Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 16, 2025 7:32



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 84 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
 Rodzina chrześcijańska 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Jeszcze raz o rodzicach...
Jak powinno być? Chyba najprościej...

Matka jest od kochania. Od tego, by być, by pokazać że jest się cennym i wartościowym niezależnie od tego, co się stało... Nie - głupiego kochania, nie pobłażania, bo to nie miłość. Ale od przekazania miłości... I może od porządkowania uczuć. Pewnego ich nazywania, prostowania... Od tego, by pomóc zrozumieć, co czuję. Nazwać to i zobaczyć.

Ojciec... Myślę, że od tego, by nauczyć się nabierać dystansu. Do siebie i innych. Pewnie, ze konieczna jest akceptacja, konieczna jest - miłość, która - nie ustaje. Ale tak naprawdę chyba od tego, by nauczyć decyzji, by to - co czuję, chcę nie było jedyną determinantą tego, co robię. Na zasadzie - poczekaj, pomyśl, zastanów się. W wolności - jako ktoś kto kieruje nie decyduje za dziecko, zwłaszcza starsze, ale naprowadza. Jest oparciem, pomoże, ale uczy ponoszenia konsekwencji decyzji...

I to się chyba nie da zmienić. Albo ja taka jestem... Ale nie stać mnie - na dystans. Inaczej myślę. Ja mogę tylko - dać miłość. I byłoby strasznie trudno stanąć w tej drugiej roli, ona kompletnie nienaturalna dla mnie...

Mam rację? Co myślicie?
Pozdrawiam :)

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Śr paź 22, 2003 6:48
Zobacz profil
Post Re: Jeszcze raz o rodzicach...
[quote="jo_tka"]Jak powinno być? Chyba najprościej...

Napisałaś:
Matka jest od kochania. Od tego, by być, by pokazać że jest się cennym i wartościowym niezależnie od tego, co się stało... Nie - głupiego kochania, nie pobłażania, bo to nie miłość. Ale od przekazania miłości... I może od porządkowania uczuć. Pewnego ich nazywania, prostowania... Od tego, by pomóc zrozumieć, co czuję. Nazwać to i zobaczyć.
I masz rację. Poprawnie też rozumiesz rolę ojca w rodzinie. Szkoda więc, że nie chcesz uznać zdania Aleksandra Brueknera, autora "SŁOWNIKA ETYMOLOGICZNEGO JĘZYKA POLSKIEGO", uznanego od wielu dziesiątków lat autorytetu, który w tymże "SŁOWNIKU" napisał m. in. "Jak z tego rzeczownika (miłość - dop. tis), a jeszcze bardziej z miłosierdzia wynika, znaczenie właściwe odnosi się nie do 'kochania', lecz do 'łaski, zmiłowania się'." Nie trzeba by się gimnastykować, aby wykazać różnicę pomiędzy miłością matczyną a ojcowską. Po prostu w miłości matczynej jest więcej miejsca na kochanie. W ojcowskiej - więcej logiki.
A jednak Jo_tka, w owym matczynym kochaniu jest nadmierna ilość pobłażania. Miałem tego dowód wczoraj, kiedy to zbeształem chłoptasia zapalającego racę w koszu na śmieci, pełnego papieru. W jej mniemaniu to ja wyrządziłem krzywdę jej synusiowi, besztając go po to, aby go uchronić przed poparzeniem a nie ona zezwalająca mu na tego rodzaju zabawę. "Bo po to sprzedają kapiszony aby strzelać" - mówiła i za żadne skarby nie docierało do niej, że sposób ich odpalania, stosowany przez jej synusia, był dla niego nader niebezpieczny. Pomyśl, że mamusie zbyt często grzeszą brakiem wyobraźni, gdy chodzi o ich dzieci. Zresztą współcześni młodzi ojcowie pod tym względem niewieścieją.
Pokój i dobro! tis.


