Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 06, 2025 5:43



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1354 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 91  Następna strona
 Współżycie przed ślubem 
Autor Wiadomość
Post 
SweetChild, nauka moralna Kościoła jest nie dla Aniołów, ale dla przeciętnego śmiertelnika, któremu właśnie Duch Święty pomaga ją zrozumieć coraz i coraz lepiej.


Pn lut 13, 2006 17:05

Dołączył(a): So gru 20, 2003 12:24
Posty: 38
Post 
wszystko pięknie ładnie...
Tylko ze te zasady czasem są chore jak dla mnie :/
Dla mnie jesteście fanatykami
ja też przez pare latek myslałam jak wy.. i co z tego ?? było szczęścia.. zadowolenie.. ale było i ogromne cierpienie.. cierpienie że leże obok swojego chłopaka którego kocham i nie moge dać mu przyjemności.. powiecie " przecież cielesność nie jest najważniejsza.. ciało nie zabierzesz tam na drugi brzeg" to prawda.. ale póki żyje na tym świecie ciało jest aspektem mojego życia..
nie potrafie tego wytłumaczyć :/
Widze jaki jest Kościół... i nie zamierzam brac od niego nauki...
Mam swoje zasady moralne i głęboko wierze ze jeśli będę je stosować stworze cudowną rodzinę..
a co mają powiedzieć Ci z innnych wyznań ?? religii ?? stosują swoje zasady moralne.. założe sie że większość współzyje przed ślubem bo nie ma u nich takiego nakazu..
I SĄ SZCZĘSLIWI I MAJĄ SZCZĘŚLIWĄ RODZINĘ

więc ja 3mam sie zasad moralnych które na pewno nie skrzywdzą 2 człowieka.. a to w życiu JEST NAJWAŻNIEJSZE !

_________________
Dopiero rozpoczełam drogę do Boga...


Pn lut 13, 2006 21:41
Zobacz profil
Post 
Szalona Maju, a kto Ci każe leżeć koło Twojego chłopaka?
Cierpienie nie jest tą rzeczą na która zwracasz uwagę.
Życzę Ci abyś osiągnęła pewną dojrzałość, i zrozumiała na czym polega miłość.


Pn lut 13, 2006 22:25
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24
Posty: 3644
Post 
Jesteś jeszcze młoda i całe życie przed Tobą. Nie wiesz jak się ono potoczy, co będzie za miesiąc, dwa... Oczywiście teraz Ci się wydaje, że Twoje myślenie jest słuszne. Tylko pytanie: według jakich kryteriów te swoje zasady skonstruowałaś? Czy są one dobre i trwałe?

Piszesz, że niekrzywdzenie drugiego człowieka jest najważniejsze. Ja tam się nie znam na tym, co w życiu jest najważniejsze. Wiem tylko, że przez takie decyzje najbardziej można skrzywdzić samą siebie. Najbardziej i do końca życia. Nie wiem czy masz siłę, by iść potem z takim bagażem...

Cytuj:
ja też przez pare latek myslałam jak wy.. i co z tego było szczęścia.. zadowolenie.. ale było i ogromne cierpienie.. cierpienie że leże obok swojego chłopaka którego kocham i nie moge dać mu przyjemności..

Dziwne to i tragiczne. Nie wiedziałam, że seks i inne takie są jedyną przyjemnością na tym świecie :? Pomyśl czy naprawdę tylko tyle masz do zaoferowania swojej bliskiej osobie?

Pozdrawiam.
fanatyczka rozalka

_________________
Co dalej za zakrętem jest?
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪


Pn lut 13, 2006 23:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
SweetChild napisał(a):
Uważasz, że przeciętny śmiertelnik jest w stanie skapnąć, o co chodzi w nauce moralnej Kościoła? Szczerze mówiąc, mocno w to wątpię, myślę, że potrzeba do tego Światła Ducha Świętego czy innych sił nadprzyrodzonych... A do czasu Oświecenia nie pozostaje nic innego, jak wykuć te zasady na blachę i sztywno stosować.

Przede wszystkim uważam, że pojęcia "przeciętny śmiertelnik" i "Światło Ducha Świętego" to nie są pojęcia z dwóch różnych bajek :)

Myślę, że dużo osób przekonało się na własnej skórze, że w ten sposób chroni zarówno siebie, jak i swój kontakt z Bogiem. Ale do tego trzeba zderzyć tę teorię z praktyką. A prawdopodobnie i nieco przeholować - wtedy widać lepiej ;)

Oczywiście, podstawą jest szacunek do siebie samego, tej drugiej osoby oraz istnienie w ogóle jakiegoś kontaktu, który możnaby chronić, ale to nieco inna kwestia...

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Pn lut 13, 2006 23:16
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24
Posty: 3644
Post 
No właśnie anguo! Eureka! (jak dla mnie ;) )

Przecież tu właśnie o kontakt z Bogiem chodzi. Nie żadne okazywanie uczuć osobie, nie myślenie o tym, by komuś sprawić przyjemnośc i radość, ale właśnie o moja osobistą relację z Panem Bogiem. Jeśli On jest na właściwym miejscu, to wszystko inne jest na swoim miejscu i można być pewnym, że miłość, którą kocham drugiego człowieka jest właściwa.

Czy powinniśmy troszczyć się o coś bardziej niż o relację z Bogiem?
Na kim bardziej mi zależy: na Bogu czy na moim przyjacielu?
Czy mogę nazwać miłością to, co z Bogiem nie ma nic wspólnego, skoro to On jest Dawcą Miłości?


Trudne te pytania... a raczej odpowiedź na nie.

Pozdrawiam i już się nie wymądrzam ;)

_________________
Co dalej za zakrętem jest?
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪


Wt lut 14, 2006 9:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Crazy-maju, mogłaś stosować się do zasad które Ci Angua i Rozalka przedstawiają, ale jak widać po Twoich postach nie rozumiesz ich sensu ani przyczyn - a w takiej sytuacji rzeczywiście łatwo zwątpić. Nie sądzę też, aby miała sens dyskusja z osobą która sprzeciwia się poglądom, których uzasadnienia nawet nie chce rozumieć i pisze o używaniu rozsądku, zapominając o pokorze i stawiając swój osiemnastoletni umysł ponad głowy takich mędrców i myślicieli jak Benedykt XvI i Jan Paweł II.
Widzę też, że pojmujesz Kościół reprezentatywnie, nie rozumiejąc jego sensu jako ciała Chrystusa i narzędzia Jego władzy, ale trudno - to temat nie na tą dyskusję.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Wt lut 14, 2006 12:52
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
angua napisał(a):
SweetChild napisał(a):
Uważasz, że przeciętny śmiertelnik jest w stanie skapnąć, o co chodzi w nauce moralnej Kościoła? Szczerze mówiąc, mocno w to wątpię, myślę, że potrzeba do tego Światła Ducha Świętego czy innych sił nadprzyrodzonych... A do czasu Oświecenia nie pozostaje nic innego, jak wykuć te zasady na blachę i sztywno stosować.


Przede wszystkim uważam, że pojęcia "przeciętny śmiertelnik" i "Światło Ducha Świętego" to nie są pojęcia z dwóch różnych bajek :)


Może trochę nieściśle się wyraziłem... w pierwszym zdaniu powinno być "przeciętny śmiertelnik o własnych siłach". W drugim chodziło mi Światło Ducha Świętego dla tegoż śmiertelnika.

angua napisał(a):
Myślę, że dużo osób przekonało się na własnej skórze, że w ten sposób chroni zarówno siebie, jak i swój kontakt z Bogiem. Ale do tego trzeba zderzyć tę teorię z praktyką. A prawdopodobnie i nieco przeholować - wtedy widać lepiej ;)


Tak też myślę, że wiele zależy od bagażu życiowych doświadczeń. Doświadczenia negatywne przy niestosowaniu się do reguły A pozwalają lepiej zozumieć zasadność tejże reguły. Doświadczenia pozytywne przy niestosowaniu się do reguły A utrudniają zozumienie zasadności tejże reguły.

rozalka napisał(a):
Czy powinniśmy troszczyć się o coś bardziej niż o relację z Bogiem?
Na kim bardziej mi zależy: na Bogu czy na moim przyjacielu?
Czy mogę nazwać miłością to, co z Bogiem nie ma nic wspólnego, skoro to On jest Dawcą Miłości?

Trudne te pytania... a raczej odpowiedź na nie.


Pytania są tendencyjne, trudno na nie odpowiedzieć inaczej niż "nie" ;-) Nie chciałbym się wymądrzać, ale według mnie są źle skonstruowane, sugerując jakąś rywalizację między miłością do Boga a miłością do bliźniego. W szczególności wybór między Bogiem a przyjacielem (pyt. 2). Chrystus powiedział przecież "cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili". Im bardziej zależy mi na przyjacielu, tym bardziej zależy mi na Bogu (i odwrotnie).

A trzecie pytanie pozwolę sobie nieco zmodyfikować, aby odpowiedź "nie" była mniej oczywista:
Czy miłość, która daje dobre owoce, może nie mieć nic wspólnego z Bogiem? Czy może być niemiła Bogu? Czy może być przeciwko Prawu?

Oczywiście, pozostaje kwestia "dobrych owoców", ale pozostańmy na chwilę na wysokim poziomie ogólności...


Wt lut 14, 2006 13:11
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24
Posty: 3644
Post 
SweetChild napisał(a):
Pytania są tendencyjne, trudno na nie odpowiedzieć inaczej niż "nie" ;-) Nie chciałbym się wymądrzać, ale według mnie są źle skonstruowane, sugerując jakąś rywalizację między miłością do Boga a miłością do bliźniego. W szczególności wybór między Bogiem a przyjacielem (pyt. 2). Chrystus powiedział przecież "cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili". Im bardziej zależy mi na przyjacielu, tym bardziej zależy mi na Bogu (i odwrotnie).

Ano są tendencyjne :) Jednak nie zgodzę się z tym jakoby trudno było na nie odpowiedzieć inaczej niż nie. Owszem, na początku bez wahania odpowiemy nie, ale po chwili zastanowienia się jak jest naprawdę, odpowiedź nie będzie już taka pewna...

Nie miałam na celu przeciwstawiać miłości do człowieka miłość do Boga. Bardzo wierzę w to, że do Boga nie ma innej drogi jak przez człowieka. I zgadzam się z tym, co napisałeś o przyjaźni. Jednak pisząc to swoje pytanie miałam na myśli sytuację, gdy rzeczywiście ten drugi człowiek pochłania całą naszą uwagę, gdy źle na nas oddziałuje, gdy dla niego lub przez niego naginamy Boże zasady, gdy spotkania z nim przynoszą tylko zło itp. itd. Przecież może być taka sytuacja, że jakiś kontakt przerodzi się w przeszkadzający i wtedy trzeba z niego zrezygnować, nie? Oczywiście to taka indywidualna kwestia, trudno mi tu uogólniać.

SweetChild napisał(a):
A trzecie pytanie pozwolę sobie nieco zmodyfikować, aby odpowiedź "nie" była mniej oczywista:
Czy miłość, która daje dobre owoce, może nie mieć nic wspólnego z Bogiem? Czy może być niemiła Bogu? Czy może być przeciwko Prawu?

Oczywiście, pozostaje kwestia "dobrych owoców", ale pozostańmy na chwilę na wysokim poziomie ogólności...

Szkoda, że dodałeś tę "kwestię dobrych owoców", bo już chciałam odpowiadać ;) Jednak pomijając tę kwestię i odpowiadając na to pytanie myślę, że miłość, która daje dobre owoce jest miła Bogu. Zawsze.
Mam nadzieję, że nie posypią się zaraz jakieś skrajne przykłady z życia :D

Pozdrawiam :)

_________________
Co dalej za zakrętem jest?
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪


Wt lut 14, 2006 17:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
rozalka napisał(a):
Ano są tendencyjne :) Jednak nie zgodzę się z tym jakoby trudno było na nie odpowiedzieć inaczej niż nie. Owszem, na początku bez wahania odpowiemy nie, ale po chwili zastanowienia się jak jest naprawdę, odpowiedź nie będzie już taka pewna...


Masz rację, za bardzo się rozpędziłem. Jedynie w przypadku pierwszego pytania nadal uważam, że trudno odpowiedzieć inaczej niż "nie" (przy dosłownym rozumieniu czasowinka "powinniśmy").

rozalka napisał(a):
Jednak pisząc to swoje pytanie miałam na myśli sytuację, gdy rzeczywiście ten drugi człowiek pochłania całą naszą uwagę, gdy źle na nas oddziałuje, gdy dla niego lub przez niego naginamy Boże zasady, gdy spotkania z nim przynoszą tylko zło itp. itd. Przecież może być taka sytuacja, że jakiś kontakt przerodzi się w przeszkadzający i wtedy trzeba z niego zrezygnować, nie?


A, to co innego :) W takim razie się zgodzę, chociaż nazwałbym to bardziej "uzależnieniem się od przyjaciela".

rozalka napisał(a):
Szkoda, że dodałeś tę "kwestię dobrych owoców", bo już chciałam odpowiadać ;) Jednak pomijając tę kwestię i odpowiadając na to pytanie myślę, że miłość, która daje dobre owoce jest miła Bogu. Zawsze.
Mam nadzieję, że nie posypią się zaraz jakieś skrajne przykłady z życia :D


Dobra, pozostańmy przy abstarkcjach i weźmy całkiem banalny przykład: pan X1 i pani Y1 znają się i kochają, zakładają razem rodzinę, mają dzieci, a wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Można zatem przyjąć, że są to owoce ich miłości i że te owoce są dobre.

Z drugiej strony weźmy pana X2 i panią Y2, którzy również znają się i kochają, zakładają razem rodzinę, mają dzieci, a wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Można zatem przyjąć, że te owoce też są dobre.

Dalej, przyjmijmy, że para X1-Y1 zachowuje pewne reguły R, a para X2-Y2 nie. I tu mamy problem, bo skoro złamanie reguły R może też prowadzić do dobrych owoców, to ta reguła staje się 'słabo umotywowana". Przynajmniej dla zwykłego śmiertelnika ;-)

Moglibyśmy przyjąć, że owoce miłości pary X1-Y1 są dobre i miłe Bogu, a pary X2-Y2 złe i niemiłe Bogu. Tylko, że na początku w samych owocach nie widzieliśmy różnicy, więc to mało przekonujące...

Moglibyśmy też przyjąć, że niemożliwe jest, aby miłość pary X2-Y2 wydała dobre owoce, skoro para ta złamała regułę R. Ale czy życie nie przeczy temu założeniu?

W ostateczności możemy przyjąć, że miłość pary X2-Y2 wydałaby jeszcze lepsze owoce, gdyby para ta stosowała regułę R. Założenie trudne do weryfikacji, bo każdy ma tylko jedno życie... Ale nawet gdyby tak było, to i tak uważam to za słabe uzasadnienie reguły R.

Nie widzę innego rozwiązania, jak przyjąć R na wiarę. Co należało udowodnić ;-)

rozalka napisał(a):
Pozdrawiam :)

Również :)
SC


Wt lut 14, 2006 19:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Ja uważam, że to jest piękny dar - jak dopiero po ślubie młodzi sobie nawzajem oddają swoją dotychczasową czystość :)

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


Wt lut 14, 2006 23:34
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lut 10, 2005 1:37
Posty: 589
Post 
SweetChild napisał(a):
Nie widzę innego rozwiązania, jak przyjąć R na wiarę. Co należało udowodnić ;-)


Piękny dowód. :-)

Sytuację komplikuje jednak fakt, że nie możemy wpływu na owoce uzależniać od jednej reguły. To raczej cały zestaw reguł (nie napiszę "macierz", bo humaniści pobiją), które nawzajem wpływają na siebie, osłabiają i wzmacniają swoje działanie.

Troszkę rozwinę przykład Sweet Child:

Para X1-Y1 stosuje zatem pewien zestaw reguł, w którym jest akurat interesująca nas reguła R. Są szczęśliwi.
Para X2-Y2 stosuje *inny* zestaw reguł, w którym nie ma reguły R. Są szczęśliwi.
Para X3-Y3 stosuje *jeszcze inny* zestaw reguł, w którym jest R, ale im się nie wiedzie.

Czy zatem stosowanie jednej wybranej (tendencyjnie) reguły ma nam zapewnić Bożą łaskę, spokój sumienia, oraz wreszcie owoce? Uważam, że nie. I wiem, że to patrzenie bardzo postmodernistyczne, ale jestem przekonany, ze różne zestawy reguł mogą prowadzić do dobrych owoców.

Teraz przykład praktyczny: jedna reguła, "Wstrzemięźliwość seksualna przed ślubem" (WS), jeśli ją wyizolujemy - jasne, jest miła Bogu i Kościołowi. Ale w życiu *nie da* się jej wyizolować od innych reguł, np. "Okazywanie sobie czułości" (OC), "Udane życie seksualne" (US).

Co się dzieje, jeśli stosowanie WS prowadzi do złamania reguły OC, bo w okresach, gdy parę "nosi", muszą się od siebie oddalać? Lub jeśli WS prowadzi do zniechęcenia do seksu i nawet po ślubie niemożliwe jest US?
Co z parą, która nie stosuje WS, ale ma udane i OC i US?


Śr lut 15, 2006 9:26
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24
Posty: 3644
Post 
Vroobelku, ta para na pewno jest szczęśliwa, w swoim własnym mniemaniu. Bo mają US i kochają się. Co tu innego napisać? ;)

Rozumiem, że wciąż rozpatrujemy problem współżycia przed ślubem?

Uważam, że zachowanie czystości do ślubu jest ideałem. Przyjmuję jednak to, że komuś może się nie udać, że ktoś może wybrać inaczej. Ok, niech mu ziemia lekką będzie. Nie kwestionuję też stworzenia przez tę parę szczęśliwego związku i rodziny.
Myślę, że to kwestia priorytetów. Dla pary X1-Y1 ważniejsze będzie wypełnianie przykazań, a dla pary X2-Y2 seks (bardzo uogólniam - nie krzyczcie ;) ) Obie pary będą miały poczucie szczęścia i spełnienia ich własnej miłości, ale osiągną ową pewność na podstawie troszkę innych kryteriów ;)

Vroobelek napisał(a):
Co się dzieje, jeśli stosowanie WS prowadzi do złamania reguły OC, bo w okresach, gdy parę "nosi", muszą się od siebie oddalać?

Nie wiem co się dzieje, bo nie jestem mężatką. Jednak uważam, na podstawie doświadczenia, które już mam, że zawsze można to wszystko jakoś ukierunkować, jeśli się chce ;) Ukierunkować w inną stronę i dzięki temu zapanować. Nie kwestionuję tego, że czasem jest ciężko.

Hmm, i jeszcze coś. Po co w ogóle się od siebie oddalać, gdy "nosi"? :D Po to, by nie mieć dzieci? :?

_________________
Co dalej za zakrętem jest?
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪


Śr lut 15, 2006 9:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
ToMu napisał(a):
Ja uważam, że to jest piękny dar - jak dopiero po ślubie młodzi sobie nawzajem oddają swoją dotychczasową czystość


Aby nie było wątpliwości: ja temu nie przeczę. Co więcej, również uważam to za piękny dar.

Vroobelek napisał(a):
Piękny dowód. :-)


Dzięki :)

Vroobelek napisał(a):
Sytuację komplikuje jednak fakt, że nie możemy wpływu na owoce uzależniać od jednej reguły. To raczej cały zestaw reguł (nie napiszę "macierz", bo humaniści pobiją), które nawzajem wpływają na siebie, osłabiają i wzmacniają swoje działanie.


Niewątpliwie. Moim zdaniem jednak pominięcie tych wzajemnych oddziaływań było dopuszczalne: nie powoduje zasadniczych błędów a upraszcza strukturę dowodu. Oczywiście rzeczywistość jest dalece bardziej złożona.

Vroobelek napisał(a):
Czy zatem stosowanie jednej wybranej (tendencyjnie) reguły ma nam zapewnić Bożą łaskę, spokój sumienia, oraz wreszcie owoce? Uważam, że nie. I wiem, że to patrzenie bardzo postmodernistyczne, ale jestem przekonany, ze różne zestawy reguł mogą prowadzić do dobrych owoców.


I dalej: czy to, co prowadzi do dobrych owoców, może nie pochodzić od Boga?

Vroobelek napisał(a):
Teraz przykład praktyczny: jedna reguła, "Wstrzemięźliwość seksualna przed ślubem" (WS), jeśli ją wyizolujemy - jasne, jest miła Bogu i Kościołowi. Ale w życiu *nie da* się jej wyizolować od innych reguł, np. "Okazywanie sobie czułości" (OC), "Udane życie seksualne" (US).


Dla mnie nawet w przypadku wyizolowanego WS nie jest jasne, czy jest to reguła miła Bogu. Więcej, uważam, że mój wcześniejszy dowód jest prawdziwy dla R=WS.

Vroobelek napisał(a):
Co się dzieje, jeśli stosowanie WS prowadzi do złamania reguły OC, bo w okresach, gdy parę "nosi", muszą się od siebie oddalać? Lub jeśli WS prowadzi do zniechęcenia do seksu i nawet po ślubie niemożliwe jest US?


Wówczas można chyba powiedzieć, że nastąpiło "wylanie dziecka z kąpielą" ;-)

rozalka napisał(a):
Uważam, że zachowanie czystości do ślubu jest ideałem. Przyjmuję jednak to, że komuś może się nie udać, że ktoś może wybrać inaczej. Ok, niech mu ziemia lekką będzie. Nie kwestionuję też stworzenia przez tę parę szczęśliwego związku i rodziny.


Za mało... Napisz, czy to jest dobre, czy nie. Czy jest miłe Bogu, czy nie? Czy dla Boga ma znaczenie zachowanie reguły WS, jeśli nie ma ona zauważalnego wpływu na owoce?

rozalka napisał(a):
Myślę, że to kwestia priorytetów. Dla pary X1-Y1 ważniejsze będzie wypełnianie przykazań, a dla pary X2-Y2 seks (bardzo uogólniam - nie krzyczcie ) Obie pary będą miały poczucie szczęścia i spełnienia ich własnej miłości, ale osiągną ową pewność na podstawie troszkę innych kryteriów


To czemu mają służyć przykazania, skoro ich stosowanie nic nie zmienia? Sztuka dla sztuki?


Śr lut 15, 2006 16:08
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24
Posty: 3644
Post 
SweetChild napisał(a):
Za mało... Napisz, czy to jest dobre, czy nie. Czy jest miłe Bogu, czy nie? Czy dla Boga ma znaczenie zachowanie reguły WS, jeśli nie ma ona zauważalnego wpływu na owoce?

Chyba się zapędziliśmy SweetChild ;)

Zachowanie reguły WS zawsze ma wpływ na owoce. I upieram się przy tym, że złamanie tej reguły nie zawsze niesie za sobą dobre owoce. Oczywiście mam tu na myśli parę, która chce podążać za Bogiem. Bo tylko dla takiej ma to jakieś znaczenie i tylko taka potrafi ten zły owoc zauważyć.
I trudno jest mi się wypowiadać w imieniu samego Pana Boga czy coś jest Mu miłe czy nie. Jednak podążając za nauką Kościoła jak może być miłe Bogu coś, co jest grzeszne? Nawet, gdy niesie za sobą owoce jak umocnienie związku, większą "miłość" czy nawet dziecko.

SweetChild napisał(a):
To czemu mają służyć przykazania, skoro ich stosowanie nic nie zmienia? Sztuka dla sztuki?

A kto powiedział, że nie zmienia? Nie myślmy tak powierzchownie. Ich stosowanie zmienia dużo w samym człowieku, co może na pierwszy rzut oka jest niewidoczne, ale Bóg widzi.

Namieszałam, co? ;)

_________________
Co dalej za zakrętem jest?
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪


Śr lut 15, 2006 18:50
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1354 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 91  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL