Mieszkanie z narzeczona przed slubem...
Autor |
Wiadomość |
Kamyk
Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18 Posty: 7422
|
Różne w życiu są sytuacje  różnie może sie potoczyć
Albo sytuacja podoba - chłopak zamieszkuje ze swoją dziewczyną, ale tylko na pewien czas.
Lub jeszcze inna - wyjeżdżam razem z dziewczyną sam na sam na wakacje. I przez te powiedzmy 2 tygodnie zamieszkujemy razem w hotelu, penjonacie, na campingu, pod namiotem - jakkolwiek.
W obu sytuacjach nie grzeszymy. Czy to też uważasz za złe?
|
Wt kwi 18, 2006 19:37 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Niestety czlowiek jest slaby bo skazony grzechem pierworodnym, i to, ze raz albo drugi uda mu sie nie ulec pokusie nie znaczy, ze bedzie mial tyle sily, ze jej nie ulegnie np. za 15 razem. Dlatego tez, nalezy nie doprowadzac do sytuacji w ktorej mozemy jej ulec, i jak to powiedzial wspomniany wczesniej
św. Filip Nereusz " na wojnie, w której wrogiem są zmysły, zwyciężają tchórze, a wiec ci, którzy uciekają".
|
Wt kwi 18, 2006 20:10 |
|
 |
Kamyk
Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18 Posty: 7422
|
Ale są też ludzie na tyle silni, że pokusie nie ulegają wogóle
|
Wt kwi 18, 2006 20:17 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Kamyczku, jest takie madre powiedzenie ze, nie nalezy wchodzic w rozmowe z diablem. Myslisz, ze go czlowiek przechytrzy? Z reguly jest na odwrot.
Mysle, ze wlasnie teraz jest odpowiedni moment by jeszcze raz przeczytac sobie na spokojnie i rozwazyc slowa z Ewangelii wg. sw. Mateusza.
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim? On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie. Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego. Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie".
|
Wt kwi 18, 2006 20:37 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Lucyno - zakładasz, że człowiek i tak kiedyś ulegnie pokusie.
A to jest błędne założenie. Grzech pierworodny - tak. Ale nie znaczy to, że człowiek grzeszy za każdym razem, kiedy tylko jest taka możliwość.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Wt kwi 18, 2006 21:03 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
ToMu, nigdzie nie napisalam tego, ze czlowiek grzeszy za kazdym razem gdy tylko pojawi sie pokusa, ale powinien raczej unikac czegos, co moze doprowadzic do grzechu.
|
Wt kwi 18, 2006 21:11 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Człowiek powinien unikać grzechu.
Już o tym pisałem - sama pokusa niczym złym nie jest. Człowiek staje się doskonalszy, stawiając jej czoło.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Wt kwi 18, 2006 21:42 |
|
 |
KrzysiekFZ
Dołączył(a): Pn kwi 10, 2006 19:27 Posty: 176
|
A co powiecie na moja sytuacje?
Mieszkam razem z dziewczyna (slub mamy miec w sierpniu, mamy za soba juz nauki przedmalzenskie- to tak na marginesie).
Przed swietami ksiadz wyraznie zaznaczyl, ze pary, takie jak my na rozgrzeszenie liczyc nie moga- wiec byla to pierwsza smutna Wielkanoc, kiedy nie moglismy w pelni uczestniczyc we mszy swietej.
Ktos powie- sami jestescie sobie winni- trzeba bylo sie trzymac z daleka od siebie! Jest tylko jedno "male" ale... przebywamy za granica.
Mieszkamy w nieduzej miejscowosci, gdzie cudem udalo sie znalezc pokoj do wynajecia i wynegocjowac z wlascicielem, aby przez jakis czas dziewczyna mieszkala wraz ze mna. Obydwoje pracujemy w tej samej miejscowosci- przy czym moja dziewczyna zwykle pracuje na nocki (gastronomia).
Oddzielne mieszkanie nie wchodzi w rachube- gdyz, jak wspomnialem, ciezko tu o pokoj do wynajecia, a polaczenia z okolicznymi miastami sa bardzo rzadkie, a niekiedy ich po prostu... nie ma! Samochodu nie posiadamy.
