mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Autor |
Wiadomość |
Damian907
Dołączył(a): Pt gru 05, 2008 16:57 Posty: 121
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
DonMateusz napisał(a): Zapytam raz jeszcze co wtedy gdy ona chce raz na dwa miesiące a on częściej? To znaczy że są niedopasowani seksualnie, powinni się rozstać albo to zaakceptować (co dla faceta może być trudne).
_________________ Polecam:
http://www.buddyzm.edu.pl
|
Wt lip 13, 2010 16:14 |
|
|
|
 |
DonMateusz
Dołączył(a): Wt lip 13, 2010 13:04 Posty: 154
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Przecież KK nie przewiduje rozwodów. A co do dopasowania to niby jak i gdzie skoro i na to w KK nie ma przyzwolenia... Mówmy o rzeczach realnych...
_________________ [b]Złe termometry mówią mi, Że ty masz ciągle płodne dni[/b]
|
Wt lip 13, 2010 16:20 |
|
 |
A.
Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39 Posty: 2702 Lokalizacja: Paragwaj
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Cytuj: Może byś jej jakieś środki pobudzające podsypywał do zupy?  Nie jestem pewny co na to Kościół? L-O-L Jasne, może od razu kokainą zupkę doprawić. Nie no, ludzie nie róbcie sobie jaj z pogrzebu Cytuj: Przecież KK nie przewiduje rozwodów. A co do dopasowania to niby jak i gdzie skoro i na to w KK nie ma przyzwolenia... Otóż to. I to jest meritum problemu- albo możliwość sprawdzenia przed, albo wymiany po- że tak to skrócę. Niestety w KK nie ma takiej możliwości. Czyli: nie możesz się dopasować, jak okaże się że coś nie halo nie możesz się rozstać= żyć w smutku i narastającej frustracji.
_________________ Shame on the night for places I've been and what I've seen for giving me the strangest dreams But you never let me know just what they mean so oh oh so shame on the night alright And shame on you
|
Wt lip 13, 2010 16:26 |
|
|
|
 |
evoleth
Dołączył(a): Śr sty 13, 2010 21:23 Posty: 569
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
elka napisał(a): prawda jest jedna: albo ktoś wierzy w to, że Kościół poprzez swoją naukę chce ludzi w tym delikatnym, ważnym i arcy trudnym powołaniu wspierać i to, co człowiekowi proponuje, ma mu pomóc, a nie zaszkodzić, albo Kościołowi nie wierzy Wspieranie i pomoc Kościoła nie powinny polegać jedynie na nakazach i zakazach. Powinny polegać na wychowywaniu odpowiedzialnych i dojrzałych ludzi. Tymczasem Kościół niewiele robi w tej kwestii poza szczegółowymi regulacjami dot. życia seksualnego przed i po ślubie. Nawet gdyby chciało się wierzyć Kościołowi, postawa księży bardzo często zniechęca do powierzania im swoich problemów w sferze seksu i intymności. saxon napisał(a): Pięknie się mówi, pisze, teoretyzuje... Tyle, że ja ten problem znam od innej strony - od strony konfesjonału... I zwykle piękne ideały i deklaracje padają gdy człowiek znajduje się w permanentnej okazji do popełnienia grzechu. Nie sądzę żeby ktokolwiek z Was miał większy wgląd w to co się dzieje w takich przypadkach i przeprowadził tyle rozmów z ludźmi żyjącymi w taki sposób niż jakikolwiek ksiądz, który codziennie spowiada. Tak więc ja mówię o tym co dzieje się w praktyce, Wy na podstawie wyobrażeń, pobożnych życzeń czy też kilku znanych przypadków. Wiedza z konfesjonału nie jest całością wiedzy o młodych ludziach mieszkających razem. Szkoda że pewne problemy wychodzą dopiero w konfesjonale, że nie są rozważane i uświadamiane wcześniej. Młodzi ludzie boją się powierzyć księżom swoje wątpliwości, ponieważ wiedzą że spotkają się jedynie z nakazami i zakazami. Byc może dlatego w ogóle pojawił się ten wątek - ktoś nie chciał przeprowadzić bezpośredniej rozmowy z osobą duchowną. Uważam że brak zaufania młodych ludzi to wielka porażka Kościoła. Wypowiedź Saxona niestety tylko utwierdza mnie w tym mniemaniu: Kościół zabrania i już, możecie sobie pogadać ale my i tak mamy rację. To nie ma nic wspólnego z dobrem ludzi stojących u progu małżeństwa. Tak na marginesie - nawet gdyby przeprowadził Ksiądz tysiąc razy więcej rozmów z ludźmi na temat seksu, to jeszcze nie oznacza bycia ekspertem w tej sprawie. Trzeba umieć wyjść na chwile z roli kapłana i spojrzeć na problem oczami tego, kto go przeżywa. Porzucić uwarunkowany sposób myślenia - to jest często przeszkoda nie do przejścia...
_________________ ...spotykam ludzi którzy myślą że jestem kim nie jestem widzę ich jak nie tych którymi są słyszymy się pogrążeni we własnych światach...
|
Wt lip 13, 2010 16:44 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Ja tylko dodam , ze tych znajomych co mają zamieszkać z narzeczonymi czekają ciężkie czasy, chyba ze to również para. Będą czuc się niezręcznie we własnym mieszkaniu bo a nuz narzeczeni chcą pobyc sam na sam.
|
Wt lip 13, 2010 16:55 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Ja mam doswiadczenia sprzed wielu lat (ale swiat nie zmienia sie az tak szybko) z mieszkania w akademiku. Moj byl koedukacyjny, mojej siostry - zenski. Roznica byla taka, ze pod oknami jej akademika stali zboczency, a my mielismy spokoj Niby pokoje (poza malzenskimi) byly niekoedukacyjne, ale i tak spotykalismy sie we wspolnej kuchni, i lazience, no i na korytarzach. Oczywiscie, ze odwiedzalismy sie w pokojach, czesto w grupach, czasem sam na sam, ale nie oznaczalo to, ze wszyscy wykorzystywali kazda okazje do wspolzycia. Nie mowiac o tym, ze pary byly czesto nie z tego samego akademika. Plusem byla mozliwosc normalnego poznania odmiennej plci w kontaktach codziennych. I to bez podtekstow, bo trudno bylo kazdego traktowac jak potencjalnego meza. Kiedy koledzy wyjezdzali, nocowaly w pokojach takze dziewczyny, wiec bylo to jak najbardziej korzystanie z okazji. Dodam, ze dziewczyny najczesciej z zewnatrz. Ale podobnie moze byc, kiedy rodzice wyjada. Albo mieszka sie wspolnie z kolegami, a oni rozjada sie na weekend. Oczywiscie, ze w mieszkaniu dystans jest z koniecznosci mniejszy niz np w akademiku, ale tak naprawde zalezy to tylko od mieszkancow. Niektorzy wykorzystaja pierwszy lepsza okazje, a inni poczekaja do slubu. Pytanie, czy mieszkanie z zupelnie obcymi osobami, o ktorych praktycznie nic nie wiadomo, zapewni spokoj? Jezeli trafi sie na rozrywkowe wspolokatorki/lokatorow, moze byc gorzej niz w mieszkaniu zajmowanym przez znana sobie czworke osob. No i czy nie nalezaloby zamknac akademiki? Zapewniam, ze w tym zenskim dzialy sie (moim zdaniem) gorsze rzeczy niz w moim koedukacyjnym.
|
Wt lip 13, 2010 17:28 |
|
 |
A.
Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39 Posty: 2702 Lokalizacja: Paragwaj
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Cytuj: Wspieranie i pomoc Kościoła nie powinny polegać jedynie na nakazach i zakazach. Kolejna mądra wypowiedź w tym temacie. Niewątpliwie powinno to tak być i tak wyglądać, niestety większość, albo i nawet wszystkie, środowiska związane z KK są przeciwne choćby edukacji seksualnej, czy też lekcjom przygotowania do życia w rodzinie w szkołach. Z własnych doświadczeń związanych z konfesjonałem mogę powiedzieć, że dwa razy próbowałem znaleźć pomoc u księdza odnośnie ogólnie pojętej wiary i religijności i... nigdy więcej. Ludzie tam siedzący właściwie nie mają jakichkolwiek kompetencji, a przynajmniej nie mieli ich Ci, na których ja trafiłem. Łącznie rozmawiałem z kilkunastoma, lub kilkudziesięcioma księżmi i poza schemat "no cóż, Bóg tak chciał, pomódl się" potrafił wyjść tylko jeden. Cytuj: Wiedza z konfesjonału nie jest całością wiedzy o młodych ludziach mieszkających razem. Ja bym się posunął o wiele dalej- wiedza z konfesjonału jest w sporej części wiedzą przekłamaną i bardzo odległą od rzeczywistości. Dlatego, że raz- spowiadamy się z tego co złe, a nie idziemy się chwalić; dwa- multum ludzi nie spowiada się ze wszystkiego. Dla mnie osobiście, ksiądz (w 95-99% przypadków) nie mający najmniejszego doświadczenia z małżeństwem i sporą ilością rzeczy z tym związanych nie ma najmniejszego autorytetu, szczególnie u młodych ludzi. Dlatego na jedne zajęcia z religii w LO ksiądz przyprowadził nam małżeństwo, które miało opowiedzieć o tym za niego. Pod gradobiciem pytań po prostu ich wyśmialiśmy, tak (w naszej opinii) chore i odrealnione tezy głosili. Cytuj: Oczywiscie, ze odwiedzalismy sie w pokojach, czesto w grupach, czasem sam na sam, ale nie oznaczalo to, ze wszyscy wykorzystywali kazda okazje do wspolzycia. I tu kolejna sprawa- KK najzwyczajniej w świecie pokazuje, że nie ma zaufania do wiernych. Zdaje mi się, że właśnie dlatego, że w tym konkretnym przypadku podają nakazy/zakazy zupełnie oderwane od jakiejkolwiek natury, naturalności, czy zwyczajów ludzkich znacznie starszych niż jakakolwiek religia. Z drugiej strony i tak większość leje na to. Czy wierzący, czy nie- każdy ma swój rozum i każdy prędzej czy później sam odpowie sobie na pytanie "czy chcę żenić się w 'ślepo' czy mieć jak największą pewność tej decyzji".
_________________ Shame on the night for places I've been and what I've seen for giving me the strangest dreams But you never let me know just what they mean so oh oh so shame on the night alright And shame on you
|
Wt lip 13, 2010 18:02 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
evoleth napisał(a): Wspieranie i pomoc Kościoła nie powinny polegać jedynie na nakazach i zakazach. Powinny polegać na wychowywaniu odpowiedzialnych i dojrzałych ludzi. Tymczasem Kościół niewiele robi w tej kwestii poza szczegółowymi regulacjami dot. życia seksualnego przed i po ślubie. 1. W jaki sposób Kościół ma wychowywać odpowiedzialnych i dojrzałych ludzi (w tej konkretnie dziedzinie życia, oczywiście)? Tzn. co ma konkretnie robić, a czego, jak twierdzisz, nie robi? 2. I kto ma to robić? - wszak wszyscy jesteśmy Kościołem.
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
Wt lip 13, 2010 18:06 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
elka, wychowanie to jest dlugotrwaly proces. Nie mozna zalatwic tego lekcjami religii, ktore jak czytam coraz czesciej, udalo sie dzieki wprowadzeniu do szkol wielu uczniom skutecznie obrzydzic. Nie uda sie to zaliczaniem Mszy sw i Rozancow podczas przygotowania do Sakramentow. Do tego trzeba pewnej calosciowej koncepcji wychowaczej, a nie trenowania przyzwyczajen. No i trzeba postawic na jakosc a nie na ilosc. A jak? To juz niech sie specjalisci wypowiedza, swieccy i duchowni, ktorzy w koncu studiowali 5 i wiecej lat, zeby byc wlasnie specjalistami od duszpasterstwa.
Bez wspolpracy z rodzinami, raczej to sie nie uda. Bez zaktywizowania swieckich doroslych, ktorzy pokazuja, ze istnieja normalni katolicy, zyjacy na codzien wedlug tego w co wierza i nie sa to ludzie starsi, ani rodziny wielodzietne, ani jeszcze inni oderwani (nieco) od problemow i marzen nastolatkow, tez nic z tego nie bedzie. No ale tu moze pojawic sie problem kompetencji i czystosci doktryny. Pamietam z mojego duszpasterstwa akademickiego, ze nasz duszpasterz mial zwasze przygotowane koncowe wnioski, do ktorych wg niego musielismy dojsc. Ale trzeba przyznac, ze mozna bylo dyskutowac, tyle ze wnioski z dyskusji nie zawsze pokrywaly sie tymi przygotowanymi, wiec byly pomijane w podsumowaniu.
Dopoki bedziemy sie bac zadawac krytyczne pytania samemu sobie i szukac odpowiedzi, w ktore naprawde wierzymy, bedzie to gloszeniem kazan, a nie wychowanie do swiadomego zycia wiara.
|
Wt lip 13, 2010 18:19 |
|
 |
maly_kwiatek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): So lip 14, 2007 7:02 Posty: 3507
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Teresse napisał(a): Ja tylko dodam , ze tych znajomych co mają zamieszkać z narzeczonymi czekają ciężkie czasy, chyba ze to również para. Będą czuc się niezręcznie we własnym mieszkaniu bo a nuz narzeczeni chcą pobyc sam na sam. Bo co się będzie działo? Tu mamy kolejny dowód, że najwięcej nieczystych myśli rodzi się, nie za zamkniętymi drzwiami, lecz przed nimi. Kamala napisał(a): Ja mam doswiadczenia sprzed wielu lat (ale swiat nie zmienia sie az tak szybko) z mieszkania w akademiku. Moj byl koedukacyjny, mojej siostry - zenski. Roznica byla taka, ze pod oknami jej akademika stali zboczency, a my mielismy spokoj Kamala, czy my nie mieszkaliśmy czasem w tym samym akademiku? Ja dowiedziałem się, że w ogóle jest jakiś problem (to znaczy, ze postronne osoby go mają), wiele lat po mieszkaniu w akademiku koedukacyjnym. Ze zdumieniem słuchałem rozgorączkowanych wypowiedzi jakichś ludzi o tym, co jakoby dzieje się w takich akademikach. Ci ludzie nigdy w życiu nie byli w akademiku. Żenada. Ja rozumiem co to jest grzech zgorszenia publicznego. Tylko normalne funkcjonowanie ludzi nie może być w normalnym kraju zgorszeniem publicznym. Jeśli jest taki problem ( ja go nie widzę) to katolicy mogliby włączyć się w tworzenie dobra, tłumacząc ludziom, że nieczyste wymyślanie co robią inni ludzie pod jednym dachem, czy pod namiotem to nie jest godne zajęcie dla katolika. Grzech zgorszenia publicznego to jest wtedy, gdy dzieje się na publicznych oczach. Aby zaistniał, to jednocześnie powinien wystąpić fakt grzechu i grzech powinien być wiadomy publicznie. W przypadku, o którym mówimy, w ogóle nie ma żadnego grzechu, bo młodzi deklarowali w niniejszym temacie, że zachowują czystość. Nieczystość myśli osób zewnętrznych w tym wypadku JEST GRZECHEM. Jednak młodzi, mieszkający w czystości pod jednym dachem, z tym grzechem nie mają nic wspólnego. Warto nad tym się zastanowić i oczyścić swoje myśli.
