Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt sie 15, 2025 18:36



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 321 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 18, 19, 20, 21, 22  Następna strona
 czystość przed ślubem 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 24, 2008 9:04
Posty: 106
Post 
czeresniowa napisał(a):
Narzeczoną byłam wprawdzie przez kilka lat, ale gdy nią zostałam to już i tak mieszkałam, prowadzilam dom, współżyłam - ogólnie, żyłam wspólnie z jużmężem pod jednym dachem zupełnie jak małżeństwo, po ślubie prawie nic nie miało się zmienić, więc stan narzeczeństwa też wiele się nie odróżniał :)


Ha, no i dokładnie. My też mieszkaliśmy już razem przez okres narzeczeństwa i samo małżeństwo nic nie zmieniło, no poza kilkoma dokumentami i zmianą nazwiska przez żonę :) Dla nas to była po prostu rozważna decyzja, że chcemy już do końca itd.


Cz lut 19, 2009 8:30
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Sandbender napisał(a):
My też mieszkaliśmy już razem przez okres narzeczeństwa i samo małżeństwo nic nie zmieniło, no poza kilkoma dokumentami ...

Po co więc ślub? Skoro przed nim jest w zasadzie tak samo jak po? Po co?


Cz lut 19, 2009 8:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt wrz 08, 2006 13:02
Posty: 267
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
Sandbender napisał(a):
My też mieszkaliśmy już razem przez okres narzeczeństwa i samo małżeństwo nic nie zmieniło, no poza kilkoma dokumentami ...

Po co więc ślub? Skoro przed nim jest w zasadzie tak samo jak po? Po co?

Pytanie nie było skierowane do mnie, ale pozowlę sobie na nie odpowiedzieć, gdyż byłam w podobnej sytuacji co Czereśniowa i Sandbender.
Napiszę czym ślub był dla mnie. Zawarcie związku małżeńskiego, nie dotyczy tylko mnie i mojego męża, to sygnał dla społeczności, w której żyjemy, dla rodziny - określamy m.in. w ten sposób swoje miejsce i status wobec innych i prawa. Jest następstwem i podkreśleniem ciągłości tego, czego doświadczaliśmy będąc razem, przed ślubem. Ślub w moim przypadku nie był rewolucją, ale naturalną konsekwencją bycia/życia ze sobą, zaakcentowaniem, uwypukleniem tego co nas łączy. Poza tym, dlaczego się nie pobrać, skoro taki jest obyczaj, obrzęd a my nic przeciwko niemu nie mamy? :)


Cz lut 19, 2009 9:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Bebe.
Czym jest ślub w ogóle to mniej wyobrażenie mam. Chodziło mi bardziej o wyjasnienie po co on skoro samo małżeństwo nic nie zmieniło.
A co do Twojego uzasadnienia...
dlaczego się nie pobrać, skoro taki jest obyczaj, obrzęd a my nic przeciwko niemu nie mamy.
Interesujące. Był na końcu uśmieszek, więc tak to potraktowałem :-).


Cz lut 19, 2009 10:07
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt wrz 08, 2006 13:02
Posty: 267
Post 
Po co? Hmm, może chodzi o to, żeby zmieniło się - jeśli nie między nami (chociaż i tak się zmienia, może nie w taki sposób i nie aż tak bardzo, jak między osobami nie zamieszkującymi wcześniej ze sobą) - to wokół nas, postrzeganie nas jako my, nie: on - ona. A Ty, Krzysztofie_J jak myślisz - dlaczego tacy jak Czereśniowa, ja, poprzedni interlokutor wychodzą za mąż/żenią się? :)


Cz lut 19, 2009 13:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Gdybym wiedział - nie pytałbym.
Sandbender napisał, że małżeństwo nic w zasadzie nie zmiania i do tego się odniosłem.
Postrzeganie... Z tym też mam problem.
Jak, Twoim zdaniem, winienem postrzegać dwoje młodych, którzy "żyją jak mąż i żona" ale mężem i żoną (jeszcze) nie są?
Jako "oni" czy jako "on-ona"?


Cz lut 19, 2009 13:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 24, 2008 9:04
Posty: 106
Post 
Cytuj:
Ślub w moim przypadku nie był rewolucją, ale naturalną konsekwencją bycia/życia ze sobą


Ładnie powiedziane, według mnie też ślub jest konsekwencją bycia ze sobą i podkreślenia swojej miłości.

Bebe, akurat postrzeganie innych przez pryzmat ślubu mnie mało interesuje :) Sądzę jednak, że poźniej ma to wpływ np. na chrzest czy komunię dziecka, patrząc już tak dalej.


Cz lut 19, 2009 13:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25
Posty: 731
Post 
Ślub cywilny to uregulowanie prawne tego co i tak jest oczywiste, ale taka formalność może się czasem przydać w dalszym życiu dla uproszczenia różnych procedur, i dla uwolnienia się od tłumaczenia ludziom "tak, jesteśmy rodziną, najbliższymi sobie ludźmi i nic Ci do tego, że nie nosimy tego samego nazwiska", "tak, moje dziecko na pewno powinno nosić takie a nie inne nazwisko". Skoro i tak przyszłość ma być wspolna a prawo reguluje w taki a taki sposób kwestie zakładania rodziny (co nie znaczy że psychologicznie ta rodzina wcześniej nie była rodziną) to generalnie z czasem dochodzi sie (nie każdy, ale większość) do etapu w którym można się w ten schemat wpisać i jest to korzyścią, a nie brzemieniem. Poza tym sama ceremonia jest moim zdaniem doniosła, a w krótkiej przysiędze mieści się ogrom treści będących wskazówką (dla niektórych tylko przypomnieniem) jak żyć dalej, na tej nowej (starej?) drodze życia :)
Na temat kościelnego się nie wypowiem.

_________________
Prof. dr hab. Joanna Senyszyn:
"Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica."
http://powiedz-nie.c0.pl/


Cz lut 19, 2009 14:13
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Faktycznie nie sprecyzowałem.
Chodzi mi o kościelny, oczywiście.
Konkretnie: skoro sami sobie nadajemy prawa (pewnie też obowiązki) wypływające z sakramentu małżeństwa, stajemy sie jednym ciałem, zasypiamy i budzimy sie koło siebie, żyjemy razem na codzień i od święta bez przysięgi i pewnie dobrze nam z tym - po co nam jest małżeństwo (nie mówię tu o wymiarze prawnym ale moralno-kościelnym)?


Cz lut 19, 2009 14:38
Zobacz profil
Post 
hm... ja tam nie chciałbym dać ciała w moja noc poślubną. Już wolę wiedzieć jak moja wybranka lubi ;)

Noc poślubna to nie czas na wpadki typu, że nie wiem co zrobić, żeby było jej dobrze :P

Z resztą... co ja będę gadał. To Wasza-chrześcijańska sprawa i dylemat.


Cz lut 19, 2009 15:07

Dołączył(a): Cz lut 19, 2009 12:15
Posty: 20
Post 
w tej sprawie nie ma dyskusji Pan Bóg mówi że współżycie jest dozwolone tylko dla małżonków


Cz lut 19, 2009 20:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
oksi89 napisał(a):
hm... ja tam nie chciałbym dać ciała w moja noc poślubną. ...
Noc poślubna to nie czas na wpadki typu, że nie wiem co zrobić, żeby było jej dobrze :P

Ależ masz jak najbardziej rację :-).
Któż w ogóle twierdzi, że noc poślubna to dobry czas na współzycie - kiedy daje o sobie znać zmeczenie, często ogólny chaos?
I to w obydwu przypadkach:
Jeżeli czekali - to nie sa to sprzyjające warunki, "pierwszy raz" nierzadko jest trudny (bolesny) i właśnie noc poślubna, jak mi się zdaje nie jest dobra na jego przeżycie.
Jeżeli nie czekali - tym bardziej nie rozumiem, czemu noc po-ślubna (przyczyny jak wyżej, głównie zmeczenie) ma byc dobrym czasem na współżycie. I dlaczego ma mieć jakieś szczególne znaczenie? Nie chciałbys dać ciała w noc poślubną... A wczesniej, czy później chciałbyś?

oksi89 napisał(a):
Z resztą... co ja będę gadał. To Wasza-chrześcijańska sprawa i dylemat.

Nie nazywałbym tego dylematem.
Nie zdarza się chyba zbyt często, aby ci, którzy czekali żałowali.
Jak równiez niezbyt często zdarza się, żeby żałowali ci, którzy w grzechu żyją. Nawet jeśli są chrześcijanami.


Pt lut 20, 2009 7:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt wrz 08, 2006 13:02
Posty: 267
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
Gdybym wiedział - nie pytałbym.
Sandbender napisał, że małżeństwo nic w zasadzie nie zmiania i do tego się odniosłem.
Postrzeganie... Z tym też mam problem.
Jak, Twoim zdaniem, winienem postrzegać dwoje młodych, którzy "żyją jak mąż i żona" ale mężem i żoną (jeszcze) nie są?
Jako "oni" czy jako "on-ona"?


Nie pytałam czy wiesz, tylko jak myślisz/jak Ci się wydaje/jak uważasz, dlaczego ludzie się jednak pobierają skoro nie muszą?

Nie wiem Krzysztofie_J jak powinieneś, piszę o tym, jak ja postrzegam. Myślę, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo oddziałują na nas inni i postrzeganie nas przez nich (akcja-reakcja, my wymagamy - od nas wymagają). Instynktownie podporządkowujemy się zasadom ogólnym - no chyba, że jesteśmy jednostkami wybitnymi lub patologicznymi, które mają większy margines na zachowania 'niekonwencjonalne'. Będę się powtarzać, ale obyczaj udzielania sobie ślubu/legaizacji wspólnego pożycia jest głęboko zakorzeniony i podtrzymywany w kulturze, więc naturalne jest, że ludzie się 'hajtają' - można to nazwać konformizmem: skoro pobieranie jest ogólnie przyjęte, to dlaczego nie?
Natomiast dużo bardziej zastanawiające jest, dlaczego ludzie - pomimo życia razem, deklarowanej miłości (więc oficjalne świadectwo nie powinno stanowić problemu) - właśnie nie chcą się pobierać, twierdząc, że "papierek" nie jest im do niczego potrzebny i stają okoniem do myśli o ślubie. Wg mnie, w takim związku jest coś mocno nie tak.
Widzę, że stawiamy odwrotnie pytania. Ty pytasz "po co?", ja pytam "dlaczego nie?" :)


Pt lut 20, 2009 9:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lut 19, 2009 12:15
Posty: 20
Post 
Jak mówił Jan Paweł II największym grzechem XX i XXI wieku jest strata poczucia grzechu.


Pt lut 20, 2009 9:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Bebe napisał(a):
Nie pytałam czy wiesz, tylko jak myślisz/jak Ci się wydaje/jak uważasz, dlaczego ludzie się jednak pobierają skoro nie muszą?

Niestety (?) jest to dla mnie tajemnicą. Nie wiem. Nie wydaje mi się. Nie uważam.
Źle (jak mi się zdaje) zostałem przez Ciebie zrozumiany.
Więc jeszcze raz - powtórzę pytanie. Po jaką chol.rę ślub kościelny, skoro jako konkubentom wczesniej nie był potzrebny - świetnioe obchodzili się bez niego.
Można postawić inaczej: dlaczego nie żenią się skoro decydują się na życie jak małżonkowie? Ale odpowiedź bywa podobna: bo nie sa pewni, bo decyzja na całe życie i tp.
Dlatego zadałem pytanie odwrotne.
Ale pytamy, jak mi się zdaje, o to samo. :-)
Bebe napisał(a):
Nie wiem Krzysztofie_J jak powinieneś, piszę o tym, jak ja postrzegam.

Albo nieuważnie czytam albo jednak nie napisałaś jak postrzegasz dwoje młodych, którzy "żyją jak mąż i żona" ale mężem i żoną (jeszcze) nie są? Jako "oni" czy jako "on-ona"?.

Bebe napisał(a):
...obyczaj udzielania sobie ślubu/legaizacji wspólnego pożycia jest głęboko zakorzeniony i podtrzymywany w kulturze, więc naturalne jest, że ludzie się 'hajtają'...

Dla mnie to jest oczywiste.
Tym bardziej nie rozumiem czemu nie biorą ślubu a swoim życiem udają, że go mają (lub po co biorą, skoro latami świetnie obchodzili się bez niego :))).
To tak dla rozjaśnienia, o co mi chodziło... :-)


Pt lut 20, 2009 10:50
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 321 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 18, 19, 20, 21, 22  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL