A propos, ukazał się oczekiwany dokument Episkopatu Polski O wyzwaniach bioetycznych przed którymi stoi współczesny człowiek

in vitro zasadniczo jest nie do obrony i nie rozumiem w ogóle tej apologii, którą tu niektórzy stosują. Mówię to z pełnym przekonaniem, jako człowiek który będzie miał problem z dziećmi (niedawno jeszcze wypierałem to głosząc wszem i wobec, że w ogóle mi na tym nie zależy, co odwołuję też w tym miejscu)...

Zależy od punktu widzenia i zastrzeżeń/ograniczeń.
Polecam uważną lekturę "Oświadczenia Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP w sprawie dopuszczalności stosowania metody in vitro"

A wzial ktos pod uwage, ze KK nazywa jej rodzicow mordercami? To jest zmuszanie corki, by nienawidzila rodzicow.
Na szczescie, ona rodzicow kocha - bo jest kochana.

Dziecko poczęte przy wsparciu in-vitro przyrównywane jest do wyhodowanego zwierzęcia, czy roslin, jest wynikiem eksperymentu oraz zostało przez rodziców potraktowane jak przedmiot. Takie myśli (m.in.) można w stanowisku episkopatu znaleźć.

Nieśmiało proszę o jakiś komentarz do zamieszczonego przeze mnie linka...
wklejam raz jeszcze: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,1374 ... SlotII3img

Komentarz mój: to typowy katolicyzm w wersji lajt, nieco mi to "Tygodnikiem Powszechnym" pachnie i swoistym relatywizmem.
@ Koziol
czytałem też i to, co Ty wkleiłeś. Cóż... przy całym szacunku moim do ewangelików uważam jednak, że nie mają racji w tej i innych sprawach. A więc ich stanowisko mnie jakoś nie dotyczy.

Ogólnie od siebie: trzeba mówić o in vitro. Jeśli mówimy o in vitro z niszczeniem zarodków to sprawa jasna - jest to forma aborcji i eugeniki zarazem. Jeśli mówimy o in vitro bez niszczenia zarodków (dopuszczalnego wg ewangelików), to... też jestem przeciw, bo jednak wychodzę z założenia, że dzieci produkować nie należy w probówkach. Nie przekonuje i nie wzrusza mnie też ten cytat o trzymaniu się za rękę w klinice in vitro.
Chciałbym mieć dzieci (teraz to wiem na pewno i nie wypieram tego pisząc bzdury), ale gdybym miał nie mieć, to nie uważam, że moje życie straci sens i nie ucieknę się do wszystkiego, by je tylko mieć. Moralność na to nie pozwala.

To jest stanowisko duchownych KEA obrazujące, ze można in vitro obronic, przedstawić pozytywnie. Nikt ci nie zabrania miec innego zdania ale ich stanowisko dotyczy i ciebie, bo tez bierzesz udział w tej dyskusji.
Jezeli ten komentarz odnosi się do listu Sawickiego, to znaczy, ze listu nie przeczytałeś. Relatywizmu nie ma w nim za grosz, chyba ze za pełną relatywizmu uznajesz encyklikę "Evangelium vitae", czy instrukcję "Donum vitae".
Tylko, ze dzieci NIE SĄ produkowane w probówkach. Takie określenia to zwykłe kłamstwo, to dowód na uprzedmiotawianie i stygmatyzowanie dzieci przez używających takich "argumentów" lub na zupełne niezorientowanie powtarzających to ludzi.

Muszę przeczytać je i wtedy się odniosę.
Natomiast ważna rzecz - ja jestem przeciwny stygmatyzowaniu dzieci. One nie są winne niemoralnemu postępkowi rodziców. To proste. Tak samo jak nie stygmatyzuje innych niemoralnych przypadków poczęcia.
Co do probówek itd. Jak to się w takim razie odbywa.
Co do bruzd itd. Wypowiedź x. Longchamps de Berier została mocno wyrwana z kontekstu. Mówił on o prawdopodobnych wadach genetycznych, a nie o tym, że każde dziecko poczęte z in vitro je ma. Łopatologicznie - mało który ksiądz jest kardynałem, ale jak widzimy kardynała to wiemy, że jest księdzem. Jego wypowiedź tak przeinaczono jakoby powiedział, iż in vitro = bruzda na głowie.
Ale to wiadomo - media są antyklerykalne.

Dzieci nie są produkowane w próbówkach - ułatwia się tylko zapłodnienie, które w naturalnych warunkach (w jajowodzie lub macicy) z różnych względów jest utrudnione czy niemożliwe.

Sam złożony proces połaczenie plemnika z komórką jajową (odbywa się to na szalce szalce Petriego ) i tego co dzieje się potem, czyli powstania zarodka, jest jak najbardziej naturalny. O żadnej produkcji dzieci nie może być mowy, to manipulacja faktami, której moim zdaniem nie usprawiedliwia cel (czyli przekonanie ludzi, że in vitro jest metodą niedopuszczczalną).

(Bardzo rzadko, gdy plemniki są słabe pomaga się plemnikowi wniknąć do komórki jajowej, ale ta drobna ingerencja też nie daje żadnych podstaw do mówienia o jakiejś "produkcji").

O produkcji mogłaby byc mowa, gdyby zabrać się do tego w ten sposób, żeby z materii nieorganicznej zsyntetyzować związki organiczne (w tym kwasy rybonukleinowe) , z nich skonstruować organelle komórkowe i same komórki (gamety) wraz z calym garniturem chromosomalnym (w sposób umozliwiający zadecydowanie jaki on będzie) i w ten sposób zaplanować cechy organizmu jaki powstanie z ich polaczenia i połączyć je z sobą.

To dopiero by można ewentualnie nazwać "produkcją".
To co robi się w in vitro to stworzenie sprzyjających warunków do zajścia jak najbardziej
naturalnego procesu.

Co poniektórzy duchowni nadal stygmatyzują odmawiając chrztu dzieciom samotnych matek, czy urodzonych w związku niesakramentalnym.

no tak, ale to nie wynika z nauki Kościoła tylko z małostkowości księży. Ksiądz niekoniecznie jest fajnym człowiekiem.
A sprzeciw wobec in vitro - jak najbardziej wynika z nauki Kościoła.
Dziwię się Alus, że tak mocno religijna osoba tutaj nie widzi sprzeczności między religijnością a sprzeciwem wobec nauki Kościoła.

Nie sprzeciwiam się nauce Kościoła, ale często napotykanym głupim, pozbawionym empatii, prezentowaniu jej przez niektórych duchownych.
Perfekcyjnie ujął ten problem teolog K. Sawicki.

"Refundacja in vitro to 'opłacanie zabójstwa'."

"Życie zrodzone z próbówki jest wynikiem manipulacji, a nie działania natury. Miłość nie wyraża się przy ladzie sklepowej."

"In vitro z punktu widzenia prawa naturalnego jest niegodziwe"

"Czymże jest literackie wyobrażenie Frankensteina, czyli istoty powołanej do życia wbrew naturze, jak nie pierwowzorem in vitro?"

"są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą już, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych"

"- A ksiądz jako spowiednik co by powiedział małżonkom, którzy wyznają, że są po zabiegu in vitro?
- Powiedziałbym to samo, co człowiekowi dopuszczającemu się aborcji czy zabójstwa"

"Procedura ta, znana w hodowli roślin i zwierząt, została wprowadzona do medycyny i nie jest w istocie procedurą leczniczą. Jej celem jest wytworzenie człowieka w laboratorium i przeniesienie go mechanicznie do organizmu matki. [...] To „produkcja” człowieka [...]"

"plemniki uzyskuje się od ojca w akcie samogwałtu, manipuluje się wielokrotnie organizmem matki, a dziecko staje się „produktem”."

"Poszliśmy więc do zaprzyjaźnionego księdza w jednej z warszawskich parafii, prosząc, by osobiście udzielił córce tego sakramentu. I tam czekał nas ogromy szok. Ten dobry i jak nam się wydawało, mądry ksiądz stwierdził, że dzieci poczęte metodą in vitro nie mają duszy. Od tego czasu nie wracaliśmy już nigdy do tematu chrztu – mówi Andrzej Wolf. "

Ech...ciężki temat. Mnie też by nie było na świecie gdyby moi rodzice nie zgrzeszyli, co nie znaczy że jestem gorsza i co nie znaczy też , że seks pozamałżeński jest dobry. Choć przykro mi że kiedyś dzieci nieślubne były troszke gorzej traktowane w niektórych sprawach.

Zgadzam się z Jesienną że nie można do końca nazwać tego produkcją, proces zapłodnienia przebiega tak samo jak w organizmie matki (tam tez w takim razie jest produkcja), z tym że w organizmie matki komórka jajowa ma więcej plemników do dyspozycji, słyszałam nawet że sama wybiera najlepszego, w warunkach laboratoryjnych jest troche inaczej. No i kwestia nadliczbowych embrionów, czasem kobiety chcą po nie wrócić i wykorzystać wszystkie aby dalej rozwinęły się w kolejnych ciążach ale różnie z tym bywa. Dlatego ta metoda rodzi dylematy moralne..No i in vitro jest też ryzykowne dla samej kobiety, bo faszeruje się ją hormonami żeby było dużo komórek jajowych, nie jest to zbyt zdrowe.