Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N lis 23, 2025 11:58



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1354 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58 ... 91  Następna strona
 Współżycie przed ślubem 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt kwi 20, 2007 21:23
Posty: 186
Post 
przemo napisał(a):
No i co z tego? W necie ludzie nie traktują się poważnie.

Ja nie potrafię udawać kogoś innego - nawet w "necie" z szacunku dla prawdy, która jest taka jaka jest a nie okazuje się prawdą dopiero jak sie wyda, żę się oszukuje.
A na tym forum jak nas traktujesz?

Przemo napisał(a):
jaki ty jesteś naiwny :-D

Ja nie jestem naiwny - ja jestem beznadziejnie naiwny, naiwny do kwadratu, moja naiwność przerasta wszystkie naiwności tego świata. Tyle razy już się "przejechałem" na tej swojej naiwności i nic - nie oduczyłem się - może ktoś z forumowiczów zna metodę jak przestać być naiwnym.

Przemo napisał(a):
Piszesz o większej szczerości, a tak naprawdę ludzie dzięki anonimowość chlapią co im ślina na język przyniesie i mądrzą się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. Zauważyłeś to? Mało jest pytających, większość stanowią mądralińscy, którzy "wiedzą najlepiej".

Chyba nie mówisz o sobie :). Ja np. nikogo nie potępiam za to, że jest jaki jest(chociaż to co robi nazywam wg swojego rozeznania - "po imieniu").

Przemo napisał(a):
Perseus napisał(a):
Jednak trochę mogę wiedzieć:

Praktycznie nic, a już na pewno nie tyle, żeby wysnuwać takie jak poniżej fakty. Z tym już po prostu przegiąłeś.

Np. napisze - "ukradłem samochód" - ktoś ma prawo wnioskować, że jestem złodziejem - wiem, że jest to "płytkie" wnioskowanie, nie zna okoliczności ale przecież mogę je podać w odpowiedzi dla wyjaśnienia.

Przemo napisał(a):
Tylko na seks się wypowiedziałem i to tylko wyrywkowo poruszając 5% tematyki dotyczącej seksu.

Ooooo, myślę, że wszyscy jesteśmy ciekawi tych 95%(tylko bez szczegółów "technicznych").

Przemo napisał(a):
Perseus napisał(a):
Nie rozumiem dlaczego zakładasz, że stereotypowe myślenie jest gorsze od "nowotypowego".

a gdzie ja napisałem, że tak założyłem?
Widzisz, znów mitomanisz na mój temat.

Wywnioskowałem to z "i w dodatku stereotypowego"


Przemo napisał(a):
Sądząc po tym jak wnikliwie studiujesz moje posty powinineś wiedzieć, że w bożków nie wierzę

Ciężko napisać w Boga nie wierzę - łatwiej napisać "w bożków" - prawda?.

Przemo napisał(a):
Nie zgodzę się z tym, że jestem "powołany do miłości". Mam co najwyżej takie pragnienie w sobie, ale doskonale wiem, że nie wszyscy ludzie je mają. Znam wiele osób, które nigdy nie mogłyby być w związku i im z tym dobrze.

Miłości nie znajduje sie tylko w związku tzn. w realacji do drugiego człowieka - można ją odnaleźć w relacji do Boga - ale oczywiście czuję, że mnie wyśmiejesz po takim stwierdzeniu.

Przemo napisał(a):
Perseus napisał(a):
Kiedy więc już ta Miłość się pojawi - chciałoby się coś tej drugiej osobie ofiarować - już o tym pisałem wcześniej - w związku z tym, że jesteśmy istotami seksualnymi mamy Coś wyjątkowego, Coś niepowtarzalnego, Coś czego nie da się kupić za żadne pieniądze, Coś co właśnie możemy ofiarować drugiej osobie - mianowicie - siebie samych

Totalna bzdura. Nie wiem jak ty, ale ja nikomu nie mam zamiaru się "ofiarowywać" . To co napisałeś z seksualnością nie ma nic wspólnego. Z seksualnością ma wspólnego to, że mamy popęd seksualny i to on nas głównie napędza na seksy, a nie żadna miłość, ani "ofiarowywanie się".
Ja nie kwestionuje popędu seksualnego - to dobrze, że się przyciagamy do siebie(mężczyzna i kobieta) - że mężczyzna dostrzega piękno kobiety, kobieta widzi "coś tam mężczyzny- nie wiem, niech dziewczyny cos napiszą :) " Trzeba tylko na tym popędem zapanować i właściwie go ukierunkować - właśnie w kierunku miłości.
"napędza na seksy" - nie podoba mi się to określenie, wolę być podmiotem w działaniu a nie być przez coś napędzany.



Przemo napisał(a):
Perseus napisał(a):
- nie mamy nic cenniejszego - jak mamy to napisz co to może być.

buhahaha, nie no spoko jeśli ty uważasz to za najcenniejszą cechę to spoko nie moja sprawa. Mów jednak za siebie, bo ja się z tym nie utożsamiam w ogóle.
Co jest cenniejszego? Mnóstwo rzeczy - troska, opieka, miłość, wspieranie siebie nawzajem, pomaganie sobie, bycie szczęśliwym w związku.
No ale właśnie to jest to ofiarowywanie siebie drugiemu - to troszczenie się, opiekowanie, pomaganie - oddawanie siebie drugiemu, chodzi o to, żeby siebie oddać drugiemu również w tej sferze seksualnej - i tu niektórzy mają wewnętrzne pragnienie oddania się tylko tej jednej kochanej osobie - nie rozumiem dlaczego nie możesz usznanować takiej postawy, może nie zrozumieć ale przynajmniej uszanować.

Przemo napisał(a):
Perseus napisał(a):
Natomiast Ty "rozdajesz" siebie przypadkowym osobom z klubu.

To jest właśnie modelowy przykład "dorabiania mi gęby".
Nie znasz mnie w ogóle. Coś tam przeczytałeś, że mam seksy nie będac w związku i już tworzysz sobie w głowie mylny i stereotypowy obraz takiej osoby. Niestety jak to czytam to nie pokrywa się z rzeczywistością.
Nikomu się "nie rozdaje" - to że ty tak to traktujesz to nie znaczy, że inni.

Po prostu tak to wygląda z mojej subiektywnej perspektywy.

Przemo napisał(a):
I żadnym "przypadkowym".

Wiesz, może jakoś selekcjonujesz te dziewczyny ale w jeden wieczór czy nawet dwa, trzy - nie jesteś w stanie poznać osoby. Stąd one w jakimś sensie są przypadkowe.

Przemo napisał(a):
jak się w kimś zakocham i będę czuł, że "to jest to" to nie zamierzam czekać z seksem miesiącami. Oczywiście nie będzie to tak szybko jak obecnie to robię z osobami, których nie kocham, ale skrajności w drugą stronę nie będzie :)

Z tego co piszesz, to nie widzę powodu abyś musiał jakoś szczególnie się powstrzymywać do seksu jak się zakochasz.

Przemo napisał(a):
Perseus napisał(a):
Nie da się już być z kimś bardziej intymnie, bardziej razem.

No i co z tego? Czy ja to neguje?

Chodzi o to, że niektórzy chcą być najbardziej razem, najbardziej intymnie z tą jedną osobą, którą kochają, żeby ją w ten sposób wyróżnić. Pomijam ponownie fakt, że to bycie "najbardziej razem" wiąże się z potencjalnym rodzicielstwem.

Przemo napisał(a):
....choć docelowo jak będę szukał na związek to nie będę szukał w klubach, bo to nie jest dobre miejsce na szukanie kogoś do trwałego, silnego związku.

Aaaa czyli dzielisz dziewczyny na te "łatwe" z klubów i mniej łatwe, które do klubów nie chodzą - pytanie jest takie - czy te "trudne" będą chciały wiązać sie z kimś kto chodzi "na seksy" do klubów. Do tego w tej relacji chłopak-dziewczyna podczas "seksa" to nie wiadomo tak naprawdę kto jest "łatwy". Przez te "trudne" dziewczyny możesz być właśnie określany jako "łatwy" - bez urazy.

Przemo napisał(a):
Po raz n-ty tworzysz i dorabiasz mi gębę. Tym razem wymyśliłeś sobie, że nie kontynuuję znajomość i na drugi dzień zawieram następną.
Bezpodstawne rzeczy wyssane z palca. Jeszcze chyba się tak nie zdarzyło, abym z dnia na dzień się z kolejną osobą spotkał. Poza tym, w większości przypadków są to znajomości na więcej niż jedną noc i nie tylko jest w nich seks, ale też rozmowa, czasem romantyczna kolacja, kino, jakaś wycieczka, rozmowa, wspólne spędzenie czasu. A z niektórymi tylko na seks, zależy od osoby i od zgrania się.

Wybacz ale jakoś wcześniej nie wspominałeś o kolacjach i wycieczkach.


Śr kwi 25, 2007 21:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 07, 2007 22:22
Posty: 215
Post 
Heh, wybacz ale dla mnie slub nie jest zadna gwarancja na przyszlosc. Ja nie jestem pewna ,ze mi odbije za 30 lat i nie jestem pewna ,ze odbije mojemu mezowi. Teraz jestem pewna,ze mnie kocha, ze chce ze mna byc- jak juz pisales trzeba kogos dobrze poznac zeby powiedziec "kocham Cie, chce z Toba byc..". Hmm, przed Bogiem moge tylko przysiegac ,ze go nie zostawie i bede wypelniac swoje malzenskie obowiazki- nic wiecej. Slub nie jest dla mnie niczym innym. Moj dziadek zostawil moja babcie po 4 latach malzenstwa. Hmm, kto by pomyslal,ze w wieku ponad 65 lat bedzie mu (dziadkowi) sie chcialo szalec i rozwodzic?
Piszesz jakies abstrakcyjne rzeczy o ksiezach , zadajesz jakies teoretyczne pytania. Tak naprawde ciagle patrzycie przez pryzmat slubu.
Tak jakby to byla jakas gwarancja ,ze mnie facet nie zostawi.. Tak nie jest..
Gdyby tak bylo to wyszlabym za maz za jakiegos super bogatego goscia, bylabym ustawiona na cale zycie, nie uczylabym sie, nie konczylabym szkoly, tylko liczyla,ze gosc mnie nie zostawi bo przeciez slub mam. Kretynstwio!!
(Pomijam juz poczucie wlasnej wartosci (edukacja)).
No i ponownie powiem, pytasz mnie o wiare.
Gdybym byla tak bardzo wierzaca osoba jak Ty , broniac swoich racji to przeczytalabym na Twoim miejscu 1000 razy Biblie i przyznala mi racje. Bo w niej nie ma ani slowa o wspolzyciu przed slubem.
W wielu kwestiach sie nie zgadzam z Kosciolem.

_________________
Karolina


Śr kwi 25, 2007 21:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 07, 2007 22:22
Posty: 215
Post 
Przemo , ale Ty nie masz pewnosci ,ze zrezygnujesz z seksu dla osoby, ktora pokochasz..
Wiesz, znam osoby, ktore mowily "Jak bede chcial to rzuce palenie".
Znam osoby, ktore mowia " pale papierosy tak troszke".
A ja pytam " a w ciazy sie jest czy jest sie tak troszke"?

Dlatego nie wiem na jakiej podstawie uwazasz,ze bedziesz ok w stosunku do przyszlej zony.

_________________
Karolina


Śr kwi 25, 2007 21:23
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41
Posty: 4103
Post 
Karo la napisał(a):
Heh, wybacz ale dla mnie slub nie jest zadna gwarancja na przyszlosc. Ja nie jestem pewna ,ze mi odbije za 30 lat i nie jestem pewna ,ze odbije mojemu mezowi. Teraz jestem pewna,ze mnie kocha, ze chce ze mna byc- jak juz pisales trzeba kogos dobrze poznac zeby powiedziec "kocham Cie, chce z Toba byc..". Hmm, przed Bogiem moge tylko przysiegac ,ze go nie zostawie i bede wypelniac swoje malzenskie obowiazki- nic wiecej. Slub nie jest dla mnie niczym innym.


W jakim sensie może wam odbić? Zostawisz męża, zdradzisz - co masz na myśli?
Bo z drugiej strony piszesz, że przed Bogiem możesz przysiąc, że go nie zostawisz - a jak Ci odbije - to zostawisz? Bo nie bardzo rozumiem ;)

Cytuj:
Piszesz jakies abstrakcyjne rzeczy o ksiezach , zadajesz jakies teoretyczne pytania. Tak naprawde ciagle patrzycie przez pryzmat slubu.
Tak jakby to byla jakas gwarancja ,ze mnie facet nie zostawi.. Tak nie jest..

Bo to "dla nas" jest ważne - obiecuję komuś, daje swoje słowo - a świadkiem tego jest Bóg. To jest decyzja - moja, nasza - na całe życie.
I dla mnie jest to gwarancja - gwarancja zaufania, miłości, mam się zamartwiać co będzie za 30 lat, może mnie zostawi? Jeżeli mu ufam, wierzę jego słowu - zatem na dzień dzisiejszy jest to dla mnie gwarancja.

Cytuj:
Gdyby tak bylo to wyszlabym za maz za jakiegos super bogatego goscia, bylabym ustawiona na cale zycie, nie uczylabym sie, nie konczylabym szkoly, tylko liczyla,ze gosc mnie nie zostawi bo przeciez slub mam. Kretynstwio!!

A miłość? Z tego wnioskuje, że dla Ciebie od miłości ważniejsza jest pewność, że ta osoba z którą się zwiążesz Nie zostawi Ciebie (z Twoich słów wynika, że nie wiążesz się z kimś dla kasy tylko z tego względu, że nie masz pewności, że cie nie zostawi, a jakbyś miala taką pewność - teoretycznie - związałabyś się z takim facetem?)

Cytuj:
No i ponownie powiem, pytasz mnie o wiare.
Gdybym byla tak bardzo wierzaca osoba jak Ty , broniac swoich racji to przeczytalabym na Twoim miejscu 1000 razy Biblie i przyznala mi racje. Bo w niej nie ma ani slowa o wspolzyciu przed slubem.
W wielu kwestiach sie nie zgadzam z Kosciolem.


Ile razy sama przeczytałaś Biblię, że wiesz iż takich słów tam nie ma? :clever: Mam wrażenie, że uważasz się za nieomylną osobę, wszyscy mają Ci tylko przyklaskiwać i przyznawać rację :D Bo Ty na ich miejscu na bank byś tak zrobila...

_________________
Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.


Śr kwi 25, 2007 22:04
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23
Posty: 950
Post 
W zasadzie Asienkka odpisała za mnie i się z nią zgadzam.

Karola, chciałem tylko napisać, że mylnie mnie zrozumiałaś, że ślub jest jedyną gwarancją. Potrzeba miłości, dojrzałości, odpowiedzialnosci... i bardzo dużego wysiłku. Ślub, to pewna decyzja (nieodwołalna), ale nie ma tak łatwo, że po ślubie to już nie trzeba nic robić/starać się, bo i tak bedzie dobrze. Nia napisałem tak! Bo tak nie myślę!

Karo la napisał(a):
Gdybym byla tak bardzo wierzaca osoba jak Ty , broniac swoich racji to przeczytalabym na Twoim miejscu 1000 razy Biblie i przyznala mi racje. Bo w niej nie ma ani slowa o wspolzyciu przed slubem.


Bardziej wierzyć, mniej wierzyć... hmmm.
W każdym razie, przyznam się, że nie przeczytałem nigdy całego Pisma Świętego, a co dopiero 1000 razy. Z tego prostego powodu nie przyznam Ci racji ;) A Ty ile razy przeczytałaś?

_________________
arcarc


Śr kwi 25, 2007 22:35
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt kwi 20, 2007 21:23
Posty: 186
Post 
Karo la napisał(a):
Chce tylko jednak podkreslic ,ze coraz wiecej mlodych osob rozpoczyna wspolzycie boo.. "wydaje im sie",ze to jest milosc. I to nie jest osoba , ktora ma 20 lat tylko , ktora ma 16, 17 lat.

Ale to nie jest wina Kościoła - trzeba zauważyć, że przeciwko temu co głosi Kościół np. w dziedzinie seksualności głoszona jest w mediach, w prasie teoria przeciwna - że trzeba czerpać z życia ile się da; poglądy Kościoła są wyśmiewane, żeby nie powiedzieć wyszydzane - nie dziwne więc, że młodzi ludzie są zdezorientowani - z jednej strony "kolorowy świat" - z drugiej wyśmiewane, jawiące sie jako mało atrakcyjne nauczanie Kościoła.

Karo la napisał(a):
Dlatego KOsciol powinien nauczac i zamiast wyglaszac kazania nt. nog i krotkich spodnic (jak to bylo u mnie w niedziele" moze powinny byc kazania nt. seksu przedmalzenskiego?

Od tego jest katacheza moim zdaniem, co do "nóg i spódnic" - problem czysto praktyczny - chodzi o to, żeby się nie rozpraszać podczas Mszy Św. :)

Karo la napisał(a):
Kiedy wiesz,ze jestes dojrzala, kiedy wiesz co to jest milosc i kiedy wiesz czego chcesz.

Jednym słowem - "moje widzimisię". Ale poważnie - to są bardzo subiektywne kryteria.

Karo la napisał(a):
I teraz wynika znowu nowy problem poniewaz ktos pisal "Jesli wiesz czym jest Kosciol to wiesz co mysli o tym Bog". Niestety ja tak nie mysle, nie zgadzam sie i bede utrzymywac sie jak narazie w mojej tezie..
A czy wiesz, że Kościół tworzymy wszyscy razem i że jesteś za Niego odpowiedzialna w jakimś stopniu. Wygląda to jakbyś jedną nogą stała na zewnątrz Kościoła a jedną wewnątrz. Mam nadzieję, że przyjdzie czas, że postawisz obie nogi w Kościele :) - przynajmniej staraj się tego kategorycznie nie wykluczać - będzie łatwiej wrócić :).

Karo la napisał(a):
Kosciol nie powinien mowic "kochajcie sie, uprawiejcie seks przed slubem" ale powinny byc jakies srodki lagodzace..tzn juz przy samej spowiedzi.Spowiedz powinna byc rozmowa z ksiedzem , poznaniem czlowieka i na tej zasadzie ksiadz powinien dac rozgrzeszenie osobie , ktopra wspolzyla przed slubem. Bo ja kocham swojego mezczyzne i milosc malzensta nie rozni sie niczym od obecnej.
Ktos tu pisal,ze slub stracil na wartosci ,ze teraz jest to tylko wielka impreza i wiele ludzi nie traktuje tego jako sakramentu. Zgodzilam sie jednakze ja uwazam ,ze idac pod oltwarz przysiegam przed Bogiem,ze bede wierna swojemu mezowi i ze bede go kochac oraz bede z nim na dobre i na zle.
Niczym innym.
Pisałem ci już, że Ślub to jest sakrament - czyli związana jest z nim łaska od Boga - wygląda mi na to jakbyś w tą łaskę za bardzo nie wierzyła a bardziej ufała temu co samej Ci się wydaje. To jest tak jak z Komunią Św. - żeby ją przyjąć trzeba iść do spowiedzi - tak jak, żeby współżyć nazwijmy to brzydko "legalnie" trzeba wziąć ślub - nie można oczywiście brać ślubu tylko dla współżycia. Właściwie dla wierzącego najważniejszą cześcia wesela powinien być właśnie ślub - reszta zabawa - też ważna ale mniej.


Karo la napisał(a):
Pytales ponownie o zostawienie meza/narzeczonego..
Sadze ,ze nigdy bynm go nie zostawila.. I to nie z obowoazku ani z litosci. Z MILOSCI. Nie potrafie bez niego zyc . Chce byc z nim zawsze.
Kiedys jednak ja jego zapytalam jak on to widzi.
On mysli odwrotnie niz ja..
On by mnie zostawil .. zostawilby mnie gdyby byl chory zeby mi nie sprawiac bolu. Bol jednak sprawil tymi slowami. Jednak widze,ze kazdy mysli inaczej i dla ktogos miloscia jest nie sprawianie bolu innej osobie , a dla niektorej osoby jest to dzielenie sie bolem i szczesciem z inna osoba. Takze nie wiem czy potrafie Ci odpowiedziec na to pytanie bardziej szczegolowo..

Wdzisz i tutaj ujawnia się właśnie ta ważność małżeństwa - tej uważanej przez Ciebie "drobnej formalności". Dopóki nie zawarliście małżeństwa on w pewnym sensie miałby prawo tak powiedzieć - "idź jeszcze nie jest za późno nie jesteśmy zwiazani żadną przysięgą, znajdź sobie kogoś innego - ułóż sobie normalne szczęśliwe życie" a gdyby było małżeństwo - powiedzenie tego byłoby oczywiście możliwe ale moim zdaniem znacznie trudniejsze - bo przysięgałaś przed Bogiem - w zdrowiu i chorobie - jak wiec mam Cię namawiać do zerwania tej przysięgi - mnie by to nie przeszlo przez gardło.

Karo la napisał(a):
Ponad to ja chcialabym sie dowiedziec czy Ty masz zone/dziewczyne i jak z wami wygladalo zycie przedmalzenskie /jak wyglada itd.
Bo najlepiej jest udzielac komus rad jezeli sie nie pisze o swoim zyciu i swoich doswiadczeniach...
Przecież nie oceniam Cię, nie nakazuje Ci - natychmiast i bezwarunkowo przestań współżyć bo ogień piekielny Cię pochłonie...
Napisze tylko tyle, że miałem w swoim życiu również taki okres jak Ty, że nauka Kościoła wydawała mi się zbyt trudna, że Kościół powienien trochę "poluzować" i po czasie stwierdziłem, że nie miałem racji i w tym troszkę znienawidzonym Kościele odnalazłem Boga.

Karo la napisał(a):
Tak naprawde ciagle patrzycie przez pryzmat slubu.
Tak jakby to byla jakas gwarancja ,ze mnie facet nie zostawi.. Tak nie jest.. ...
Ale Karolino przecież to jest sakrament, to nie jest taka zwykła przysięga - wierzysz w ogóle w sakramenty - mają one dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie, przytoczę definicję sakramentu - pozostawiam to Twojemu rozważeniu.
Według Katechizmu Kościoła katolickiego "Sakramenty są skutecznymi znakami łaski, ustanowionymi przez Chrystusa i powierzonymi Kościołowi. Przez te znaki jest nam udzielane życie Boże. Obrzędy widzialne, w których celebruje się sakramenty, oznaczają i urzeczywistniają łaski właściwe każdemu sakramentowi. Przynoszą one owoc w tych, którzy je przyjmują z odpowiednią dyspozycją"

Gdy piszesz, że nie wiesz czy za 30 lat Ci " nie odbije" - to po prostu nie wierzysz w moc tego sakramentu, nie ufasz Bogu. Bóg jest na drugim planie.


Śr kwi 25, 2007 22:59
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt kwi 20, 2007 21:23
Posty: 186
Post 
SweetChild napisał(a):
To samo pytanie może dotyczyć małżeństwa. Czy wyobrażasz sobie szczęśliwe małżeństwo, w którym nie będzie seksu?

I mogę sobie wyobrażać, mogę sobie nie wyobrażać, a do tego moje wyobrażenia mogą być zupełnie błędne. Czy uważasz, że mam sobie odmawiać współżycia w małżeństwie aby się przekonać, czy moje wyobrażenia są słuszne czy też nie? A po latach aseksualnego związku umrzeć z wątpliwą satysfakcją, że jednak jest możliwe szczęśliwe małżeństwo bez seksu? A jak eksperyment się nie uda i małżonek odejdzie, to do kogo mogę zgłaszać reklamacje?

Trochę źle się wyraziłem - nie chodziło mi o to czy sobie wyobraża - tylko czy dopuszcza taka możliwość, że może być szczęśliwa bez seksu. Nie widzę też powodu dlaczego małżeństwo miałby sobie odmawiać seksu. Jeżeli chodzi o narzeczonych - tak widzę te powody, pisałem już o nich.

1KOR13 napisał(a):
Dodając coś od siebie w tym temacie, chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, że należy się chyba także zastanowić, czy nauka o seksie przedmałżeńskim ma charakter nieomylności. Wiemy przecież, że nie każdy element nauki moralnej Kościoła jest nieomylny i niezmienny. I tak np. aborcja jest przedmiotem nauki zdogmatyzowanej, a antykoncepcja - nie.
Takie nauki, które nie są nieomylne, mają ciągle bardzo wysoki status autorytetu; pamiętajmy tutaj jednak o nauce św. Tomasza z Akwinu, która właśnie w odniesieniu do nich mówi nam, że gdy katolik, po rozważeniu danej sprawy w swoim sumieniu przy uwzględnieniu autorytetu orzekającego w tej sprawie Kościoła się z nim jednak nie zgodzi, to może iść za swoim sumieniem.
I warto się zastanowić, jak to jest z seksem przedmałżeńskim; czy jest to nauka nieomylna (co oznaczałoby, że katolicy są bezwzględnie zobowiązani do jej przestrzegani); czy też jest to nauka potwierdzona wysokim autorytetem Kościoła, w której katolik powinien uwzględniać głos Kościoła jako bardzo ważny głos moralny w głębi swojego sumienia, ale która jednak nie jest bezwzględnie zobowiązująca

Ciekawa koncepcja - ale nie "czuję się na siłach" aby pociagnąć ten wątek. Trzeba by się spytać jakiegoś mądrego księdza - Karolina to może być zadanie dla Ciebie :) - chyba, że już kompletnie się usztywniłaś w swoich poglądach :) i nic nie jest w stanie ich zmienić.


Mroczny Pasażer napisał(a):
Tak i małżeństwo nagle w magiczny sposób zmienia tą wcześniejszą miłość w prawdziwą jedyną słuszną miłość bo przecież jeszcze parę godzin przed tym małżeństwem nikt nie jest pewny czy to naprawdę miłość!

Na pewno jedyną - bo dwa razy ślubu kościelnego nie zawrzesz.


Śr kwi 25, 2007 23:34
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09
Posty: 3858
Post 
tematem tutaj jest współżycie przed slubem.Jego zalety są takie że para zanim wstapi w związek na całe zycie pozna sie pod wzgledem seksualnym ,a wadą wspołzycia przed slubem jest to że zrobili to przed ślubem .Jeżeli wspołzycie przed slubem jest takim złem niszczącym człoweka i rodziny, to dlaczego nie zakazac tego prawnie i np .osoby ktore dopusciły sie tego czynu karac mandatem, albo kamionowac tak jak było to kiedyś.Nierozumiem dlaczego państwo miało by tolerowac taką zbrodnie przeciwko ludzkiemu sumieniu i zdrowiu jak wsółżycie przed ślubem?A tak na marginesie ,uważam że seks ważniejszy jest od miłości ,bo bez miłości ludzie na świat przychodzą a bez seksu juz nie.W tym kontekście trzeba patrzec na seks ,a nie tylko jako przyjemność ,młodzi ludzie muszą sie seksualnie dobrac do spełnienia swego powołania ,do spełnienia swej misji ,bo inaczej nie będą sie rodzic dzieci albo bedą sie rodzic nieszczesliwe bo rodzice nie bedą robic tego ze soba ,bo im seks niebedzie sprawiał przyjemości ,bo sie niedobrali.Seks musi sprawiac przyjemność ,jeżeli seks stanie sie nieprzyjemny to czeka nas wymarcie .


Cz kwi 26, 2007 0:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Inny_punkt_widzenia napisał(a):
...dlaczego nie zakazac tego [seksu przedmałżeńskiego - K_J]prawnie i np .osoby ktore dopusciły sie tego czynu karac mandatem, albo kamionowac tak jak było to kiedyś.Nierozumiem dlaczego państwo miało by tolerowac taką zbrodnie przeciwko ludzkiemu sumieniu i zdrowiu jak wsółżycie przed ślubem?

Inny - Logikę Twojego tekstu tłumaczę jedynie późną porą.
Poniższego również:
Inny_punkt_widzenia napisał(a):
bedą sie rodzic nieszczesliwe bo rodzice nie bedą robic tego ze soba ,bo im seks niebedzie sprawiał przyjemości ,bo sie niedobrali.

Co to znaczy "się nie dobrali"? Różnica temperamentów? Czy w takiej sytuacji seks nie sprawia przyjemności? Mógłbyś to rozwinąć?
To nie zaczepka - temat "niedobrania seksualnego" jest mi obcy i chętnie o tym poczytam: co to znaczy i w jaki sposób współżycie przed ślubem ten problem rozwiązuje. Zwłaszcza będę wdzięczny za analizę przypadku: "kochamy się, właściwie jesteśmy dla siebie stworzeni, nie wyobrażamy bez siebie życia ale jesteśmy niedobrani seksualnie więc się rozstajemy".


Cz kwi 26, 2007 7:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54
Posty: 3956
Post 
Cytuj:
Ile razy sama przeczytałaś Biblię, że wiesz iż takich słów tam nie ma?


Bo nie ma. Przewertuj ten temat, chyba wszystkie cytaty zostały obalone faktem, iż mogą być i są inaczej interpretowane niż robi to kościół. A skoro coś może mieć wiele interpretacji to pewnym nie jest.

Nawet słowa księdza podawałem, który mówi, że w Biblii konkretnie o tym nie ma.

_________________
"Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln


Cz kwi 26, 2007 7:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23
Posty: 950
Post 
Inny napisał(a):
uważam że seks ważniejszy jest od miłości


To wszystko wyjaśnia. Dziwaczny punkt widzenia.
Ale można i tak.

Też chciałbym, żebyś odniósł się do przypadku, który podał Krzysztof_J. Ale skoro dla Ciebie seks jest ważniejszy od miłości, to w sumie nie ma o czym gadać.

_________________
arcarc


Cz kwi 26, 2007 8:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
Perseus napisał(a):
Trochę źle się wyraziłem - nie chodziło mi o to czy sobie wyobraża - tylko czy dopuszcza taka możliwość, że może być szczęśliwa bez seksu. Nie widzę też powodu dlaczego małżeństwo miałby sobie odmawiać seksu. Jeżeli chodzi o narzeczonych - tak widzę te powody, pisałem już o nich.


A ja nie widzę powodów, dla których dwoje kochających się ludzi, pewnych swojego uczucia (pewnych na tyle, na ile w ogóle w życiu można być czegoś pewnym), miałoby sobie odmawiać seksu. Jeżeli chodzi o przygodne znajomości, to widzę takie powody.

Zasadnicza różnica pomiędzy nami polega więc na tym, że ja uzależniam "zielone światło" dla współżycia od nieformalnej siły uczucia między dwojgiem ludzi, a Ty uzależniasz to "zielone światło" od zawarcia formalnego związku. Oczywiście w wielu wypadkach zawarcie formalnego związku jest wyrazem siły uczucia, ale jest to zależność o charakterze statystycznym. Nie można na jej bazie wnioskować, że każde małżeństwo oparte jest na miłości, ani że żaden związek nieformalny na miłości oparty nie jest.


Cz kwi 26, 2007 9:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23
Posty: 950
Post 
Zasadniczo zgadzam się z tym, co napisał SweetChild.
Ale właśnie... ludzie pewni swego uczucia zazwyczaj nie powinni mieć oporów przed zawarciem małżeństwa (mówimy tu o tych, którzy należą do Kościoła - nie tylko formalnie).

Ktoś powie - najpierw studia, później ślub, praca, dziecko - ale dlaczego taki porządek? Czy ślub tak wiele zmienia zewnętrznie? Tzn. że od tej pory trzeba mieszkać razem, trzeba się samodzielnie utrzymywać itd?

_________________
arcarc


Cz kwi 26, 2007 11:10
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 07, 2007 22:22
Posty: 215
Post 
Asienkka napisał(a):
W jakim sensie może wam odbić? Zostawisz męża, zdradzisz - co masz na myśli?
Bo z drugiej strony piszesz, że przed Bogiem możesz przysiąc, że go nie zostawisz - a jak Ci odbije - to zostawisz? Bo nie bardzo rozumiem ;)


Hmm, sadzilam ,ze zrozumiesz. Widocznie nie masz pojecia jeszcze o zyciu. Pisalam juz ,ze moj dziadek zostawil moja babcie po 40 latach malzenstwa. Myslisz,ze ona wiedziala o tym biorac z nim slub? Byla go pewna i przysiegala przed Bogiem.
Pisze tu o tym,ze slub nie moze byc gwarancja na opuszczenie drugiej osoby, dlatego slub nie bedzie dla mnie gwarancja.
Moge tylko wierzyc w to,ze poznalam swojego chlopaka na tyle,ze spedze z nim reszte zycia.. Ale nigdy nic nie wiadomo.


Asienkka napisał(a):
Bo to "dla nas" jest ważne - obiecuję komuś, daje swoje słowo - a świadkiem tego jest Bóg. To jest decyzja - moja, nasza - na całe życie.
I dla mnie jest to gwarancja - gwarancja zaufania, miłości, mam się zamartwiać co będzie za 30 lat, może mnie zostawi? Jeżeli mu ufam, wierzę jego słowu - zatem na dzień dzisiejszy jest to dla mnie gwarancja.


No i teraz po czesci masz racje. Bo ja biorac z nim slub rowniez mam nadzieje,ze mnie nie zostawi i rowniez bede przysiegac przed Bogiem ale..
Nie masz pewnosci ,ze Cie nie zostawi.
Jest masa takich malzenstw, ktore sie rozwodza, separuja..
Przykro mi ale wlansie tak jest i slub nigdy nie bedzie go konca Twoja gwarancja.


Asienkka napisał(a):
A miłość? Z tego wnioskuje, że dla Ciebie od miłości ważniejsza jest pewność, że ta osoba z którą się zwiążesz Nie zostawi Ciebie (z Twoich słów wynika, że nie wiążesz się z kimś dla kasy tylko z tego względu, że nie masz pewności, że cie nie zostawi, a jakbyś miala taką pewność - teoretycznie - związałabyś się z takim facetem?)


HEheh, przeczytaj co napisalas,a pozniej sie zastanow czy chcialas to napisac!!
Dla mnie wazna jest milosc dlatego za niego wyjde ale nigdy sie nie ma gwarancji ,ze mnie on zostawi.
Bardzo wierze,ze sie z nim zestarzeje ale jak juz mowilam slub to nie gwarancja.
Piszac o gosciu z kasa i odpowiadajac na Twoje pytanie. Wiesz co? Sadzilam,ze jestes madrzejszy. Moje slowo "kretynstwo" mowi samo za siebie. Pomysl czasem..




Asienkka napisał(a):
Ile razy sama przeczytałaś Biblię, że wiesz iż takich słów tam nie ma? :clever: Mam wrażenie, że uważasz się za nieomylną osobę, wszyscy mają Ci tylko przyklaskiwać i przyznawać rację :D Bo Ty na ich miejscu na bank byś tak zrobila...


Myslisz sie, jestem omylna ale wasze argumeny staja sie coraz plytsze i niby trzymacie sie swoich racji ,a tak naprawde szukacie dziury w calym.
Bo ja pisze do ARC,ze generalnie on uwaza,ze ..... tak jakby ... (gosc z kasa) ,a Ty juz przekladasz to do mnie...Mimo tego ,ze ja pisalam to do Arca. I mam nadzieje,ze chociaz on wie o co mi chodzilo :)

A Biblie przeczytalam cala. Nie koniecznie 1000 razy , ale przeczyylam kilkanascie artykulow nt seksu przed slubem. ( i teraz tu moge wstawic odpowiedz Mrocznego bo w 100% ma racje).
Dlatego pytam czy jestescie pewni swojego ,ze sie tak wypowiadacie.

_________________
Karolina


Cz kwi 26, 2007 11:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 07, 2007 22:22
Posty: 215
Post 
Perseus napisał(a):
Od tego jest katacheza moim zdaniem, co do "nóg i spódnic" - problem czysto praktyczny - chodzi o to, żeby się nie rozpraszać podczas Mszy Św.
:)

Na katecheze sie nie chodzi sie z rodzicami.
A wspolzycie 15, 16 latkow wynika z wychowania rodzicow.
To nie wina Kosciola- dobrze napisales.

Perseus napisał(a):
Mam nadzieję, że przyjdzie czas, że postawisz obie nogi w Kościele :) - przynajmniej staraj się tego kategorycznie nie wykluczać - będzie łatwiej wrócić :).


Sadze,ze Kosciol "wypchal" jedna moja noge tylko za wspolzycie.
Dlatego wroce jak wyjde za maz.
No i dla mnie to znowu glupota.
Bo ja nie zmieniam nic poza slubem.
Wciaz jestem ok, wciaz kocham jedyna osobe, i wciaz jestem tylko z jednym.


Perseus napisał(a):
Pisałem ci już, że Ślub to jest sakrament - czyli związana jest z nim łaska od Boga - wygląda mi na to jakbyś w tą łaskę za bardzo nie wierzyła a bardziej ufała temu co samej Ci się wydaje. To jest tak jak z Komunią Św. - żeby ją przyjąć trzeba iść do spowiedzi - tak jak, żeby współżyć nazwijmy to brzydko "legalnie" trzeba wziąć ślub - nie można oczywiście brać ślubu tylko dla współżycia. Właściwie dla wierzącego najważniejszą cześcia wesela powinien być właśnie ślub - reszta zabawa - też ważna ale mniej.


No ale z waszej odpowiedzi wynika,ze slub to tylko przepustka do wspolzycia. A dlaczego skoro ja kocham tego jedynego i wiem,ze z nim bede? Slub jest dla mnie tylko przysciega przed Boiem i jego Blogoslawienstwem.
Napiszesz, ze teraz nie mam blogoslawienstwa wiec ..
Hmm, ale ja gleboko wierze, ze mam..
Ze Bog mnie nie przekresla.. Bo wie co czuje, wie co robie, wie jaka jestem.



Perseus napisał(a):
Wdzisz i tutaj ujawnia się właśnie ta ważność małżeństwa - tej uważanej przez Ciebie "drobnej formalności". Dopóki nie zawarliście małżeństwa on w pewnym sensie miałby prawo tak powiedzieć - "idź jeszcze nie jest za późno nie jesteśmy zwiazani żadną przysięgą, znajdź sobie kogoś innego - ułóż sobie normalne szczęśliwe życie" a gdyby było małżeństwo - powiedzenie tego byłoby oczywiście możliwe ale moim zdaniem znacznie trudniejsze - bo przysięgałaś przed Bogiem - w zdrowiu i chorobie - jak wiec mam Cię namawiać do zerwania tej przysięgi - mnie by to nie przeszlo przez gardło.


Oczywiscie masz racje. No moglby tak wlansie powiedziec, ale znam go i wiem,ze on by to powiedzial nawet po slubie, znam tez siebie i wiem,ze nie zostawilabym go nigdy.
Ponad to nie biore slubu za 20 lat, sadze, ze taka sytuacja do slubu sie nie wydarzy, ale jak wiadomo wszystko jest mozliwe.
Umarl mi kolega w marcu. Potracily go 2 samochody i zmarl.
Rok starszy ode mnie..
Nikt sie tego nie spowiedziewal, a zycie wciaz jest wielka tajemnica.
Nie bede sie tu rozpisywac ale wlasnie smierc Kuby wiele mnie nauczyla, i moze dlatego tak trudno jest mi zrozumiec wasze argumenty.
Nawet nie wiesz jakie to przykre kiedy idziesz na mecz i chcesz zadzwonic do Kuby zeby szedl z nami , po czym przypominasz sobie co sie stalo..
Ja nigdy nie zostawie swojego chlopaka/meza.
Zostalam tak wychowana, moja milosc jest wielka.


Karo la napisał(a):
Ponad to ja chcialabym sie dowiedziec czy Ty masz zone/dziewczyne i jak z wami wygladalo zycie przedmalzenskie /jak wyglada itd.
Bo najlepiej jest udzielac komus rad jezeli sie nie pisze o swoim zyciu i swoich doswiadczeniach...
Przecież nie oceniam Cię, nie nakazuje Ci - natychmiast i bezwarunkowo przestań współżyć bo ogień piekielny Cię pochłonie...
Napisze tylko tyle, że miałem w swoim życiu również taki okres jak Ty, że nauka Kościoła wydawała mi się zbyt trudna, że Kościół powienien trochę "poluzować" i po czasie stwierdziłem, że nie miałem racji i w tym troszkę znienawidzonym Kościele odnalazłem Boga.[/quote]

To chyba nie jest odp :PP



Perseus napisał(a):
Gdy piszesz, że nie wiesz czy za 30 lat Ci " nie odbije" - to po prostu nie wierzysz w moc tego sakramentu, nie ufasz Bogu. Bóg jest na drugim planie.


Bog postanowil o smierci Kuby (dobrego , wierzacego czlowieka), wiec dlaczego mialby nie zadecydowac, ze moja drogi z moim mezczyzna sie rozejda?
Po 2 znasz malzenstwa, ktore rozeszly sie po slubie Koscielnym?
Jesli tak to masz odp na swoje pytanie :(

_________________
Karolina


Cz kwi 26, 2007 11:59
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1354 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58 ... 91  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL