|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
jak pomóc zaprzyjaźnionemu małżeństwu?
Autor |
Wiadomość |
justyhna
Dołączył(a): Pn mar 12, 2007 12:05 Posty: 1
|
 jak pomóc zaprzyjaźnionemu małżeństwu?
Witam!
Licze na pomoc i radę. Przyjaznie sie z pewnym malzenstwem, ktore ma powazne kłopoty, przezywają kryzys i to głęboki. Są 3 lata po ślubie, ale zupelnie nie dogadują sie ze sobą.Kłoca sie o wszystko i tym samym wszystko co najbardziej przykre sobie powiedzieli. Chcę bardzo im pomóc,ale czuję sie bezradna. mam za sobą juz przykre doswiadczenie-małżenstwo któremu kiedys starałam sie pomoc rozpadło się. I zdaję sobie sprawe ze człowiek moze sie starac ale gdy oni sami nie bedą chcieli ze sobą żyć to i tak sie rozwiodą. Bardzo mnie to boli dlatego tym razem szukam pomocy tutaj.
Słyszalam o poradniach życia rodzinnego, moze uda mi sie choc jedno z nich namowic na taka wizytę. Jesli macie namiary na kogos takiego w okolicach Katowic lub Gliwic kogos b. delikatnego i znającego sie na rzeczy to b. prosze o pomoc, bo ja czuję ze nie dam rady rozwiązać ich konfliktu, nawet jakbysmy z meżem bardzo sie o to starali.
_________________ justyna
|
Pn mar 12, 2007 13:14 |
|
|
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
 Re: jak pomóc zaprzyjaźnionemu małżeństwu?
justyhna napisał(a): małżenstwo któremu kiedys starałam sie pomoc rozpadło się. I zdaję sobie sprawe ze człowiek moze sie starac ale gdy oni sami nie bedą chcieli ze sobą żyć to i tak sie rozwiodą. Bardzo mnie to boli A dlaczego Ciebie to boli? Przecież to tamto małżeństwo ma problem, nie Ty. Raz już dałaś się zranić cudzymi problemami i znowu chcesz to robić? Dlaczego? Masz rację, że człowiek może się starać... nie jest Panem Bogiem, by mieć aż taki wpływ na innych - nie za dużo chcesz? justyhna napisał(a): bo ja czuję ze nie dam rady rozwiązać ich konfliktu, nawet jakbysmy z meżem bardzo sie o to starali. I bardzo dobrze, bo to nie jest Twoje zadanie. Przyjrzyj się sformułowaniu: "nie dam rady rozwiązać ich konfliktu" - to bardzo dużo mówi. Dlaczego to właśnie Ty miałabyś rozwiązywać cudze konflikty? I to przez przejmowanie emocjonalnej odpowiedzialności za kogoś? Przecież to Tobie odbiera energię do życia! A jeśli się nie uda - to Ty poczujesz sie winna, że im się nie udało...?
Prrzecież oni sa dorośli... Czy poprosili Cię w ogóle o jakąś pomoc? Naprawdę, wystarczy, że dasz im adres poradni, ale odpowiedzialność za ich związek pozostawisz im samym.
|
Wt mar 13, 2007 7:24 |
|
 |
Trawy
Dołączył(a): Wt lip 25, 2006 7:40 Posty: 997
|
 Re: jak pomóc zaprzyjaźnionemu małżeństwu?
mateola napisał(a): Prrzecież oni sa dorośli... Czy poprosili Cię w ogóle o jakąś pomoc? Naprawdę, wystarczy, że dasz im adres poradni, ale odpowiedzialność za ich związek pozostawisz im samym.
Wiesz co - dobrze że nie zajmujesz się np. terapią rodzin, bo byłaby to terapia zakańczana największą ilością rozwodów.
Info w kwestii pomocy na pw.
_________________ Polska jest jak twórczość Lucasa: 1980 Gwiezdne Wojny, 1981 Imperium Kontratakuje, 1989 Powrót Jedi, 1993 - 2005 Mroczne Widmo... A teraz mamy Atak Klonów... Strach myśleć o Zemście Sithów...
|
Wt mar 13, 2007 9:43 |
|
|
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
 Re: jak pomóc zaprzyjaźnionemu małżeństwu?
Trawy napisał(a): mateola napisał(a): Prrzecież oni sa dorośli... Czy poprosili Cię w ogóle o jakąś pomoc? Naprawdę, wystarczy, że dasz im adres poradni, ale odpowiedzialność za ich związek pozostawisz im samym. Wiesz co - dobrze że nie zajmujesz się np. terapią rodzin, bo byłaby to terapia zakańczana największą ilością rozwodów.
Przecież to nie potencjalni rozwodnicy zadali pytanie na forum... Skąd wiesz, co bym im odpisała, gdyby zapytali?
|
Wt mar 13, 2007 15:00 |
|
 |
Trawy
Dołączył(a): Wt lip 25, 2006 7:40 Posty: 997
|
Jeżeli ktoś ma problemy to nie zawsze sam z tym wyjdzie na zewnątrz bo się wstydzi, boi, albo bo mu aż tak źle że sobie nie daje rady.
Zwykle osoba z problemami chce najpierw móc zwalić komuś na łeb swoje problemy /czyli - podzielić się ciężarem, odpowiedzialnością etc./
Potraktowanie takiego kogoś na zimno oferując mu adres poradni to taki zimny wychó.
Tak jakby ktoś przyszedłi powiedział :
"Słuchajm mam raka..."
i usłyszał w odpowiedzi:
"Wiesz tu jest adres szpitala..."
Bo osoby w srodku kłopotów często czują się tak bezradne że trzeba by je zaprowadzić na terapię /bo np. zwieją spod drzwi/.
Nie mówiąc o tym że osoby z problemami nie chcą dodatkow byc postrzegane jak wariaci /psycholog, psychiatra, co za różnica.../.
Jedna rada - justyhna jeśli już zaczniesz z nimi gadać - nie próbuj z obojgiem na raz.
Spróbuj z jednym.
Wtedy zasugeruj speca od terapii.
_________________ Polska jest jak twórczość Lucasa: 1980 Gwiezdne Wojny, 1981 Imperium Kontratakuje, 1989 Powrót Jedi, 1993 - 2005 Mroczne Widmo... A teraz mamy Atak Klonów... Strach myśleć o Zemście Sithów...
|
Wt mar 13, 2007 15:13 |
|
|
|
 |
zielona
Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25 Posty: 581
|
Justyhna, nie jesteś odpowiedzialna za ich życie. Mozesz pomóc, ale nie na siłę i nie zadręczaj się, jeśli Ci się nie powiedzie.
Jeżeli uda Ci sie ich namówić, to polecam rekolekcje dialogowe, o których więcej tutaj.
|
Śr mar 14, 2007 8:08 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Trawy napisał(a): Zwykle osoba z problemami chce najpierw móc zwalić komuś na łeb swoje problemy /czyli - podzielić się ciężarem, odpowiedzialnością etc Chodzi właśnie o to, by Justyna nie dała sobie "zwalić na łeb" cudzego problemu, a tym bardziej przejąc część odpowiedzialności za cudzy problem. Tylko wtedy będzie mogła faktycznie pomóc temu małżeństwu, jednocześnie nie pogrążając i nie niszcząc własnej oosby, która z problemem znajomych nie ma przecież nic wspólnego. TRawy, dlaczego u licha ona ma odpowiadać za to, że jej znajomi nie potrafią sie dogadać? Czy to ona ich wychowywała? Śpi z nimi? Co innego pomóc, co innego ponosić odpowiedzialność za kogoś. A to właśnie chodzi Justynie po głowie - ona chce sie czuć odpowiedzialna za sytuację obcych ludzi. To dobrze, że chce pomóc, ale dlaczego własnym emocjonalnym kosztem? Skutecznie może im pomóc tylko z zachowaniem asertywności - i nie ma to nic wspólnego z brakiem współczucia, czy z wyrachowaniem. To na przykład tzw. aktywne słuchanie, które umożliwi znajomym wygadanie się, ale ochroni Justynę przed obciążeniem psychicznym ich problemami. Cytuj: Nie mówiąc o tym że osoby z problemami nie chcą dodatkow byc postrzegane jak wariaci /psycholog, psychiatra, co za różnica.../. Dlazego człowiek, który ma problem ma sie czuć jak wariat? Tego zupełnie nie rozumiem.
"Wariat" - tak naprawdę - w ogóle nie czuje, że ma jakiś problem, że coś z nim nie tak 
|
Śr mar 14, 2007 8:16 |
|
 |
Trawy
Dołączył(a): Wt lip 25, 2006 7:40 Posty: 997
|
mateola napisał(a): TRawy, dlaczego u licha ona ma odpowiadać za to, że jej znajomi nie potrafią sie dogadać? Czy to ona ich wychowywała? Śpi z nimi? Co innego pomóc, co innego ponosić odpowiedzialność za kogoś.
A to właśnie chodzi Justynie po głowie - ona chce sie czuć odpowiedzialna za sytuację obcych ludzi.
Dlatego zasugerowałem profesjonalistę zamiast jej własnej pomocy.
Takie osoby z problemami często chcą by ktoś był współodpowiedzialny, a osoba nie przygotowana łatwo może dac się w taki chory układ wplątać.
_________________ Polska jest jak twórczość Lucasa: 1980 Gwiezdne Wojny, 1981 Imperium Kontratakuje, 1989 Powrót Jedi, 1993 - 2005 Mroczne Widmo... A teraz mamy Atak Klonów... Strach myśleć o Zemście Sithów...
|
Śr mar 14, 2007 10:12 |
|
 |
Adrianho
Dołączył(a): Cz lis 23, 2006 11:48 Posty: 18
|
Justynko, jeśli chcesz pomóc, to bardzo dobrym sposobem jest modlitwa w tej intencji..
Znalazłem taką w "Miłujcie się!" (nr 1-2007)
modlitwa codzienna krucjaty modlitwy w intencji małżeństw zagrożonych rozbiciem:
"Kochany Ojcze, powołując do istnienia małżeństwo,
chciałeś zapewnić nam najlepszy sposób wypełniania
Przykazania Miłości.
Twój Syn Jezus Chrystus rozpoczął głoszenie
Zbawczego Orędzia od udzielania wsparcia małżeństwu
i ich przyjaciołom w Kanie.
Była tam też Maryja - i to właśnie Ona pierwsza
spostrzegła, że ten młody związek jest poważnie zagrożony.
Proszę Cię dobry Ojcze, proszę Jezusa i Maryję,
ratujcie wszystkie małżeństwa zagrożone rozpadem,
niezależnie od przyczyn.
Proszę, aby to małżeństwo, w intencji którego się modlę,
mogło być obdarowane cudem zamiany
zła w dobro, oziębłości w ciepło, szorstkości w delikatność,
słów przykrych w czułe, oddalenia w bliskość, smutku w radość,
obojętności w pragnienie.
Aby objawiła się Twoja chwała i na nowo mogli
w Ciebie uwierzyć, oni i ich dzieci. Amen. "
cytat z "Miłujcie się":
"Jedną z form pomocy potrzebującym małżeństwom jest krucjata modlitw w intencji małżeństw zagrożonych rozpadem. Każdy, kto pragnie ją podjąć, zobowiązuje się do codziennego odmawiania modlitwy w intencji małżeństw zagrożonych rozbiciem oraz dziesiątka różańca prze okres sześciu miesięcy. Można również ofiarować częstą Komunie św. w intencji zagrożonych małżeństw lub złożyć inny dobrowolny dar duchowy"
a może już z tego ktoś korzystał?
|
Pt mar 30, 2007 8:18 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|