Czy w takim razie to wspolne mieszkanie jest grzechem?
A moze lepiej, abym sobie namiot w ogrodzie rozbil- wszak nie mieszkalibysmy razem?
Zawsze istnieje druga mozliwosc- to ja sie moge wyprowadzic do stolicy, skad dojazd mi zajmie jakies 2 godziny w jedna strone- tylko czy o to chodzi?
Przeciez nie wyjechalismy tam dla przyjemnosci- pracujemy, aby odlozyc na mieszkanie, a placenie po 400 EUR za kazdy z osobna pokoj wcale sie do tego nie przysluzy.
Zreszta nie chodzi tu tylko o pieniadze- czy ktokolwiek z Was zgodzilby sie na dojazdy trwajace polowe czasu pracy?
No i nie nalezy zapominac, ze dziewczyna zostalaby sama, w domu z 4 mezczyznami, ktorzy maja bogata kolekcje filmow porno i uwielbiaja duze ilosci piwa. Czy ktokolwiek narazliby swoja przyszla zone na potencjalne niebezpieczenstwo?
Wreszcie ostatnie pytanie- czy mieszkanie razem ze soba jest wiekszym grzechem niz np. spotykanie sie 2, 3 x w tygodniu?
PS
Na nic sie zdal fakt, ze dziewczyna za miesiac czasu wraca do kraju, czyli warunek dobrej spowiedzi mowiacy o postanowieniu poprawy zostanie spelniony.
|
Wt kwi 18, 2006 22:21 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Krzysztofie, nie dostastaje sie rozgrzesznia nie za samo mieszkanie z dziewczyna przed slubem, ale za wspolzycie przed slubem, wiec jezeli zyjecie w czystosci to rozgrzeszenie otrzymacie.
ToMu, nie kazdy ma tyle sily co sw. Franciszek, ktory aby nie ulec pokusie rzucil sie w krzak roz.
Prawda jest to, ze mamy wieksze zaslugi gdy pokusa jest ale jej nie ulegniemy, ale tak jak mowia swieci ludzie, jezeli pokusa dotyczy zmyslowosci to nie ulec jej, jest ciezko, dlatego lepiej jej unikac.
|
Wt kwi 18, 2006 22:57 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Lucyna napisał(a): Krzysztofie, nie dostastaje sie rozgrzesznia nie za samo mieszkanie z dziewczyna przed slubem, ale za wspolzycie przed slubem, wiec jezeli zyjecie w czystosci to rozgrzeszenie otrzymacie.
No, nad tym to właśnie dyskutujemy...
Obawiam się, że niekoniecznie się dostaje...
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
Wt kwi 18, 2006 23:30 |
|
 |
Kamyk
Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18 Posty: 7422
|
Cytuj: nie znaczy to, że człowiek grzeszy za każdym razem, kiedy tylko jest taka możliwość.
O to mi chodzi cały czas... Jeśli sie człowiek nauczył nie poddawać pokusie, jest wystarczająco silny, to co złego jest we wspólnym mieszkaniu?
Znam Lucyno powiedzenie że człowiek zawsze przegra rozmowe z diabłem, i sie tym w życiu staram kierować. Nie znaczy to jednak chyba że mam sie odweracać i uciekać od niebezpieczeństwa? Czy nie lepiej jest stawić czoła? O ileż wyjdziemy więksi i silniejsi, jeśli z pokusą wygramy i nauczymy sie panowania nad sobą...
|
Śr kwi 19, 2006 7:58 |
|
 |
pan_arbuz
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:35 Posty: 6
|
Chciałbym zamknąć i podsumować ten temat.
Uważam, że ta dyskusja nie ma najmniejszego sensu. Każdy ma tzw. swoją „umowę z Bogiem”. Niewierzący mógłby nazwać to na przykład swoimi „zasadami moralnymi”. Nieważne jak się na to mówi, byle być temu wiernym. Ta dyskusja tutaj to jedynie przekonywanie siebie nawzajem do swoich własnych zasad, omawianie swojej umowy z Bogiem. Przykładem może być to, że ja na przykład miałem dogodną sytuację na zamieszkanie z narzeczoną, czego nie zrobię. Dlaczego? No właśnie – moje zasady, moja wiara. Rodzice mówili: jeżeli chcesz – zamieszkajcie razem, przyjaciele mówili – zrób to, ona mówiła – chcę. Nawet ksiądz na spowiedzi powiedział mi: „teraz to już jest tak mało czasu, że nie ma się co powstrzymywać”.
Tutaj na forum kilku z was pisało, że mogę to zrobić, że nie ma w tym nic złego. I co? Nie mogłem tego zrobić. Nie dlatego, że niektórzy z was jednak mówili mi, że mam tego nie robić. Argumenty typu: „nie gorszyć innych” nie są zgodne z moimi zasadami. Bóg mnie na to nie wyczulił. Uważam, że coś takiego jak „gorszenie innych” nie jest grzechem ciężkim. Jeżeli moje czyny miałyby kogoś sprowokować do podobnego działania to tylko dlatego, że jego więź z Bogiem nie jest wystarczająco silna i pewnie ten ktoś zrobiłby to tak czy siak choćby ze względu na żyjących podobnie sąsiadów. Wielu takich ludzi podobnie żyje. Ale nie chcę o tym dyskutować na tym topiku (możecie założyć nowy na temat gorszenia innych  )
Generalnie chodzi mi o to, że wygrały moje zasady, moja osobista wrażliwość na Boże przykazania. Moja „umowa z Bogiem” a dlaczego? Bo jedna zupełnie niewierząca osoba powiedziała mi: „przestań słuchać ludzi i się ich radzić. Usiądź sobie w pokoju i zastanów się na czym ci zależy – czy na zamieszkaniu z nim, czy na swojej wierze. Jeżeli zrobisz według swojego sumienia – nigdy tego nie pożałujesz”. I – miała racje Nie truła mi o tym, że w tym i tym przykazaniu było coś napisane, nie cytowała Pisma, nie truła, że będę kogoś gorszył, ze w taki lub inny sposób ulegnę pokusie lub nie.
Koniec! 
|
Śr kwi 19, 2006 8:05 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ja również, korzystając z możliwości pozwolę sobie na krótkie podsumowanie dyskusji.
Jeżeli prosi się o radę na forum katolickim, to powinno się liczyć z tym, ze wypowiedzi będą zaczepiały o wiarę, o naukę KK. Dlatego tez proszenie o radę a później podsumowanie wypowiedzi innych w stylu, wy tu trujecie a niewierzący mi pomógł, jest delikatnie mówiąc nie na miejscu. Wypowiadające się w tym temacie osoby ze szczerej życzliwości napisały, co myślą na dany temat, i owszem można się z tym nie zgodzić, mieć inne zdanie, ale kończąc dyskusje należałoby w prostych słowach, po ludzku podziękować.
I jeszcze mała uwaga, Biblia zna odpowiedz na wszystkie dylematy naszego życia a pokora daje nam tego zrozumienie.
|
Cz kwi 20, 2006 13:43 |
|
 |
Ewelinka23
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 22:04 Posty: 127
|
nie dostać rozgrzeszenia? to zmiencie na mlodego księdza. Ja rozmawialm na pielgrzymce z księdzem o czystości(dla niego kazda pieszczota ktora nie prowadzi do wspołzycia to nie grzech)mowil tez o wspolzyciu, ze rozgrzeszenie się dostaje, bo to grzech jak kazdy inny, mowil tez, ze idąc do starszego księdza moze powiedziec co innego.
W rodzinie mojego narzyczonego mamy księdza(dopiro w czerwcu sluby bedzie skladal)spytam się jak on to postrzega
|
Cz kwi 20, 2006 14:51 |
|
 |
jubilo
Dołączył(a): N sty 01, 2006 9:52 Posty: 33
|
a ja mam jeszcze pytanie:) mieszkam sama, więc kiedy przychodzi do mnie chlopak to popelniamy grzech? bo piszecie, ze stwarzanie okazji do grzechu jest grzechem ,a taka okazja jest skoro kazdego dnia spędzamy kilka godzin tylko w swoim towarzystwie.
|
Cz kwi 20, 2006 15:13 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|