_________________ Mały kwiatek pod stopami Boga - św. Teresa od Dzieciątka Jezus Zbrodnia państwowa to i państwowe morderstwo i terror demokracji. Gdy działa Duch Święty, wzrasta wiara, nadzieja, miłość Boga i bliźniego, ginie kłamstwo, nienawiść, magia.
|
Wt lip 13, 2010 18:30 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
maly_kwiatek napisał(a): W sytuacji, gdy kurczowe trzymanie się katolickości miałoby prowadzić do nerwicy - można puścić katolickość. Przeżyłem to - i byłem poza Kościołem przez 14 lat. Nie chcę być postawiona przed dylematem albo kurczowo trzymać się nauk katolickich i wpaść w nerwicę, albo zrazić sie do katolickości i odejść z Kościoła. Nie chcę odchodzić od Kościoła, lecz pragnę żyć wartościami chrześcijańskimi. A to co saxon przedstawił jako nauki katolickie w gruncie rzeczy uniemożliwia młodym stanięcie na własne nogi bo każe im tropić na każdym kroku grzech. Według tego trzeba być albo przez całe życie mamisynkiem żyjącym na garnuszku rodziców albo szybko wyjść za mąż pakując się w bagno małżeńskie. Jakby pośredniej drogi nie było, możliwości samodzielności i życia przez młodych na własny rachunek, prób stanięcia na własne nogi, bo od razu straszą młodych grzechem. Chwalebne jest wierzyć że narzeczeni potrafią żyć w czystości pod jednym dachem. To da gwarancję że w małżeństwie w sposób odpowiedzialny powołają nowe życie i będą zdolni do okresowej wstrzemięźliwości i naturalnej regulacji poczęć zgodnie z etyką. A współżycie nie wprawi w ich zakłopotanie, w wielką niewiadomą, i żądze miotane przez ślepy los. Dlaczego więc w chwalebnej decyzji narzeczonych chcących stanąć na własne nogi i przygotować się do przyszłego życia dopatruje się i tropi na każdym kroku grzechu?
|
Wt lip 13, 2010 18:37 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Kamala, ja wiem, czym jest wychowanie. Padły jednak ogólne zarzuty, że Kościół (czyli kto? księża?) tylko nakazuje i zakazuje, że powinien wychowywać, więc proszę o konkrety - co ma konkretnie Kościół robić, by uznano, że wychowuje, a nie tylko zakazuje i nakazuje Kamala napisał(a): Dopoki bedziemy sie bac zadawac krytyczne pytania samemu sobie i szukac odpowiedzi, w ktore naprawde wierzymy, bedzie to gloszeniem kazan, a nie wychowanie do swiadomego zycia wiara. dlatego zadałam w/w pytania i poczekam na konkretne , a nie ogólnikowe, wskazania, co Kościół (czyli kto?) powinien robić  warto też się zastanowić nad swoim odbiorem "kazań" - łatwiej uznać, że coś mnie nie dotyczy, że jest nieżyciowe, że przestarzałe, że to rzucanie kłód pod nogi, niż podjąć wysiłek szukania, zgłębiania, studiowania tego, co nam niewygodne, by lepiej wiedzieć, więcej rozumieć, głębiej widzieć - i dotyczy nie tylko dziedziny ludzkiej płciowości czy seksualności, ale bardzo wielu dziedzin, w których padają wymagania, nawet w formie "kazań" ciekawe, kto z "przeciwników" nauki Kościoła odnośnie ludzkiej płciowości, małżeństwa, zgłebiał , albo chociaż przeczytał, katechezy Jana Pawła II w tym zakresie - by wiedział, przeciwko "czemu" się wypowiada 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
Wt lip 13, 2010 18:47 |
|
 |
maly_kwiatek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): So lip 14, 2007 7:02 Posty: 3507
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
Akacja, na usprawiedliwienie Kościoła dodam, że uciekałem przed nerwicą z kościoła przed soborowego. Wróciłem po 14 latach w okresie ingresu Jana Pawła II. Rozejrzałem się, polubiłem, popracowałem nad naszymi relacjami i - zostałem.
Kościół jest dany nam jako zadanie. Wiele ludzi pracowało nad tym, by zmienić Kościół od roku 1964 tak, bym mógł do niego wrócić w roku 1978. Kościół trzeba ciągle kształtować. I robić to tak, by był dobrym miejscem dla ludzi współczesnych, a nie stał się niechcący Kościołem głoszącym zaprzeczenie Słowa Bożego. Nikt za nas tej pracy w Kościele nie wykona.
Elka - jeśli nie wiesz, przeczytaj historię niniejszego tematu.
_________________ Mały kwiatek pod stopami Boga - św. Teresa od Dzieciątka Jezus Zbrodnia państwowa to i państwowe morderstwo i terror demokracji. Gdy działa Duch Święty, wzrasta wiara, nadzieja, miłość Boga i bliźniego, ginie kłamstwo, nienawiść, magia.
|
Wt lip 13, 2010 18:50 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
elka, ja od razu sie przyznam, ze o ile jeszcze zmeczylam HV i inne dokumenty np soborowe, to przy tekstach Jana Pawla II ja wysiadam. To dla mnie za bardzo filozoficzne. Probowalam przeroznych: encykliki, katechezy, do mnie ten jezyk nie trafia. Benedykt XVI tak, Jan Pawel II tylko w wybranych zdaniach, ktore niosly czasem dla mnie wiecej tresci niz calosc homilii. Napisalam ci konkretnie: bez przelozenia nauki Kosciola (ilu ksiezy przeczytalo katechezy JP II i potrafi je wyjasnic przystepnym jezykiem?) na swiadectwo zycia konkretnych ludzi mozna mlodziezy rzucac nazwiskami swietych i innych, ktorzy mieli taka czy inna swieta teorie. Prosze znalezc konkretne malzenstwa, ktore zrozumialy o co w tym chodzi, zyja tym, maja problemy, rozwiazuja je, potrafia o tym mowic. A najlepiej gdyby potrafily wytlumaczyc, dlaczego tak jak zyja jest dobrze ( i nie tylko argumentem, ze w ten sposob nie grzesza). W koncu mamy byc pozytywnymi, radosnymi swiadkami tego, ze zycie z Chrystusem wyzwala i jest bogatsze i radosniejsze od zycia bez. A jesli chodzi o nauczanie Kosciola, to sie tak przyjelo, ze przekazuja je ksieza. Prosze bardzo. Ale w kwestii wspolzycia w malzenstwie to moze byc tylko teoria. I ta teorie spisali znowu inni celibetariusze, bo jak czytam w HV Cytuj: Świadomość tego właśnie obowiązku kazała Nam zatwierdzić i poszerzyć Komisję, powołaną w marcu 1963 r. przez Naszego Poprzednika, śp. Jana XXIII. Poza licznymi specjalistami z różnych dyscyplin, dotyczących tego przedmiotu, posiadała ona w swym gronie również pary małżeńskie. Komisja ta miała na celu nie tylko gromadzenie opinii i postulatów na temat nowych zagadnień dotyczących życia małżeńskiego, a szczególnie etycznej regulacji poczęć1, ale ponadto dostarczenie odpowiednich informacji, aby Nauczycielski Urząd Kościoła mógł udzielić właściwej odpowiedzi na oczekiwania, jakie w tej sprawie żywili zarówno wierni, jak i inni ludzie na całym świecie.
Prace tych ekspertów, uzupełnione przez opinie i rady, jakich - już to spontanicznie, już to na Naszą prośbę - dostarczyli Nam licznie Nasi Bracia w episkopacie, umożliwiły Nam lepsze rozeznanie wszystkich aspektów tej złożonej kwestii. Im też wszystkim wyrażamy za to Naszą żywą wdzięczność. Odpowiedź Nauczycielskiego Urzędu Kościoła
6. Jednakże wnioski, do których doszła Komisja, nie mogły być uznane przez Nas za pewne i definitywne, ani też nie mogły zwolnić Nas z osobistego obowiązku rozważenia tego doniosłego problemu. Stało się tak między innymi z tego również powodu, że w łonie Komisji nie osiągnięto pełnej zgody, co do proponowanych zasad moralnych, szczególnie zaś dlatego, że przedłożono pewne środki i metody rozwiązania zagadnienia, niezgodne z moralną nauką o małżeństwie, głoszoną z niezmienną stanowczością przez Nauczycielski Urząd Kościoła.
Dlatego to, po dokładnym przestudiowaniu przedłożonej Nam dokumentacji, po bardzo starannym przemyśleniu i rozważeniu zagadnienia, po gorących modlitwach zanoszonych do Boga, mocą powierzonego Nam przez Chrystusa mandatu, uważamy obecnie za stosowne dać odpowiedź na te ważne pytania. Czyli praktycy (zaangazowani katolicy, bo innych by nie zaproszono) doszli do innych wnioskow niz teoretycy, wiec teoretyk je odrzucil. Ale konsekwencje ponosza praktycy, czyli malzenstwa, ktore albo z gory przestaja sluchac co Kosciol mowi, ale szarpia sie miedzy grzechem a 5 dzieci, albo brakiem wspolzycia. Pol biedy, kiedy obie strony sa na podobnym etapie wiary. Gorzej, kiedy jedna ze stron nie akceptuje 4 dziecka z wpadki i sytuacja w rodzinie staje sie nieciekawa. Albo zona cierpi i zaciska zeby, bo moze wspolzyc tylko wtedy, kiedy ... nie chce. Albo objawy sa niejasne i jak ktos dosadnie napisal w innym watku o npr, "zona siedzi z glowa w majtkach" i wpada w stresy.... Albo ... I o tym czesto nie mowia na spowiedzi, bo spowiedz jest pomyslana jako wyznanie grzechow. Za przeproszeniem, jak ja mam tlumaczyc 25-letniemu mlodemu ksiedzu, ze nie moge stosowac npru bo moj odczyt sluzu jest niejasny? I co on ma mi niby poradzic?
|
Wt lip 13, 2010 19:09 |
|
 |
Damian907
Dołączył(a): Pt gru 05, 2008 16:57 Posty: 121
|
 Re: mieszkanie przed ślubem pod jednym dachem
A. napisał(a): Otóż to. I to jest meritum problemu- albo możliwość sprawdzenia przed, albo wymiany po- że tak to skrócę. Niestety w KK nie ma takiej możliwości. Czyli: nie możesz się dopasować, jak okaże się że coś nie halo nie możesz się rozstać= żyć w smutku i narastającej frustracji. Wg mnie, wynika to z wiary chrześcijan, iż Bóg zaplanował świat i w swojej opatrzności tak kieruje jego losami, aby każdy "trafił na swego", (podobny mechanizm jest przy zakazie antykoncepcji - dziecko jest darem Jahwe). Więc wszelkie rozwody (oczywiście cywilne) to coś w rodzaju grzechu, coś co zakłuca plan stwórcy, jest występkiem, wynika z błędu człowieka. Ale to tak okiem buddysty, więc mogę się mylić, to tylko swobodne przemyślenia 
_________________ Polecam:
http://www.buddyzm.edu.pl
|
Wt lip 13, 2010 19:20 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|