Śr paź 22, 2003 10:37
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
mysle jotko, ze to co opisalas, to ideał - rodzice, jakich chcialoby miec każde dziecko

i z tych nidociągniec w wielu dziedzinach pozostają potem w nas zranienia - my nie umiemy kochac i przekazywac milosci - bo nas tego nie nauczono, bo tego nie doswiadczylismy...
stad wychodzi wielka rola rodziny, której nikt nie zastąpi - w wychowaniu,w ukształtowaniu czlowieka

owszem, mozna do wielu rzeczy dojsc samemu - jest wspólnota innych ludzi, którzy moga nam pomoc- jest Bóg - który sma jest miłością.... ale jesli czlowiek nie doswiadczyl milosci od czlowieka [a rodzice są najblizszymi ludzmi do kochania] to trudno mu w Boga i Jego miłość uwierzyc...

tylko ze - no włąsnie - rodzice stają czesto przed dylematami - mając kilkoro dzieci o różnych charakterach, mając swoje problemy z samymi sobą czasem - trudno jest być ideałem w życiu....

stąd najpiękniejsze, co dostrzeham w mojej rodzinie jest to, ze nie tylko ja i piotr wychowujemy dzieci, ale i one nas wychowują, nawracają :)

czyli - jak wychować sobie rodziców? :) oto pytanie, na które bardzo chcialabym usłyszec odpowiedź - czy w ogóle jest to mozliwe, gdy mają oni juz te dziesiąt lat? i czy jest sens jeszcze ich czegoś uczyć i wychowywac ? skoro juz sie z domu wychodzi [studia] albo sie juz wyszlo [praca, rodzina swoja]


Pn lis 03, 2003 15:42
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Nikt nie jest ideałem, nikt nie jest - bezbłędny, Elka :)
A to nie miał być ideał :) Ani opis braku...
To coś co się we mnie "urodziło", jako wniosek, jako świadomość, że dopiero różnorodność tworzy pełnię... I nie dlatego, bym myślała kiedykolwiek, że starczy jedno z rodziców... Ale jakoś nie uświadamiałam sobie tych różnic - i związanych z nimi ról...
Bez którejś z tych części zawsze będzie kaleko... I pewnie tak, jak mnie trudno by było zastąpić ojca (czy niemożliwe? nie wiem... wszystko jest możliwe chyba... do pewnego stopnia) tak i pewnie ojcu - zastapić matkę... Potrzeba ich obojga. Obecnych.

Jak wychować rodziców, pytasz...
Nie wiem, czy się - da... Może - zależy... Może tak - jak zawsze... Stanowczością, konsekwencją - co do własnego życia... Przykładem. I cierpliwością...
1 Tm 5:1 Starszego wiekiem nie strofuj, lecz nakłaniaj prośbą jak ojca, młodszych - jak braci (...) (BT)
I to - może starczy?
Pozdrawiam

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn lis 03, 2003 19:25
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
jotka :) no wlasnie

mysle ze wiele błędow wynika z tego, ze sie boimy ideałów - okreslenia ich w naszym zyciu i dążenia do nich..... zadowalamy sie namiastka, mowiac, ze widocznie tak ma byc, ze rdozicow sie nie wybiera, ze rodziny sie nie wybiera - wiec boimy sie rozmawiac o tym, co nas boli, czego nam potrzeba, reagujemy zlościa agresja, bo to najlatwiej :(

łatwiej niz zwrocic uwage spokojnie i rzeczowo

dobrze, ze opisalas ideal, bardzo dobrze!

wazne tez, ze dostrzegasz, ze rodzice nie są idealami, ze nawet [po ludzku patrzac] nie moga nimi byc - sprawa grzesznosci kazdego z nas, niedoskonalosci

tylko ze.... no wlasnie - dzieci, nastolatki, najczesciej idealu żądaja od rodzicow, nie chcac pogodzic sie z tym, ze rodzice, tak jak oni sami, sa tylko ludźmi :)

ech, juz sie boje, jak moje dzieci zaczną dorastac ;)


N lis 16, 2003 12:22
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post 
Zapraszam na:

viewtopic.php?t=605

tam jest mała niespodzianka dla braci Biblijnie wierzących

Z Bogiem
cieplutki@poczta.wiara.pl


N lut 15, 2004 15:01
Zobacz profil
Post 
Dla wszystkich MAMUŚ najlepsze życzenia zdrowia i miłości swoich dzieci, a nade wszystko czułej opieki naszej wspólnej i PANA JEZUSA MATKI, MARYI, przesyła TIS.


Śr maja 26, 2004 11:40
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Opowiadanie
Raz słyszałam - więc nie powtórzę tak pięknie (nawiasem mówiąc, to fragment dzisiejszej homilii ;) ). I też to był cytat - nie wiem skąd.

