Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
liam napisał(a): Rozumiem. Ale, jak w tym wątku już wspominano, doświadczenie też trzeba umieć przekazywać. Gdybym ja swojemu synowi nie pozwolił popełnić jego własnych błędów, tylko kłułbym go w oczy tym, że ja już wiem bo sprawdziłem, to jak sądzisz, nauczyłby się czegoś? Szanucek do wolności syna i jego prawa do błędów, nie zwalnia z obowiązku ukazywania konsekwencji. I uświadamiania uniwersalnej prawdy, że "za wszystko kiedyś przyjdzie nam zapłacić". Inna sprawa wyrokowania przez niektórych - "będziesz potępiona, wylądujesz w piekle" - jest wyrażeniem czysto ludzkich odczuć. Chrystus nikogo nie potępił, napominał - "Idź w więcej nie grzesz". I taka jest rola Koscioła....napominanie, ukazywanie ewentualnych konsekwencji, niegdy nie wyrokowanie, przesądzanie o ludzkim losie. Cytuj: Z większością ludzi tak jest. Uczymy się na ogół na własnych błędach, nie na cudzych. A tych, których krzywdzimy trzeba przede wszystkim polecać Bożemu miłosierdziu. On lepiej od nas wie, jak czyje ścieżki wyprostować, prawda?  Prawda  ....ufność w Boże miłosierdzie nie wymazuje jednak pamięci.
|
Cz wrz 02, 2010 13:36 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Alus napisał(a): Szanucek do wolności syna i jego prawa do błędów, nie zwalnia z obowiązku ukazywania konsekwencji. Pewnie. Najwyżej usłyszę "trujesz, stary." Cały czas usiłuję powiedzieć, że trzeba wiedzieć co i jak ukazywać, żeby osiągnąć efekt inny od powyżej zademonstrowanego. I umówmy się, zanim ktoś się przyczepi: ja mu nie pozwolę zabić człowieka, żeby sam się przekonał, że to złe. Ale, jak mu się zachciało zaczepić największego łobuza na osiedlu, bo go denerwował, to potem leczył siniaki. I sam zasuwał do apteki po arcalen. Alus napisał(a): Chrystus nikogo nie potępił, napominał - "Idź w więcej nie grzesz". I taka jest rola Koscioła....napominanie, ukazywanie ewentualnych konsekwencji, niegdy nie wyrokowanie, przesądzanie o ludzkim losie. Jak wyżej. Ale przeciętny człowiek miewa wrażenie, że się w Kościele Chrystusów namnożyło... Alus napisał(a): Prawda  ....ufność w Boże miłosierdzie nie wymazuje jednak pamięci. A wiesz, że według wielu nauk właściwie powinna? Skoro popełniłaś grzech ale żałujesz, to Jezus już za niego umarł. Rozpamiętywanie go może być grzechem samym w sobie.
|
Cz wrz 02, 2010 13:49 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
liam napisał(a): A wiesz, że według wielu nauk właściwie powinna? Skoro popełniłaś grzech ale żałujesz, to Jezus już za niego umarł. Rozpamiętywanie go może być grzechem samym w sobie. Wiem....ale szkoda, że nie mamy w mózgu funkcji "resetuj"....
|
Cz wrz 02, 2010 13:57 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Mozliwe, ze porownanie osob, ktore sa w Kosciele i nie zgadzaja sie z ego regulami do przypowiesci o synu ktory odszedl nie jest najlepsze, ale wracajac do owej przypowiesci mam jeszcze dwie uwagi: - Alus, z tego co slyszalam, to ze syn mlodszy dostal wczesniej spadek i poszedl w swiat zeby stanac na wlasnych nogach, nie bylo czyms dziwnym. Owszem, moze przyzwoiciej byloby poczekac na smierc ojca, ale wlasnie mlodsi synowie w taki sposob mieli sie usamodzielniac: zamiast podzialu ziemi - pieniadze i za nie zbudowanie sobie egzystencji. Niektorym pieniadze i dzis uderzaja do glowy (patrz wysokie odprawy np w gornictwie) i zamiast zbudowac cos nowego ludzie je po prostu przejadaja. a potem zal - caly problem jest z tym, ze i ten mlodszy syn, ktory wrocil ze swoim doswiadczeniem, i ten starszy, ktory dbal o dobro ojca (bo nie chcial uwierzyc, ze to i jego dobro) musza sie w domu ojca jakos pogodzic i wspolnie dalej zyc i pracowac. To nic, ze to ojciec przebacza - bracia musza jakos ze soba wytrzymac. Jedyna nadzieja w tym, ze obaj wiedza juz, ze ojciec kocha ich obu i ze wzgledu na niego nie beda sobie dogryzac. I moze tu jest pies pogrzebany: moze my do konca nie jestesmy przekonani, ze Bog kocha nas naprawde i za darmo, mimo naszych slabosci i dlatego "walczymy o swoje" podgryzajac tych, ktorzy inaczej zyja?
