To niech sobie narzeka ale na cos innego. Jezeli cos ja dręczy i szuka samousprawiedliwienia, to nie jest to ten temat (i nie moja teologia).

Nieprzestana noc zawsze zaburza, fakt. Dlatego metody stosują kilka obserwacji, a nie tylko temperaturą.
Kilka dni przeziębienia nie stanowi problemu. A ewentualny brak obserwacji temperatury nie powoduje wykluczenie seksu w cyklu.
Ano taki, ze gdybyś współżyła w owy 17-dniowy cykl w okresie względnej bezpłodności to byś prawdopodobnie zaszła. jak juz wspomniałem wątpię by metoda K. poznawała na współżycie w okresie względnej bezpłodności (tzw. 1 faza) gdy w poprzednim cyklu nie zaobserwowało się lub nie mogło zaobserwować owulacji (wskaźnikiem jest właśnie skok temp.).

A tak zgadza się ale o współżyciu nie było mowy, bo ja ten cykl traktuję jako totalne zaburzenie, temp. była na poziomie wysokim, kilka dni wcześniej miałam ból owulacyjny (mam co miesiąc taki ostry ból w czasie owulacji) i temp. spadła dopiero w 2-gi dzień krwawienia.
Jednak na moim przykładzie widać, że I faza jest ryzykowna, bo mogłam zajść np. w I fazie tego cyklu. Poprzedni był ewidentnie OWULACYJNY i książkowy.

Tak, ryzyko jest ale przykład jest zupełnie nieadekwatny. Sama przyznałaś, ze nie byłoby żadnej mowy o seksie przedowulacyjnym. Ryzyko jest także przy seksie tylko w III fazie (nie ze względu na biologie ale metodę wyznaczania owulacji), choc przyznaję ze nieco mniejsze.

Oczywiście, że są pary decydujące się na współżycie tylko w 3 fazie.
Wg mnie to raczej zabieg psychologiczny niz racjonalny ale nie pretenduję do nieomylnego.

Nie słyszałam jeszcze o ciążach z III fazy. I faza jest za to ryzykowna, bo nie wiadomo nigdy czy dany cykl się nie skróci. Kto chce niech ryzykuje

A czy Kippleyowie obiecują 100% skuteczności nawet przy najbardziej rygorystycznym podejściu?

A co do ryzyka całej metody:
skoro grupa Roetzera uzyskała praktyczną skuteczność 99%, a Chińczycy 99,5% (owulacyjna!), to widac ile zalezy od nastawienia człowieka.
Czy ty opierasz się (tylko) na obliczeniach??

W seksie 1)na obliczeniach (NPR) oraz 2) na zdrowym rozsądku (czytaj:rozumowe planowanie rodziny) Ja mam już wszystkie dzieci w domu i zamierzam skupić się wreszcie na pójściu do pracy, bo ledwo wiążemy koniec z końcem)

Kozłowi (czy raczej Koziołowi) chodziło raczej o coś innego... W NPR'ze są obliczenia (np. najkrótszy cykl minus 21/20 dni to ostatni dzień bezpłodności przedowulacyjnej) oraz na obserwacji (czyli badaniu aktualnych zmian w organizmie).

I czy Ty się opierasz tylko na takich obliczeniach, czy też na obserwacjach?

Tak jak pisałam - opieram się na temperaturze + obserwacja śluzu + ból owulacyjny.
Co do obliczeń 20/21 dni - wg moich cykli I faza nie istnieje

ikm, cykl 17 dniowy- duże prawdopodobieństwo że był nieowulacyjny. Takie krótkie cykle są często wtedy kiedy nie pęknie pęcherzyk. Ja tak miałam w sytuacji dużego stresu przed egzaminem specjalizacyjnym- 15 dnia ból taki jakby owulacyjny i bach- za dwa dni miesiączka!
Ja mam za to bardzo niewielki śluz, często trudny do zaobserwowania, i takich dni wyraźnego śluzu mam max 2-3 w cyklu. Więc ja wyznaczam III faze sztywno na podstawie trzeciego dnia wyższej temperatury. Nie zawiodłam się przez 15 lat:) Ale myślę że mogłabyś kiedyś z ciekawości wybrać się do ginekologa na usg akurat w tych dniach, w usg widac czy jesteś już po owulacji. A jakbyś nauczyła się obserwować szyjkę? Ja nie umiem ale chyba nie potrzebuję (może po trzecim dziecku:)) ale znam osoby które to sobie super chwalą i opierają się głownie na tym. Faktem jest że jest to objaw najbardziej obiektywny.

Chyba masz rację, bo krwawienie śródcykliczne to nie jest (temperatura spadła) a owulacja była (skok temp. i ból owulacyjny).

Koziol- jestes lekarzem? Bo tak sie sklada, ze na te tematy najwiecej maja do powiedzenia ci, co nie maja zielonego pojecia

Rozumiem, ze nie nie masz innych argumentów? twoja wiedza się skończyła na kilku frazesach.

Nie, nie jestem lekarzem. Jestem, a właściwie byłem instruktorem NPR. Lekarzy mam w najbliższej rodzinie ale sam nie poszedłem tą drogą.

KOzioł - nadal uważam,że III faza jest PEWNA przy dokładnych obserwacjach, gdybym zaszła przy moich dokładnych obserwacjach w ciążę w III fazie, to uznałabym to faktycznie za Boską interwencję .
Wydaje mi sie, że na I fazie zależy facetom, bo ciężko im wytrzymać o III fazy do III fazy i tyle Ale to nie faceci ponoszą fizyczne konsekwencje współżycia i dlatego kobiety (jak już są dzieci na świecie) przejawiają większy strach przed I fazą na współżycie.
Dla mnie I faza jest wykluczona absolutnie, bo już nie chcemy więcej dzieci.