długoletni związek i...nic
| Autor |
Wiadomość |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
 długoletni związek i...nic
Witajcie,
chciałam zapytac Was o zdanie odnosnie następującej sytuacji, choc oczywiscie praedstawie ja w ogromnym skrócie
Jestem w związku juz 7 lat, oboje skonczylismy studia 2 lata temu, moj Chlopak pracuje, ja nadal sie ksztalce. Bardzo sie kochamy. (...) Nie wiem dlaczego mój Chłopak ma oporuy przed postawieniem nastepnego kroku. dla mnie jest dość naturalne powinnismy sie juz lada moment pobrac, dla niego nietety nie. czesto o tym rozmawiamy. ale niewiele z tego wynika. nadal nie wiem co jest przyczyna jego zahamowan. moze jest bardziej odpowiedzialny? nie chce robic niczego pochopnie 9ale z drugiej strony ciezko tu mowic o pochopnej decyzji po 7 latach bycioa razem. T denerwuje sie ze ciagle nawiazuje do slubow, ale ciezko tego nie robic skoro nasz rocznik wszedl w faze zakladania rodziny i co chwila ktos z naszyh znaojomych zwiera malzenstwo. nie ukrywam, ze zazdroszcze [pozytywnie] tym wszystkim parom. zazdroszcze im tego, ze wiedzą. ze są pewni. i ze poprostu stawiaja na siebie.
no i jeszcze jedna kwestia.
mam mnostwo obaw odnosnie naszego wspolnego przyszlego pozycia. mamy juz oboje tyle lat, ze potrzeba seksu jest chyba zrozumiala i naturalna. a jednak ciagle musze wmawiac sobie ze jej we mnie nie ma. ze później. ze teraz nie wolno.
boje sie ze jak juz w koncu sie pobierzemy przyzwyczajona do obecnej wstrzemiezliwosci stane sie oziebla i nie bede w stanie spelnic oczekiwan swojego przyszlego meza, unieszczesliwie siebie i sfrustruje nas oboje.
naprawde sie boje.
czytalam juz mnostwo watkow na tym Forum. sledze je od dluzszego czasu, wiem ze wiekszosc osob pochwala wstrzemiezliwosc przedmalzenską. pamietam jednak takze taki watek w ktorym pisaliscie o dlugosci swojego stazu przed malzenstwem i o ile mnie pamiec nie mysli t0 3 lata byly tam traktowane z podizwem i szacunkiem. tyle mozna wytrzymac, ok. ale ja ciagnę w ten sposob juz 7 i czuje ze nie wyjdzie mi to na dobre.
troche chaosu w tej mojej wypowiedzi, ale strasznie nie lubie sie nadmiernie rozpisywac, zwlascza ze spodziewam sie zaraz najazdu na mnie i na moj post (wiem juz nawet od kogo zaraz mi sie dostanie)
pozdrawiam
|
| N cze 22, 2008 22:18 |
|
|
|
 |
|
Mieszek
Dołączył(a): Wt lut 22, 2005 23:45 Posty: 3638
|
Od kogo ci się dostanie?
Tyle lat to jest trochę za długo na "chodzenie". Myślę, że dwa lata dla kogoś kto ma rozum wystarczą by wiedzieć czego się chce. Problem zaczyna się gdy druga strona to nie jest katolik z prawdziwego zdarzenia. Wtedy moda bierze górę. A modnie dziś jest na próbę i na kocią łapę. I tak się próbują przez lata...
Do tego jak któraś ze stron jest dzieciakiem bez obowiązków i lubi być rozrywkowa...
Zastanawiam się ciągle nad tym dlaczego niektórzy znajomi nie potrafią się zdecydować jak już wiedza, że "to ta" lub "ten jedyny". Może to po prostu niedojrzałość duchowa. Mało jest osób które potrafią zachować dyscyplinę i podołać opiece nad dzieckiem. Bo nie mają w sobie za grosz empatii. Są egoistami. I trzeba się nimi ciągle interesować w przeciwnym wypadku zapytają czy się ich nienawidzi [ czytaj: nie służy już].
missy_e
Cytuj: może jest bardziej odpowiedzialny?
A może jednak nie...
Piotruś Pan odpowiedzialnym?
A w ogóle rozmawiałaś z nim o małżeństwie?
Może ty się mu oświadcz.
A jak nie będzie chciał to coś kombinuje innego. Pozostanie ci brak ślubu, albo odejście w sina dal. Bez rozmowy nic nie załatwisz.
Zbyt długo niezdecydowani zdradzają swym niezdecydowaniem szukanie kogoś innego. Dopiero przyparcie do muru robi swoje. Jednak szczerze wątpię w powodzenie takiego małżeństwa prawie z przymusu. Szantażu psychicznego, złapania "na dziecko" lub podobnych kombinacji.
_________________ Niech żyje cywilizacja łacińska !!!
więc śpiewaj duszo ma... BÓG JEST MIŁOŚCIĄ...
|
| N cze 22, 2008 23:06 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Trzeba będzie z lubym wreszcie porozmawiać. Powiedzieć mu o swoich pragnieniach i zadać pytanie, co zamierza.
Oczekiwać odpowiedzi.
Wyciągnąć wnioski.
|
| Pn cze 23, 2008 6:06 |
|
|
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
Mieszek napisał(a): Od kogo ci się dostanie?  Tyle lat to jest trochę za długo na "chodzenie". Myślę, że dwa lata dla kogoś kto ma rozum wystarczą by wiedzieć czego się chce. Moj chlopak ma rozum. moze nawet jest zbyt odpowiedzialny. moze poprostu spotkal zbyt wiele nieudanych malzenstw zeby teraz lekkomyslnie podejmowac taka decyzje?! nie mielibysmy nawet gdzie mieszkac (chyba ze wynajmowac do konca zycia, ale to zupelnie nieperspektywiczne i dopiero nierozsadne) Cytuj: Problem zaczyna się gdy druga strona to nie jest katolik z prawdziwego zdarzenia. Wtedy moda bierze górę. A modnie dziś jest na próbę i na kocią łapę. I tak się próbują przez lata... kazdy jest innym katolikiem, bo tez kazdy co innego doswiadczyl. mysle ze to bez zwiazku, Mieszku Cytuj: Do tego jak któraś ze stron jest dzieciakiem bez obowiązków i lubi być rozrywkowa... jak ktos pracuje 20 godzin dziennie po to zeby odlozyc pieniadze na mieszkanie to jest rozrywkowy czy dziecinny? Cytuj: Zastanawiam się ciągle nad tym dlaczego niektórzy znajomi nie potrafią się zdecydować jak już wiedza, że "to ta" lub "ten jedyny". Może to po prostu niedojrzałość duchowa. a moze wlasnie nie wiedzą. Cytuj: Mało jest osób które potrafią zachować dyscyplinę i podołać opiece nad dzieckiem. Bo nie mają w sobie za grosz empatii. Są egoistami. I trzeba się nimi ciągle interesować w przeciwnym wypadku zapytają czy się ich nienawidzi [ czytaj: nie służy już]. missy_e napisał(a): Cytuj: może jest bardziej odpowiedzialny? A może jednak nie... Piotruś Pan odpowiedzialnym? A w ogóle rozmawiałaś z nim o małżeństwie? w ogole tak. Cytuj: Może ty się mu oświadcz.  swietne wyjscie, skoro jestesmy tacy postepowi to po co sie wogole oswiadzczac?? Cytuj: A jak nie będzie chciał to coś kombinuje innego. Pozostanie ci brak ślubu, albo odejście w sina dal. Bez rozmowy nic nie załatwisz. Zbyt długo niezdecydowani zdradzają swym niezdecydowaniem szukanie kogoś innego. Dopiero przyparcie do muru robi swoje. Jednak szczerze wątpię w powodzenie takiego małżeństwa prawie z przymusu. Szantażu psychicznego, złapania "na dziecko" lub podobnych
cos takiego oznacza chyba, ze w zwiazku zamiast milosci przewaza chec wyjscia za maz....
PS: chyba cos nie wyszlo z tymi cytatami
Poprawiłam cytaty. Zapytam, dlaczego nie działają. mateola
|
| Pn cze 23, 2008 7:57 |
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
mateola napisał(a): Trzeba będzie z lubym wreszcie porozmawiać. Powiedzieć mu o swoich pragnieniach i zadać pytanie, co zamierza. Oczekiwać odpowiedzi. Wyciągnąć wnioski.
masz racje Mataolu, tyle ze ciągłe wałkowanie tego tematu zakrawa na przymus albo szantaż psychiczny. Ja wiem co zamierza, zamierza czekac na odpowiedni moment. tyle ze ten moment nie nadchodzi, poki co. ale kocham go wiec poczekam. to dla mnie wiecej warte nniz naciski.
On wie, czego bym chciala. chodzi tyklo o to zebysmy się w tym chceniu spotkali
|
| Pn cze 23, 2008 7:59 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
missy_e napisał(a): masz racje Mataolu, tyle ze ciągłe wałkowanie tego tematu zakrawa na przymus albo szantaż psychiczny. Ja wiem co zamierza, zamierza czekac na odpowiedni moment. tyle ze ten moment nie nadchodzi, poki co. ale kocham go wiec poczekam. to dla mnie wiecej warte nniz naciski. On wie, czego bym chciala. chodzi tyklo o to zebysmy się w tym chceniu spotkali
Ja mam wrażenie, że to Ty jesteś poddana szantażowi w tym związku. I ulegasz mu już parę lat: 7 minus 3 (na przykład, bo tyle trwało najdłuższe forumowe narzeczeństwo) to cztery. Od czterech lat co najmniej on wodzi Cię za nos, a ty się na to zgadzasz.
Ja bym postawiła sprawę jasno - albo w ciągu miesiaca znajdziesz ten odpowiedni moment, albo zastanowię się nad naszą wspólną przyszłością.
No chyba, że taki układ Ci odpowiada, ale przecież wtedy nie logowałabyś się na forum, by założyć taki wątek, prawda?
|
| Pn cze 23, 2008 11:53 |
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
to troche bardziej skomplikowane, tj. nie jest to pytanie na tak lub nie.
- odpowiada mi bo jestem z osoba, którą kocham
- odpowiada mi, bo wiem, że okres "chodzenia ze sobą" (jakkolwiek beznadziejne jest to określenie) naturalnie poprzedza narzeczeństwo
- odpowiada mi, bo jestem zdania, że takiej decyzji nie podejmuje sie pochopnie
- odpowiada mi, bo wolę trochę ponarzekać niż zaręczyć się wiedząć, że mój chłopak jeszcze tak naprawdę tego nie chce, że został przymuszony sytuacja i juz na samym wstępie naszego związku czuje się winny
pewnie mogłabym wymieniać dalej....
- nie odpowiada mi, bo chciałabym już zacząć prawdziwie wspólne zycie, w którym nasza wspólnota byłaby najwyższą wartością... i o tym nie będę sie rozpisywać; potraktujmy to jako pewne hasło.
|
| Pn cze 23, 2008 12:20 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
mateola napisał(a): Ja bym postawiła sprawę jasno - albo w ciągu miesiaca znajdziesz ten odpowiedni moment, albo zastanowię się nad naszą wspólną przyszłością.
Tak w kwestii formalnej, moim zdaniem "zastanowię się nad naszą wspólną przyszłością" brzmi mało poważnie jako ultimatum. Gdybym coś takiego usłyszał, to chętnie przystałbym na to zastanowienie, nawet zaproponowałbym współudział
Problem w tym, że po 7 latach zastanawiania missy_e najwyraźniej już nie chce się dalej zastanawiać.
|
| Pn cze 23, 2008 12:20 |
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
SweetChild napisał(a): mateola napisał(a): Ja bym postawiła sprawę jasno - albo w ciągu miesiaca znajdziesz ten odpowiedni moment, albo zastanowię się nad naszą wspólną przyszłością. Tak w kwestii formalnej, moim zdaniem "zastanowię się nad naszą wspólną przyszłością" brzmi mało poważnie jako ultimatum. Gdybym coś takiego usłyszał, to chętnie przystałbym na to zastanowienie, nawet zaproponowałbym współudział  Problem w tym, że po 7 latach zastanawiania missy_e najwyraźniej już nie chce się dalej zastanawiać.
jeszcze poczekam, ale obawiam się, że im dłuższe czekanie tym mniejsza będzie moja radość (tj. nie taka ogólna- z samego faktu, ale taka, że to jednak tak niespontanicznie wyszło, że trzeba było sobie wychodzić, wymarudzić....
|
| Pn cze 23, 2008 12:22 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
SweetChild napisał(a): Problem w tym, że po 7 latach zastanawiania missy_e najwyraźniej już nie chce się dalej zastanawiać. Ja właśnie postawiłabym ultimatum - i takiego właśnie słowa chciałam użyć
Raczej nie zgodziałbym się, by mnie ktoś tak długo trzymał w zawieszeniu. Coś mi tu po porstu nie gra - albo chcesz ze mną być, albo nie. Ile lat potrzeba, żeby się przekonać, czy zaryzykuje się wspólne życie?
Bardzo jednak możliwe, że ten układ jakoś tam pasuje obu stronom. Ale moim zdaniem miałoby to głębsze podłoże, nawet w dzieciństwie. Znam taką parę, mają o wiele dłuższy staż, niż missy.
|
| Pn cze 23, 2008 12:32 |
|
 |
|
Awa
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10 Posty: 1239
|
Mogłabym zrozumieć to 7 lat bez małżeństwa ,gdyby ,,chodzenie" zostało skonsumowane.Wtedy chłopak właściwie nie miałby czego zmieniać.W waszej sytuacji 7 lat chodzenia bez seksu wydaje mi sie czymś dziwnym .Czymś zupelnie naturalnym po 7 latach jest dążenie do pełnego bycia razem .Jeśli jak wydaje sie oboje chcecie zrobić ,,to "po ślubie on powinien dążyć do ślubu.Taka jest moja chłopska filozofia.Na moje oko on nie ma odwagi powiedzieć ci ,żebyście dali sobie spokój.Mogę sie oczywiście mylić.[/b]
|
| Pn cze 23, 2008 12:33 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
missy_e napisał(a): to troche bardziej skomplikowane, tj. nie jest to pytanie na tak lub nie.
- odpowiada mi bo jestem z osoba, którą kocham
No jak jesteś, jak nie jesteś?
Co robisz ze swoją potrzebą bliskości, bycia dla niego najważniejszą, dzielenia życia, co z popędem seskualnym, co instynktem macierzyńskim?
Podbuntowuję Cię i wiem o tym.
|
| Pn cze 23, 2008 12:39 |
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
Awa napisał(a): Mogłabym zrozumieć to 7 lat bez małżeństwa ,gdyby ,,chodzenie" zostało skonsumowane.Wtedy chłopak właściwie nie miałby czego zmieniać.W waszej sytuacji 7 lat chodzenia bez seksu wydaje mi sie czymś dziwnym .Czymś zupelnie naturalnym po 7 latach jest dążenie do pełnego bycia razem .Jeśli jak wydaje sie oboje chcecie zrobić ,,to "po ślubie on powinien dążyć do ślubu.Taka jest moja chłopska filozofia.Na moje oko on nie ma odwagi powiedzieć ci ,żebyście dali sobie spokój.Mogę sie oczywiście mylić.[/b]
na szczescie nie masz racji  fakt, do "pełnego bycia razem" potrzebny mi ślub. ale on burzy się tymbardziej, mówiać ze byloby to perfidne gdyby pobrał się ze mną szybko tylko po to abysmy mogli "w pełni być razem"
|
| Pn cze 23, 2008 12:46 |
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
mateola napisał(a): missy_e napisał(a): to troche bardziej skomplikowane, tj. nie jest to pytanie na tak lub nie.
- odpowiada mi bo jestem z osoba, którą kocham No jak jesteś, jak nie jesteś? Co robisz ze swoją potrzebą bliskości, bycia dla niego najważniejszą, dzielenia życia, co z popędem seskualnym, co instynktem macierzyńskim? Podbuntowuję Cię i wiem o tym.
co robię? czekam. nie wszytsko mozna mieć od razu.
co do potrzeby seksu, napisałam w pierwszym poście ale nikt sie jakoś nie odniosł..
|
| Pn cze 23, 2008 12:47 |
|
 |
|
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
missy,
My przed zawarciem związku małżeńskiego byliśmy ze sobą przez czas podobny do Waszego.
Dlaczego nie formalizowaliśmy związku? Przecież sie kochalismy!
A bo człowiek to jest takie stworzenie, że jak mu "za wygodnie" w życiu, to nie chce niczego zmieniać, przestaje odczuwać (pilną) potrzebę zrobienia tego, tego i tego. Często spotykamy się z tym, że ludzie przed małżeństwem chcą jeszcze wspólne mieszkanie kupić, a przed posiadaniem dziecka zdążyć jeszcze skończyć studia i awansować w pracy. W pewnym sensie przeszliśmy i to. Ale warto pomyśleć tak - że czasu idealnego nie będzie nigdy, zawsze to małżeństwo/dziecko w czymś pomoże, w czymś przeszkodzi, coś w życiu zmieni. Trzeba w pewnym momencie znaleźć w sobie tą odwagę by się zdecydować.
Tym bardziej po tylu latach związku.
U nas brak odczuwania silnej potrzeby zmian właściwie związany był też z tym że w sensie partnerskim niczego nam nie brakowało. Owszem, był czas studiów, kiedy było różnie, ale teraz już, mamy wspólne mieszkanie, budujemy dom, współżyjemy, dobrze nam się układa, po prostu od dłuższego czasu żyliśmy jak małżeństwo, w związku z czym nie czuliśmy potrzeby formalizowania tego ani pod względem prawnym ani kościelnym, po prostu wiedzieliśmy że to nic nie zmieni.
Zdecydowaliśmy się na wzięcie ślubu właściwie równolegle z podjęciem decyzji o posiadaniu dziecka. My, jak to my, dorośli, niezalezni, mający centralnie gdzieś głupie ludzkie gadanie. Ale dziecko... pewnie może w jakiś sposób niepewnie się czuć w związku nieformalnym, pewnie w jakiś sposób trudniej będzie mu to pojmować. Chcieliśmy stworzyć rodzinę. I nosić jedno nazwisko.
To tak w skrócie, dla samego pokazania że i tak może być, i że decyzja o ślubie może przyjść późno i spokojnie... i być może nie ma się czym martwić.
Mnie w sumie w tym wszstkim dziwi tylko:
a) uciekanie od tematu z jego strony
b) wasz brak współżycia
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
| Pn cze 23, 2008 12:47 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|