Nie kazdy ma talent do takiego napominania braci, zeby ich nie urazic, a przestrzec. A z drugiej strony znajac konsekwencje zlych decyzji z autopsji lub z doswiadczen innych, trudno milczec, kiedy ktos, po raz kolejny w histori uwaza, ze akurat jemu uda sie obejsc reguly, ktore Bog nam dal dla naszego dobra i "wyjsc na swoje".
|
Cz wrz 02, 2010 16:13 |
|
 |
Sheeta
Dołączył(a): Cz wrz 03, 2009 18:35 Posty: 645
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Szarotka poruszyła bardzo ważny problem. Ja jestem na tyle daleko od KK, że nie odczuwam żalu ze względu na odrzucenie, jednak mogę sobie wyobrazić, że są osoby odczuwające to. Wydaje mi się, że większość tego typu problemów wynika ze złej gradacji i pewnej hipokryzji. Jeszcze nie spotkałam osoby, której poglądy w 100% odpowiadały by poglądom Kościoła Katolickiego. Prawie każdy ma pewne sfery, w których postępuje inaczej niż mówi jego religia. Nawet Ci, którzy są bardzo blisko Kościoła. I nie odczuwa z tego powodu wyrzutów sumienia. Więc też się z tego nie spowiada. Bycie takim Katolikiem to problem źle ukształtowanego sumienia i to nawet nie jest ciężki grzech, że nie spowiadają się. Po prostu nie ma osób idealnych, które rozumieją wszystkie swoje grzechy i widzą każde zło w sobie. Praktycznie każdy ma swojego mrocznego pasażera, z którym żyje i którego karmi i karmić musi i życie z nim nie powoduje skruchy. Ten mroczny pasażer bowiem jest częścią nas samych, gdybyśmy się go wyzbyli, musielibyśmy sprzeciwić się własnym sumieniom, a to byłoby destrukcyjne dla człowieka. Zdarza się jednak, że mroczny pasażer jest na tyle widoczny, iż osoba taka nie jest w stanie zaakceptować swojej odmienności i nie chcąc żyć w hipokryzji odchodzi z kościoła. Zdarza się tak w przypadku ludzi wrażliwych i bystrych, które dążą do doskonałości. Niestety dla tych osób KK nie ma rozwiązania, bo już same podstawy: kształtowanie sumień jest kwestią z którą KK sobie najlepiej nie radzi. Są argumenty za i przeciw, całe dyskusje i podzielone zdania, również w obrębie kościoła. Są grzechy wytykane palcami, które łatwo dostrzec i odrzucić z ich względu osobę. Ale jest też cała masa grzechów mniej widocznych, popełnianych raz za razem przez "dobrych Katolików", które nigdy nie zostaną wypowiedziane głośno. Ci widoczni są odrzucani, bądź sami się odrzucają, choć moim zdaniem absolutnie nie powinni, bo nie są w cale gorsi od innych Katolików. I inni nie powinni takiej osoby odrzucać. Ważne jest, by pracować nad swoim sumieniem. Nic na siłę jednak i pamiętając, że zmieniać sumienie należy na całej linii, a nie tylko w kwestiach widocznych. Może nigdy nie uda się tobie zmienić sposobu myślenia odnośnie np. antykoncepcji, masturbacji, czy nielegalnego parkowania. Nie trać więc całego czasu na bezcelową walkę. Stawaj się lepszy w innych aspektach, tam gdzie jesteś w stanie, to przyniesie o wiele lepsze rezultaty. Twoje grzechy nie są cięższe od grzechów innych osób i i tak sam się nie zbawisz, a z dużym prawdopodobieństwem nie zostaniesz też świętym  Wystarczy, że będziesz się starać być lepszym.
_________________
|
Cz wrz 02, 2010 16:54 |
|
|
|
 |
evoleth
Dołączył(a): Śr sty 13, 2010 21:23 Posty: 569
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Kamala napisał(a): I moze tu jest pies pogrzebany: moze my do konca nie jestesmy przekonani, ze Bog kocha nas naprawde i za darmo, mimo naszych slabosci i dlatego "walczymy o swoje" podgryzajac tych, ktorzy inaczej zyja? Możliwe, że to jest właśnie sedno sprawy. Cytuj: Nie kazdy ma talent do takiego napominania braci, zeby ich nie urazic, a przestrzec. A z drugiej strony znajac konsekwencje zlych decyzji z autopsji lub z doswiadczen innych, trudno milczec, kiedy ktos, po raz kolejny w histori uwaza, ze akurat jemu uda sie obejsc reguly, ktore Bog nam dal dla naszego dobra i "wyjsc na swoje". Kamala, tak mnie zastanawia... czy Ty jako katoliczka jesteś w stanie przyznać, że obowiązujące w Kościele reguły i sposób życia zwyczajnie nie są dla innego człowieka najlepsze? My tu cały czas rozmawiamy o odejściu jako o konsekwencji grzechu, chwilowym zagubieniu albo jakimś kombinowaniu. A mnie zastanawia, czy katolik potrafi spojrzeć na człowieka wybierającego inną drogę nie jak na grzesznika, ale jak na osobę świadomą swojej decyzji i mającą ważne ku niej powody? Sheeta napisał(a): Ważne jest, by pracować nad swoim sumieniem. Nic na siłę jednak i pamiętając, że zmieniać sumienie należy na całej linii, a nie tylko w kwestiach widocznych. Może nigdy nie uda się tobie zmienić sposobu myślenia odnośnie np. antykoncepcji, masturbacji, czy nielegalnego parkowania. Nie trać więc całego czasu na bezcelową walkę. Stawaj się lepszy w innych aspektach, tam gdzie jesteś w stanie, to przyniesie o wiele lepsze rezultaty. Twoje grzechy nie są cięższe od grzechów innych osób i i tak sam się nie zbawisz, a z dużym prawdopodobieństwem nie zostaniesz też świętym  Wystarczy, że będziesz się starać być lepszym. Tak, stań się lepszy, a nie - stań się katolicki  Podoba mi się Twój punkt widzenia.
_________________ ...spotykam ludzi którzy myślą że jestem kim nie jestem widzę ich jak nie tych którymi są słyszymy się pogrążeni we własnych światach...
|
Cz wrz 02, 2010 17:55 |
|
 |
Szarotka
Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 4:54 Posty: 707
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Ja nie powiedziałabym, że odejście jest czymś złym. Wg mnie jest neutralne. Wydaje mi się, że lepiej jest odejść, niż pozostać z przymusu. Lepiej jest coś wybierać w wolności, a nie być zmuszonym - zastraszonym: - Rób to i tamto, inaczej zginiesz w piekle! - Ale Bóg jest miłosierny... - Milcz, bo grzeszysz przeciwko Duchowi - Nigdy nie będzie ci wybaczone.. Ileż to ja takich słów słyszałam. Dlatego uważam, że czasem dla własnego dobra lepiej odejść, oddalić się od źródła buntu.
|
Cz wrz 02, 2010 18:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
evoleth napisał(a): Kamala, tak mnie zastanawia... czy Ty jako katoliczka jesteś w stanie przyznać, że obowiązujące w Kościele reguły i sposób życia zwyczajnie nie są dla innego człowieka najlepsze? My tu cały czas rozmawiamy o odejściu jako o konsekwencji grzechu, chwilowym zagubieniu albo jakimś kombinowaniu. A mnie zastanawia, czy katolik potrafi spojrzeć na człowieka wybierającego inną drogę nie jak na grzesznika, ale jak na osobę świadomą swojej decyzji i mającą ważne ku niej powody? Wiesz evoleth, kazdy, kto wybiera taka a nie inna droge ma ku temu wazne wg siebie powody. No chyba, ze po prostu zyje chwila, ale chyba nie o takich ludziach tu rozmawiamy. Ja ogolnie nie patrze na innych ludzi jako na grzesznikow, tzn nie jest to pierwsza mysl, ktora mi przychodzi do glowy, kiedy spotykam innych ludzi i widze jak postepuja. Szczegolnie ze najczesciej nie znam powodow ich decyzji o takim a nie innych postepowaniu, no i czasem pozory myla. Sa jednak sytuacje jednoznaczne, kiedy widac, ze ktos sie kompletnie zaplatal, albo wlasnie zaplatuje i na podstawie mojego wieloletniego doswiadczenia moge niestety powiedziec, ze to sie zle skonczy. Bo dla mnie grzech nie polega na przekroczeniu jakiegos abstrakcyjnego przepisu, ktory Bog sobie wymyslil zeby nam dokuczyc, ale na szkodzeniu samemu sobie i innym. Te ograniczenia, ktore Bog nam dal, sluza dobru jednostki i wspolnoty i pozwalaja na ich rozwoj. My czesto patrzymy na te 10 przykazan jak Adam i Ewa w raju po rozmowie z wezem, na drzewo poznania dobrego i zlego. Otoz niewazne, ze raj jest ogromny, pracy i rozrywek mnostwo; akurat tego jednego, jedynego nie wolno i to zaczyna przeslaniac cala reszte i psuje radosc z calosci. My patrzymy czesto na to czego nie wolno i tak nam to rosnie i pecznieje, ze chocby dla samej frajdy pokazania Bogu i innym, ze przeciez to bzdura, probujemy po swojemu naginac rzeczywistosc. A malo kto potrafi skupic sie na tym pozytywnym, co pomiedzy tym ogrodzeniem z przykazan mozna by i powinno sie zrobic. Tak jak wojna w Iraku, miala byc wyzwoleniem narodu irackiego od tyranii, a skonczyla sie, jak kazda wojna najezdzcza kompletna katastrofa. Nie mozna zlymi srodkami osiagnac dobrego celu. Ale jak w zyciu widac, kazde pokolenie musi dojsc do tego samo.
Ostatnio edytowano Cz wrz 02, 2010 19:03 przez Anonim (konto usunięte), łącznie edytowano 1 raz
|
Cz wrz 02, 2010 18:54 |
|
 |
zagubiona_21
Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23 Posty: 806
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Też znam z autopsji wymiatanie;) Masz kryzys to gorszysz, już nie mamy wspólnych tematów, więc po co utrzymywać kontakt. I to zgorszenie w oczach nie byłaś rok u spowiedzi?? Dla mnie kryzys wiary był raczej odejściem od Boga niż Kościoła. Kościół był dla mnie zawsze środkiem w wierze a nie samym celem. Więc odejście od Boga, nie wiem jak to ocenić jednoznacznie z perspektywy czasu stając się z animatorki Odnowy, mocno zaangażowanej kimś, kto nie chce pamiętać, że Bóg istnieje praktycznie z dnia na dzień. Poraniłam się mocno, zrobiłam kilka rzeczy, których żałuję, ale dojrzałam, wybrałam potem świadomie Boga, wiedząc, że miłego i przyjemnego życia nie będzie na pewno jeszcze przez jakiś czas. A moi znajomi z Odnowy ... cóż snuli swoje przypuszczenia jak to ona ćpa, pije i seksi się w co drugich krzakach. Nie robiłam żadnych z tych rzeczy, więc bawiło mnie to. A jakiś sukces w życiu, jak to boli jak ten naszym zdaniem zły, osiąga coś, jak coś mu się udaje. Myślę, że evoleth miała dużo racji pisząc, że niektórzy traktują Kościół i Boga jako ucieczkę, są w pewien niezdrowy sposób uzależnieni od religii, nie maja pomysłu na inne życie. To nie jest świadomy i wolny wybór wtedy. To relacja coś za coś. Pamiętam jak pojawiłam się na spotkaniu niedawno i usłyszałam, że przyszłam się wylansować ( z powodu okularów przeciwsłonecznych i szpilek ) albo pewnie mam kłopoty, więc jak trwoga to do Boga. To ocenianie, bawienie się w Boga, może to racja, jak pisze Kamala, jak ktoś się nigdy nie potknął to ciężko mu zrozumieć. Tylko czy żeby kochać trzeba rozumieć? Ja się potknęłam, mocno i nie wiem czy tego żałować czy nie... to mnie zmieniło na lepsze, moja relacja z Bogiem ciągle kuleje, tonę często w grzechu, w swoim egoizmie, mam ciągle mojego bożka - moja idealna wizję życia, każda porażka w dążeniu do tego to katastrofa. Mój perfekcjonizm miota mnie pomiędzy byciem perfekcyjną kobietą, chrześcijanka, perfekcyjną miłością i tą wizją mojego życia. A co mi ciągle przypomina Bóg, że wcale nie chce ode mnie tego. Grzech jest drugorzędny, już zmyty, zawsze przede mną. Dlatego tak bardzo dziwi mnie piętnowanie poszukiwań innych, odbierania im prawo do wyboru, decydowania za nich, wiedzy, co dla nich lepsze. To trochę jak utwierdzanie się we własnym wyborze za wszelką cenę, a skoro ciągle się trzeba upewniać to chyba coś jest nie tak... Tak nawiasem , mam więcej znajomych niekatolików, nie chcę generalizować, ale wielu staje się tak ograniczonych, że nawet żarty ich rażą, a ich pasją są żywoty świętych. Przede mna długa droga i może na emeryturze też zmienię pasję życiową 
_________________ Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
|
Cz wrz 02, 2010 19:00 |
|
 |
evoleth
Dołączył(a): Śr sty 13, 2010 21:23 Posty: 569
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Kamala napisał(a): Sa jednak sytuacje jednoznaczne, kiedy widac, ze ktos sie kompletnie zaplatal, albo wlasnie zaplatuje i na podstawie mojego wieloletniego doswiadczenia moge niestety powiedziec, ze to sie zle skonczy. Bo dla mnie grzech nie polega na przekroczeniu jakiegos abstrakcyjnego przepisu, ktory Bog sobie wymyslil zeby nam dokuczyc, ale na szkodzeniu samemu sobie i innym. Te ograniczenia, ktore Bog nam dal, sluza dobru jednostki i wspolnoty i pozwalaja na ich rozwoj. My czesto patrzymy na te 10 przykazan jak Adam i Ewa w raju po rozmowie z wezem, na drzewo poznania dobrego i zlego. Otoz niewazne, ze raj jest ogromny, pracy i rozrywek mnostwo; akurat tego jednego, jedynego nie wolno i to zaczyna przeslaniac cala reszte i psuje radosc z calosci. My patrzymy czesto na to czego nie wolno i tak nam to rosnie i pecznieje, ze chocby dla samej frajdy pokazania Bogu i innym, ze przeciez to bzdura, probujemy po swojemu naginac rzeczywistosc. A malo kto potrafi skupic sie na tym pozytywnym, co pomiedzy tym ogrodzeniem z przykazan mozna by i powinno sie zrobic. Chciałabym żeby więcej osób miało takie podejście, jak Ty. Nie dlatego, że odczuwam na sobie piętnowanie mnie jako grzesznika. Chodzi mi o to, że Ty nie stawiasz grzeszności w centrum przeżywania wiary. A wiele osób tak robi. Grzech, strach przed nim, konsekwencje stają się kwintesencją wiary. Jakby pryzmatem przez który patrzy się na świat i również ocenia innych ludzi. Mając w głowie taką kliszę trudno kochać siebie samego, a co dopiero drugiego człowieka. Z moich obserwacji i doświadczeń wynika, że katolikowi trudno jest wyjść poza myślenie w kategoriach grzechu. I z tego powodu trudno zrozumieć ludzi żyjących w inny sposób. Nawet najbardziej świadomi i wolnomyślni katolicy życzą im przede wszystkim bożego miłosierdzia i rychłego nawrócenia  Co nie jest oczywiście złe, ale jest w pewien sposób uwarunkowane. Zagubiona21, dużo ważnych i mądrych słów... Fajna z Ciebie dziewczyna 
_________________ ...spotykam ludzi którzy myślą że jestem kim nie jestem widzę ich jak nie tych którymi są słyszymy się pogrążeni we własnych światach...
|
Cz wrz 02, 2010 20:43 |
|
 |
zagubiona_21
Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23 Posty: 806
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Dzięki 
_________________ Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
|
Cz wrz 02, 2010 20:55 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Katolicyzm zagubił podstawę. I gubi ją coraz bardziej, wikłając się z jednej strony w rozgrywki polityczne, a z drugiej potrząsając batem w postaci wiecznego potępienia. Wśód praw kanonicznych, prawd wiary i katechizmu zagubiliśmy... miłość. Chrześcijaństwo to przede wszystkim miłość przecież. Miłość Boga i miłość bliźniego.
Postaw na szczycie hierarchii wartości przestrzeganie prawa, a z Kościoła robi się stowarzyszenie. Płacimy składki, przestrzegamy regulaminu, uczestniczymy w zebraniach... Ta wizja jest bezpieczna, stosunkowo łatwo jej przestrzegać. Tyle, że to taki współczesny faryzeizm
|
Cz wrz 02, 2010 21:05 |
|
 |
Sheeta
Dołączył(a): Cz wrz 03, 2009 18:35 Posty: 645
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Cytuj: Ja nie powiedziałabym, że odejście jest czymś złym. Wg mnie jest neutralne. Wydaje mi się, że lepiej jest odejść, niż pozostać z przymusu. Lepiej jest coś wybierać w wolności, a nie być zmuszonym - zastraszonym: - Rób to i tamto, inaczej zginiesz w piekle! - Ale Bóg jest miłosierny... - Milcz, bo grzeszysz przeciwko Duchowi - Nigdy nie będzie ci wybaczone.. Ileż to ja takich słów słyszałam. Dlatego uważam, że czasem dla własnego dobra lepiej odejść, oddalić się od źródła buntu. Wydaje mi się, że nie musi tak być jak piszesz. Pozostanie w KK nie musi być pozostaniem z przymusu i równać się z zastraszeniem. Wg mnie ten tekst ukazuje wyraźnie jaki masz problem. Kilka osób na forum, kilku spowiedników, czujesz się nieakceptowana, czujesz że Kościół Cie odrzuca. Tak naprawdę gdyby tak myśleć nikt nie mógłby być Katolikiem. Myślę, ze po prostu nie potrafisz znaleźć swojego miejsca we wspólnocie Katolickiej i nie do końca akceptujesz to, kim jesteś. Tak bardzo potrzebujesz by wszyscy Cię akceptowali? To nie inni Cię odrzucają, to ty sama się odrzucasz. W Kościele jest miejsce dla każdej osoby, trzeba tylko to ujrzeć.
_________________
|
Cz wrz 02, 2010 21:42 |
|
 |
Szarotka
Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 4:54 Posty: 707
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
Sheeta,
Tak, doskonale wiem, że to tylko mój wybór - ja odchodzę, nikt mnie nie odrzucił - choć prawdą jest, że pare osób szalenie mnie zraniło w imię Kościoła. Odchodzę, bo nie umiem funkcjonować, nie potrafiąc żyć wg zasad. A jeśli żyję po swojemu, to nie widzę tu dla siebie miejsca. Nie mówię, że go nie ma - tylko, że JA go NIE WIDZĘ i najzwyczajniej w świecie nie chcę tu być. Lubię perfekcjonizm. Jeśli mi coś nie wychodzi, to mam od razu ochotę, żeby to porzucić. Może to efekt wychowania. Mama wychowywała mnie przez dawanie niedoścignionych przykładów.. Musisz być taka jak Frania - ona ma świetne stopnie z matematyki, Kamila genialnie czyta, Edyta sama zarabia i nie prosi o kieszonkowe, Piotruś wygrał olimpiadę i ma wolny wstęp na studia.. Całe moje życie to takie gadanie, a ja zawsze czułam się jak szmata i omijałam szerokim łukiem wszystkie te "dyscypliny", w których moja mama już "wytypowała zwycięzcę". Nie chciałam być pokonaną, bo to bolało.. A nie miałam w sobie dość sił, żeby próbować doścignąć autorytety. Bycie katoliczką mi nie wychodzi - jestem w tym fatalna - nie akceptuję zasad, nie ufam Kościołowi.. więc postępuję tak, jak przec całe dotychczasowe życie - uciekam stąd, bo tu jest dla mnie za trudno. Tak, przeraża mnie brak akceptacji - bo całe życie czułam się tą nic-nie-potrafiącą, tą gorszą od każdego... Wiem, że nie da się uciec od wszystkiego. Wiem, że w KAŻDEJ dziedzinie znajdzie się ktoś lepszy ode mnie i że absolutnie nie chodzi o to, żeby być w czymś dobrym, żeby ze wszystkim sobie radzić. Wiem! Ale ta świadomość nic nie zmienia. Chcąc czuć się jak człowiek, nie jak szmata, nie potrafię zostać, muszę uciec.. To silniejsze niż wszystko...
|
Pt wrz 03, 2010 7:17 |
|
 |
Sheeta
Dołączył(a): Cz wrz 03, 2009 18:35 Posty: 645
|
 Re: Wymiatanie niepasujących ludzi poza KK...
I całe życie będziesz uciekać? W każdym aspekcie życia? Jak czytam Twój tekst to jakbym czytała o sobie Różnica jest taka, że ja z Kościoła odeszłam z zupełnie innych powodów, ale myślę nad powrotem, właśnie po to, żeby się między innymi wyleczyć z tego kompleksu...
_________________
|
Pt wrz 03, 2010 7:29 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|