|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
Dlaczego po ślubie miłość sie zmienia?
Autor |
Wiadomość |
chmurka_
Dołączył(a): So maja 29, 2004 12:36 Posty: 427
|
 Dlaczego po ślubie miłość sie zmienia?
Patrząc tak statystycznie na małżeństwa zauważam (niestety), że po wstąpieniu w związek małżeński miłość i stosunki między partnerami ulegają zmianie. Niestety najczęściej jest to niekorzystna zmiana. Ludzie popadaja szybko w przyzwyczajenie i rutynę, znika wcześniejsza fascynacja, bezinteresowność...Wydaje mi się to dziwne. Owszem miłość powinna dojrzewać, stawać sie odpornieszą na wszelkie ciosy...
Czy też zauważacie takie właściwości małżeństw?? I jak myślicie czym to jest spowodowane??
_________________ Wiara jest to pewność bez dowodu.
|
Śr sty 12, 2005 21:49 |
|
|
|
 |
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Oczywiscie, że się zmienia. Co by to było, gdyby ludzie całe zycie mieli motylki w żołądku?  Nie zgadzam się wcale, że koniecznie na gorsze, owszem, różnie to bywa, ale rutyna wcale nie musi być zabójstwem dla miłości. Wystarczy, że od czasu do czasu się ją trochę urozmaici.
Cytuj: Czy też zauważacie takie właściwości małżeństw?? I jak myślicie czym to jest spowodowane??
Stabilizacją, wspólnym życiem na codzień. Kiedy jesteś z kimś codziennie, mieszkasz z nim, jesz, sprzątasz, oglądasz telewizję, co wieczór kładziesz się przy nim spać i co rano przy nim się budzisz, pierzesz jego skarpetki  i robisz cała masę innych rzeczy, trudno mówić o fascynacji w takim rozumieniu jak przed slubem. Wcześniej wspólna kolacja była prawdziwym wydarzeniem, na przygotowanie którego poswiecało się nieraz kilka godzin, teraz jest codziennością.
_________________ Oszukać diabła nie grzech...
|
Śr sty 12, 2005 22:18 |
|
 |
gosc12
Dołączył(a): So sty 08, 2005 18:22 Posty: 423
|
 Dlaczego po slubie milosc sie zmienia?
Mam juz za soba jakis czas spedzony w malzenstwie,wiec mysle,ze moge cos powiedziec w temacie.Zmiana milosci raczej nie tylko jej wymiar,inne postrzeganie swiata i jego spraw oraz tej najblizszej osoby i jej odkrywanie na nowo.Moze to dziwne,ale mysle,ze tak jest.W czasie narzeczenstwa jest inna,ze tak powiem,fascynacja ukochana osoba.Nie dostrzega sie w pelni wad a zwraca sie uwage jedynie na zalety.A wszystko przebija ogromna,wrecz nieopanowana chec bycia razem i jak slusznie zauwazyl moj poprzednik,ze to wspolne juz mieszkanie i wspolne sprawy nadaja tej milosci inny wymiar.A kiedy przychodza na swiat dzieci,wtedy juz wszystko jest do gory nogami.Mimo uplywu lat nie widze w moim malzenstwie jakiegos oslabienia czy stepienia milosci-wrecz odwrotnie.Teraz,kiedy juz dzieci troche odrosly nadal zachowujemy sie jak wtedy,gdy bylismy tylko we dwoje.Mysle,ze kiedy Bog,ktory jest Miloscia jest na pierwszym miejscu,cala reszta jest tez poukladana.
_________________ "Szanuj kazdego czlowieka,bo Chrystus w nim zyje."
|
Śr sty 12, 2005 22:48 |
|
|
|
 |
stanley2000
Dołączył(a): N cze 12, 2005 21:47 Posty: 42
|
No coż trudno mi mówić bo nie mam doświadczeń ,ale wydaje się , że to jest przyczyną dwóch "rodzajów miłości" . Tzn mam na myśli takie rodzaje :
1.Robię to dla ciebie bo byś mnie kochał, bo boję się , że inaczej nie będziesz .
2.Wszystko co robię dla Ciebie bo Cię kocham , wiem ,że nawet gdydym nie był dla Ciebie taki dobry kochałabyś mnie, jestem taki ,bo sam chce ty mnie nie zmuszasz .
Jeśli mamy rodzaj 1. to oczywiście bądą zmiany na gorsze , bo skoro jesteśmy po ślubie to już tak szybko nie odejdziesz nie muszę się już starać
W przypadku drugim nie takiej obawy .
Ponieważ jednak znaczna cześć ludzi żyje 1. są zmiany po ślubie .
|
Śr cze 15, 2005 8:20 |
|
 |
cieplutki
Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10 Posty: 1251
|
Sorry,że powiem to od strony "naukowej"...
Na początku mamy do czynienia z miłością zmysłową.
Zmysłowość przeradza się w namiętność.
Namiętność potęguje zauroczenie.
Zauroczenie buduje fundamenty więzi.
Więź rodzi sympatię.
Sympatia przeradza się w miłostkę.
Miłostka potęguje zaangażowanie.
Zaangażowanie buduje fundamenty do rozwoju Miłości,
która nie jest uczuciem,ale aktem wolnej i dobrej woli w słowie
i czynie i postawie... Miłość to nie uczucie. Miłość to nasza postawa.
To nie prawda,że Miłość gaśnie.. Miłość buduje się w miarę lat...
Im dłużej, im więcej odpowiedzialnego zaangażowania, tym budowla większa.
Emocje zawsze gasną... Stąd tyle niezrozumienia dla samego siebie..
Myślę,że to wina "miłości" lansowanej przez media...
Ona nie ma "nic" wspólnego z Miłością Platoniczną (chrześcijańską)
_________________ www.youtube.pl/wilczeoko69
|
Śr lip 27, 2005 9:30 |
|
|
|
 |
eloise
Dołączył(a): Pt lip 29, 2005 15:46 Posty: 14
|
Myślę, że to nie miłość się zmienia, bo ta "nigdy nie ustaje" (mam na myśli prawdziwą miłość opisaną w 1 Kor 13,1-13 ), a nastawienie do miłości... Oczywiście nie można uogólniać!
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem nie gaś nigdy światła nadziei- Bob Dylan
|
N lip 31, 2005 21:52 |
|
 |
Andr2ej
Dołączył(a): N lip 10, 2005 15:26 Posty: 381
|
Są małżeństwa u których miłość rozkwita i dojrzewa.
Ale są małżeństwa u których miłość gaśnie lub karłowacieje.
W tym drugim przypadku przyczyn takiego stanu rzeczy jest
bardzo wiele, ale głównym i podstawowych tradycyjnie - EGIOZIM.
Bardzo często para w okresie narzeczeńskim ukrywa swoje złe
cechy, wady i różne dziwactwa. Ludzie się maskują aby pokazać
się od jak najlepszej strony. Celem jest zdobycie i pozyskanie
partnera. Kiedy cel zostaje osiągnięty w postaci małżeństwa ludzie
przestają się wysilać i starać o drugą stronę (bo przecież już ją mają).
Wtedy już nikt nie kryje swoich wad. Partnerzy dopiero wtedy
poznają prawdę o człowieku z którym związali swoje życie.
To rozczarowanie jest główną przyczyną rozwodów i separacji.
Moja rada. Trzeba najpierw bardzo dobrze nawzajem się poznać
zanim zdecyduje się człowiek na małżeństwo. Bardzo ważne jest
aby zobaczyć jak druga strona zachowuje się w sytuacjach trudnych.
Jak sobie radzi. Samemu też trzeba być otwartym bo wcześniej
czy później i tak wszystko wydzie na jaw. Jest takie przysłowie
" Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie " 
_________________ Bóg - jest miłością
Jeżeli zło nie jest napiętnowane rozzuchwala się.
|
Pn sie 01, 2005 11:05 |
|
 |
cieplutki
Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10 Posty: 1251
|
Cytuj: Moja rada. Trzeba najpierw bardzo dobrze nawzajem się poznać zanim zdecyduje się człowiek na małżeństwo. Bardzo ważne jest, aby zobaczyć jak druga strona zachowuje się w sytuacjach trudnych. Jak sobie radzi.
Bywa jednak i tak, że ludzie nastawiając się na poznanie,
nie chcą wiązać się z nikim... bojąc się kolejnego rozczarowania,
znowu zamykają sie na rostropność, o którą bardzo prosisz..
Im więcej poznajesz człowieka, zawsze skończysz
na przekonaniu, że "lepiej polegać na Panu, niż na ludziach" (Ks.Psalmów)
_________________ www.youtube.pl/wilczeoko69
|
Pn sie 08, 2005 13:46 |
|
 |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
gośc 12 napisał:
Cytuj: "Mam juz za soba jakis czas spedzony w malzenstwie,wiec mysle,ze moge cos powiedziec w temacie.Zmiana milosci raczej nie tylko jej wymiar,inne postrzeganie swiata i jego spraw oraz tej najblizszej osoby i jej odkrywanie na nowo.Moze to dziwne,ale mysle,ze tak jest.W czasie narzeczenstwa jest inna,ze tak powiem,fascynacja ukochana osoba.Nie dostrzega sie w pelni wad a zwraca sie uwage jedynie na zalety.A wszystko przebija ogromna,wrecz nieopanowana chec bycia razem i jak slusznie zauwazyl moj poprzednik,ze to wspolne juz mieszkanie i wspolne sprawy nadaja tej milosci inny wymiar.A kiedy przychodza na swiat dzieci,wtedy juz wszystko jest do gory nogami.Mimo uplywu lat nie widze w moim malzenstwie jakiegos oslabienia czy stepienia milosci-wrecz odwrotnie.Teraz,kiedy juz dzieci troche odrosly nadal zachowujemy sie jak wtedy,gdy bylismy tylko we dwoje.Mysle,ze kiedy Bog,ktory jest Miloscia jest na pierwszym miejscu,cala reszta jest tez poukladana."
tak masz rację gościu 12, to co powiedziałeś często pokrywa się z prawdą o ile Bóg jest na własciwym miejscu, ale chyba nie u kazdego tak jest, dlatego tak wiele par przeżywa problemy a nawet się rozwodzą, bo im trudno jest pokonywać problemy wspólnie,często zwala się niektóre sprawy na drugą osobę, zamiast szukać pomocy u Boga i próbować rozwiązywać problemy wspólnie. gdy ludzie się nastawiają na to że wszystko zrobią sami, że ze wszystkim poradzą sobie sami a Bóg nie jest im do tego potrzebny często okazuje się potem że tak naprawdę problemy ich przerosły ale często bywa wtedy za późno na odwrócenie faktów. i kto wtedy na tym cierpi : oni sami lub także i dzieci jeśli takowe są - one wtedy cierpią najbardziej, bo burzy się ich życie zwiazane ze wspaniałą rodziną którą chcieli mieć. ponadto te relacje po zawarciu związku psują się bo trudno nam jest zaakceptować tych wszystkich wad które wychodzą własnie podczas wspólnego życia i dzielenia się obowiązkami.
pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
Wt sie 09, 2005 0:26 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|