Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 23, 2025 22:00



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 61 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 co mam robic ze swoim malzenstwem? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Wt paź 24, 2006 17:28
Posty: 15
Post co mam robic ze swoim malzenstwem?
Zuplenie nie wiem co mam robic i jak do tego podejsc..moze moglibyscie mi napisac co o tym sadzicie. Mam 23 lata, 4 miesiace temu wyszlam za maz za chlopaka z ktorym bylam 6 lat. Po slubie okazalo sie ze to zupelnie inny czlowiek. Moze nie zupelnie, ale widze teraz ze w wielu kwestiach troche mnie oszukiwal, nagle kompletnie przestal sie starac i jak widze wiele rzeczy nie mial wogole zamiaru spelnic... Najgorsze jest to ze nie widzi niczego zlego w swoim zachowaniu...proby romowy koncza sie awantura i stwierdzeniem ze wymyslam problem i zebym sie cieszyla bo mogloby byc gorzej. Poza tym nie szanuje mnie... robi mi awantury o to, ze nie biore tabletek antykoncepcyjnych po ktorych sie zle czuje, grozi mi ze pojdzie do domu publicznego bo nie spelniam swoich malzenskich obowiazkow.
Bardzo zaluje tego slubu..gdybym zamieszkala z nim przed slubem, pewnie do niego by nie doszlo... Mysle powaznie nad uniewaznieniem zwiazku ale nie wiem vczy to sie uda..Jak nie to pewnie bedzie rozwod. Powiedzcie mi, gdzie tu jest sprawiedliwosc? Czy ja nie mam juz do konca zycia prawa do szczescia dlatego ze ktos mnie oszukal, ze sama sie pomylilam? Ze ufalam ze bedzie dobrze bez "sprawdzania sie" przed slubem?
Nie moge tego zrozumiec...wizja wykluczenia mnie z kosciola jest starszna...nie chce mi sie zyc, rownie dobrze moglabym popelnic samobojstwo..


Wt paź 24, 2006 19:42
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08
Posty: 1456
Post Re: co mam robic ze swoim malzenstwem?
marilynka napisał(a):
Czy ja nie mam juz do konca zycia prawa do szczescia dlatego ze ktos mnie oszukal, ze sama sie pomylilam? Ze ufalam ze bedzie dobrze bez "sprawdzania sie" przed slubem?
Nie moge tego zrozumiec...wizja wykluczenia mnie z kosciola jest starszna...nie chce mi sie zyc, rownie dobrze moglabym popelnic samobojstwo..


No i to dla mnie jest chore.

_________________
Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać,
Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...


Wt paź 24, 2006 19:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 24, 2006 17:28
Posty: 15
Post 
co jest chore? wiec co mam robic? bardzo mnie ciekawi czy ktos z Was potrafi mi szczerze poradzic jak mam sobie poradzic z ta sytuacja, czy tylko umiecie osadzac... nie macie pojecia jak to jest, kiedy czlowiek budzi sie co rano majac nadzieje ze to jakis koszmarny sen..


Wt paź 24, 2006 19:57
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24
Posty: 3644
Post 
Zawsze jak coś przeżywam i ktoś mówi mi "spokojnie", to jeszcze bardziej się denerwuję. Teraz jednak powiem Ci to samo: spokojnie! :)

Po pierwsze, to dopiero 4 miesiące od Waszego ślubu i istnieją inne sposoby na rozwiązanie Waszych problemów. Nie trzeba od razu myśleć o stwierdzaniu nieważności małżeństwa. Tymbardziej, że byliście ze sobą 6 lat.

Po drugie, porozmawiaj szczerze z mężem. Powiedz mu co przeżywasz w związku z tą sytuacją, co Cię boli.

Szczerze mówiąc, to ta sytuacja wydaje mi się bardzo dziwna. Proszę, nie odbieraj tego jako osądu.
Jak można być ze sobą 6 lat i się nie poznać? Dziwi mnie to, że w ciągu tych 6 lat nie ustaliliście jak zamierzacie rozwiązać kwestię poczęcia (lub nie) dzieci, kwestię współżycia itp. Dziwi mnie to, że w ciągu 6 lat nie poznałaś jego porywczego charakteru (zrozumiałam z tego, co napisałaś, że te awantury są dla Ciebie zaskoczeniem).

Uważam, że nie ma co "pluć sobie w brodę" za to, że nie mieszkaliście razem przed ślubem. Nie jest to warunek dobrego poznania się.

Uważam też, że czasem warto pomyśleć o swojej własnej postawie. Często bowiem kobiety po ślubie stawiają mężczyznom wymagania, które przed ślubem nie miały miejsca. Wtedy facet się buntuje. I w naszym mniemaniu - nie spełnia naszych oczekiwań. Nie ma chyba nic gorszego dla obydwu stron. Może lepiej przyjmować siebie takim jakim się jest?
Przyczyn zmiany zachowania może być mnóstwo. Nie jest to miejsce, by wszystkie tu omawiać albo - jeszcze gorzej - rozwiązywać.

Warto znaleźc kogoś w realu i zwrócić się do niego o pomoc. Może jakiś Wasz wspólny przyjaciel?

I na koniec. Ufaj Panu Bogu.

Pozdrawiam.

_________________
Co dalej za zakrętem jest?
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪


Wt paź 24, 2006 20:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 24, 2006 17:28
Posty: 15
Post 
Ja sama nie moge uwiezyc w to ze tak sie dzieje po 6 latach... Ale teraz wiem co to znaczy ze po slubie ludzie sie zmieniaja... Przed slubem na przyklad ustalilismy ze sprobujemy NMP, po slubie nagle okazalo sie ze jednak on sie na to nie zgadza bo nie jest gotowy na ewentualna ciaze. Inna sprawa- ja studiuje na 5 roku, on pracuje i rozmawialismy o tym ze musimy jakos podzielic sie obowiazkami domowymi bo sama nie dam rady z wszystkim, na co on oczywiscie przystawal. A po slubie komentuje to slowami: "chyba zartujesz! w zyci nie sprzatalem i nie mam zamiaru." Takich przykladow jest jeszcze kilka.. Dlatego czuje sie tak bardzo oszukana. W gruncie rzeczy to nie jest zla osoba, choc przez ostatni czas (przed slubem) nienajlepiej sie dzialo ale wszystko tlumaczylam stresami itp. Myslalm ze skoro przetrwalismy 6 lat, to poradzimy sobie z ewentualnymi problemami.. Zaczynam myslec ze jemu nie chodzilo w tym slubie o mnie, tylko o jedyna mozliwosc usamodzielnienia sie. Zaraz po slubie przenieslismy sie do samodzielnego mieszkania, ktore jego rodzice dostali w spadku. Nie zgodzili by sie zeby zamieszkal tam sam wiec moze po prostu sobie to dobrze wykombinowal...
A jesli chodzi o rozmowe, to probowalam.. probowaly tez nasze mamy, ale on nikogo nie chce sluchac. Zupelnie nie wiem co w niego wstapilo...
Modle sie caly czas, szczegolnie nowenna do sw. Judy Tadeusza, ale jak na razie tylko utwierdzam sie w tym ze to byla pomylka..


Wt paź 24, 2006 21:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz paź 12, 2006 15:11
Posty: 30
Post 
Nie mart się :) tak jakoś czuję, że wszystko się ułoży...obiecuję modlitwę w Waszej intencji.
Nie tylko w Twojej, ale również Twojego męża! Myślę, że to może właśnie on najbardziej potrzebuje teraz pomocy od Boga...myślę sobie, że chyba wciągnął go straszliwie ten współczesny świat...ze zapomniał, że to miłość jest najważniejsza w małżeństwie!!!
I muszę zadać Ci to pytanie : kochasz go?
Cytuj:
Przed slubem na przyklad ustalilismy ze sprobujemy NMP, po slubie nagle okazalo sie ze jednak on sie na to nie zgadza bo nie jest gotowy na ewentualna ciaze.

A Ty czy jesteś otwarta na nowe życie? Przecież sakrament małżeństwa to zgoda na otrzymanie od Boga dziecka! Nawet słowa przysięgi małżeńskiej mówią o tym :-D
Powiedz mu, że Cię rani, że czujesz się sama...Razem a jednak sama...
Cytuj:
A po slubie komentuje to slowami: "chyba zartujesz! w zyci nie sprzatalem i nie mam zamiaru."

sprzątać mógł też bez wspólnego mieszkania :? to jest podstawowy problem kobiet - myślimy, że skoro nasz mężczyzna nie robił czegoś przed ślubem to oczywiście zmini się w dniu ślubu i zacznie zmywać naczynia. A tu figa...dlatego (taka rada dla tych, które mają to przed sobą;) pilnujcie tego aby wasz mężczyzna już teraz pomagał wam myć podłogi i wieszać pranie (u ciebie w domu - niekoniecznie trzeba do tego mieszkać razem) Mój Mężczyzna mówi, że każdy prawdziwy facet powinien pomagać kobiecie w pracach domowych!!! Inaczej jest zwykłym TCHÓRZEM który ucieka przed trudnościami!
Cytuj:
W gruncie rzeczy to nie jest zla osoba, choc przez ostatni czas (przed slubem) nienajlepiej sie dzialo ale wszystko tlumaczylam stresami itp. Myslalm ze skoro przetrwalismy 6 lat, to poradzimy sobie z ewentualnymi problemami..

Pewnie, że sobie poradzicie :-D Może on ma jakiś problem z którym nie daje sobie rady...
Bądź silna :przytul: Bóg Cie nie zostawi samej - walcz o to małżeństwo, a przyjdzie dzień gdy wszystko stanie się tylko złym wspomnieniem:)
Nie ustawaj - o Miłość trzeba walczyć


Wt paź 24, 2006 23:19
Zobacz profil
Post 
Masz problem i to jest bolesne :(

Modlitwa modlitwą, ale sama nie wystarczy. Tutaj potrzebna jest konkretna, realna pomoc. Pomoc kogos z zewnatrz.
Broń Cie Panie Boże angazowania w te konflikty ktoregoś z rodziców!! To byłoby najgorsze z możliwych wyjść.
Może macie jakichś zaufanych przyjaciół (nie znajomych tylko przyjaciół), albo po prostu zasięgnij rady u fachowców z Poradni Małżeńskich.
Najpierw pójdź sama, a oni już ci powinni doradzić jak ściągnąc męża na rozmowę.

Nie słuchaj rad typu "spokojnie", "jakoś to będzie", "dotrzecie się z czasem". Jak nie zaczniesz już teraz to z czasem będzie jeszcze gorzej.

Jesteście już razme 6 lat, tak więc łaczy was miłość. IOd 4 miesięcy jesteście małżeństwem, być może jednak Twój mąz nie dorósł do tej funkcji. Byc może nie potrafi jeszcze zrozumieć, ze teraz już nie ma "Ja" "Ty", teraz juz jest tylko "My".
Działaj więc jak najszybciej po to by taka sytuacja nie utrwaliła sie, bo po kilku latach bedzie już za późno i wszystko może się skończyć tragedią.

Radzę więc zwrócić sie o pomoc do fachowców


Śr paź 25, 2006 7:21
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08
Posty: 1456
Post 
marilynka napisał(a):
co jest chore? wiec co mam robic?


Taka sytuacja jak Twoja jest chora, z faceta wyszło po ślubie, jaki jest naprawdę. I teraz to Ty masz problem, a nie on. Ale trzymam za Ciebie kciuki, Zeby Ci się udało.

_________________
Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać,
Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...


Śr paź 25, 2006 7:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 11, 2006 19:25
Posty: 384
Post Re: co mam robic ze swoim malzenstwem?
marilynka napisał(a):
..gdybym zamieszkala z nim przed slubem, pewnie do niego by nie doszlo... .
I dlatego ja jestem za zamieszkaniem przed slubem.Lepiej zgrzeszyc niz ciepić cale zycie...


Śr paź 25, 2006 7:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Hm... W pewnym sensie chyba przyznam rację Ate.

Jeśli człowiek ma dwie alternatywy: "zgrzeszyć" przed ślubem (mieszkając razem, aby zobaczyć czy potrafi się wytrzymać z drugą osobą pod jednym dachem cały czas), niż po ślubie się rozwieść - nie mogąc znieść życia z daną osobą.

Tyle, że samo mieszkanie ze sobą kobiety i mężczyzny - gdy nie dochodzi do współżycia - nie jest grzechem żadnym.

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


Śr paź 25, 2006 9:00
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
ToMu napisał(a):
Hm... W pewnym sensie chyba przyznam rację Ate.

Jeśli człowiek ma dwie alternatywy: "zgrzeszyć" przed ślubem (mieszkając razem, aby zobaczyć czy potrafi się wytrzymać z drugą osobą pod jednym dachem cały czas), niż po ślubie się rozwieść - nie mogąc znieść życia z daną osobą.

Jeśli ktoś potrafił się zmienić po sześciu latach, to potrafiłby poczekać z tym zmienianiem jeszcze trochę. Wspólne zamieszkanie wcale nie oznacza, że z dnia na dzień wszystko z człowieka wychodzi. Więc ile tak mieszkać razem? Miesiąc? Rok? Dziesięć lat? Po jakim czasie będziesz miał gwarancję, że teraz już znasz prawdziwe oblicze drugiego człowieka?

Facet się zmienił, bo teraz czuje, że mu wszystko wolno, że dostał, co chciał i już nie trzeba się starać - tak w skrócie ;) Wspólne zamieszkanie bez ślubu nie daje takich gwarancji, więc wcale automatycznie nie wyzwala tego, co siedzi gdzieś pod spodem w człowieku.

ToMu napisał(a):
Tyle, że samo mieszkanie ze sobą kobiety i mężczyzny - gdy nie dochodzi do współżycia - nie jest grzechem żadnym.

O tym rozmawialiśmy między innymi tu: viewtopic.php?t=7411 i tu: viewtopic.php?t=8109
W tym wątku ten temat jest zbędny.


A, jeszcze o tym chciałam:
marilynka napisał(a):
Nie moge tego zrozumiec...wizja wykluczenia mnie z kosciola jest starszna...nie chce mi sie zyc, rownie dobrze moglabym popelnic samobojstwo..

Bo nie rozumiem. Z Kościoła nikt Cię nie wyklucza i nie ma zamiaru :)

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Śr paź 25, 2006 9:29
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
Facet się zmienił, bo teraz czuje, że mu wszystko wolno, że dostał, co chciał i już nie trzeba się starać - tak w skrócie


Tak, w ogromnym skrócie i bardzo tendencyjnie :D
Tak jak piszesz może byc, ale może też wysatapic cos całkowicie odmiennego.
Swoim zachowaniem facet pokrywa własne nieprzystosowanie do sytuacji. Jak mozna zrozumiec reaguje także nieco agresywnie skrywając swój strach.
To już nie jest wolny kawaler, któremu można wszystko. Który dostanie od mamy jeść i bedzie przez nia kompleksowo obsłużony.
Może to byc także wina włąsnie jego mamy, która w swoim macierzyńskim zapale robiła za synusia wszystko, by tylko się nie przemeczał sprzątaniem.
Teraz już mamusi nie ma ( i oby nigdy nie wkroczyła, bo rozwali małżeństwo), a gościu nie potrafi zrozumieć, ze spadły na niego dodatkowy obowiązek. Obowiązek życia w małżeńskim stadle! Co za tym idzie wzajemne wspieranie sie i pomoc w każdej sytuacji.

Oboje potrzebuja pomocy i to pomocy konkretnej, a nie forumowych porad, bo te sa mało warte.


Śr paź 25, 2006 9:42

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
angua napisał(a):
Jeśli ktoś potrafił się zmienić po sześciu latach, to potrafiłby poczekać z tym zmienianiem jeszcze trochę. Wspólne zamieszkanie wcale nie oznacza, że z dnia na dzień wszystko z człowieka wychodzi. Więc ile tak mieszkać razem? Miesiąc? Rok? Dziesięć lat? Po jakim czasie będziesz miał gwarancję, że teraz już znasz prawdziwe oblicze drugiego człowieka?


Dlatego mówi się nie chwal dnia przed zachodem słońca i kobiety przed śmiercią. Może być też mężczyzny, aby nie było szowinistycznie.

Gwarancji do końca mieć nie będziemy, ale można zmniejszyć ryzyko. Gwarancji nie daje też spotykanie się przed ślubem, rozmowy, wspólne spędzanie czasu. A jednak niewiele osób rezygnuje z tych metod poznawczych i decyduje się na "nabycie" kota w worku. Do tego dożywotnio, bez prawa reklamacji.


Śr paź 25, 2006 9:54
Zobacz profil
Post 
[quote="SweetChild
Gwarancji do końca mieć nie będziemy, ale można zmniejszyć ryzyko. Gwarancji nie daje też spotykanie się przed ślubem, rozmowy, wspólne spędzanie czasu. A jednak niewiele osób rezygnuje z tych metod poznawczych i decyduje się na "nabycie" kota w worku. Do tego dożywotnio, bez prawa reklamacji.[/quote]

Gwarancja, próby, kupowanie "kota w worku" Hola hola...
Czy skupiajac sie na szczegółach technicznych nie zagubiliśmy gdzieś istoty małżeństwa?
Najważniejsza jest miłośc, która powinna spajac małżonków. Jeżeli ta miłośc jest prawdziwa to przetrwa wszystko, nawet najsilniejsze zawirowania.
Jeżeli jej nie ma, to po co brać ślub?


Śr paź 25, 2006 10:04
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08
Posty: 1456
Post 
A jeżeli kilka lat po ślubie okaże się, że jej nie ma?

_________________
Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać,
Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...


Śr paź 25, 2006 10:05
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 61 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL