Autor |
Wiadomość |
Karo la
Dołączył(a): So kwi 07, 2007 22:22 Posty: 215
|
Wiesz co Perseus, masz racje
Ale zaczne od tylu. W Bibli nie ma nic o klonowaniu poniewaz dawno temu nie wiedzili co to klonowanie, ale wiedziali co to wspolzycie  ale pominmy juz ten fakt
Kurcze, bardzo fajnie to napisales i ja sie z tym zgadzam
Moze ja jestem zlym czlowiekiem?
Bo ja sie chyba nie zmienie.
Tzn, staram sie nie wspolzyc, staram sie spowiadac zgodnie z warunkami..
staram sie..
Ale wiem,ze pewnego dnia znowu pojde z nim do lozka i znowu bede sie usprawiedliwiac. I znowu powiem,ze "Bog mnie kocha, ze on mi tego nie zabronil".
Moj chlopak jest lepszym czlowiekiem ode mnie. To on chce isc do spowiedzi, to on chce chodzic do Kosciola w tygodniu, to on sie modli rano i wieczorem.
Wydaje mi sie ,ze nigdy nie powiem "aaa, bo myslalam,ze za niego wyjde".
Mateusz (moj chlopak) jest takim czlowiekiem,ze nie potrafi ranic.. Przeciwnie do mnie..
_________________ Karolina
|
Cz kwi 26, 2007 22:03 |
|
|
|
 |
Perseus
Dołączył(a): Pt kwi 20, 2007 21:23 Posty: 186
|
SweetChild napisał(a): A ja nie widzę powodów, dla których dwoje kochających się ludzi, pewnych swojego uczucia (pewnych na tyle, na ile w ogóle w życiu można być czegoś pewnym), miałoby sobie odmawiać seksu. Jeżeli chodzi o przygodne znajomości, to widzę takie powody.
Zasadnicza różnica pomiędzy nami polega więc na tym, że ja uzależniam "zielone światło" dla współżycia od nieformalnej siły uczucia między dwojgiem ludzi, a Ty uzależniasz to "zielone światło" od zawarcia formalnego związku. Oczywiście w wielu wypadkach zawarcie formalnego związku jest wyrazem siły uczucia, ale jest to zależność o charakterze statystycznym. Zacytuję tutaj odpowiedź jaką dałem Karoli Wiem, że już to tak argumentowałem - ale jak jest się pewnym to się bierze ślub. Widzisz - problem nie jest wcale taki łatwy - no bo jak stwierdzić ten fakt - tak to już ta jedna jedyna, tak to już ten jeden jedyny. Po prostu musi być jakiś "namacalny" dowód tego wyboru jasny dla Kościoła - bo to co Ty(czy ktoś) wewnętrzenie czujesz(czego akurat w Twoim przypadku nie kwestionuje) to trochę za mało. To by oznaczało "rozpłynięcie" się tej granicy a mnie osobiście takie "rozpłynięcia" się nie podobają - bo poźniej można by się tłumaczyć - "aaa bo my myśleliśmy, że już się pobierzemy i zaczęliśmy współżyć - czego Kościół nie zakazuje(wg nowej teorii)" - ale nic z tego nie wyszło - i właściwie każdy dłuższy związek, będzie można tak usprawiedliwiać - czyli dojdzie do "wypróbowywania się" - dlatego ja bronię tej jasnej granicy(pomijam fakt, że dla wierzącego to nie jest taka zwykła ludzka granica), którą jest ślub Kościelny - niech to jest granica "jasna jak słońce" a nie płynna - zależna od wewnętrznego poczucia, które jest ciężko zmierzyć .SweetChild napisał(a): Nie można na jej bazie wnioskować, że każde małżeństwo oparte jest na miłości, ani że żaden związek nieformalny na miłości oparty nie jest. Oczywiście, że nie można - ja nie kwestionuje, że ludzie, którzy są razem w jakimś nieformalnym związku się kochają i mogą nawet kochać się bardziej niż w formalnym wcale tego nie wykluczam. Ale my tu rozpatrujemy to z perpsektywy wiary.
|
Cz kwi 26, 2007 22:12 |
|
 |
Perseus
Dołączył(a): Pt kwi 20, 2007 21:23 Posty: 186
|
Karo la napisał(a): Moze ja jestem zlym czlowiekiem?  - jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić  Ale poważnie - jak się już nad tym zastanawiasz to znaczy, że tak nie jest  . Karo la napisał(a): Bo ja sie chyba nie zmienie... Tzn, staram sie nie wspolzyc, staram sie spowiadac zgodnie z warunkami.. staram sie.. Ale wiem,ze pewnego dnia znowu pojde z nim do lozka i znowu bede sie usprawiedliwiac. ... Po prostu staraj się dalej  - Bóg dostrzega Twoje starania, nawet te okresy abstynencji są ważne. Zapanowanie nad swoją seksualnością tak naprawdę chyba nas przerasta, dopóki nie spojrzymy się w kierunku Boga - ale to się przyda później w małżeństwie kiedy będzie trzeba nawet z jakichś powodów wytrzymać znacznie dłużej. Proponuje również jakąś dodatkową modlitwę w intecji zrozumienia swoje sytuacji - tylko nie zrażaj się, że po kilku razach modlitwa nie skutkuje - ona może poskutkować nawet dopiero za rok. Karo la napisał(a): I znowu powiem,ze "Bog mnie kocha, ze on mi tego nie zabronil". Moj chlopak jest lepszym czlowiekiem ode mnie. To on chce isc do spowiedzi, to on chce chodzic do Kosciola w tygodniu, to on sie modli rano i wieczorem.
Gratuluje chłopaka  . Proponuje jeśli jest to możliwe abyście czasem pomodlili się razem.
|
Cz kwi 26, 2007 22:46 |
|
|
|
 |
Karo la
Dołączył(a): So kwi 07, 2007 22:22 Posty: 215
|
My potrafimy zapanowac nad swoja seksualnoscia.
To nie jest tak ja myslisz. Ze sie spotykamy i ...
Po prost czasami sa chwile kiedy sie chce byc razem , kiedy sie chce byc przytulanym, calowanym. Rozumiesz o co mi chodzi?
Ponad to byl okres kiedy naprawde dlugo sie tego nie robilo.
A to czasu nie bylo, a to sie jest zmeczonym..
To nie jest tak jak myslisz..
"Para napalonych gowniarzy"
Pomodle sie w tej intencji i pomodle sie za siebie-zebym nie skusila Mateusza.
Hmm, modlic sie z nim?
Modle sie..
Ale kiedys mnie to naprawde smieszylo (sorry).
I to nie z tego,ze sie modli tylko ,ze on potrafi sie modlic przed seksem.

_________________ Karolina
|
Cz kwi 26, 2007 23:07 |
|
 |
Perseus
Dołączył(a): Pt kwi 20, 2007 21:23 Posty: 186
|
Karo la napisał(a): "Para napalonych gowniarzy"  Nie, nie - tak to nie śmiałbym pomyśleć. Źle mnie zrozumiałaś. Sama napisałaś Karo la napisał(a): "Ale wiem,ze pewnego dnia znowu pojde z nim do lozka i znowu bede sie usprawiedliwiac Z jakiegoś powodu idziesz z nim do tego łóżka - z potrzeby bliskości - wiem, że ona jest naturalna gdy ludzie się kochają i to bardziej miałem na myśli, że nie nie panujesz nad swoją seksualnością - a nie w sensie, że nie panujesz nad chęcią "ulżenia" sobie. Karo la napisał(a): Pomodle sie w tej intencji i pomodle sie za siebie-zebym nie skusila Mateusza... Najlepiej nie raz czy dwa tylko ciągle - "naprzykrzaj" się Bogu - Ten się w końcu "zdenerwuje" i stwierdzi - a masz czego chcesz tylko "daj" mi spokój  . Karo la napisał(a): Hmm, modlic sie z nim? Modle sie.. Ale kiedys mnie to naprawde smieszylo (sorry). I to nie z tego,ze sie modli tylko ,ze on potrafi sie modlic przed seksem. 
Najlepiej, żebyście razem pomodlili się w intecji zrozumienia waszej sytuacji - właściwej jej oceny.
|
Pt kwi 27, 2007 0:17 |
|
|
|
 |
goostaf
Dołączył(a): Śr lut 01, 2006 8:49 Posty: 870
|
WITAM WSZYSTKICH po dłuższej nieobecności!
