TO trochę tak jakbyś uczyła katechezy w ten sposób:
"VII przykazanie - Nie kradnij.
Kraść nie wolno.
Aby się nie potłuc podczas włamania zabierajcie ze sobą drabinę"

Ale chyba nie zaprzeczysz, że NPR się tam W OGÓLE nie nadaje?

IMO z kolei Benedykt ma trochę racji, ale nie do końca. Prezerwatywy owszem, są potrzebne, ale same problemu nie rozwiążą. Dopóki ludzi się nie uświadomi dopóty żadna guma problemom nie zapobiegnie.

Zaprzeczę.
Poczytaj książki Trobishów - małżeństwa protestanckiego (!) które propagowało NPR jeszcze w latach 70-tych ubiegłego stulecia.

Prezerwatywy tam są SZKODLIWE bo robią wyłom w systemie wartości, który jest jedynym ratunkiem dla tych ludzi.

Widzę że traktujesz mieszkańców Afryki tak jak rozwinięte kraje - jako dzikusów którym nie warto mówić o czymś większym. Którym da się wszystko byle nie przyjechali na inne kontynenty.

Czyli potwierdzasz tym samym, że nie masz pojęcia o czym mówisz.

Wybacz, ale jak ktoś twierdzi, że NPR nadaje się wszędzie i dla każdego to jest naprawdę niedoinformowany i nie zna rzeczywistości.



Jakoś na innych kontynentach też są stosowane, a żadnego wyłomu w systemie wartości nie zrobiły.



Tak, szczególnie gdy mówię:



Czytaj ze zrozumieniem, proszę.

W Twoim mniemaniu, zapewne. Zgadnij co sobie z tego robię
Zrobiły jak najbardziej. W takim USA (tylko stamtąd czytałem dane) stosujący antykoncepcję rozwodzą się czterdzieści razy częściej niż stosujący NPR.

Jaaasne. Biedne, głupie nieuświadomione Murzynki...[/b]

Możesz sobie z tego robić nawet koktajl czekoladowy, ale nie zmieni to faktu, że po prostu nieco się ośmieszasz twierdząc, że ludziom w Afryce najbardziej przyda się NPR.



Takie porównania mnie zawsze bawią. ;] A wiesz, że gdyby zamiast "stosujący antykoncepcję" wstawić "jedzący czekoladę" to wyniki byłyby podobne? Ba, wiesz, że 100% osób, które się rozwiodły piły w życiu wodę? Nie pijmy wody bo zwiększa ryzyko rozwodu!



No jeśli ktoś wie, że ma HIV i nie robic nic, aby tego wirusa dalej nie przenieść to tak, jest nieuświadomiony.

To ciągle jest Twoja gołosłowna opinia. Jako taka nie wymaga polemiki (bo polemizuje się z argumentami).

Manipulujesz.
Nie napisałem że "rozwodzą się CI co stosują antykoncepcję" tylko "stosujący antykoncepcję rozwodzą się czterdzieści razy częściej niż stosujący NPR" co jest faktem stwierdzonym naukowo.
I jeśli badania śmieszą, to przestaję się dziwić że według Ciebie się "ośmieszam" przytaczając zdanie Trobishów o NPR w Afryce.


Nie. Jest po prostu pozbawiony nadziei i jest mu wszystko jedno.

O systemie wartości według większości społeczeństw Afryki nie wiesz, jak widzę, praktycznie nic. Chrześcijaństwo nie jest tam rdzenną religią, zaś nawet w regionach, gdzie jest zaszczepiane, wciąż widoczny jest pewien synkretyzm z wierzeniami miejscowymi. W związku z tym, pojęcie takiej rodziny chrześcijańskiej nie jest tam zakorzenione w takim stopniu, jaki zdajesz się sugerować.

Zresztą, kto powiedział, że chrześcijaństwo jest jedyną ideologiczną alternatywą dla mieszkańców Afryki?

Prezerwatywa jest tam odbierana nie do końca pozytywnie, ale nie ze względu na sprzeczność z ideami chrześcijańskimi. Dla większości ludów afrykańskich podstawą w rodzinie jest płodność, płodność i jeszcze raz płodność. Liczna, wielka rodzina. Z tego też względu tak popularne było tam - i jest nadal w społeczeństwach plemiennych - wielożeństwo.

Co do HIV, obecne działania nie skupiają się tylko na rozdawaniu gumek, ale przede wszystkim na uświadamianiu, edukacji seksualnej, w której skład wchodzi również wiedza o antykoncepcji. Nie mówiąc o tym, że jest udostępniana pomoc medyczna dla zarażonych, a także dla osieroconych dzieci, których rodzice zmarli na HIV. Wszystko to razem w pewnych rejonach zaczyna przynosić skutki.

Prezerwatywa jest tu tylko JEDNYM z czynników. Jeśli pomaga ona choćby w niewielkim stopniu zmiejszyć ryzyko zachorowań, to wyłączanie jej z całej struktury byłoby równoznaczne - umniejszeniu skuteczności całej kampanii przeciwko HIV. Może tylko o parę procent, ale te parę procent to życie setek, a może i tysięcy ludzi.

Powtórzę to, co napisałam w tej sprawie w innym temacie: w Afryce nie idzie o czystość ideologii chrześcijańskiej, która nie wszędzie jest tam rozpowszechniona. Tu idzie o życie - nie to, które "mogłoby się począć..." ale o to, które już istnieje. Łatwo szafować cudzym życiem w imię swoich idei.

Przypomnę - statystyki zmarłych i zarażonych HIV sięgają wielu milionów w samej Afryce, nie mówiąc o osieroconych dzieciach. Może prowadzić w obliczu takiej tragedii batalie ideologiczne o prezerwatywy, ale to dla mnie niepojęte.



NPR może być kolejnym pozytywnym czynnikiem, podnoszącym wśród społeczeństwa Afryki świadomość, i kolejną alternatywą. I może dać bardzo pozytywne skutki, jeśli niektórym naprawdę skutecznie udaje się to propagować. Ale jednoczesne zamykanie na inne środki planowania rodziny jest już nieuczciwe. Nie tylko ideologia chrześcijańska ma prawo do przekazywania swoich poglądów innym społecznościom.



Bo NPR jest praktykowany w większości przez małżeństwa związane z konkretną ideologią, która także rozwód traktuje jako grzech. Takie statystyki są do niczego, bo to nie NPR wpływa na stałość małżeństwa, ale podejście małżonków do ich związku, a tutaj mamy dużo czynników i dużo możliwości. Nie tylko sprawy związane z planowaniem rodziny czy antykoncepcją.

Co za głupia dyskusja, sex jest dla ludzi, i taki jaki dał nam niby stworzyciel, czyli miły i przyjemny, a co złego jest w seksie oralnym ?
Kościół tylko stresuje i ogranicza, zakazuje byle tylko kontrolować i manipulować człowiekiem!

W ogóle to myślenie nad takimi rzeczami doprowadza do nerwicy i nakaz wewnętrzny wywołany nauką religii do tego aby lecieć do spowiedzi po tego typu seksie, to jakiś nonsens!

Najlepiej jakby kościół kontrolował wszystko i wszystkich swoimi nakazami i zakazami nawet w łóżku..

pozdrawiam

p.s. a co ze super swobodą seksualną ze Starego Testamentu ? Wszyscy o niej zapomnieli czy sie czasy zmieniły i modne jest jednożeństwo u katolików?

Ja doznaję obrzydzenia przez samo przypadkowe obejrzenie zdjęć a co dopiero robić takie rzeczy.

nie rozumiem akacjo. mozesz rozwinąć swoja myśl? co Cię obrzydza?

Dokładnie tak !
Bo właśnie integralny system wartości jest jedyną skuteczną ochroną.

Udajecie że wiecie coś o Afryce - a tymczasem JEDYNY skuteczny program jaki został wdrożony w Afryce polega na propagowaniu wierności.
WSZYSTKIE programy oparte na rozdawnictwie prezerwatyw i "edukacji seksualnej" polegającej na szerzeniu "antykoncepcyjnej świadomości" miały skutki przeciwne do zamierzonych.

A skąd takie wiadomości? Z moich źródeł wynika coś innego: działania zapobiegawcze przyniosły efekt w niektórych krajach, takich jak Kenia i Uganda. Nie wszędzie jednak utrzymały ten sam poziom skuteczności, niemniej nie można im zarzucić "skutków przeciwnych do zamierzonych". Problemem jest zwyczajnie nastawienie społeczności, a czasami także przeszkody polityczne, mające źródło w lokalnych rządach itp.

Nie ma programu opartego tylko na rozdawaniu prezerwatyw i edukacji seksualnej ograniczającej się do spraw antykoncepcji. Edukacja ta jest także nastawiona na propagowanie wierności małżeńskiej, posiadanie stałego partnera seksualnego itp. To bardzo ważny element całej idei działań zapobiegawczych, ale nie jedyny.



Po raz drugi - skąd ta informacja? SAMO propagowanie wierności nie jest od razu złotym środkiem. Jeśli przyniosło gdzieś skutek, to gratulacje, ale na jaką skalę? Gdzie? Jak długo utrzymały się efekty?



Akurat brak możliwości rozwodu nie jest dla mnie pozytywną stroną tego systemu wartości. Na pewno stanowi skuteczną ochronę, ale czy każdy by chciał/potrafił żyć w ten sposób - nie mogąc odejść od niekochanej osoby z czystym sumieniem i nie mogąc wejść w inny związek bez życia w grzechu? Nie wydaje mi się. To nie jest droga dla każdego, więc nie można jej wpasowywać w całościowe statystyki.



Wracając do głównego wątku - moją pierwszą reakcją na tę wypowiedź była myśl: kiedy jeszcze dwa lata temu oglądałam całujące się pary, to też wzdrygałam się z obrzydzeniem. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak pocałunek może w ogóle być przyjemny, skoro wydaje się taki "błe". Ale teraz...

Owszem,l jest.
I przeciwnie - propagowanie doraźnych srodków podniosło niepożądane efekty (np. dzietność nastolatków) nawet w krajach dużo bardziej rozwiniętych (najwięcej jest danych z Wlk.Brytanii).

Tupnięcia nogą jeszcze brakuje.

Wierzba poprosiła Cię o jakieś źródła tych danych, ale widzimy, że chyba jednak to wszystko sobie zmyślasz. ;>