Jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego
Autor |
Wiadomość |
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
 Jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego
Czym jest dla was jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego, nazywany też w HV "oznaczeniem jedności"? Jaki powinien być akt, aby spełniał tę zasadę? Co powoduje, że akt nie jednoczy małżonków?
Prosiłbym bardziej o podzielenie się własnymi przeżyciami (wiem, że to sprawy bardzo intymne), niż cytowanie teologów, moralistów i innych teoretyków.
Proponuję pominąć sytuacje patologiczne, typu zgwałcenie żony przez pijanego męża, i skupić się na sytuacji normalnego, zdrowego, kochającego się katolickiego małżeństwa.
|
Pn lip 23, 2007 11:27 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego
Emil napisał(a): Czym jest dla was jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego, nazywany też w HV "oznaczeniem jedności"? Jaki powinien być akt, aby spełniał tę zasadę? Co powoduje, że akt nie jednoczy małżonków?
w moim przypadku jest tak ze pragne zeby ten akt zawsze byl taki ze ja wraz z malzonkom angazujemy sie calym cialem, dusza i sercem.
Niestety, glownie to ja sie tak angazuje. Zona raczej "lezy" i udostepnia mi jej cialo, czego sie brzydze bo taki stosunek nie laczy nas i jest jedynie seksem jedno-stronnym. (spowodowane jest to jej niskim poziomem libido na co nie ma lekow)
Ja cierpie na zbyt wysokie libido na co tez nie ma lekow.
Nie ma tutaj wygranej ani przegranej.
Tak juz jest.
Z tym sie pogodzilem.
Taki los.
Takie zycie.
Smutne jest to ze zona mnie teraz pociaga tysiac razy wiecej nie przed slubem kiedy libido rowniez mi swirowalo.
Nadal pragne sie "laczyc" i przezywac to zjednoczenie z nia jak najczesciej tyle ze nie umiem jej przekonac jak wazne to jest dla zespolenia malzenstwa.
|
Wt lip 24, 2007 0:28 |
|
 |
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
Czy naprawdę nikt nie może skreślić paru optymistycznych słów na temat jedności małżonków? W każdym temacie o NPR to pojęcie pojawia się w co drugim zdaniu, podobnie jak w kościelnych dokumentach. Czyżby to była jedynie idee fix?
|
Śr lip 25, 2007 9:46 |
|
|
|
 |
vesper
Dołączył(a): Pt cze 08, 2007 19:55 Posty: 452
|
Mógłbym coś skreślić, ale małżeństwo jeszcze przede mną  Może skreślę za parę lat, jak ktoś nie skasuje tematu 
_________________ Respexit orationem humilium, non sprevit preces eorum...
|
Śr lip 25, 2007 12:09 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Emil napisał(a): Czy naprawdę nikt nie może skreślić paru optymistycznych słów na temat jedności małżonków? W każdym temacie o NPR to pojęcie pojawia się w co drugim zdaniu, podobnie jak w kościelnych dokumentach. Czyżby to była jedynie idee fix? Ja się przymierzałam kilka razy, ale w sumie nie wiem, co tu mądrego napisać: jedność to jedność...
marny ze mnie filozof...
dwie odrębne jednostki na moment łączą się, tworzą nową jakość fizyczno-duchowo-psychiczną...
|
Śr lip 25, 2007 12:27 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
mateola napisał(a): Emil napisał(a): Czy naprawdę nikt nie może skreślić paru optymistycznych słów na temat jedności małżonków? W każdym temacie o NPR to pojęcie pojawia się w co drugim zdaniu, podobnie jak w kościelnych dokumentach. Czyżby to była jedynie idee fix? Ja się przymierzałam kilka razy, ale w sumie nie wiem, co tu mądrego napisać: jedność to jedność... marny ze mnie filozof... dwie odrębne jednostki na moment łączą się, tworzą nową jakość fizyczno-duchowo-psychiczną...
duchowa kwestie tez mozna pominac i zawsze jest dobrze 
|
Śr lip 25, 2007 12:29 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Zlemijest1 napisał(a): duchowa kwestie tez mozna pominac i zawsze jest dobrze  Ja nie piszę o duchowości związanej z religią, czy nawet z wiarą, tylko szerzej. Uważam, że każdy człowiek jest istotą także duchową. I w tym sensie używam tego określenia w opisywanej jedności.
|
Śr lip 25, 2007 12:39 |
|
 |
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
vesper napisał(a): Może skreślę za parę lat, jak ktoś nie skasuje tematu 
Albo temat stanie się nieaktualny, z uwagi na "inne rozłożenie akcentów" w nauczaniu Magisterium
eeeeeh, pomarzyć to sobie można .......
|
Śr lip 25, 2007 12:53 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
 Re: Jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego
Emil napisał(a): Czym jest dla was jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego, nazywany też w HV "oznaczeniem jedności"? Jaki powinien być akt, aby spełniał tę zasadę? Co powoduje, że akt nie jednoczy małżonków?
Wg mnie to zjednoczenie musi odbywać się i u nas odbywa na wielu płaszczyznach życia. To taka dbałość o szczegóły, o zwykły uśmiech, czuły dotyk, miłe słowo w ciągu dnia, to troska o ukochango człowieka w sprawach drobnych, w takiej zwykłej, szarej codzienności. To dbałość o to, abyśmy się gdzieś nie zagubili w codzienności życia i nie zaczęli chodzić osobno, choć razem: a więc rozmowy, gesty, podziw dla współmałżonka, dla jego działań... Tak, wyrażam go często, bo tak czuję. Bo dla mnie jest wyjątkowym człowiekiem i nawet po latach razem spędzonych fascynuje mnie jego osobowość, uroda, urok osobisty....
Fascynuje mnie cały ON.
Akt małżeński jest dla mnie dopełnieniem (bardzo ważnym zresztą) naszej miłości, zespolonej wcześniej już i tak na wielu innych płaszczyznach życia.
Gdy te wszystkie struny grają razem, gdy czuję, że jestem atrakcyjna, kochana, pożądana, doceniona nawet w zupełnie drobnych rzeczach, gdy czuję i wiem, że dla męża znaczę bardzo wiele ......, wtedy akt ma dla mnie w pełni jednoczący wymiar.
Tak naprawdę ważne jest wszystko: słowa, gesty, uśmiech, dbałość o wygląd zewnętrzny, abyśmy byli stale dla siebie atrakcyjni. Chcę, aby mąż widział we mnie tę kobietę w której, kiedyś się zakochał - dlatego dbam o siebie. To wszystko gdzieś tam po trochu jest ważne i wpływa na jakość naszego pożycia. Poza tym: nie narzekam (no może troszeczkę), nie stwarzam wrażenia wiecznie niezadowolonej żony (mój mąż tego by chyba nie zniósł  ) - Zresztą nie wiem czy jest facet, który umie z miłością patrzeć na zrzędzącą, skrzywioną żonę i czuć z nią jedność w małżeństwie. Na pewno nie na dłuższą metę.
Kiedy istnieją bariery natury psychicznej związane nie tylko z samym seksem, ale jakieś nierozwiązane problemy w życiu codziennym - wtedy wg mnie akt nigdy nie będzie miał w pełni jednoczącego działania. Sam seks takie sprawy załatwia tylko na chwilę - potem wracają ze zdwojoną siłą.
A ściśle sam akt jest dla mnie jednoczący wtedy, kiedy jest taki, jak oboje tego chcemy - a jeżeli przy tym czego rzeczywiście pragniemy nie ma jeszcze żadnych wyrzutów moralnych to jest idealnie. Niestety u mnie takie wyrzuty na pewnym etapie życia (dopiero!) się pojawiły - po przestudiowaniu opinii KK nt zasad współżycia małżeńskiego (petting ....)
i teraz ciągle mam wewnątrz jakieś bariery, a szkoda, bo są takie rzeczy, które oboje uwielbiamy........
|
N lip 29, 2007 15:51 |
|
 |
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
Ładnie powiedziane  Mężczyznom ta sfera emocjonalna trochę umyka, trudno to ubrać w słowa i gesty. Ale chyba wszyscy wiemy, że jest ważna i trzeba ją umiejętnie stosować. To nawet nie jest wiedza, tylko intuicja, która podpowiada, jakiego narzędzia użyć aby otworzyć ten zamek
Piszesz o budowaniu relacji emocjonalnej. Jest to element niezbędny. Ale zastanawiam się, co powoduje, że relacje pomiędzy małżonkami są tak niezwykłe, tak ich mocno wiążą. Przecież jedność małżeńska jest silniejsza od jedności jaką daje relacja rodzic-dziecko, czy np. brat-siostra. Na pewno nie jest to tylko wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego, bycie ze sobą, wspomaganie się wzajemne w trudnościach, opieka nad dziećmi. Musi być coś jeszcze.
Czy to właśnie seksualność dwojga ludzi, to co jest zastrzeżone tylko i wyłącznie dla nich, do czego nie ma dostępu jakakolwiek inna osoba na świecie, nawet w postaci obrazu czy wyobrażenia, stanowi o tej różnicy?
Ktoś może powiedzieć, że to sakrament małżeństwa, ale czy on jest przyczyną czy może raczej pewnego rodzaju "skutkiem", chociaż chronologicznie wcześniejszym?
Zapewne wiele elementów musi jednocześnie zaistnieć, aby jedność małżeńska była trwała. Uważam jednak, że prawdziwa jedność nie powstanie bez relacji seksualnej. Wbrew temu co pisał Paweł VI, zdaje się w HV: "małżeńska miłość jest bowiem nade wszystko duchowa (jeśli jest prawdziwą miłością) i nie wymaga żadnego specjalnego gestu cielesnego, a tym mniej jego powtarzania z określoną częstotliwością".
|
N lip 29, 2007 16:47 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Emil napisał(a): Ładnie powiedziane  Mężczyznom ta sfera emocjonalna trochę umyka, trudno to ubrać w słowa i gesty. Ale chyba wszyscy wiemy, że jest ważna i trzeba ją umiejętnie stosować. To nawet nie jest wiedza, tylko intuicja, która podpowiada, jakiego narzędzia użyć aby otworzyć ten zamek  Otóż to, nie ma jednej recepty, polegaj na swojej intuicji, ty najlepiej znasz swoją żonę i wiesz, co sprawia jej przyjemność. Emil napisał(a): Piszesz o budowaniu relacji emocjonalnej. Jest to element niezbędny. Ale zastanawiam się, co powoduje, że relacje pomiędzy małżonkami są tak niezwykłe, tak ich mocno wiążą. Przecież jedność małżeńska jest silniejsza od jedności jaką daje relacja rodzic-dziecko, czy np. brat-siostra. Na pewno nie jest to tylko wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego, bycie ze sobą, wspomaganie się wzajemne w trudnościach, opieka nad dziećmi. Musi być coś jeszcze. Czy to właśnie seksualność dwojga ludzi, to co jest zastrzeżone tylko i wyłącznie dla nich, do czego nie ma dostępu jakakolwiek inna osoba na świecie, nawet w postaci obrazu czy wyobrażenia, stanowi o tej różnicy?
Nie wszystko da się wyrazić słowami. Niewątpliwie relacja w moim małżeństwie jest bardzo silna. Nie wiem, czy niezwykła. Dla mnie zwyczajna, ciepła, pozytywna i z pewnością nie bezproblemowa. Mamy bardzo wiele problemów, ale tej relacji nie psują żadne burze, choć takie bywają, nawet często. Oboje mamy dość silne osobowości.
Nie potrafię opisać z czego wynika taka silna więź. Zawsze modliłam się najpierw o dobrego męża - dostałam dobrego i bardzo przystojnego, potem modliłam się o rozwój naszej małżeńskiej miłości, o jej wzrastanie
każdego dnia - i chyba tak jest więc może w modlitwie tkwi ta tajemnica?
Jeśli chodzi o kwestie zespolenia cielesnego to dla nas też bardzo ważne, ale nie będę podważać słów Papieża Pawła VI, bo być może są bardzo udane białe małżeństwa? Nie wiem. 
|
N lip 29, 2007 17:33 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Emil napisał(a): Wbrew temu co pisał Paweł VI, zdaje się w HV: "małżeńska miłość jest bowiem nade wszystko duchowa (jeśli jest prawdziwą miłością) i nie wymaga żadnego specjalnego gestu cielesnego, a tym mniej jego powtarzania z określoną częstotliwością".
Nie zgodze sie z tym cytatem z HV. Nie moge sobie wyobrazic malzenstwa gdzie milosc cielesna nie odgrywa waznej roli. Wlasnie bez tej cechy maz i zona beda zyli po prostu jak brat z siostra, a przeciez nie o to chodzi w zwiazku malzenskim.
|
N lip 29, 2007 17:46 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Ale ten cytat nie pochodzi z HV, tylko z tzw. "raportu mniejszości":
Sporniak pisze: http://tygodnik.onet.pl/1546,1426745,dzial.html
Cytuj: Ostatecznie raport podważał samą wiarygodność małżonków. „W rzeczywistości, cel jednoczący można osiągnąć w inny sposób – przekonywali konserwatywni moraliści – o czym teoria antykoncepcji nigdy nie mówi; małżeńska miłość jest bowiem nade wszystko duchowa (jeśli jest prawdziwą miłością) i nie wymaga żadnego specjalnego gestu cielesnego, a tym mniej jego powtarzania z określoną częstotliwością. W rezultacie twierdzenie, że ów gest cielesny jest powodowany chęcią szczodrego oddania i że nie wchodzi w to hedonizm, jest podejrzane. Przecież istnieje intymna miłość drugiej osoby między ojcem a córką, bratem a siostrą, bez potrzeby cielesnych gestów".
W takim klimacie Paweł VI podejmował decyzję. Z jednej strony nieporadne propozycje zmian, z drugiej ugruntowane w kościelnej tradycji niezrozumienie natury małżeńskiego życia. Na tym tle rewolucyjnie brzmi – dzisiaj oczywiste – pierwsze zdanie z zawartej w encyklice charakterystyki miłości małżeńskiej: „jest to przede wszystkim miłość na wskroś ludzka, a więc zarazem zmysłowa i duchowa" (9). Gdy porówna się treść encykliki z treścią „raportu mniejszości", dostrzec można, jak ogromny wysiłek został włożony przez jej autora w dowartościowanie małżeństwa.
Ciekawy tekst. Poczytajcie.
|
N lip 29, 2007 19:44 |
|
 |
Emil
Dołączył(a): Wt sty 17, 2006 14:41 Posty: 471
|
Masz rację Mateola, tego fragmentu nie ma w HV, ale jego przesłanie doskonale pasuje do klimatu tej encykliki.
Tak czy inaczej, przerażające jest to, że błędne przesłanki stały się podstawą do uzasadnienia normy moralnej. 
|
N lip 29, 2007 19:50 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Jednoczący wymiar współżycia małżeńskiego
monika001 napisał(a): Tak naprawdę ważne jest wszystko: słowa, gesty, uśmiech, dbałość o wygląd zewnętrzny, abyśmy byli stale dla siebie atrakcyjni. Chcę, aby mąż widział we mnie tę kobietę w której, kiedyś się zakochał - dlatego dbam o siebie. To wszystko gdzieś tam po trochu jest ważne i wpływa na jakość naszego pożycia.
A ściśle sam akt jest dla mnie jednoczący wtedy, kiedy jest taki, jak oboje tego chcemy - a jeżeli przy tym czego rzeczywiście pragniemy nie ma jeszcze żadnych wyrzutów moralnych to jest idealnie. Niestety u mnie takie wyrzuty na pewnym etapie życia (dopiero!) się pojawiły - po przestudiowaniu opinii KK nt zasad współżycia małżeńskiego (petting ....) i teraz ciągle mam wewnątrz jakieś bariery, a szkoda, bo są takie rzeczy, które oboje uwielbiamy........
To wszystko pieknie brzmi Moniko.
Jest tylko jeden problem.
Co jesli mimo wszystkich tych gestow malzonka woli milosc dziecka od tej plynacej od meza?
Kto tutaj zawinia?
Czy maz w takiej relacji nie ma prawa czuc sie upokorzony i drugo rzedny?
Czy slub nie jest przysiega miedzy zona a mezem czy jednak dziecko jest zawsze na pierwszym planie?
Zadam Ci jeszcze jedno pytanie.
Skoro masz takie wyrzuty co do tego co Ci wolno robic w malzneskiej sypialni, czemu to nadal robisz? Czemu zapraszasz wyrzuty sumienia do sypialni? Czy nie mozesz sobie wyrobic wlasnych norm w tej sferze swojego zycia i nadal zyc zgodnie z wlasnym sumieniem?
Czy nie slyszalas ze wszystko na co malzonkowie maja chec w lozku (jesli oboje na to zglosza zgode) jest dozwolone?
|
Pn lip 30, 2007 5:08 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|