Chciałem tylko napisać że
PROBLEM CZYSTOŚCI PRZEDMAŁŻEŃSKIEJ JUŻ MNIE NIE DOTYCZY!!
Teraz zaistniał "problemem" czystości małżeńskiej
Karo la! Skoro jesteś pewna swojej miłości do chłopaka (tak go nakreśliłaś że już go lubię) oraz jego miłości co ciebie, to nie zwlekajcie z małżeństwem.
Nie rozumię twojego głupiego <sorry> honoru. Moja narzeczona i ja pracowaliśmy przez 2 lata studiów, potem jeszcze ok. pół roku po studiach, a i tak rodzice nadal nam pomagają i będą pomagać.
Skąd pomysł że obowiązkiem rodziców jest wyedukowanie dzieci? O ile wiem to obowiązek szkolny istnieje do 18 roku życia. Wg mnie twoi rodzice nie mają żadnego obowiązku wspierać cię na studiach. Robią to, bo Cię kochają ( i chcą byś dużo zarabiała abyś była dla nich pomocą na stare lata  )
I skąd drugi pomysł że rodzice nie mają obowiązku pomagać dziecku po ślubie? Jasne że nie mają, ale nikt im tego nie może zabronić. Wiadome jest że prawie żadnemu młodemu małżeństwu się nie przelewa i każda pomoc ma dla nich duże znaczenie.
Moi teściowie i rodzice podeszli do tego w ten sposób, że nie tracą córki/syna, tylko przybywa im jeszcze jedno dziecko (teściu powiedział jeszcze że ma nowe dziecko, a do tego już wyuczone - więc koszty edukacji już odpadają). I "dziecko" nie oznacza tu kogoś nie w pełni rozwiniętego. Po prostu tato w końcu ma córkę, którą zawsze chciał mieć, a teść ma większą rodzinę, bo zawsze żałował, że ma tylko dwoje dzieci.
Jasne jest że nie można żądać pomocy od rodziców, ale nie warto jej odrzucać jeśli sami ją oferują.
Myślę że kiedy ty będziesz miała dzieci to będziesz im chciała pomagać w miarę swoich możliwości i w pewnych granicach bez odczucia że to co robisz jest dla ciebie wyrzeczeniem.
_________________ Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czegoż żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim Micheasz 6:8
|
Pt kwi 27, 2007 7:01 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Perseus napisał(a): Zacytuję tutaj odpowiedź jaką dałem Karoli Wiem, że już to tak argumentowałem - ale jak jest się pewnym to się bierze ślub. Widzisz - problem nie jest wcale taki łatwy - no bo jak stwierdzić ten fakt - tak to już ta jedna jedyna, tak to już ten jeden jedyny. Po prostu musi być jakiś "namacalny" dowód tego wyboru jasny dla Kościoła - bo to co Ty(czy ktoś) wewnętrzenie czujesz(czego akurat w Twoim przypadku nie kwestionuje) to trochę za mało. To by oznaczało "rozpłynięcie" się tej granicy a mnie osobiście takie "rozpłynięcia" się nie podobają - bo poźniej można by się tłumaczyć - "aaa bo my myśleliśmy, że już się pobierzemy i zaczęliśmy współżyć - czego Kościół nie zakazuje(wg nowej teorii)" - ale nic z tego nie wyszło - i właściwie każdy dłuższy związek, będzie można tak usprawiedliwiać - czyli dojdzie do "wypróbowywania się" - dlatego ja bronię tej jasnej granicy(pomijam fakt, że dla wierzącego to nie jest taka zwykła ludzka granica), którą jest ślub Kościelny - niech to jest granica "jasna jak słońce" a nie płynna - zależna od wewnętrznego poczucia, które jest ciężko zmierzyć . Zgadza się, też tak odbieram Twoje stanowisko. Mnie ta logika dmuchania na zimne nie przekonuje. Perseus napisał(a): Oczywiście, że nie można - ja nie kwestionuje, że ludzie, którzy są razem w jakimś nieformalnym związku się kochają i mogą nawet kochać się bardziej niż w formalnym wcale tego nie wykluczam. Ale my tu rozpatrujemy to z perpsektywy wiary. Powiedziałbym, że nawet nie tyle z perspektywy wiary, co z perspektywy konkretnych przepisów ustalonych przez KK. goostaf napisał(a): Chciałem tylko napisać że PROBLEM CZYSTOŚCI PRZEDMAŁŻEŃSKIEJ JUŻ MNIE NIE DOTYCZY!!
Niech Ci żona lekką będzie 
|
Pt kwi 27, 2007 9:47 |
|
 |
Perseus
Dołączył(a): Pt kwi 20, 2007 21:23 Posty: 186
|
SweetChild napisał(a): Powiedziałbym, że nawet nie tyle z perspektywy wiary, co z perspektywy konkretnych przepisów ustalonych przez KK.
Ja tego po prostu nie oddzielam  , jestem członkiem Kościoła katolickiego, czuje się za niego odpowiedzialny;ufam, że im bardziej sam będę wierzył jako Jego mała cząstka podniosę Jego jakoś jako całości. Modlę się za Kościół, który jest wspólnotą wierzących w najszerszym rozumieniu - wierzę, że Jego przedstawiciele podejmują decyzję zgodnę z wolą Boga.
|
Pt kwi 27, 2007 12:35 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Perseus napisał(a): SweetChild napisał(a): Powiedziałbym, że nawet nie tyle z perspektywy wiary, co z perspektywy konkretnych przepisów ustalonych przez KK. Ja tego po prostu nie oddzielam  , jestem członkiem Kościoła katolickiego, czuje się za niego odpowiedzialny;ufam, że im bardziej sam będę wierzył jako Jego mała cząstka podniosę Jego jakoś jako całości. Modlę się za Kościół, który jest wspólnotą wierzących w najszerszym rozumieniu - wierzę, że Jego przedstawiciele podejmują decyzję zgodnę z wolą Boga.
Ja też nie oddzielam, ale też nie zakładam równości "wiara w Boga == katolicyzm". Przyjmuję, że można wierzyć w Boga, nie będąc katolikiem. Co więcej, można wierzyć w Chrystusa, nie będąc katolikiem (stąd szersza nazwa chrześcijanie, obejmująca również prawosławnych czy protestantów).
Poza tym, jeśli przyjmiemy, że przedstawiciele Kościoła zawsze podejmują decyzję zgodną z wolą Boga, to oczywiście temat się zamyka. Tyle, że jak wówczas wytłumaczyć, że np. przedstawiciele Kościoła upierali się przy płaskiej Ziemi? O inkwizycji czy krucjatach nie wspominając... A jeśli przyjmiemy, że te decyzje nie były zgodne z wolą Bożą, to czy lepiej służymy Kościołowi, gdy się im podporządkujemy, czy też może wówczas, gdy dołączymy do "ruchu oporu"?
|
Pt kwi 27, 2007 13:09 |
|
 |
Perseus
Dołączył(a): Pt kwi 20, 2007 21:23 Posty: 186
|
SweetChild napisał(a): [Ja też nie oddzielam, ale też nie zakładam równości "wiara w Boga == katolicyzm". Przyjmuję, że można wierzyć w Boga, nie będąc katolikiem. Co więcej, można wierzyć w Chrystusa, nie będąc katolikiem (stąd szersza nazwa chrześcijanie, obejmująca również prawosławnych czy protestantów). Ale oczywiście ja też nie zakładam, że "wiara w Boga == katolicyzm". Ale jak już się katolikiem jest to trzeba być nim porządnie  . SweetChild napisał(a): Poza tym, jeśli przyjmiemy, że przedstawiciele Kościoła zawsze podejmują decyzję zgodną z wolą Boga, to oczywiście temat się zamyka. Tyle, że jak wówczas wytłumaczyć, że np. przedstawiciele Kościoła upierali się przy płaskiej Ziemi? O inkwizycji czy krucjatach nie wspominając... A jeśli przyjmiemy, że te decyzje nie były zgodne z wolą Bożą, to czy lepiej służymy Kościołowi, gdy się im podporządkujemy, czy też może wówczas, gdy dołączymy do "ruchu oporu"?
Właśnie spodziewałem się takiego argumentu - i dopisałem nawet "...wierze że Jego przedstawiciele podejmują decyzję zgodnę z wolą Boga - nawet jeżeli okaże się ona niewłaściwa to robią to w dobrej wierze" - ale ostatecznie to pogrubione zdanie usunąłem, czego teraz żałuję  .
Co do inkwizycji, krucjat, płaskiej ziemi - nam jest to teraz bardzo łatwo oceniać kiedy nie żyliśmy w tamtych czasach, to były inna rzeczywistość - ludzie wierzyli w czary, zabobony(jeszcze te z czasów pogańskich) - żeby tak naprawdę ocenić tamte czasy trzeba by w nich żyć. To jest tak jakby człowieka z tamtych czasów przenieść do dzisiejszych - do centrum dużego miasta - on by myślał, że zwariował - taka nas dzieli przepaść miedzy tamtymi czasami a teraźniejszymi.
Ale to temat na odrębny wątek.
|
Pt kwi 27, 2007 13:58 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Perseus napisał(a): Co do inkwizycji, krucjat, płaskiej ziemi - nam jest to teraz bardzo łatwo oceniać kiedy nie żyliśmy w tamtych czasach, to były inna rzeczywistość - ludzie wierzyli w czary, zabobony(jeszcze te z czasów pogańskich) - żeby tak naprawdę ocenić tamte czasy trzeba by w nich żyć. To jest tak jakby człowieka z tamtych czasów przenieść do dzisiejszych - do centrum dużego miasta - on by myślał, że zwariował - taka nas dzieli przepaść miedzy tamtymi czasami a teraźniejszymi. Ale to temat na odrębny wątek.
Zapewne, zresztą te tematy były już N razy wałkowane na Forum. Mi chodzi tu o fakt, że trudno definitywnie przesądzić, czy lepiej służyli Kościołowi rycerze, którzy ruszali na krucjaty, czy też ci, którzy się takiej formie ewangelizacji sprzeciwiali. I czy ci, którzy nie chcieli nawracać innowierców razem z krzyżowcami, powinni konsekwentnie opuścić szeregi Kościoła, czy też raczej dążyć do zmiany tych fragmentów nauczania KK, które uważali za niesłuszne.
Nie chcę robić offtopica i głębiej roztrząsać tych pytań, a jedynie zwrócić uwagę, że odpowiedzi na nie wcale nie są takie proste. A dobrymi chęciami (dobrą wiarą?) podobno piekło jest wybrukowane 
|
Pt kwi 27, 2007 15:11 |
|
 |
Marek_Jakub
Dołączył(a): Wt mar 20, 2007 20:51 Posty: 131
|
Karo la napisał(a): Marek_Jakub napisał(a): Karo la: Cytuj: Dla mnie Biblia ma znaczenia poniewaz Bog nie zakazal uprawiac seksu przd slubem- czego tak namietnie bronicie Uśmiech... Bóg niczego nie zakazuje, podobnie jak kochający małżonek niczego nie zakazuje żonie... bo miłość opiera się na wolności. Ponadto w Biblii jest o tym mowa. Św Pawel jesli pisze juz w swoich listach o małżeństwie to wspomina o "poślubianiu dziewic". Nie jest to powiedziane wprost, że grzechem jest współżycie przed ślubem, bo w tamtych czasach grzechy które obecnie rozróżniamy jako prostytucja i współżycie przed ślubem określane były jednym słowem: rozpusta. Dokladnie  Nic nie jest napisane wprost  Dlatego nie jest napisane nic o wspolzyciu przed slubem.. Poza tym ja wyjde za maz z mezczyzna , ktory mnie rozdziewiczyl. Wiec grzechu nie popelnilam 
Heh  no ale widze, ze znowu czytasz pomiedzy wierszami, wycinasz sobie nie pasujące ci wyrazy.
Ja wyraźnie napisałem, że wg Biblii współżycie przedmałżeńskie to rozpusta. Przykład zawiera się chociażby w postawie Maryji i Józefa. Gdy Józef zauważył, że Maryja jest brzemienna chciał od niej odejść, aby ją chronić. Tak bardzo ją kochał, że chciał odejść i tym samym zwalić na siebie całą winę.
Ale o czym ja tu wogóle pisze? Ano o tym, że ówczesne prawo skazywało (na ukamienowanie, ale moge sie mylic) kobiety, które zaszły w ciążę przed zawarciem małżeństwa. Odejście mężczyzny od kobiety sugerowało, że padła ona ofiarą gwałtu lub nadużycia i wówczas, prawo chroniło ją przed konsekwencjami.
Tak więc jak widzisz... współżycie przedmałżeńskie w tamtych czasach było grzechem tak cieżkim, że podlegało surowej karze. Rozpusta była karana.
Czy znowu napiszesz, że nie ma o tym mowy w Biblii ?
Czy po prostu nie chcesz, aby było coś o tym napisane w Biblii?
Bo takie rozróżnienie to zasadnicza sprawa.
|
Pt kwi 27, 2007 16:22 |
|
 |
Marek_Jakub
Dołączył(a): Wt mar 20, 2007 20:51 Posty: 131
|
I nie przyjmij mnie Karolciu aż tak źle, jak to przemawia przez moje wywody.
Czytając powyzej zauwazam, ze intencje z pewnoscia masz dobre. I samemu mi czasem brak spojrzenia z innej strony. To jest tak rzeczywiscie, że jestesmy bezsilni ze swoja grzeszna, czlowiecza natura.
Bez ufności w Pana, lekarza serc i dusz, nic nie możemy uczynić, ponad mniejsze lub większe zło.
Niektóre sprawy, a moze nawet i wszystkie trzeba sobie wymodlić.
Bo inaczej, gdy sobie odpuszczamy i zniechecamy sie, to wszystko sie spłyca .
Wówczas skonsumowanie związku podczas nocy poślubnej jest już tylko pewną formalnością, nie ma w sobie tego piękna.
A droga do okazania pełnego wymiaru miłości powinna prowadzić właśnie przez wyrzeczenia, poświęcenia i ofiary. Czyż nie tak nam okazał miłość Bóg, że poświęcił Syna swego? Czyż nie tak nam okazał miłość Syn Boży, że wyrzekł się tronu niebieskiego by zostać umęczonym i wzgardzonym?
Przemyśl sobie w sercu wszystko, w modlitwie  .[/i]
|
Pt kwi 27, 2007 16:41 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Marek_Jakub napisał(a): Tak więc jak widzisz... współżycie przedmałżeńskie w tamtych czasach było grzechem tak cieżkim, że podlegało surowej karze. Rozpusta była karana. Dokładnie o tym pisałem
Wtedy był to występek wobec porządku publicznego i zasadom na których było zbudowane społeczeństwo żydowskie. Dziś już nic takiego nie ma miejsca. Seks jest grzechem w wypadku sprawiania sobie nim przyjemności, tak jak grzechem jest obżeranie się czekoladą bo jest słodka, czy upijaniu się na umór bo tak jest weselej. Seks pomiędzy kochającymi się ludźmi jest bezgrzeszny, jeśli społeczeństwo uważa to za bezgrzeszne, a tak już jest w tych czasach.
PS: miłość oczywiście musi być dojrzała i odpowiedzialna 
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Pt kwi 27, 2007 16:43 |
|
 |
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
filippiarz napisał(a): Dziś już nic takiego nie ma miejsca. Seks jest grzechem w wypadku sprawiania sobie nim przyjemności. A raczej sprowadzanie seksu tylko do przyjemności. To jest duża różnica. filippiarz napisał(a): tak jak grzechem jest obżeranie się czekoladą bo jest słodka Ja obżeram się czekoladą bo jest słodka i mi smakuje. Oczywiście do momentu, aż mnie zamuli  W każdym razie nie widzę tu grzechu. filippiarz napisał(a): Seks pomiędzy kochającymi się ludźmi jest bezgrzeszny, jeśli społeczeństwo uważa to za bezgrzeszne, a tak już jest w tych czasach.
Zależy jakie społeczeństwo. Można też powiedzieć, że w tych czasach seks dla sportu jest "bezgrzeszny".
_________________ arcarc
|
So kwi 28, 2007 11:06 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|