Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Autor |
Wiadomość |
Wilcza_Jagoda
Dołączył(a): Pt lut 25, 2011 17:59 Posty: 15
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Cytuj: Tam gdzie pisałaś, że po zawarciu małżeństwa para będzie starać się o swój związek i przykładać do rozwiązywania problemów? Moim zdaniem decydujący jest tzw. "czynnik ludzki", węzeł małżeński ma wpływ mobilizujący, ale drugorzędny (dla uproszczenia proponuję ograniczyć się do małżeństw cywilnych, aby wykluczyć działanie Boga czy sakramentu). Ale tak naprawdę właśnie w tej chwili powtórzyłeś moje słowa  . Bardzo szeroko opisałam charakter symboliczny małżeństwa i podkreśliłam, że jego trwałość zależy przede wszystkim od tego, jacy ludzie zamierzają je tworzyć. Czyść może jedynie im to ułatwić, nie jest czynnikiem decydującym o jego trwałości. Cytuj: Podałem przykładowe liczby po to, aby mieć jakieś wyobrażenie, co rozumiesz przez "znaczny czynnik". Znaczy czynnik to po prostu czynnik mogący posiadać duży wpływ. W jaki sposób może on wpływać na małżeństwo - również pisałam. Cytuj: Chodzi jedynie o to, że doświadczenia w obcowaniu z innymi modelami nie mają wyraźnie negatywnego wpływu na wierność dokonanemu wyborowi. Mówisz o samochodzie, z którym człowiek nie zżywa się tak emocjonalnie, jak z człowiekiem. Jest więc rzeczą normalną, że jeżeli musi go z jakichś względów wymienić, nie robi z tego wielkiej tragedii (o ile ma na to pieniądze). W przypadku ludzi w grę wchodzą emocje, które mogą warunkować instynkty. Dlatego nijak nie mogę zgodzić się z tym, że posiadanie różnych parnerów seksualnych przed ślubem nie ma wpływu na dochowanie wierności po ślubie. Ma, ale o tym, czy wierność zostanie dochowana, świadczą już konkretne działania małżonka. Doświadczenia z przeszłości mają ogromny wpływ na przyszłość, ponieważ to właśnie w okresie młodości zaczyna kształtować się pełna osobowość. Cytuj: A ja tego zrozumieć nie mogę... Dlaczego udany seks jest przez poniektórych uważany za niezbędny element udanego małżeństwa? A niepowodzenia w tej materii uzasadnioną przyczyną rozwodów, separacji, itd.? Ja widzę tylko jedną odpowiedź na to pytanie - egoizm. Dla takich ludzi w pewnym momencie przestaje być ważne to, czy ich małżonek to dobra osoba czy wspaniały rodzic. Liczy się tylko to, że nie potrafi ich zaspokoić w sypialni. A przecież ludzie są różni, jeden po prostu jest dobrym kochankiem, drugi musi się tego nauczyć, a trzeciemu pomimo starań nie zawsze będzie to wychodziło. I przyjemność ze współżycia jest we wszystkich tych przypadkach zależna od tego, jaką ma dla nas ono prawdziwą wartość. Czy jest jedynie sposobem na zaspokojenie popędów czy może komunią ciał, dawaniem z siebie, poczuciem bliskości. Moim zdaniem istota prawdziwej miłości polega na tym, że nastawiamy się na podmiot (naszego współmałżonka), a nie na przedmiot (jego ciało). Współżycie z nim będzie dla nas przyjemne z samego faktu obcowania z całym jego pięknem, a nie tym, jak bardzo sprawnością i temperamentem będzie odpowiadał panom czy paniom z filmów, które być może kiedyś widzieliśmy (choć lepiej, byśmy ich jednak nie widzieli, bo widać tutaj wyraźnie, jak potrafią zniekształcić pojmowanie współżycia).
|
Śr mar 02, 2011 12:10 |
|
|
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Wilcza_Jagoda napisał(a): Ale tak naprawdę właśnie w tej chwili powtórzyłeś moje słowa  OK, w takim razie muszę  się z Tobą zgodzić. Wilcza_Jagoda napisał(a): Mówisz o samochodzie, z którym człowiek nie zżywa się tak emocjonalnie, jak z człowiekiem. Jest więc rzeczą normalną, że jeżeli musi go z jakichś względów wymienić, nie robi z tego wielkiej tragedii (o ile ma na to pieniądze). W przypadku ludzi w grę wchodzą emocje, które mogą warunkować instynkty. Zżycie emocjonalne towarzyszy każdemu poważnemu związkowi, czy to ze współżyciem czy bez. Ale poza tym zgoda, wybór samochodu a wybór małżonka to dwie różne sytuacje. Wilcza_Jagoda napisał(a): Dlatego nijak nie mogę zgodzić się z tym, że posiadanie różnych parnerów seksualnych przed ślubem nie ma wpływu na dochowanie wierności po ślubie. Ma, ale o tym, czy wierność zostanie dochowana, świadczą już konkretne działania małżonka. Doświadczenia z przeszłości mają ogromny wpływ na przyszłość, ponieważ to właśnie w okresie młodości zaczyna kształtować się pełna osobowość. To zapytam inaczej: czy zaangażowanie emocjonalne w różne związki (bez seksu) przed ślubem ma wpływ na dochowanie wierności po ślubie? Czy pocałunki w innych związkach mają wpływ? Czy samo podniecenie w innych związkach ma wpływ? Czy rozładowanie tego podniecenie w ramach "innych czynności seksualnych" ma wpływ? Wilcza_Jagoda napisał(a): Ja widzę tylko jedną odpowiedź na to pytanie - egoizm. Dla takich ludzi w pewnym momencie przestaje być ważne to, czy ich małżonek to dobra osoba czy wspaniały rodzic. Liczy się tylko to, że nie potrafi ich zaspokoić w sypialni. A przecież ludzie są różni, jeden po prostu jest dobrym kochankiem, drugi musi się tego nauczyć, a trzeciemu pomimo starań nie zawsze będzie to wychodziło. I przyjemność ze współżycia jest we wszystkich tych przypadkach zależna od tego, jaką ma dla nas ono prawdziwą wartość. Czy jest jedynie sposobem na zaspokojenie popędów czy może komunią ciał, dawaniem z siebie, poczuciem bliskości. Moim zdaniem istota prawdziwej miłości polega na tym, że nastawiamy się na podmiot (naszego współmałżonka), a nie na przedmiot (jego ciało). Współżycie z nim będzie dla nas przyjemne z samego faktu obcowania z całym jego pięknem, a nie tym, jak bardzo sprawnością i temperamentem będzie odpowiadał panom czy paniom z filmów, które być może kiedyś widzieliśmy (choć lepiej, byśmy ich jednak nie widzieli, bo widać tutaj wyraźnie, jak potrafią zniekształcić pojmowanie współżycia). To jest pójście na łatwiznę w obronie własnego stanowiska  (tzn. przypisanie "tym innym" jakiś demonicznych cech  )
|
Śr mar 02, 2011 12:40 |
|
 |
MadziaK1987
Dołączył(a): Pn lut 28, 2011 20:33 Posty: 217
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
ą gdzie jest w bibli napisane że przed ślubem to grzech w dodatku ciężki?
|
Śr mar 02, 2011 15:21 |
|
|
|
 |
BlueDraco
Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30 Posty: 295
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Madzia: W biblii jest napisane, że człowiek wierzący przeżywa swoje życie z błogosławieństwem Boga. Jeżeli więc człowiek zawiera małżeństwo naturalne (czyli współżyje z osobnikiem płci przeciwnej), to grzechem jest nie poddanie tego małżeństwa Bożemu błogosławieństwu poprzez sakrament (w KK) lub inaczej (w kościołach protestanckich). Wyżej oraz w sąsiednim wątku masz całą masę rozważań na ten temat. Biblia jasno określa grzech cudzołóstwa, czyli współżycie osób, które zawarły małżeństwo z kimś innym, niż ten, z którym współżyją, przy czym ma to zastosowanie do każdego małżeństwa, również naturalnego, które zawiera się przez samo podjęcie współżycia. Stąd łatwo można wyprowadzić, że zmiana partnera seksualnego jest już cudzołóstwem.
|
Śr mar 02, 2011 15:39 |
|
 |
MadziaK1987
Dołączył(a): Pn lut 28, 2011 20:33 Posty: 217
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Czyli z tego może wynikać, że żyjąc przez całe życie z jednym partnerem bez sakramentu nie grzeszy się!
|
So mar 05, 2011 22:52 |
|
|
|
 |
BlueDraco
Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30 Posty: 295
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Jeśli nie jesteś chrześcijanką, to możesz żyć nawet z czterema partnerami równocześnie, w tym małoletnimi, tej samej płci oraz innych gatunków gatunku. żeby zaistniał grzech, musi być najpierw jego świadomość, wynikająca z posiadania sumienia.
|
N mar 06, 2011 18:07 |
|
 |
MadziaK1987
Dołączył(a): Pn lut 28, 2011 20:33 Posty: 217
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
BlueDraco.Na tym poziomie dyskusji nie podejmuję rozmowy .Jeżeli komuś brakuje argumentów to obrażanie drugiej strony jest co najmniej nie przyzwoite .
|
N mar 06, 2011 20:35 |
|
 |
MeneMeneTekelUpharsin
Dołączył(a): Śr kwi 01, 2009 19:33 Posty: 624
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
MadziaK1987 napisał(a): Czyli z tego może wynikać, że żyjąc przez całe życie z jednym partnerem bez sakramentu nie grzeszy się! Ładnie wytknięta dziura w pokrętnym rozumowaniu. Co więcej, jeśli to całe "małżeństwo naturalne" zawiera się w momencie współżycia, to pojęcie cudzołóstwa kompletnie traci sens ! Wszak nawet uprawiając seks z kochanką zawieramy z nią "małżeństwo naturalne"... Nie istnieje coś takiego jak "małżeństwo naturalne". Jest małżeństwo cywilne i kościelne. Nie istnieje "prawo naturalne". Jest prawo państwowe i kościelne. Nie istnieje "postawa antykoncepcyjna". Albo stosuje się antykoncepcję, albo nie. BlueDraco napisał(a): Biblia jasno określa grzech cudzołóstwa, czyli współżycie osób, które zawarły małżeństwo z kimś innym, niż ten, z którym współżyją, przy czym ma to zastosowanie do każdego małżeństwa, również naturalnego, które zawiera się przez samo podjęcie współżycia. Nie. Seks przed ślubem nigdzie nie jest nazwany cudzołóstwem - jedynie zdradzanie małżonka. Natomiast Mt 5, 32 zezwala na rozwody w przypadku zdrady...
|
N mar 06, 2011 21:28 |
|
 |
BlueDraco
Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30 Posty: 295
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Madzia: O jakim "poziomie dyskusji" mówisz? Ja po prostu stwierdziłem, że pojęcie grzechu jest dość dobrze określone w religii chrześcijańskiej - jest to świadome przeciwstawienie się woli Bożej. Jeśli ktoś nie uważa, że cudzołóstwo, sodomia, kazirodztwo, poligamia, zoofilia lub pedofilia są przeciwstawieniem się woli Boga, uprawiając takie zachowania nie popełnia grzechu. Proste? Wniosek z tego taki, że ateista z definicji jest bezgrzeszny - no i chyba ten wniosek powinien Cię w pełni zadowolić. Moja droga, czasem trzeba mieć trochę wiedzy podstawowej (np. tej, którą wykładają na lekcjach katechezy), żeby zrozumieć, że ktoś Cię nie obraża. 
|
N mar 06, 2011 21:33 |
|
 |
BlueDraco
Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30 Posty: 295
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Mene:
Będąc ateistą nie grzeszy się w żadnej sytuacji. Będąc chrześcijaninem i żyjąc bez ślubu całe życie z jedną osobą grzeszy się nie grzechem cudzołóstwa, lecz czymś dużo subtelniejszym, o czym napisałem - "grzechem zawinionej schizofrenii" - jeśli jest Bóg i mam mieć małżonka, biorę ślub przed Bogiem, a nie tylko w łóżku.
Tezy o nie istnieniu różnych praw są dość ryzykowne. Przykład prawa naturalnego to dążenie do przedłużenia gatunku. A, pardon, nie ma takiego dążenia, bo przecież nie ma prawa naturalnego. Małżeństwo naturalne (poligamiczne, a jakże) istnieje w prawie naturalnym i bardzo dobrze ma się w ramach tego prawa. Cywilizacja europejska wymyśliła małżeństwo monogamiczne, nie do końca zgodne z prawem naturalnym, za to usankcjonowane przez prawo cywilne i kościelne.
Gdzie ja Ci, robaczku, napisałem, że jak nieżonaty chłopak wskakuje z niezamężną dziewczyną do łóżka, to jest to cudzołóstwo, hę? To jest zaledwie grzech nieczystości. O cudzołóstwie można zacząć ewentualnie dyskutować, gdy wskakuje się do łóżka z drugim partnerem seksualnym, bo ten pierwszy partner jest w świetle któregoś tam prawa (mniej lub bardziej istotnego z chrześcijańskiego punktu widzenia) małżonkiem.
W przypadku, gdy z pierwszym partnerem wzięło się ślub, cudzołóstwo jest już bezdyskusyjne.
|
N mar 06, 2011 21:43 |
|
 |
findabair
Dołączył(a): Pn mar 07, 2011 7:42 Posty: 5
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Młody człowieku, ja odpowiem Tobie doświadczeniem własnego życia. Otóż czystość przedmałżeńska była dla mnie oczywista od zawsze. Bóg Był i Jest najważniejszy w moim życiu i dlatego nie wyobrażałam sobie współżycia z kimś, kto nie jest ze mną połączony święty sakramentem. Byłam z moim mężem długo w stanie tzw. narzeczeństwa, nigdy (przynajmniej z mojej strony) - nie było w tym uczuciu tzw. ognia miłości, i pewnie dlatego wytrwanie w czystości nie stanowiło wielkiego problemu. Dla męża owszem, i było to przedmiotem kłótni. Około rok przed ślubem zaczęłam mieć wielkie wątpliwości, czy jest człowiekiem, z którym chcę spędzić resztę życia. Bałam się powiedzieć jemu o tym wprost, ale odważyłam się zaproponować przesunięcie terminu ślubu. Zrobił mi wtedy koszmarną awanturę, w której głównym argumentem była... czystość, jaką zdecydował się "dla mnie" (to oczywiście jego słowa) dochować. Powiedział, że przez tyle lat na mnie czekał, a teraz ja chcę jeszcze bardziej ten moment odroczyć. Zrobiło mi się wtedy strasznie przykro, i nie wiem dlaczego ale zaczęłam mieć wielkie wyrzuty sumienia. Teraz wiem, że gdybym wtedy postąpiła zgodnie z tym co podpowiadało mi serce, on cierpiał by krótko a nie całe życie. Już wtedy bowiem wiedziałam, że skoro myśl o ślubie, po to by złączyć się w jedno ciało - nie napawała mnie żadną radością, to na pewno tej radości nie osiągnę. Wydawało mi się jednak, że byłaby potworem zostawiając go po tylu latach, i faktycznie danej obietnicy. Zdecydowałam się na ślub. I stało się tak jak przypuszczałam. Seks, nigdy, ani razu nie był dla mnie nawet namiastką przyjemności. Moje życie jest wiecznym oszukiwaniem jego i siebie. Ponieważ Bóg jest dla mnie wszystkim - wiem, że nasze małżeństwo jest nierozerwalne, ale żeby dochować tej nierozerwalności muszę go ciągle oszukiwać. Udawanie czegokolwiek w w sferze uczuć jest po prostu niemożliwe - a bliskość z nim jest dla mnie cierpieniem a nie przyjemnością. Wiem, że to pewnie krzyż, który mam w życiu nieść, ale czasem to ciężar nie do udźwignięcia. Moja rada jest następująca - jeśli jesteście OBOJE w 1000% (dosłownie w tysiącu procentach!!!) pewni swoich uczuć i dochowanie tej czystości sprawia wam wielki trud - to nie stresowałaby się rozmiarami i innymi wątpliwościami. Jeśli faktycznie pragniecie siebie tak bardzo, że między innymi z tego powodu chcecie, by Bóg złączył was w jedno ciało - to na pewno i ty i ona będzie szczęśliwi i nie stanie temu na przeszkodzie szerokość czy długość. Jeśli natomiast zabraknie MIŁOŚCI (i to właśnie tej pisanej naprawdę wielkimi literami), wtedy żaden rozmiar niczego nie uratuje. Życzę tylko szczęścia.
|
Pn mar 07, 2011 17:28 |
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
findabair napisał(a): Moje życie jest wiecznym oszukiwaniem jego i siebie. Ponieważ Bóg jest dla mnie wszystkim - wiem, że nasze małżeństwo jest nierozerwalne, ale żeby dochować tej nierozerwalności muszę go ciągle oszukiwać. Jak Bóg może być dla ciebie wszystkim, skoro dopuszczasz się oszustwa?
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Pn mar 07, 2011 17:38 |
|
 |
findabair
Dołączył(a): Pn mar 07, 2011 7:42 Posty: 5
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
A co Twoim zdaniem, drogi/droga "Elbrus" można zrobić w takiej sytuacji? Jedynym rozwiązaniem, by nie oszukiwać jest powiedzieć mężowi, że jego nie pragnę i nigdy nie pragnęłam. Jak myślisz, ja to by się zakończyło? Zastanów się więc zanim pochopnie ocenisz człowieka. Wolę bazować na wszystkim innym co nas łączy (a łączy nas przecież bardzo dużo, bo seks to nie wszystko), po to by ratować święty sakrament, jakim zostaliśmy złączeni i udawać lub szukać wymówek w chwilach zbliżeń. Uwierz, że to prawdziwy koszmar, ale jednocześnie całkowicie zamknięte koło.
|
Pn mar 07, 2011 22:02 |
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
findabair napisał(a): A co Twoim zdaniem, drogi/droga "Elbrus" można zrobić w takiej sytuacji? Jedynym rozwiązaniem, by nie oszukiwać jest powiedzieć mężowi, że jego nie pragnę i nigdy nie pragnęłam. Jak myślisz, ja to by się zakończyło? Na pewno nieprzyjemnie, tym bardziej im dłużej razem jesteście i im dłużej to udawanie ciągniesz. findabair napisał(a): Zastanów się więc zanim pochopnie ocenisz człowieka. Hasła w stylu 'Bóg jest najważniejszy' nie są zbyt wiele mówiące, jeśli nie przedstawimy tego, co przez nie rozumiemy. findabair napisał(a): Wolę bazować na wszystkim innym co nas łączy (a łączy nas przecież bardzo dużo, bo seks to nie wszystko), po to by ratować święty sakrament, jakim zostaliśmy złączeni i udawać lub szukać wymówek w chwilach zbliżeń. Zdaje się, że świętość sakramentu to twoja fobia. Koncentrujesz się na jego nierozerwalności, czyli myślisz o tym, żeby nie odejść od męża, a nie zwracasz uwagi na znaczenie sakramentu i na wartość waszych relacji, które nie mają być przykrością, nieznośnym obowiązkiem wykonywanym ze względu na Boga i ślubowanie przed ołtarzem. findabair napisał(a): Uwierz, że to prawdziwy koszmar, ale jednocześnie całkowicie zamknięte koło. Nie zamknięte, jeśli podejmiesz razem z mężem pracę. Wasza sytuacja nie musi tak wyglądać przez całe wasze wspólne życie. Jest wiele poradni małżeńskich, których zadaniem jest pomaganie takim parom jak wasza. Jak myślisz - czy gdyby nie pomogły wielu osobom, to czy nadal mogłyby funkcjonować? Poszukaj kontaktu do zaufanych specjalistów i umów się na wizytę. Nie musisz sobie tego robić. Jemu też (nawet jeśli o tym nie wie), bo twoje cierpienie, to jego cierpieniem.
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Pn mar 07, 2011 22:13 |
|
 |
baran
Dołączył(a): Śr sty 26, 2011 17:43 Posty: 110
|
 Re: Czystość przedmałżeńska (pewnie po raz n-ty :)
Elbrus napisał(a): findabair napisał(a): A co Twoim zdaniem, drogi/droga "Elbrus" można zrobić w takiej sytuacji? Jedynym rozwiązaniem, by nie oszukiwać jest powiedzieć mężowi, że jego nie pragnę i nigdy nie pragnęłam. Jak myślisz, ja to by się zakończyło? Na pewno nieprzyjemnie, tym bardziej im dłużej razem jesteście i im dłużej to udawanie ciągniesz. findabair napisał(a): Zastanów się więc zanim pochopnie ocenisz człowieka. Hasła w stylu 'Bóg jest najważniejszy' nie są zbyt wiele mówiące, jeśli nie przedstawimy tego, co przez nie rozumiemy. findabair napisał(a): Wolę bazować na wszystkim innym co nas łączy (a łączy nas przecież bardzo dużo, bo seks to nie wszystko), po to by ratować święty sakrament, jakim zostaliśmy złączeni i udawać lub szukać wymówek w chwilach zbliżeń. Zdaje się, że świętość sakramentu to twoja fobia. Koncentrujesz się na jego nierozerwalności, czyli myślisz o tym, żeby nie odejść od męża, a nie zwracasz uwagi na znaczenie sakramentu i na wartość waszych relacji, które nie mają być przykrością, nieznośnym obowiązkiem wykonywanym ze względu na Boga i ślubowanie przed ołtarzem. findabair napisał(a): Uwierz, że to prawdziwy koszmar, ale jednocześnie całkowicie zamknięte koło. Nie zamknięte, jeśli podejmiesz razem z mężem pracę. Wasza sytuacja nie musi tak wyglądać przez całe wasze wspólne życie. Jest wiele poradni małżeńskich, których zadaniem jest pomaganie takim parom jak wasza. Jak myślisz - czy gdyby nie pomogły wielu osobom, to czy nadal mogłyby funkcjonować? Poszukaj kontaktu do zaufanych specjalistów i umów się na wizytę. Nie musisz sobie tego robić. Jemu też (nawet jeśli o tym nie wie), bo twoje cierpienie, to jego cierpieniem. Masz racje. Tylko tutaj wychodzi że problem już istniał przed samym małżeństwem findabair napisał(a): A co Twoim zdaniem, drogi/droga "Elbrus" można zrobić w takiej sytuacji? Jedynym rozwiązaniem, by nie oszukiwać jest powiedzieć mężowi, że jego nie pragnę i nigdy nie pragnęłam. Jak myślisz, ja to by się zakończyło? Zastanów się więc zanim pochopnie ocenisz człowieka. Wolę bazować na wszystkim innym co nas łączy (a łączy nas przecież bardzo dużo, bo seks to nie wszystko), po to by ratować święty sakrament, jakim zostaliśmy złączeni i udawać lub szukać wymówek w chwilach zbliżeń. Uwierz, że to prawdziwy koszmar, ale jednocześnie całkowicie zamknięte koło. Aż mi zabrakło słów na to
|
Pn mar 07, 2011 22:19 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|