją i na tym koniec? Cóż to za miłość, którą można w tak prosty sposób zakończyć? Ja bym tego wtedy miłością nie nazwał, a przynajmniej nie tą prawdziwą. Ale ty możesz inaczej na to patrzeć.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
Cz sie 18, 2005 23:58 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Sugerujac prosbe o przebaczenie - zakladasz zupelnie inny powod skonczenia zwiazku.
Crosis
|
Pt sie 19, 2005 0:01 |
|
 |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Sugerując prośbę o przebaczenie pokazuję jednak, ze mi na tej osobie zależy i mogę wtdy się starać by dana sytuację zmienić na lepsze.
Chodzi tutaj o to, że prawdziwego uczucia nie można tak od razu się wyzbyć, powiedzieć sobie : "A jak chce, to niech sobie idzie".
Uczucie prawdziwej miłości nie jest czyms przelotnym. Odejście takiej osoby, którą się kochało ogromnie rani, więc nie można po prostu się tak rozstać jak gdyby nic. Dlatego rozumiem sytuację Dantesa, ona miała prawo wyboru i go dokonała, dlatego Dantes teraz cierpi, ale nie można nastawiać człowieka w takiej sytuacji, że to już koniec jego miłości, tylko trzeba zachęcać go do tego by się nie poddawał.
Ale sam fakt, że się prosi o przebaczenie czy tez o drugą szansę to chyba nie jest niczym złym, kazdy człowiek jest słaby, kazdy popełnia błedy, tylko ważne jest by człowiek chciał się do błedu przyznac i go naprawić, a jeśli istnieje pomiedzy ludźmi prawdziwa miłośc to jedna strona powinna jednak dać szansę na poprawę - na tym polega wzajemne zrozumienie, bez niego bardzo trudno jest żyć w związku z drugą osobą.
Na koniec moge dodać, że chciałbym by Dantes mógł być śzczęśliwy i był z taką osobą, która go zrozumie i będzie potrafiła mu wybaczyć jakieś błędy, bo na błedach ludzie się ponoć uczą, prawda? Ale to dotyczy obojga stron, rzecz jasna, nie tylko kobiety ale i mężczyzny również. Wtedy związek ma szansę prawidłowo funkcjonować.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
Pt sie 19, 2005 14:01 |
|
|
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Dorzucę swoje 3 grosze  Przejrzałam temat, ale nie wiem czy na tyle dokładnie, by się nie powtarzać.
Czy miłość przemija?
Miłość nie może przeminąć. Jeśli po jakimś czasie związek się rozpada, to znaczy, że nie był oparty na miłosci. Trudno to przyjąć wobec pięknych wspomnień, które łączą dwie osoby, a nawet pewności, która w pewnym momencie się pojawiła, że to właśnie ten, z którym będę do końca życia, z którym chcę być. Coś się nagle czy nie nagle rozlatuje, czasem bez jasnych powodów. Osoba najbliższa sercu staje się daleka. Tak po prostu jest. I ja też nie wiem dlaczego.
Wierzę w to, że miłość zawsze jest na całe życie. Inaczej nie można nazywać tego czegoś miłością. Stanowi to dla mnie swoistego rodzaju pocieszenie wobec zawodów miłosnych  Coś się rozleciało, pobolało (i przestało, bo zawsze przestaje), ale to przecież znak. Znak, że to nie ten, że czeka na mnie ktoś inny, prawda?
Pozdrawiam 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Pt sie 19, 2005 14:05 |
|
 |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Rozalko, a może coś powiesz odnośnie sytuacji Dantesa, ciekawi mnie jak ją oceniasz
Pozdrawiam

_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
Pt sie 19, 2005 14:56 |
|
|
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Tomku, boję się oceniać sytuację Dantesa, bo przecież go nie znam. Mogę jedynie wysnuć jakieś wnioski z tego, co sam napisał.
Zatem wnioskuję, że dużo w tym wszystkim uczuć. Boję się stwierdzić, że za dużo  W sumie to piękne, że ludzie tak się "kochają", ale czasem trzeba przystopować. Przystopować w marzeniach, w słodkich słowach ( czy mówię już jak nie-kobieta?  )
Po drugie, myślę, że 6 miesięcy bycia razem to zbyt krótki czas, by stwierdzić, że to ta/ten jedyna/y, nawet gdy serce mówi inaczej.