Cytuj:
Bardzo wyraźnie pamiętam swoich rodziców. Ojciec wracał po całym dniu pracy do domu, po kolacji klękał, opierał dłonie na krześle i modlił się. Myślałem sobie - Bóg musi być wielki, skoro mój ojciec, który jest wielki i silny, przed nim klęczy - ale musi być dobry, skoro można z nim rozmawiać w roboczym ubraniu. Matki nigdy nie widzieliśmy na kolanach. Była zbyt zmęczona - po całym dniu pracy siadała na środku izby (garnęliśmy się wtedy do niej). Jej usta poruszały się bezgłośnie do końca pacierza. Myślałem sobie - Bóg musi być dobry, skoro można z nim rozmawiać z dzieckiem na rękach. Ręce mojego ojca i usta mojej matki nauczyły mnie więcej o Bogu, niż...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


N lis 21, 2004 22:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Z innej strony o rodzinie:
Cytuj:
"Gazeta Olsztyńska": Wiele rodzin próbuje przed świętami pozbyć się z domów obłożnie chorych starszych osób. Dlatego wzywają pogotowie, by to szpital się nimi zajął. Właśnie rozpoczyna się tzw. sezon "na leżaki".

"To prawda" - przyznaje "Gazecie Olsztyńskiej" Beata Terlikowska, zastępca dyrektora biskupieckiego szpitala. Przed samymi świętami, tak jak w poprzednim roku, spodziewa się 10-15 podobnych przypadków.


Nie zawsze jest tak... Są rodziny, które chętnie - choćby w ostatniej chwili - zabiorą matkę/ojca do domu. Są takie, które przywożą w ostatniej chwili - bo naprawdę jest kiepsko. Są takie, w których ludziom już brak sił - choć dwa dni by pospali i wyszli na spacer, a nie 24 h na dobę pielęgnacja... Ale to rzadko oddają na Święta...

I jest tak, jak napisali - "babcie i dziadki świąteczne"...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz gru 16, 2004 8:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 12, 2004 7:42
Posty: 320
Post 
W psychologii istnieje pojcie "wystarczajaco dobrej matki"- czyli takiej, ktora zabezpieczy wszstkie podstawowe potrzeby i umozliwi prawidlowe wzrastanie.
Tyle sucha nauka. Rzeczywistosc - dostrzegam wielkie zmiany w rodzinie polskiej, roli matki i ojca. Odkad kobiety zaczely pracowac zawodowo na wieksza skale (mnie wiecej od dwoch pokolen) rodzina funkcjonuje inaczej. Nie ma juz tej wiecznie obecnej w domu mamusi, ktora czeka na wszystkich z cieplym obiadkiem. Sa kobiety, ktore bywaja w domu po pracy, zmeczone staraja sie pogodzic prace z domem. Nie mowie, ze sa gorszymi matkami, absolutnie. Sa niewatpliwie bardziej wyksztalcone, swiatle. ale jest im o wiele trudniej niz kiedys. Stad tez i mniej dzieci sie rodzi. Jak sie ma kilkoro dzieci to wyjatkowo chyba mozna pogodzic prace zawodowa z opieka nad nimi. Ja bym sobie nie poradzila

_________________
słowa są dla mnie ważne, jestem w połowie drogi:)))Obrazek


Cz gru 16, 2004 21:02
Zobacz profil
Post 
Wszystko jest do pogodzenia, Agatko, jeżeli kobieta nadmiernie nie unosi się własną dumą...
Rzecz tylko w tym, by odpowiednio podzielić obowiązki - a znajdzie się czas na wszystko.
Praca zawodowa kobiety wcale nie musi oznaczać nadmiernych obciążeń dla kobiety.
Jeden warunek - OBOJE Małżonkowie muszą być osobami odpowiedzialnymi ...


So gru 25, 2004 9:49
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
No to rzucam kolejny problem :) Jak widzicie kwestię indywidualności poszczególnych osób w małżeństwie?

Bo spotykam się z dążeniem do "symbiozy" - koncentracji życia na współmałżonku i dzieciach, z wyrzeczeniem się siebie nawet wtedy, gdy nie jest to konieczne dla życia rodziny - i oczywiście oczekiwaniem wzajemności. Takie coś - że odtąd dwoje ludzi ma sobie wystarczyć...

Nie chodzi mi o "wolność" na zasadzie luźnego i dobrowolnego związku do czasu, ani o prawo do "samostanowienia" bez oglądania się na współmałżonka i dzieci. Rodzina jest wartością samą w sobie i z natury nadrzędną w stosunku do wielu moich chceń. Ale...

Ciekawa jestem opinii :)

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pt mar 18, 2005 14:39
Zobacz profil
Post 
jo_tka napisał(a):
No to rzucam kolejny problem :) Jak widzicie kwestię indywidualności poszczególnych osób w małżeństwie?

Bo spotykam się z dążeniem do "symbiozy" - koncentracji życia na współmałżonku i dzieciach, z wyrzeczeniem się siebie nawet wtedy, gdy nie jest to konieczne dla życia rodziny - i oczywiście oczekiwaniem wzajemności. Takie coś - że odtąd dwoje ludzi ma sobie wystarczyć...


jo_tko, zainspirowałaś mnie do rozważań z pogranicza botaniki i ekologii :D:P

Bardzo trafne wydaje mi się porównanie małżeństwa do symbiozy :-D

Symbiozą nazywamy układ między dwoma organizmami, korzystny dla obydwu organizmów.

Mężczyzna i kobieta po zawarciu związku małżeńskiego stanowią już nie dwa, lecz jedno ciało. :)

Podobnie jest z porostami - przed wejściem w związek symbiotyczny stanowią dwa organizmy- grzyb i glon. Ale mimo tego, iż razem tworzą nowy organizm, morfologicznie odrębny od organizmów macierzystych, nie zatracają swoich indywidualnych funkcji. Zarówno grzyb, jak i glon wnoszą do związku to, co mają najlepszego i dzielą się tym z partnerem.

Również w małżeństwie dwoje ludzi ubogaca się nawzajem. Dobrze rozumiana symbioza nie polega na narzucaniu partnerowi własnych upodobań, zainteresowań, ale na rozwijaniu i wykorzystywaniu indywidualnych cech męża ( żony) jako narzędzia do pielęgnacji związku.
Przykładowo, jeżeli mąż lubi chodzić na ryby, a żona nie, mężczyzna nie powinien na siłę uszczęśliwiać swej ślubnej kilkugodzinnym wpatrywaniem się w milczeniu w wędkę. Natomiast żona, znając pasję męża, może obdarować go kolejnym spławikiem ;)

Oczywiście zdarza się, że małżonkowie mają tę samą pasję, taki sam gust. Częściej jednak więcej nas dzieli. Są rzeczy , którą dzieląc- łączą ( most) :biggrin:

Jeśli chodzi o porosty, idea wspólnego realizowania pasji lub też też uprawiania jej oddzielnie, znajduje odzwierciedlenie w rozmnażaniu. Porost może rozmnażać się wegetatywnie poprzez fragmentację plechy ( i wówczas powstaje nowy porost) , ale równocześnie glon i grzyb zachowują zdolność do samodzielnego rozmnażania, w wyniku którego rozwijają się grzyby i glony.

Tak więc symbioza nie oznacza wyrzeczenia się siebie. :D


Pt mar 18, 2005 20:48
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lut 09, 2006 15:38
Posty: 661
Post Re: Rodzina chrześcijańska
ddv163 napisał(a):
"Jak widzisz funkcjonowanie rodziny chrześcijańskiej we współczenych realiach społeczno - ekonomicznych w Polsce".

Ciemność, ciemność widze :)

Oj bida teraz - zwlaszcza dla mlodych malzenstw wlasnie wchodzacych w dorosle zycie. Ciezko jest z praca, mieszkania droge, wyksztalcenie kosztuje a na dzieci nie ma czasu albo kasy albo i tego i tego.
Jak tak dalej bedzie to pozamykaja szkoly bo nie bedzie kogo uczyc :)


Pn mar 06, 2006 13:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lut 09, 2006 15:38
Posty: 661
Post 
ddv163 napisał(a):
Wszystko jest do pogodzenia, Agatko, jeżeli kobieta nadmiernie nie unosi się własną dumą...
Rzecz tylko w tym, by odpowiednio podzielić obowiązki - a znajdzie się czas na wszystko.
Praca zawodowa kobiety wcale nie musi oznaczać nadmiernych obciążeń dla kobiety.
Jeden warunek - OBOJE Małżonkowie muszą być osobami odpowiedzialnymi ...


jestes z kosmosu?
bo chyba nie piszesz o Polsce?


Pn mar 06, 2006 13:28
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 84 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL