Autor |
Wiadomość |
Michael321
Dołączył(a): Wt kwi 14, 2009 8:19 Posty: 23
|
Zgadzam się z tym, to jest moja wina i temu przeciez nie zaprzeczam, kosztoalo mnie to kilka lat ktore stracilem bezpowrotnie. Wiem, ze moglem odlozyc to malzenstwo, ale presja otoczenia tez byla znaczna, wiec zdecydowalem sie juz aby doprowadzic do tego slubu mimo tych zastrzezen, mialem nadzieje, ze z czasem jej decyzja sie zmieni, trzeba tez ludziom dac szanse, ale niestety nie zmienilo sie, wiec musialem sie rozstac, zreszta za obopulna zgoda, pozostajemy w przyjazni, zaznaczam, ze ani razu przez te lata nie klocilismy sie wiec rozstanie tez bylo calkiem spokojne. Zreszta ja w tej dyskusji juz dostrzegam pewien element cala wine zrzucajacy na mnie, poniekad to racja, moze to najprostrze rozwiazanie winic mnie za to wszytko, niestety nie jestem nieomylny i mam takze wady, moze Pan podejmowal zawsze wlasciwe decyzje, ja niestety niekiedy podejmowalem zle, ale staralem sie to zawze naprawic. Zreszta mysle ze moje byly malzenstwo to sprawa juz zakonczona i teraz chce budowac prawdziwa rodzine, bez wzgledu na to czy sprawa w sadzie biskupim rozwiaze sie czy nie, jesli chodzi o mnie to moze i trwac 10 lat, dla mnie to juz nie ma znaczenia
_________________ Michael321
|
Wt kwi 14, 2009 13:50 |
|
|
|
 |
szumi
Moderator
Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22 Posty: 5619
|
Mylisz się Michale, nie zamierzam zrzucać winy na Ciebie (przynajmniej nie całą winę). Jak zaznaczyłem jest to też Twoja wina.
Niepokoi mnie zaś coś innego. Z jednej strony mówisz o tym, że jesteś wierzący,praktykujący, a z drugiej zdajesz się sugerować, że bez decyzji władzy kościelnej o nieważności Twojego małżeństwa związałeś się już z kimś innym chcąc tworzyć rodzinę, dobrze to odczytuje z Twoich postów?
Jeśli tak, to jest to dla mnie bardzo niepokojące.
Życzę powodzenia w dążeniu do prawdy i siły do życia zgodnie z wolą Bożą 
_________________ Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)
|
Wt kwi 14, 2009 13:57 |
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
ikm napisał(a): zuco napisał(a): Z punktu widzenia Kosciola takie malzenstwo wowczas jest niewazne. Najbardziej smutne jest to, ze czytajac posta np. ikm, zastanawiam sie dlaczego to tak jest, ze Ci co tak bardzo nie chca dziecka i daja mu to odczuc mogli je miec Małe sprostowanie - ja bardzo kocham moje dziecko i mąż też je kocha, i wcale nie dajemy mu niczego negatywnego odczuć, wręcz przeciwnie, jest bardzo kochane przez nas. Chodzi o moje subiektywne wewnętrzne odczucia co do mojego życia wogóle - czuję, że na matkę stworzona to ja nie jestem, nie czuje się w tym na swoim miejscu, wiem że robiąc co innego niż bycie mamą (np. moja praca zawodowa czy wyprawy w góry, czy coś innego) czułabym się w swoim żywiole, a jako matka nie czuję się w swoim żywiole. O to mi chodziło, że nie każdy nadaje się na rodzica i że lepiej pozostać bezdzietnym jak się tego nie czuje. Więc nie lamentujcie nad moim dzieckiem, nie ma takiej potrzeby 
chciałabym wrócic do wypowiedzi ikm.
Nie wydaje mi się żeby w Twoim przypadku "problemem" było to że masz dziecko, ale może to że z tego powodu zrezygnowałaś z pracy czy stylu życia jakie lubiłaś, z czegos co było dla Ciebie ważne- mam rację? Bo przeciez swoje dziecko jak sama napisałas i jak napewno jest bardzo kochasz:)
Ikm ja Cię doskonale rozumiem:) Mam dzieci które bardzo kocham i które dają mi mnóstwo radości ale nie wyobrażam sobie siebie jako mamy zajmującej się dziecmi 24 h na dobę. Wróciłam po obu porodach do pracy po macierzyńskim - decydowały nie tylko wzgledy finansowe ale nie wyobrazałam sobie nie wrócic do pracy. Realizacja zawodowa jest dla mnie bardzo wazna i od początku było dla mnie oczywiste że szukam niani:) Teraz ciut się jakby zapetliłam i wolałabym pracowac mniej ale...  ale to inny temat:)
Oboje z mezem jeszcze jako para przed ślubem prowadzilismy bardzo aktywny tryb życia- góry, żagle , narty, rowery itp. I nie wyobrazamy sobie zeby to zmieniac! Mój starszy synek wędrował z nami po Tatrach w nosidełku jako pięciomiesięczne niemowle (tak tak patrzyli na nas jak na świrów!) ssał cycka na kamieniach w Dolinie Pieciu Stawów. Teraz jeździ na rowerze, chodzi na lekcje pływania, jeździ z nami na nartach, cudownie spędzilismy czas ucząc go wiosłowania w kajaku na Pojezierzu Augustowskim. Młodszy wdraża się jeszcze bardziej naturalnie i wchodzi w ślady starszego. Nie wyobrazałam sobie ile radości będziemy miec patrząc jak nasze maluchy zaczynają dzielic nasze pasje i tworzą coraz bardziej zgrany team:) A jaki efekt? Chłopcy są zdrowi, sprawni, zahartowani:) A my wclae nie bawimy się gorzej niż dawniej.
Moze tu warto by było cos zmienic?
_________________ Ania
|
Wt kwi 14, 2009 17:19 |
|
|
|
 |
Michael321
Dołączył(a): Wt kwi 14, 2009 8:19 Posty: 23
|
szumi napisał(a): ...Niepokoi mnie zaś coś innego. Z jednej strony mówisz o tym, że jesteś wierzący,praktykujący, a z drugiej zdajesz się sugerować, że bez decyzji władzy kościelnej o nieważności Twojego małżeństwa związałeś się już z kimś innym chcąc tworzyć rodzinę, dobrze to odczytuje z Twoich postów? Jeśli tak, to jest to dla mnie bardzo niepokojące...
Racja, moze to byc niepokojące, ale mam cos do dodania
Do czego moze doprowadzic czekanie w "zawieszeniu" juz 2 lata, na razie bez zadnej decyzji i jeszcze bez jakiejkolwiek informacji czy w ogole bedzie jakas odpowiedz, moze bedzie jutro, moze za rok, a moze za dwa, czy w tej sytuacji mozna w ogole mowic o jakims planowaniu przyszlosci, nie zrozumie tego nikt kto w takiej sytuacji nie byl, moze dla kogos z boku jest to niepokojace ze chce zalozyc rodzine miec dzieci i w koncu miec jakas stabilizacje i cel w zyciu, moze jest niepokojace, ze uwazam poprzedni zwiazek nastawiony raczej na sprawy materialne za nieodpowiedni dla mnie. A tak do wiadomosci to nie zwiazalem sie z nikim jeszcze, ale mam zamiar w bardzo niedlugim czasie to zrobic, bo to dwuletnie czekanie do niczego dobrego nie doprowadzilo, to byly 2 lata stracone, a poza tym co mam powiedziec partnerce z ktora zamierzam sobie ulozyc zycie, moze "Poczekaj z rok lub dwa to dam Ci odpowiedz czy mozemy byc razem czy nie, albo moge tez rozstac sie z nia, czekac na wyrok rok lub dwa, a moze dluzej i jak bede przechodzil na emeryture to poszukam sobie wtedy dopiero zony, tak jak pisalem, ludzie nie zyja wiecznie.
_________________ Michael321
|
Wt kwi 14, 2009 17:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Do Michael 321:
CZytam Twoje wypowiedzi i tak sobe myślę - w sytuacji jesteś trudnej teraz ale Szumi ma rację, sam sobie zawiniłeś przyznaj - nie czujesz tego? Związując się z osobą, która nie chciała mieć dzieci - to tak jakbyś związał się z alkoholiczką mając cichą naiwną nadzieję, że ona przestanie pić i będzie OK. Powinieneś był odłożyć ślub lub poczekać aż ona zmieni zdanie - lub też nie zmieni i się rozstać. Pewnie dlatego uprawomocnienie Twojego wyroku trwa tak długo - a w I instancji już dostałeś wyrok?
|
Pt kwi 24, 2009 22:10 |
|
|
|
 |
Michael321
Dołączył(a): Wt kwi 14, 2009 8:19 Posty: 23
|
ikm napisał(a): Do Michael 321: CZytam Twoje wypowiedzi i tak sobe myślę - w sytuacji jesteś trudnej teraz ale Szumi ma rację, sam sobie zawiniłeś przyznaj - nie czujesz tego? Związując się z osobą, która nie chciała mieć dzieci - to tak jakbyś związał się z alkoholiczką mając cichą naiwną nadzieję, że ona przestanie pić i będzie OK. Powinieneś był odłożyć ślub lub poczekać aż ona zmieni zdanie - lub też nie zmieni i się rozstać. Pewnie dlatego uprawomocnienie Twojego wyroku trwa tak długo - a w I instancji już dostałeś wyrok?
Dziekuje za odpowiedz, ja przyznaje zawinilem sam i teraz od juz dlugiego czasu prubuje to zmienic. Tylko zastanawiaja mnie Wasze odpowiedzi, samo mowienie mi ze sam sobie zawinilem wcale nie jest pomocne, to typowa bierna postawa jakich tutaj wiele, dosc latwo utwierdzic kogos w przekonaniu ze popelnil blad, czesto nic za tym wiecej nie idzie co widac na tym formum (w innych tematach tez). Podam jeden przyklad, moja ciocia pracowala jako katechetka blisko 40 lat, niestety zachorowala na raka, okazalo sie ze cale leczenie musiala zrobic platnie, Kosciul jak sie okazalo nie oplacal jej skladek ZUS, zadnej pomocy nie dostala od Kosciola oprocz jednej paczki o wartosci chyba ok 100 zl, postawa Kociola byla taka "niech sie Pani zwroci do rodziny o pomoc, na pewno Pani pomoga", "modlimy sie za Pania", "chyba Pani ma odlozone jakies peniadze". Kolejna typowa bierna postawa, zmarla bez pomocy. Takich przykladow mam wiecej, ale nie o to chodzi zeby to wszystko pisac. Ja jestem tak wychowany ze jesli ktos ma problem to staram sie mu pomoc, wytykanie komus ze sam jest sobie winien w ogole nie pomaga, lepiej moze w ogole sie nie odzywac, bo to naprawde niczego nie wnosi, lepiej przeznaczyc ten czas na bardziej pozyteczne rzeczy.
_________________ Michael321
|
N kwi 26, 2009 21:57 |
|
 |
Michael321
Dołączył(a): Wt kwi 14, 2009 8:19 Posty: 23
|
ikm napisał(a): Do Michael 321: CZytam Twoje wypowiedzi i tak sobe myślę - w sytuacji jesteś trudnej teraz ale Szumi ma rację, sam sobie zawiniłeś przyznaj - nie czujesz tego? Związując się z osobą, która nie chciała mieć dzieci - to tak jakbyś związał się z alkoholiczką mając cichą naiwną nadzieję, że ona przestanie pić i będzie OK. Powinieneś był odłożyć ślub lub poczekać aż ona zmieni zdanie - lub też nie zmieni i się rozstać. Pewnie dlatego uprawomocnienie Twojego wyroku trwa tak długo - a w I instancji już dostałeś wyrok?
Jeszcze cos dodam, nie mam jeszcze w ogole wyroku, a minely juz 2 lata, wiec nie ma sie co uprawomacniac i tu nie chodzi o to juz w tym momencie o sam wynik wyroku, ale o podejscie Kosciola do tego typu spraw, w ogole im widac nie zalezy, bo po co sie meczyc, przeciez ludzie jak czekali 2 lata moga jeszcze kolejne 2 poczekac i tak nie maja innego wyjscia. Mam nadzieje, ze nie spotkam wiecej na swojej drodze ludzi o takim podejsciu, ciekaw jestem kto za tym wszystkim stoi.
_________________ Michael321
|
N kwi 26, 2009 22:29 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
MIchaelu - no za wiele to Ci nie pomożemy tutaj w Twojej sprawie my forumowicze.
Mogę napisać tylko tyle (co do czasu oczekiwania na wyrok sądu), że bliska osoba z mojego otoczenia dostała unieważnienie, trwało to 1 rok i 7 miesięcy, ale sprawa była jasna - bezsporna wina współmałżonka bez winy drugiej strony. Sprawa wniesiona została nieco 2 lata po ślubie. Skoro Twoja sprawa jest bardziej skomplikowana, to może potrwać dłużej. POtem nastąpić musi automatyczne uprawomocnienie wyroku (w Archidiecezji) - mają na to czas do 6 mies. ale u mojej znajomej trwa to już 8 mies. -i rozmawiała z księdzem prowadzącym jej sprawę ostatnio dlaczego to tyle trwa. Ksiądz powiedział że czas 6 mies. może zostać przekroczony bo trzeba jeszcze raz przeslluchać niektórych świadków - wszak sprawa toczy się u unieważnienie pewnej świętości no nie?
Moja znajoma, pomimo że jej też lata lecą to czeka i nawet z nikim się nie spotyka, mówi że nie potrafi, poza tym mówiła mi że druga strona często ma blokadę jak się jeszcze nie ma uniewaznienia, że trudniej poznać kogoś i zacząć się spotykać. Więc jest to kwestia wrażliwości sumienia i niepewności - no bo jeszcze nie ma w ręku papierka o unieważnieniu.
|
Pn kwi 27, 2009 6:49 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
A dowiadywałeś się wogóle na jakim etapie jest Twoja sprawa w Sądzie Biskupim?
|
Pn kwi 27, 2009 6:51 |
|
 |
Michael321
Dołączył(a): Wt kwi 14, 2009 8:19 Posty: 23
|
ikm napisał(a): A dowiadywałeś się wogóle na jakim etapie jest Twoja sprawa w Sądzie Biskupim?
Dowiadywalem sie, ale dowiadzialem sie tyle ze nic sie nie dzieje w mojej sprawie, jest juz o przesluchaniu swiadkow, w zeszlym roku dostarczylem protokol z rozprawy w sadzie cywilnym tam jest jasno napisane ze moja byla zona wykluczala potomstwo od samego poczatku, sad cywilny podszedl bardzo dobrze do sprawy w uzasadnieniu napisal, ze podstawa malzenstwa jest posiadanie potomstwa i w tej sytuacji jesli jedna strona to wyklucza jest to bardzo powazny argument zeby w miare szybko malzenstwo rozwiazac i nie blokowac drugiej stronie mozliwosci zalozenia pelnej rodziny. Czekac owszem mozna, ale ja tak nie potrafie, zreszta jakby faktycznie sad chcial to by mozna to zalatwic w rok, tylko jest to kwestia podejscia, sa osoby (i raczej nie w Kosciele), ktore potrafia zalatwic rozne sprawy czlowiekowi w miare szybko (i nie mowie tu o uniewaznieniu). Ta cala dyskusja bieze sie nie z powodu czy dostane uniewaznienie czy nie, ale w kwestii podejscia Kosciola do drugiego czlowieka, w zasadzie o to mi chodzi.
_________________ Michael321
|
Pn kwi 27, 2009 10:27 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|