Po trzecie, myślę, że każdy ma prawo wycofać się ze związku. Po to przecież się spotykamy, by się lepiej poznać. W pewnym momencie możemy odkryć coś w drugim człowieku, czego nie będziemy w stanie przyjąć, a czego wcześniej nie dostrzegaliśmy. I bańka mydlana pryska. Może tak było w tym przypadku. Może wspominana dziewczyna Dantesa zobaczyła coś, uznała, że tego nie przeskoczy. Nie mam pojęcia.
Ból minie, o tym jestem przekonana. Trzeba tylko czasu.
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Pt sie 19, 2005 15:59 |
|
 |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Własnie o to chodziło, by oprzeć się tylko na jego wypowiedzi. Wiesz, zgadzam się z tym co napisałaś na temat jego wypowiedzi (tzn.Dantesa), ale chciałbym tylko dodać, że takie poznawanie dugiej osoby może trwać tylko do momentu zawarcia związku małżeńskiego, a co później?
Czy także można kogoś w ten sposób zostawić, bo mu nie odpowiada, bo nie można dać mu drugiej szansy? Miłośc nie kończy się tylko na etapie chodzenia czy też zaręczyn dlatego nie na każdym etapie można się tak spokojnie rozstać.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
Pt sie 19, 2005 22:47 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Tomasz, zakladamy, ze decydujac sie na zawarcie zwiazku malzenskiego, poznalismy osobe na tyle, ze nawet jesli pewne watpliwosci wystapia, poradzimy sobie z nimi. I jednoczesnie przyjelismy takie zoobowiazanie.
Crosis
|
Pt sie 19, 2005 22:58 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
życze ci crosis jak najlepiej, ale z 14letniego doświadczenia małżenskiego wiem [i to nie tylko moje doswiadczenie  ] ze po ślubie zaczynają sie schody w poznawaniu  wtedy dopiero tego człowieka poznajesz - ja po 14latach nie moge powiedziec, ze znam mojego męża - owszem, na pewno wiem lepiej od innych, jaki jest, ale go nie znam 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
So sie 20, 2005 7:49 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Alez ja tego nie neguje. Ale wydaje mi sie, ze decyzje o zawarciu zwiazku malzenskiego poprzedza przynajmniej wrazenie (niekonieczne prawdziwe), ze dana osobe poznalo sie na tyle, na ile w zwiazku przedmazenskim sie poznac dalo. Bo o tym, ze po zawarciu takiego zwiazku poznaje sie czlowieka dalej, to wiem po przykladach z otoczenia.
I tu w sumie czasem przydaje sie pomieszkac ze soba rok lub dwa przed slubem.
Crosis
|
So sie 20, 2005 9:46 |
|
 |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Z zachowaniem czystości przedmałżeńskiej?
Elka ma rację, nawet po zawarciu związku małzeńskiego nie zna się dobrze tej osoby.
Cytuj: "Tomasz, zakladamy, ze decydujac sie na zawarcie zwiazku malzenskiego, poznalismy osobe na tyle, ze nawet jesli pewne watpliwosci wystapia, poradzimy sobie z nimi. I jednoczesnie przyjelismy takie zoobowiazanie. "
Tak myślisz? To dlaczego jest tyle rozwodów? To chyba nie świadczy, że wszyscy sobie tak dobrze radzą, tak jak wtedy gdy przyjmowali to zobowiązanie decydując się na wspólne życie?
Czy myślisz, ze taki rozwód to dobre rozwiązanie problemu rodzinnego?
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
So sie 20, 2005 14:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Powiem Ci tak - jak sie dwoje ludzi pobralo i nie maja dzieci, to niech sobie biora rozwod. Ich sprawa, nawet lepiej.
Rozwodow jest tyle... wiesz - ja mam juz wsrod swoich znajomych 3 katolickie parki, ktore nie moga na siebie patrzec. A wiesz dlaczego? Bo zeby napic sie piwa, kupili sobie caly browar. Przemysl to.
Dla mnie pozycie na kocia lape rok czy dwa to olbrzymia szansa. Szansa na sprawdzenie jak tak naprawde moze sie skonczyc ten zwiazek. Czas na dojrzenie uczucia i na wyklarowanie pewnych spraw.
Crosis
|
So sie 20, 2005 15:27 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
sorry crosis, ale myslisz życzeniowo
Cytuj: Dla mnie pozycie na kocia lape rok czy dwa to olbrzymia szansa. Szansa na sprawdzenie jak tak naprawde moze sie skonczyc ten zwiazek. Czas na dojrzenie uczucia i na wyklarowanie pewnych spraw.
moja znajoma mieszkala ponad dwa lata ze swoim przyszlym mężem - rok po slubie powiedziala, ze nie za tego gościa wychodzila za mąż... tak zmieniają sie relacje po ślubie...
i wtedy, jesli nie masz sie na czym oprzec - nigdy nie dostaniesz szansy na dojrzewanie w relacjach, na próbe znalezienia wyjscia w sytuacjach kryzysowych - tylko sobie stwierdzisz - to sie rozstańmy... jak nie ma dzieci, to ok, a jak dzieci będą, to sie pomęczymy, az dorosną i wtedy sie rozstaniemy? nie masz pojęcia - jesli tak piszesz - co to znaczy "kryzys" - zreszta sam pisales że ze swoją dziewczyną sie doskonale rozumiecie i w ogole - sielanka - i ok, tylko że to nie jest życie, to zabawa w życie
jeśli w zeiązku jest kryzys, to nie licz na to, że dzieci cię w związku zatrzymają, a jesli na każdy kryzys zareagujesz odejsciem - nigdy nie dorośniesz, nie rozwiniesz sie wewnętrznie
ale zawsze mozesz napisac, ze na tym ci nie zalezy  na rozwoju  bo po co? 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
So sie 20, 2005 16:58 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Chyba sie zel wyrazilem, jesli tak to sorki.
Po pierwsze - jestem mniej wiecej po 25 zwiazkach. Czegos sie nauczylem. Miedzy innymi tego, ze zwiazek bez ciezkich dni to wlasnie taka sztuczna sielanka. Pisze ze sie doskonale rozumiemy, bo udalo nam sie przetrwac kryzysy. Rozne.... na przyklad moje rozne wybryki (nie bede o tym pisal na forum).
Oczywiscie, przyklad Twojej przyjaciolki nie jest jedyny. Tez takie znam... jesli ktos ma sie zmienic naprawde po slubie, tak jak w tym przykladzie, to chocbysmy mieszakli z ta osoba 50 lat nic to nie zmieni.
Ale fakt faktem, mieszanie rok czy dwa razem moze pomoc, a przynajmniej moze przygotowac czlowieka na pewne sprawy i konflikty zycia codziennego, ktorych nie da sie uniknac.
Cytuj: jeśli w zeiązku jest kryzys, to nie licz na to, że dzieci cię w związku zatrzymają, a jesli na każdy kryzys zareagujesz odejsciem - nigdy nie dorośniesz, nie rozwiniesz sie wewnętrznie
Jak juz pisalem, nieco tych kryzysow mialem... swego czasu sam bylem jednym wielkim kryzysem, a latwiej powiedziec prawie wrakiem. Wlasnie dzieki determinacji osoby, z ktora bylem jestem miedzy innymi dzisiaj tym kim jestem. Fakt, rozstalismy sie, ale to inna historia. Dalej sie kochamy, jak przyjaciele i utrzymujemy fantastyczny kontakt. Ona nie pozwoli mi znow sie pograzyc, a ja nie pozwole nikomu jej skrzywdzic.
Tylko mowie - czasem nie chodzi o kryzys. Czasem po prostu czlowiek w pewnym momencie stwierdza: to nie to. Z tego nic nie bedzie. Jesli sie zastanowi i faktycznie nie widzi sensu takiego zwiazku, to powinien go skonczyc. Szybko, wolno?` Nie mozna powiedziec, zalezy od okolicznosci.
Co do smiesznych sytuacji: czasem trzeba konczyc zwiazek zeby ratowac przyjazn. Ja tak mialem. Poznalem kobiete, starsza, zaprzyjaznilismy sie. Ja bylem wolny, ona wolna. Kurcze, wieczory w knajpach, wspolne balety, spacery przy swietle ksiezyca. Nic! Zero zblizenia, zero intymnosci. Wspolne wyjazdy, genialna przyjazn. Rozumielismy sie swietnie, pasowalismy do siebie. Postanowilismy sprobowac. I po tygodniu w te pedy wrocilismy do tego co bylo wczesniej. Doszlismy do wniosku, ze z tego zwiazku nic nie bedzie, a jak potrwa za dlugo, mozemy juz nigdy nie byc przyjaciolmi.
A teraz jak wroce do kraju, bede sie bawil na jej weselu!
Sto lat mlodej parze!
I zycze kazdej mlodej parze, zeby ich decyzja byla naprawde przemyslana i zeby nigdy nie musieli stawac przed wyborem rozejsc sie czy nie.
Crosis
|
So sie 20, 2005 17:25 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 miłość
Zastanawiam się, kiedy wy wszyscy przestaniecie zwyczajną chuć nazywać miłością.
|
Pn sie 22, 2005 6:02 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|